Nie wiem czemu tak jest,ze zawsze tak mam jak poznaje chlopaka okazuje sie,ze on jest wlasnie po zwiazku,zraniony ,mocno zakochany byl. Itp.itd
Kiedys to mnie mocno bolalo,czasami bylam matka teresa pocieszjaca ich, oni wychodzili z dola a pozniej mnie zostawiali.
Teraz znow jest taka sytuacja,poznalam faceta,wszystko fajnie no i znow to samo. Co prawda ja tez jestem teraz zraniona,wiec w pewnym sensie bylisbysmy dla siebie razem plasterkami. Do czego zmierzam. Kiedys taka sytuacja ,bycia plasterkiem, barzo mnie ranila,wierzylam ,ze czlowiek tylko jedna,wielka milosc przezywa i oni maja to za soba ble ble. Jednak wiem,ze czlowiek moze kochac i to mocno wiele razy. Wiem z wlasnego doswiadczenia,poniewaz mimo ,iz jestem stala w uczuciach itp.to bylam zakochana wiecenlj niz raz. Poza tym milosc to milosc i ona plynie,milosc ,ktora nie moglosmy dac danej osobie,mozna przelac na inna. Jakolwiek by to nie brzmialo tak wlasnie jest ,przestalam do milosci podchodzic egoistycznie. Zastanwiam sie,czy w ogole warto sie przejmowac przeszloscia,czy po prodtu cieszyc chwila i jesli czuje sie te milosc,emocje to nie wazne co ,gdzie ,jak zostala ona wskrzeszona ,wazne ,ze plynie i w tym momemcie to my ja czujemy. Jednak nie wiem ,czy w takim mysleniu nie ma jakiejs pulapki.
prosze doswiadczone osoby w temacie bycia z osoba,ktora przetem miala silny zwiazek z kims innym jak to jest. Czy warto w taka osobe sie angazowac czy nie itp itd wszelkie przemyslenia