Po dwóch latach wracam tu, z tym samym problemem i z tym samym człowiekiem, ja jestem juz jednak inna, ból ten sam
Z człowiekiem o ktrórym pisałam dwa lata temu zeszłam sie ponownie, bo.. bo go kocham i wierzyłam w e wszytko co mi mówił...
mój związek nie był idealny, rozstawaliśmy się już po kłótniach które pojawiały się znikąd, ale tym razem nie widzę już szans na powrót. Nie wiem co sie stanie za chwilę ale wiem że nei potrafiłabym już uwierzyć w żadne wypowiadane słowa. Słuchałam ciagle ze jestem kochana, ze jesteśmy dla siebie, ze nic nas juz nei złamie, że wrecz jestesmy na siebie skazani. Słuchałam że założymy rodzinę, weźmiemy ślub, tymczasem po 6 latach nic sie nie stało, a kiedy trzeba było podjac decyje co do wspólnego zamieszkania usłyszałam ze on niczego nei potrzebuje, ze dobrze mu tak jak jest, ze niechce slubu, niczego ale chce dziecka. Nie rozumiem tego wszytkiego, czuje sie oszukana i wykorzystana ale to nie znaczy że przestałam kochać. Mysle ze pogodziłam sie z rozstaniem, tylko w jaki sposób sobie z tym poradzić
Tym razem to ja nie widze szaansna powrót, zbyd duzo sie stało, zbyd duzo chyba sobie powiedzilismy, albo własciwie ja jemu... Obraził się za to ze zazełam oczekiwac konkretów nie wiecznego gadania, że wyrzuciłam mu co mnie boli, nazwąłam go dzieckiem, tchórzem i kłamcą. Mimo wszytko,mimo tego jak mnie traktował i jak ja sie czuje teraz Kocham go, czy miłosc nie jest głupia?
Nie wiem jak to wszystko poukłądac aby zycie stało sie przynajmniej znośne.
Kochane kobietki, nie jestem odwazna i silna tak jak wiekszosc z was, powiedzcie jak pozbyc sie tego uczucia pustki, smutku, zalu, przegranej i ...tesknoty które drecza mnei codziennie. Gdyby chodziło tylko o mnie, ale nie umiem tego ukryc i razem ze na matwia sie moi rodzice i brat, nie chce tego wszytkeigo czuc, jak to wyłaczyc