Cyngli a która część Francji?
Midi-Pyrenees. Okolice Tuluzy, Rodez, Albi, Millau.
Aczkolwiek anyżówkę lubią też w okolicach Paryża i chyba ogólnie w całym kraju.
Nie wiem, co oni widzą w tym świństwie. Ja od samego zapachu mam dreszcze.
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » On za dużo pije czy ja przesadzam?
Strony Poprzednia 1 2 3 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Cyngli a która część Francji?
Midi-Pyrenees. Okolice Tuluzy, Rodez, Albi, Millau.
Aczkolwiek anyżówkę lubią też w okolicach Paryża i chyba ogólnie w całym kraju.
Nie wiem, co oni widzą w tym świństwie. Ja od samego zapachu mam dreszcze.
Cóż ja bliższe doczynienia miałem głównie z pasem nad morzem Śródziemnym i kieliszki do obiadu to nic dziwnego. Anyżówka fakt popularna ale nie aż tak jak wino. Co do jej walorów smakowych to dla mnie okolice nasze "czerwonej kartki" niby można ale po co...
Cóż ja bliższe doczynienia miałem głównie z pasem nad morzem Śródziemnym i kieliszki do obiadu to nic dziwnego. Anyżówka fakt popularna ale nie aż tak jak wino. Co do jej walorów smakowych to dla mnie okolice nasze "czerwonej kartki" niby można ale po co...
Kurort morza Śródziemnego rządzi się swoimi prawami... ;-)
Nie, niedałem. Inna sprawa że czytanie ze zrozumieniem się kłania. Ten ekspert który się nie zgadza, nie neguje faktu że taka ilość alkoholu ma dobry wpływ na organizm człowieka tylko że jest to zbyt ryzykowne z czym się zgadzam. Przypominam że dla faceta picie ryzykowne to powyżej 4 standardowych dawek alkoholu dziennie (piwo ma ok 1,8 dawki). Uwaga o tym ile piją Francuzi to do koleżanki która pisze że to mit.
Być może mam problem ze zrozumieniem...trudno.
Ten ekspert/tka, która wyraziła zdanie również w imieniu innych naukowców...nie mówi nic o podanej wyżej ilości (1 litra wina i 5 półlitrowym kuflom piwa)które mają tak zbawienny i nieszkodliwy wpływ na spożywających, tylko o ryzyku wypływającym ze spożywania alkoholu w ogóle.
Dlatego też, nie uznają tych badań za pomocne...bo w jaki sposób pomocna może być toksyna?
Ja to tak zrozumiałam.
Na marginesie.
Miło,że zwracasz mi uwagę na moje intelektualne niedociągnięcia.
W ramach rewanżu,odwdzięczę się tym samym.Popraw ortografię,bo nie godzi się aby takich ambitnych dyskusjach, pojawiały się tak rażące błędy.
Tak majkaszpilka siedzi gdzieś światowy producent alkoholu i kombinuje jak przekupić cały świat żeby mu go reklamowali. Niestety dziewczyna która ma dda najprawdopodobniej ma mocno skrzywione spojżenie na alkohol bo podświadomie łączy go z złem które zaznała. Nie kłócę się że powinno się pić dwa piwa dziennie ale z tym alkoholizmem nie przesadzajmy.
Dziewczyna moze ale nie musi miec skrzywionego spojrzenia (bo to slowo piszemy przez "rz"). Byc moze wcale nie jest przewrazliwiona tylko wlasnie z racji przezyc i doswiadczen widzi pewne niepokojace symptomy, ktorych nie dostrzegaja inni. Ja tez pochodze z rodziny z problemem alkoholowym a nie jestem "nawiedzona" i nie wmawiam kazdemu ze jest alkoholikiem bo lubi czasem wypic, sama zreszta tez pijam alkohol. Takze argument slaby kolego.
Ja też jestem DDA, a alkohol lubię. Nie mam świra na tym punkcie.
Ambitne dyskusje to są na Harvardzie tutaj to najwyżej średnio ambitna paplaniana. Co do ortografii przyznaję, trochę kuleje ale się staram Woda to też toksyna, żelazo również. Wszystko jest toksyną tylko w odpowiedniej dawce. Po to się takie dawki ustaliło i są jednak wyższe dla mężczyzn niż dwa piwa
Ty Twierdzisz że abstynencja albo alkoholizm a ja mowie wszystko z głową.
ze strony wyhamujwpore:
"Każdy z nas może indywidualnie reagować na alkohol, dlatego informacje tu przedstawione mają charakter wskazówek, które należy brać pod uwagę chcąc upewnić się, czy picie jest bezpieczne. Nie ma jednak uniwersalnych kryteriów do diagnozy bezpiecznego picia, a podane limity nie gwarantują, że osoba pijąca alkohol nie uzależni się."
