związek bez seksu - moja historia - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » związek bez seksu - moja historia

Strony 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 232 ]

Temat: związek bez seksu - moja historia

Hej dziewczynki smile postanowilam napisac na forum bo moze takich jak ja jest wiecej. Moj partner nie uprawia ze mna seksu, bylo tak od zawsze... bylismy u roznych lekarzy i chyba nikt nie jest w stanie tego wyleczyc. Ja mimo tego ze mialam wczesniej tylko 1 faceta to czysty wuklan energii i fantazji seksualnej, duzo fetyszy, nadzieje na zycie erotyczne z nowosciami i 'jajem' ze tak ujme smile stanelam przed wyborem: zyc z 'pelnym pecherzem' i mimo potrzeb zrezygnowac z seksu lub szukac innego partnera.
Postanowilam zostac i jestem do dzis. Nie bylo latwo, przeszlam przez depresje, mega niska samoocene, desperackie proby zwrocenia na siebie jego uwagi (striptizy, sztuczki, bielizna i przebieranki, nawet udawanie prostytutki)... oczywiscie bez skutku bo glowa muru nie przebijesz. Ale uwaga NIE ZALUJE mimo ze bylo ciezko i nadal jest. Co wieczor przed snem wyobrazam sobie ze moj ukochany mnie dotyka sad duzo sie masturbuje, ale jak wiadomo, marna ta rekompensata... moze jest tu wiecej kobiet ktore tak wybraly i zmagaja sie z trudami pozadania, ktore nie znajduje ujscia? Moze sa takie, ktore wybraly inaczej w takiej samej sytuacji?
Napisalam tu z zamiarem pocieszenia tych z Was, ktore probuja zostac a jest im zle... nie zamienilabym mojego zwiazku i faceta na zaden inny, choc nie jest latwo. Moze komus kto jest teraz na etapie na jakim ja bylam wczesniej (deprecha, plakanie po nocach itp) moja historia podniesie uszy do gory smile taka mam nadzieje. Pozdrawiam Was i zachecam do podzielenia sie swoimi przezyciami smile

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: związek bez seksu - moja historia

Cóż, Twój wybór, ale uwierz, gdyby sytuacja była odwrotna, gdyby to on miał potrzeby, a Ty byłabyś aseksualna, dawno nie bylibyście razem.

3

Odp: związek bez seksu - moja historia

Spójrz prawdzie w oczy i naprawdę zastanów się czy jesteś szczęśliwa bo mimo Twojego wyboru po wątku stwierdzam ,że nie. Chciałabyś mieć kiedyś dzieci? To jak Twój partner zamierza Ci je zrobić. Temat nie dotyczy rady czy masz zostać z nim czy nie więc więcej nie napiszę ale pomyśl nad tym czy bycie z nim to na dłużej tak do końca przemyślałaś.

4

Odp: związek bez seksu - moja historia

Christiana - ciekawe jest to co napisałaś. Ja nie jestem za tym, by wymieniać partnera przy pierwszym problemie, ale... małżeństwo bez seksu?!

Co było powodem, że zdecydowałaś się na ślub? Wiedziałaś wtedy o aseksualność partnera? Wiedziałaś, że decydujesz się na bezdzietne małżeństwo?

5

Odp: związek bez seksu - moja historia
josz napisał/a:

Cóż, Twój wybór, ale uwierz, gdyby sytuacja była odwrotna, gdyby to on miał potrzeby, a Ty byłabyś aseksualna, dawno nie bylibyście razem.

Dokładnie. Jeszcze na koniec by usłyszała, że jest nienormalna, albo coś w tym stylu.

6

Odp: związek bez seksu - moja historia

Autorko nie bardzo rozumiem. Twój facet jest aseksualny czy jest impotentem ?
Jeżeli to, pierwsze, faktycznie sytuacja przegrana.
Ale jeśli drugie i Jego problemem jest brak erekcji, nie bardzo rozumiem dlaczego musisz, zaspakajać się sama.
Mężczyzna nawet gdy ma tego typu problemy, może zaspokoić partnerkę na 100 sposobów. No, z wyjątkiem gdy nie ma również języka i rąk. Można też użyć, różniastych zabawek erotycznych, które dadzą Ci przyjemność.
Szczerze mówiąc, podziwiam Ci że, chcesz trwać w tym związku.

7

Odp: związek bez seksu - moja historia

Podziwiam, bo ja nie dałabym rady.
Raczej nie sądzę, żebyś kogoś z takim samym problemem podniosła na duchu.
Bo jeśli oboje w związku są aseksualni to żaden problem. Ale tu niestety zawsze jedna strona będzie cierpiała.
Sama piszesz, że masturbacja to marna rekompensata. Seks to naturalna potrzeba człowieka, a seks z ukochanym/ukochaną  to podstawa, bez której związek nie może prawidłowo funkcjonować.

8 Ostatnio edytowany przez Kareena (2016-09-08 11:50:30)

Odp: związek bez seksu - moja historia

Hmm, autorka pisze, że zakłada temat, żeby podbudować osoby w podobnej sytuacji, lecz załamane, a tu jej wszyscy wmawiają, że nie jest w związku szczęśliwa. Oczywiście okłamuje się, wszyscy dookoła wiedzą lepiej od samej zainteresowanej smile I oczywiście wiedzą, że facet w odwrotnej sytuacji dawno by ją rzucił, bo przecież znają go lepiej.
Życzę Ci szczęścia, autorko, a Wam, żebyście może więcej myślały zanim coś napiszecie.

9

Odp: związek bez seksu - moja historia

nie ma co podziwiać - to żadne bohaterstwo
tylko najzwyklejsza w świecie głupota i strata czasu

wiem co mówię, bo sama żyłam w takim zwiazku ponad 8 lat

10

Odp: związek bez seksu - moja historia

Nie spodziewalam sie az tak negatywnego odezwu. Najbardziej podoba mi sie post o stracie czasu i glupocie. Gratuluje ocenianie zwiazkow obcych, nieznanych sobie ludzi po traumie z wlasnego... na szczescie moj trwa podobna ilosc czasu a ani jednego dnia nie chcialam na powaznie odejsc smile pytacie czy naprawde jestem szczesliwa: tak, jestem. Nigdy wczesniej mnie nie spotkala taka milosc. Moj facet nigdy sie nie odwrocil niewazne jaki mielismy problem, adoruje mnie i wspiera... przy nim rozwinelam skrzydla. Fizycznie jest sprawny, ma erekcje i wytrysk, po prostu nie ma potrzeby seksu, dlatego dzieci planujemy miec i bedziemy. Wyskacze je sobie, ze tak powiem. On zawsze byl i jest chetny do zaspokajania mnie jezykiem i palcami, ale zrezygnowalam z tego bo powodowalo u mnie silniejsza tesknote za tradycyjnym seksem... nie uczesliwiajcie mnie na sile. Jestem dorosla spelniona kobieta, ktora tak wybrala. I moze to nie jest bajka, ale dla mnie wcale nie musi nia byc. Chcialabym zeby kazda kobiete mezczyzna traktowal tak jak moj traktuje mnie. I wiem, ze na pewno gdybysmy sie zamienili miejsami to i tak by mnie zostawil smile Po prawdzie jestem troche zazenowana Waszymi wrecz jadowitymi wypowiedziami wink ale czego ja oczekiwalam... juz mnie zycie nauczylo, ze ludzie widza tylko swoje doswiadczenia i tylko swoje sposoby. Tak, wiedzialam o problemie partnera od poczatku, pierwsze 2 lata probowalismy u lekarzow i terapeutow smile

11

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:

Nie bylo latwo, przeszlam przez depresje, mega niska samoocene, desperackie proby zwrocenia na siebie jego uwagi (striptizy, sztuczki, bielizna i przebieranki, nawet udawanie prostytutki)... oczywiscie bez skutku bo glowa muru nie przebijesz. Ale uwaga NIE ZALUJE mimo ze bylo ciezko i nadal jest. Co wieczor przed snem wyobrazam sobie ze moj ukochany mnie dotyka sad duzo sie masturbuje, ale jak wiadomo, marna ta rekompensata...

rzeczywiście pełnia szczęścia smile
ale każdy sobie tworzy takie szczęście,akie chce mieć.

skoro dla Ciebie to szczęście, to cóż ja mogę powiedzieć...
mam odmienną jego wizję


mnie w moim związku ominęła depresja, desperackie próby czegoś tam i mega niska samoocena - nigdy nie postrzegałam tego przez pryzmat siebie i że to ze mną jest coś nie tak.

wiem już natomiast, że nie chcę wchodzić w związek z przyjacielem.
przyjaciela mogę mieć niezależnie od związków

12 Ostatnio edytowany przez Averyl (2016-09-08 13:02:33)

Odp: związek bez seksu - moja historia

A może twój facet ma skłonności homoseksualne? Wiele kobiet chwali sobie przyjaźń z gejami, bo nie są seksualnie nimi zainteresowani, ale za to jest ta nić porozumienia.
Christiana - skoro tobie to pasuje, to nie ma problemu, zapytałaś się na forum, to ludzie wyrazili swoje opinie.

