związek bez seksu - moja historia - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » związek bez seksu - moja historia

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 232 ]

131

Odp: związek bez seksu - moja historia
Xymena napisał/a:

Najczęściej za związkiem bez seksu stoi nie miłość a oszustwo. Najczęściej po to, aby móc pełnić społecznie akceptowaną rolę męża lub żony.

My sentiments exactly!

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: związek bez seksu - moja historia

Tez mi się tak wydaje. Co to za milosc, kiedy kobiete zmusza się do zycia w białym malzenstwie?

133

Odp: związek bez seksu - moja historia
ronnypaua napisał/a:
Tomek4811 napisał/a:
ronnypaua napisał/a:

Tak, oczywiście dostrzegam. Jeżeli to faktycznie był tylko 1% no to ok. Ale widać po postach autorki (płakanie po nocach, terapie itp.), że jednak tym 1% nie jest. No i co z tego, że na starość seks już w ogóle nie będzie ważny? Teraz jest i teraz autorka niepotrzebnie się poświęca bo... bo tak. Jak dla mnie to lenistwo i tchórzostwo. Wydaje mi się, że autorka woli mieć ten związek 5/10, niż zaryzykować, że może nie mieć żadnego. Ale już nie popatrzy na to, że może znaleźć partnera, który będzie ją zapokajał nie tylko intelektualnie, ale też fizycznie.

Tak, to jest wybór autorki, ale wielu tutaj osobom wydaje się (i chyba słusznie), że to nie jest najlepszy wybór...

Sex jest jednym z najsilniejszych instynktów. To nie jest coś czego mozna sie oduczyć. A co sie dzieje kiedy tłumimy sex mozna zobaczyć w kościele naszym kochanym katolickim. Nie bez powodu było głośno o rożnych aferach pedofilskich w kościele. Jak silny to instynkt widać rownież po tym jakie cierpienia przechodzi nasza droga autorka. Z tym nie ma co walczyć. Lepiej sie pogodzić ze tak juz jest.

No toć przecież ja się zgadzam wink Ale tutaj wychodzą teorie, że sex niektórym w ogóle nie jest prawie potrzebny...

Niektórym nie jest potrzebny, np mężowi Autorki. Bywa i tak.
skoro już o instynktach mowa, to popęd seksualny jest tak silny za względu na jego sprawczość prokreacyjną. Z biologicznego punktu widzenia porywy namiętności sa nam potrzebne po to abyśmy sie chętnie rozmnażali i przedłużali gatunek. Więc jeżeli za nienormalne, chore i wynaturzone uznajemy tzw białe małżeństwo to wrzućmy do tego samego worka również gejów.
Normalny związek to niekoniecznie jest relacja taka jak nasza, w której jest codzienny orgazm i święte łoże miłości małżeńskiej. normalny związek to jest relacja, która nikogo nie krzywdzi, nie ogranicza i nie poniża. Jeżeli Autorka wyraża zgodę na życie z aseksualnym partnerem (a robi to decydując sie na pozostanie z nim) to znaczy, że jej wola jest rezygnacja z seksu. gdzie tu krzywda, cierpienie, poniżenie?

134 Ostatnio edytowany przez kkarolinkka2 (2016-09-09 17:59:23)

Odp: związek bez seksu - moja historia

MamaMamusia, oczywiście każdy ma swoje zdanie, ale dlaczego tak bardzo bronisz autorki?

Piszesz, że jej wolą jest pozostanie z nim. W porządku, ale zauważ, że wiele kobiet pozostaje w związkach ze strachu przed samotnością, z przyzwyczajenia i tak dalej. To nie jest wcale dowód na to, że nie czuje się poniżona, skrzywdzona, bo i w takich związkach kobiety tkwią.

Cytuję: "Co wieczor przed snem wyobrazam sobie ze moj ukochany mnie dotyka sad duzo sie masturbuje, ale jak wiadomo, marna ta rekompensata... moze jest tu wiecej kobiet ktore tak wybraly i zmagaja sie z trudami pozadania, ktore nie znajduje ujscia?"

Wg mnie to jest obraz kobiety nieszczęśliwej, ale nie będę się z tobą sprzeczać, bo to do niczego nie prowadzi. tongue

Edit: Za kilka lat może się okazać, że mąż autorki naprawdę jest gejem i wtedy dopiero będzie miała zgryzotę zmarnowanych lat i swoich poświęceń w imię nie wiadomo czego...

135 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2016-09-09 18:04:43)

Odp: związek bez seksu - moja historia

mamuska...silisz sie tu na tolerancje za wszelka cene. Ja to doceniam. Przeczytalam posty autorki jeszcze raz. Ona pisze o szczesciu, ale to takie nieautentyczne. Jak juz pisalam: nawet gdyby tak bylo, ze jest szczesliwa, to dlaczego placze? to po pierwsze. Po drugie: jesli tak naprawde jest, po co tak zajadle przekonywala, ze seks jej niepotrzebny, a masturbuje sie? "Co wieczor przed snem wyobrazam sobie ze moj ukochany mnie dotyka sad duzo sie masturbuje, ale jak wiadomo, marna ta rekompensata..." Czemu marna? po co rekompensata wogole, jak malzenstwo bez seksu jest takie super??? To sie ni kupy, ni dupy nie trzyma...
A tak poza tym: ja nie uprawiam seksu dla prokreacji, bo dzieci juz mam, a macicy nie mam. Przeciez moje cialo, moj  poped o tym wie, ze nie mam cyklu, nie miesiaczkuje.  Ze nie bedzie rozmnazania. A pozadanie mam. I to jeszcze jakie!

136 Ostatnio edytowany przez Tomek4811 (2016-09-09 18:55:03)

Odp: związek bez seksu - moja historia

@autorka
No ja akurat żyje w innym społeczeństwie wiec to nie tak ze wszyscy chcemy Ci to Twoje "szczęście" zabrać. U ciebie widzę paradoks psychologiczny polegający na tym, ze im więcej wysiłku kosztuje nas bycie z kimś tym bardziej go kochamy. A po drugie masz typowy denial, na dodatek połączony jeszcze z agresja. Czyli spoko. Jak na razie jesteś w pierwszym etapie po usłyszeniu złej wiadomości smile Ja tez tak miałem smile

137 Ostatnio edytowany przez christiana (2016-09-09 18:17:52)

Odp: związek bez seksu - moja historia

Hej, to ja, nie odzywałam się bo po prostu nie miałam czasu a poza tym to rzygać mi się od tych wszystkich opinii zachciało (tylko czekam na argument o obrażaniu się... no cóż, szczerość też radość)
Możecie mówić, że jestem psychiczna, nienormalna, niezdrowa a mój mąż to potwór, kaleka i gnój mający gdzieś potrzeby swojej żony... nie chce mi się powtarzać, że on mógłby się zmuszać, mógłby ze mną współżyć i setki razy mi to proponował, ale we wkładaniu penisa do dziury jest dla mnie ważny też aspekt romantyczny (ojej, jak to możliwe, skoro użyłam takiego słownictwa?!), który po prostu gaśnie w tej sytuacji smile Tak - czasem płaczę bo mi ciężko, tak - czuję dyskomfort, tak - dojście do zaakceptowania tej sytuacji niosło ze sobą wiele trudności.
Dopiero czytając to forum zrozumiałam dlaczego mój mąż zawsze ukrywał swoją odmienność, zobaczyłam jak okrutni ludzie są gdy chodzi o kwestie popędu. Jak łatwo są w stanie zniżyć wszystko co łączy ludzi do poziomu (przepraszam) byle gówna skoro popęd nie jest spełniony. Nie jestem taka jak Wy i chyba jestem z tego dumna: poszukiwania partnera nigdy nie były dla mnie jakimś targiem na najlepszy towar smile bo tak można odebrać teksty typu: no co z tego, że go kocha, skoro jej nie bzyka to niech szuka lepszego. Kocham jego i chcę kochać jak najdłużej, mam nadzieję, że do końca życia. Akceptuję jego odmienność mimo, że do dzisiaj daje mi to czasem w kość.
Śmiać się tylko można jak Ci obcy w internecie wyliczą, że masz chory system miłości, jesteś ofiarą, niezdrowa, masochistyczna... kiedy byłaś i jesteś w kontakcie z dwoma świetnymi terapeutami i jakoś żaden z nich tego nie odkrył wink Jeśli nie rozumiecie celu tego wątku to trudno. Jeśli sprawia Wam radość narzucanie mi tego jaka jestem nieszczęśliwa to jeszcze lepiej. Jestem absolutnie pewna, że Was Wasi idealni mężowie uszczęśliwiają bez końca pod każdym względem i dają Wam z siebie tyle co mój. Bo człowiek zasługuje by o niego dbać, by budzić go śniadaniami, rozpieszczać emocjonalnie i materialnie.
I wiecie co? Jakoś wcale nie uważam by to, że to cholernie doceniam, że jestem cholernie wdzięczna za całą ogromną dobroć jaką dostałam i dostaję od męża odkąd byłam młodą kobietą i to jak wielką satysfakcję czerpię z tego do czego doszliśmy sprawiało, że widzę go jak istotę nieludzką... że jestem psychicznie zakochana. Pewnie od razu tak zwana kochająca za bardzo. Nie rozumiem i nie chcę rozumieć jak to, że brak seksu jest dla mnie do dzisiaj czasem trudny i że często o nim myślę miałoby niszczyć wartość reszty mojego życia i związku. Swoją drogą zauważyłam, że żyjemy w społeczeństwie w którym powiedzieć: tak, jestem ładna albo tak, jestem szczęśliwa albo tak, jestem jakąśtam... od razu budzi instynkty ZAPRZECZ, ZABIERZ, POPSUJ, I CO SIĘ CHWALISZ. Na komplementy też najlepiej odpowiadać: niieee, wcale nie, jeśli się nie chce zostać zjechanym i pożartym. A ja mówię głośne "ależ tak" dla mnie i mojego życia, nawet, jeśli nie jest cudowną historią z bajki. A, i mąż mnie przytula i całuje codziennie, chodzimy za rączkę i nie wiem skąd się wziął domysł, że tak nie jest. smile
To moja ostatnia wypowiedź w tym temacie, nie został zrozumiany, ja nie zostałam zrozumiana i trudno się mówi. Dziękuję za pozytywne komentarze, dziękuję za wmawianie mi nieszczęśliwości, dziękuję za wszystkie przykre i miłe słowa. Każde czegoś mnie nauczyły.
Pozdrawiam, mimo odruchu wymiotnego, wszystkich i szczerze smile

EDIT: czemu masturbacja, czemu rekompensata, czemu marzę o seksie? Bo ja akurat nie jestem aseksualna i w ten sposób realizuję moją cielesną potrzebę, która nawet jeśli zaakceptowałam sytuację, nigdy nie zniknie. To, że nie jestem szczęśliwa z mojego braku życia seksualnego z mężem nie sprawia, że jestem nieszczęśliwa z całym moim życiem. Jestem właśnie tak bardzo szczęśliwa ze wszystkiego poza seksem, że tak wolę zostać, nawet jeśli do dziś zdarza się płakać czy podłamać. TAK WYBRAŁAM! I tyle smile

138 Ostatnio edytowany przez MamaMamusia (2016-09-09 18:25:16)

Odp: związek bez seksu - moja historia
kkarolinkka2 napisał/a:

MamaMamusia, oczywiście każdy ma swoje zdanie, ale dlaczego tak bardzo bronisz autorki?