Więc to, że ktoś pije poniżej jakiejś tam dawki nie gwarantuje niczego.
Ambitne dyskusje to są na Harvardzie tutaj to najwyżej średnio ambitna paplaniana. Co do ortografii przyznaję, trochę kuleje ale się staram
Woda to też toksyna, żelazo również. Wszystko jest toksyną tylko w odpowiedniej dawce. Po to się takie dawki ustaliło i są jednak wyższe dla mężczyzn niż dwa piwa
Ty Twierdzisz że abstynencja albo alkoholizm a ja mowie wszystko z głową.
Pokaż mi jedno moje zdanie,gdzie wpadam w takie skrajności?
Ambitne dyskusje to są na Harvardzie tutaj to najwyżej średnio ambitna paplaniana. Co do ortografii przyznaję, trochę kuleje ale się staram
Woda to też toksyna, żelazo również. Wszystko jest toksyną tylko w odpowiedniej dawce. Po to się takie dawki ustaliło i są jednak wyższe dla mężczyzn niż dwa piwa
Ty Twierdzisz że abstynencja albo alkoholizm a ja mowie wszystko z głową.
Ok, wszystko z głową.
Uważasz, że odpowiedzialne jest spożywanie 3 browarów dziennie?
Bo dla mnie to kuszenie losu.
NiskiGrubyŁysyBrzydki napisał/a:Ambitne dyskusje to są na Harvardzie tutaj to najwyżej średnio ambitna paplaniana. Co do ortografii przyznaję, trochę kuleje ale się staram
Woda to też toksyna, żelazo również. Wszystko jest toksyną tylko w odpowiedniej dawce. Po to się takie dawki ustaliło i są jednak wyższe dla mężczyzn niż dwa piwa
Ty Twierdzisz że abstynencja albo alkoholizm a ja mowie wszystko z głową.
Pokaż mi jedno moje zdanie,gdzie wpadam w takie skrajności?
Tez chcialabym je zobaczyc
Wiesz jak ktoś ma wyjątkowego pecha i jest Japończykiem to fakt dwa piwa to niebezpieczna dawka. Dziewczyna omawianego delikwenta nie przedstawiła niczego co wskazywało by że ów delikwent ma problem. Sama ma spore szanse na zaburzone postrzeganie tematu bo jest dda (nie twierdzę że każdy dda tak ma ale szanse jednak są większe). Z naukowego punktu widzenia dawki są bezpieczne. Ale tak lepiej zrobić z chłopaka alkoholika w imię własnych przekonań.
Edit. Piszecie szybciej niż mogę odpisywać
Wiesz jak ktoś ma wyjątkowego pecha i jest Japończykiem to fakt dwa piwa to niebezpieczna dawka. Dziewczyna omawianego delikwenta nie przedstawiła niczego co wskazywało by że ów delikwent ma problem. Sama ma spore szanse na zaburzone postrzeganie tematu bo jest dda (nie twierdzę że każdy dda tak ma ale szanse jednak są większe). Z naukowego punktu widzenia dawki są bezpieczne. Ale tak lepiej zrobić z chłopaka alkoholika w imię własnych przekonań.
Edit. Piszecie szybciej niż mogę odpisywać
Mowa jest o 2-3 piwa codziennie.
Mój mąż, jak wypije 3 piwa, to ma fazę.
A jest wielkim chłopem, bo ma prawie 2 metry i wagę ponad 100kg.
Oraz o dniach gdzie wogóle nie pije. Ja mam 188 cm, 90 kg i jeśli wypije 3 piwa w 3 godziny to fazy nie mam. Nie piję również codziennie żeby jakąś straszną odporność wyrobić. Polecam mężowi wolniejsze picie bo przy takiej wadze po trzech piwach "faza" może być oznaką albo szybkiego picia albo kłopotów ze zdrowiem. Autorka nie pisała że jej chłopak jest nawalony jak szpadel po kilku piwach więc sądzę że nie ma go co przedstawiać jako skrajny przypadek.
BTW. Autokorekta ssie
Dziękuję za Wasze dotychczasowe odpowiedzi, odwołam się do nich ogólnie, przywołując tylko kilka, bo nie spodziewałam się, że dyskusja się tak rozwinie.
Zgadzam się z Eeetam, że alkohol zmienia świadomość. Jasne, dla każdego ten próg tolerancji jest inny. On jednak po 3 piwach nie jest taki sam jak na trzeźwo. Nie, nie awanturuje się, nie uderzył mnie (zresztą jeśli zrobiłby to, byłby to pierwszy i ostatni raz). Ale jest podchmielony, gada głupoty, nie można z nim porozmawiać, zaplanować czegoś, auta nie poprowadzi przecież, w łóżku zasypia, wiec jaki z niego pożytek, że tak kolokwialnie zapytam. Jak jest wstawiony jego poziom percepcji jest zupełnie inny, widzę to. I taki smierdzacy tym piwem nie jest dla mnie atrakcyjny jako facet.