13

Odp: związek bez seksu - moja historia

Kobieto...litosci. Ja tu nie opisalam mojego zycia, tylko przechodzenie przez ten 'problem' i jego etapy. Nigdzie nie napisalam, ze bylo latwo, ale wyszlo na prosta. Mysle, ze duzo jest kobiet w mojej sytuacji, ktorym poza brakiem seksu w zwiazku nie brakuje niczego i nie wiedza co robic. Jesli chcesz uslyszec o pelni szczescia w moim zyciu to chetnie Ci ja opisze smile ja zawodowy muzyk, on architekt i muzyk, wspolne granie wieczorami, koncerty, wernisaze. Pelna harmonia i spokoj, wsparcie i dobra kuchnia, a od siedmiu miesiecy marzenie mojego zycia: wysokie, duze, piekne mieszkanie w starej kamienicy. Czesto goscie a jeszcze czesciej dzieciaki jego rodzenstwa, ktore wnosza nam zycie i radosc... nie moge doczekac sie wlasnych.
Takze... no ja tam mam pelnie szczescia, choc po drodze bylo mi ciezko. Mam ja mimo tego, ze pewien element brakuje. I nie jestem zadna bohaterka, osobiscie uwazam, ze raczej szczesciara wink

14

Odp: związek bez seksu - moja historia

smile i o to chodzi w życiu, by znaleźć szczęście, a właściwie by umieć się cieszyć tym, co się ma, co życie przynosi.

15 Ostatnio edytowany przez moniaCo (2016-09-08 13:09:34)

Odp: związek bez seksu - moja historia

Droga autorko.
Mogłaś od razu opisać jak to u was wygląda, bo po tej krótkiej wypowiedzi, to trudno było wywnioskować, jak to wasze "pożycie" się układa.
Nikt tu jadem nie pluje. A chyba każdy ma prawo wyrazić swoją opinię.
Jeśli to co masz, Cie uszczęśliwia, to tylko się cieszyć.
Tylko niestety raczej należysz chyba do nielicznych kobiet, czy też mężczyzn, którym brak seksu w związku nie przeszkadza.
Sporo o tym wątków w dziale o seksie.

16

Odp: związek bez seksu - moja historia

Ja z kolei chciałabym wrócić do celu tego wątku, czyli pocieszenia, bo wybacz droga autorko, ale co takiego pocieszającego jest w tym, że zostałaś mistrzynią masturbacji, jakoś własnymi siłami zwalczyłaś depresję, masz mieszkanie, furę i komórę, pogrywasz z partnerem na jakiś instrumentach? Znalazłaś sobie zastępniki i chwała Ci za to, ale problem pozostał. Wniosek z tego: szukajcie zastępników, a znajdziecie? To ma być pocieszenie? Rozwiązań problemu podstawowego jak nie było, tak nie ma... Ale skoro żeś szczęśliwa to bądź. Marne to jednak pocieszenie dla innych...

17

Odp: związek bez seksu - moja historia

Napisalam to bo zastanawiam sie czy jest duzo osob, ktore przechodza te sama droge i by pocieszyc tych, ktorzy dopiero na nia weszli... wszyscy moga pisac i myslec co chca, ale nazwanie najwazniejszej relacji w moim zyciu glupota i strata czasu odebralam personalnie, tak samo tekst o bohaterstwie. smile dalej mam nadzieje, ze znajdzie sie choc jedna osoba w mojej sytuacji i opowie jak ona/on sobie radzi, ile juz czasu itp

18

Odp: związek bez seksu - moja historia
Klio napisał/a:

że zostałaś mistrzynią masturbacji, jakoś własnymi siłami zwalczyłaś depresję, masz mieszkanie, furę i komórę, pogrywasz z partnerem na jakiś instrumentach? Znalazłaś sobie zastępniki i chwała Ci za to

Absolutnie sie zgadzam, cale moje zycie, pasje, ciezko zapracowane miejsce na swiecie i wiez laczaca z partnerem to zastepniki seksu. Powiem Wam, ze chyba sie nie porozumiemy, bo dla mnie seks nie jest podstawa relacji a brzdakanie na jakichs instrumentach i w ogole porozumienie umyslowe ma na tyle duze znaczenie, ze jest wazne samo w sobie a nie w zastepstwie za cos.
I ja tam uwazam, ze mi takiej wypowiedzi jak wlasna w ciezkich czasach brakowalo. Bylo natomiast mnostwo zachecajacych do zostawienia lub zdradzania. Ciesze sie, ze z tamtych rad nie skorzystalam i ze zrozumialam, ze zwiazek bez seksu to zwiazek bez seksu a nie relacja z przyjacielem. Bo z przyjacielem sie zycia nie buduje i nie budzi sie codziennie rano.

19

Odp: związek bez seksu - moja historia

Autorko, napisałaś z zamiarem pocieszenia kobiet w takiej sytuacji jak Twoja. Szlachetne.
Jednakże, według mojej oceny, aby się " umartwiać ", dla miłości, trzeba mieć predyspozycje. Dla 99% ludzi, związek bez seksu, nie ma racji bytu.

20

Odp: związek bez seksu - moja historia

Szczerze to nie rozumiem sensu tego watku. Autorka opisuje niby ku  pokrzepieniu serc jak to rozwiazali z partnerem trudny problem ale ja tu nie widze zadnego rozwiazania tylko kobiete ktora pchnieta do ostatecznosci zrezygnowala poprostu calkowicie ze swych potrzeb i wmowila sobie ze seks jest jej w sumie niepotrzebny. Taka porada ma byc pokrzepiajaca? Chyba dla masochisty. Celowo uzylam zwrotu "   wmowila" bo sama najpierw pisze ze przez to zachorowala  na depresje, wyla w poduche a teraz przekonuje ze to taki w  sumie  nienajwazniejszy w zyciu dodatek. Pewnie ze nienajwazniejszy ale jednak potrzebny bardzo..rowniez jej. Nie wiem wiec czemu to wszystko ma sluzyc? Pocieszeniu innych czy raczej probie wmowienia sobie ze naprawde jest..w miare ok.
Ja nie pisze tego z jadem serio. Poprostu nie rozumiem. Pomijam juz fakt ze podziwiam Autorke ze daje tak rade. Mnie by dobijala swiadomocsc ze kompletnie nie pociagam partnera jak i fakt ze on nawet dla mojego dobra i potrzeb nie probuje sie "zmusic" do obudzenia w sobie jakies checi tylko nie ma ochoty na seks i kropka. Ale niewazne, jesli Autorce to pasuje to ok jej wybor. Tylko naprawde nie widze w tym nic pokrzepiajacego czym warto byloby sie dzielic  bo rada "zrezygnuj z siebie i poddaj sie temu co jest" dla mnie nigdy  nie bedzie pokrzepiajaca

21

Odp: związek bez seksu - moja historia

Moim zdaniem nie jesteś spełniona. Próbujesz sobie wmówić, że jesteś. To nie to samo.
Brakuje Ci seksu i cierpisz bez niego. Proste. To nie jest dobre.

22 Ostatnio edytowany przez Kareena (2016-09-08 14:08:12)

Odp: związek bez seksu - moja historia
feniks35 napisał/a:

bo rada "zrezygnuj z siebie i poddaj sie temu co jest" dla mnie nigdy  nie bedzie pokrzepiajaca

A człowieka kształtują popędy i nie może być szczęśliwy jeśli któregoś z nich nie realizuje?
Asceci świadomie rezygnują z rzeczy, które sprawiają im przyjemność i znajdują w tym szczęście.
Niektórzy nie mogą uprawiać seksu mimo ochoty na niego z powodu ograniczeń fizycznych, np. osoby sparaliżowane. Wasz przekaz (większości wypowiadających się osób) jest taki: ok, egzystuj sobie (bo bez realizacji popędu to w sumie pół-życie), ale nie waż się być szczęśliwym, a już tym bardziej głośno o tym mówić (nie zakładaj tematu, bo po co, co innego założyć enty temat "on mnie nie kocha, pomocy!").
I czym się niby różnicie od zwierząt czworonożnych?;)

23 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2016-09-08 14:16:57)

Odp: związek bez seksu - moja historia
Kareena napisał/a:
feniks35 napisał/a:

bo rada "zrezygnuj z siebie i poddaj sie temu co jest" dla mnie nigdy  nie bedzie pokrzepiajaca

A człowieka kształtują popędy i nie może być szczęśliwy jeśli któregoś z nich nie realizuje?
Asceci świadomie rezygnują z rzeczy, które sprawiają im przyjemność i znajdują w tym szczęście.
Niektórzy nie uprawiać seksu mimo popędu z powodu ograniczeń fizycznych, np. osoby sparaliżowane. Wasz przekaz (większości wypowiadających się osób) jest taki: ok, egzystuj sobie (bo bez realizacji popędu to w sumie pół-życie), ale nie waż się być szczęśliwym, a już tym bardziej głośno o tym mówić.
I czym się niby różnicie od zwierząt czworonożnych?;)

Wez moze przeczytaj dokladnie watek bo piszesz bzdury. Gdyby Autorka od poczatki swiadomie i DOBROWOLNIE zrezygnowala z seksu to ok moze tak lubi  chce i jest spelniona bez tego. Ale ona pisze wyraznie ze jej przykro zle, ze sie non stop masturbuje marzac o dotyku partnera ...czyli chyba jednak te popedy odczuwa co?  A skoro tak to razaca jest rada ktora brzmi mniej wiecej tak" zrezygnuj ze swoich potrzeb i po klopocie"  Z potrzeb Kareena nie z seksu. A ze w tym wypadku potrzeba jest akurat seks to o seksie piszemy.
Edit: az przeczytalam jeszcze raz 1 posta Autorki i z niego bije nie szczescie tylko rezygnacja na zasadzie bardzo mi tego brak ale  zmusze sie jakos do bycia szczesliwa, zepchne moje potrzeby w kat,   zajme na sile umysl czyms  innym.
Porownanie ze sparalizowanym tez jest nietrafione bo on nie ma wyboru, skoro nie moze to nie moze ale zapytany czy mu tego nie brakuje i czy jest szczesliwy raczej nie odpowie ze skacze pod sufit ze szczescia. Majac wybor pewnie wolalby byc w pelni sprawny i moc korzystac z zycia. Dramatem Autorki jest to ze ona moze i CHCE korzystac ale tego nie czyni by nie stracic partnera wiec na oslode zostaje zdusic w sobie potrzeby.