Piszesz, że jej wolą jest pozostanie z nim. W porządku, ale zauważ, że wiele kobiet pozostaje w związkach ze strachu przed samotnością, z przyzwyczajenia i tak dalej. To nie jest wcale dowód na to, że nie czuje się poniżona, skrzywdzona, bo i w takich związkach kobiety tkwią.

Cytuję: "Co wieczor przed snem wyobrazam sobie ze moj ukochany mnie dotyka sad duzo sie masturbuje, ale jak wiadomo, marna ta rekompensata... moze jest tu wiecej kobiet ktore tak wybraly i zmagaja sie z trudami pozadania, ktore nie znajduje ujscia?"

Wg mnie to jest obraz kobiety nieszczęśliwej, ale nie będę się z tobą sprzeczać, bo to do niczego nie prowadzi. tongue

Edit: Za kilka lat może się okazać, że mąż autorki naprawdę jest gejem i wtedy dopiero będzie miała zgryzotę zmarnowanych lat i swoich poświęceń w imię nie wiadomo czego...

Wbrew pozorom wcale nie bronie autorki. Bronię wolności wyboru i akceptacji dla ludzkiej różnorodności. Bronię otwartości umysłu , która zakłada, że nawet jak czegoś nie ogarniamy, to tego nie wykluczamy. Bo widzisz ja tez nie ogarniam związku bez seksu i nie byłabym w takiej relacji szczęśliwa, ale nie odbieram prawa do szczęścia osobie, która tak zdecydowała, nie nazywam jej relacji chorą i wybrakowaną. Wierzę, że ona może mieć spoko życie mimo pewnych niedostatków i wierzę , że ona sobie jakoś radzi, choć ja bym sobie pewnie nie poradziła. szanuję jej decyzję i nie wmawiam jej , że to jest decyzja zła, tylko dlatego, że ja pewnie postąpiłabym inaczej

On może być gejem, może tez rozczarować ja w jakikolwiek inny sposób, ale tak może się zdarzyć w każdym związku. Nawet najlepszy seks pod słońcem nie gwarantuje ci, ze partner nigdy cię nie zdradzi lub nie okłamie

Gosia - ja też często płaczę, bo jestem typem płaczki. ja wręcz lubię płakać. Tak mam. Mimo to określam siebie jako człowieka szczęśliwego. Uprawiam jednakseks, więc mam nadzieję, że nie będziecie próbowali mi tego poczucia szczęścia  wyperswadować smile

139

Odp: związek bez seksu - moja historia

Christiana, jakbys nie miała problemu, to bys tutaj nie pisala. Jedyne co u Ciebie widze, to wręcz desperackie okłamywanie samej siebie i zaczarowywanie rzeczywistości. Wspolczuje Ci, tak z serca.

Czego Ty się boisz?

140 Ostatnio edytowany przez zyfika (2016-09-09 18:37:23)

Odp: związek bez seksu - moja historia
Tomek4811 napisał/a:
ronnypaua napisał/a:

No toć przecież ja się zgadzam wink Ale tutaj wychodzą teorie, że sex niektórym w ogóle nie jest prawie potrzebny...

Facet autorki ma jakieś zaburzenia sexualne bo fizycznie jest ponoć całkiem sprawny. Może być tak ze jego potrzeby sexualne sa sprzeczne z jego swiatopogladem i na sile stara sie być "normalny". Ma kobietę itp itd. Moze jest np ortodoksyjnym katolikiem, który jest homo. Taki typ będzie starał sie na sile zachować pozory normalności w dokładnie taki sposób jak to ma miejsce u autorki. Stworzy fasadę normalności. Będzie miał kobietę i dzieci tylko dlatego ze jego sexualniac stoi w sprzeczności z jego swiatopogladem.

Unieszczęśliwia siebie i partnerkę. Masakra!

Cóż...zapomniałam dodać, że ten mój był zagorzałym katolikiem. Chciał mnie nawet nawracać ale to już zupełnie inny temat. Takich historii jest mnóstwo w sieci. Niektóre kobiety latami żyją w takich związkach małżeńskich i po latach dopiero wychodzi, że koleś jest gejem. Dla mnie facet, który nie jest zainteresowany seksem z kobietą to gej (ewentualnie aseksualny, chociaż do tej pory nie wiem co to znaczy). Niezbyt to rozumiem jak można się nie pokapować, że coś jest nie tak przez tak długi czas.

141 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2016-09-09 18:39:32)

Odp: związek bez seksu - moja historia

Widzisz autorko- jesli chodzi o mnie, to pisalam, ze jesli jestes szczesliwa, to fajnie dla ciebie. Tylko nie probuj nas o tym przekonywac, ze twoje malzenstwo jest dlatego takie super, bo nie ma w nim seksu. Bo cala ta twoja pisanina do tego sie powoli sprowadza. Ja akceptuje twoje szczescie- ty akceptuj odmienne zdanie tych, ktorzy tego nie rozumieja. Owszem, sa ludzie aseksualni, ja to wiem i ogarniam. Ale trudno mi pojac, ze zycie z takim mezczyzna moze byc dla kobiety, ktora lubi seks, zenitem szczescia. Czy tobie tak trudno to zrozumiec? Podsumowalas nasze posty slowami, ktorych my tu nie uzywalismy:" Możecie mówić, że jestem psychiczna, nienormalna, niezdrowa a mój mąż to potwór, kaleka i gnój mający gdzieś potrzeby swojej żony..." Przeciez to nie nasze slowa.  Po co tak sie pienisz? przeciez jestes szczesliwa....Piszesz cos kontrowersyjnego na ogolniedostepnym Forum- musisz sie liczyc z tym, ze dostaniesz po lbie. Zaakceptuj takze to....
PS. Osoba nie potrzebujaca seksu nie musi byc gejem/lesbijka. Sa tacy ludzie i to jest ok.
Aseksualizm, inaczej aseksualność − trwałe nieodczuwanie pociągu seksualnego wobec innych osób. Od niedawna uznawany w części środowisk naukowych za jedną z orientacji seksualnych lub za brak orientacji seksualnej. Szacuje się, że 1% społeczeństwa jest aseksualna....
Aseksualizm nie jest tym samym, co abstynencja seksualna, która jest powstrzymaniem się od aktywności seksualnej pomimo odczuwania pociągu seksualnego. Niektórzy aseksualiści są aktywni seksualnie pomimo nieodczuwania pociągu seksualnego, np. by zaspokoić potrzeby partnera.
Aseksualizm nie jest też tożsamy z hipolibidemią (brakiem lub utratą potrzeb seksualnych). Część aseksualistów posiada libido, lecz nie jest ono zwrócone w stronę innych osób.

142

Odp: związek bez seksu - moja historia

Autorko, jesteś bardzo poraniona, nieszczesliwa osoba, która w imie stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa, odciela bardza istotna czesc swojej osobowości. Watpie, ze Ty meza tak strasznie kochasz. Ty raczej boisz się być sama. Wcale by mnie nie zdziwilo, gdybys miała jakies podloze rodzinne o charakterze DDA bądź DDD.

143

Odp: związek bez seksu - moja historia
Beyondblackie napisał/a:

Autorko, jesteś bardzo poraniona, nieszczesliwa osoba, która w imie stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa, odciela bardza istotna czesc swojej osobowości. Watpie, ze Ty meza tak strasznie kochasz. Ty raczej boisz się być sama. Wcale by mnie nie zdziwilo, gdybys miała jakies podloze rodzinne o charakterze DDA bądź DDD.

Po pierwsze: czemu miałabym bać się być sama? Jestem dorosła, niezależna finansowo, mam fajnych przyjaciół i kochającą rodzinę...
Po drugie: chodziłam do różnych terapeutów, takich co rozgryzają Twoje dzieciństwo, takich co prowadzą terapię tańcem i takich co po prostu gadają z Tobą jak człowiek z człowiekiem. Cieszę się, że masz najwyraźniej większe kompetencje od nich i że jesteś w stanie mi postawić tak poważną diagnozę tylko na podstawie tego, że wybrałam związek bez seksu i że czasem mi to doskwiera... bo DDa lub DDD to SĄ POWAŻNE SPRAWY i rzucać takie określenia na wiatr to dla mnie trochę żenada.
Po trzecie: naprawdę zakładasz, że nie kocham męża dlatego bo nie ma między nami seksu? Wynika z tego, że seks jest dla Ciebie powodem do miłość i może to Ty powinnaś się przebadać smile
buziam

144 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2016-09-09 18:59:04)

Odp: związek bez seksu - moja historia

Ja tam bylybym daleka od szukania na sile diagnozy dla autorki. To sa slowa na wyrost i niepotrzebne...
Ona ma sie z nim prawie fajnie. Brakuje jej seksu, az poszla na terapie, tak to jej doskwieralo. Niestety ja nie moge uwierzyc w te wszystkie Ochy i Achy malzenskie z jej strony. Ale ja jej zycze wszystkiego dobrego. Moze niepotrzebnie tu pisalas, bo widzisz, co z tego wyszlo. Wielkie Gowienko.
Ani on nie jest gejem, ani ona nie jest DDA czy tam cos innego.
Po prostu facet ma sie fajnie, a ona troche mniej. I nadrabia Ochami i Achami, a do poduszki wyplakuje.Ludzie powinni dobierac sie inaczej. On powinien szukac kobiety aseksualnej i gitara gra. To byloby bardziej logiczne i porzadne z jego strony.
Autorko, nie odwracaj kota ogonem. Nie przekrecaj naszych wypowiedzi. Nikt tu nie pisal, ze powodem do milosci ma byc seks. Ja kocham mojego meza nie za to. Ale to nas bardzo, bardzo zbliza. Jak sie wieczorem super kochalismy, a on mi rano przy kawie szepnie do ucha "fajnie mi bylo z toba", to az mi sie w brzuchu cos robi i....kocham go jeszcze bardziej.

