Gosia1962 napisał/a:My nie przeceniamy seksu w zwiazku.
Ty go nie doceniasz, bo nie umiesz. NIGDY TEGO NIE ZAZNALAS.
Dlatego zatrzymaj prymitywne uwagi o seksie w twojej aseksualnej glowisi, bo stajesz sie niedorzeczna.
Alez zaznalam, i to nie z jednym mezczyzna a kilkoma (dokladnie - szescioma, a liczac lacznie z tym ile razy bylam mniej czy bardziej erotycznie dotykana nawet wiecej). Pisalam ze juz nie zamierzam go uprawiac, a nie ze go nie uprawialam. Niedokladnie doczytalas. Wspominalam tez ze brzydza mnie pewne formy seksu, pewne czesci ciala (np. tylnia czesc u mezczyzny ze wzgledu na skojarzenia z wydalaniem, i niekiedy widok innych narzadow plciowych ze wzgledu na skojarzenia z miesem w masarniach, jest to spowodowane nadwrazliwoscia zmyslowa), oraz ze z powodu pewnych wspomnien z dziecinstwa nie potrafie laczyc pozadania z zakochaniem. Nie jestem osoba aseksualna, chociaz takie rozumiem. Dodam ze rozumiem tez na poziomie czysto mentalnym (bo na poziomie uczuc nie, czyli ze nie czuje tego) ze ktos moze laczyc pozadanie z miloscia, chociaz sama tego nie lacze.
Gosia1962 napisał/a:Jak najszybciej wybierz sie do seksuologa i z nim szczerze porozmawiaj. twoje podejscie do najnormalniejszej rzeczy pod sloncem: seksu, jest chore, bardzo chore.
Zmykaj do psychologa/psychiatry/ terapeuty, a nie siedz na forach o seksie, bo gowienko o nim wiesz i wypowiadasz sie jak dziecko.
Ja na ten przyklad matematyki nie umiem i nigdy nie bede na ten temat dyskutowac z nikim, kto lubi ten przedmiot.
To tak jak z tymi ostrygami: ja ich nie lubie i brzydze sie nimi. Nie spozywam.Ale nikomu, kto je uwielbia nie bede ich obrzydzac.
Do seksuologa/terapeuty nie pojde, bo czego jak czego, ale samowiedzy, i rozumienia wlasnych emocji/uczuc mi odmowic NIE mozna.
Spojrzenie na seks z perspektywy entuzjastycznej NIE jest spojrzeniem bardziej prawdziwym od neutralnego, czy negatywnego. Zrozum to prosze.
Jeszcze raz powtorze - z czysto technicznego punktu widzenia seks polega wlasnie na wkladaniu jednych narzadow w drugie, i wykonywaniu pewnych ruchow ( to ze wysmiewam te ruchy sama sobie brzydko mowiac 'dospiewalas', bo w zadnym miejscu tego nie wysmiewam), i tak to sie przedstawia gdy nie towarzysza temu pewne uczucia (np. uczucie pozadania).
Poniewaz widze ze masz klopoty ze zrozumieniem tego co napisalam, wymyslilam pewien przyklad ktory powinien Ci to ulatwic (rozumienie intencji dyskutanta JEST rzecza kluczowa) - Z czysto technicznego punktu widzenia jedzenie polega na wkladaniu pozywienia do buzi, i tak to sie przedstawia gdy nie towarzysza temu pewne uczucia (np. uczucie rozkoszy kulinarnej doswiadczanej podczas, badz przeciwnie - 'zesmaczenia'). Mam nadzieje, ze teraz wszystko jest jasne.
Twoj przyklad z matematyka NIE jest prawidlowy, bo zestawilas brak umiejetnosci z lubieniem. To BLAD - powinnas zestawic brak umiejetnosci z posiadaniem umiejetnosci. To ze ktos czegos nie umie, nie znaczy ze nie potrafi, tak samo jak to ze ktos cos lubi, nie oznacza ze to potrafi. Rozumiem, ze bylas roztargniona, i pomieszalas.
Nie masz prawa mnie stad wyganiac swoja droga. Nie kazdy musi widziec tak samo jak Ty kazda rzecz, zauwaz ze gdyby tak bylo swiat stalby sie miejscem nudnym, i bezbarwnym. Takiego swiata chcesz? Zamiast mnie wyganiac, moglabys czerpac z odmiennego podejscia (ono nie jest ani lepsze, ani gorsze, jest po prostu inne, nie chodzi o to zebys je przejela, ale o uznanie za 'rownowartosciowe'). Odmiennosci nalezy chronic (dokladnie tak jak rzadkie gatunki roslin, i zwierzat), a nie tepic.
Jeszcze jedno - skoro Ty nie uwazasz takiego zwiazku za 'wybrakowany' to czemu odnioslas moje zdanie ktore tyczylo sie ludzi ktorzy tak uwazaja do siebie? Uderz w stol a nozyce, czy o co chodzi?