Jack Sparrow napisał/a:Gdyby nie motyw dużych pieniędzy, to zostałbyś zjedzony przez tutejsze panie jako stary dziad, bo te czasy daaaaaaaawno za nami. Nie zrozum mnie źle - jestem w podobnym wieku i podobnie jeździłem. Tylko dziś ognisko na plaży może cie kosztować od 500zł w górę, a w sezonie to polują na podchlanych, młodocianych matołów, bo to łatwa kasa i jak dają alerty o suszy (zagrożenie pożarowe), to wpierdalają mandaty po 5 tysi.
To były czasy, kiedy można było na wieś/przedmieścia pójść uśmiechniętym, a wrócić najebanym i z pełnym brzuchem. W zasadzie niezależnie od kraju. Dziś? Nie da rady. W wielu krajach masz mniej lub bardziej formalne porady dot. np jak i gdzie szukać ukrytych kamer i podobne rzeczy, które wypożyczalnie samochodów współpracują z lokalnymi gangami złodziejaszków itp.
Owszem, nie ma się co bać ludzi i świata, ale to ani nie ten świat co 20 lat temu, ani nie te koszty. Ani mentalność ludzka.
Nie obraźcie się, ale większość z was to dziadersy większe niż ja. Wyznajecie moją ulubioną filozofię: "nie da się, nie można, nie da rady". Do kompletu dodajmy, bo "ni ma piniendzy i ni bedzie" :-)
Każdy ma swoją opinię, nikogo na siłę nie będę przekonywał, ale tak tylko do przemyślenia w wolnej chwili: zastanówcie się ilu różnej maści youtuberów w ostatnich latach wypłynęło na tanich podróżach czy szeroko rozumianym bushcrafcie. Są ludzie, którzy jeżdżą rowerami, autostopem, przerobionymi busami i terenówkami, śpią w namiotach, hostelach, na plażach, palą ogniska w lasach i myją się w strumieniach... i to wszystko nagrywają i wrzucają do internetu
I o dziwo zamiast łapać mandaty i "kosy w brzuch" łapią kasę za te występy. Osobiście słyszałem o 2 słabych przypadkach: amerykański student, który pojechał do Korei Północnej, wpadł na najbystrzejszy ze wszystkich swoich pomysłów jakie miał w życiu i postanowił zniszczyć albo ukraść jakiś propagandowy plakat czy zdjęcie. Przypominam, mówimy o najbardziej zamkniętym i niebezpiecznym kraju świata, od przeszło 70 lat rządzonym przez rodzinkę bezwzględnych psycholi-dyktatorów. Studentowi niestety się zmarło. Nie pamiętam szczegółów historii ale bez problemu zainteresowani odszukają. Drugi przypadek to jakiś brytyjski youtuber, który pojechał na wycieczkę do Afganistanu i złapali go talibowie. Nie wiem jak się skończyło bo nie śledziłem tej historii.
Pomijając te 2 ekstremalne przykłady (wynikające po prostu z głupoty turystów) to raczej nie słyszy się o masowych kosach w brzuch, owszem czasami ktoś spadnie z klifu jak robi selfiaczka, czasami ktoś utonie albo rozbije się na skuterze, ale nie powiedziałbym, że to masowe zdarzenia.
Z bliższych mi historii: rok temu koleżanka ze swoimi znajomymi przejechała rowerem wzdłuż wybrzeża ze Świnoujścia do Krynicy Morskiej, z tego co mówiła wycieczka zajęła równy tydzień, ponad 400 km i ani dnia nie nocowali w hotelu. Mandatami się nie chwaliła więc zakładam, że nie dostała.
Moja historia trochę starsza bo z 2019 r., motocyklowa wyprawa do Rumunii, 8 dni, 7 noclegów - 2 noclegi w hotelach, 1 nocleg na polu kempingowym i 4 noclegi na dziko (2 na Węgrzech i 2 w Rumunii) - zero mandatów, zero problemów, nikt nas nie przepędzał ani nie zaczepiał.
Rok temu zabrałem "na stopa" ze stacji benzynowej młodego chłopaczka, z tego co mi powiedział jechał do Hiszpanii
Jak zapytałem dlaczego nie kupił biletu na samolot albo przynajmniej jakiś autobus to stwierdził, że ma wakacje i chce sobie pozwiedzać Europę więc planuje jechać autostopem, głównie z kierowcami TIRów. Nie wiem czy dojechał bo nasza wspólna wycieczka skończyła się na stacji benzynowej na wylotówce z Wrocławia, ale najważniejsze to chcieć 
rakastankielia napisał/a:Właśnie tego wam zazdroszczę, że mogliście coś takiego przeżyć.