145

Odp: związek bez seksu - moja historia

Normalni ludzie nie są szczęśliwi z tego co dobrego dostają? Nie budzi to w nich silnych emocji, nie są wdzięczni, nie są... nie wiem, zachwyceni swoimi osiągnięciami, związkami, pasjami? Bo ja tam wdzięczna od dziecka jestem nawet za uśmiech pani ze sklepu spożywczego smile To czyni ze mnie osobą, która się oszukuje? Czuć mocno, czuć dużo dobrego i karmić się tym dobrem, spokojem, radością to dla Was maska? To dla Was oszustwo? Serio?

146

Odp: związek bez seksu - moja historia

Autorko...troche nie rozumiem twojej ostatniej wypowiedzi. Ja jestem normalna. Tak moze w 98%. Kocham seks. nie chce zyc z facetem aseksualnym. a jestem tak jak ty wdzieczna za wszystko, co mnie otacza. potrafie zachwycic sie WSZYSTKIM. Nawet ze mi ogorki kiszone dobre wyszly i ze ptak usiadl na parapecie i mi do kuchni zaglada. Czy jedno wyklucza drugie? Bo nie jarze...

147

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:

Dopiero czytając to forum zrozumiałam dlaczego mój mąż zawsze ukrywał swoją odmienność, zobaczyłam jak okrutni ludzie są gdy chodzi o kwestie popędu. Jak łatwo są w stanie zniżyć wszystko co łączy ludzi do poziomu (przepraszam) byle gówna skoro popęd nie jest spełniony. Nie jestem taka jak Wy i chyba jestem z tego dumna: poszukiwania partnera nigdy nie były dla mnie jakimś targiem na najlepszy towar smile bo tak można odebrać teksty typu: no co z tego, że go kocha, skoro jej nie bzyka to niech szuka lepszego. Kocham jego i chcę kochać jak najdłużej, mam nadzieję, że do końca życia. Akceptuję jego odmienność mimo, że do dzisiaj daje mi to czasem w kość.

Mam podobne odczucia czytając co ludzie w tym wątku wypisują.


Szczerze powiedziawszy to mi przypisywanie seksowi tak dużej wartości w związku wydaje się zwyczajnie niesmaczne. Mnie się często wydaje że tacy ludzie (ci którzy radzą aby zostawić człowieka bo on nie zaspokaja seksualnie) nie mają serca, i nie wiedzą co to prawdziwa miłość do drugiej osoby.

Mam takie podejrzenia, że ludzie którzy z powodu takich drobnostek by wyrzucali w kąt jak zużytą zabawkę, albo jak na śmietnik zwierzątko które z jakiegoś powodu straciło ochotę do zabaw z właścicielem, muszą mieć chyba słabe związki tzn. muszą w tych ich związkach strasznie kuleć inne rzeczy, skoro słaby seks/brak seksu jest wystarczającym powodem aby porzucić swoją zabaweczkę (celowo użyłam tego słowa, aby podkreślić ich podejście do rzekomo "ukochanej" osoby).


A jeszcze co do wkładania penisa do dziury - czy wam się to podoba czy nie na tym właśnie od strony czysto technicznej seks polega. Gdybyście usunęli w jakiś sposób zamroczenie wywołane podnieceniem zyskalibyście możliwość takiego właśnie czystego, technicznego spojrzenia na tę czynność. Spróbujcie tak popatrzeć. Wiem czemu was to tak oburza - "Jak ona śmie tak niszczyć mi całą moją przyjemność rzucaniem prawdą prosto w twarz" - myśli sobie taki jeden seksoholik z drugim.

148

Odp: związek bez seksu - moja historia

To nie ma nic do tego z kim żyjemy lub nie żyjemy. Jednak ponieważ Ty uprawiasz seks to to co Ciebie dobrego spotyka ma prawo być dobre i tyle. A ponieważ ja nie uprawiam wszystko co uwielbiam i co wypisałam zostało sprowadzone do g*wna. Pisałam o tym, że ważne jest dla mnie porozumienie, że kocham to, że mamy wspólną pasję... odpowiedź dostałam o 'jakimś brzdąkaniu i o tym, że to co mam dobrego tak naprawdę nie jest dobre, że jest tylko rekompensatą. I wiele innych takich przykładów. Tak jakby fakt, że sfera erotyczna została odcięta miał przekreślać wszystkie inne pozytywy mojego życia. No to się trochę oburzyłam bo to jakaś totalna bzdura smile bo to, że mówię głośno o tym co mam w życiu pozytywnego to nie są sztuczne ochy i achy ani propaganda sukcesu, tylko fakt. Fakt taki: moje życie, choć pewnego elementu mu brakuje, uszczęśliwia mnie.
Nie odwracam kota ogonem... tylko skoro według niektórych nie można kochać (sercem, po prostu kochać, nie mówię o byciu w związku bo to już inna sfera) bez seksu to chyba prosta konkluzja, że kocha się za seks.

149

Odp: związek bez seksu - moja historia

Pasje można mieć z przyjaciolmi. Na wystawy, do teatru tez można z nimi chodzic. O ile fajnie jest jak macie z mezem wspólne zainteresowania, to to nie wystarcza by być malzenstwem.

Ty się w wyraźny sposób meczysz. Może pobiegłam za daleko z definicjami, ale sorry, na szczesliwa osobe to Ty wcale nie wyglądasz hmm Usilujesz sama siebie przekonać, i nas w procesie, a co wychodzi to tylko desperacki krzyk nieszczęścia.

Czy Twój maz nie ma pojęcia o Twoich pragnieniach i niespełnieniu? Czy mu o tym nie mówisz? Bo jeżeli mówisz i on jest taki jaki jest, to ja przepraszam, ale to doopa, a nie maz.

150

Odp: związek bez seksu - moja historia
Beyondblackie napisał/a:

Pasje można mieć z przyjaciolmi. Na wystawy, do teatru tez można z nimi chodzic. O ile fajnie jest jak macie z mezem wspólne zainteresowania, to to nie wystarcza by być malzenstwem.

Seks też można uprawiać z przyjaciółmi. A nawet z nieznajomymi! smile Skoro nie wystarcza do bycia małżeństwem, to w czym ja do cholery żyję? Jak ja mam w ogóle prawo uznawać, że osoba z którą się budzę, mam kredyt, spędzam dni i wieczory, którą całuję na pożegnanie i za którą tęsknie gdy jest w pracy może być moim mężem jeśli mnie nie bzyka?


Beyondblackie napisał/a:

Czy Twój maz nie ma pojęcia o Twoich pragnieniach i niespełnieniu? Czy mu o tym nie mówisz? Bo jeżeli mówisz i on jest taki jaki jest, to ja przepraszam, ale to doopa, a nie maz.

Może zanim spróbujesz mnie siłą przekonywać do tego, że jestem nieszczęśliwa, poczytałabyś moje posty? Mój mąż próbował się leczyć, dzielnie chodził od lekarza jednego do drugiego, choć przecież to mi to przeszkadzało a nie jemu. Proponował mi seks milion razy, starał się obudzić popęd i próbował nawet odchodzić i płakał bo uważał, że się z nim zmarnuję, że nie będę szczęśliwa, że lepiej żebym znalazła kogoś 'normalnego'. To ja nie chciałam seksu, który od niego kosztowałby zmuszania się. To ja nie chciałam i nawet nie rozważałam opcji sypiania z kochankiem, choć usłyszałam, że choć będzie to dla niego ciężkie to jeśli chcę droga wolna.

Próbujesz mi wmówić, że rzeczy które mi przynoszą najwięcej radości, spokoju ducha i wewnętrznego szczęścia są tak naprawdę nieważne w obliczu braku sfery seksualnej. Nie jestem Tobą ani nikim innym - jestem sobą i taki właśnie mam system wartości. To, że kwestia seksu nie działa nie przyćmiewa mi innych dobrych, wręcz cudownych stron mojego życia. Mąż nie jest moim pierwszym partnerem, nie jest wyimaginowanym i wyidealizowanym księciem, którego ja Christiana Lwie Serce uratuję od niedoli asekusalizmu, nie jest też punktem głównym mojego życia dla którego muszę się poświęcić bo to takie dramatyczne.

Jest moim mężem, którego kocham bardziej niż seks smile co nie znaczy, że seksu mi nie brakuje bo brakuje.

151

Odp: związek bez seksu - moja historia

chritiana kobieto prawdę mówiąc, nie wiem o co się tak pieklisz. Uważasz że, jesteś szczęśliwa, OK. Jak widzisz, nikt Ci tego szczęścia nie zazdrości. Żyj sobie w takim układzie, nikomu nic do tego, tylko nie przekonuj nikogo że, taki układ jest normalny, bo zwyczajnie nie jest.
Tyle.

152 Ostatnio edytowany przez adiafora (2016-09-09 19:50:45)

Odp: związek bez seksu - moja historia

ale to wy się pieklicie, nie ona. Ona uważa, ze jest szczęśliwa a wy jej wmawiacie, ze nie jest. Ona nikogo nie przekonuje, że taki układ jest normalny. Ona cały czas pisze, że taki układ wybrała i poza sferą seksualną ma się jak pączek w maśle i jest kobietą spełnioną i szczęśliwą.
A wy dalej swoje, jak zacięta płyta. To już nudne trochę jest...
edit: i szczerze dziwię się autorce, że tłumaczy się tutaj ze swojego życia. Wyraźnie widać, ze szkoda czasu na jakiekolwiek dyskusje, skoro inni są lepiej zorientowani w jej sytuacji, wiedzą lepiej co czuje, co myśli... no ale tak to na forum bywa, że sami specjaliści wink a BeyondBlackie to pewnie tarota stawiała, stąd taka diagnoza...

153

Odp: związek bez seksu - moja historia

Przyznam szczerze, że nie rozumiem tej batalii. A Autorkę podziwiam, na "swój" sposób.

Skoro jej dobrze i jej mężu dobrze... po co wciskać jej do głowy "forumowe" wartości?

Każdy mierzy swoją miarą i jest specjalistą "od wszystkiego" (bo polak to na piłce nożnej się zna że ho ho wink )

Ona zadowolona bo ma księcia z bajki i jest jej z tym dobrze, Wy wmawiacie jej, że jak jej nie (szukam odpowiednio łagodnego słowa...) przygwoździ do ściany (znalazłem big_smile) to nie ma to większego sensu...

Po co? Czy Wy żyjecie jej życiem? Czy ona sama jest Panią swojego życia?

