Hej kobietki..
Byłam ze swoim chłopakiem ponad 4 lata, wcześniej łączyła nas przyjaźń. Była to szaleńcza miłość..dużo razem przeżyliśmy, wspólnie zwiedzaliśmy wiele miejsc..Schody zaczęły się gdy mój P. 2 lata temu wyjechał za granicę do pracy. Zapewniał mnie, że to kwestia maksymalnie 5 lat i znów będziemy codziennie razem. Czekałam na niego, przyjeżdżał średnio co 2 miesiąca i jakoś udało mi się pogodzić z tą sytuacją, mimo, że wcześniej byliśmy nierozłączni.. Mieliśmy kontakt na skypie codziennie, rozmawialiśmy codziennie wieczorami i mimo tej rozłąki było cudownie. On zawsze powtarzał mi, że nigdy nie będzie w stanie nikogo pokochac tak jak mnie, że jestem jego pierwszą prawdziwą miłością i że to wszystko robi dla mnie.. Ufałam mu i wierzyłam we wszystko. Sama zajęłam się pracą, nie imprezowałam, nie bawiłam się, nie wychodziłam na noc z domu, bo tak bardzo chciałam, żeby było między nami jak najlepiej...te schody właśnie zaczynają się teraz..mój P. przestał mieć dla mnie czas, naawet telefoniczny..nie rozmawialiśmy po tydzień czasu..moze wydać wam się to głupie i dziecinne ale zawsze nawet jeśli wiedział, że wróci do domu pozniej niz zawsze to pisal wiadomosc..ja wtedy spokojnie moglam isc spac..a teraz co sie zmienilo? Moje kochanie wychodzilo z domu o 9 rano i wracało do domu o 8 godzinie dnia następnego..bez zadnego uprzedzenia..wracal do domu klaadl sie spac na godzine i wracal z powrotem do pracy. Nie odbieral telefonow, nie odpisywal na smsy, gdy zdarzylo mu sie ode mnie odebrac to warczal na mnie zebym dala mu spokoj.. ..po prostu jakby o mnie zapomnial..trwalo to juz jakkis czas, gdy zdecydowalam sie ze miarka sie przebrala..powiedzialam mu ze mam dosyc, rozkleilam sie po prostu..a on mial to gleboko w dupie..rozstalismy sie, nie mielismy kontaktu..nagle on napisal z pretensjami o jakas swoja rzecz ktora jest w moim domu i mnie straszyc..gdy sie uspokoil udalo nam sie porozmawiac normalnie, powiedzial, ze mnie kocha, ale nie widzi tego, ze moze za tydzien, miesiac, rok do siebie wrocimy ale nie teraz, bo bardzo duzo mu uswiadomilam tym zerwaniem. Zalamalam sie, probowalam walczyc ale bezskutecznie. Ponizalam sie jak glupia przed nim, bo chcialam po prostu zeby wrocil moj P ktorego tak bardzo kochalam..Wiele razy plakalam mu do sluchawki a jedyne co uslyszalam to "mam cie zdradzic, zebys zrozumiala ze nie warto?"....
Kobietki..odpuscic sobie czy dalej brnąć w to wszystko i się poniżać? Świat mi sie zawalił, tyle obietnic, tyle wszystkiego a tu nagle nie ma nic.. Jestem zalamana