24

Odp: związek bez seksu - moja historia
feniks35 napisał/a:

Wez moze przeczytaj dokladnie watek bo piszesz bzdury. Gdyby Autorka od poczatki swiadomie i DOBROWOLNIE zrezygnowala z seksu to ok moze tak lubi  chce i jest spelniona bez tego. .

Zrezygnowała z niego świadomie i dobrowolnie, bo chce być tylko z tym, a nie innym mężczyzną. Widać uważa, że jest szczęśliwsza z nim bez seksu niż byłaby z kimkolwiek innym mając stosunki nie z tej ziemi.
Chyba jednak to Ty nie rozumiesz o czym jest wątek wink

25

Odp: związek bez seksu - moja historia
Kareena napisał/a:

A człowieka kształtują popędy i nie może być szczęśliwy jeśli któregoś z nich nie realizuje?
Asceci świadomie rezygnują z rzeczy, które sprawiają im przyjemność i znajdują w tym szczęście.


To nie był wybór autorki od początku, zgadzam się z Feniks35, ona chce seksu a ten wątek to wołanie do księżyca o północy.

christiana napisał/a:

Nie bylo latwo, przeszlam przez depresje, mega niska samoocene, desperackie proby zwrocenia na siebie jego uwagi (striptizy, sztuczki, bielizna i przebieranki, nawet udawanie prostytutki)... oczywiscie bez skutku bo glowa muru nie przebijesz. Ale uwaga NIE ZALUJE mimo ze bylo ciezko i nadal jest. Co wieczor przed snem wyobrazam sobie ze moj ukochany mnie dotyka sad duzo sie masturbuje, ale jak wiadomo, marna ta rekompensata

czy to są słowa szczęśliwej i spełnionej kobiety ?

dziewczyna przeżyła załamanie, walczyła z chorobą a wy jej teraz piszecie "good for you!", jeju ludzie nie osłabiajcie, bo stracę wiarę w te forum...

26

Odp: związek bez seksu - moja historia
Kareena napisał/a:

Zrezygnowała z niego świadomie i dobrowolnie, bo chce być tylko z tym, a nie innym mężczyzną. Widać uważa, że jest szczęśliwsza z nim bez seksu niż byłaby z kimkolwiek innym mając stosunki nie z tej ziemi.

Ale po jakim czasie ?
nie zrezygnowała OD RAZU gdy się dowiedziała, że partner nie chce, tylko PRÓBOWAŁA, WALCZYŁA, a gdy to nie przyniosło efektu to wtedy się PODDAŁA, nie nazywaj tego ŚWIADOMĄ reyzgnacją bo to dwie różne rzeczy.

27 Ostatnio edytowany przez Kareena (2016-09-08 14:23:12)

Odp: związek bez seksu - moja historia
navelbina napisał/a:

Ale po jakim czasie ?
nie zrezygnowała OD RAZU gdy się dowiedziała, że partner nie chce, tylko PRÓBOWAŁA, WALCZYŁA, a gdy to nie przyniosło efektu to wtedy się PODDAŁA, nie nazywaj tego ŚWIADOMĄ reyzgnacją bo to dwie różne rzeczy.

A czym to się różni od rezygnacji z powodów światopoglądowych?
Na przykład: kocham boga, chcę zostać zakonnicą i rezygnuję z seksu, chociaż mam na niego ochotę. To chyba jest świadoma decyzja.
A jeśli ktoś mówi: kocham tego mężczyznę i rezygnuję z seksu, chociaż wolałabym go uprawiać, to jest niby nieświadome?
To jest to samo, porównanie plusów i minusów, nieważne na jakim "etapie" życia czy związku się tę decyzję podejmuje.

Hipotetycznie, uwielbiam mięso (akurat nie za bardzo), ale szanuję zwierzęta i nie chcę go jeść, więc szukam mięsa syntetycznego - które już wyprodukowano w laboratoriach. Jest jednak niebotycznie drogie, więc przerzucam się na rośliny, chociaż oddałabym królestwo za kawałek szynki.
To tez byłaby nieświadoma decyzja?
Świadomy wybór to nie znaczy taki, który mi w niczym nie przeszkadza i nie kosztuje żadnych wyrzeczeń. To, że się z czegoś rezygnuje dla wyższych celów, jest wyborem i to bardzo wartościowym. Powiedziałabym nawet, że jest to jedna z cech człowieczeństwa, bo zwierzę nie może dokonać takiego wyboru, a człowiek tak.

28

Odp: związek bez seksu - moja historia
navelbina napisał/a:
Kareena napisał/a:

Zrezygnowała z niego świadomie i dobrowolnie, bo chce być tylko z tym, a nie innym mężczyzną. Widać uważa, że jest szczęśliwsza z nim bez seksu niż byłaby z kimkolwiek innym mając stosunki nie z tej ziemi.

Ale po jakim czasie ?
nie zrezygnowała OD RAZU gdy się dowiedziała, że partner nie chce, tylko PRÓBOWAŁA, WALCZYŁA, a gdy to nie przyniosło efektu to wtedy się PODDAŁA, nie nazywaj tego ŚWIADOMĄ reyzgnacją bo to dwie różne rzeczy.

Dokladnie. To nie jest swiadoma decyzja tylko wybor mniejszego zla (wedle kryteriow Autorki oczywiscie). Ale problem i zal wciaz istnieja i nikt tu tego nie  wmawia to az bije z jej pierwszego posta. A ze w kolejnych probuje na sile nadrabiac robiac dobra mine do zlej gry ...no coz moze przynosi jej to jakas ulge.

29 Ostatnio edytowany przez Kareena (2016-09-08 14:24:58)

Odp: związek bez seksu - moja historia

Jakie to dojrzałe, chcę coś, więc muszę koniecznie to dostać, bo będę taki nieszczęśliwy wink
Moje 10-letnie dziecko miało podobne nastawienie... gdy była młodsza.

30 Ostatnio edytowany przez christiana (2016-09-08 14:29:58)

Odp: związek bez seksu - moja historia

Ludzie, halo, tu ziemia. Trochę się chyba pogubiłam... czy wy właśnie sprzeczacie się o to czy obca, anonimowa osoba jest szczęśliwa czy nie jest? Spekulujecie czy jej własna, dojrzała, przemyślana decyzja jest czy nie jest świadoma? Kuriozalne samo w sobie, ale tu chodzi o mnie, więc siedzę i oczom nie wierzę. Pozwólcie, że się po raz kolejny powtórzę.
TAK, POSTANOWIŁAM ODSTAWIĆ POTRZEBY SEKSUALNE NA BOK Z POWODU ASEKSUALNEGO PARTNERA. TAK, NIE BYŁO ŁATWO, MACIE RACJĘ, ŻE DUŻO CZASU I BÓLU ZAJĘŁO MI DOJŚCIE DO MOMENTU W KTÓRYM JESTEM. TAK, SEKSU BRAKUJE, ALE JESTEM SZCZĘŚLIWA I NIGDY NIE ZAMIENIŁABYM MOJEGO FACETA NA ŻADNEGO INNEGO.
Dodam jeszcze, że chodziłam na terapię, która pomogła mi rozbić na niełączące się człony samoocenę i pożądanie partnera. Zrozumiałam tam, że mogę być piękna, zadbana, a także seksowna dla swojej radości i świata. Nie uzależniam tego od tego czy facet mnie chce czy nie. Da się? Da się. Czy warto? Dla każdego odpowiedź jest inna, ale dla mnie TAK WARTO.
Kareena dziękuję za zrozumienie smile przemiło to czytać.
A i jeszcze jedno: tak, dalej mnie to czasem dobija, miewam do dziś trudne momenty... wszak jestem tylko człowiekiem. I tak brakuje mi seksu, nigdzie nie napisałam, że tak nie jest. Nie pozwalam jednak by brak tego jednego elementu przyćmił mi wizję związku i życia, które prowadzę.