Jest z aseksualnym (to jak wygrać w lotto tongue - drobna uszczypliwość, bo ja ch*midło jestem wink ) z własnego wyboru.

Jej wybór, jej życie, jej szczęście.

A czy to jest jej dobre, czy złe - sama wie co robi i co jest jej dobre smile

Więcej luzu by się wszystkim przydało... tak sądzę tongue

154

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:

bo to, że mówię głośno o tym co mam w życiu pozytywnego to nie są sztuczne ochy i achy ani propaganda sukcesu, tylko fakt.
s.

W myśl zasady ze człowiek najwiecej mówi o tym czego mu najbardziej brakuje.... po raz kolejny..porozumienie i wspólne pasje to ja mogę mieć z kolega/przyjaciółka. Ale seksu z kolega nie będę uprawiać. Mogę ale to juz przestanie być kolega. Jeśli jesteś szczęśliwa to cieszę sie ze ty sie cieszysz. Ale nie umiem i nie potrafię fanfarami piać z powodu twojego poświecenia bo jak dla mnie to jest czysta głupota.

155

Odp: związek bez seksu - moja historia
diana-1971 napisał/a:

chritiana kobieto prawdę mówiąc, nie wiem o co się tak pieklisz. Uważasz że, jesteś szczęśliwa, OK. Jak widzisz, nikt Ci tego szczęścia nie zazdrości. Żyj sobie w takim układzie, nikomu nic do tego, tylko nie przekonuj nikogo że, taki układ jest normalny, bo zwyczajnie nie jest.
Tyle.

Popieram. Po co przychodzisz Autorko na sile nas przekonywać ze jest Ci super. Człowiek ktory jest szczęśliwy nie potrzebuje tego manifestować wiec ...ciesz sie z mężem swoim życiem a nam pozwól uważać ze to nie jest szczęście. Gdybys na sile nie próbowała nam tego wpierac to nikt by Ci na sile nie pisał ze wątpi w pelnie tego szczęścia bo nikt by nie wiedział i nie wnikał czy uprawiacie seks czy sie masturbujesz fantazjując i popłakując.
Co do Lilly to ograniczona myślowo i umysłowo  jestes Ty używając określeń maniacy seksualni, seksoholicy. Współczuje Ci ze idąc ulica i widząc rodzine np z 3 dzieci patrzysz na nich jak na zboczonych zwyrodnialcow ktorym sie chciało tyle razy wkładać penisa do dziury. Życzę napotkania dobrego terapeuty albo człowieka o tak samo zaburzonych poglądach jak Twoje bo inaczej bedzie Ci ciezko nawiązać relacje.

156

Odp: związek bez seksu - moja historia

Powiem tak: różnych ludzi w życiu poznałam. Wariatów, psycholi, z zaburzeniami seksualnymi też. Nigdy bym sobie na to nie pozwoliła żeby jakiś człowiek z zaburzeniami doprowadził mnie do jakiejś nerwicy, depresji lub czegoś gorszego i żebym przez niego musiała chodzić do psychologa. Jak widzę, że facet ma jakieś zaburzenia to spadam.  Ja bym sobie na takie coś nie pozwoliła żeby ktoś mnie doprowadził do takiego stanu. Podobno przebywanie z ludźmi chorymi, czy z jakimiś zaburzeniami może prowadzić do zaburzeń u osób zdrowych, o czym może świadczyć chociażby właśnie potrzeba latania po psychologach przez faceta. Ja nie rozumiem takich kobiet, które sobie pozwalają na doprowadzenie ich do takiego stanu przez kogoś.

157

Odp: związek bez seksu - moja historia
Harvey napisał/a:

Ona zadowolona bo ma księcia z bajki i jest jej z tym dobrze, Wy wmawiacie jej, że jak jej nie (szukam odpowiednio łagodnego słowa...) przygwoździ do ściany (znalazłem big_smile) to nie ma to większego sensu...
P

Po pierwsze czemu szukałeś łagodnego słowa? Z dziewicami nie rozmawiasz...chyba ze autorka..:)
Po drugie kradnę "przygwożdżenie do ściany" smile

158

Odp: związek bez seksu - moja historia
Jaguar napisał/a:
Harvey napisał/a:

Ona zadowolona bo ma księcia z bajki i jest jej z tym dobrze, Wy wmawiacie jej, że jak jej nie (szukam odpowiednio łagodnego słowa...) przygwoździ do ściany (znalazłem big_smile) to nie ma to większego sensu...
P

Po pierwsze czemu szukałeś łagodnego słowa? Z dziewicami nie rozmawiasz...chyba ze autorka..:)
Po drugie kradnę "przygwożdżenie do ściany" smile

Ponieważ jestem na okresie próbnym... Moderatorki na mnie paczą wink

159

Odp: związek bez seksu - moja historia
Harvey napisał/a:
Jaguar napisał/a:
Harvey napisał/a:

Ona zadowolona bo ma księcia z bajki i jest jej z tym dobrze, Wy wmawiacie jej, że jak jej nie (szukam odpowiednio łagodnego słowa...) przygwoździ do ściany (znalazłem big_smile) to nie ma to większego sensu...
P

Po pierwsze czemu szukałeś łagodnego słowa? Z dziewicami nie rozmawiasz...chyba ze autorka..:)
Po drugie kradnę "przygwożdżenie do ściany" smile

Ponieważ jestem na okresie próbnym... Moderatorki na mnie paczą wink

A to Ty nie jestes moderatorem ? yikes Krążyły takie pogłoski big_smile

160 Ostatnio edytowany przez christiana (2016-09-09 19:55:36)

Odp: związek bez seksu - moja historia
Jaguar napisał/a:

Ale seksu z kolega nie będę uprawiać. Mogę ale to juz przestanie być kolega. Jeśli jesteś szczęśliwa to cieszę sie ze ty sie cieszysz. Ale nie umiem i nie potrafię fanfarami piać z powodu twojego poświecenia bo jak dla mnie to jest czysta głupota.

WAM WSZYSTKIM PRZESZKADZA NAJBARDZIEJ TO, ŻE PISZĘ OTWARCIE O TYM, ŻE JESTEM SZCZĘŚLIWA. Przepraszam, że dużymi, ale zawiść w tym narodzie mnie po prostu paraliżuje. NIGDZIE nie napisałam, że macie się zachwycać moją wizją życia. NIGDZIE nie napisałam, że mój aseksualny związek jest receptą dla innych. NAPISAŁAM natomiast o tym, że "szukam" ludzi w podobnych związkach, bo jesteśmy w internecie, i jest nas tu naraz pewnie więcej niż by się w całej mojej kamienicy zmieściło. Założyłam, że mój post o tym, że wiodę z aseksualnym ogólnie szczęśliwy żywot może być pocieszający dla kobiet TAKICH JAK JA, czyli które rezygnują Z WŁASNEJ WOLI.
A co do Pani, pani Jaguar, to ja tam z kolegami  nie sypiam w jednym łóżku, nie wychowuję dzieci, nie mam kredytu i ogólnie nie spędzam życia. Jest zdecydowanie więcej rzeczy niż seks, które robi się tylko z partnerem i które czynią z ukochanego ukochanego. smile
Łatwo Wam tak napisać, że z przyjaciółmi można wieść życie takie jak ja z mężem, że taki mąż to jakby nieprawdziwy mąż. W takim razie może swoich mężów lub żony ograniczcie tylko do roli zaspokojaczy seksualnych? Przecież poza seksem wszystko można z przyjaciółmi!

Ten wątek aż emanuje wąskotorowymi umysłami i wielką, wielką zawiścią bo ktoś ma czelność mówić, że jest szczęśliwy tak otwarcie i z taką pewnością. A CO NAJGORSZE jest szczęśliwy na swój własny a nie Wasz sposób!

A dziewicą też, małe uszczypliwe wredotki, nie jestem, co więcej (Bogobojni proszę odwrócić wzrok) zdarzyły mi się po drodze nawet dwie kobiety. smile Także ta uszczypliwość z dziewicą troszkę ośmieszająca.

161

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:
Jaguar napisał/a:

Ale seksu z kolega nie będę uprawiać. Mogę ale to juz przestanie być kolega. Jeśli jesteś szczęśliwa to cieszę sie ze ty sie cieszysz. Ale nie umiem i nie potrafię fanfarami piać z powodu twojego poświecenia bo jak dla mnie to jest czysta głupota.

WAM WSZYSTKIM PRZESZKADZA NAJBARDZIEJ TO, ŻE PISZĘ OTWARCIE O TYM, ŻE JESTEM SZCZĘŚLIWA. Przepraszam, że dużymi, ale zawiść w tym narodzie mnie po prostu paraliżuje. NIGDZIE nie napisałam, że macie się zachwycać moją wizją życia. NIGDZIE nie napisałam, że mój aseksualny związek jest receptą dla innych. NAPISAŁAM natomiast o tym, że "szukam" ludzi w podobnych związkach, bo jesteśmy w internecie, i jest nas tu naraz pewnie więcej niż by się w całej mojej kamienicy zmieściło. Założyłam, że mój post o tym, że wiodę z aseksualnym ogólnie szczęśliwy żywot może być pocieszający dla kobiet TAKICH JAK JA, czyli które rezygnują Z WŁASNEJ WOLI.
A co do Pani, pani Jaguar, to ja tam z kolegami  nie sypiam w jednym łóżku, nie wychowuję dzieci, nie mam kredytu i ogólnie nie spędzam życia. Jest zdecydowanie więcej rzeczy niż seks, które robi się tylko z partnerem i które czynią z ukochanego ukochanego. smile
Łatwo Wam tak napisać, że z przyjaciółmi można wieść życie takie jak ja z mężem, że taki mąż to jakby nieprawdziwy mąż. W takim razie może swoich mężów lub żony ograniczcie tylko do roli zaspokojaczy seksualnych? Przecież poza seksem wszystko można z przyjaciółmi!

Ten wątek aż emanuje wąskotorowymi umysłami i wielką, wielką zawiścią bo ktoś ma czelność mówić, że jest szczęśliwy tak otwarcie i z taką pewnością. A CO NAJGORSZE jest szczęśliwy na swój własny a nie Wasz sposób!

A dziewicą też, małe uszczypliwe wredotki, nie jestem, co więcej (Bogobojni proszę odwrócić wzrok) zdarzyły mi się po drodze nawet dwie kobiety. smile Także ta uszczypliwość z dziewicą troszkę ośmieszająca.

Jak ktoś eksperymentował nawet z kobietami to tym bardziej nie jestem w stanie uwierzyć ,że związek z mężczyzną aseksualnym na dalszą metę się uda.