Tak Wielokropku, mam problem, z akceptacją jego zachowania. Niezależnie, czy nazwiemy to chórem uzależnieniem, czy nie. Nie akceptuję zachowania, które tłumaczy się rozluźnieniem po pracy, a jest po prostu częstym sięganie po alkohol. Dla mnie często to właśnie 5-6 razy w tygodniu.
Ktoś użył argumentu, żeby nie robić z niego alkoholika, że jego zachowanie nie jest "typowe". Zabawne, tez tak mówi, że przecież nie stoi pod sklepem z tym piwem tylko sobie w domu wypije po pracy. Znaczy się trzy. I niemal codziennie.
On ma odpowiedzialnąi stresującą pracę, więc ma prawo się wyluzować. Ja się tylko zastanawiam, czy sposób jest dobry. I nie sądzę, jak zasugerował NiskiGrubyŁysy, że moje postrzeganie sprawy może być spaczone, wręcz przeciwnie, napisałam, przecież, że nie demonizuję picia, sama pije okazjonalnie. Jeśli ja problemy w pracy kompensowałbym jedząc 3 tabliczki czekolady dziennie to nie zastanowiłbyś się, czy wszystko ze mną ok?
Przykro mi, bo poza tym naprawdę dobrze się dogadujemy. Boli mnie to, że wiedząc jakie mam doświadczenia, nie chce trochę odpuścić.
Uważam, że jeśli pojawiają się negatywne skutki jego ''picia'' i zaczynają się przez to psuć relacje między Wami, to niestety, ale problem już jest.
Asjo88, czytając Twój ostatni post, przypomniałam sobie powiastkę napisaną przez mądrego człowieka:
Pewien człowiek zaczął dawać swemu dobermanowi duże dawki tranu, ponieważ powiedziano mu, że jest dobry dla psów. Codziennie trzymał głowę protestującego psa między kolanami, otwierał mu na siłę szczęki i wlewał płyn do gardła.
Pewnego dnia pies wyrwał się i rozlał tran na podłogę. Potem, ku wielkiemu zaskoczeniu mężczyzny, powrócił, żeby wylizać łyżkę. Wtedy to człowiek odkrył, że pies nie protestował przeciwko tranowi, lecz metodzie jego aplikowania.
Może podobnie jest z Tobą i Twym partnerem? Może Twój sposób prowadzenia rozmowy na temat tych piw był niedobry?
Asja, jestes trzezwo (nomen omen) myslaca kobieta - wnioskuje po ostatnim poscie.
a odnoszac sie do tego co Wielokropek napisala - nie ma odpowiedniego sposobu. po sobie i moim wczesniejszym partnerze wiem, ze delikatny sposo nie dziala. jak dla mnie trzeba takiej osobie przylozyc porzadnie w leb - nie doslownie. ale przy delikatnym rozmawianiu jak z partnerem dowiesz sie, ze on problemu nie ma, a Ty wydziwiasz.
To nie chodzi o ilość tylko trzeba zadać pytanie czy jest w stanie nie pić tydzień czy dwa tych dwóch piwek dziennie.
Generalnie jakby piwo tak uzależniało to bym właśnie chlał ponownie od tygodnia jak mój dobry sąsiad ale jego załatwiła do tego stanu wódeczka a nie piwko które też lubi.
Jeżeli spojrzeć by ilościowo to trzeba powiedzieć, że 2 piwka to idealna ilość jeżeli mówimy o piciu alkoholu. Człowiek wpada w dobry nastrój i z rana głowa nie boli
Dla mnie to nie jest żadne uzależnienie nawet gdy się pije codziennie (jeżeli ktoś jakieś uwagi to powrót do pierwszego zdania)
Dla mnie jednak to byłby problem. Jakby nie patrzeć wtedy ten ktoś jest zawsze pod wpływem alkoholu. Tak, nie pijany ani nic, ale jednak po alkoholu. No, a jednak wolę jak druga osoba więcej czasu jest całkiem trzeźwa. Co innego w weekend się napić albo parę dni pod rząd jak wakacje czy coś, a nie, że wychodzi się z pracy i od razu pije. To jest dla mnie niefajne. No i do tego ciągły zapach piwa, przeszkadzałoby mi to. Codziennie to czuć to dla mnie niefajnie.
