Cześć, chciałbym podzielić się z Wami moją historią. Ze swoją partnerką A. byliśmy razem przez 6 lat. Było cudownie dużo wspólnie spędzanego czasu, wspólne wyjazdy, dużo wspólnych znajomych - jednym słowem piękna miłość. Miałem wspaniały kontakt z jej rodzicami, z jej bliskimi. Bardzo często ich odwiedzałem. Tak samo wyglądała sytuacja z mojej strony. A. była w pełni akceptowana przez moją rodzinę, wszyscy widzieli w nas idealną i spełnioną parę. Wszystko trwało w pięknej sielance 3 lata, kiedy nastąpił pierwszy kryzys. A. wyjechała na wyjazd z projektu do Litwy, poznała tam nowych znajomych i kogoś jeszcze o którym wspomnę dalej. Po przyjeździe do Polski wyczułem, że coś jest nie tak - nastąpiło oziębienie naszych relacji, a ja dowiedziałem się, że poznała tam chłopaka w którym w jakiś sposób się zauroczyła. Po tym wszystkim nie mogłem sobie z cała tą sytuacją poradzić i zaczęły się rozmowy (z jej strony), że w naszym związku czegoś brakuje, że jesteśmy wypaleni, a ona nie czuję się do końca szczęśliwie. Nie mogłem w to uwierzyć, i strasznie to przeżyłem, w końcu stwierdziła, że to nie to i się rozstaliśmy. Wytrzymała 2-3 dni, po czym spotkaliśmy się wszystko sobie wyjaśniliśmy i znowu byliśmy szczęśliwi. Wszystko wróciło do normy, znowu kochaliśmy się w pełni - tak w każdym bądź razie mi się wydawało. Darzyłem ją znowu wielkim uczuciem, a cała sytuacja która się wydarzyła uległa zapomnieniu.
Zaczęły się kolejne wyjazdy, jeszcze bardziej się do siebie zbliżyliśmy kiedy po dwóch latach od tamtego wydarzenia w czerwcu ubiegłego roku zamieszkaliśmy razem. Było cudownie, czułem się wspaniale, mieliśmy dużo czasu dla siebie, a w zasadzie to każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. Od listopada ubiegłego roku, zaczęło dziać się znowu coś dziwnego - odsuwaliśmy się od siebie, nie było sexu, zaczęły pojawiać się kłótnie, w końcu nie potrafiliśmy się do siebie przytulić. Jednym słowem relacja się oziębiła, mimo wszystko bardzo ją kochałem i starałem się jej zawsze to pokazać. W styczniu tego roku wydarzyło się coś co całkowicie mnie załamało. A. pojawiła się po pobycie w rodzinnym domu, u nas w mieszkaniu. Jak to zwykle w miałem w zwyczaju chciałem się przywitać buziakiem kiedy weszła do domu, ale A. odwróciła głowę i weszła do pokoju. Padły słowa: "Musimy porozmawiać", już wiedziałem, że szykuję się najgorsze. A. oznajmiła, że to koniec, że jest nieszczęśliwa i trwała w tym stanie już od jakiegoś czasu (domyślam się, że od listopada). Nie mogłem zrozumieć tego co mi zakomunikowała, kompletnie się rozsypałem, nie wierzyłem w to co mówi, i zacząłem płakać. A. opuściła mieszkanie zabierają kilka rzeczy i przeniosła się tego wieczoru do koleżanki. Starałem się bez zrozumienia, przez cały tydzień zrozumieć co się stało, dlaczego się to stało itp.. Tydzień po tych wydarzeniach wyjechałem służbowo do Holandii na tydzień, w czasie którego A. zabrała wszystkie swoje rzeczy i się wyprowadziła. Tydzień w Holandii był najgorszy, nie mogłem się znowu pogodzić z całą sytuacją. Nadmienię dodatkowo, że przed wyjazdem, napisałem do A. list w którym napisałem jej, że bardzo ją kocham, że wierzę w to, że możemy być razem i że nie wyobrażam sobie bez niej życia. Po powrocie z wyjazdu, zastałem pokój pusty, nie było jej rzeczy i to po raz kolejny mnie zdołowało. Po około tygodniu zaproponowałem A. spotkanie, chciałem się dowiedzieć co było powodem jej decyzji, co spowodowało, że tak się zachowało. Spotkaliśmy się..., mieliśmy iść na kawę i porozmawiać, A. strasznie schudła, wiedziałem, że też to przeżywa. Zaczęliśmy rozmawiać w samochodzie i wtedy wydarzyło się coś co spowodowało, że załamałem się po raz kolejny - dowiedziałem się, że się z kimś spotyka. Stwierdziła, że nie ma to żadnego związku z nami, i poznała go po naszym rozstaniu. Znowu wprowadziłem się w stan w którym nie mogłem sobie z tym poradzić, byłem totalnie bezradny, chciałem krzyczeć, płakać i kochać ją znowu w jednym. Nie mogłem tego znieść i chciałem usunąć wszelki kontakt z A., usunąłem wszystko co mi się z nią kojarzyło, usunąłem kontakt z Facebooka, dodatkowo poprosiłem ją o usunięcie wszystkich naszych wspólnych zdjęć - zrobiła to. Na samym końcu powiedziała mi, że jestem dobrym człowiekiem i życzy mi szczęścia w życiu. Kompletnie tego nie rozumiałem i zachowałem się trochę jak niedojrzały nastolatek i napisałem jej: "Mam to głęboko, zraniłaś mnie, nie chce Cię znać, i nie chcę z Tobą żadnego kontaktu". Napisałem to oczywiście pod wpływem emocji i wiem, że tak nie jest bo ją cały czas kocham. Mam też inny problem, bo ciągle mimo usunięcia kontaktu sprawdzam co dzieje się na jej Facebooku, widziałem serduszka od tego "nowego" itp. - to mnie znowu dobiło. Nie potrafię sobie z tym wszystkim poradzić i nie wiem co mam robić, serce dalej kocha, i bardzo bym chciał, żeby A. do mnie wróciła....
Chciałem Was prosić o porady, co robić, czy ciągle się łudzić, że wróci?