31 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2016-09-08 14:36:32)

Odp: związek bez seksu - moja historia
Kareena napisał/a:
navelbina napisał/a:

Ale po jakim czasie ?
nie zrezygnowała OD RAZU gdy się dowiedziała, że partner nie chce, tylko PRÓBOWAŁA, WALCZYŁA, a gdy to nie przyniosło efektu to wtedy się PODDAŁA, nie nazywaj tego ŚWIADOMĄ reyzgnacją bo to dwie różne rzeczy.

A czym to się różni od rezygnacji z powodów światopoglądowych?
Na przykład: kocham boga, chcę zostać zakonnicą i rezygnuję z seksu, chociaż mam na niego ochotę. To chyba jest świadoma decyzja.
A jeśli ktoś mówi: kocham tego mężczyznę i rezygnuję z seksu, chociaż wolałabym go uprawiać, to jest niby nieświadome?
To jest to samo, porównanie plusów i minusów, nieważne na jakim "etapie" życia czy związku się tę decyzję podejmuje.

Hipotetycznie, uwielbiam mięso (akurat nie za bardzo), ale szanuję zwierzęta i nie chcę go jeść, więc szukam mięsa syntetycznego - które już wyprodukowano w laboratoriach. Jest jednak niebotycznie drogie, więc przerzucam się na rośliny, chociaż oddałabym królestwo za kawałek szynki.
To tez byłaby nieświadoma decyzja?
Świadomy wybór to nie znaczy taki, który mi w niczym nie przeszkadza i nie kosztuje żadnych wyrzeczeń. To, że się z czegoś rezygnuje dla wyższych celów, jest wyborem i to bardzo wartościowym. Powiedziałabym nawet, że jest to jedna z cech człowieczeństwa, bo zwierzę nie może dokonać takiego wyboru, a człowiek tak.

Twoje porownania sa zaiscie epickie. Porownujesz wybor zakonnicy ktora czuje powolanie od Boga ( bytu ktory w jej religii jest czyms najwyzszym i najwazniejszym) i dla Boga rezygnuje z seksu do wyboru Autorki ktora rezygnuje z seksu....dla faceta ktory nawet nie bardzo zadaje sobie trud by cos poprawic wyleczyc.  Porownujesz rezygnacje z jedzenia pysznego mieska do z rezygnacji z poczecia dziecka w akcie milosci dwoch osob na rzecz "wyskakania" sobie go na parnterze. Stawiasz znak rownosci miedzy tymi wyborami i kwitujesz mniej wiecej tak"no coz mozna byc szczesliwym nie majac wszystkiego co by sie chcialo." Nie zawsze mozna byc i nie zawsze sie jest. Mozna sie conajwyzej pogodzic z tym ale to nie powod zeby epatowac tym "pseudoszczesciem".
EDIT:
Dla wyjasnienia. Ja np nie moge miec dzieci. Pewnie ze z wiekiem i czasem nauczylam sie akceptowac ten stan rzeczy i nawet mnie to juz nie boli (chociaz nieraz mam mniej lub bardziej  mgliste poczucie ze czegos waznego nie doswiadcze). Tak moge powiedziec ze jestem szczesliwa ale poniekad nie mialam wyboru, musialam nauczyc sie z tym zyc i to akceptowac bo skoro nie mozemy miec dzieci to nie mozemy, nie potne sie przeciez. Ale nigdy nie wpadlabym na pomysl by zakladac temat z oredziem jaka to jestem happy ze nie mam dzieci i moge podrozowac, wydawac kase na przyjemnosci itp. No poprpstu nie ...bo ok dalam rade ale gdyby dano mi wybor to jednak wolalabym inna droge.

32 Ostatnio edytowany przez Kareena (2016-09-08 14:35:03)

Odp: związek bez seksu - moja historia

Mnie jednak ten wątek załamał, ponieważ pokazuje, jak ludzie są zapatrzeni w siebie i pełni egoizmu. Jak coś chcę, to muszę to dostać, a jeśli nie to moje życie jest niepełne
Zresztą Tobie, Autorko, ludzie próbują wpoić, że nie jesteś szczęśliwa tylko dlatego, że oni by nie byli i im się w głowie nie mieści, że można wznieść się ponad swoje popędy i potrzeby.
Ja Ciebie podziwiam, ale nie za obchodzenie się bez seksu, tylko właśnie za tę umiejętność. Mało kto ją posiada, większość nie potrafi sobie tego nawet wyobrazić jak widać.

Feniks, a propos Twego ostatniego posta, co Ty niby wiesz o partnerze Autorki? Ja wiem tyle, ile napisała, czyli że próbowali terapii. Nie masz pojęcia, co jest źródłem jego aseksualności i jak próbował to przepracować. Nie masz tez pojęcia jaki jest ich związek, najwyraźniej nie chcesz uwierzyć w to, co napisała autorka, a napisała, że jest wspaniały.
Skoro Christiana ma potrzeby, a jednak rezygnuje z nich dla tego mężczyzny to widać jest to człowiek wartościowy. Ty go deprecjonujesz tylko na tej podstawie, że nie uprawia seksu, co jest z Twojej strony zwykłą podłością.

33 Ostatnio edytowany przez christiana (2016-09-08 14:42:30)

Odp: związek bez seksu - moja historia

Koleżanko feniks35: rozpędzasz się. Mój facet chodził z własnej woli do lekarzy, terapeutów, psychiatrów i wielu innych osób. Dla niego to jaki jest też jest trudne. Miło mi, że moje życie i osiągnięcia nazywasz pseudoszczęściem... Gdyby mąż wkładał mi penisa do dziury to byłoby prawdziwe szczęście, ale bez tego wszystko inne traci znaczenie. Ciężka moja dola! Mówisz, że rozumiesz rezygnację z seksu dla Boga ale nie dla mężczyzny. A wyobraź sobie (sądzę, że będzie ciężko...), że ludzie SĄ RÓŻNI. I ja nie wierzę w Boga a najważniejszy dla mnie jest mój partner smile Faktycznie, nie pocznę dziecka tak jak sobie wyobrażałam, będzie zrobione poniekąd mechaniczne... ale dam mu najlepszy dom i najlepszego tatę jakie mogłoby mieć. Wychowanie go w miłości i szacunku jest dla mnie ważniejsze niż to w jaki sposób je pocznę.
Kareena, czuję to samo... jestem zdemotywowana tym egoizmem i absolutnym brakiem zrozumienia dla innych ludzi. Dla samego faktu, że czasem trudne wybory dają dobre konsekwencje i że ludzie mają różne wartości. A tak w ogóle to trafiliście w punkt z mięsem bo nie jem go od lat.
Przykro mi, że nie możesz mieć dzieci. Gdybyś to Ty napisała post, że mimo tego, że nie możesz mieć dzieci jesteś szczęśliwa to ja bym się uśmiechnęła, a nie doszukiwała się wszędzie nie wiadomo jakich aktów masochizmu i próby wmawiania sobie szczęścia mimo braków. Różnica oczywiście jest taka, że Ty nie masz wyboru a ja mam. Nigdzie nie napisałam, że zrezygnować z seksu jest lepiej dla wszystkich, ale w mojej sytuacji, w moim związku, w moim życiu JEST LEPIEJ DLA MNIE.

34 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2016-09-08 14:41:30)

Odp: związek bez seksu - moja historia
Kareena napisał/a:

Mnie jednak ten wątek załamał, ponieważ pokazuje, jak ludzie są zapatrzeni w siebie i pełni egoizmu. Jak coś chcę, to muszę to dostać, a jeśli nie to moje życie jest niepełne
Zresztą Tobie, Autorko, ludzie próbują wpoić, że nie jesteś szczęśliwa tylko dlatego, że oni by nie byli i im się w głowie nie mieści, że można wznieść się ponad swoje popędy i potrzeby.
Ja Ciebie podziwiam, ale nie za obchodzenie się bez seksu, tylko właśnie za tę umiejętność. Mało kto ją posiada, większość nie potrafi sobie tego nawet wyobrazić jak widać.

Feniks, a propos Twego ostatniego posta, co Ty niby wiesz o partnerze Autorki? Ja wiem tyle, ile napisała, czyli że próbowali terapii. Nie masz pojęcia, co jest źródłem jego aseksualności i jak próbował to przepracować. Nie masz tez pojęcia jaki jest ich związek, najwyraźniej nie chcesz uwierzyć w to, co napisała autorka, a napisała, że jest wspaniały.
Skoro Christiana ma potrzeby, a jednak rezygnuje z nich dla tego mężczyzny to widać jest to człowiek wartościowy. Ty go deprecjonujesz tylko na tej podstawie, że nie uprawia seksu, co jest z Twojej strony zwykłą podłością.

Doczytaj moze to co dopisalam w swoim poscie nim Ty ocenisz mnie. Bo tak samo a moze nawet  gorzej oceniasz a  g...o wiesz o tym czy jestem czy nie jestem egoistka ktora musi miec zaspokojone wszelkie potrzeby.
EDIT: i nie oceniam parntera Autorki ze jest nic nie wart. Nie stawiam go tylko w jednym rzedzie z Bogiem wybacz. Ale nawet wlasnego meza  nie stawiam.