Asjo88, czytając Twój ostatni post, przypomniałam sobie powiastkę napisaną przez mądrego człowieka:
Anthony de Mello "Tran dla psa" napisał/a:Pewien człowiek zaczął dawać swemu dobermanowi duże dawki tranu, ponieważ powiedziano mu, że jest dobry dla psów. Codziennie trzymał głowę protestującego psa między kolanami, otwierał mu na siłę szczęki i wlewał płyn do gardła.
Pewnego dnia pies wyrwał się i rozlał tran na podłogę. Potem, ku wielkiemu zaskoczeniu mężczyzny, powrócił, żeby wylizać łyżkę. Wtedy to człowiek odkrył, że pies nie protestował przeciwko tranowi, lecz metodzie jego aplikowania.Może podobnie jest z Tobą i Twym partnerem? Może Twój sposób prowadzenia rozmowy na temat tych piw był niedobry?
Nie wiem, czy istnieje dobry/niedobry sposób. Pewnie zależy to od ludzi, do jednego trafi sugestia, innemu trzeba łopatą do głowy.
Nie każę się domyślać mojemu partnerowi, że coś jest nie tak. Wprost mówię co mi nie odpowiada. Nie jako pretensje, żale, spazmy i z teatralną obrazą na cały świat. Operuję konkretami, mówię co mi w tym nie pasuje, tak jak Wam to opisałam. Zawsze jestem za obgadaniem problemu, bo to pozwala uniknąć nieporozumień. Tylko ja do niego spokojnie i konkretnymi, a on się obudowuje murem i powtarza jak mantrę że pije i będzie, bo lubi smak piwa itp...
Nie wiem, może mój sposób nie jest dobry. Może powinnam zrobić dziką awanturę i kazać mu wybierać. To bardzo nie w moim stylu, bo związek to teżkompromisy. Tylko, że on nie chce podjąć żadnego ruchu ze swojej strony.
Pozwolić komuś pić dzień w dzień - kiepski kompromis.
Nie zazdroszczę Ci - masz twardy orzech do zgryzienia i trudne decyzje do podjęcia.
Ja bym nie wytrzymała, gdyby mój mężczyzna codziennie śmierdział piwem. A nie oszukujmy się - przetrawione piwo po prostu śmierdzi.
Nie wiem, czy istnieje dobry/niedobry sposób. (...)
Tak. Istnieje i dobry, i niedobry sposób prowadzenia rozmowy. Inaczej nie napisałabym tego, co napisałam. Napisałam go także, bo w pierwszym swym poście stwierdziłaś, że:
(...) wydaje mi się jednak, że mnie nie rozumie. (...)
Pozwolić komuś pić dzień w dzień - kiepski kompromis.
Nie zazdroszczę Ci - masz twardy orzech do zgryzienia i trudne decyzje do podjęcia.Ja bym nie wytrzymała, gdyby mój mężczyzna codziennie śmierdział piwem. A nie oszukujmy się - przetrawione piwo po prostu śmierdzi.
Pomijając tę drażniące kwestikwestię zapachu, tak jak pisała truskaweczka19, on ciągle jest pod wpływem. Wiem, że to wybieganie w przyszłość, ale jeśli miałabym z nim dziecko to on byłby na wiecznym rauszu, a ja na posterunku... Bo skoro teraz czesto pije i nie zamierza tego zmienic, to przeciez nie przestałby. Nie wiem, może popadam w skrajności, ale próbuję sobie wyobrazić różne sytuacje z codziennego życia, z których on będzie wyłączony, bo po prostu będzie podchmielony.
Cyngli napisał/a:Pozwolić komuś pić dzień w dzień - kiepski kompromis.
Nie zazdroszczę Ci - masz twardy orzech do zgryzienia i trudne decyzje do podjęcia.Ja bym nie wytrzymała, gdyby mój mężczyzna codziennie śmierdział piwem. A nie oszukujmy się - przetrawione piwo po prostu śmierdzi.
Pomijając tę drażniące kwestikwestię zapachu, tak jak pisała truskaweczka19, on ciągle jest pod wpływem. Wiem, że to wybieganie w przyszłość, ale jeśli miałabym z nim dziecko to on byłby na wiecznym rauszu, a ja na posterunku... Bo skoro teraz czesto pije i nie zamierza tego zmienic, to przeciez nie przestałby. Nie wiem, może popadam w skrajności, ale próbuję sobie wyobrazić różne sytuacje z codziennego życia, z których on będzie wyłączony, bo po prostu będzie podchmielony.
Rozumiem Twoje rozterki i zgadzam się, tak by właśnie było, gdyby nie zaprzestał codziennego spożywania.
Asja88 napisał/a:Nie wiem, czy istnieje dobry/niedobry sposób. (...)