162

Odp: związek bez seksu - moja historia

Biedna dziewczyna. Dobrze, że poeksperymentowałaś za młodu, bo teraz już do końca życia w celibacie sad

163

Odp: związek bez seksu - moja historia

Powiem tak, gdybys jak maz nie potrzebowala seksu, to szeroka Wam droga, bo wizja związku dla obojga bylaby taka sama.

Niestety tak nie jest. Masz silne potrzeby, które sa zupełnie normalne, a których Twój maz nie może wypelnic. Nie pisalabys o swojej frustracji, gdyby Cie to nie meczylo. Te wszystkie muzyczne wieczorki o których piszesz, to sublimacja pozadania.

Mnie zastanawia dlaczego tak siebie karzesz? Czy maz mwowil Ci, ze niczego innego nie jesteś warta?

164

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:
Jaguar napisał/a:

Ale seksu z kolega nie będę uprawiać. Mogę ale to juz przestanie być kolega. Jeśli jesteś szczęśliwa to cieszę sie ze ty sie cieszysz. Ale nie umiem i nie potrafię fanfarami piać z powodu twojego poświecenia bo jak dla mnie to jest czysta głupota.

WAM WSZYSTKIM PRZESZKADZA NAJBARDZIEJ TO, ŻE PISZĘ OTWARCIE O TYM, ŻE JESTEM SZCZĘŚLIWA.

Żartujesz? Nie jesteś na tyle ważna zeby mnie cokolwiek z twojego życia przeszkadzało.

christiana napisał/a:

A co do Pani, pani Jaguar, to ja tam z kolegami  nie sypiam w jednym łóżku, nie wychowuję dzieci, nie mam kredytu i ogólnie nie spędzam życia.

O co ci z tym kredytem i dziećmi chodzi?


christiana napisał/a:

Jest zdecydowanie więcej rzeczy niż seks, które robi się tylko z partnerem i które czynią z ukochanego ukochanego. smile

Jakie? Oświeć nas.

christiana napisał/a:

Łatwo Wam tak napisać, że z przyjaciółmi można wieść życie takie jak ja z mężem, że taki mąż to jakby nieprawdziwy mąż. W takim razie może swoich mężów lub żony ograniczcie tylko do roli zaspokojaczy seksualnych? Przecież poza seksem wszystko można z przyjaciółmi!

Ten wątek aż emanuje wąskotorowymi umysłami i wielką, wielką zawiścią bo ktoś ma czelność mówić, że jest szczęśliwy tak otwarcie i z taką pewnością. A CO NAJGORSZE jest szczęśliwy na swój własny a nie Wasz sposób!

Taka jest różnica miedzy tylko przyjacielem a mężem. Maz może być przyjacielem ale za chwile może "przygwoździć mnie do ściany" smile przyjaciel może ze mną pojeździć na motorze, powspinać sie na skałkach, skoczyć ze spadochronem. Ale do domu juz pójdziemy osobno. Maz tez może to wszystko zrobić ale po tym wszystkim tak mnie wymłóci ze aż go wtedy bardziej kocham. smile

165

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:

Hej, to ja, nie odzywałam się bo po prostu nie miałam czasu a poza tym to rzygać mi się od tych wszystkich opinii zachciało

Cóż, trzeba było się nie uzewnętrzniać na publicznym forum.

166

Odp: związek bez seksu - moja historia
Harvey napisał/a:
Jaguar napisał/a:
Harvey napisał/a:

Ona zadowolona bo ma księcia z bajki i jest jej z tym dobrze, Wy wmawiacie jej, że jak jej nie (szukam odpowiednio łagodnego słowa...) przygwoździ do ściany (znalazłem big_smile) to nie ma to większego sensu...
P

Po pierwsze czemu szukałeś łagodnego słowa? Z dziewicami nie rozmawiasz...chyba ze autorka..:)
Po drugie kradnę "przygwożdżenie do ściany" smile

Ponieważ jestem na okresie próbnym... Moderatorki na mnie paczą wink

Taki talent sie marnuje...;) Masz potencjał ze słowami smile

167

Odp: związek bez seksu - moja historia
feniks35 napisał/a:
Harvey napisał/a:
Jaguar napisał/a:

Po pierwsze czemu szukałeś łagodnego słowa? Z dziewicami nie rozmawiasz...chyba ze autorka..:)
Po drugie kradnę "przygwożdżenie do ściany" smile

Ponieważ jestem na okresie próbnym... Moderatorki na mnie paczą wink

A to Ty nie jestes moderatorem ? yikes Krążyły takie pogłoski big_smile

Gdzież bym śmiał wink



christiana napisał/a:

WAM WSZYSTKIM PRZESZKADZA NAJBARDZIEJ TO, ŻE PISZĘ OTWARCIE O TYM, ŻE JESTEM SZCZĘŚLIWA. Przepraszam, że dużymi, ale zawiść w tym narodzie mnie po prostu paraliżuje. NIGDZIE nie napisałam, że macie się zachwycać moją wizją życia. NIGDZIE nie napisałam, że mój aseksualny związek jest receptą dla innych. NAPISAŁAM natomiast o tym, że "szukam" ludzi w podobnych związkach, bo jesteśmy w internecie, i jest nas tu naraz pewnie więcej niż by się w całej mojej kamienicy zmieściło. Założyłam, że mój post o tym, że wiodę z aseksualnym ogólnie szczęśliwy żywot może być pocieszający dla kobiet TAKICH JAK JA, czyli które rezygnują Z WŁASNEJ WOLI.
A co do Pani, pani Jaguar, to ja tam z kolegami  nie sypiam w jednym łóżku, nie wychowuję dzieci, nie mam kredytu i ogólnie nie spędzam życia. Jest zdecydowanie więcej rzeczy niż seks, które robi się tylko z partnerem i które czynią z ukochanego ukochanego. smile
Łatwo Wam tak napisać, że z przyjaciółmi można wieść życie takie jak ja z mężem, że taki mąż to jakby nieprawdziwy mąż. W takim razie może swoich mężów lub żony ograniczcie tylko do roli zaspokojaczy seksualnych? Przecież poza seksem wszystko można z przyjaciółmi!

Ten wątek aż emanuje wąskotorowymi umysłami i wielką, wielką zawiścią bo ktoś ma czelność mówić, że jest szczęśliwy tak otwarcie i z taką pewnością. A CO NAJGORSZE jest szczęśliwy na swój własny a nie Wasz sposób!

A dziewicą też, małe uszczypliwe wredotki, nie jestem, co więcej (Bogobojni proszę odwrócić wzrok) zdarzyły mi się po drodze nawet dwie kobiety. smile Także ta uszczypliwość z dziewicą troszkę ośmieszająca.

Dla każdego szczęście to co innego, tu wątek skupił się na seksie i przyjemności z niego płynącym. Mnie to lotto czy Ty masz seks, czy nie. Jesteś szczęśliwa? Super!

Ale uwierz mi na słowo... Twoje szczęście nikogo tu nie obchodzi.

Wiesz czemu?

...


Bo każdy dąży do "swojego szczęścia".

168

Odp: związek bez seksu - moja historia
adiaphora napisał/a:

ale to wy się pieklicie, nie ona. Ona uważa, ze jest szczęśliwa a wy jej wmawiacie, ze nie jest. Ona nikogo nie przekonuje, że taki układ jest normalny. Ona cały czas pisze, że taki układ wybrała i poza sferą seksualną ma się jak pączek w maśle i jest kobietą spełnioną i szczęśliwą.
A wy dalej swoje, jak zacięta płyta. To już nudne trochę jest...

Dokładnie.

169

Odp: związek bez seksu - moja historia

Trochę zmieniając temat na bardziej techniczny - ja wiem, że faceci mają łatwiej, ale skoro on nie czuje napięcia seksualnego, to jak robi, że jestbsprawny, że krew mu napływa tam i stan utrzymuje, aż do osiągnięcia orgazmu? To robienie dzieci, to będzie tylko taki mechaniczny akt?

170

Odp: związek bez seksu - moja historia
Beyondblackie napisał/a:

Mnie zastanawia dlaczego tak siebie karzesz? Czy maz mwowil Ci, ze niczego innego nie jesteś warta?

Dopiero zauważyłam, że mnie prowokujesz... wstyd mi, że tak późno, ale czasem jestem niedomyślna, wybacz sad w nagrodę za udane prowo chętnie Ci odpowiem! Oczywiście, mój mąż poza nie uprawianiem seksu dzień i noc mówi do mnie, że jestem bezwartościowa, z tego wszystkiego zapomniałam jak mam na imię. Nikt poza Tobą wcześniej tego nie zauważył, moja wybawicielko, dziękuję za Twoje lwie serce, które uchroni mnie przed aktami masochizmu i karaniem sama siebie... napiszę list z podziękowaniem kiedy już zrzucę włosienicę.


Jaguar napisał/a:

Jakie? Oświeć nas.

Zacznęg od czegoś bardzo niemiłego, ale wydaje mi się, że osoba tak płytka tego nie zrozumie... skoro dla Pani seks jest JEDYNYM CO CZYNI Z MĘŻA MĘŻA to chyba nie jesteśmy partnerkami do rozmowy. Ja szanuję to, że seks może być ważny, potrzebny, cudowny. Też go kiedyś uprawiałam i w ogóle mnie nie dziwi, że dla niektórych ludzi jest jednym z absolutnych filarów udanego związku. W momencie gdy staje się jego podstawą - coś nie działa. Ja z moim partnerem przeżyłam mnóstwo pięknych chwil i każdy nasz poranek, który spędzamy (o ironio!) w łóżku, przytulając się i rozmawiając przed pracą jest czymś wyjątkowym. Każde dobre, budujące słowo które usłyszałam na przestrzeni lat, każdy wieczór, wernisaż, urządzanie naszego miejsca na świecie i czekanie na siebie nawzajem jest dla mnie najpiękniejsze.
Powtórzę się: kocham mojego męża bardziej niż seks. Milion razy bardziej. Pewnie, że wolałabym, żebyśmy go uprawiali, i to najlepiej taki jak w filmach: na stole, na łóżku, w oknie, na balkonie... ale mój mąż jest aseksualny. Takiego wybrałam, takiego kocham i z takim idę w ramię w ramię przez życie. Skoro dla Ciebie jest to niezrozumiałe jak to może być ważniejsze od sfery seksualnej to jedyne co mogę powiedzieć: współczuję. I równocześnie nie mogę się doczekać aż zjedziesz mnie za to co napisałam bo to na pewno nic dla Ciebie nie znaczy i nie zobaczysz raczej żadnej faktycznej informacji poza tą, że nazwałam Cię płytką.

