Bergman napisał/a:Jeżeli chodzi o moje doświadczenia to już nigdy nie zapomnę sceny z sali sądowej, gdy matka mojego dziecka chcąc mi odebrać prawa rodzicielskie (przegrała sprawę z kretesem) dosyć mocno poirytowała sędzinę, która zrobiła jej niedługi wykład na temat współczesnych matek wyrażając przy tym sporą dozę frustracji. Na oko babka 52 lata, a więc w sądzie jako osoba rozstrzygająca widziała na sali niejedno, stanęła w obronie mężczyzny doprowadzając do płaczu samotną matkę dwójki dzieci (z dwóch różnych związków). Z tego co zrozumiałem z całej tej sceny to ta sytuacja nie należy do rzadkich co sędzinie zaczęło mocno grać na nerwach. Dlatego, gdy czytam o "silnych samotnych matkach" które zasługują na "dojrzałego" mężczyznę to mnie pusty śmiech ogarnia (choć rozumiem, że i rynek dla takiego odbiorcy musi się znaleźć i stąd propaganda w kolorowych pismach i tego typu mediach). To po prostu nie dzieje się w rzeczywistości, a jedynie wyobraźni niektórych osób. Mógłbym jeszcze sporo napisać, ale w skrócie to samotna kobieta z dziećmi to najczęściej frustratka chwytająca się czegokolwiek i jak się naiwniak trafi to babka ma szczęście - na zasadzie ślepej kurze ziarno. Ale z drugiej strony to nie jest wiedza tajemna bo każdy facet po prostu czuje w kościach, że z samotną matką mogą być problemy bo to jest kobieta z reguł nieostrożna i głupia (ostatnio znalazła sobie pocieszyciela, ale i on z nią nie wytrzymał i po dwóch miesiącach odstawił do wiatru). I znam inny jeszcze przypadek obok mnie z podobną zasadniczo historią - sędzina przerobiła ich o wieeeele więcej.
Wobec tego jednak zawierzę tutaj sobie i doświadczonej kobiecie, a nie marzeniom opisywanym w żurnalach. Przykładowo, każdy zna film "Pretty Woman" w którym to zwykła ulicznica poznaje pewnego dnia swojego księcia na białym koniu, a ten zabiera ją do swojego ślicznego zamku i wprowadza między wyższe sfery przy okazji okładając po mordzie jakiegoś chama mającego czelność wypomnieć ulicznicy jej przeszłość. Wspaniałe ! Takich filmów jest więcej. Kobiety kochają takie filmy na zasadzie X: "ah no wiesz kochany, zrozum proszę, bo ja miałam burzliwą przeszłość" Y: "Moja Julio, to nic nie szkodzi bo to była ich wina, a ja dostrzegłem w tobie to czego inni nie byli w stanie". Po prostu, na tych marzeniach zbija się miliardy dolarów bo na te marzenia jest rynek. A teraz proszę wymieńcie mi choć jeden taki film, ale o mężczyźnie. Czy jest choć jeden taki film ? Nie. Dlaczego ? Bo mężczyźni akurat takich marzeń nie potrzebują i w nie nie wierzą, a kobiety to już w ogóle takim mężczyzną z "Pretty Man" to by bezgranicznie gardziły na zasadzie X: "Że co ?! Jesteś bezrobotny i szlajasz się po ulicach żebrząc o pieniądze - I ty chcesz byśmy byli razem i zamieszkali w moim domu ??!! Co za potwarz !".
Z logicznego punktu widzenia to obserwując życie mężczyzna dochodzi do wniosku, że jeżeli jest kobieta, która podchodziła do tego samego egzaminu naście razy, ale zawsze oblewając to tylko skończony naiwniak albo desperat uzna, że jednak ona ten egzamin zda, ale tym razem z nim u jej boku. No nie, tak życie nie wygląda - ona znowu ten egzamin obleje. Gdy mi przychodzi pracownik do firmy to ja wiem po pierwszym dniu czy on się do tego nada czy też będą z nim same problemy. On oczywiście może co jakiś czas przychodzić do mnie i obiecywać poprawę, ale to nie w tym rzecz - albo jak to mawiał klasyk: "słowa, słowa, słowa". Po prostu, pewni ludzie nadają się do różnych prac tak jak i pewne kobiety nadają się na żony ... a inne nie - i to samo się tyczy mężczyzn. Jeżeli ktoś kilkanaście razy próbuje i mu nie wychodzi to niech zajmie się czym innym, a nie okłamuje samego siebie i innych wokół.
I właśnie dlatego, z drugiej też strony są i samotne matki, które na pewnym etapie nie rozumiały życia i za młodu im nie wyszło bo facet przestraszył się odpowiedzialności i uciekł. Tak też bywa. Później jednak znalazł się drugi mężczyzna (a nie dziesiąty, nasty czy trzydziesty drugi) i z nim akurat wyszło. W zasadzie to można zrozumieć bo jeżeli jest ktoś kto dał radę z nią wytrzymać to może ona nie była taka najgorsza.
Z zasady tego nie robię, ale tym razem sobie pozwolę: no, co za bzdet!!!!!! Dawno się tak nie uśmiałam z "logicznych" wywodów
Uśmiałas chyba baranim głosem , bergman ma racje