Tak. Istnieje i dobry, i niedobry sposób prowadzenia rozmowy. Inaczej nie napisałabym tego, co napisałam. Napisałam go także, bo w pierwszym swym poście stwierdziłaś, że:
(...) wydaje mi się jednak, że mnie nie rozumie. (...)
Pisząc, że mnie nie rozumie mam na myśli, że nie dostrzega, że jest to dla mnie problem, bagatelizuje to. A nie wiem, jaki jest inny sposób, bardziej skuteczny od powiedzenia wprost.
Wielokropku jaki sposób rozmowy byś proponowała?
Tu nie o tekst chodzi, ale o melodię. Ona (i kilka innych rzeczy) jest wielokroć ważniejsza. To samo można powiedzieć tak, by było prośbą, informacją, rozkazem.
I jeszcze jedno. Prośba zakłada usłyszenie jednej z dwóch odpowiedzi: 'tak', 'nie'.
Wielokropku jaki sposób rozmowy byś proponowała?
Zaczęłabym od stwierdzenia, że to ja mam problem i poprosiła o pomoc. Na pewno nie powiedziałabym ani słowa o tym, co partner ma zrobić/czego nie robić.
Hej ja mam podobny problem.Jestem z mężem ogólnie 5 lat,mamy 4-letniego synka o mieszkamy z moimi rodzicami.Jak poznałam męża to uprzedzal mnie,ze kocha alkohol,ze u niego w rodzinie byla przemoc i alkohol do dnia dzisiejszego.Myslalam,ze jako dorosla osoba nie bedzie chcial,aby jego syn widział tatę z piwem,czy drinkiem...Myslalam,ze będzie chcial miec inne życie tzn.Zucie bez alkoholu.Maz pochodzi z Kujaw,a ja z Poznania(dwa różne światy,dwie różne opinie i zdania o zyciu i poglądach).
Ja rozumiem,ze po pracy Piwo sie nalezy(mąż pracuje dwa,trzy dni po 16 godzin na jeden lub dwa dni wolnego)no i piwka lub drinki po pracy,jak ma wolne to też pije,a jeszcze jak kuzyn lub brat go odwiedzają to tym bardziej ma okazje do wypicia.Ja też nie wiem co mam robić??? U mnie w domu nigdy nie bylo alkoholu itd.Jedyna dobra rzeczą jest to,ze mąż nie robi awantur jak wypije.Przez jego picie bardzo malo czasu poświęca mi i synkowi...i o to zawsze sa kłótnie.Mezem jest b.dobrym,ale jego picie i zaczepianie lasek(koleżanek) po pijaku z dwu-znacznymi tekstami mnie bardziej wkur...niz piwka
Narazie nie robi awantur.Co najwyzej zarywa do innych kobiet:)Z czasem dojda awantury,kazdy uzalezniony z biegiem czasu sie degraduje,racjonalizujesz postepowanie swojego meza,ale fakt jest taki jak napisalas on Cie uprzedzal ze kocha alkohol ,wiec nakarmilas sie wlasnymi pragnieniami wychodzac za niego a nie faktycznym stanem rzeczy.
Zaniedbuje Ciebie i dziecko na rzecz pijanstwa .Ja Ci doradze idz na mityng al-anon i idz na mityngii aa ,posiedz tam i posluchaj pare razy,nic nie musisz mowic posiedz i posluchaj.Znajdz na internecie fora dla alkoholikow i poczytaj tam sa posty roznych osob ,poczytaj co tam pisza.Nie mialas w domu alkoholu wiec nie wiesz na ten temat wystarczajaco,zacznij szukac informacji u kobiet wspoluzaleznonych czyli w al-anon i o samym alkoholizmie.
Pozdrawiam.
Zgadzam się z Eeetam, że alkohol zmienia świadomość. Jasne, dla każdego ten próg tolerancji jest inny. On jednak po 3 piwach nie jest taki sam jak na trzeźwo.
Po to się pije, żeby czuć inaczej. Ale problem jest taki, że jeśli wpadnie w nałóg, to tzw. pijane myślenie będzie miał nawet wtedy, kiedy nie będzie po spożyciu. U alkoholika wyeliminowanie pijanego myślenia to lata terapii, nie zawsze skutecznej.
Tylko ja do niego spokojnie i konkretnymi, a on się obudowuje murem i powtarza jak mantrę że pije i będzie, bo lubi smak piwa itp...
Czyli alkohol jest dla niego priorytetem? Jakoś tak to odczytuję.
