zdradzona - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 15 ]

Temat: zdradzona

No i stało się i ja zostalm zdradzona po 24 latach  , od trzech dni obserwuje jak moj mąz  pisze ze swoja piersza miłoscia i bardzo załuje  że nie sa razem .Z dnia na dzień dochodze do wniosku że bylam produktem zastępczym i nie kochaną przez męza . Od wczoraj mam ochote powiedziec mu ze wiem o jego zdradzie ale poczekam jak wytrzymam ,na  zdrade fizyczna . co byscie zrobili na moim miejscu?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: zdradzona

Czytasz po kryjomu jego wiadomości tak?
Ja bym nie czekała na zdradę fizyczna po co masz się bardziej ranić. Chyba że dopuki nie będziesz wiedziała że zdradził cię fizycznie jesteś wstanie wybaczyć

3

Odp: zdradzona

Ja też bym nie czekała. Po co? Lepiej powiedzieć od razu, że wiesz. Pomyśl sobie tak - co Ci da zdrada fizyczna? Tylko więcej bólu. A tak powiesz mu i zobaczysz co zrobi. Może świadomość tego, że wszystko wyszło na jaw otrzeźwi Twojego męża i zechce to naprawić a czym dalej to zabrnie tym ciężej będzie Ci to wybaczyć o ile w ogóle to rozważasz.
Z drugiej strony jeśli świadomość tego, że wiesz o wszystkim popchnie go w jej kierunku to będziesz wiedzieć, że to i tak by się stało. A gdybyś Ty jeszcze miała o tym czytać to nie byłoby to przyjemne.
Także dla swojego dobra i zaoszczędzenia sobie bólu ja bym powiedziała, że wiem.
Poza tym nauczona doświadczeniem zapisałabym wcześniej wiadomości żeby mieć dowód na niewierność.

4

Odp: zdradzona

znam jego hasła do fb   , i czytam ich wiadomosci na bieżaco  .Nie napisałam wam ze taka sytuacja  miała już miejsce rok temu jak zaczeli do siebie pisac  ale wtedy po pierwszym dniu nie wytrzymałam i powiedzialam mu co o jego pisaniu mysle , i byla cisza do ostatniej soboty .Dlatego teraz ciagne to tyle ile dam rade znieść  i zobacze jaki bedzie rozwoj sytuacji  zeby byc na 100 pewna swojej decyzji . Boli jak cholera czytanie ich wiadomosci juz nie wiem czy płakac czy sie śmiać.

5

Odp: zdradzona

Dobrze robisz do sprawy rozwodowej potrzebne są twarde dowody. Jeśli będzie miało dojść do spotkania( w wiadomym celu) zatrudnij fachowca.

6

Odp: zdradzona

Iza

Decyzja zależy od tego, czego oczekujesz w przyszłości.
Jeśli chcesz zostać z mężem, to powiedz mu już teraz. Dalsze czytanie ich wiadomości sprawi Ci większy ból i wywoła większy stres a to nikomu nie służy.
Jeśli zaś zdecydowałaś o rozwodzie, to śledź ich korespondencje i zbieraj dowody. Gdy już będziesz miała niepodważalne dowody zdrady, zrób szybki podział majątku ( póki chłop będzie w szoku po odkrytej zdradzie ). Jeśli jego niedoszła kochanka jest mężatką to powinien zgodzić się na wszystkie Twoje warunki, bo będzie chciał ją chronić.
Wiem, ze brzmi strasznie, ale za rok mi podziękujesz..
Trzymaj się, wiele z nas to przeszło i dziś jesteśmy szczęśliwe.

7

Odp: zdradzona

Jeżeli chcesz czekać aż do zdrady fizycznej, to możesz to zrobić, ale pomyśl o Twoich uczuciach... To bardzo boli oczy. I szybko źle wpłynie na psychikę.
Uważam, że wiadomości wysłane przez Twojego męża do jego byłej kobiety są wystarczającymi dowodami, że nie kocha Ciebie. No, bo jak może mówić, że jak bardzo żałuje, że nie są razem? Okropny typ!

