Jako że jest to mój pierwszy post chcaiłym się przywitać. Mam 25 lat jestem facetem, który związał się (bynajmniej tak mi się wydaję) z 11 lat starszą od siebie kobietą. Od zawsze uciekałem do starszych ode mnie osób, nigdy nie miałem dobrego kontaktu z rówieśnikami dlatego też od zawsze w głębi serca wiedziałem że każda moja partenrka będzie ode mnie starsza i dojżalsza emocjonalnie. Szczerze, najmłodsza kobieta z jaką się spotykałem i tak była ode mnie 4 lata starsza. Od 3 lat pracuje z piękną kobietą, z która około 2 lat zacząłem się bliżej spotykać. Początkowo był to raczej nie zobowiązujący seks, ze względu na jej niestabilny związek i faceta kótry ją psychicznie maltretował. Od ponad pół roku, sytuacja diametralnie się zminiła, zostawiła ojca dwojga swoich dzieci i teraz sama je wychowuje. Jest to miedzy innymi moja zasluga bo starałem się o to, gdzy nie mogelm na to patrzec, jak w jednym domu moze mieszkac ktos z kobieta w ktorej pokladam jakies uczucia. Sprawy nabraly szybeigo tempa, nasz zwiazek byl pelen namietnosci, pasji, kazda wolna chwila jaką moglismy poswiecic sobie realizowalismy wpsolnie(Trwa to jakies póltorej roku). Od dwoch tygodni moja partenerka jest w stanie depresji, poczatkowo byly to nerowbóle jak okresil lekarz. Jendak teraz widze iz cos sie zmienilo i jest nie tak. Od zawsze potrafilismy romawiac ze soba godzinami nie majac ani chwili przerwy, teraz wymieniamy tylko proste wiadomosci. Gdy pytam czy wsyzstko jest ok? Mowi ze potrzebuje czasu i musi wszystko przemysec gdyz z jej strony nie jest to takie latwe, ma dwojke dzieci ktore samotnie wychowuje i nie wie jak sobie z tym poradzic. Staram sie z nia porozmawiac ale jedyne co otrzymuje to odpowiedz, zejdz ze mnie i daj mi czas. Podczas ostatniej ostrzejszej wymiany zdan (co wczesniej w ogole sie nie zdarzalo poniewaz przez okres 2-3 lat, nasza jedyna kłotnia trwala tylko 15 minut i skonczyla sie szbkim rozejmem) powiedziała mi iż nigdy nie sluchala w swoich zwiazkach serca, tylko glowy na pytanie co radzi jej rozum, otrzymalem: wiem ze bedziesz dla mnie dobrym czlowiekiem, ktory nigdy nie da mi zrobic krzywdy, a serca nigdy nie słuchałam bo serce to serce.... Nie wiem co mam robić, dodam ze sytuacja jest dla mnie coraz bardziej frustrująca. Kocham ją, a jednak dzięki temu zaczynam coraz bardziej siebie ranić. Dodam tylko iż nasz związek o ile można go tak nazwać, jest ukryty ze względu na dość małe miasto. A kontakt zaczyna być coraz bardziej ograniczony.
Odpuść. Ona wygląda na albo zmęczoną albo niezainteresowaną tobą, tylko nie wie jak to powiedzieć wprost. Jak dasz jej teraz więcej przestrzeni to sobie wszystko poukłada w głowie - i albo zrozumie, że jej ciebie brakuje i się zaangażuje albo nie i już nie odbuduje waszego kontaktu - w obu przypadkach będziesz miał jasną sytuację
Powiedziała ci prawdę, musi pomyśleć o dzieciach. Może kłopoty z dziećmi po rozstaniu z ich ojcem?
Jako że jest to mój pierwszy post chcaiłym się przywitać. Mam 25 lat jestem facetem, który związał się (bynajmniej tak mi się wydaję) z 11 lat starszą od siebie kobietą. Od zawsze uciekałem do starszych ode mnie osób, nigdy nie miałem dobrego kontaktu z rówieśnikami dlatego też od zawsze w głębi serca wiedziałem że każda moja partenrka będzie ode mnie starsza i dojżalsza emocjonalnie. Szczerze, najmłodsza kobieta z jaką się spotykałem i tak była ode mnie 4 lata starsza. Od 3 lat pracuje z piękną kobietą, z która około 2 lat zacząłem się bliżej spotykać. Początkowo był to raczej nie zobowiązujący seks, ze względu na jej niestabilny związek i faceta kótry ją psychicznie maltretował. Od ponad pół roku, sytuacja diametralnie się zminiła, zostawiła ojca dwojga swoich dzieci i teraz sama je wychowuje. Jest to miedzy innymi moja zasluga bo starałem się o to, gdzy nie mogelm na to patrzec, jak w jednym domu moze mieszkac ktos z kobieta w ktorej pokladam jakies uczucia. Sprawy nabraly szybeigo tempa, nasz zwiazek byl pelen namietnosci, pasji, kazda wolna chwila jaką moglismy poswiecic sobie realizowalismy wpsolnie(Trwa to jakies póltorej roku). Od dwoch tygodni moja partenerka jest w stanie depresji, poczatkowo byly to nerowbóle jak okresil lekarz. Jendak teraz widze iz cos sie zmienilo i jest nie tak. Od zawsze potrafilismy romawiac ze soba godzinami nie majac ani chwili przerwy, teraz wymieniamy tylko proste wiadomosci. Gdy pytam czy wsyzstko jest ok? Mowi ze potrzebuje czasu i musi wszystko przemysec gdyz z jej strony nie jest to takie latwe, ma dwojke dzieci ktore samotnie wychowuje i nie wie jak sobie z tym poradzic. Staram sie z nia porozmawiac ale jedyne co otrzymuje to odpowiedz, zejdz ze mnie i daj mi czas. Podczas ostatniej ostrzejszej wymiany zdan (co wczesniej w ogole sie nie zdarzalo poniewaz przez okres 2-3 lat, nasza jedyna kłotnia trwala tylko 15 minut i skonczyla sie szbkim rozejmem) powiedziała mi iż nigdy nie sluchala w swoich zwiazkach serca, tylko glowy na pytanie co radzi jej rozum, otrzymalem: wiem ze bedziesz dla mnie dobrym czlowiekiem, ktory nigdy nie da mi zrobic krzywdy, a serca nigdy nie słuchałam bo serce to serce.... Nie wiem co mam robić, dodam ze sytuacja jest dla mnie coraz bardziej frustrująca. Kocham ją, a jednak dzięki temu zaczynam coraz bardziej siebie ranić. Dodam tylko iż nasz związek o ile można go tak nazwać, jest ukryty ze względu na dość małe miasto. A kontakt zaczyna być coraz bardziej ograniczony.