Te 3 piwa niestety są już problemem. Piszę to jako żona wieloletniego alkoholika powiedziałabym wręcz profesjonalisty. Zaczynało się od 2 piw. Później wszystko wymyka się spod kontroli i robi się już nie2 a 12 piw. Później problem zatacza coraz większy krąg ku zagładzie.
codzienne picie alkoholu dla relaksu nie jest normalne, co wiecej, to prosta droga do uzaleznienia. Jak ktos nie porafi sie zrelaksowac bez % to znaczy, ze jego odpornosc psychiczna jest slaba i nawet nie zauwazy, kiedy wpadnie w sidla nalogu. Najpierw wyrabia sie odruch warunkowy, juz samo myslenie o tym, ze sie czlowiek napije, wywoluje przyjemnosc. Potem to niemal rytual te przyslowiowe 2-3 piwka "po pracy". Albo wiecej. A potem juz fizyczne uzaleznienie... Pijesz, bo musisz.
Oczywiscie nie kazdy, ale powiedzmy sobie szczerze - wiecej, niz mniej. Ryzyko jest wiec duze.
Cześć, proszę Was o opinię.
Jestem z moim chłopakiem od pad dwóch lat, mieszkamy razem, ja mam 28, on 27 lat. Mój chłopak, jak to mówi "uwielbia smak piwa", dlatego niemal codziennie po pracy wypija po 2-3, choć bywają takie dni, że wcale po nie nie sięga.
Istotne jest, że ja jestem DDA po terapii. Przez 18 lat mojego życia byłam świadkiem jak mój ojciec po pijaku tłucze moją matkę. Aktualnie jest niepijacym alkoholikiem (od jakichś sześciu lat, chociaż zdarzało mu się w ciągu tego czasu kilka wpadek, do regularnego picia nie wrócił). Ja nie mamy z ojcem typowych relacji ojciec-córka, raczej poprawne.
Mój partner zna moją historię. Dla mnie takie rytualne picie zahacza o nałóg, ale może ze względu na swoje doświadczenia przesadzam? Nie jestem przewrażliwiona, wręcz przeciwnie, racjonalnie podchodzę życia. Nie demonizuję picia alkoholu, sama sięgam po niego okazjonalnie, ale nie codziennie.
Nie wymagam od partnera, żeby zmienił się na moją modłę, nie tak wygląda związek. Proszę go jedynie o ograniczenie. On jest osobą o mocnym charakterze, twierdzi, że nie zrezygnuje z tego. Nie wymagam rezygnacji, wydaje mi się jednak, że mnie nie rozumie. Nie lubię zapachu alkoholu w takich ilościach, nie pociąga mnie to i nie bawi.Mam trochę żalu o to, że nie wiedziałam tego na początku naszego związku. Jeśli miałabym opisać częstotliwość to wtedy piliśmy raz lub dwa w tygodniu, np. wino do posilku, wiec sami widzicie różnice.
Proszę o Wasze zdanie, zarówno osoby z podobnymi doświadczeniami, jak i takie ze świeżym oglądem sytuacji. Pozdrawiam.
Sama przyznałaś, że alkohol Twoim wrogiem, więc po co następny pijak? Tem, kto mówi, że nie zrezygnuje z picia znaczy, że rezygnuje z Ciebie. Olej go. Za lat pięć lub więcej stanie się doborowym alkoholikiem. Chcesz takiego? Chyba nie! Pozdrawiam:)
Ja z żona nie toleruje piwa. Co najwyżej wytrawne winko, koniak oraz whisky johny Walker.
Uważam, że nie przesadzasz! Znam to z własnej autopsji. Bagatelizowałam sprawę, przymykałam oko przez pewien czas. Gdy razem zamieszkaliśmy zauważyłam, że facet pił coraz więcej, bo piwo lubi, bo należy mu się relaks, bo ma ochotę. Przeszłam długą drogę, od wylewania piwa, krycia go przed rodziną, po oglądanie go pijanego, brudnego. Cały czas próbowałam mu pomóc, ale on nie widzi problemu, a winą za picie obarcza wszystkich tylko nie siebie. Przeczytałam swoją prośbę o radę na tym portalu (ze stycznia). Odpowiedzi padały różne. Z przewagą wiać! I uświadomiłam sobie, że minęło pół roku od mojego wpisu a ja durna dalej tkwię w tym związku. Facet pije codziennie, po pracy spędza w barze minimum 3 godziny plus weekendy. Nie interesuje się mieszkaniem ani mną, do mieszkania wraca tylko, by się przespać. Dodam, że nie jestem zależna od niego ani mieszkaniowo, ani finansowo, nie mamy dzieci. Spakowałam mu torby, ale zmiękłam,bo przysięgał, wytrzymał trzy dni a i tak pił tylko, że w domu. Wiem, że robię głupotę, bo to moje życie, ale nie jest łatwo ot, tak zakończyć związek. A może jest, tylko po tym wszystkim moje poczucie własnej wartości sięgnęło dna. Ciężko pogodzić się z myślą, że facet woli butelkę piwa i barowych kolegów. Uważam, że powinnaś dobrze przemyśleć swoją sytuację i szczerze pogadać z facetem, bo czekanie na cud może spowodować frustrację i twoje cierpienie. Jeśli facet nie widzi problemu, to nie ma też powodu, by coś z tym robić a my uchodzimy za czepiające się. Chyba, że Twój facet zrozumie! i za to trzymam kciuki!
