Hej!
Pisze bo już nie wiem co o tej całej sytuacji myslec. Może ktoś z boku będzie miał obiektywna ocenę. A Wiec....
5 lat temu na wakacjach poznałam chłopaka z zagranicy. Na początku był to tylko wakacyjny romas który nic dla nas nie znaczył- do czasu. Najpierw zaproszenie z jego strony, żeby zobaczyc jego kraj, później zaproszenie z mojej strony do Polski. Tak sobie podpasowalismy, ze ciągnęliśmy przez dwa lata zwiazek na odległość. Było wspaniałe!!! Po dwóch latach zdecydowałam się do niego przeprowadzić i studiować magistra. Życie na odległość było bardzo uciążliwe. Przez trzy lata bywało oczywiście różnie. Ale nigdy nie kłóciliśmy się o jakieś poważne rzeczy. Po roku od mojej przeprowadzki u niego pojawiła się choroba związana z ciągłymi bólami brzucha. Razem próbowaliśmy to najprawdziwsza ale bywało tylko coraz gorzej.....lekarze nie wiedzieli czym są spowodowane te bóle. I na tym zaczął cierpieć nasz zwiazek. On tak złe się czasami czół, ze nke mógł skupić swoich mysli na naszym ziwazku. Mimo wszytsko zawsze przy nim byłam i próbowałam wspierać.
W tym roku wyjechaliśmy na wakacje.... pod koniec wyjazdu pokłóciliśmy się...już nawet nie pamietam o co. Od słowa do słowa. Ja powiedziałam ze daje z siebie wszytsko a on nie potrafi choć trochę się postarać. Zadałam mu pytanie...."czy ty chcesz w ogóle być w związku?" Odpowiedz była- "nie. Chce być sam....nie mam siły być w związku i dawać szczęście! Nie moge zabierać ci więcej czasu! Naprawdę chce być sam!"
No i tak waślasnie zerwaliśmy....ja nie mogłam pogodzić się z cała sytuacja ponieważ nadal go kocham. On natomiast powiedział ze zależy mu bardzo na mnie ale nie kocha mnie już chyba, bo nie jest w stanie nikogo już pokochać" te słowa strasznie mnie zdołowały.
Po wakacjach wróciłam jeszcze do Polski na dwa tygodnie. Prosiłam go aby do mnie nie pisał ze ja nie wiem czy moge być tylko jego przyjaciółka.
Nie musiałam długo czekać..... przez dwa tygodnie pisał codziennie mimo moich usilnych starań żeby nie robił tego. Nadal nazywał mnie swoim kochanie....zreszta nadal to robi.
Niestety mieszkamy razem. Nadal. Kiedy ja wspominam o wyprowadzkę on twierdzi żebym poczekała bo ciężko znaleść jest tutaj mieszkanie i czy napewno mnie na to stać??? Pytałam go drugi raz czy jest pewny swojej decyzji. Mówi Żr czuje ze robi dobrze!
Nadal jednak mówi ze mu zależy.....pyta czy poznaje innych chłopaków a po chwili twierdzi ze ich pozabija....(bez komentarza).
Nie wiem co o tym wszystkim myslec. Nadal go kocham bardzo i chce mu pomoc nawet jako przyjaciółka. Z drugiej strony chciałbym żebyśmy do siebie wrócili.
Ehhh długi post. Może komuś będzie się chciało przeczytać.
Myślicie ze może mu na mnie zależeć i mnie nie kocha? Czemu nie chce dać mi odejść mimo ze to on chce być sam.....?
2 2017-08-24 14:13:39 Ostatnio edytowany przez nataliabukwas (2017-08-24 14:15:42)
Postaw sprawę jasno-jestescie ze soba czy sie rozstajecie. Jesli rozstanie-to z cała odpowiedzialnascia, wyprowadzka itd. Bo teraz to co to ma byc? On wyglada jakby sie motał i sam nie wiedział czego chciał. Moze zdradzil cie i zaluje i teraz tym rozstaniem chce z jednej strony sprawic zebys spotykała sie z kims innym (stad pytania czy sie spotykasz) i choc troche sie potem usprawiedliwic a z drugiej chce mieszkac dalej z tobą. Sprobuj sie tego dowiedziec, a bedziesz wiedziała na czym stoisz.
Być może jego decyzja o rozstaniu spowodowana jest jego chorobą?
Ciągły ból może wykończyć nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Nie wiem, czy powiedział Ci jaka była diagnoza lekarska, czy on nadal cierpi? Może ukrywa poważną chorobę, nie chce żebyś "traciła czas", bo z tego, co piszesz, wydaje się, że on nie jest do końca przekonany, czy chce tego rozstania. Tak, jakby zerwał z Tobą wbrew sobie. Wypytaj go może na tę okoliczność, o ile będzie chciał z Tobą rozmawiać. Po 5 latach związku powinien, mimo wszystko, być z Tobą szczery.
Mam wrazenie Ze nie chce napewno urwać ze mną kontaktu. Kiedy próbuje z nim porozmawiać on wścieka się i twierdzi ze powiedział mi już wszystko. Jeśli chodzi o wyprowadzkę to cały czas podkreśla żebym się tak nie spieszyła i dała sobie czas na znalezienie czegoś lepszego, zamiast na sile wynajmować u kogoś pokój. Ja czuje się co najmniej niezręcznie kiedy śpimy w jednym łóżku i mieszkamy w kawalerce......kiedy mówię ze spróbujmy jeszcze raz on zapiera się ze chce być sam i nie czuje do mnie tego co kiedyś ale bardzo mu na mnie zależy i chce mieć ze mną kontakt. Cała ta sytuacja coraz bardziej mnie przytłacza. Ja chyba już nic na to nie poradzę. Chce mu dać jak najwiecej przestrzeni której on niby potrzebuje ale gdy tylko się oddałam on próbuje znowu ze mną pogrywac