Witam.Proszę o pomoc.Może ktoś już to przeżył i wie co mogę zrobić żeby nie zwariować.Od 4 miesięcy mój partner mnie zostawił.Byliśmy parą od 15 lat.Jestem w szoku zawalił mi się świat.Bo moim światem i życiem był on mój kochany.Był wszystkim co kochałam.Nie mam już siły bić się z myślami za co? Dlaczego ? Co jest ze mną nie tak?Gdzie popełniłam błąd? Tak po prostu wyszedł i nie wrócił .Nie zabrał rzeczy wszystko zostało.Zadzwonił ze musiał wyjechać na parę dni i ze da znać później. Minął tydzień. Dzwoniłam ani razu nie odebrał.Tylko pisał smsy ze zalatwia sprawy i da znać.minęły 4 miesiące.Dzisiaj odebrał tel.I powiedział ze wieczorem będzie.Nie ma go.Napisałam czy ma kogoś .Nie odpisał nic.Co ja mam myśleć i zrobić?
Zrobić to najlepiej hm ... spakować wszystkie te jego pozostawione rzeczy w niebieskie albo w czarne worki z napisem 120l i wynieść to wszystko do śmietnika.
I to w sumie zrobić jak najszybciej.
A myśleć co masz ?
Zastanówmy się ...
A co byś pomyślała o mężu / partnerze swojej najbliższej przyjaciółki, koleżanki, nie wiem - siostry, który po 15 latach wspólnego z nią życia, wyszedł z ich wspólnego domu i przestał się do niej odzywać na 4 miesiące ?
Co byś jej w takiej sytuacji powiedziała ? Jak byś to oceniła ?
Gdzie popełniłam błąd?
tutaj:
Bo moim światem i życiem był on mój kochany.Był wszystkim co kochałam.
Czy on ma rodzine jakichs, znajomch ?Do nich tez sie nie odzywa ?
A co z praca ?
15 lat to kawal czasu.Jak wygladaja u Was sprawy majatkowe ? Czyje jest mieszkanie ? Macie dzieci ?
Czy mial jakies problemy, zaburzenia psychiczne ?
Poradzisz sobie.Tylko latwiej by Ci bylo, jak sie dowiesz, dlaczego to zrobil.Czy uciekl od Ciebie, czy zycie go przeroslo.
Nie mamy dzieci.Mieszkaliśmy u mnie.Pracował sam dla siebie.A rodzina to jest ojciec który powiedział ze on nic nie wie i nie chce wiedziec.Znajomi zmowa milczenia nic nie wiedzą A najlepszy kumpel powiedział to jest wasza sprawa ja sie nie będę mieszał jesteście dorośli i musicie sami sobie wyjaśnić.Nikt nie wie gdzie mieszka z kim i o co chodzi.Po prostu nikt nie chce mi powiedzieć prawdy.A najbardziej nie rozumiem mojego partnera dlaczego nie może mi powiedzieć co stoi na przeszkodzie żeby się określić czy to koniec .Przecież nic nie poradzę jeśli on kogoś poznał i jest szczęśliwy.Ale powinien mi to powiedzieć A nie uciec i myśleć ze czas sam da mi odpowiedź.Nie wiem nie rozumiem i mam tyle myśli ze nie mogę myśleć o niczym innym.Czekam czekam i czekam .Nie jestem silną kobietą.Wszyscy mi mówią wyrzuć jego rzeczy na śmietnik A ja nie potrafie tego zrobić.Ja wciąż mam nadzieje ze on wróci A z drugiej strony nie wiem czy będę umiała zaufać i wierzyć w to co mi powie.Chyba boje się prawdy.I mam takie dni ze go nienawidzę i mam straszny żal A na drugi dzień wyje bo to tak boli ze go nie ma.Nie daje sobie sama rady z emocjami i wiem ze potrzebuje pomocy Ale nie wiem do kogo się zwrócić z takim problemem.
Takie rzeczy nie dzieją się z dnia na dzień. Musiał sobie szykować jakiś grunt pod tę ewakuację.
Być może ze szykował sobie grunt.Nie wiem tego.Nie był inny nie zachowywał się inaczej ,nie było żadnych niedomówień.Dlatego nie mogę tego zrozumieć ze można tak odejść bez słowa zapomnieć tak po prostu ze ja żyje ?
Ludzie mnóstwo rzeczy duszą w sobie, latami. I potrafią latami odgrywać swoją rolę. Aż wreszcie nie są już w stanie żyć sami ze sobą.
Nie rozumiem jaką rolę ?Duszenie się w związku ?Można żyć z drugim człowiekiem i udawać ?Wydaje mi się ze każdy problem można rozwiązać A przynajmniej podjąć próbę przez rozmowę. Przez ponad 15 lat nie było u nas tematów tabu.Zawsze rozmawialiśmy i udawało nam się osiągnąć kompromis.Dogadywalismy się pomimo różnic bo zawsze słuchaliśmy tego co mówimy do siebie.Mam dużą pokorę .I dlatego nie rozumiem co się stało ze mój kochany wyszedł i do tej pory nie powiedział mi dlaczego.Być może wkrótce się dowiem i mam taką nadzieję.
Nie rozumiem jaką rolę ?Duszenie się w związku ?Można żyć z drugim człowiekiem i udawać ?
Spytaj męża o to, o ile wróci.
Oczywiście, że można udawać, żyjąc z drugim człowiekiem. I to latami.
Hmm faktycznie Twój błąd polegał na tym, że oddałaś się cała, że "pozwoliłaś" mu by stał się "całym Twoim światem". Znajomi wydaje się, że jednak coś wiedzą - szkoda, że nie chcą się z Tobą podzielić tą wiedzą. A Twój partner??? Cóż swoim zachowaniem sam siebie określił. I niestety zgodzę się z Waltonem. Można żyć w związku i udawać, lub żyć w związku nie będąc świadomym samego siebie, zakłamując swoją rzeczywistość. Zastanów się jeszcze raz, czy naprawdę nigdy nie wyczułaś, że coś jest nie tak, że w jego zachowaniu coś nie gra. Bez usprawiedliwiania. Same fakty. I co byś nie odkryła - zniknięcie od tak, bez słowa wyjaśnienia to nie jest rozwiązanie. Nic go nie usprawiedliwia. Nic.