35 Ostatnio edytowany przez christiana (2016-09-08 14:46:17)

Odp: związek bez seksu - moja historia

A gdybyś tak spróbowała otworzyć i umysł i zrozumieć, że dla niektórych nie ma Boga i najważniejsze jest dla nich co innego to byłoby jeszcze lepiej, wiesz? Nieważne jakim jesteś człowiekiem, czy egoistą czy chamem czy fanatykiem, samo to zrobiłoby z Ciebie kogoś o otwartym umyśle a to piękna cecha. smile
Ja tam Cię nie oceniam bo nie znam. Zaskakuje mnie zrozumienie powodów religijnych przy równoczesnym braku zrozumienia powodów emocjonalnych... podobno Bóg jest miłością, prawda? Tak mówią moi wierzący przyjaciele i (chyba) papież.

36 Ostatnio edytowany przez Cayenne81 (2016-09-08 14:46:05)

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:

Fizycznie jest sprawny, ma erekcje i wytrysk, po prostu nie ma potrzeby seksu

Czyli że co?Sam się do tego wytrysku doprowadza,czy Ty mu w tym pomagasz ale bez "seksu"?

37

Odp: związek bez seksu - moja historia

Kareena Ty chyba trochę przesadzasz. Porównanie z Bogiem totalnie nie na miejscu - ale jeśli już tak bardzo chcesz, ile księży i ile zakonnic złamało celibat ? Piszesz, że jesteś zdziwiona egoizmem ludzkim. Ale jesteśmy tylko ludźmi - tak nas stworzono, to nie dzieje się od wczoraj.

Co do wątku i autorki, może nawet i bym byla skłonna uwierzyć w to, że ona jest szczęśliwa, w jakimś aspekcie i sferze swego życia na pewno tak jest.

ALE

co mnie zadziwia, że mimo to, iż tego swojego partnera wynosi do jakichś mistycznych postaci co to lepszego nie było i dla niego wszystko, to mimo to, ona prawie w każdym poście podkreśla, że jej brakuje seksu, że się mastrubuje i to i tamto.

Byłabym skłonna uwierzyć, że jest szczęśliwa gdyby napisała " zrezygnowałam z seksu, nie było łatwo, ale teraz jestem szczęśliwa, bo miłość którą się obdarzamy wzajemnie rekomepnsuje mi w stu procentach brak seksu. I JUŻ GO NIE POTRZEBUJE, NIE MYŚLĘ O NIM"

gdyby te pożądanie które autorka na każdym kroku podkreśla, umarło, nie przebijało się z każdego posta - to tak, można uznać, że dziewczyna poświęciła się i wygrała.

ale ona używa określeń "marna rekompensata, brakuje mi seksu"

i jest w związku z kimś, kto jej potrzeb nie może spełnić. W końcu tak samo jak potrzeby emocjonalne w związku tak samo i fizyczne są ważne. Dziewczyna pożąda swego partnera a on jej nie. Ona się mastrubuje bo ma taką potrzebę, wyręcza się sama bo nie może liczyć na partnera.

38

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:

Koleżanko feniks35: rozpędzasz się. Mój facet chodził z własnej woli do lekarzy, terapeutów, psychiatrów i wielu innych osób. Dla niego to jaki jest też jest trudne. Miło mi, że moje życie i osiągnięcia nazywasz pseudoszczęściem... Gdyby mąż wkładał mi penisa do dziury to byłoby prawdziwe szczęście, ale bez tego wszystko inne traci znaczenie. Ciężka moja dola! Mówisz, że rozumiesz rezygnację z seksu dla Boga ale nie dla mężczyzny. A wyobraź sobie (sądzę, że będzie ciężko...), że ludzie SĄ RÓŻNI. I ja nie wierzę w Boga a najważniejszy dla mnie jest mój partner smile Faktycznie, nie pocznę dziecka tak jak sobie wyobrażałam, będzie zrobione poniekąd mechaniczne... ale dam mu najlepszy dom i najlepszego tatę jakie mogłoby mieć. Wychowanie go w miłości i szacunku jest dla mnie ważniejsze niż to w jaki sposób je pocznę.
Kareena, czuję to samo... jestem zdemotywowana tym egoizmem i absolutnym brakiem zrozumienia dla innych ludzi. Dla samego faktu, że czasem trudne wybory dają dobre konsekwencje i że ludzie mają różne wartości. A tak w ogóle to trafiliście w punkt z mięsem bo nie jem go od lat.

Skoro jestes taka szczesliwa to zapytam ponownie po co przychodzisz z tym na forum? Bo to nie jest jakis tam post w czyims temacie by pocieszyc kobiete ktora ma klopot z aseksualnoscia partnera tylko zainicjowana przez Ciebie propaganda Twojego szczescia ...o ktore nikt tu przeciez nie pytal.
Po drugie tak jak napisalam ok moze i Ty jestes naprawde szczesliwa mimo ze musialas zrezygnowac po czesci z bardzo waznych potrzeb. Ale  nie pisz prosze ze jest to super rada ku pokrzepieniu bo poddac sie i wziac to co los daje z pokora to tak srednio wesolo dla innych ludzi bynajmniej.

39 Ostatnio edytowany przez christiana (2016-09-08 14:51:41)

Odp: związek bez seksu - moja historia

Jest w stanie doprowadzić się sam albo z moją pomocą, ale nie czuje potrzeby. Nie sprawia mu to przyjemności, nie chce mu się tego, wręcz trochę go to odrzuca. Nie rozumiem tego mechanizmu i chyba nigdy go nie zrozumiem... jeden lekarz powiedział nam, że problem może być w mózgu. Tabletki uwalniające jakieś hormony, które nam zapisał, nie pomogły, ale przyczyna neurologiczna wydaje mi się całkiem niezłym wytłumaczeniem.
Słuchajcie, wyłączmy Boga z tej dyskusji. Dla Was jest to niezrozumiałe jak miłość może być tak samo ważna jak Bóg, dla mnie jest niezrozumiałe jak Bóg może być ważniejszy niż wszystko to co naprawdę mamy. Nie porozumiemy się, choć ją szanuję Wasz punkt widzenia i wierzenia, że tak ujmę.

40 Ostatnio edytowany przez Kareena (2016-09-08 14:53:32)

Odp: związek bez seksu - moja historia
feniks35 napisał/a:

Doczytaj moze to co dopisalam w swoim poscie nim Ty ocenisz mnie. Bo tak samo a moze nawet  gorzej oceniasz a  g...o wiesz o tym czy jestem czy nie jestem egoistka ktora musi miec zaspokojone wszelkie potrzeby.
EDIT: i nie oceniam parntera Autorki ze jest nic nie wart. Nie stawiam go tylko w jednym rzedzie z Bogiem wybacz. Ale nawet wlasnego meza  nie stawiam.

Nie chciałam Cię urazić, nie bierz tego tak personalnie. Nie napisałam, że jesteś egoistką, ale że w wątku widać jak wielu ludźmi rządzi egoizm. Jasne, ja wywnioskowałam pewne rzeczy z Twoich postów, ale jednak wprost Cię nie oskarżam, bo nie znam Cię i może mi się tylko wydaje. Natomiast ocena ta była wnioskiem ogólnym nie tylko na podstawie tego, co tutaj jest napisane. Za afront osobisty przepraszam.
No i to, jak wysoko stawiasz męża, to już jest kwestia światopoglądowa. Dla Ciebie rezygnacja z czegoś dla Boga jest wartościowa, bo w niego wierzysz. A ja nie, chociaż kiedyś wierzyłam i rozumiem, że wiara może mieć w życiu człowieka duże znaczenie. Dlatego posłużyłam się tym przykładem. Przykładem z mięsem posłużyłam się dlatego, że pokazuje przykład szukania innego wyjścia z sytuacji, żeby mieć wciąż usatysfakcjonowane kubki smakowe, i rezygnację gdy się nie da. W tym przypadku jest podobnie, poszukiwanie kompromisu i ustępstwo, chociaż to nie kubki smakowe wchodzą w grę.
Rozumiem, że do Ciebie przykład nie trafił, bo bardziej zależy Ci na satysfakcji seksualnej niż na dobrym jedzeniu, ale chyba wielu ludzi ma inaczej. W końcu niektórzy nie zrezygnują z określonej diety, chociaż oznacza to otyłość i zmniejsza ich szanse na partnera i seks z kimkolwiek do niemal zera wink

41

Odp: związek bez seksu - moja historia
Kareena napisał/a:

W końcu niektórzy nie zrezygnują z określonej diety, chociaż oznacza to otyłość i zmniejsza ich szanse na partnera i seks z kimkolwiek do niemal zera wink

Coś czuję, że tłumaczenie nie ma sensu... zaraz posypią się komentarze o tym, że szczęśliwi otyli nie istnieją wink
Ludzie, nie rozumiem Was w ogóle. Czy Wy macie wszystko co byście chcieli? Czy nie jesteście szczęśliwi mimo braków? Jestem jedyną osobą na tej planecie, która umie być szczęśliwa pomimo trudności wynikających z niespełnionych potrzeb?

