Nie radzę sobie. Jestem rozsądną , dorosłą kobietą, która powinna być zadowolona że TO się stało, a jestem na dnie. Na dnie smutku, rozpaczy, bezsilności i czego jeszcze tylko mozna. Każdy kto to przeczyta pomyśli - i będzie miał rację, że jestem IDIOTKĄ. KRETYNKĄ. GŁUPIĄ BABĄ. bo - jestem!
PORZUCIŁ MNIE DWA MIESIĄCE TEMU FACET.
Porzucił mnie człowiek który wypija CODZIENNIE kilka, w weekendy kilkanaście piw, do tego nie stroni od używek dozwolonych np w Holandii. Ja absolutnie widziałam jego złe nawyki, ale mi nie przeszkadzały, gdyż nie mieszkaliśmy razem, choć w zasadzie spędzałam u niego cztery dni w tygodniu. Wiem że to brzmi głupio, ale jego picie nie przeszkadzało mu w byciu dla mnie cudownym facetem, partnerem i osobą godną zaufania(do czasu). Byłam adorowana, byłam kobietą która czuła się jak księżniczka. Oczywiście do czasu. Pojawiać się zaczęły zmiany nastroju, od " zamieszkaj wreszcie ze mną i miejmy dziecko", do " jak już nie będziemy razem"... . Wystarczyła bzdura i on potrafił pokazać zupełnie inną twarz. Przez prawie rok codziennie rozmawialiśmy ze sobą, wiedziałam że jest ktoś kto o mnie myśli. Niestety dowiedziałam się, że jest jeszcze jedna osoba o której on myśli - jego była. Przeczytałam parę sms ów, przebaczyłam. Przespał się u niej - przebaczyłam. Potem kilka miesięcy był spokój, i proszę...Po raz kolejny dowiaduję się że nie dosyć że kontakt z byłą jest nadal aktualny, to doszła jeszcze koleżanka z pracy, z którą prowadził rozmowy o jej pięknych ustach, wspólnych prysznicach itd. Wyobraźcie sobie, że w momencie kiedy pokazałam mu że wiem o tych smsach, to on stwierdził że między nami koniec.
Że NIE MA DO MNIE ZAUFANIA. Zakończył naszą znajomość, co nie przeszkadzało mu dzwonić do mnie przez kolejny miesiąc, pytać co robię itd.
Obecnie ja NIE ROZUMIEM swojego zachowania, samopoczucia. Jestem załamana że go nie ma, że jest z kimś innym i doskonale się bawi. Fakty do mnie nie przemawiają - on nie był człowiekiem do życia - alkoholik!! dlaczego więc cierpię? płaczę? tęsknię?