A to do porodu zmusza ktoś te kobiety z lufą przy skroni?
W kontekście obecnego zamieszania wokół aborcji w Polsce komentarz nabrał ironicznego wydźwięku rozumiem, że w sposób niezamierzony, ale jednak
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » "Kobiety lecą tylko na pieniądze" - Mam już tego dosyć!
Strony Poprzednia 1 2 3
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
A to do porodu zmusza ktoś te kobiety z lufą przy skroni?
W kontekście obecnego zamieszania wokół aborcji w Polsce komentarz nabrał ironicznego wydźwięku rozumiem, że w sposób niezamierzony, ale jednak
Zwracam się do Pań na tym forum.
Dziewczyny, powiedzcie co sądzicie?
Ten tekst (w temacie) prędzej czy później zawsze się w rozmowie z płcią przeciwną pojawi. Kobiety (współczesne kobiety / kobiety w moim wieku itd.) lecą tylko na mężczyzn, którzy mają pieniądze, samochody, mieszkania itd....
No, tez tak uwazam.
Tylko zamienilabym nazwy, to znaczy okreslenie "kobiety" pozostawilabym dla tych rozumnych, "nielecacych tepo na kase", zazwyczaj wyksztalconych, z charakterem itd.
Te "lecace na kase" okreslilabym mianem bab, a dokladniej "tepych bab", bo takie wlsnie okreslenie do nich pasuje, zazwyczaj nie sa wyksztalcone (mowiac delikatnie), a ich pochodzenie jest rownie marne.
Coz, takie sa fakty.
Ale.
No wlasnie, jest jedno ale.
My babeczki mamy w genach potrzebe hmmm jakby to nazwac... uzyjmy okreslenia "bezpieczenstwa".
Zwyczajnie nas to pociaga.
Wlasnie dlatego, chcemy czy tez nie, podobaja sie nam wysocy, dobrze zbudowani mezczyzni, poniewaz to oni moga nas ochronic.
I wlasnie dlatego, szukajac bezpieczenstwa, szukamy pewnych cech, a miedzy innymi sa to pieniadze, coz takie czasy, kasa szczescia nie daje, ale ciezko jest byc szczesliwym pod mostem.
Tyle ze glupie idiotki znajduja pocieszenie w papierkach z jakims tam nominalem, a prawdziwe kobiety szukaja prawdziwych mezczyzn.
PRAWDZIWY mezczyzna, jak wiadomo (kobietom, niestety NIE idiotkom, bo one nie maja pojecia praktycznie o niczym) prawdziwa wartosc skrywa we wlasnych rekach i umysle.
Kasa tatusia (czy tez mamusi) fagasowi sie kiedys skonczy, albo roztrwoni ja na kochanki, albo zwyczajnie przejebie na "kiety" i dresy (OMG komu sie podobaja krowie lancuchy?!?! hahaha).
Prawdziwy mezczyzna zawsze daje poczucie bezpieczenstwa swojej kobiecie.
.
Ja jako rencista nie chciałbym być pytany na pierwszej randce ile zarabiam. Tak samo nie obchodzi mnie ile zarabia druga osoba. Może być nawet biedna jak mysz kościelna. Łatwo jest poderwać faceta i mieć wszystko gotowe. Trudniej wspólnie do czegoś dojść.
Ja jako rencista nie chciałbym być pytany na pierwszej randce ile zarabiam. Tak samo nie obchodzi mnie ile zarabia druga osoba. Może być nawet biedna jak mysz kościelna. Łatwo jest poderwać faceta i mieć wszystko gotowe. Trudniej wspólnie do czegoś dojść.
To tak, ale dlaczego jest biedna jak mysz kościelna, to już jest ważne. Jeśli w wyniku losowego wypadku, choroby, przejściowych klopotow-to nie ma sprawy.
Jeśli jest biedna bo czeka na spadek, wygrana, bo rodzice dają to bierze i wystarcza albo żadna praca nie pasuje-tu już bym uciekala.
Ja jako rencista nie chciałbym być pytany na pierwszej randce ile zarabiam. Tak samo nie obchodzi mnie ile zarabia druga osoba. Może być nawet biedna jak mysz kościelna. Łatwo jest poderwać faceta i mieć wszystko gotowe. Trudniej wspólnie do czegoś dojść.
Dokladnie.
Dlatego ci ktorzy wspolnie do czegos dochodza maja o niebo wieksze szanse na spelnienie (bez wzgledu na to o jakim "dochodzeniu" mowimy hehe )
.
Revenn napisał/a:Ja jako rencista nie chciałbym być pytany na pierwszej randce ile zarabiam. Tak samo nie obchodzi mnie ile zarabia druga osoba. Może być nawet biedna jak mysz kościelna. Łatwo jest poderwać faceta i mieć wszystko gotowe. Trudniej wspólnie do czegoś dojść.
Dokladnie.
Dlatego ci ktorzy wspolnie do czegos dochodza maja o niebo wieksze szanse na spelnienie (bez wzgledu na to o jakim "dochodzeniu" mowimyhehe )
.
Może dziecinnie myśle, ale gdzie mi w głowie czyjesi pieniądze i planowanie na kilka lat do przodu przyszłości. Liczy się tu i teraz. Że ludzie razem spędzają czas, że darzą się uczuciem. Bo jak jego nie ma tylko czysty pociąg fizyczny i zimna kalkulacja to nawet jakby były pieniądze prędzej czy później taki związek się wypali.
