Piszę ten wątek w dziale "relacje z przyjaciółmi, rodziną" ponieważ nie ma akuratniejszego miejsca. Sprawa wszakże dotyczy mojej sąsiadki.
W czym problem?
Trudno opisać to w kilku słowach, cała rzecz odnosi się do jej zachowania względem mnie.
Opiszę mniej więcej w jaki sposób ta Pani mnie traktuje, dlaczego mam z nią kontakt, Wy natomiast napiszcie proszę co sądzicie o tej osobie, całej tej sytuacji. Chętnie wysłucham mądrych uwag jak się zachować wobec tej kobiety.
Przede wszystkim należy zacząć od tego, że "sąsiadeczka" jest dobrą znajomą mojej matki, z którą mieszkam.
Matka często zaprasza ja na kawkę, nawet na obiad i równie często jest gościem w domu sąsiadki. Ja nie chodzę na te wizyty ponieważ partner sąsiadki odkąd zaszłam w ciążę (było to 2 lata temu) zaczął robić mi jakieś dziwne i nieprzyjemne uwagi. Być może powodem jego negatywnego stosunku do mojej osoby jest fakt, że moje dziecko nie ma "ślubnych" rodziców, a ponieważ mieszkam w małej dziurze, takie wiadomości są z reguły postrzegane niekorzystnie.
Niemniej jednak nigdy nie zachowałam się w stosunku do niego, jak również do sąsiadki w sposób nieuprzejmy.
W chwili obecnej sama wychowuję dziecko, ponieważ mój partner pracuje w delegacjach. Ja nie pracuję - cały czas spędzam na opiece nad moim szkrabem. Moja matka pracuje więc niemal cały czas sama spędzam z małym. Czasem jednak trzeba załatwić jakieś sprawy, choćby urzędowe, zakupy itp.
Ponieważ moja sąsiadka, jak zaobserwowałam, ma podejście do dzieci poprosiłam ją raz czy dwa, czy nie zostałaby i nie zajęła się małym na kilka godzin. Zgodziła się bardzo chętnie, ponieważ ona nieustannie zachwyca się moim synkiem.
Po dwóch takich "grzecznościowych" opiekach postanowiłam jej to jakoś wynagrodzić i kupiłam drobny prezent, który ona sama sobie wypatrzyła. Stwierdziłam jednak, że sąsiedzka grzeczność ma swoje granice, a więc następnym razem, kiedy miała się zająć dzieckiem wprost zaproponowałam jej odpowiednią (bardzo korzystną) stawkę za godzinę.
Ona skwapliwie na to przystała.
Od tego momentu opiekowała się moim maluchem odpłatnie 2-3 razy, jednak zauważyłam, że zgadza się przyjść z jakimś oporem i pomimo, że jej płacę ona daje mi odczuć, że robi mi "wielką łaskę".
W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że osoba ta jest na emeryturze i całymi dniami siedzi w domu oglądając seriale lub szpiegując okolicę.
Kiedy sąsiadka przychodzi aby zaopiekować się synkiem, jej zachowanie jest cokolwiek dziwne.
Zauważyłam, że traktuje mnie niemal jak powietrze zwracając się tylko do małego. nawet ostatnio, kiedy wchodziła przywitała się tylko z nim. Wtedy delikatnie pomachałam jej ręką przed twarzą i powiedziałam: "Hej, ja też tu jestem".
Uśmiechnęła się tylko, jakgdyby nigdy nic.
Poza tym zauważyłam, że kiedy do niej mówię, unika mojego wzroku, czasem udaje, że mnie nie słyszy. Uwielbia natomiast rzucać rady na temat wychowywania małego.
Suma summarum, kiedy przychodzi do mojego domu jestem cała zestresowana i nie wiem zupełnie jak się zachować.
Warto dodać, że kiedy ją zostawiam z małym, zawsze mówię, aby skorzystała z herbaty, kawy, etc. Ona jednak kategorycznie odmawia i mówi, że dopiero jak przyjdzie moja matka, wtedy ona wypije herbatę, bo "ona się nie lubi rządzić".
Parokrotnie proponowałam jej kawę, gdyż sama w tym momencie ją piłam a dziś nawet chciałam ją poczęstować obiadem ona jednak z jakichś dziwnych powodów nie chce o tym słyszeć. Co innego jak przyjeżdża matka. Wtedy goszczą się na całego.
Niestety nie stać mnie na opiekunkę, która dojeżdżałaby do mnie z miasta więc chcąc nie chcąc, korzystam z "usług" sąsiadki.
Czuję się jednak ignorowana. Staram się być do niej miła i tak na prawdę lubię tę kobietę ale czuję, że ona krytycznie mnie ocenia.
Jak Wy to widzicie? Gdzie tkwi błąd i co zrobić z tą sytuacją?
Niewinność jest bezcenna choć depcze się po niej tak łatwo