171

Odp: związek bez seksu - moja historia
Averyl napisał/a:

Trochę zmieniając temat na bardziej techniczny - ja wiem, że faceci mają łatwiej, ale skoro on nie czuje napięcia seksualnego, to jak robi, że jestbsprawny, że krew mu napływa tam i stan utrzymuje, aż do osiągnięcia orgazmu? To robienie dzieci, to będzie tylko taki mechaniczny akt?

Postawić "maszt", spuścić "maszt". Filozofii w tym nie ma.

172

Odp: związek bez seksu - moja historia
Harvey napisał/a:

Dla każdego szczęście to co innego, tu wątek skupił się na seksie i przyjemności z niego płynącym. Mnie to lotto czy Ty masz seks, czy nie. Jesteś szczęśliwa? Super!

Ale uwierz mi na słowo... Twoje szczęście nikogo tu nie obchodzi.

Wiesz czemu?

...


Bo każdy dąży do "swojego szczęścia".

A mnie tam obchodzi, wiec mow za siebie wink

A czemu mnie obchodzi? - bo zawsze fajnie, milo, i ciekawie przeczytac jakas mniej przewidywalna historie, cos co sie wyroznia, jest inne. To dzieki odmiennosciom swiat jest barwny, ciekawy.

173

Odp: związek bez seksu - moja historia

autorko,może wyjaśnię  łopatologicznie:

zdecydowana większość tutaj nie zazdrości Ci szczęścia. ja też Ci nie zazdroszczę, bo mam swoje szczęście i jest mi z nim dobrze

chodzi o to, ze w Twoich slowach widać rozdzwiek - z jednej strony podkreślasz jak jesteś szczęśliwa,a z drugiej te depresje,masturbacje, fantazje i płacz w poduszkę. dlatego nie wierzę w to szczęście. i tyle. albo aż tyle.

174

Odp: związek bez seksu - moja historia
Harvey napisał/a:
Averyl napisał/a:

Trochę zmieniając temat na bardziej techniczny - ja wiem, że faceci mają łatwiej, ale skoro on nie czuje napięcia seksualnego, to jak robi, że jestbsprawny, że krew mu napływa tam i stan utrzymuje, aż do osiągnięcia orgazmu? To robienie dzieci, to będzie tylko taki mechaniczny akt?

Postawić "maszt", spuścić "maszt". Filozofii w tym nie ma.

Wielu seksuologów alarmuje, że staje się to problemem współczesnych panów.

175

Odp: związek bez seksu - moja historia
Averyl napisał/a:

Trochę zmieniając temat na bardziej techniczny - ja wiem, że faceci mają łatwiej, ale skoro on nie czuje napięcia seksualnego, to jak robi, że jestbsprawny, że krew mu napływa tam i stan utrzymuje, aż do osiągnięcia orgazmu? To robienie dzieci, to będzie tylko taki mechaniczny akt?

Może mi panowie odpowiedzą na inne pytanie. Jakim cudem aseksualny facet dostaje wzwodu? To jest u was automatyczne mimo ze...nie chcecie/nie lubicie? Aseksualny to oznacza ze go seks nie kręci. To jak to, nie kręci ale wzwodu może taki dostać? Czyli jednak go kręci....nie rozumiem...

176

Odp: związek bez seksu - moja historia
Harvey napisał/a:

Ale uwierz mi na słowo... Twoje szczęście nikogo tu nie obchodzi.

Wiesz czemu?

...


Bo każdy dąży do "swojego szczęścia".

Skoro nikogo nie obchodzi to dlaczego wszyscy wmawiają mi, że go nie ma? Nie przyszłam tutaj afiszować się z moim życiem, które najwyraźniej mnóstwo osób gryzie, najprawdopodobniej dlatego, że otwarcie przyznałam: tak, jest dla mnie ono dobre. Podzieliłam się swoją historią, okazała się bardziej kontrowersyjna niż sądziłam, chciałam oddać ją realnie. Możecie myśleć co chcecie, absolutnie, ale wmawianie komuś że jest kimś kim nie jest już się nie wpisuje w 'myślenie co chcecie'. Atakowane są tu podwaliny mojego sposobu życia i ja ich bronię bo dla mnie sprawdzają i pewnie są na tym świecie także inni ludzie dla których się sprawdzają. Zamiast napisać tak jak Ty: fajnie, że jesteś szczęśliwym anonimem, ale mam to w d* większość zaczęła mnie atakować, obrażać mojego męża, obrażać moje małżeństwo, wmawiać mi problemy psychiczne... Nie wkurzyłbyś się? Bo ja się trochę wkurzyłam i zanim przestanę się tu udzielać mam ochotę w odwecie powkurzać te wszystkie lepiej wiedzące osoby. Nóż budyń otworzą im się te ciasne umysły wink

177

Odp: związek bez seksu - moja historia
lilly25 napisał/a:
Harvey napisał/a:

Dla każdego szczęście to co innego, tu wątek skupił się na seksie i przyjemności z niego płynącym. Mnie to lotto czy Ty masz seks, czy nie. Jesteś szczęśliwa? Super!

Ale uwierz mi na słowo... Twoje szczęście nikogo tu nie obchodzi.

Wiesz czemu?

...


Bo każdy dąży do "swojego szczęścia".

A mnie tam obchodzi, wiec mow za siebie wink

A czemu mnie obchodzi? - bo zawsze fajnie, milo, i ciekawie przeczytac jakas mniej przewidywalna historie, cos co sie wyroznia, jest inne. To dzieki odmiennosciom swiat jest barwny, ciekawy.

Czytałem kilka Twoich rozważań na "tematy" i ... to co ciekawi Cię w tym to ta - inność.


Ps. Zauważ, że delikatnie "zaatakowałem" Twój pogląd na rzeczy (tak, seksu itp) i ... nic mnie do tego. Ja jestem tylko zwierzakiem, którego pogłaskasz za uchem i już merda ogonem wink

178

Odp: związek bez seksu - moja historia
feniks35 napisał/a:

Co do Lilly to ograniczona myślowo i umysłowo  jestes Ty używając określeń maniacy seksualni, seksoholicy. Współczuje Ci ze idąc ulica i widząc rodzine np z 3 dzieci patrzysz na nich jak na zboczonych zwyrodnialcow ktorym sie chciało tyle razy wkładać penisa do dziury. Życzę napotkania dobrego terapeuty albo człowieka o tak samo zaburzonych poglądach jak Twoje bo inaczej bedzie Ci ciezko nawiązać relacje.

Wyjmujesz z kontekstu, i nadinterpretujesz moje slowa. Pisalam tylko o tym, ze z czysto technicznego punktu widzenia seks jest wlasnie wkladaniem jednego narzadu w drugi, i wykonywaniu okreslonych ruchow. Tak widza to zapewne aseksualni ludzie, bo tylko zamroczenie podnieceniem sprawia ze czlowiek widzi w tej czynnosci cos wiecej niz to wkladanie, i kilka ruchow. Gdybys sprobowala popatrzec na seks bez pozadania, zrozumialabys o co mi chodzi.
Slowo maniacy seksualni odnosilo sie do osob ktore uwazaja m.in ze zwiazek bez seksu to 'wybrakowany zwiazek', i ze jest to nienormalne, a nie ogolnie do ludzi ktorzy uprawiaja seks.


Twoje zlosliwostki pomijam.

179

Odp: związek bez seksu - moja historia
_v_ napisał/a:

zdecydowana większość tutaj nie zazdrości Ci szczęścia. ja też Ci nie zazdroszczę, bo mam swoje szczęście i jest mi z nim dobrze
chodzi o to, ze w Twoich slowach widać rozdzwiek - z jednej strony podkreślasz jak jesteś szczęśliwa,a z drugiej te depresje,masturbacje, fantazje i płacz w poduszkę. dlatego nie wierzę w to szczęście. i tyle. albo aż tyle.

Boże, widzisz i nie grzmisz... Nie masz ani Ty ani nikt inny kto się tu wypowiadał zazdrościć mi szczęścia. Skąd Ci się to w ogóle uroiło? Bo odparłam zarzuty o wmawianiu sobie przykładami z życia? Bo wytłumaczyłam na czym szczęśliwe życie dla mnie polega i co jest dla mnie najważniejsze? Ta otwartość tak bardzo Cię zakuła, że posądzasz mnie o to, że przyszłam tutaj się chwalić?! Kobieto: OPISAŁAM TU PROCES, nigdzie nie napisałam, że był prosty, napisałam, że WEDŁUG MNIE BYŁ TEGO WARTY.
CZASEM DALEJ MNIE TO PODŁAMIE, TĘSKNIE ZA SEKSEM BO JA NIE JESTEM ASEKSUALNA, ALE NIE PRZYĆMIEWA MI TO RESZTY MOJEGO ŻYCIA, KTÓRA DLA MNIE LICZY SIĘ BARDZIEJ.
CO jest w tym trudnego do zrozumienia?

180 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2016-09-09 20:36:22)

Odp: związek bez seksu - moja historia
Jaguar napisał/a:
Averyl napisał/a:

Trochę zmieniając temat na bardziej techniczny - ja wiem, że faceci mają łatwiej, ale skoro on nie czuje napięcia seksualnego, to jak robi, że jestbsprawny, że krew mu napływa tam i stan utrzymuje, aż do osiągnięcia orgazmu? To robienie dzieci, to będzie tylko taki mechaniczny akt?

Może mi panowie odpowiedzą na inne pytanie. Jakim cudem aseksualny facet dostaje wzwodu? To jest u was automatyczne mimo ze...nie chcecie/nie lubicie? Aseksualny to oznacza ze go seks nie kręci. To jak to, nie kręci ale wzwodu może taki dostać? Czyli jednak go kręci....nie rozumiem...

Czytalam na forum dla AS'ów że to jest tak że faceta może coś podniecac fizycznie, a jednocześnie on może tego nie chcieć psychicznie. Ten wzwod u aseksualnych jest jakby to powiedziec hmm mechaniczny(?), tak jak u kobiety mozna sprawic zeby stala sie mokra drazniac odpowiednie okolice, bez mozliwosci wywolania u niej checi psychicznej na seks.

181

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:
Harvey napisał/a:

Ale uwierz mi na słowo... Twoje szczęście nikogo tu nie obchodzi.

Wiesz czemu?

...


Bo każdy dąży do "swojego szczęścia".

