Spotykam się od jakiegoś czasu z dziewczyną, która mi się spodobała. Widzieliśmy się już mniej więcej 10 razy.
Do tej pory było wszystko w miarę ok. Dziewczyna przystawała na prawie każdą propozycję spotkań, czuć
było że jest chemia. Całowaliśmy się, przytulaliśmy etc. Choć muszę przyznać, że wszystko inicjowałem ja.
Nasze ostatnie spotkanie było na imprezie i to spotkanie było krótko mówiąc kiepskie.... Bardzo kiepskie
i myślę, że nie tylko ja źle wypadłem ale i ona. Nie chce podawać szczegółów. Po spotkaniu mieliśmy
kontakt i nie wyczułem w niej jakiejś diametralnej zmiany.
Wstępnie ustalone było kolejne spotkanie (jeszcze na tej imprezie), ale dziewczyna zaczęła kręcić.
Na początku tygodnia byliśmy umówieni i powiedziała, że nie może. Miała dać znać kiedy będzie mogła
i zrobiła to. Podała środę i weekend. Potem okazało się, że w środę nie może. Powiedziałem w takim razie,
że sobota (wchodziła w grę sobota lub niedziela). Nagle sobota jednak nie i została niedziela.
W sobotę dostałem informację, że jest poza miastem i wraca wieczorem w niedzielę. Napisałem jej
jedynie, że ok, bo po prostu zawiodła mnie takim zachowaniem.
Jak oceniacie sytuację? Raczej to już skreślona sprawa, prawda? Przeciągała tak i skreśliła ten ostatni dzień
nawet, nie podając żadnego terminu ani nic. Nie odzywa się, ja też się nie odzywam bo uważam że to ona
teraz powinna wyjść z jakąś inicjatywą. Nie wspominając już, że nie przeprosiła, nie napisała
że jakoś się spotkamy etc.