Dla mnie oczywiste jest to w każdym związku zeby ze sobą szczerze rozmawiać.Jak nam coś nie pasuje to mówimy o tym A nie uciekamy w milczenie obrażanie i takie tam ciuciubabki.A granie ról zostawiam aktorom.Przepraszam Ale nie wyobrażam sobie żeby żyć razem dusić się ?Po co ?A może pomimo ze juz mam swoje lata to niewiele wiem o życiu.Sama już nie wiem
Przepraszam Ale nie wyobrażam sobie żeby żyć razem dusić się ?Po co ?
np. kiedy pragnie się czegoś innego, ale wybiera kogoś z rozsądku. Bo dobrze się gada, bo są wspólne poglądy - a lata lecą, presja społeczna robi swoje... etc.
W Twoim przypadku pozostaje spytać męża, jeśli się jeszcze pojawi.
Tak miałam dużo czasu żeby sobie to wszystko przemyśleć i dochodzę do wniosku ze nie można się przywiązywać ani do rzeczy ani do ludzi.Wiem ,ze coś musiało się stać Ale jeszcze nie wiem dokładnie co?Być może jest w tym prawda żeby ufać ale z umiarem.Ciężko mi jest bo to moj świat się zawalił.Mój i tylko mój.Wiem o tym ze muszę sobie z tym sama poradzic Ale chętnie czytam zdanie innych i dziękuję za odzew w mojej sprawie.Bardzo mi to pomogło ze napisałam ze dużo się tu dowiedziałam na tym forum bo to prawdziwe historie A nie fikcję z książek.Fajnie ze znalazłam teki portal z życia wzięty.Pozdrawiam wszystkich i będę tu zaglądać .Dziękuję
15 2016-10-20 08:59:53 Ostatnio edytowany przez verdad (2016-10-20 09:06:13)
Zachowal sie jak tchorz, odszedl , przepraszam - ucielkl po 15 latach.Nie pomyslal, co myslisz, jak sie musisz czuc.Egoista.
Gdyby w tej chwili zastukal do Twoich drzwi, przyjelabys go z powrotem ? Chcialabys zyc dalej z egosista, tchorzem ?
Bez wsparcia.Co ja mowie ? On Cie jeszcze pograzy, a nie da wsparcie.
Tak jak przedmowcy pisza - jego rzeczy w worki i zrob piekne ognisko.Jak sie wszystko spali, zacznij nowe zycie.Moze los Ci to wynagrodzi i spotkasz na swojej drodze kogos wartosciowego.
Czytajac Twoj pierwszy post, pomyslalam, ze moze ma jakas depresje chorobe dwubiegunowa.Ale jak piszesz, ze znajomi cos wiedza, ale nie powiedza, to raczej nie to.Bo gdby byl chory, albo przechodzil jakies zalamanie nerwowe, powiedzieli by Ci przeciez.
Z ojcem on nie rozmawia ? Tez dziwne
Slubu nie macie, dzieci nie macie, niech sp.......
I staraj sie juz nie analizowac, dlaczego to zrobil.Czy ma inna, czy znudzilas mu sie, czy moze odkryl, ze jest gejem.
Szkoda energii na rozmyslanie.Niewazne, co go sklonilo do tego.Wazne, je jest tchorzem, chlopem bez jaj - bo nie chcial odejsc z honorem.Wazne jest, ze myslal tylko o sobie.Nie pomyslal, ze bedziesz sie martwic ?
Wiesz Malczy ... mimo tego co napisałaś o Waszym związku, że zawsze takie pełne porozumienie było między Wami i rozmowy i w ogóle ... nie pasuje mi coś w tym człowieku.
Bo on generalnie wyszedł z domu i zostawił tam Ciebie nie jak człowieka, tylko jak rzecz.
I zniknął na 4 miesiące, po to, żeby gdzieś tam na chwilę się pojawić i znowu zniknąć - bo jak napisałaś, na umówionym spotkaniu się nie pojawił i ani nie zadzwonił, ani nie napisał.
Trudno jest mi sobie wyobrazić, że partner, który ma dobry związek, w którym jak piszesz, są kompromisy, ludzie dogadują się, słuchają siebie nawzajem - zostawia drugiego partnera tak bez słowa i znika na długie miesiące.
I zupełnie o tej swojej kobiecie nie myśli - że jak ona to zniesie, co będzie czuła, jak będzie czuła ....
Jest między tym co napisałaś o Waszym związku, a tym jak on postąpił ogromny dysonans.
Przecież on zachował się jak człowiek który od dłuższego czasu miał drugie życie.
I kiedy podjął decyzję o tym, że to właśnie tamto inne życie wybiera, po prostu przeniósł się do niego ....
Wiem ze jestem żałosna A do tego ślepa i głucha.Tak byłam tak zakochana ze byłam pewna ze jest to miłość mojego życia i nawet przez chwilę nie pomyślałam żeby coś sprawdzać coś szukać ?Jak to jest możliwe ?Jest bo wierzyłam bo ufalam i nie przyszło mi do głowy ze może być inaczej.Wiem ze pozwoliłam na to żeby tak się stało.Bo nie zmienię faktów ze mój kochany po prostu sobie wyszedł i ma mnie w ...Dokładnie tam.Nie potrafię udawać sama przed soba ze może potrzebował czasu na cos ze może ma problemy o których nie chce mi powiedzieć A moze to i jeszcze tamto.A może dzisiaj przyjdzie i powie przepraszam musiałem coś załatwić Ale już jestem co u Ciebie kochanie?A może przyjdzie i powie przepraszam ale mam nowe życie bez Ciebie.Czy ja sie jeszcze oszukuje ?Czy ja mam wszystko w mózgu ok?Wydaje mi się ze będę musiała iść po pomoc do fachowców bo długa i ciężka praca mnie czeka nad sama sobą.Najgorsza kara dla mnie jest teraz to ze muszę żyć sama dla siebie.Nikomu nie życzę bo to jest takie uczucie ze człowiek zostaje sam ze swoim cieniem.Boję się jak nigdy w życiu.Dziękuję wam wszystkim za wasz odzew na mój problem Bardzo przepraszam za mój chaos w tym jak pisze ale inaczej teraz nie potrafie.