42

Odp: związek bez seksu - moja historia

Może by tak zrezygnować z jakichkolwiek porównań, bo rzadko się zdarza aby cokolwiek przystawało w 100% do czegoś innego, a porównywanie nieprzystających rzeczy rodzi nieporozumienia, a czasem prowadzi do absurdu (jak w przypadku tego wątku).
Co do wątku zaś ja również nie rozumiem celu powstania, bo pocieszenia tu żadnego nie widzę i przyłączam się do tego postu:


feniks35 napisał/a:

Skoro jestes taka szczesliwa to zapytam ponownie po co przychodzisz z tym na forum? Bo to nie jest jakis tam post w czyims temacie by pocieszyc kobiete ktora ma klopot z aseksualnoscia partnera tylko zainicjowana przez Ciebie propaganda Twojego szczescia ...o ktore nikt tu przeciez nie pytal.
Po drugie tak jak napisalam ok moze i Ty jestes naprawde szczesliwa mimo ze musialas zrezygnowac po czesci z bardzo waznych potrzeb. Ale  nie pisz prosze ze jest to super rada ku pokrzepieniu bo poddac sie i wziac to co los daje z pokora to tak srednio wesolo dla innych ludzi bynajmniej.

43 Ostatnio edytowany przez navelbina (2016-09-08 15:01:40)

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:

Czy Wy macie wszystko co byście chcieli? Czy nie jesteście szczęśliwi mimo braków? Jestem jedyną osobą na tej planecie, która umie być szczęśliwa pomimo trudności wynikających z niespełnionych potrzeb?


jeżeli dla Ciebie "chęć posiadania" jest tym samym co "zaspokajanie potrzeb" to faktycznie, end of story and good luck !

44

Odp: związek bez seksu - moja historia

christiano! Ty nie masz seksu, a mój mąż nie umie okazywać uczuć, nie jest romantyczny, nie przynosi kwiatów i misiów, nie prawi komplementów, nie mówi "kocham" co dziennie.... Tez mi tego wszystkiego brakuje i tez czasem za tym tęsknię.... Jednak nie zastanawiam się nad rozstaniem i nie wpływa to na moje poczucie własnej wartości oraz na moja samoocenę, która  jest wysoka mimo braku adoracji ze strony partnera. Chciałam mieć męża -romantyka, a mam mruczącego intelektualistę, z którym mogę fajną rozmowę i fajny seks, przy którym mogę sie spełniać i rozwijać i który jest zarąbistym ojcem.  I jestem spełniona mimo iż nie wszystkie moje oczekiwania sa zaspokojone.

Podoba mi sie twoja postawa, bo jest dojrzała. Nie tupiesz nóżką jak pięciolatka, której mama odmówiła lalki, ale pracujesz nad sobą (nad sobą, a nie nad partnerem!!! WoW!! ) analizujesz, wyciągasz wnioski, robisz bilans zysków i strat. Seks nie załatwia wszystkiego i bez sensu jest to jego gloryfikowanie. Tysiące ludzi żyje w abstynencji przez lata, czasem przez całe życie i w bywa, że sa szczęśliwi. Serio! Nie daj więc sobie wmówić , że twoje życie jest jakieś niekompletne i bezwartościowe, bo w imię wyższej wartości z czegoś zrezygnowałaś i  to akurat jest ten słynny seks, bez którego nie ma życia, szczęścia i spełnienia... Bez przesady , czasem trzeba poświecić o wiele więcej i też się da.

45

Odp: związek bez seksu - moja historia
Kareena napisał/a:
feniks35 napisał/a:

Doczytaj moze to co dopisalam w swoim poscie nim Ty ocenisz mnie. Bo tak samo a moze nawet  gorzej oceniasz a  g...o wiesz o tym czy jestem czy nie jestem egoistka ktora musi miec zaspokojone wszelkie potrzeby.
EDIT: i nie oceniam parntera Autorki ze jest nic nie wart. Nie stawiam go tylko w jednym rzedzie z Bogiem wybacz. Ale nawet wlasnego meza  nie stawiam.

Nie chciałam Cię urazić, nie bierz tego tak personalnie. Nie napisałam, że jesteś egoistką, ale że w wątku widać jak wielu ludźmi rządzi egoizm. Jasne, ja wywnioskowałam pewne rzeczy z Twoich postów, ale jednak wprost Cię nie oskarżam, bo nie znam Cię i może mi się tylko wydaje. Natomiast ocena ta była wnioskiem ogólnym nie tylko na podstawie tego, co tutaj jest napisane. Za afront osobisty przepraszam.
No i to, jak wysoko stawiasz męża, to już jest kwestia światopoglądowa. Dla Ciebie rezygnacja z czegoś dla Boga jest wartościowa, bo w niego wierzysz. A ja nie, chociaż kiedyś wierzyłam i rozumiem, że wiara może mieć w życiu człowieka duże znaczenie. Dlatego posłużyłam się tym przykładem. Przykładem z mięsem posłużyłam się dlatego, że pokazuje przykład szukania innego wyjścia z sytuacji, żeby mieć wciąż usatysfakcjonowane kubki smakowe, i rezygnację gdy się nie da. W tym przypadku jest podobnie, poszukiwanie kompromisu i ustępstwo, chociaż to nie kubki smakowe wchodzą w grę.
Rozumiem, że do Ciebie przykład nie trafił, bo bardziej zależy Ci na satysfakcji seksualnej niż na dobrym jedzeniu, ale chyba wielu ludzi ma inaczej. W końcu niektórzy nie zrezygnują z określonej diety, chociaż oznacza to otyłość i zmniejsza ich szanse na partnera i seks z kimkolwiek do niemal zera wink

Akurat satysfakcja seksualna jest dla mnie istotna w dosc srednim stopniu. Szczegolnie z wiekiem jakos. Porownanie z miesem sluzylo porownaniu nie z seksem jako takim tylko z poczeceim dziecka. Moze jako osoba bezplodna tymbardziej jestem "przewrazliwiona" ze ktos sobie tak lekko pisze ze sobie  wyskacze dziecko. Dla mnie to  jakos mega smutne ze mozna na akt poczecia dziecka patrzec tak technicznie i zakladam ze jest to podejscie wymuszone.
Z Bogiem to tez nie dokonca tak.Owszem wierze ale nie super gorliwie. Mialam na mysli ze moj maz nie jest dla mnie "Bogiem" bostwem.

46

Odp: związek bez seksu - moja historia

O rany Boskie, kobieta założyła wątek, niby na pocieszenie innych, a tak na prawdę, chyba próbuje przekonać samą, siebie, że jest szczęśliwa.
I dobrze, jeśli tak uważa, tylko dla zdecydowanej większości kobiet, życie z facetem który, może, a nie chce, jest nie do zaakceptowania. Zaklinanie rzeczywistości że, można tak żyć, dla wielu, nie jest pociechą.
Jednak, kto co lubi, mi tam nic do tego. smile

47 Ostatnio edytowany przez christiana (2016-09-08 15:11:36)

Odp: związek bez seksu - moja historia

Naprawdę nie rozumiecie? To nie jest post dla każdego, to nie jest post dla większości, to jest post dla ludzi, którzy zdecydowali tak samo. Nie ma tu takich z tego co widzę, trudno, może jestem taka jedna w całej Polsce. Kiedy ja kilka lat temu szukałam historii o związkach bez seksu to znalazłam tylko te, które z tego powodu albo się rozpadły albo rozpadały, przestały funkcjonować dobrze na wszystkich płaszczyznach. Większość rad krążących w internecie brzmi: odejdź albo znajdź sobie kochanka.
A tu została opisana historia osoby, która znalazła trzecie wyjście z problemu i jakoś funkcjonuje. Nie jest ubarwiona ani wydymana: jest realna. To życie z dużym wyrzeczeniem, które nie jest tak łatwe jakby było bez wyrzeczenia. A ja i tak uważam, że warto. Widzę w nim tysiące powodów do szczęścia i wcale nie uważam, że je sobie wmawiam. Może ktoś tu kiedyś zajrzy bo bliżej mu będzie do mojego rozwiązania niż do innych rozwiązań. Nigdzie nie napisałam, że jestem najszczęśliwsza na świecie i nie mogłoby być lepiej. A jednak wolę to życie niż życie z innym partnerem. To wszystko.

48

Odp: związek bez seksu - moja historia

Zastanawiam się co będzie jeśli zechcesz mieć dziecko,bo wiadomo to nie tak że pstryk i jest.

49

Odp: związek bez seksu - moja historia
Cayenne81 napisał/a:

Zastanawiam się co będzie jeśli zechcesz mieć dziecko,bo wiadomo to nie tak że pstryk i jest.

Przecież napisała. "Wyskacze" je sobie... jakkolwiek to brzmi.

50

Odp: związek bez seksu - moja historia
diana-1971 napisał/a:

O rany Boskie, kobieta założyła wątek, niby na pocieszenie innych, a tak na prawdę, chyba próbuje przekonać samą, siebie, że jest szczęśliwa.

