Dziewczyny,
jest tu może jakaś z Was, która przeszła rozstanie po tylu latach? Jak przeżyć? Jak w ogóle żyć? Jak się pozbierać?
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Rozstanie po 6 latach związku...
Strony 1
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Dziewczyny,
jest tu może jakaś z Was, która przeszła rozstanie po tylu latach? Jak przeżyć? Jak w ogóle żyć? Jak się pozbierać?
Przechodzę przez rozstanie po 8 letnim związku. Będzie ciężko, ale tylko czas, czas, czas i jeszcze raz czas może Ci pomóc. Pozwól sobie na wszystkie emocje jakie się pojawiają, płacz, krzycz, wal pięścią w poduszkę. To "wyrzucanie" będzie trwało przez jakiś czas, aż będzie coraz rzadsze. Najważniejsze, żeby tego w sobie nie tłumić. Wypisz wszystko na kartce, całą złość czy smutek w kierunku swojego byłego, ale nie pokazuj mu tego (mi to pomagało, takie wypisanie się).
Staraj się wychodzić jak najczęściej, rower, basen, cokolwiek, ale też nie zmuszaj się jeśli nie masz ochoty. Ja chodziłam do kina, ale po 30 minutach wychodziłam, bo nie dałam rady wysiedzieć. Rower jest fajną opcją. Rower + słuchawki na uszy i jedziesz. Ogólnie sport jest pomocny. Dodatkowo spotkaj się z kimś zaufanym, wygadaj się.
Wiem, że to trudne, ale mi wszyscy radzili "Myśl o sobie" i teraz z perspektywy czasu wiem, że to była najcenniejsza rada jakąś dostałam. Myśl o sobie, o swoim samopoczuciu, o swoim szczęściu. Zadbaj o to, żeby przez rozstanie nie zaniedbać swoich obowiązków, pracy, szkoły itp.
Naprawdę podziwiam Cię. Ja się czuję, jak gdyby ktoś wypompował mi powietrze z płuc. Szczególnie, że to rozstanie nastało z dnia na dzień. Jasne, że były symptomy, że to może nastać, ale nie przyjmowałam tego do wiadomości. Chciałam być z nim i tylko z nim. Po tym, jak postanowił mnie zostawić to próbowałam go do siebie przekonać, prosiłam o szanse (nie wiem, po co). Jeszcze dzisiaj prowadziłam z nim rozmowę, ale nic nie zdziałałam. Po prostu mnie nie chce i nie kocha. Ciagle zadaje sobie pytanie "dlaczego?"... co zrobiłam nie tak, że odszedł, a naprawdę starałam się i może nawet za bardzo... Jeszcze 3 dni przed rozstaniem kazał mi szukać działki pod "nasz" dom. Po czym ze względu na kłótnie, na to, że zwróciłam mu uwagę postanowił ze mną zerwać. Podkreślę, że przez 6 lat ciagle się obrażał. Cokolwiek zrobiłam lub powiedziałam to byłam skazana na focha. Na ciche dni. Brak rozmowy. Wiec zaczęłam tłumic w sobie złość, a na wierzch wychodziły łzy. Coraz częściej i coraz wieksze. Ponoć to jego "powód" do zerwania. Bo ja nic innego nie robiłam tylko płakałam i on nic do mnie nie czuje...
Naprawdę podziwiam Cię. Ja się czuję, jak gdyby ktoś wypompował mi powietrze z płuc. Szczególnie, że to rozstanie nastało z dnia na dzień. Jasne, że były symptomy, że to może nastać, ale nie przyjmowałam tego do wiadomości. Chciałam być z nim i tylko z nim. Po tym, jak postanowił mnie zostawić to próbowałam go do siebie przekonać, prosiłam o szanse (nie wiem, po co). Jeszcze dzisiaj prowadziłam z nim rozmowę, ale nic nie zdziałałam. Po prostu mnie nie chce i nie kocha. Ciagle zadaje sobie pytanie "dlaczego?"... co zrobiłam nie tak, że odszedł, a naprawdę starałam się i może nawet za bardzo... Jeszcze 3 dni przed rozstaniem kazał mi szukać działki pod "nasz" dom. Po czym ze względu na kłótnie, na to, że zwróciłam mu uwagę postanowił ze mną zerwać. Podkreślę, że przez 6 lat ciagle się obrażał. Cokolwiek zrobiłam lub powiedziałam to byłam skazana na focha. Na ciche dni. Brak rozmowy. Wiec zaczęłam tłumic w sobie złość, a na wierzch wychodziły łzy. Coraz częściej i coraz wieksze. Ponoć to jego "powód" do zerwania. Bo ja nic innego nie robiłam tylko płakałam i on nic do mnie nie czuje...