8

Odp: zdradzona

Ja już sama nie wiem czego chcę serce mowi co innego a rozum i duma zakoncz zwiazek  po 24 latach  . Najgorsza jest świadomość  żę tak naprawde  byłam zamiennikiem i przewaliłam sobie 24 lata życia z nieodpowiednim facetem .nigdy nie pomyślała bym ze tak mnie zgnoji  i poniży po tylu latach

9

Odp: zdradzona
iza73.dubiel napisał/a:

Ja już sama nie wiem czego chcę serce mowi co innego a rozum i duma zakoncz zwiazek  po 24 latach  . Najgorsza jest świadomość  żę tak naprawde  byłam zamiennikiem i przewaliłam sobie 24 lata życia z nieodpowiednim facetem .nigdy nie pomyślała bym ze tak mnie zgnoji  i poniży po tylu latach

Nie przesadzaj. Nie byłaś żadnym zamiennikiem. Jakby chcieli być razem, to by byli.
Rozumiem, że czujesz się poniżona.. Niestety przespaliście ostatni rok.. Była awantura i cisza.. bez pracy nad przyczynami.
Zobacz co Takata napisała.
najpierw decyzja.

10

Odp: zdradzona

Iza - tak jak napisała Ela - nie byłaś zamiennikiem !
Twój podstarzały małżonek wchodzi w wiek andropauzy i wydaje mu się że to ostatnie drgnienie na jego młodości!
Odnalazło się dwoje zblazowanych znudzonych życiem egoistów i postanowili urozmaicić sobie rzeczywistość kosztem obecnych partnerów!
Iza przeżyłam to po 23 latach małżeństwa i wiem co czujesz. Uwierz mi, że możesz wszystko tylko musisz być mądra. Zabezpiecz się majątkowo, nie hamuj swoich emocji jak - masz ochotę mu przywalić to zrób to - ale nie proś go o nic. To on ma zacząć walczyć o Ciebie, a jeśli tego nie zrobi to, przynajmniej nie zostaniesz goła i porzucona..
Nie katuj się sama - wydrukuj te jego wywiewności i rzuć mu na spakowane walizki. Tylko terapia szokowa może go otrzeźwić.. I jeszcze jedno - nie kontaktuj się z lafiryndą, bo to nie jest partner dla Ciebie do rozmowy. Zresztą ona pewnie wszystkiego się wyprze..

11

Odp: zdradzona

Wcale nie musialas byc zadnym  zamiennikiem. Nawet tak nie mysl. Wspolczuje sytuacji. Ja bym nie wytrzymala.

12

Odp: zdradzona

Iza wiem co czujesz. Ból straszny. Ale o ile jest to możliwe staraj się zachować zimną krew. Te emocje, które teraz tobą targają są złym doradcą. Zbieraj dowody. Mogą się przydać przy konfrontacji. Mąż jeśli będzie chciał zdradzić fizycznie to to zrobi. Teraz gdybyś odkryła, że wiesz sprawa że starą miłością zejdzie do podziemia.
I nie myśl tak o sobie. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie. Trzymaj się.

Odp: zdradzona

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że oni żyją wyimaginowaną miłością. Po tylu latach, ludzie są inni, a oni myślą że nadal mają naście lat i uczucie jest takie jak kiedyś. Założę się, że gdybyś dała im swoje błogosławieństwo, nie byliby ze sobą długo. Twój mąż jest żenujący.

Ty natomiast kopiuj wszystko i pisz pozew, idź za ciosem. Inaczej, jak już między nimi do czegoś dojdzie, on się zreflektuje i zacznie Cię urabiać. Nigdy nie daj sobie wmówić, że byłaś zamiennikiem.