W Twojej opinii tak jest, że autorka się oszukuje.
A w mojej wypowiada się tu sporo sfrustrowanych osób, które mają problemy z związkach i postanowiły przekonać autorkę i wszystkich innych, że nie jest szczęśliwa, po to, żeby sobie móc z zadowoleniem powiedzieć "mamy w związku pełno nieporozumień/nie pasujemy do siebie/on mnie zdradza/ ja go zdradzam - ale mam seks!"
Zgadzam się, że się uniosłam i kogoś niechcący uraziłam, ale wiele osób tu też się chyba zacietrzewiło - ona pisze, że miała depresję, ma aseksualnego faceta i mimo to jest szczęśliwa? No, myli się przecież i natychmiast jej to udowodnię!
Mam nadzieję, że Wam się nie udało, autorkę pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkim miłego dnia.

51

Odp: związek bez seksu - moja historia

Oboje chcemy mieć dziecko, mój partner mówił mi o tym nawet długo przed ślubem. Sam akt poczęcia będzie wymagał wyrzeczenia i zmuszenia się z jego strony, oczywiście, że jest to trochę przykre. Ale tak samo jak dla mnie warto zrezygnować z seksu dla naszego związku i wspólnego życia tak samo dla niego warto się zmusić dla naszego dziecka. Z resztą ogólnie mogłabym go zmuszać do seksu, sam mi to wielokrotnie proponował, próbował się starać długo.. ale ja nie chciałam.

52

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:

Naprawdę nie rozumiecie? To nie jest post dla każdego, to nie jest post dla większości, to jest post dla ludzi, którzy zdecydowali tak samo. Nie ma tu takich z tego co widzę, trudno, może jestem taka jedna w całej Polsce. Kiedy ja kilka lat temu szukałam historii o związkach bez seksu to znalazłam tylko te, które z tego powodu albo się rozpadły albo rozpadały, przestały funkcjonować dobrze na wszystkich płaszczyznach. Większość rad krążących w internecie brzmi: odejdź albo znajdź sobie kochanka.
A tu została opisana historia osoby, która znalazła trzecie wyjście z problemu i jakoś funkcjonuje. Nie jest ubarwiona ani wydymana: jest realna. To życie z dużym wyrzeczeniem, które nie jest tak łatwe jakby było bez wyrzeczenia. A ja i tak uważam, że warto. Widzę w nim tysiące powodów do szczęścia i wcale nie uważam, że je sobie wmawiam. Może ktoś tu kiedyś zajrzy bo bliżej mu będzie do mojego rozwiązania niż do innych rozwiązań. Nigdzie nie napisałam, że jestem najszczęśliwsza na świecie i nie mogłoby być lepiej. A jednak wolę to życie niż życie z innym partnerem. To wszystko.

Nie znalazłaś wyjścia z problemu. Problem nadal jest, wyjścia brak, bo aseksualizm to orientacja i tego się nie wyleczy. Dostosowałaś się i ok.
Jestem pewna, że istnieje wiele osób, które dostosowują się do różnych warunków i zastanych sytuacji, po zrobieniu bilansu zysków i strat. Ani nie jesteś przez to bardziej bohaterska, ani pocieszająca, mniej egoistyczna, ani nijaka. W Twoim bilansie wyszło, że lepiej się dostosować i tyle. Dobrze Ci z tym i fajnie. Inni wybierają inaczej i też fajnie. Nie miej złudzeń przy tym, że Twoje posty na forum będą miały przełożenie na wybory osób znajdujących się w podobnej sytuacji. Oni będą mieli swój bilans zysków i strat mający oparcie w ich bliskiej rzeczywistości, a nie będą kierowali się anonimowymi postami na forum. Gdyby forum i opinie, historie internetowe miały taki wpływ, to już byś mocno zastanawiała się nad kontynuacją związku, bo jak sama stwierdziłaś większość tych historii kończy się rozpadem związku i w tym kierunku zmierzają zazwyczaj porady. Pocieszenia, czy czego tam jeszcze też nie znajdą, bo Twoje doświadczenie ani ich nie będzie ziębiło, ani grzało. Podobnie opinie przeciwne Twojemu doświadczeniu nie znajdują u Ciebie zrozumienia. Na kij ten wątek więc?

53

Odp: związek bez seksu - moja historia
Klio napisał/a:

Pocieszenia, czy czego tam jeszcze też nie znajdą, bo Twoje doświadczenie ani ich nie będzie ziębiło, ani grzało. Podobnie opinie przeciwne Twojemu doświadczeniu nie znajdują u Ciebie zrozumienia. Na kij ten wątek więc?

Nigdy nie czułam się bohaterska, nigdy nie czułam nie wiadomo kim, ale przez Wasze posty zaczynam chyba czuć się wyjatkowa wink bo chyba naprawdę nikt nie myśli zbliżenie do mnie. Mówisz, że ten wątek jest bez sensu... a dla mnie jest z sensem bo sama nieraz szukałam ludzi z podobnymi problemami w sieci (np w kwestii problemów z ludźmi w pracy). Prawie nigdy z nimi nie pisałam, autentycznie pocieszało mnie to, że nie jestem sama na świecie, że ktoś przez to przechodził, że ludzie mają takie problemy. A że moja sytuacja jest, przyznajmy, nietypowa to też postanowiłam się nią podzielić.
Z resztą skoro ten wątek jest taki, nie wiem, bezsensowny, bezcelowy i niedobry to może po prostu skończmy tę dyskusję i tyle. Niech zaginie w odmętach

54

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:

Oboje chcemy mieć dziecko, mój partner mówił mi o tym nawet długo przed ślubem. Sam akt poczęcia będzie wymagał wyrzeczenia i zmuszenia się z jego strony, oczywiście, że jest to trochę przykre. Ale tak samo jak dla mnie warto zrezygnować z seksu dla naszego związku i wspólnego życia tak samo dla niego warto się zmusić dla naszego dziecka. Z resztą ogólnie mogłabym go zmuszać do seksu, sam mi to wielokrotnie proponował, próbował się starać długo.. ale ja nie chciałam.

Naprawde nie wszystkie dzieci są poczynane w akcie namiętności , przy balsku świec i czerwonym winie. Sa i dzieci "wysakakane", sa i efekty pijanych imprez, są wreszcie te pocżete z testem owulacyjnym w ręku, czyli technicznie. Nic to dzieciom nie ujmuje, rodzicom również. Ważne  jest raczej to co po poczęciu.

Osób w twojej sytuacji jest wiele, bo każdy z czegoś rezygnuje, coś poświęca. Ty nie masz akurat seksu i dlatego to budzi takie zdziwienie. Tak jakby seks określał nasza wartość jako ludzi. Twojej nie określa i to staje sie oburzające, bo jak to tak - stanąć ponad popędem????

55

Odp: związek bez seksu - moja historia

Kocham chodzić na wernisaże obrazów. Mogę godzinami stać i oglądać dzieła (od wybitnych i znanych po lokalnych artystów). Mam ogromną potrzebę obcowania ze sztuką, podziwiania, rozmowy o niej.
Natomiast mój mąż nie rozumie sztuki i nie jest nią zainteresowany (ale też nie krytykuje mojej pasji). Tak bardzo chciałabym, aby chodził ze mną na wystawy, czuł ten dreszczyk co ja, gdy widzę pociągnięcia pędzla lub szybkie kreski, komentował obrazy, analizował, dyskutował o nich. Ale on tego nie czuje i koniec.
Kocham go bardzo i poza tą jedną rozbieżnością mamy bardzo dużo innych wspólnych zainteresowań i wyjątkowe porozumienie emocjonalne - czy też mam być nieszczęśliwa i niespełniona? Czy może niespełniona potrzeba fizyczna stoi ponad emocjonalną? Jak u zwierząt? wink

56

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:

Nigdy nie czułam się bohaterska, nigdy nie czułam nie wiadomo kim, ale przez Wasze posty zaczynam chyba czuć się wyjatkowa wink bo chyba naprawdę nikt nie myśli zbliżenie do mnie. Mówisz, że ten wątek jest bez sensu... a dla mnie jest z sensem bo sama nieraz szukałam ludzi z podobnymi problemami w sieci (np w kwestii problemów z ludźmi w pracy). Prawie nigdy z nimi nie pisałam, autentycznie pocieszało mnie to, że nie jestem sama na świecie, że ktoś przez to przechodził, że ludzie mają takie problemy. A że moja sytuacja jest, przyznajmy, nietypowa to też postanowiłam się nią podzielić.
Z resztą skoro ten wątek jest taki, nie wiem, bezsensowny, bezcelowy i niedobry to może po prostu skończmy tę dyskusję i tyle. Niech zaginie w odmętach

Nie musisz się tak czuć. Naprawdę nie jesteś wyjątkowa. Multum ludzi codziennie dostosowuje się do czegoś, co nie jest zgodne z ich oczekiwaniami i potrzebami. Także jesteś jedną z wielu, więc jakieś pocieszenie to jest. Chcesz opisać swoje doświadczenie i swój bilans zysków i strat, ok. Ale darujmy sobie propagandę sukcesu wink

57

Odp: związek bez seksu - moja historia
ciocia-ola napisał/a:

Kocham go bardzo i poza tą jedną rozbieżnością mamy bardzo dużo innych wspólnych zainteresowań i wyjątkowe porozumienie emocjonalne - czy też mam być nieszczęśliwa i niespełniona? Czy może niespełniona potrzeba fizyczna stoi ponad emocjonalną? Jak u zwierząt? wink

Może wypowiadają się tutaj ludzie idealnie dobrani pod każdym względem, którym niczego w życiu nie brakuje. Może 'normalne' pary są w 100% zgodne a nam się po prostu źle trafiło wink

58

Odp: związek bez seksu - moja historia

tylko że autorka wcale nie stanęła ponad popędem, co wyraźnie pisze w swoim pierwszym poście.