ZlaWiedzma napisał/a:Revenn napisał/a:Ja jako rencista nie chciałbym być pytany na pierwszej randce ile zarabiam. Tak samo nie obchodzi mnie ile zarabia druga osoba. Może być nawet biedna jak mysz kościelna. Łatwo jest poderwać faceta i mieć wszystko gotowe. Trudniej wspólnie do czegoś dojść.
Dokladnie.
Dlatego ci ktorzy wspolnie do czegos dochodza maja o niebo wieksze szanse na spelnienie (bez wzgledu na to o jakim "dochodzeniu" mowimyhehe )
.
Może dziecinnie myśle, ale gdzie mi w głowie czyjesi pieniądze i planowanie na kilka lat do przodu przyszłości. Liczy się tu i teraz. Że ludzie razem spędzają czas, że darzą się uczuciem. Bo jak jego nie ma tylko czysty pociąg fizyczny i zimna kalkulacja to nawet jakby były pieniądze prędzej czy później taki związek się wypali.
Niby racja, ale bez pieniedzy nie przeżyjesz. Wiec tez są bardzo ważne. Opłaty, czynsz, jedzenie i wydatki rosną.
Revenn napisał/a:ZlaWiedzma napisał/a:Dokladnie.
Dlatego ci ktorzy wspolnie do czegos dochodza maja o niebo wieksze szanse na spelnienie (bez wzgledu na to o jakim "dochodzeniu" mowimyhehe )
.
Może dziecinnie myśle, ale gdzie mi w głowie czyjesi pieniądze i planowanie na kilka lat do przodu przyszłości. Liczy się tu i teraz. Że ludzie razem spędzają czas, że darzą się uczuciem. Bo jak jego nie ma tylko czysty pociąg fizyczny i zimna kalkulacja to nawet jakby były pieniądze prędzej czy później taki związek się wypali.
Niby racja, ale bez pieniedzy nie przeżyjesz. Wiec tez są bardzo ważne. Opłaty, czynsz, jedzenie i wydatki rosną.
A kto mówi o zupełnym braku pieniędzy i grzebaniem w śmietnikach? Tylko jestem przeciwny stygmatyzowaniu ludzi, nie ma auta (ćwierci facet), mieszka z rodzicami (nieudacznik) itp Swoją drogą w Polsce wieeele osób mieszka z rodzicami, nie tylko mężczyzn ale i kobiet nawet po 30. A w większość przypadków kwestia finansowa, nasze zarobki nie pozwalają nam na taką swobodę jak na zachodzie w wyborze mieszkania.
rossanka napisał/a:Revenn napisał/a:Może dziecinnie myśle, ale gdzie mi w głowie czyjesi pieniądze i planowanie na kilka lat do przodu przyszłości. Liczy się tu i teraz. Że ludzie razem spędzają czas, że darzą się uczuciem. Bo jak jego nie ma tylko czysty pociąg fizyczny i zimna kalkulacja to nawet jakby były pieniądze prędzej czy później taki związek się wypali.
Niby racja, ale bez pieniedzy nie przeżyjesz. Wiec tez są bardzo ważne. Opłaty, czynsz, jedzenie i wydatki rosną.
A kto mówi o zupełnym braku pieniędzy i grzebaniem w śmietnikach? Tylko jestem przeciwny stygmatyzowaniu ludzi, nie ma auta (ćwierci facet), mieszka z rodzicami (nieudacznik) itp Swoją drogą w Polsce wieeele osób mieszka z rodzicami, nie tylko mężczyzn ale i kobiet nawet po 30. A w większość przypadków kwestia finansowa, nasze zarobki nie pozwalają nam na taką swobodę jak na zachodzie w wyborze mieszkania.
Tu mam inne zdanie. Z doswiadczenią wiem, że 40 latkowie mieszkający w 2 pokojach w bloku z rodzicami, to nie za bardzo nadają się do związku. Może na takie osoby trafiam,płci obojga, ale tak zauważyłam.
Nie nadaja się do związku nie dla tego, że nie mają własnego lokum , tylko przez swoje podejście, co rzutuje również na to, że nadal mieszkają z rodzicami. Zwykle slysże od nich: z rodzicami mieszka się taniej, a gdzie ja znajdę inna pracę, ja nie mam znajomości aby szukać nowej, ja nie mam szczęścia jak inni, trudno tak zmienić pracę, no tak, bo kobiety patrzą na kasę, jak taka mądra to powiedz co ja mam teraz robic..... A w między czasie wycieczki, drogie kosmetyki, albo gadżety komputerowe, balowanie po pubach itd....Mam wypierze , ugotuje, zrobi bułki do pracy.....
A kto mówi o zupełnym braku pieniędzy i grzebaniem w śmietnikach? Tylko jestem przeciwny stygmatyzowaniu ludzi, nie ma auta (ćwierci facet), mieszka z rodzicami (nieudacznik) itp Swoją drogą w Polsce wieeele osób mieszka z rodzicami, nie tylko mężczyzn ale i kobiet nawet po 30. A w większość przypadków kwestia finansowa, nasze zarobki nie pozwalają nam na taką swobodę jak na zachodzie w wyborze mieszkania.