Nie jesteś żałosna moja droga. Bynajmniej ani na jotę.
Jesteś tylko i AŻ - zakochaną, ufającą kobietą. Nie sprawdzałaś - bo nie miałaś żadnych wątpliwości czy podejrzeń i dlatego zostałaś postawiona przed faktem dokonanym.
Oczywiście, że masz wszystko w mózgu ok.
Natomiast jego postępowanie na coś musi wskazywać.
Nie wiem - zaburzenia psychiczne ? Rozdwojenie jaźni ? Schizofrenia ?
Albo właśnie jakieś inne, drugie życie, do którego sobie gładko przeszedł.
I nie mam tu na myśli innej kobiety, czy jego drugiego życia w takiej właśnie postaci.
Ale ewidentnie miał już gdzieś na siebie przygotowany grunt, powzięty plan i jak nadeszła odpowiednia jego zdaniem chwila - to po prostu wyszedł z domu, dbając o Twoje w związku z tym jego postępkiem uczucia - tyle co o parę kaloszy, albo mokry parasol.
Witam.Być może już niedługo się dowiem co się stało.Dzisiaj do mnie zadzwonił i zaproponował spotkanie.Czekam na godzinę 19 bo tak się mamy spotkać.Postanowiłam nic nie mówić chce tylko wysłuchać co ma mi do powiedzenia.Pomimo że się strasznie boje prawdy to muszę i chce ja poznać.Nie wiem co powie mogę się tylko domyślać Ale mam nadzieję ze będzie szczery.Jak się dowiem to jeszcze dzisiaj odwiedzę to forum i napisze czego sie dowiedziałam.Teraz czekam i odliczam czas który się strasznie dluzy.Boże pomóż proszę to przejść.Dziękuję za ostatnią wiadomość bo napisała Pani ze nie jestem żałosna tylko zakochana A to Wielka różnica dla mnie miła co jednak nie zmienia faktów Ale dziękuję zrobiło mi się milej.
Dziękuję Isabella
No właśnie pomyśl. Ojciec nic nie wie to pewnie u niego nie mieszka. U kumpla pewnie tez nie. Pracuje sam dla siebie ? Stać go na wynajem ? Tego nie wiem ale gdzie jeszcze może mieszkać ? No gdzie ? Czwarty miesiąc na niego czekasz mając nadzieję,ze coś tam coś tam ? Kobieto opanuj się. Po czymś takim czegoś oczekujesz ? Trzeba się nie szanować aby tak myśleć.
Wiem ze to jest straszne ze możesz mieć o mnie takie zdanie ze się nie szanuję.Tylko zrozum ze kochałam przez 15 lat człowieka i nie potrafię się odkochac w 4 miesiące.Być może potrzebuje więcej czasu żeby jak to ujales szanować siebie.Nie wiem tego spadło to na mnie jak grom i nie jestem w stanie od tak po prostu przejść do tego bo mam rozdarte serce na strzępy i nigdy nie byłam w takiej sytuacji i jest to coś czego sie nie spodziewałam.Nie mam niestety takiego charakteru żeby machnac ręka i powiedzieć samej sobie A niech s.....Nie potrafię chociaż uwierz mi bardzo bym chciala.Świat mi się zawalił i to tak naprawde
A czy przyszedł na umówione na 19 spotkanie ? Coś Ci wyjaśnił ? Rozmawialiście ?
Jestem po spotkaniu.Nie wiem co myśleć ?Naprawdę nie wiem.Powiedział ze ma tyle spraw na głowie bo otwiera nową firmę. Banki wyjazdy i cały czas coś.Powiedział zebym dała mu jeszcze trochę czasu bo musi sobie poukładać wszystko.Na teraz on sam nie wie czego chce.Jedno co wie to ze potrzebuje czasu.Jutro ma wyjazd i zadzwoni do mnie po niedzieli żeby się spotkać na spokojnie.Tak powiedział.Byliśmy w restauracji i właśnie mnie przywiózł do domu.I pojechał A jak zapytałam gdzie śpi to odpowiedział ze dzisiaj u ojca.Przysięgam ze mam pustkę w głowie
A kto z nas nie ma spraw na głowie? Firmy i banki, no naprawdę - to ma być powód, żeby do partnerki, z którą żyje się od lat się nie odzywać kilka miesięcy?
26 2016-10-20 22:11:04 Ostatnio edytowany przez winnie.c (2016-10-20 22:12:04)
Droga malczy1967, rozumiem, że uczucie, które Ci w tym momencie towarzyszy to w pierwszej kolejności żal... ale chyba byłoby lepiej dla sprawy, gdybyś przekształciła je w złość... i w tej złości spakowała wszystkie rzeczy tego faceta do worka i wysłała mu wiadomość, że może je odebrać spod Twoich drzwi... to byłoby i tak dużo więcej niż ten człowiek zasługuje...
Ten człowiek potraktował Cię tak, jak nie wolno traktować swojego psa. Po latach związku wstał i wyszedł bez słowa wytłumaczenia, zostawiając Cię z Twoimi emocjami, nie dbając o Twoje odczucia. Nie chodzi nawet o to, że CIę zostaw^ł, ale o to, że nic nie powiedział, nie wyjaśnił, uznał, że nie zasługujesz nawet na wytłumaczenie. Otoczył Cię zasłoną milczenia znajomych, ośmieszając w ten sposób. Po czterech miesiącach łaskawie się zjawił i niczego nie wyjaśnił, zadrwił z Twojej inteligencji przywołując argument o firnie, a jedynie dał do zrozumienia, że masz czekać, może on się na coś zdecyduje, a może nie... To oznaka kompletnego braku szacunku. Teraz masz w głowie pustkę, ale mam nadzieję, że wkrótce w tej głowie zalęgnie się plan. Plan jak pozbyć się ze swoich myśli tego kompletnie bezwartościowego (dla Ciebie i Waszej relacji) człowieka. Nie pozwól mu sobą pomiatać. Powodzenia!
Dokładnie.Dlatego mam pustkę w głowie.Czuje ze nie był do końca szczery.