14

Odp: zdradzona

Cześć Dziewczyny! Ja od dwóch tygodni należę do klubu zdradzonych i porzuconych i chciałabym opisać swoją historię, bo może chociaż tak mi trochę ulży. Swojego już byłego poznałam trzy lata temu, w zasadzie to on mnie wypatrzył na imprezie, a potem znalazł w sieci i nawiązał kontakt. Choć na początku nie byłam przekonana, że w ogóle chcę się z nim spotykać ujął mnie tym, że był taki szarmancki, wspierający i miły. Spotykaliśmy się, minął czas i naprawdę zaczęłam się zakochiwać i angażować. On po jakimś czasie wyjechał do innego miasta do pracy, a ja zostałam jeszcze w mieście rodzinnym, ale i tak w każdej wolnej chwili jeździliśmy do siebie, żeby spędzać jak najwięcej czasu razem. To był morderczy czas, ale daliśmy radę. Prawie rok trwaliśmy w takim zawieszeniu, a potem zamieszkaliśmy razem. Docieranie się nie było wcale takie straszne. Oboje mamy mocne charaktery, ale po każdej kłótni wychodziło słońce, była rozmowa i wyciągaliśmy wnioski tak, żeby więcej nie popełniać tych samych błędów. Zmieniliśmy mieszkanie na kawalerkę, żeby nie mieszkać z innymi osobami i było jeszcze lepiej. Wspieraliśmy się w różnych sytuacjach, on choruje, a ja też miałam różne problemy i przejścia. Bardzo mu kibicowałam, żeby zmienił pracę i poszedł na studia i tak się stało. Mieliśmy za sobą tyle przygód, tyle pięknych chwil, randek, wypadów do kina, na rowery, w góry, na narty, na wakacje, quadem, po prostu bajka. Wiadomo, bywały chwile zmęczenia i znużenia, ale każde z nas wtedy znajdowało sobie swój azyl, żeby trochę pobyć samemu. Jak poszedł na studia, a ja zaczęłam podyplomówkę, to mieliśmy dla siebie trochę mniej czasu, ale nadal ze sobą rozmawialiśmy i byliśmy blisko. Aż w pewnym momencie zaczęłam nabierać wrażenia, że się ode mnie oddala. To było kilka miesięcy temu. Zrobił się nerwowy. Często na mnie krzyczał bez powodu. Zmieniłam pracę i teraz mam daleko, więc muszę wstawać dużo wcześniej niż on, więc zawsze narzekał, że przez moje wstawanie się nie wysypia. Starałam się być tak cicho jak można, żeby go nie budzić. Po każdej nielogicznej chwili irytacji przychodził do mnie i się przytulał i przepraszał albo wysyłał mi miłego smsa. Zawsze wysyłał do mnie sporo wiadomości codziennie, że kocha, że tęskni, żebym szybko wracała do domu, żebyśmy coś razem porobili. Jakieś dwa miesiące temu coraz rzadziej zaczynał bywać w domu. Miał sesję, dużo się uczył, nie miał dla mnie czasu, wkurzała go praca, nie chciał rozmawiać, a ja nie wiedziałam jak mu pomóc. Czasem reagowałam nerwowo, czasem obojętnością, bo nie miałam siły prosić o chwilę rozmowy, kiedy słyszałam cały czas, że on musi się teraz skupić na studiach i mam mu nie przeszkadzać. Starałam się nie wchodzić w drogę, ale potem przeprowadziłam z nim rozmowę i poprosiłam, żeby jednak się spiął i chociaż ze mną rozmawiał. Nie odpowiadało mu to, poszedł na spacer (zawsze tak robił, jak mieliśmy jakiś konflikt), po czym wrócił z bukietem kwiatów i wzruszony mnie przeprosił, powiedział, że kocha mnie, nie może beze mnie żyć. Ogólnie byliśmy wobec siebie troskliwi i pomocni. Zawsze przed wyjściem z pracy całowałam go w czoło lub w policzek, po pracy jak robiłam zakupy to zawsze kupowałam mu coś dobrego, coś co lubi. On po mnie przyjeżdżał po zajęciach i odwoził do domu. Jak miał dużo pracy albo nauki, to zajmowałam się domem. Myślałam, że był szczęśliwy. Przynajmniej tak twierdził. Zapewniał mnie o swojej miłości, że jestem dla niego najpiękniejsza i na zawsze. Snuł plany na przyszłość: ślub, dzieci, kredyt na mieszkanie. Bardzo się wkręcił w siłownię, czasem jeździłam z nim na zajęcia na siłowni, a czasem zostawałam w domu i zajmowałam się czymś swoim. Aż zaczął zostawać na tych zajęciach coraz dłużej i dłużej. Tak, że prawie nie spędzaliśmy ze sobą czasu, a weekendy miesiąc temu były przeznaczone tylko na naukę, ewentualnie na wspólne treningi na siłowni. Pewnego dnia mieliśmy o coś spięcie, nawet nie pamiętam o co (chyba o niepozmywane naczynia) i on nagle stwierdził, że sam nie wie czego chce i musi sobie wszystko przemyśleć. Następnego dnia po pracy powiedział mi, że nie nadaje się do związku, że nie widzi dla nas przyszłości i może popełnia największy błąd w życiu porzucając tak cudowną dziewczynę i że odchodzi. Myślałam, że świat runie, ale nie runął. Spakował rzeczy i pojechał do rodziców na jeden dzień, a ja zostałam w mieszkaniu sama z rozdartym sercem. Nie rozumiałam, tydzień wcześniej, dzień wcześniej były wyznania miłości, zapewnienia o wspólnej przyszłości, a tu nagle taki cios. Cały wieczór pisaliśmy