Podałaś mało szczegółów, więc nie wiem czy nie pochopnie wysunę się z twierdzeniem, że Twój były partner ma problemy z komunikacją i wydaje się (po tym co piszesz) być niedojrzały emocjonalnie. Ile macie lat jeśli mogę zapytać?
Słuchaj Suzy, ja rozstałam się pół roku temu po 2 letnim związku. Nie mieszkaliśmy razem, mało co udało mi się zbudować z moim ex. Dopiero po pół roku uporałam się z żalem, bólem, gniewem (tzn, myślę, że już się uporałam z tym). Mimo, że mój staż związku był dużo krótszy od Twojego, myślę, że uczucia związane z rozstaniem są takie same. Ja, zaraz po fazie zaprzeczenia, myślałam, że ktoś wyrwał mi serce, nie widziałam sensu życia, nie chciałam oddychać, wstać z łóżka. On mi się śnił, patrzyłam godzinami w telefon, czekałam, płakałam, nie jadłam. Nie mogłam się na niczym skupić, ani wykonać najprostszych czynności. Idealizowałam go, szukałam odpowiedzi na pytania: dlaczego mnie zostawił? Co było nie tak? Co by było gdyby?
Po trzech tygodniach od rozstania zmieniłam repertuar (mój ex miał już nową dziewczynę), więc pytania były: dlaczego dla niej się zmienił? Co ona ma czego nie mam ja?
(Dodam tylko, że mój ex to typowy toksyczny człowiek, jeśli Cię to interesuje to więcej możesz poczytać w moim temacie i postach).
Ale wracając do Twojego pytania, jak sobie poradzić z rozstaniem? Kochana, trzeba żyć, iść do przodu. Ogarnąć się! Nie rozmyślać godzinami nad tym co było, urwać kontakt z ex i skupić się tylko na sobie. Z czasem będzie Ci łatwiej. Bądź dla siebie dobra, wyrozumiała, w miarę możliwości rozpieszczaj się. Zacznij wychodzić do ludzi, spotykać się z koleżankami. Siłownia, fitness, ogólnie - sport też bardzo pomaga. Ja musiałam wyrzucić z siebie swój żal, więc zaczęłam pisać na forum. Tutaj są osoby, które przechodzą przez podobny etap w życiu i wzajemnie się wspieramy.
Karina.Julia.8 ja mam 24 lata a on 23. Zaczął wyjeżdżać do pracy za granice zaraz po 18 urodzinach. Na tydzień, dwa, czasami kilka tygodni ale jakoś dawaliśmy rade. Po pewnym czasie zaczęły sie akcje o nic. Przekleństwa, wyzwiska, agresja, teksty, że nie kocha i nie chce juz ze mna byc. A ja walczyłam. Błagałam, prosiłam i wracaliśmy do siebie. Podkresle ze sie obrażal od poczatku o nic, urywał kontakt i najpierw nie reagowałam a później, gdy zakochałam sie na zabój i troche ze soba przeszlismy to zaczęłam płakać za każdym razem gdy sie obrażał. A naprawde obrazał sie o byle co - o moja nieodpowiednia mine, bo byłam za cicha, za głosna, bo bolał mnie brzuch, bo miałam gorszy dzień. Nie umiałam zareagować złościa bo w moim domu zawsze uczono mnie, żę trzeba "nastawić drugi policzek" (nauki mojego ojca) i nastawiałam. Przepraszałam go za wszystko. Bałam sie wyrazić swoje zdanie bo bałam się reakcji. Az nagle tydzien temu w srode zwróciłam mu uwage gdy był za granicą i takim oto sposobem zerwał ze mna. Przestał odbierac telefony a ja dzwoniłam i dzwoniłam. Wrócił na weekend i wybłagałam spotkanie na którym usłyszałam ze koniec i ze zadnej szansy nie dostane. Pojechał znów za granice a ja dzwoniłam, błagałam, tłumaczyłam. Nic. Kompletnie nic. Napisał ze nic do mnie nie czuje a tydzien temu kazał mi szukać działek pod "nasz" dom i planował ze mna weekend po jego powrocie. Tego nie rozumiem. To sprawia, że mam mętlik. Przestałam płakać, w miare jem ale nie wiem dlaczego. Może to kolejny etap rozstania albo do mnie nie dociera...
Strony 1
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Rozstanie po 6 latach związku...
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024