A ja jestem przeciwna innemu stygmatyzowaniu: za dużo makijażu - oszustka, kilku facetów na koncie - puszczalska, nie pracuje - wyraźnie liczy, że uwiesi się na jakimś mężczyźnie. I tak możemy sobie dalej wymieniać pobożną listę życzeń.
To, że czemuś jesteś wyraźnie przeciwny nie sprawi, że coś się nagle w tej materii zmieni. Po prostu trzeba trafić na właściwą osobę, z tą samą listą priorytetów, wzajemnych oczekiwań, patrzącą na życie przez pryzmat podobnych wartości. Tylko tyle i aż tyle.
Nigdy w życiu nie chciałabym być na utrzymaniu swojego faceta. Czułabym się upokorzona.
[Post edytowany ze względu na niski poziom wypowiedzi]
Revenn napisał/a:A kto mówi o zupełnym braku pieniędzy i grzebaniem w śmietnikach? Tylko jestem przeciwny stygmatyzowaniu ludzi, nie ma auta (ćwierci facet), mieszka z rodzicami (nieudacznik) itp Swoją drogą w Polsce wieeele osób mieszka z rodzicami, nie tylko mężczyzn ale i kobiet nawet po 30. A w większość przypadków kwestia finansowa, nasze zarobki nie pozwalają nam na taką swobodę jak na zachodzie w wyborze mieszkania.
A ja jestem przeciwna innemu stygmatyzowaniu: za dużo makijażu - oszustka, kilku facetów na koncie - puszczalska, nie pracuje - wyraźnie liczy, że uwiesi się na jakimś mężczyźnie. I tak możemy sobie dalej wymieniać pobożną listę życzeń.
To, że czemuś jesteś wyraźnie przeciwny nie sprawi, że coś się nagle w tej materii zmieni. Po prostu trzeba trafić na właściwą osobę, z tą samą listą priorytetów, wzajemnych oczekiwań, patrzącą na życie przez pryzmat podobnych wartości. Tylko tyle i aż tyle.
O. Dobrze napisane.Ważne trafić na kogoś z kim się porozumie.
lamademoiselle napisał/a:Nigdy w życiu nie chciałabym być na utrzymaniu swojego faceta. Czułabym się upokorzona.
[Post edytowany ze względu na niski poziom wypowiedzi]
A co ma piernik do wiatraka i jakim prawem wyrażasz się w taki sposób do dziewczyny, która w sposób neutralny wyraziła swoje zdanie?
mariusz26700 napisał/a:lamademoiselle napisał/a:Nigdy w życiu nie chciałabym być na utrzymaniu swojego faceta. Czułabym się upokorzona.
[Post edytowany ze względu na niski poziom wypowiedzi]
A co ma piernik do wiatraka i jakim prawem wyrażasz się w taki sposób do dziewczyny, która w sposób neutralny wyraziła swoje zdanie?
Na moje oko ktoś chce tylko rozwalić dyskusje i tyle. Nie ma co zwracać uwagi.
Nigdy w życiu nie chciałabym być na utrzymaniu swojego faceta. Czułabym się upokorzona.
Ponieważ cenzura strzeliła buraka i normalny tekst uznała za obraźliwy to zrobię to jeszcze raz tylko ,że będzie śmieszniej.
Seks kobiety z mężczyzną polega na tym,że facet wpycha pewną część swojego ciała do otworu ciała kobiety i ja myślę,że kobieta może czuć się wtedy bardziej upokorzona niż gdyby zapłacił za nią w restauracji.
Dedykowane dla adiaphora.
Seks kobiety z mężczyzną polega na tym,że facet wpycha pewną część swojego ciała do otworu ciała kobiety i ja myślę,że kobieta może czuć się wtedy bardziej upokorzona niż gdyby zapłacił za nią w restauracji.
lamademoiselle napisał/a:Nigdy w życiu nie chciałabym być na utrzymaniu swojego faceta. Czułabym się upokorzona.
Ponieważ cenzura strzeliła buraka i normalny tekst uznała za obraźliwy to zrobię to jeszcze raz tylko ,że będzie śmieszniej.
Seks kobiety z mężczyzną polega na tym,że facet wpycha pewną część swojego ciała do otworu ciała kobiety i ja myślę,że kobieta może czuć się wtedy bardziej upokorzona niż gdyby zapłacił za nią w restauracji.
Dedykowane dla adiaphora.
Normalny to chyba dla takiego prymitywa jak ty... Chyba prędzej Kaczyński przeprosi za Smoleńsk i przebierze się za kobietę niż normalna kobieta zechce ciebie po takich tekstach. Ktoś chyba uderzył w czuły punkt może twa pleć jest inna...
Kobieta ma wtedy przyjemność a tu chodzi o sytuację wymuszającą posłuszeństwo bo mam pieniądze jestem lepszy bądź zawsze miła odwdzięczaj się w imię zasady patrz ile ci daję.
lamademoiselle napisał/a:Nigdy w życiu nie chciałabym być na utrzymaniu swojego faceta. Czułabym się upokorzona.
Ponieważ cenzura strzeliła buraka i normalny tekst uznała za obraźliwy to zrobię to jeszcze raz tylko ,że będzie śmieszniej.