Dokładnie tak jak piszesz.Nic go nie obchodzi oprócz własnego ego.Dlaczego nie ma we mnie złości ? Właśnie sama tego nie rozumiem.A najgorsze jest to ze czułam obojętność i nic więcej z jego strony.I bardzo się spieszyl bo musi jeszcze pozalatwiac rzeczy przed wyjazdem jutro.W samochodzie zauważyłam ze ma 3telefony A wcześniej miał zawsze 2.Ale o czym ja pisze przepraszam za siebie
Dokładnie tak jak piszesz.Nic go nie obchodzi oprócz własnego ego.Dlaczego nie ma we mnie złości ? Właśnie sama tego nie rozumiem.A najgorsze jest to ze czułam obojętność i nic więcej z jego strony.I bardzo się spieszyl bo musi jeszcze pozalatwiac rzeczy przed wyjazdem jutro.W samochodzie zauważyłam ze ma 3telefony A wcześniej miał zawsze 2.Ale o czym ja pisze przepraszam za siebie
To forum, można pisać o wszystkim :-) a już po takim spotkaniu Twoje emocje są w pełni usprawiedliwione. A ja czytając Twoją historię mam w sobie tak ogromną złość na tego kolesia, który zachował się w skrajnie egoistyczny sposób, że mogę mu jedynie życzyć, żeby sam kiedyś takiego traktowania doświadczył.
Przemyśl przez weekend swoje postępowanie. Moim zdaniem powinnaś dać mu do zrozumienia, że nie czekasz. Nie jesteś jego opcją zapasową i nie pozwolisz się tak traktować. Wiem, że to bardzo trudne w Twojej sytuacji, dojście do ładu ze swoimi emocjami może potrwać dłuższy czas, ale przynajmniej będziesz wiedzieć na czym stoisz. Wprowadzając konwencję humorystyczną do tego niewesołego wątku: "PADŁAŚ? POWSTAŃ! POPRAW KORONĘ I IDŹ DO PRZODU!"
Chyba czekam az ktoś za mnie to zrobi.Nie umiem sama podjąć decyzji.Przerosło to wszystko mnie.Jestem sama i tak się pogubilam ze nie wiem naprawdę nie wiem co zrobić.Szkoda ze nie mam kogoś kto mi to pomoże ogarnąć. Zawsze taka byłam ze byłam pod czyimś wpływem i było mi tak łatwiej bo tak naprawdę sama jestem słaba i do tego chyba głupia.
Winnice.C dziękuję twoje ostatnie zdanie mnie tak rozbawił ze sie uśmiałam hi hi dobre dziękuję szkoda ze takich ludzi nie mam blisko.Ale chociaż tu jesteś.Dziękuję
Jestem po spotkaniu.Nie wiem co myśleć ?Naprawdę nie wiem.Powiedział ze ma tyle spraw na głowie bo otwiera nową firmę. Banki wyjazdy i cały czas coś.Powiedział zebym dała mu jeszcze trochę czasu bo musi sobie poukładać wszystko.Na teraz on sam nie wie czego chce.Jedno co wie to ze potrzebuje czasu.Jutro ma wyjazd i zadzwoni do mnie po niedzieli żeby się spotkać na spokojnie.Tak powiedział.Byliśmy w restauracji i właśnie mnie przywiózł do domu.I pojechał A jak zapytałam gdzie śpi to odpowiedział ze dzisiaj u ojca.Przysięgam ze mam pustkę w głowie
Rozumiem, ale co konkretnego powiedział Ci na temat tych minionych 4 miesięcy ?
Gdzie był, co się z nim działo, dlaczego wyszedł bez słowa i nie kontaktował się z Tobą, ani nie odpowiadał na żadne próby kontaktu z Twojej strony ?
Czy powiedział, dlaczego tak Cię potraktował ?
Bo jak dla mnie to gadanie o sprawach do załatwiania to takie pitu, pitu.
W sumie to mało mówił.Że ma tyle spraw bo przejął po kimś Nowy biznes i jest zabiegany bo w sumie to prowadzi firmę budowlaną i wiem ze ma naprawdę dużo spraw.Dużo musi jeździć.A oprócz tego jest aktywnym sportowcem.Był niedawno na mistrzostwach świata w niemczech i zdobywa medale i ma dobre wyniki.Ma treningi masaże i takie tam zajęcia.Tak było zawsze.Nie miałam nic przeciwko jego pasji.Tylko ze zawsze byl ze mną i wiedziałam gdzie jest.A teraz nic już nie wiem.Przepraszam Ale nie mogę się skupić na tym co pisze.Jestem naprawdę poturbowana tym wszystkim.
Dokładnie IsaBella pitu pitu wiem bo tak właśnie można to nazwać
Miej dziewczyno godnosc i juz wiecej z nim nie rozmawiaj.
Potraktowal Cie jak niepotrzebna rzecz, ktora wyrzucil.
Nie myslal o Tobie, o Twoich uczuciach.
Czy choc wytlumaczyl, dlaczego zniknal ? Przeprosil ?
Jak on mogl Ci spojrzec w oczy ?
Biznesmen od siedmu bolesci.Sportowiec, ktory zdobywa medale, a nie potrafi sie zachowac jak na mezczyzne przystalo.
Co on teraz chce od Ciebie ?
A Ty od niego ?
Dobre pytanie.Co On chce?Zadalam mu dokładnie takie pytanie i odpowiedział zebym dała mu jeszcze trochę czasu.A co ja chce od niego ?Zadaje sobie to pytanie cały czas i nie mam odpowiedzi.Byłam dzisiaj w poradni kryzysowej i rozmawiałam z psychologiem.Powiem szczerze ze sie wygadalam Ale nic więcej.Mam przyjść za tydzień na drugie spotkanie.Mam nadzieję ze będę mogła podjąć decyzję A za radą psychologa mam to zrobić gdy emocje już opadną.Jestem zdruzgotana i jak nigdy wcześniej czuje się żywcem pogrzebana.Takie mam odczucia na teraz.
Verdat On mi nie patrzył w oczy.Jego oczy nawet na moment tam nie spojrzaly
Samotność to taka straszna trwoga.Ja i mój cień .Straszna kara najgorsza jaka teraz poznałam i nie chce się z nią zaprzyjaźnić nie lubię jej.Jak mam sobie z nią poradzić żeby sobie poszła ja jej nie zaprosilam Jest tu ktoś ????
