Zdaję sobie sprawę, że brak celu w życiu w wieku 41 lat nie jest normalnym stanem, zastanawiam się tylko czy to jakaś choroba czy nie? Może depresja?
Tym bardziej, że nigdy taki nie byłem, wręcz przeciwnie, miałem mnóstwo pomysłów, chęci do pracy i ambicji, a od prawie 1,5 roku nic mi się nie chce, na niczym mi nie zależy i sam nie wiem co mam ze swoim życiem zrobić.
Po części może wynika to z tego, że już się dorobiłem i nie muszę pracować, nie mam kredytów ani żadnych zobowiązań, mam firmę, którą od jesieni ubiegłego roku praktycznie się nie interesuję, mam kilka mieszkań, kończę budować dom, do którego jeżeli nic się nie opóźni będę się mógł wprowadzić na przełomie października i listopada, chociaż sam nie wiem po co mi ten dom... Nie chce mi się pracować bo nie widzę sensu, mogę brać nowe projekty, zatrudniać nowych ludzi i zarabiać jeszcze większe pieniądze, ale po co? Lubiłem jeździć na motocyklu, jest sezon a przejechałem w tym roku może ze 200 km, bo też mi się nie chce Umawiałem się z laskami z Tindera, ale zauważyłem, że ostatnio też jakoś chęci mam mniejsze na bajerowanie panienek.
Jutro poniedziałek a ja nie mam żadnego pomysłu, nie wiem co mam robić, czuję, że życie mi przez palce ucieka i nic nie mogę z tym zrobić. Wydaje mi się, że to depresja, jak myślicie?
Nigdy takim leniem nie byłem, całe życie ciężko pracowałem, na studiach sam się utrzymywałem, później firmę założyłem, zawsze coś się działo, a ostatnio kompletnie nic, jestem zdrowy, nic mnie nie boli, nie mam problemów ani nie czuję potrzeby zdobycia czegokolwiek. Taki dziwny stan zawieszenia, niby nie jest źle, ale nie czuję, żeby było dobrze. Miał ktoś tak?