Jeszcze raz Ci to napiszę i postaraj się zapamiętać: możesz przeżyć dokładnie to samo i znacznie więcej, zawsze są na to dobre czasy, dobrzy ludzie i dobra pogoda 
Karmaniewraca napisał/a:Plus wciąż można poznać ludzi na wyjazdach jeśli się chce, bez kosy, bez uszczerbku na zdrowiu przy zahcowaniu zdrowego rozsądku a nie takie pierdololo że kiedyś to było. No było kiedyś tak, teraz jest inaczej każde czasy maja swoje plusy i minusy i już.
Dokładnie tak! Podpisuje się pod tym w 100%. Dawniej były czasy jakie były, byli też ludzie, którzy smęcili cały życie "bo kiedyś to były czasy", byli też ludzie, którzy czerpali z życia pełnymi garściami, bo zawsze jest na to dobry czas. Tak samo jest teraz, są ludzie, którzy nic nie robią "bo kiedyś to były czasy" i tacy, którzy wszystko mogą, a może nawet nie tyle mogą co przede wszystkim chcą.
Giaa2 napisał/a:Nie wiem czy nikt tego fragmentu nie wyłapał, ale dla mnie tu jest odpowiedź odnośnie totalnego odcięcia się emocjonalnego autora od kobiet.
Pisze wyraźnie, że od czasu tego jednego zawodu miłosnego ego nie pozwoliło mu się z tego podnieść, a przecież od tamtego czasu minęło pewnie z 20 lat minimum.
Widać, że autor zepchnął ta sytuację ze studiów gdzieś głęboko do nieświadomości, zwłaszcza fragment o tym, że "(wyleczył się..mhm
) ale od tamtej pory nigdy nie angażował się już w relacje z kobietami".
Zapewniam, że to nie trauma, przez 20 lat zdążyłem się już 100 razy wyleczyć, świadomie wybrałem takie życie jakie mam, mam możliwości i z nich korzystam. Nie chce nikogo obrażać i wywoływać gównoburzy, mam swoje spostrzeżenia i przemyślenia na temat relacji damsko męskich i jeżeli mam być szczery to po prostu nie opłaca mi się wchodzić w stałą, długoterminową relację, bo uważam, że nie ma w tym dla mnie żadnych korzyści. Tak, ludzie są interesowni, zarówno kobiety jak i mężczyźni, o mężczyznach niech się wypowiedzą kobiety, ale jeżeli chodzi o kobiety to prosty przykład:
Mam konta na aplikacjach randkowych tak samo jak kilku moich kolegów. Z wyglądu jestem przeciętny (podobnie oceniam kolegów), jak wrzuciłem kilka zdjęć z egzotycznych miejsc, zdjęcia na motocyklu czy w samochodzie droższym niż przeciętne mieszkanie w Warszawie to mam odzew tak z 50 razy większy niż moi koledzy (i niż ja miałem przy normalnych zdjęciach). Na spotkanie elegancka koszula, marynarka, ładne buty, drogi zegarek na nadgarstek, kameralna knajpka z zaporowymi cenami (za którą oczywiście ja płacę) i szansa na kolejne spotkanie wzrasta do ponad 90%. W przypadku moich mniej zamożnych znajomych wielkim problem jest samo umówienie się, znacznie mniejsza liczba kobiet, które w ogóle odpisują na wiadomości, że o takich, które chcą kontynuować znajomość po pierwszej randce nie wspomnę. Być może po prostu lepiej się "sprzedaje" niż kolega urzędnik, kolega kierowca czy kolega mechanik... nie oceniam, mówię tylko jak to wygląda w praktyce 
I nawet jeżeli uznamy to za płytkie, to skuteczności odmówić nie można :-) Nie oburza mnie takie podejście kobiet ani nie dziwili, wiadomo, że względnie młodej dziewczynie łatwiej podczepić się pod cudzy sukces i wieść spokojne i dostatnie życie niż podczepić się pod kredyt na 30 lat za 50 m2 i 10 letni samochód
Jest jak jest, trzeba się dostosować i tyle, ale stałym związkiem w tej sytuacji nie jestem specjalnie zainteresowany, tym bardziej, że mam swoje wymagania a zgrabny tyłek i fajne cycki to trochę za mało żeby mnie na dłużej zainteresować 