Niestety, wygląda na to, że jest to dla niego priorytetem. Nie wiem dlaczego odczuwa to jako atak na swoją osobę. Nie dyktuję mu co ma robić, pisałam o tym w pierwszym poście. Mówię co jest dla mnie niepokojące.
Nie chcę za parę lat podpisywać się pod tym, co pisały niektóre z Was o jego przesiadywaniu w barze, usprawiedliwianiu i patrzeniu jak się stacza. Chociaż pewnie niektórzy zarzucą mi, że skoro teraz wyrażam zgodę na tę sytuację, to granicą będzie się przesuwać. Nie, nie będzie.
Trudne to.
Niestety, wygląda na to, że jest to dla niego priorytetem. Nie wiem dlaczego odczuwa to jako atak na swoją osobę. Nie dyktuję mu co ma robić, pisałam o tym w pierwszym poście. Mówię co jest dla mnie niepokojące.
Nie chcę za parę lat podpisywać się pod tym, co pisały niektóre z Was o jego przesiadywaniu w barze, usprawiedliwianiu i patrzeniu jak się stacza. Chociaż pewnie niektórzy zarzucą mi, że skoro teraz wyrażam zgodę na tę sytuację, to granicą będzie się przesuwać. Nie, nie będzie.
Trudne to.
Weź pod uwagę, ze twój przekaz w stu procentach jest inaczej odbierany, czy poprawnie nie mi sądzić, najprawdopodobniej nie skoro odbjerany jest jako atak na jego "wolność"
Z tym przesuwaniem granicy, nie daj sie ponosic fantazji, zwlaszcza ze on juz ma pozycje obronna swojej, vo bedziesz to jakos weryfikować, czy zabawiac się w popularna gre dla dzieci pod tytulem "entkiczek'petliczek na kogo wypadnie na tego bec" suma sumarum wyladujesz w temacie wspoluzaleznienie
Wielokropku, wybacz, ale uwazam te Twoje porady co do "dobrych" czy "zlych" sposobow wychowywania partnera za calkiem chybione.
Co to za zwiazek, jesli ktos kogos w nim musi wychowywac? Na pewno nie partnerski.
Asja, Twoj partner jest, jesli chodzi o poziom swiadomego patrzenia na zycie, z tylu za Toba.
Nie wydaje mi sie, ze bedziesz naprawde szczesliwa w tym zwiazku, probujac wciagac go na swoj schodek. Ty swoje prace domowe w temacie alkoholu odrobilac dzieki swojemu ojcu i powinnas sie zastanowic, czy chcesz ta klase mimo tego powtarzac, nawet jesli bylaby to "tylko" wersja "light" (na co zreszta nie ma gwaranji).
To, co teraz przezywasz z partnerem, to sa reminiscencje, jakies resztki Twojego dawnego ukondycjonowania, dlatego trafilas na tego, na ktorego trafilas.
To jest na razie sytuacja w lekkiej formie, bo z ciezszej juz sie wyciagnelas. Ale widac nadal jeszcze sa nieswiadome elementy, ktore kierowaly Twoim wyborem partnera.
Nie musisz kompletnie NIC tolerowac w tym zakresie. Jesli masz niedobre uczucie, widzac go pijacego, to sluchaj tego uczucia. W wypadku alkoholu czy innych uzaleznien NIGDY nie jest to czyms falszywym. To mowi cos o generalnych sklonnosciach tego drugiego czlowieka, bo uzaleznienie od jakiejs uzywki jest zawsze tylko symptomem tego, co gdzies glebiej siedzi.
No i poza tym masz prawo zyc tak, jak chcesz, bez stresu. Nie przesadzasz!
Moim zdaniem nie ma co dyskutowac o tym, czy to malo czy duzo, sytuacje juz tu wiele przede mna ocenilo.