Seks kobiety z mężczyzną polega na tym,że facet wpycha pewną część swojego ciała do otworu ciała kobiety i ja myślę,że kobieta może czuć się wtedy bardziej upokorzona niż gdyby zapłacił za nią w restauracji.
Dedykowane dla adiaphora.
Zapłacić za nią w restauracji a mieszkac z facetem i być na jego utrzymaniu to dwie różne rzeczy... Ktoś tu chyba nie potrafi czytać ze zrozumieniem. Po prostu nie mogłabym nie pracować i nie zarabiać na siebie, nawet jeśli mój facet zarabiałby kupę kasy.
A ja bardzo nie lubię pytania o pracę, przynajmniej na pierwszych kilku randkach. Takie rzeczy zwykle same wychodzą w rozmowie, a dopytywanie się jest irytujące. Gdybym chciała sprawdzić czy facet dużo zarabia, to sprawdziłabym to w inny sposób niż pytanie o pracę albo wprost o zarobki.
Mam tak samo. Nie znoszę tego. To jest tak, jakby ktoś próbował ustalić do jakiej kasty należę, czy jestem wystarczającą półką. Jestem tą samą dziewczyną, ale jeśli pracuję w gastronomii, to się nie nadaję, jeśli jestem marketingowcem albo to już nagle super partia.
Jeśli chodzi o faceta, to on ma zarabiać - nie muszą to być kokosy, ważne, żeby potrafił się o siebie zatroszczyć, żebym go nie musiała nieść na plecach i utrzymywać.
Pytanie o pracę w celu ustalenia zarobków jest bez sensu - to widać po ubiorze, butach, zegarku, zasobie słów.
Tu się mylisz się kocia pani Znam partnerów biznesowych co seplenią nie potrafią się wysłowić klną co drugie słowo i taki poza interesami czy swoich podbojach nie ma nic innego do powiedzenia. Mój kuzyn nie należy do zamożnych a jest wykształcony i rozmawiamy jak równy z równym. W wielu dziedzinach jego wiedza muszę przyznać przewyższa nawet moją
Ale jeśli chodzi o ekonomię, filozofię czy politykę to już tu ujawnia się moją wyższość
Jak już wcześniej w innym temacie napisałem nie daj boże z Iwana pana. Co do zegarka samochodu owszem pozna się majętność pod warunkiem iż nie są to włochy gdzie wielu singli ma piękne dojście do domu samochód ferrari zegarek rolex oczywiście na kredyt a w środku domu nędza syf kiła i mogiła co mnie, nie ukrywam, pierwszym razem mocno zaskoczyło
Dotąd ciężko mi pojąć jak można być takim lekkomyślnym (no wiem południowa mentalność)ale wracając do tematu w społeczeństwach gdzie panują tradycyjne wartości leciwość niewiast an kasę jest największa niezależnie od zamożności tego państwa przykład na jednym biegunie bogata Japonia na drugim biedna Tajlandia.
No dobrze, może co do zasobu słów masz rację, ale jednak ciuchy sporo powiedzą. Nie znałam, ani nawet osobiście nie słyszałam o nikim, kto miałby na pokaz auto i zegarek, a w rzeczywistości nie miał nic. To są chyba jakieś odizolowane przypadki
No dobrze, może co do zasobu słów masz rację, ale jednak ciuchy sporo powiedzą. Nie znałam, ani nawet osobiście nie słyszałam o nikim, kto miałby na pokaz auto i zegarek, a w rzeczywistości nie miał nic. To są chyba jakieś odizolowane przypadki
Niekoniecznie ciuchy cokolwiek mówią o stanie konta. Mój mąż, gdy go poznałam ubierał się od lat w te same ubrania, niezbyt modne i niezbyt dopasowane, mimo że zarabiał bardzo konkretnie. Po prostu nie miał ani drygu do ubioru ani zainteresowania tematem mody i nie lubił zakupów :-). Jeśli ktoś ubiera się markowe ubrania, to można wnioskować, że stać go na to i ma pieniądze, ale taką osobę oceniłabym też jako może szpanera, może narcyza, zależy. Pytanie, czy ktoś, kto ma wszystko matkowe obnosi się z bogactwem, czy po prostu naturalnie kupuje takie rzeczy i nie zwraca uwagi na metki.
Jeśli ktoś ubiera się markowe ubrania, to można wnioskować, że stać go na to i ma pieniądze, ale taką osobę oceniłabym też jako może szpanera, może narcyza, zależy. Pytanie, czy ktoś, kto ma wszystko matkowe obnosi się z bogactwem, czy po prostu naturalnie kupuje takie rzeczy i nie zwraca uwagi na metki.
Masz rację. Znam bogatych ludzi, po których tego bogactwa na pierwszy rzut oka naprawdę nie widać. Poza tym jednym osobom zależy na tym, aby swoim wizerunkiem podkreślić status, jaki osiągnęli, innym jest to zupełnie obojętne. Nie lubię tylko, kiedy ktoś nachalnie obnosi się z pieniędzmi. Przy czym nie chciałabym być źle zrozumiana, bo absolutnie nie razi mnie, kiedy ktoś dobrze i bogato wygląda (byłoby to zresztą z mojej strony zwyczajnie głupie), ale pod warunkiem, że uznaje to za stan naturalny, zwłaszcza jeśli ma klasę i gust. Chodzi mi wyłącznie o typowych nowobogackich, którym przysłowiowa słoma z butów wychodzi.