Samotność to taka straszna trwoga.Ja i mój cień .Straszna kara najgorsza jaka teraz poznałam i nie chce się z nią zaprzyjaźnić nie lubię jej.Jak mam sobie z nią poradzić żeby sobie poszła ja jej nie zaprosilam Jest tu ktoś ????
Poczucie samotności minie, a zostanie szacunek dla samej siebie za to, że nie pozwoliłaś się traktować jak bezwartościowy przedmiot
40 2016-10-21 22:16:13 Ostatnio edytowany przez authority (2016-10-21 22:22:01)
malczy1967 napisał/a:Przepraszam Ale nie wyobrażam sobie żeby żyć razem dusić się ?Po co ?
np. kiedy pragnie się czegoś innego, ale wybiera kogoś z rozsądku. Bo dobrze się gada, bo są wspólne poglądy - a lata lecą, presja społeczna robi swoje... etc.
W Twoim przypadku pozostaje spytać męża, jeśli się jeszcze pojawi.
Przepraszam iż miałem ciebie za mądrzejszego. Proszę o wybaczenie. Przeskakiwanie z gałązki na gałązkę wcale nie świadczy o duszeniu się a raczej o tym taka osoba miała za dobrze.
Jestem po spotkaniu.Nie wiem co myśleć ?Naprawdę nie wiem.Powiedział ze ma tyle spraw na głowie bo otwiera nową firmę. Banki wyjazdy i cały czas coś.Powiedział zebym dała mu jeszcze trochę czasu bo musi sobie poukładać wszystko.Na teraz on sam nie wie czego chce.Jedno co wie to ze potrzebuje czasu.Jutro ma wyjazd i zadzwoni do mnie po niedzieli żeby się spotkać na spokojnie.Tak powiedział.Byliśmy w restauracji i właśnie mnie przywiózł do domu.I pojechał A jak zapytałam gdzie śpi to odpowiedział ze dzisiaj u ojca.Przysięgam ze mam pustkę w głowie
Firma i kilka miesięcy bez odpowiedz Czy on naprawdę chce zrobić z kogoś idiotę....
Czy jest to możliwe ze jeszcze można komuś zaufać ?
Będzie ciężko ale jak zawsze mówiła moja śp matka czas leczy rany.
WaltonSimons ja nie zrozumiałam tego co napisałaś przepraszam ale o co chodzi z gałązka?
Tak to prawda tylko czas jakoś tak dziwnie powoli mija teraz A nawet powiem więcej wlecze się niemiłosiernie .Boże dalej nie mogę pojąć ze można się tak zawieść?Tyle starań wyrzeczeń i tyle radości to wszystko tak skreślić?
Wiem ze każdy człowiek popełnia błędy i na tych błędach mamy wyciągać wnioski i naukę Ale czy da się wybaczyć zapomnieć ?Proszę napiszcie jak to jest bo dla mnie to świeże jest i może jest tu ktoś kto był porzucony?
Przepraszam iż miałem ciebie za mądrzejszego. Proszę o wybaczenie. Przeskakiwanie z gałązki na gałązkę wcale nie świadczy o duszeniu się a raczej o tym taka osoba miała za dobrze.
Ależ wybaczam, idź w pokoju. Nie pisałem o żadnych gałązkach, niemniej, różne są objawy duszenia się w związku i różnie ludzie reagują.
Wiem ze każdy człowiek popełnia błędy i na tych błędach mamy wyciągać wnioski i naukę Ale czy da się wybaczyć zapomnieć ?Proszę napiszcie jak to jest bo dla mnie to świeże jest i może jest tu ktoś kto był porzucony?
Nawet jeśli Ci się nie uda.
Nie musisz zapominać, nie musisz wybaczać.
Nigdzie nie ma takiego przykazania.
Podobno to dobrze robi na psyche czy tam na inną duszę ale jeśli czujesz, że nie jesteś w stanie tego zrobić - to się do tego nie zmuszaj.
Życie to czy się dalej.
Samotność, to może być też luksus i ukojenie, to dar - którym w dzisiejszym świecie zgiełku, natłoku problemów - również można się cieszyć ....
Dziękuję IsaBella.Dzisiaj pomimo strasznego bólu duszy jest mi już troszeczkę lżej jeśli to tak można ująć. Chyba jest dużo prawdy gdy emocje już opadną w cudzysłowie bo jeszcze są Ale zaczęłam myśleć o sobie.Przecież ja niczego złego nie zrobiłam mogę z czystym sumieniem spojrzeć w lustro i powiedzieć hej to ja nikogo nie skrzywdzilam nikt przezemnie nie płacze .Bo powiem szczerze ze mam taką życiową dewize żeby żyć tak by nikt dzięki mnie nie płakał.I to mój kochany mnie zawiódł A nie na odwrót.Albo jestem tak naiwną i głupia Ale no cóż spróbuję tego nie zmienić.Muszę mu odpuścić i niech będzie szczęśliwy A że mnie w jego szczęściu nie ma to jego wybór.I jego strata A nie moja .Ja straciłam tylko człowieka który nie był wart tych wszystkich wspólnych lat.Czy żałuję ?Trochę tak.Bo naprawdę byłam szczęśliwa.Wiem ze nie będę mogła z nim się zakumplowac nie dam rady.Jego rzeczy spakowalam w jedno miejsce i jak do mnie zazdzwoni to mam zamiar mu powiedzieć ze może wrócić Ale tylko po rzeczy.A ja ?No cóż muszę to przeżyć chociaż tyle w tym momencie mogę. Za rada psychologa muszę go pochować bo dla mnie umarł. I muszę przejść moja żałobę po nim z godnością chociaż będzie to czarna droga
Witam.Muszę się pochwalić bo dzięki wam poznałam na tym forum zupełnie obcą mi osobę przed która wczoraj wieczorem otworzyłam swoją duszę i ta osoba wysłuchała mnie i tak po prostu ze mną rozmawiała jak bym ja znała od zawsze jak bratnia dusza która dała mi poczucie ze nie jestem sama.Tak bardzo potrzebowałam rozmowy z kimś kto przeszedł podobną traumę do mojej.Jest mi ciezko nie powiem ze nie ale wiem ze dam radę.Muszę i chce.Dziękuję ze jesteście.
może jest tu ktoś kto był porzucony?