smsy, nie chciał ze mną rozmawiać, ale jakoś kontynuowaliśmy temat. Spytałam, czy kogoś ma, dlaczego odchodzi i że nie rozumiem co zrobiłam źle, bo nigdy mi nie mówił, że jest jakiś problem. Napisał, że od dłuższego czasu myślał, żeby ode mnie odejść, że coś w nim pękło i nie kocha mnie od pół roku, a te wszystkie rzeczy robił i mówił, żeby mi było miło. Miałam ochotę umrzeć. Następnego dnia przyjechał do mieszkania. Przeprowadziliśmy dwie rozmowy, prosiłam, żeby wyjaśnił o co chodzi, powypominał mi, że pomagam czasem rodzinie (choć wcześniej tego nigdy nie mówił), że jeżdżę do pracy na zbyt wcześnie rano, że nie mam dla niego czasu i cały ciężar planowania życia spada na niego, że musi zmywać naczynia, że brzydzi go myśl o posiadaniu ze mną dzieci i inne. Było dużo łez, dużo rozmów, w końcu jednak podszedł do mnie, przytulił mnie i powiedział, że nie umie ode mnie odejść i żebyśmy zostali razem, ale on musi poukładać swoje problemy. I to wszystko trwało miesiąc. Starałam się poprawić, być bardziej uważna, nie wchodzić mu w drogę, a z drugiej strony mocno go wspierać, pojechałam z nim na wyścig kolarski, zaprosiłam na randkę i przez pierwsze dwa tygodnie było fajnie. On prosił o czas, obiecywał, że będzie dobrze, że jestem cudowna i wszystko się poukłada. Wiedziałam, że ma sporo znajomych – i kolegów i koleżanek. Był dość kontaktową osobą i często pisał z różnymi osobami, więc nie miałam z tym problemów.  Potem jednak coraz więcej siedział z nosem w telefonie i moje przeczucie, że jest ktoś na boku zaczęło się pogłębiać. Pytałam wprost parę razy, miałam ze dwie awantury, że mu nie ufam i jestem taka okropna. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, starałam się nie przesiadywać w domu i nie drażnić go swoją osobą. Były same huśtawki emocji. Raz mnie kochał, raz go wkurzałam i nie miał do mnie cierpliwości. Jak poszliśmy na randkę i mieliśmy razem spędzić wieczór oznajmił mi, że mu wypadło spotkanie z kolegą, bo musi mu w czymś pomóc, ale wróci szybko. Wrócił o 1 w nocy. Cierpiałam, serce mi pękało, czułam, że koniec się zbliża. I dwa tygodnie temu przyszedł do domu zły, mieliśmy jechać na weekend do jego rodziców, powiedział, że źle się czuje i nigdzie nie jedzie. Poprosiłam go, żeby powiedział wprost o co chodzi, bo ja tak dłużej nie dam rady. Spojrzał na mnie i wiedziałam co powie. Chciał się rozstać, stwierdził, że nie udało mu się odbudować uczuć do mnie, że nie umie i mnie przeprasza za wszystkie obietnice. Jeszcze raz spytałam czy ktoś jest. Zaprzeczył. Obiecał pomóc w przeprowadzce. Potem wyszedł gdzieś z domu, a ja sprawdziłam jego komputer i znalazłam dowody na to, że ktoś jednak był. Zdradzal mnie z tą dziewczyną od co najmniej dwóch tygodni (starszych rozmów nie znalazłam). Pisał jej wyznania miłości, że jest tylko dla niej, że wynajmą razem mieszkanie, że się z nią ożeni (podczas gdy w tym czasie całował, przytulał mnie i mi wyznawał miłość), okazało się, że po randce spotkał się z nią, a nie z kolegą. Napisał, że związek ze mną jest największym błędem jego życia, zrobił z siebie ofiarę, że jest taki samotny, że jest zbędny, głupi i bezsensowny, chociaż ja codziennie mówiłam mu jaki jest wspaniały, mądry i starałam się, żeby czuł się wyjątkowo. Pisał jej, że pomogła mu wiele przemyśleć i zmienić w życiu na lepsze. I jak się ze mną rozstał, to się jeszcze użalił nad sobą, że związek rozwalił i ja teraz szukam mieszkania i że niestety obiecał mi pomóc w przeprowadzce. Te wszystkie słowa mnie zabiły. Myślałam, że wyjdę z siebie. Byliśmy razem 3 lata, a on uznał, że to był największy błąd jego życia, mnie mówiąc codziennie coś innego. Poczułam się jak śmieć, jak nic. Napisałam mu, że wiem o wszystkim i pokazałam rozmowy. Wykręcił się, że jestem nienormalna i wszystko zmyślam, a te teksty, to głupie żarty, a to tylko koleżanka. Przeprowadzałam się sama, a pomógł mi jego ojciec… I nie odzywa się do mnie od tego czasu. Nie zasłużyłam nawet na głupie „przepraszam”.
Nie umiem się z tego podnieść do dzisiaj. Nie proszę o komentarze w stylu „Weź się dziewczyno w garść”. Szukam pocieszenia i nadziei, że po tej burzy wyjdzie słońce. Że to cierpienie kiedyś się skończy… Bo teraz wszystko mi się jawi w czarnych barwach. Wszystko robię mechanicznie, mam wrażenie, że to jakiś koszmar i marzę tylko o tym, że następny dzień nie wstanie albo że się obudzę i okaże się, że to był głupi sen. Najgorsze jest to, że on jest szczęśliwy i zakochany, bo się mnie pozbył, układa sobie życie, a ja tu siedzę i cierpię i zanim się z tego otrząsnę minie mnóstwo czasu.