A ja właśnie znam osoby, które gniotą się w wynajmowanych 25 m2, a noszą drogie marki, zegarki i jeżdżą drogim autem. Oczywiście to ich wybór i nic mi do tego, bo równie dobrze mogą w domu tylko nocować i nie widzieć potrzeby, by posiadać penthouse. Jednak dla mnie to nie jest żadne "ustawienie się", bo w nagłym wypadku okazuje się, że nie mają nawet kilku stów na lekarza.
Pisałem iż jest to częste zachowanie wśród włochów na południu.
Facet79 napisał/a:Może wątek już dojrzał do tego by ustalić o jakich kwotach mówimy. Czyli na jakie pieniądze na co polecą kobiety ?
Jaka kasa skusi do skoku na randkę mimo, że facet się nie podoba ? ?
A jaki majątek faceta skusi do pójścia do łózka ?
Jaki da małżeństwo ?
A z jak bogatym dowolnie brzydkim facetem kobieta będzie chcieć mieć dziecko ?
I żeby poznać też górną granicę : dla jak dużego majątku kobieta jest gotowa nawet już zabić męża by samemu się nim rozkoszować ?
Ustaliłbym na tej podstawie w którym punkcie życia jestem. I obliczę sobie za ile jaką mogę mieć kobietę.
Zawsze zwracam uwagę na ramkę rejestracji samochodu, którym przyjeżdża po mnie facet.
Jeśli na ramce jest napisane AUTOHAUS i dalej nazwa niemieckiej miejscowości lub nazwa własna komisu - nawet nie wsiadam... Te, z ramkami polskich salonów samochodowych zazwyczaj są w leasingu, więc wnioskuję, że faceta i tak nie stać na zapłacenie gotówką - w końcu 1.000 zł raty miesięcznie a 1.000.000 pln z góry robi różnicę![]()
Mam nadzieję, że pomogłam, chociażby częściowo, ustalić kryteria według których kobiety "lecą na kasę"
Było napisac, że to jest według ciebie i ty myślisz jak blachara. Glaturuje zdolności wnioskowania, ale lepiej by było wykorzystać ta umiejętność w pomnażaniu swojego majątku a nie ocenianiu majątku innych.
SonyXperia napisał/a:Facet79 napisał/a:Może wątek już dojrzał do tego by ustalić o jakich kwotach mówimy. Czyli na jakie pieniądze na co polecą kobiety ?
Jaka kasa skusi do skoku na randkę mimo, że facet się nie podoba ? ?
A jaki majątek faceta skusi do pójścia do łózka ?
Jaki da małżeństwo ?
A z jak bogatym dowolnie brzydkim facetem kobieta będzie chcieć mieć dziecko ?
I żeby poznać też górną granicę : dla jak dużego majątku kobieta jest gotowa nawet już zabić męża by samemu się nim rozkoszować ?
Ustaliłbym na tej podstawie w którym punkcie życia jestem. I obliczę sobie za ile jaką mogę mieć kobietę.
Zawsze zwracam uwagę na ramkę rejestracji samochodu, którym przyjeżdża po mnie facet.
Jeśli na ramce jest napisane AUTOHAUS i dalej nazwa niemieckiej miejscowości lub nazwa własna komisu - nawet nie wsiadam... Te, z ramkami polskich salonów samochodowych zazwyczaj są w leasingu, więc wnioskuję, że faceta i tak nie stać na zapłacenie gotówką - w końcu 1.000 zł raty miesięcznie a 1.000.000 pln z góry robi różnicę![]()
Mam nadzieję, że pomogłam, chociażby częściowo, ustalić kryteria według których kobiety "lecą na kasę"
Było napisac, że to jest według ciebie i ty myślisz jak blachara. Glaturuje zdolności wnioskowania, ale lepiej by było wykorzystać ta umiejętność w pomnażaniu swojego majątku a nie ocenianiu majątku innych.
Wyczucie ironii nie powinno nastręczać aż tak wiele trudności.
cslady napisał/a:A ja bardzo nie lubię pytania o pracę, przynajmniej na pierwszych kilku randkach. Takie rzeczy zwykle same wychodzą w rozmowie, a dopytywanie się jest irytujące. Gdybym chciała sprawdzić czy facet dużo zarabia, to sprawdziłabym to w inny sposób niż pytanie o pracę albo wprost o zarobki.
Mam tak samo. Nie znoszę tego. To jest tak, jakby ktoś próbował ustalić do jakiej kasty należę, czy jestem wystarczającą półką. Jestem tą samą dziewczyną, ale jeśli pracuję w gastronomii, to się nie nadaję, jeśli jestem marketingowcem albo to już nagle super partia.
Jeśli chodzi o faceta, to on ma zarabiać - nie muszą to być kokosy, ważne, żeby potrafił się o siebie zatroszczyć, żebym go nie musiała nieść na plecach i utrzymywać.
Pytanie o pracę w celu ustalenia zarobków jest bez sensu - to widać po ubiorze, butach, zegarku, zasobie słów.