Zobacz mój topic...ogółem life goes on, trzeba podnieść głowę i stać się najlepszą wersją siebie, wyeliminować problemy, które skreśliły poprzedni związek i iść dalej.
Przyszły mężu powiem szczerze ,ze nie zrozumiałam absolutnie Twojego wpisu.Bo zrozumiałam ze to ja mam się stać lepszą ?A myślisz,ze bylam gorsza?Wyeliminować problem który skreslil mój związek?Nie kumam rerekum.Może mnie tylko usprawiedliwia to ze mam miliard myśli teraz i chyba nie nadążam za nimi.Świeża rana boli aż chce się wyć.
Przyszły mężu powiem szczerze ,ze nie zrozumiałam absolutnie Twojego wpisu.Bo zrozumiałam ze to ja mam się stać lepszą ?A myślisz,ze bylam gorsza?Wyeliminować problem który skreslil mój związek?Nie kumam rerekum.Może mnie tylko usprawiedliwia to ze mam miliard myśli teraz i chyba nie nadążam za nimi.Świeża rana boli aż chce się wyć.
Tak masz stać się lepszą, ale lepsza dla siebie. Przestać stawiać inna osobę wyżej siebie. Pisałaś, że on był całym twoim światem, a może nie warto było chyba tak go wysoko stawiać.
Czy nie pomyślałaś, że znalazł sobie nowa kobietę i z nią próbuje tworzyć nowy związek? Jeszcze nie wie tak do końca czy mu z nią wyjdzie dlatego prosi cię jeszcze o czas. Może dlatego nie mógł patrzeć ci prosto w oczy? Może dlatego jego znajomi ci nie mówią, bo on jeszcze do końca nie zdecydował więc go chronią, bo może jednak do ciebie zechce wrócić.
Przyjmiesz go?
Przyszly mężu.Mam taki charakter i naprawdę zawsze bylam w cieniu.Ale tak chciałam bo nie jestem osoba która lubi dominować w związku.Myślę ze tego się nie da zmienić Ale mogę się mylić.Wiesz ja po prostu byłam zakochana przez te wszystkie lata miałam taki stan.Nie tylko kochałam mojego kochanego ja byłam zakochana A to naprawdę jest różnica.Powiem więcej ja z biegiem lat kochałam nie za coś ale pomimo.I teraz twoje pytanie czy otworzę drzwi i przyjmę miłość mojego życia ?Myślę ,ze nie dam rady.Wiem ,ze nie dam rady.On mnie żywcem pogrzebal i nie jestem w stanie tego zaakceptować.Ja chce żyć.Ja kocham życie.Wiem ,ze to będzie trudne Ale muszę dac radę pogodzić się z faktami.
malczy, ja nie miałem tak długiego związku jak Ty, ale strasznie kochałem i kocham nadal. Sęk w tym, że nic nie wskóramy będąc w stanie depresji. Ja się pogodziłem z rzeczywistością i wierzę, że ktoś lepszy czeka na mnie. Wierzę, że mój kolejny związek będzie lepszy bo przede wszystkim nie zamierzam utożsamiać mojej wybranki z ABSOLUTNYM źródłem szczęścia, a raczej jako partnera życiowego. Kogoś najbliższego mi, ale na pewno niezależnie od mojego poczucia szczęścia. Bo nikt nam nie jest winny szczęścia, my sami mamy się uszczęśliwiać w największym stopniu.
Witam.Jedynie co Ci mogę poradzić to to,że nie ma sytuacji bez wyjścia.Ja też się borykam z różnymi sytuacjami.Ja jak nie mogę sobie poradzić z problemem uciekam w alkohol.Mam trójkę dzieci,poświęciłam im całe życie.Nie mam pracy,nie mam wsparcia w mężu,bo rozpieściłam.A teraz dwójka dorosłych i dosłownie nic nie robi proszę sobie wyobrazić roboty nie ma końca.Wyjdę na podwórze,wracam sajgon.Tak,że teraz żałuję,że nie pomyślałam o sobie tylko o mężu i dzieciach,którzy dosłownie robią bałagan szybciej niż huragan i wszystko im się należy natychmiast.Jeżeli masz pracę to na pewno sobie poradzisz i nikomu nie będziesz prała majtochów bez słowa dziękuję i gotowała obiadków.
Przyszły mężu napisałeś ze to my sami mamy sobie dac szczęście.W tym momencie jest to dla mnie jak zaprzeczenie ogólnie pojęcia szczęścia .Fakt ,ze nikt mi nie jest winien miłości z tym się zgadzam Ale nigdy nawet tak pomyślałam ze można kogoś zmusić do miłości.Wiem ,ze szczęście tworzymy sobie każdy w jakiś tam sposób,a moje szczęście nie jest i nie musi byc szczęściem kogos innego to też wiem.Ale albo jestem tak głupia albo już nic nie rozumiem bo nie mogę się zmusić żeby chociaż spróbować zrozumieć co ja zrobiłam albo czego nie zrobiłam ze zostałam pogrzebana żywcem ?Zrozum bylam pewna mojego ukochanego Ale nie w ten sposób ze miałam Jego na własność nie broń Boże nie tak ja byłam pewna ze jesteśmy razem szczęśliwi ze On mnie kocha napewno inaczej niż ja Jego Ale była między nami taka więź nie tylko fizyczna Ale emocjonalna i nagle nie ma nic ?NIC.Oczywiście wiem ze widocznie nie był szczęśliwy bo go nie ma.Teraz mam wszystko wewnątrz siebie poszarpane rozdarte i boli i wiem ze czas czas czas ale i ciągle Ale ale ...Jedno już wiem można upaść tak nisko jak ja teraz a powstać pewnie powstanie Ale teraz jeszcze leżę nawet nie jestem na kolanach.Jeszcze leżę .