Skoro nikogo nie obchodzi to dlaczego wszyscy wmawiają mi, że go nie ma? Nie przyszłam tutaj afiszować się z moim życiem, które najwyraźniej mnóstwo osób gryzie, najprawdopodobniej dlatego, że otwarcie przyznałam: tak, jest dla mnie ono dobre. Podzieliłam się swoją historią, okazała się bardziej kontrowersyjna niż sądziłam, chciałam oddać ją realnie. Możecie myśleć co chcecie, absolutnie, ale wmawianie komuś że jest kimś kim nie jest już się nie wpisuje w 'myślenie co chcecie'. Atakowane są tu podwaliny mojego sposobu życia i ja ich bronię bo dla mnie sprawdzają i pewnie są na tym świecie także inni ludzie dla których się sprawdzają. Zamiast napisać tak jak Ty: fajnie, że jesteś szczęśliwym anonimem, ale mam to w d* większość zaczęła mnie atakować, obrażać mojego męża, obrażać moje małżeństwo, wmawiać mi problemy psychiczne... Nie wkurzyłbyś się? Bo ja się trochę wkurzyłam i zanim przestanę się tu udzielać mam ochotę w odwecie powkurzać te wszystkie lepiej wiedzące osoby. Nóż budyń otworzą im się te ciasne umysły wink

a wiesz, że masz pod nickiem "wkręcam się coraz bardziej"? ha, ha, to chyba dobrze oddaje Twój aktualny stan wink

182

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:
Harvey napisał/a:

Ale uwierz mi na słowo... Twoje szczęście nikogo tu nie obchodzi.

Wiesz czemu?

...


Bo każdy dąży do "swojego szczęścia".

Skoro nikogo nie obchodzi to dlaczego wszyscy wmawiają mi, że go nie ma? Nie przyszłam tutaj afiszować się z moim życiem, które najwyraźniej mnóstwo osób gryzie, najprawdopodobniej dlatego, że otwarcie przyznałam: tak, jest dla mnie ono dobre. Podzieliłam się swoją historią, okazała się bardziej kontrowersyjna niż sądziłam, chciałam oddać ją realnie. Możecie myśleć co chcecie, absolutnie, ale wmawianie komuś że jest kimś kim nie jest już się nie wpisuje w 'myślenie co chcecie'. Atakowane są tu podwaliny mojego sposobu życia i ja ich bronię bo dla mnie sprawdzają i pewnie są na tym świecie także inni ludzie dla których się sprawdzają. Zamiast napisać tak jak Ty: fajnie, że jesteś szczęśliwym anonimem, ale mam to w d* większość zaczęła mnie atakować, obrażać mojego męża, obrażać moje małżeństwo, wmawiać mi problemy psychiczne... Nie wkurzyłbyś się? Bo ja się trochę wkurzyłam i zanim przestanę się tu udzielać mam ochotę w odwecie powkurzać te wszystkie lepiej wiedzące osoby. Nóż budyń otworzą im się te ciasne umysły wink

Zaszpanuję, a co mi tam tongue

I tu robisz błąd permanentny... zniżasz się do pułapu przeciwnika, który Cię sprowadzi do swojego poziomu i "wygra" swoim doświadczeniem.

To jest złe.

Skoro jesteś szczęśliwa (bo jak piszesz - jesteś) jesteś spełniona (piszesz, że jesteś) niczego Ci nie brakuje (bo tak piszesz) to ... czym się przejmujesz? Słowami "anonimusów" z netu?

Winny się tłumaczy, bo ma z czego. Spełniony ma to w d*pie.

Why so Serious? To tylko internety wink

183 Ostatnio edytowany przez christiana (2016-09-09 20:43:20)

Odp: związek bez seksu - moja historia
lilly25 napisał/a:

Slowo maniacy seksualni odnosilo sie do osob ktore uwazaja m.in ze zwiazek bez seksu to 'wybrakowany zwiazek', i ze jest to nienormalne, a nie ogolnie do ludzi ktorzy uprawiaja seks.

Ja bym powiedziała, że to są wyznawcy albo czciciele seksu... podobnie jak fanatycy religijni zakładają, że ponieważ oni nie mogą być szczęśliwi bez swojego bóstwa, to nikt nie może być szczęśliwy, tak samo oni zakładają, że ja nie mogę być szczęśliwa bez seksu. Albo że miłość do męża i codzienne radości życia z nim nie mogą być dla mnie ważniejsze od seksu. Wszak Bóg (a dla nich seks wink) powinien być na pierwszy miejscu!
Dziękuję za miłe słowa które tu napisałaś smile ale tym razem naprawdę i na stałe kończę wypowiadanie się w tym wątku i w ogóle na tym forum. Żegnam, trzymajcie się ciepło, miłego seksu! Bo czemu miałby być niemiły?

I tak, macie rację: wkurzyłam się i prawie oplułam jak dziecko bez zabawki, sama nie wiem dlaczego bo powinnam to zlewać a jednak nie zlałam. Człowiek uczy się całe życie, w tym także siebie i o sobie. Ja się nauczyłam, że udzielanie się w internecie mi nie służy smile

184

Odp: związek bez seksu - moja historia
lilly25 napisał/a:

Czytalam na forum dla AS'ów że to jest tak że faceta może coś podniecac fizycznie, a jednocześnie on może tego nie chcieć psychicznie. Ten wzwod u aseksualnych jest jakby to powiedziec hmm mechaniczny(?), tak jak u kobiety mozna sprawic zeby stala sie mokra drazniac odpowiednie okolice, bez mozliwosci wywolania u niej checi psychicznej na seks.

To jest jakis problem psychiczny. Ciało reaguje normalnie ale mózg sobie z czymś nie radzi... Tak wynika z tego co piszesz. Ja z mężem zawsze mam psychiczna chęć na seks. Nie muszę go ujeżdżać co godzinę ale nie mam oporów zeby zainicjować lub zgodzić sie na seks jeśli on mnie ładnie przekona. Ale jeśli ni mam psychicznej ochoty na seks to sie mokra nie zrobię. Wiec jak dla mnie to coś nie tak z psychika skoro ciało reaguje normalnie. Gdyby miał problem ze wzwodem to rozumiem coś nie działa jak trzeba.

185

Odp: związek bez seksu - moja historia

Christiana, jak dla mnie sublimujesz i wypierasz jak w podręczniku. Ale co mi tam, chcesz robic za meczennice, to rob. Oby Ci tylko ta auerola za ciężko nie siedziała za kilka lat.

Dla mnie takie "szczęście", to żadne szczęście. Roku bym w takim "malzenstwie" nie wytrzymala.

186

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:
lilly25 napisał/a:

Slowo maniacy seksualni odnosilo sie do osob ktore uwazaja m.in ze zwiazek bez seksu to 'wybrakowany zwiazek', i ze jest to nienormalne, a nie ogolnie do ludzi ktorzy uprawiaja seks.

Ja bym powiedziała, że to są wyznawcy albo czciciele seksu... podobnie jak fanatycy religijni zakładają, że ponieważ oni nie mogą być szczęśliwi bez swojego bóstwa, to nikt nie może być szczęśliwy, tak samo oni zakładają, że ja nie mogę być szczęśliwa bez seksu. Albo że miłość do męża i codzienne radości życia z nim nie mogą być dla mnie ważniejsze od seksu. Wszak Bóg (a dla nich seks wink) powinien być na pierwszy miejscu!
Dziękuję za miłe słowa które tu napisałaś smile ale tym razem naprawdę i na stałe kończę wypowiadanie się w tym wątku i w ogóle na tym forum. Żegnam, trzymajcie się ciepło, miłego seksu! Bo czemu miałby być niemiły?

I tak, macie rację: wkurzyłam się i prawie oplułam jak dziecko bez zabawki, sama nie wiem dlaczego bo powinnam to zlewać a jednak nie zlałam. Człowiek uczy się całe życie, w tym także siebie i o sobie. Ja się nauczyłam, że udzielanie się w internecie mi nie służy smile

Jak autorka  się kochała z babkami, facetami , wibratorami i cholera wie z kim jeszcze to uważam ,że jest hipokrytką twierdzić ,że sex jest dla niej mało ważny w związku a przyjaźń przysłania całą bliskość.

187

Odp: związek bez seksu - moja historia

Jak zauważyłaś na tych 5 str pojawiło się raptem kilka osób, które miały doświadczenia z aseksualnymi meżczyznami, ale one raczej negatywnie oceniały te relacje.
Jeśli prawdą jest to co piszesz, że z czasem zbudowaliście wartościową relację, to mi imponujesz. Większość związków z tzw. stażem oddala się od siebie, a w seksie każde  zaspokaja swoje potrzeby.

188

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:
_v_ napisał/a:

zdecydowana większość tutaj nie zazdrości Ci szczęścia. ja też Ci nie zazdroszczę, bo mam swoje szczęście i jest mi z nim dobrze
chodzi o to, ze w Twoich slowach widać rozdzwiek - z jednej strony podkreślasz jak jesteś szczęśliwa,a z drugiej te depresje,masturbacje, fantazje i płacz w poduszkę. dlatego nie wierzę w to szczęście. i tyle. albo aż tyle.

Boże, widzisz i nie grzmisz... Nie masz ani Ty ani nikt inny kto się tu wypowiadał zazdrościć mi szczęścia. Skąd Ci się to w ogóle uroiło? Bo odparłam zarzuty o wmawianiu sobie przykładami z życia? Bo wytłumaczyłam na czym szczęśliwe życie dla mnie polega i co jest dla mnie najważniejsze? Ta otwartość tak bardzo Cię zakuła, że posądzasz mnie o to, że przyszłam tutaj się chwalić?! Kobieto: OPISAŁAM TU PROCES, nigdzie nie napisałam, że był prosty, napisałam, że WEDŁUG MNIE BYŁ TEGO WARTY.
CZASEM DALEJ MNIE TO PODŁAMIE, TĘSKNIE ZA SEKSEM BO JA NIE JESTEM ASEKSUALNA, ALE NIE PRZYĆMIEWA MI TO RESZTY MOJEGO ŻYCIA, KTÓRA DLA MNIE LICZY SIĘ BARDZIEJ.
CO jest w tym trudnego do zrozumienia?

chyba czytałam inny wątek w takim razie wink a może nie pamietasz,co sama piszesz. bo dopiero co pisałaś, że tyle zawiści się wylewa z naszych postów. więc sprostowalam,że to nie zawiść i nie zazdrosc. to raz.

po drugie nie kluje mnie Twoja otwartość, bo co to za otwartość powiedzieć, że się seksu nie uprawia - i to jeszcze na. kompletnie anonimowym forum wink

no więc ani nie czuję zawisci,ani mnie nic nie kluje. powtórzę po raz kolejny - wizja bycia podlamywana notorycznie i ciągła masturbacja kiedy potrzeba seksu z ukochanym człowiekiem kłóci mi się z byciem szczęśliwa. ale jesli taka masz definicję szczescia, to ok.

powiem tylko, ze po kilku latach mój partner mnie zdradzil, a po naszym związku znalazl partnerke której naprawde zapragnął i z którą chciał się bzykac. nie wiem jak to u nich wyglada teraz, ale jak znalazl odpowiednią kobietę to nagle i ochota na seks się pojawila wink

189

Odp: związek bez seksu - moja historia
christiana napisał/a:

I tak, macie rację: wkurzyłam się i prawie oplułam jak dziecko bez zabawki, sama nie wiem dlaczego bo powinnam to zlewać a jednak nie zlałam. Człowiek uczy się całe życie, w tym także siebie i o sobie. Ja się nauczyłam, że udzielanie się w internecie mi nie służy smile

I wyszedł brak doświadczenia i kolejnego kopniaka w zadek.