A moim zdaniem zależy, kto to pytanie zadaje. W pracy spędzamy sporą część naszego życia i jest ona ważnym jego elementem, świetnie, jeśli także tym, co lubimy. Dlatego ja lubię wiedzieć, co kto robi i czy to lubi, czy czuje się spełniony, jeśli nie, to dlaczego nie dąży do zmiany stanu rzeczy. Bez podtekstów majątkowych. Daje to wiedzę o charakterze osoby. I rozległy temat do rozmowy.
Materialista da się zauważyć choćby po tym, że jego chęć wiedzy o nas oscyluje wyłącznie wokół zarobków i stanu posiadania. Nie obchodzą go zainteresowania ani my sami.
Z rencistami i mieszkającymi z rodzicami jest podobnie. Nie generalizuję , różne są powody i sytuacje, ale dowiedziawszy się, że to nie jest przejściowe, że osoba ma taki styl i pomysł na życie, odpuściłabym. Dla mnie idealnym jest dorabianie się wspólne, brak potem pretekstu do niesnasek i wypominania czy pozostania na lodzie której za stron. Ale jakaś zaradność i chęć ułożenia życia nie tyle na wysokim, co na wygodnym poziomie, jest mile widziana.
No dobrze, może co do zasobu słów masz rację, ale jednak ciuchy sporo powiedzą. Nie znałam, ani nawet osobiście nie słyszałam o nikim, kto miałby na pokaz auto i zegarek, a w rzeczywistości nie miał nic. To są chyba jakieś odizolowane przypadki
Niekoniecznie. Tak się składa, że poznałam w życiu kilku bardzo zamożnych ludzi i niektórzy nie to nawet że po ubiorze wyglądali na średnio zarabiających, co raczej na biedniejszych. Jedna z tych osób ( młoda kobieta) lubiła chodzić w rzeczach kupionych za kilka zł w sklepach z używaną odzieżą, i ogólnie niezbyt zależało jej na tym aby sprawiać wrażenie zadbanej (nie próbowała tuszować makijażem cery z którą miała problemy, nie malowała paznokci itd., mimo że z jej pieniędzmi mogłaby mieć najlepszej jakości kosmetyki, i odwiedzać co tydzień kosmetyczkę) o czym otwarcie opowiadała (ona była z tego typu dziewczyn/kobiet które drażni wymóg idealnego wyglądu). Inny (tym razem młody mężczyzna) raczej też nie zwracał uwagi na swój strój, miał kilka rzeczy na zmianę, a już na pewno nie świecił drogim zegarkiem
A widziałyście kiedyś szafę Marka Zuckenberga (właściciel Facebooka) albo przyglądałyście się jak ubrany chodzi na co dzień? Najczęściej zakłada szary t-shirt i/lub bluzę, czyli jak na milionera skromniutko. To tylko powszechnie znany przykład i dowód na to, że pozory mogą bardzo mylić.
Autorze pewnie sam na wlasne zyczenie przyciagasz tego typu kobiety,typowe materialistki i teraz sie dziwisz "ze leca tylko na kase,bogactwo "...
Ty nie chcesz normalnej kobiety,tylko pewnie lalunie na pokaz.Sam miej do siebie pretensje.
cslady napisał/a:A ja bardzo nie lubię pytania o pracę, przynajmniej na pierwszych kilku randkach. Takie rzeczy zwykle same wychodzą w rozmowie, a dopytywanie się jest irytujące. Gdybym chciała sprawdzić czy facet dużo zarabia, to sprawdziłabym to w inny sposób niż pytanie o pracę albo wprost o zarobki.
Mam tak samo. Nie znoszę tego. To jest tak, jakby ktoś próbował ustalić do jakiej kasty należę, czy jestem wystarczającą półką. Jestem tą samą dziewczyną, ale jeśli pracuję w gastronomii, to się nie nadaję, jeśli jestem marketingowcem albo to już nagle super partia.
Jeśli chodzi o faceta, to on ma zarabiać - nie muszą to być kokosy, ważne, żeby potrafił się o siebie zatroszczyć, żebym go nie musiała nieść na plecach i utrzymywać.
Pytanie o pracę w celu ustalenia zarobków jest bez sensu - to widać po ubiorze, butach, zegarku, zasobie słów.
A może się pyta dlatego, że też nie chce nieść na plecach księżniczki i utrzymywać.
Ja mogę pracować w gastronomi, ale facet ma zarabiać.
Ta, albo ktoś ma całkiem wywalone na status materialny, albo wymaga od innych nie więcej niż od samego siebie, a nie takie bzdety.
Tzn. mnie irytuje pytanie o pracę nie ze względu na zarobki, bo z tym nie mam problemu. Irytuje mnie, bo to jest nudne i oklepane pytanie. Ile można mówić w kółko o tym samym? Kiedy poznaje się nową osobę, to jeśli rozmowa się nie klei, zawsze pada pytanie o pracę. A ja tam po pracy nie lubię rozmawiać o pracy, bo nie żyję nią. Bardziej szanowałabym, gdyby ktoś wprost zapytał o moje zarobki, jeśli go to ciekawi albo pisze jakąś książkę. Pamiętam, że raz byłam na spotkaniu z facetem, który wręcz obraził się, że mimo dwugodzinnej rozmowy nie zapytałam go o jego pracę (a rozmawialiśmy o czymś zupełnie innym, m.in. o jego hobby). Chyba chciał się pochwalić? Ludziom się nie dogodzi.