Kielbialy.Nie obraz się ale Nie jesteś w stanie tego zrozumieć bo nie przezylas tego co ja teraz.Masz rodzinę.A ze jesteś nieszczęśliwa w tym wszystkim bo być może czujesz się zaniedbana i robisz wszystko za wszystkich zapominając o sobie to masz problem ale tylko Ty sama możesz coś z tym zrobic.Czy alkohol daje Ci chwilę zapomnienia to jest to pewne Ale chwila mija i sama chyba to wiesz ze szybko się można uzależnić i to będzie jeszcze jeden problem.Ja jestem w takim stanie ze nie mogę i nie chce nikomu nic radzić bo ja sama na teraz to mało wiem.
Przyszły mężu napisałeś ze to my sami mamy sobie dac szczęście.W tym momencie jest to dla mnie jak zaprzeczenie ogólnie pojęcia szczęścia .Fakt ,ze nikt mi nie jest winien miłości z tym się zgadzam Ale nigdy nawet tak pomyślałam ze można kogoś zmusić do miłości.Wiem ,ze szczęście tworzymy sobie każdy w jakiś tam sposób,a moje szczęście nie jest i nie musi byc szczęściem kogos innego to też wiem.Ale albo jestem tak głupia albo już nic nie rozumiem bo nie mogę się zmusić żeby chociaż spróbować zrozumieć co ja zrobiłam albo czego nie zrobiłam ze zostałam pogrzebana żywcem ?Zrozum bylam pewna mojego ukochanego Ale nie w ten sposób ze miałam Jego na własność nie broń Boże nie tak ja byłam pewna ze jesteśmy razem szczęśliwi ze On mnie kocha napewno inaczej niż ja Jego Ale była między nami taka więź nie tylko fizyczna Ale emocjonalna i nagle nie ma nic ?NIC.Oczywiście wiem ze widocznie nie był szczęśliwy bo go nie ma.Teraz mam wszystko wewnątrz siebie poszarpane rozdarte i boli i wiem ze czas czas czas ale i ciągle Ale ale ...Jedno już wiem można upaść tak nisko jak ja teraz a powstać pewnie powstanie Ale teraz jeszcze leżę nawet nie jestem na kolanach.Jeszcze leżę .
no ja na całe szczęście mogę już tylko głęboko westchnąć ze zrozumieniem jednocześnie kręcąc głową. hmmm.... od czego by tu zacząć.... no mądrzy piszą/mówią, że najlepiej od początku. wierzysz w trujące pełne nieprawdziwych założeń rzeczy. nie wiem czy jestem dziś zdolna w sposób dostatecznie zrozumiały przekazać moje doświadczenie niemniej postaram się bo Twój los podzieliłam z jakieś ponad 10 lat temu. było to tak traumatyczno koszmarne wydarzenie, że zmusiło mnie do przewartościowania swojego życia i to zarówno w zakresie jak i wartości owych wartości ;-). myślę, że największym obecnie i najbardziej palącym problemem dla Ciebie i największą toksyną która w Tobie płynie jest ustawienie owego Pana w centrum swojego życia. i od razu nadmienię to nie miłość jest za to odpowiedzialna a słabość. nie będę pisać że słabość charakteru bo nie jest to do końca prawdą. ta słabość jest wynikiem a w zasadzie konsekwencją Twojego dzieciństwa i próby rekompensaty psychologicznych "dziur i pustek" powstałych w pierwszych latach życia. żadna dojrzała zdrowa jednostka człowiecza nie stawia nikogo wyżej siebie. powód jest wręcz logiczny. dlatego nie On Cię pogrzebał żywcem a TY SAMA SIEBIE ŻYWCEM GRZEBIESZ. możesz na moje słowa zareagować w bardzo różny sposób. będzie on niejako wypadkową tego w którym miejscu wobec prawdy jesteś. i tak możesz czuć święte oburzenie jak to ja sama siebie itp, mega złość, ogromne rozczarowanie czy potworny smutek etc. tak czy siak Twoja reakcja to informacja zwrotna o Twoim aktualnym stanie psychologicznym. to na początek. jedno jest pewne obecnie żyjesz w kłamstwie. zawiódł Cię także instynkt samozachowawczy. wierząc w toksyczności plus próbując rekompensować sobie deficyty z dzieciństwa zupełnie zatraciłaś instynkt, który w porę zaalarmował by Twoją psychikę, że prawdopodobnie żyjesz w matrixie. dociekanie co zrobiłaś źle jest pierwszym i najbardziej bezsensownym pytaniem jakie zadają sobie osoby porzucane. ja znam odpowiedź. NIC NIE ZROBIŁAŚ lub też wersja alternatywna dla bardziej wymagających wszystko co robiłaś. i to jest podstawa. tak czy siak to jest czas wręcz niepowtarzalny święty dla Ciebie i choć boli niemiłosiernie korzystaj!!!!!!!! to czas zmian. to czas pogłębiania prawdy o sobie to czas odtruwania się z toksycznych trujących przekonań i prawd wszelakich. to właśnie TWÓJ CZAS. zrozumiesz jak przejdziesz pewien etap. jakby co ja jestem obok. pomogę.
Karolcia38 po prostu nie wiem co napisać po przeczytaniu Twojego postu.Zatkało mnie i to tak ,ze nie mogę napisać nic oprócz dziękuję.Muszę to przeczytać jeszcze nie raz żeby złapać oddech.
Karolcia38 przeczytałam kilka razy to co napisałaś.Mogę tylko dodać od siebie jedno DZIEKUJE z wielkiej litery.