No to jak się o to tak strasznie starałeś, to może warto Cię uświadomić, że samotna opieka nad dwójką dzieci to nie jest takie hop siup i każdy ma prawo być zmęczonym i sobie nie radzić, a już na pewno nie ma czasu na kilkugodzinne rozmowy o wszystkim i o niczym. Nie mogłeś patrzeć, że mieszka z kimś innym? To teraz weź odpowiedzialność za swoje słowa, pomóż w opiece nad dziećmi, ogarnianiu domu i płaceniu rachunków - to nie będziesz musiał narzekać, że partnerka czasu dla Ciebie nie ma.
Bynajmniej to nie przynajmniej!
wiesz... wasza konstelacja jest troszeczkę większa niż Ci się wydaje jest poszerzona o perspektywę dzieci. po przeczytaniu Twojego opisu mam nie odparte wrażenie, że bardzo małe wrażenie robią na Tobie jej dzieci. zapytam więc wprost jakie masz plany względem dzieci ?
Qwerty,
namówiłeś ja do rozwalenia swojej rodziny dla Twojej przyjemności .
Życzę Ci zeby , jak będziesz miał po 40 ,
Twoja przyszła żona odeszła z Twoimi dziećmi do jakiego mlokosa który w życiu jeszcze nic nie osiągnął .
Wtedy będziesz miał odpowiedz na dzisiejsze rozkminy.
Jedyna szansa żeby tego uniknąć , to weź sobie taka starsza mamuśkę, której za te 10 - 15 lat nikt już nie będzie chciał.
8 2018-02-02 09:38:44 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-02-02 09:41:52)
Qwerty,
namówiłeś ja do rozwalenia swojej rodziny dla Twojej przyjemności .Życzę Ci zeby , jak będziesz miał po 40 ,
Twoja przyszła żona odeszła z Twoimi dziećmi do jakiego mlokosa który w życiu jeszcze nic nie osiągnął .Wtedy będziesz miał odpowiedz na dzisiejsze rozkminy.
Jedyna szansa żeby tego uniknąć , to weź sobie taka starsza mamuśkę, której za te 10 - 15 lat nikt już nie będzie chciał.
A tam, namówił. Chciała, to odeszła. To nie bezwolna sierota, tylko dorosła kobieta.
Poza tym, nie życz źle ludziom, bo to do Ciebie wróci.
Autorze, JEŚLI Ci zależy, to jej pomóż. Rób zakupy, wspieraj finansowo, pomagaj przy dzieciakach. No niestety, jak się ma dzieci, to się myśli najpierw o nich, a potem o sobie. Ona zrobiła odwrotnie i ewidentnie ją to przerosło...
9 2018-02-02 11:03:44 Ostatnio edytowany przez cwany_gapa (2018-02-02 11:06:20)
Będzie po męsku, bo mam dziś dzień męski ;-)
A czego się spodziewałeś, chłopie? Nasłuchałeś się opowieści o maltretującym psychicznie mężu i wydawało Ci się, że spotkałeś ideał? Gówno prawda.
Pani opowiadała Ci, co jej leżało na sercu, a o swoich wtopach milczała. Gdybyś porozmawiał z jej mężem, przekonałbyś się, że prawda zazwyczaj leży gdzieś pomiędzy.
Znałem kilka mężatek robiących bokami i też na początku wydawało mi się, że to takie fajne babki, że Ci mężowie to takie łajzy...
Kiedy poznawałem je lepiej, okazywało się, że jednak te związki były rozpieprzone nie tylko z winy męża. I naprawdę nie przemawia przeze mnie męska solidarność. Z żadną z tych kobiet nie chciałbym być w związku, nie wytrzymałbym.
I nie obraź się, ale moim zdaniem dla kobiety w jej sytuacji nie jesteś partnerem na resztę życia. Seks fajny jest, ale opieka i wychowanie dzieci to poważna sprawa.
No i sprawa najważniejsza - oni są po rozwodzie, czy nie? Bo jeśli nie, to jesteś teraz kulą u nogi tej pani. Gdyby w sądzie wyszło, że miała kochanka, może dużo stracić. W waszej społeczności również, bo z ofiary niedobrego męża stanie się dziffką w oczach tzw. opinii publicznej.
Dla mnie to wygląda tak. Dla Ciebie to przygoda, fascynacja kobietą. Dla niej sprawa o wiele bardziej złozona. Zapewne kłopoty chyba z byłym mężem, zajmowanie się dziećmi, młody niedoświadczony kochanek. Nie dziwi, że chce trochę ochłonąć, spojrzeć na wszystko z dystansu. Obawiam się, że chyba nie do końca zdajesz sobie sprawę do czego mogłeś się przyczynić i w jakiej sytuacji jesteście.