A ja bardzo nie lubię pytania o pracę, przynajmniej na pierwszych kilku randkach. Takie rzeczy zwykle same wychodzą w rozmowie, a dopytywanie się jest irytujące. Gdybym chciała sprawdzić czy facet dużo zarabia, to sprawdziłabym to w inny sposób niż pytanie o pracę albo wprost o zarobki.
mnie często pytają o pracę i samochód
czy przyjechałam samochodem,
jaki mam samochód
czy może mnie odprowadzić na parking-pewnie, żeby oblukać rzeczone auto ( nie , bo boje się, że może być zbokiem)
o zarobki nie pytają bo żem służba zdrowia na dorobku naukowym (zresztą sama tak ironizuje), ale za to pocieszają, że za kilka lat, gdy wszystko skończę ( w sensie nauki) będę dobrze ustawiona- nie wiedzą, że nie przy tej specjalizacji ale nie wyprowadzam ich z błędu
a jeden naewt rzucił, że mogę mieć własną przychodnie ( po co się ograniczać, założę klinikę)
a przy jednym wygadałam się o ciotce z Kalifornii do której ów pan często w naszych rozmowach wracał- jak długo tam jest, czy ma zieloną kartę, czy u niej byłam, a może czy się wybieram - chyba był bardziej był ciotką zainteresowany niż mną
Autorze pewnie sam na wlasne zyczenie przyciagasz tego typu kobiety,typowe materialistki i teraz sie dziwisz "ze leca tylko na kase,bogactwo "...
Ty nie chcesz normalnej kobiety,tylko pewnie lalunie na pokaz.Sam miej do siebie pretensje.
A czy Ty w ogóle czytałeś pierwszego posta Autorki???
Autorka jest heteroseksualna( tak przynajmniej z posta wynika), więc nie interesują Ją kobiety.
Czasami warto przeczytać posta/posty niż tylko tytuł.
Teraz myślę... może to jakaś manipulacja? Są tu może psycholożki? Może to jakiś mechanizm psychologiczny? Od jakiegoś czasu już podejrzewam, że polscy faceci są szczególnie skrzywdzeni przez matki (mówię polscy, bo tych bardzo dobrze znam, być może to trend światowy) - może to jakiś element tego skrzywdzenia?
(zanim zaczniecie wyciągać jakiekolwiek wnioski, proszę o kredyt zaufania, nie chciałam tu obrażać ani matek, ani synów)
Jeśli nurtują Cię takie pytania, polecam przerobić "Seks i pieniądze, kalkulacja w miłości" autorstwa Mariny Adshade.
Nigdy w życiu nie chciałabym być na utrzymaniu swojego faceta. Czułabym się upokorzona.
To jesteś ewenementem! Ja od swej ex wciąż słyszałem, że chciałaby być utrzymanką, bo praca przyprawią ją o depresję. Wkurzało to! I to bardzo! Po cholerę komu nierób z przerostem ego? Mamunia da papu, tatuś kupi, zapłaci a księżniczka się "rozwija", ale była... nie do gadki.
Koleżanka wcale nie jest ewenementem. Większość kobiet chce mieć swoje pieniądze i zarabia je. Ja mam męża, który wolałby mieć kobietę niepracującą i zajmującą się domem, i stać go na to, ale ja z kolei nie chcę na wszystko brać od niego pieniędzy, więc zarabiam na swoje potrzeby i na nasze wydatki wspólne. Nawet mam swoje "tajne" konto, żebym mogła mu kupić jakiś prezent na urodziny albo pod choinkę albo w razie potrzeby dołożyć do jakiegoś większego wydatku. A tak bym musiała mężowi powiedzieć "Co chcesz na urodziny? Powiedz co chcesz, daj kasę, to pójdę i Ci kupię".
Dzięki mojemu mężowi pracuję, bo chcę, a nie bo muszę i za to jestem mu wdzięczna, bo mam ogromny komfort życia i nie muszę się martwić o nic. Ale wybrałam go na męża z pwodu jego charakteru, a nie zawodu. Szczerze, to zarobki najpierw były dla mnie przeszkodą, bo wiedziałam, że nie dam rady zarobić na jego poziom życia a nie chciałam być dla niego obciążeniem. Myślę, że jestem jedną z bardzo, bardzo wielu kobiet, dla których zbyt wysokie zarobki mężczyzny to minus dla związku, ponieważ nie chcą obciążać drugiej osoby, tym że nie stać je na opłacenie wakacji na Balearach i albo będą musiały pogodzić się z fundowaniem wielu rzeczy przez faceta, albo on będzie musiał dostosować poziom życia do jej zarobków.
Tylko, że takie "rozkminy" dzieją się ma początku związku. Potem już nie ma rozliczania się wzajemnie z wydatków, bo są tylko wydatki wspólne. No chyba, że ktoś lubi, albo facet to skąpy dziad ;-)
lamademoiselle napisał/a:Nigdy w życiu nie chciałabym być na utrzymaniu swojego faceta. Czułabym się upokorzona.