Karolcia38 muszę to napisać.Czytam to co napisałaś jak jakaś mantrę .Mam taki pomysł ,jak bede u psychologa (w tym tygodniu )żeby to przeczytać bo ja nie potrafię nawet bardziej dosłownie nie potrafię powtórzyć tego co napisałaś. Nie wiem kim jesteś być może psychologiem.Mam do Ciebie wielki szacun bo dzięki Tobie otworzyły mi się oczy i widzę ze to ja sama się pogrzebalam i zrobiłam wszystko żeby tak się stało .Widzę ze przede mną długa droga do oczyszczenia do jasności.Jeszcze raz dziekuje
62 2016-10-24 18:32:34 Ostatnio edytowany przez karolcia_38 (2016-10-24 19:03:13)
Karolcia38 muszę to napisać.Czytam to co napisałaś jak jakaś mantrę .Mam taki pomysł ,jak bede u psychologa (w tym tygodniu )żeby to przeczytać bo ja nie potrafię nawet bardziej dosłownie nie potrafię powtórzyć tego co napisałaś. Nie wiem kim jesteś być może psychologiem.Mam do Ciebie wielki szacun bo dzięki Tobie otworzyły mi się oczy i widzę ze to ja sama się pogrzebalam i zrobiłam wszystko żeby tak się stało .Widzę ze przede mną długa droga do oczyszczenia do jasności.Jeszcze raz dziekuje
:-) pierwszy efekt Aha masz już za sobą. dlaczego ma to TAKI wydźwięk.... ano dlatego bo zostałaś dotknięta na głębszym poziomie i TO jest TWOJE. To informacja zwrotna Twojej psychiki, że podążasz we właściwym kierunku. nie było tu zgrzytu, nie ma blokad czy zaprzeczania a jest efekt "aaahaaaa mój boże" i doświadczasz wówczas taką kompilację emocji poczucie ulgi pomieszane z niedowierzaniem i odrobiną być może lęku bo pojawia się pytanie "co teraz?" bądź jeśli jesteś osobą refleksyjną, drążącą pojawi się pytanie "co dalej?". czytając Cię między wierszami mam odczucie, że masz otwarty umysł. oczywiście czysto subiektywne odczucie choć poparte konkretnymi Twoimi słowami. z tego wnioskuję, że nie jest tak z Tobą tragiczine ale nie jest to tożsame z Twoim samopoczuciem a tym w jakim punkcie w swoim życiu jesteś. innymi słowy wyjście z tego stanu uda Ci się dokonać szybciej niż się spodziewasz. należy Ci jedynie ukazać mechanizmy jakim do tej pory ulegałaś i kłamstwa w jakie wierzyłaś. pierwszą najważniejszą rzecz którą sama doświadczyłam już Ci napisałam. teraz druga. od zawsze wydawało mi się tak tak WYDAWAŁO że mam wpływ na zachowanie drugiej osoby. święcie wierzyłam, że jesli będę kompliacją matki Teresy z jakąś tam cud miód dupencją to mój były już mąż będzie mnie kochał po wieczność i nigdy nie odejdzie. oczywiście ani ze mnie Matka Teresa i w takim samym stopniu cud miód malina. jednak dwoiłam się i troiłam by zadowolić Pana i władcę. nie udało się nie dlatego że źle się starałam tudzież moje starania nie były cenne. nie udało się ponieważ TAK ZDECYDOWAŁ MÓJ BYŁY MĄŻ. zdecydował się przestać mnie kochać i odejść. nie chciał już ze mną być. nie interesowałam go ani jako matka jego dzieci ani kochanka ani żona ani kobieta. i to jest GŁÓWNA PRZYCZYNA ROZSTANIA. teraz możesz przez chwilę poczuć opór i cisną Ci się słowa na usta "NIEEEEEEEE JAK TO MOŻLIWE PRZECIEŻ JEŚLI BĘDĘ ŚWIĘTĄ TO ON ZE MNĄ BĘDZIE!!!!!" naprawdę??????? a może on ma w dupie święte kobiety a może po 15 latach zmienił zdanie? i nie ważne kim jesteś i jaka jesteś bo to nie o to tu chodzi. tu chodzi o JEGO DECYZJĘ PRZESTANIA CIĘ KOCHAĆ O ILE W OGÓLE KOCHAŁ. jak wiesz z życia kij ma dwa końce prawda? utarło się tak mówić ba nawet święcie w to wierzyć ale..... właśnie ale bardzo często w odniesieniu do relacji międzyludzkich w szczególności relacji miłosnych nagle w zadziwiający ba może i nawet zachwycający sposób kij ma li tylko jeden koniec. dziwne? no dziwne choć tak właśnie działa masz mózg i tak się właśnie samooczukujemy gdy płyną w nas trucizny. wszak popatrz. miłość. piękny stan prawda? kochać. czy aby kochać to nie czasownik? to działanie... a czym działanie jest poprzedzone? każde działanie poprzedzone jest WYBOREM więc czym jest miłość? Miłość jest WYBOREM. dlatego napisałaś że zaczęłaś go kochać pomimo. Bo takiego DOKONAŁAŚ WYBORU. nikt nie stał przy Tobie i do Ciebie nie mierzył z broni. Ty WOLNY człowiek z WOLNĄ wolą podjęłaś wewnętrzną decyzję która brzmiała będę Cię od dziś kochać pomimo . jego decyzja była inna. wolno mu jest tak samo wolny jak Ty. resztę napiszę później bo i tak już mi elaborat wyszedł :-).
Zranione serce jest jeszcze świeże. Nie da się ot tak przejść do porządku dziennego. Trzeba przez to przejść. Ale dla mnie na zrowy rozum zniknięcie na 4 miesiące bez wytłumaczenia to lekceważenie i nie szanowanie kochanej osoby. No chyba już nie. To jest coś nie tak.
Trzeba wiedzieć jedno,że po jakimś czasie wszyscy się podnoszą,jeden po miesiacu drugi po 2 latach. Zalezy od tego, w którym momencie zaczynamy siebie cenic bardziej niż kiedykolwiek.
Karolcia38 mam do Ciebie wielka prośbę i pytanie.Bo trafiłaś do mnie w samo sedno.Czy napisałaś jakąś książkę? Czy może możesz polecić takową ?Bardzo proszę.
Karolcia, ciekawie prawisz
Malczy, wiele z nas przez to przechodzi... Też zostałem porzucony z dnia na dzień. Zbieram się do kupy każdego dnia i walczę, akceptuję, czuję żal, wzloty i upadki...ale nie poddaję się, broń boże. Wiem, że w obecnej chwili ciężko nazwać cokolwiek "strefą komfortu" ale staraj się przełamać i wyjdź na "zewnątrz". Mnie ludzie codziennie irytują, nie czują tego co ja. Inne kobiety się dla mnie nie liczą, ale staram się wychodzić do ludzi. Dzisiaj jedna nieco bardziej dojrzała przedstawicielka płci pięknej spojrzała na mnie na ulicy i powiedziała "uśmiechnij się". No i zrobiłem głupią gębę i na przód. Potem znów byłem szary, ale na 5 sekund się uśmiechnąłem i wiem, ze będę się coraz częściej uśmiechać