żyłam z partnerem, którego bardzo kochałam, bez seksu przez prawie 9 lat.
świadomie się na to zgodziłam od samego początku.

ale ja nie próbowałam siłą nawracać partnera, nie przebierałam się, nie zwracałam desperacko na siebie jego uwagi, nie ciągałam go po lekarzach.
nie zmuszałam do niczego. zaakceptowałam, że powiedział "nie" i nie próbowałam tego zmieniać.

najtrudniejszy był początek, ale później przestałam nawet wyobrażać sobie seks z nim czy jakikolwiek intymny kontakt - po prostu temat seksu dla mnie nie istniał.
nie pragnęłam go (seksu), nie masturbowałam się jakoś bardzo często, a już na pewno nie wyobrażałam sobie codziennie przed snem, że kocham się z moim partnerem.

nie musiałam przechodzić depresji, ani nie spadła mi samoocena.
nie przekonywałam też siebie na siłę, że jestem szczęśliwa.
nie płakałam po nocach, że nie ma seksu.

seks po prostu na wiele lat przestał mi być potrzebny - zamknęłam na kilka lat całkowicie ten temat.
i szczerze mówiąc przez te lata wcale nie było mi ciężko z tego powodu. Zaczęło być ciężko po jakichś 7 latach zwiazku, kiedy przekroczyłam trzydziestkę, a mój popęd zaczął rosnąć.


autorka pisze o tym, że jest taka mega szczęśliwa, a z całej tej jej wypowiedzi przebija zupełnie co innego.
bo nadal masturbuje się dużo, płacze po nocach, codziennie przed snem wyobraża sobie, że partner jej dotyka i stara się sama sobie wmówić, że tak wygląda szczęście.
ok, mi nic do tego.

ale ja po prostu widzę rozdźwięk między formą a treścią.
to tak jakby zapytać kogoś czy jest szczęśliwy, a ten bez uśmiechu, z rezygnacją i cierpieniem w głosie powie "tak" - no raczej nikt w to nie uwierzy.

59

Odp: związek bez seksu - moja historia
_v_ napisał/a:

tylko że autorka wcale nie stanęła ponad popędem

A ja uważam,że stanęła. Pomimo tego, że go odczuwa, bo nie jest przecież aseksualna, jest w stanie funkcjonować bez zaspokojenia na drodze współżycia.
Plusem i to ogromnym jest fakt , że zrezygnowała z prób "nawrócenia " partnera i rozpoczęła pracę nad sobą. Dzięki temu może być osobą spełnioną mimo  iż nie wszystkie jej potrzeby są zaspokajane przez partnera. Ja wierzę w jej spełnienie i szczęście.

60

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:

A tu została opisana historia osoby, która znalazła trzecie wyjście z problemu i jakoś funkcjonuje. Nie jest ubarwiona ani wydymana: jest realna.

Zabawna literówka zważywszy na problematykę tematu.


Myślę, że _v_ trafiła w sedno sprawy. Autorka pisze, ze jest szczęśliwa, ale z jej wypowiedzi można wyczuć sporo frustracji. To powoduje pewien dysonans i ludzie mogą to odbierać jako próbę przekonywania samego siebie. Do tego sam fakt stawiania się w roli osoby, która coś musi poświęcić.
Rozumiem, że niektórzy popęd seksualny uważają za niską fizyczną potrzebę, ale dla mnie to nie różni się od potrzeby posiadania rodziny, bycia akceptowanym czy samorealizacji. Faktem jest, że życie jest sztuką kompromisu, ale trzeba uważać aby to nie był zgniły kompromis. Nie oceniam wyborów autorki, ale nie widzę również powodu by krytykować inne postawy.

Pragnę zauważyć, że jest różnica pomiędzy zrezygnowaniem z czegoś a szukaniem zamiennika.

61

Odp: związek bez seksu - moja historia
Nekuro napisał/a:

Do tego sam fakt stawiania się w roli osoby, która coś musi poświęcić.

Nie musiała , wybrała tak. Poświęciła coś z własnej woli. To jest różnica

Gdyby to chodziło o rezygnację z czegokolwiek innego wszyscy by przeszli nad tym do porządku dziennego i nikt nie rozczulałby się ani nad depresją ani nad płaczem w poduszkę. Ale tu chodzi o seks! I problemem nie jest fakt samej rezygnacji, ale jej przedmiot. To sie nie mieści w głowie, żeby nie mieć seksu!dlatego trwają poszukiwania drugiego dna, dlatego wmawia się autorce, że nie może być szczęśliwa i że tylko sie jej ubzdurało poczucie spełnienia w związku.

62

Odp: związek bez seksu - moja historia

Mówisz, że nie spotkałaś się z podobnymi tematami, a czytałaś fora dla osób aseksualnych? Ja z ciekawości lubiłem sobie poczytać i często tam były wątki o zmaganiach osób seksualnych z aseksualnymi. Moim zdaniem to bezsensu, by jedna osoba dla drugiej wyzbywała się tej jakże ważnej sfery życia. Mówisz, że jesteś szczęśliwa i tak Ci dobrze, no spoko, chociaż moim zdaniem mogłabyś być szczęśliwsza, gdybyś miała "pełen" związek, niż taki właśnie... przepraszam za słowo, ale wybrakowany. Bo nie jest pełny. I nie ma co się oszukiwać, że seks nie jest taki ważny. Jest BARDZO ważny. Nie jest jedynym czynnikiem i nie może być tak jak ktoś tu napisał "zdradzamy się, kłocimy, ale jest seks to jest ok", nie nie o to chodzi smile Musi być i dobre porozumienie fizyczne, jak i emocjonalne. I tyle smile

63

Odp: związek bez seksu - moja historia
ronnypaua napisał/a:

Mówisz, że nie spotkałaś się z podobnymi tematami, a czytałaś fora dla osób aseksualnych? Ja z ciekawości lubiłem sobie poczytać i często tam były wątki o zmaganiach osób seksualnych z aseksualnymi. Moim zdaniem to bezsensu, by jedna osoba dla drugiej wyzbywała się tej jakże ważnej sfery życia. Mówisz, że jesteś szczęśliwa i tak Ci dobrze, no spoko, chociaż moim zdaniem mogłabyś być szczęśliwsza, gdybyś miała "pełen" związek, niż taki właśnie... przepraszam za słowo, ale wybrakowany. Bo nie jest pełny. I nie ma co się oszukiwać, że seks nie jest taki ważny. Jest BARDZO ważny. Nie jest jedynym czynnikiem i nie może być tak jak ktoś tu napisał "zdradzamy się, kłocimy, ale jest seks to jest ok", nie nie o to chodzi smile Musi być i dobre porozumienie fizyczne, jak i emocjonalne. I tyle smile

Podzielam zdanie użytkownika.
Autorko, to Twoja decyzja i masz do niej prawo, ale nie wmawiaj samej sobie, że jesteś spełniona.

64

Odp: związek bez seksu - moja historia

Przyszła dziewczyna na forum, opowiedzieć swoją historię, o tym jaki proces przechodziła, aby zaakceptować męża i nagle się dowiedziała, że nie jest szczęśliwa i spełniona i nawet jeśli sądzi inaczej to się myli yikes

Czarne chmury zawisły nad impotentami, osobami chorymi lub sparaliżowanymi, aseksualnymi, z traumami seksualnymi z dzieciństwa, ofiarami molestowań oraz ofiarami gwałtów, które nie są w stanie fizycznie zbliżyć się do innej osoby - nikt nigdy z Wami nie będzie, jesteście skazani na samotność albo na bycie z kimś, kto się przy Was męczy i tylko wmawia, że jest z Wami szczęśliwy. Na nic miłość, na nic uczucie, porozumienie - nie ma bzykanka, nie ma szczęśliwego związku. Parujcie się między sobą lub żyjcie w samotności. Forum orzekło wink

65

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:

Nie bylo latwo, przeszlam przez depresje, mega niska samoocene, desperackie proby zwrocenia na siebie jego uwagi (striptizy, sztuczki, bielizna i przebieranki, nawet udawanie prostytutki)... oczywiscie bez skutku bo glowa muru nie przebijesz. Ale uwaga NIE ZALUJE mimo ze bylo ciezko i nadal jest. Co wieczor przed snem wyobrazam sobie ze moj ukochany mnie dotyka sad duzo sie masturbuje, ale jak wiadomo, marna ta rekompensata

Jak dla mnie nie jest to pełnia szczęścia.

Posty [ 1 do 65 z 232 ]

Strony 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » związek bez seksu - moja historia

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024