To jesteś ewenementem! Ja od swej ex wciąż słyszałem, że chciałaby być utrzymanką, bo praca przyprawią ją o depresję. Wkurzało to! I to bardzo! Po cholerę komu nierób z przerostem ego? Mamunia da papu, tatuś kupi, zapłaci a księżniczka się "rozwija", ale była... nie do gadki.
Praca przyprawia ją o depresję? To współczuję jej. Ja mam na odwrót. Siedzenie w domu przyprawia mnie o depresję...
Nie jestem ewenementem,uwierz. Większość moich koleżanek z pracy ma bardzo podobne myslenie na ten temat, co ja. Być może dlatego, że ciężko pracujemy fizycznie, nie wiem. W każdym razie nie potrafię usiedzieć w domu, muszę pracować i koniec. Utrzymanką nie mogłabym być też dlatego, że wiem co to znaczy ciężko pracować. Nie chciałabym, aby jakiś facet pracował na moje utrzymanie. I koniec.pl
A może się pyta dlatego, że też nie chce nieść na plecach księżniczki i utrzymywać.
Ja mogę pracować w gastronomi, ale facet ma zarabiać.
Ta, albo ktoś ma całkiem wywalone na status materialny, albo wymaga od innych nie więcej niż od samego siebie, a nie takie bzdety.
Ale przecież nie każda kobieta, któa pracuje w gastronomii czy innej mało prestiżowej pracy chce być na czyimś utrzymaniu. Nikt też nie mówi, ze takie kobiety szukają tylko bogatych. Ja wręcz nie chce, by był zbyt bogaty, bo nie chcę kolesia, który uważa, że jak ma kasę, to już wszystko mu się należy, już jest lepszy ode mnie, bo ja mam mniej. Szukałam zawsze raczej faceta na swoim poziomie, ze zbliżonego do mojego środowiska.
Powiedzmy, wychowałam sięw bloku, moi rodzice pracowali fizycznie. Nie pasowałoby mi nagle poznać kolesia, któy ma willę i rodziców prawników, czy lekarzy. Nie moja półka, źle bym się czuła jako utrzymanka, ani nie chciałabym, by mi ktoś głupio wypominał, że chodzi mi tylko o kasę.
Powtarzam, są kobiety, dla których kasa nie jest najważniejsza. Facet, owszem, ma zarabiać i być zaradny, ale to nie oznacza, że musi być milionerem i że chodzi o sytuację szukania sponsora. Sponsora zazwyczaj szukają młode siksy i to te atrakcyjne, któe mają szansę znaleźć. Jeśli autor, czy inni faceci na takie trafiają, to tylko dlatego, że sami w takie celują. Chcą fajnej d*** na pokaz, ale płacić to już za nią nie chcą.Jak się towaru, maskotki, to trzeba, niestety, zapłacić.
Na szczęście pieniądze łatwiej mieć niż określony wygląd więc nie wszystko stracone. Jak mężczyzna ubolewa na tym, ze ma tylko 155 cm wzrostu - nic z tym nie zrobi nie urośnie. Kobieta o krzywych nogach - też ich nie wyprostuje.
Pieniądze i ten niewysoki mężczyzna i ta krzywonoga kobieta mogą obydwoje zarabiać i to spore, bo na to mają wpływ.
A czy każda leci na kasę? Będą takie i takie.
Jedne chcą być utrzymankami i będą celować w naprawdę zamożnych facetów. Dla niektórych pieniądze zupełnie nie będą ważne (ale żeby pracował).
Reszta myśle, ze jest pośrodku, nie szuka milionera, ale też nie związe się z jakimś wiecznie i stale bezrobotnym (bo ta praca za ciężka a w tej jest nudno), ani z takim, któremu wystarczy na 3 miesiące przeżycia, a potem będzie się martwił co dalej.
Rossanka, nic dodać, nic ująć.
lamademoiselle napisał/a:Nigdy w życiu nie chciałabym być na utrzymaniu swojego faceta. Czułabym się upokorzona.
To jesteś ewenementem! Ja od swej ex wciąż słyszałem, że chciałaby być utrzymanką, bo praca przyprawią ją o depresję. Wkurzało to! I to bardzo! Po cholerę komu nierób z przerostem ego? Mamunia da papu, tatuś kupi, zapłaci a księżniczka się "rozwija", ale była... nie do gadki.
Ale może chodziło o tą konkretną pracę którą wykonywała (że przyprawia ją o depresję), a nie o pracę w ogóle. Może ją w niej (tj. tej konkretnej pracy którą wykonywała, mocno upokarzali, może była zbyt stresująca, zbyt ciężka).
Myślę, że w przypadku, gdy kobietę nie interesuje ślub/dzieci, to raczej nie patrzy na ilość zarabianych przez mężczyznę pieniędzy. Ja nawet nie pytam nigdy o zawód, właśnie dlatego że wspólne mieszkanie, czy założenie rodziny mnie nie interesuje, a mężczyzna jest mi potrzebny głównie do roli muzy, dyskutanta, i pocieszyciela słownego (czasami).
Ja poleciałam na fajny tyłek, ekstra "instrument" i fajną buźkę. Teraz poleciałabym na kasę lub na dobry seks
Strony Poprzednia 1 2 3
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » "Kobiety lecą tylko na pieniądze" - Mam już tego dosyć!
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024