15

Odp: zdradzona

Iza, dziewczyny dobrze Ci radzą, nie czekaj aż ich romans rozwinie się. Jednak ponieważ dałaś już jedną szansę, zamiecenie aktualnej sytuacji pod dywan, byłoby ogromnym błędem.

takata napisał/a:

Iza

Decyzja zależy od tego, czego oczekujesz w przyszłości.
Jeśli chcesz zostać z mężem, to powiedz mu już teraz. Dalsze czytanie ich wiadomości sprawi Ci większy ból i wywoła większy stres a to nikomu nie służy.
Jeśli zaś zdecydowałaś o rozwodzie, to śledź ich korespondencje i zbieraj dowody. Gdy już będziesz miała niepodważalne dowody zdrady, zrób szybki podział majątku ( póki chłop będzie w szoku po odkrytej zdradzie ). Jeśli jego niedoszła kochanka jest mężatką to powinien zgodzić się na wszystkie Twoje warunki, bo będzie chciał ją chronić.
Wiem, ze brzmi strasznie, ale za rok mi podziękujesz..
Trzymaj się, wiele z nas to przeszło i dziś jesteśmy szczęśliwe.

takata dobrze mówi, choć ja nie radziłabym czekać, zwłaszcza, jeśli treść ich koresponedcji przekracza granice zwykłej znajomości. Jeśli ujawnisz mu te dowody, to możesz spodziewać sie dwojakiej reakcji; albo spróbuje bagatelizować i usłyszysz, że to tylko żarty, ewentualnie napadnie na Ciebie z pretensją, że włamałaś się na jego konto, możesz też uslłyszeć, że on już nic do Ciebie nie czuje. W pierwszym przypadku - nie daj się nabrać, a w drugim - cóż, nie będziesz miała już wątpliwości.
Bez względu na jego reakcję, postaw go pod ścianą i daj do zrozumienia, że to koniec Waszego małżeństwa, uzgodnij podział majątku, ale najpierw idź do prawnika, możesz napisać pozew rozwodowy i czekać na wyznaczony teramin rozprawy. Uważam, że tylko kubeł zimnej wody na jego głowę, może sprowadzić go z obłoków na ziemię.
Jeżeli teraz dasz kolejna szansę, to masz jak w banku, że zacznie się kryć, lub za jakiś czas sytuacja powtórzy się, jak nie z tą, to z inną.
Ważne, żebyś w tej sytuacji działała rozważnie, konsekwentnie i nie dała poniść się emocjom.
Sprawa rozwodowa tak szybko nie nastapi, więc będziesz miała dużo czasu na podjęcie ostatecznej decyzji, w przypadku, gdyby małżonek zaczął sie kajać, zawsze możesz się wycofać.
Weź jednak pod uwagę, że nigdy nie zapomnisz, długo będziesz cierpieć i prawdopodobnie nigdy nie odzyskasz zaufania do niego.
Zgadzam się też z dziewczynami, że Twojego męża, prawdopodobnie dopadł kryzys wieku średniego i szuka nowych wrażeń, co oczywiście zupęłnie go nie usprawiedliwia.

Posty [ 15 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024