Nie pierwszy, nie ostatni. "Skórki" nabierasz przez to wink


Powodzenia i szczęśliwości smile

190

Odp: związek bez seksu - moja historia

Lilli....zaczynasz mnie jakos troche wkurzac.
Na seks bez milosci i bez pozadania nie umiem i nie chce spojrzec. Owszem, zdarzaly mi sie KOPULACJE bez milosci, bo tak chcialam. Ale seks z kochanym mezczyzna jest naprawde swietny. I te dziwne ruchy, ktore ty tu tak troche wysmiewasz, sa niesamowite, mile, nadzwyczajne i zajebiste. I wkladanie do dziury tez. Ja to bardzo lubie. Z drugiej strony napisze, ze to nie jest podstawa mojego zwiazku. Podstawa to milosc, przyjazn, przywiazanie, lubie tego czlowieka, bo jest fajowy, nieskonczenie dla mnie dobry i piekny. ( w moich oczach).
A te smieszne ruchy wykonujemy, bo je lubimy. I nie przeceniamy seksu w naszym zwiazku. Czasami nie robimy tego jakis czas z roznych powodow.
A ty jako osoba, ktora seks brzydzi wypowiadasz sie o tym z nutka pogardy i obrzydzenia, czego ja nie lubie.
Podam ci dwa przyklady, moze cos zrozumiesz:
Nigdy nie jadlam zabich udek albo ostryg. Mnie te produkty obrzydzaja i troche sie ich boje (to tak jak ty masz z seksem). Ale poniewaz nigdy ich nie probowalam, nie wypowiadam sie o ich smaku. Nie obrzydzam ich smakoszom, bo ich nie znam.
Zrozumialas przeslanie?
My nie przeceniamy seksu w zwiazku.
Ty go nie doceniasz, bo nie umiesz. NIGDY TEGO NIE ZAZNALAS.
Dlatego zatrzymaj prymitywne uwagi o seksie w twojej aseksualnej glowisi, bo stajesz sie niedorzeczna.

191

Odp: związek bez seksu - moja historia
Gosia1962 napisał/a:

Lilli....zaczynasz mnie jakos troche wkurzac.
Na seks bez milosci i bez pozadania nie umiem i nie chce spojrzec. Owszem, zdarzaly mi sie KOPULACJE bez milosci, bo tak chcialam. Ale seks z kochanym mezczyzna jest naprawde swietny. I te dziwne ruchy, ktore ty tu tak troche wysmiewasz, sa niesamowite, mile, nadzwyczajne i zajebiste. I wkladanie do dziury tez. Ja to bardzo lubie. Z drugiej strony napisze, ze to nie jest podstawa mojego zwiazku. Podstawa to milosc, przyjazn, przywiazanie, lubie tego czlowieka, bo jest fajowy, nieskonczenie dla mnie dobry i piekny. ( w moich oczach).
A te smieszne ruchy wykonujemy, bo je lubimy. I nie przeceniamy seksu w naszym zwiazku. Czasami nie robimy tego jakis czas z roznych powodow.
A ty jako osoba, ktora seks brzydzi wypowiadasz sie o tym z nutka pogardy i obrzydzenia, czego ja nie lubie.
Podam ci dwa przyklady, moze cos zrozumiesz:
Nigdy nie jadlam zabich udek albo ostryg. Mnie te produkty obrzydzaja i troche sie ich boje (to tak jak ty masz z seksem). Ale poniewaz nigdy ich nie probowalam, nie wypowiadam sie o ich smaku. Nie obrzydzam ich smakoszom, bo ich nie znam.
Zrozumialas przeslanie?
My nie przeceniamy seksu w zwiazku.
Ty go nie doceniasz, bo nie umiesz. NIGDY TEGO NIE ZAZNALAS.
Dlatego zatrzymaj prymitywne uwagi o seksie w twojej aseksualnej glowisi, bo stajesz sie niedorzeczna.

Gosiaczku...zostaw to. Ciesz sie udanym życiem seksualnym. Od tego gadania mnie ochota wzięła. Pójdę na gore i zobaczę...może mnie sie uda maszt postawić..? wink to o wiele lepsza rozrywka niż użeranie sie z kimś kto nie wie co traci...

192

Odp: związek bez seksu - moja historia

Christiano zrozum jedno. Mnie naprawde nie razi Twoje szczęście. Nie ogarniam go do konca to fakt ale szanuje, no moze tak można. Watpię w nie nie nawet z racji braku seksu jako koniecznego czynnika by byc szczęśliwym w zwiazku tylko z racji tego ze sie z tym obnosisz jakbyś czuła potrzebę by innych przekonać ze tak jest w istocie. Ktos kto jest szczęśliwy nie ma takich potrzeb. W doopie ma czy ktos wierzy w jego szczęście czy nie, ważne ze on sam wie ze jest szczęśliwy. Tak samo inteligentny lub piękny człowiek nie musi mowić halo ludzie jestem piękny i inteligentny bo wystarczy ze sam to wie a reszta postronnych nawet średnio rozgarnietych osób tez to dostrzega. Ale gdy ktos na sile jednak to głosi to niestety musi sie liczyć z tym ze nagle odezwa sie głosy ze właściwie taki piękny nie jest bo ma za duży nos albo nieproporcjonalna budowę albo ktos woli ludzi z ciemna karnacja a on taki bladzioch.
Ty wlasnie tak robisz. Na sile bez potrzeby dzielisz se swym tryumfem. Nikt tu nie prosił o pomoc w tym temacie. Co więcej sama napisałaś ze juz próbowałaś sie podzielić swoją historia i sukcesem w rozwiązaniu problemu na innych forach i nie spotkałaś sie tam z aplauzem tylko raczej z niezrozumieniem i przekonaniami ze to nie jest jednak pełnia szczędscia. Po co wiec i tu uskuteczniasz ta propagandę, ktora jak widac nie ma raczej szans ani odbiorców poza niewielkim gronem osób pokroju Lilly ktora seks nazywa wkładaniem do dziury a pożądanie zamroczeniem.  Dla mnie robisz to nie dla ludzi tylko dla siebie. Pytanie dlaczego? Powtórzę ja nie mam potrzeby zakładać wątku ze życie bezpłodnych par jest tez zajebiste. Jesli mnie ktos zapyta powiem ze oczywiscie da sie z tym żyć i moze to byc życie szczęśliwe ale moment w ktorym zapragnę niepytana zapewniać o tym cały świat bedzie momentem w ktorym zacznę sie zastanawiać czemu to robię. Czemu czuje potrzebę sie tłumaczyć i zapewniać o czymś co przecież tylko mnie dotyczy.

193

Odp: związek bez seksu - moja historia
Gosia1962 napisał/a:

Nigdy nie jadlam zabich udek albo ostryg. Mnie te produkty obrzydzaja

Jadłem tongue

Żabie udka (pieczone) smakują w sumie jak kurczak. Ostrygi ... zjadłem, bo nie wypadało odmówić - nie wiem do czego to porównać - obślizłe i w smaku jak luźne gluty w nosa tongue Szału ni ma i nie wiem czym tu się podniecać... Wolę normalnego, polskiego schabowego wink

194

Odp: związek bez seksu - moja historia

@autorka
Być może jesteśmy ograniczeni. Ale nie tylko my. Trochę pogrzebałem i to co znalazłem
"Problem pojawia się w momencie, kiedy seksu unika jedno z partnerów, podczas gdy drugie ma duże potrzeby. Niedobrze również, jeśli nie szukacie sposobu, by to zmienić. - Istnieją ważne i życiowe powody, dla których małżeństwa rezygnują z seksu. Zazwyczaj są one przejściowe. To normalna sytuacja i trzeba ją zaakceptować. Ale jeśli to nie mija i zaczynacie sobie wmawiać, że tak powinno być, zamiast coś zmienić w waszym życiu intymnym, istnieje ryzyko, że zniszczy to wasz związek - przestrzega amerykańska endokrynolog i seksuolog dr Jennifer Landa na łamach portalu prevention.com."
To jest ryzyko. Miedzy wierszami piszesz, że czasem puszczasz się bokiem. Eksperymentujesz. To też ryzyko. Kiedyś chemia może zadziałać. Trafisz na odpowiednie feromony i się zakochasz i Twój mąż pójdzie w odstawkę. Oczywiście teraz będziesz się zarzekać, że tak nie będzie. Chciałbym z Tobą porozmawiać za parę lat.

195 Ostatnio edytowany przez authority (2016-09-09 22:10:27)

Odp: związek bez seksu - moja historia
Kareena napisał/a:
feniks35 napisał/a:

bo rada "zrezygnuj z siebie i poddaj sie temu co jest" dla mnie nigdy  nie bedzie pokrzepiajaca

A człowieka kształtują popędy i nie może być szczęśliwy jeśli któregoś z nich nie realizuje?
Asceci świadomie rezygnują z rzeczy, które sprawiają im przyjemność i znajdują w tym szczęście.
Niektórzy nie mogą uprawiać seksu mimo ochoty na niego z powodu ograniczeń fizycznych, np. osoby sparaliżowane. Wasz przekaz (większości wypowiadających się osób) jest taki: ok, egzystuj sobie (bo bez realizacji popędu to w sumie pół-życie), ale nie waż się być szczęśliwym, a już tym bardziej głośno o tym mówić (nie zakładaj tematu, bo po co, co innego założyć enty temat "on mnie nie kocha, pomocy!").
I czym się niby różnicie od zwierząt czworonożnych?;)

Asceci niech zostaną w klasztorze a nie wpraszają się w życie publiczne.

Posty [ 131 do 195 z 232 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » związek bez seksu - moja historia

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024