Dla mnie osobiscie byloby tylko jedno wyjscie, sama zerwalam kiedys zwiazek po 6 latach, moja wielka milosc, gdy zaczelo byc widoczne, ze ma ciagoty i te sie wzmacniaja. Pamietam jak dzis chwile, gdy z cala jasnoscia zrozumialam, ze jesli za niego wyjde, to na pewno nie bedzie lepiej, tylko gorzej, bo mimo, ze miedzy nami byla milosc, to on nie byl w stanie, czy nie chcial zajac sie tym problemem. Nie pijal codziennie, tylko w towarzystwie, ale wtedy za kazdym razem do dokladnego upicia sie, nie potrafil przerwac. To byl dla mnie za niebezpieczny objaw. Wtedy wiedzialam, ze jesli milosc nie byla u niego silniejsza niz nalog, to ja nie chce sobie marnowac zycia.
Nie pochodze z rodziny z alkoholowym problemem. Przykladam za to bardzo duza role do poziomu swiadomosci partnera. Ktos kto regularnie siega po alkohol i odurza ta swoja swiadomosc przestaje byc dla mnie atrakcyjny.
Patrz na to to zupelnie swiadomie, trafiaj swiadome wybory. Pilnuj, zebys nie dorobila sie na razie z nim dzieci, bo sytuacja bylaby bardziej skomplikowana.
Wielokropku, wybacz, ale uwazam te Twoje porady co do "dobrych" czy "zlych" sposobow wychowywania partnera za calkiem chybione.
Co to za zwiazek, jesli ktos kogos w nim musi wychowywac? Na pewno nie partnerski. (...)
Zaproponowałam wychowanie męża? Nieprawda. Zaproponowałam taki sposób traktowania drugiej oosby, który nie daje powodów do obrony własnego stanowiska, do agresji, do okopywania się na pozycjach, a który umożliwia rozmowę i znalezienie wspólnego rozwiązania problemu.
Wybaczać, Marajko, nie mam czego.
Marajka napisał/a:Wielokropku, wybacz, ale uwazam te Twoje porady co do "dobrych" czy "zlych" sposobow wychowywania partnera za calkiem chybione.
Co to za zwiazek, jesli ktos kogos w nim musi wychowywac? Na pewno nie partnerski. (...)Zaproponowałam wychowanie męża? Nieprawda. Zaproponowałam taki sposób traktowania drugiej oosby, który nie daje powodów do obrony własnego stanowiska, do agresji, do okopywania się na pozycjach, a który umożliwia rozmowę i znalezienie wspólnego rozwiązania problemu.
Wybaczać, Marajko, nie mam czego.
Czy uważasz, że sposób w jaki prowadzę rozmowę (a który tu przedstawiłam) wymaga obrony i otaczania się fosą? Wiem, widzisz tu jednostronne przedstawienie sytuacji, ale tak wg Ciebie rzeczowa, spokojna rozmowa to nie sposób na dotarcie do dorosłego człowieka? Bo przyznam, że trochę chyba nie rozumiem.
Wielokropku, wybacz, ale uwazam te Twoje porady co do "dobrych" czy "zlych" sposobow wychowywania partnera za calkiem chybione.
Co to za zwiazek, jesli ktos kogos w nim musi wychowywac? Na pewno nie partnerski.Asja, Twoj partner jest, jesli chodzi o poziom swiadomego patrzenia na zycie, z tylu za Toba.
Nie wydaje mi sie, ze bedziesz naprawde szczesliwa w tym zwiazku, probujac wciagac go na swoj schodek. Ty swoje prace domowe w temacie alkoholu odrobilac dzieki swojemu ojcu i powinnas sie zastanowic, czy chcesz ta klase mimo tego powtarzac, nawet jesli bylaby to "tylko" wersja "light" (na co zreszta nie ma gwaranji).
To, co teraz przezywasz z partnerem, to sa reminiscencje, jakies resztki Twojego dawnego ukondycjonowania, dlatego trafilas na tego, na ktorego trafilas.
To jest na razie sytuacja w lekkiej formie, bo z ciezszej juz sie wyciagnelas. Ale widac nadal jeszcze sa nieswiadome elementy, ktore kierowaly Twoim wyborem partnera.Nie musisz kompletnie NIC tolerowac w tym zakresie. Jesli masz niedobre uczucie, widzac go pijacego, to sluchaj tego uczucia. W wypadku alkoholu czy innych uzaleznien NIGDY nie jest to czyms falszywym. To mowi cos o generalnych sklonnosciach tego drugiego czlowieka, bo uzaleznienie od jakiejs uzywki jest zawsze tylko symptomem tego, co gdzies glebiej siedzi.
No i poza tym masz prawo zyc tak, jak chcesz, bez stresu. Nie przesadzasz!
Moim zdaniem nie ma co dyskutowac o tym, czy to malo czy duzo, sytuacje juz tu wiele przede mna ocenilo.
Dla mnie osobiscie byloby tylko jedno wyjscie, sama zerwalam kiedys zwiazek po 6 latach, moja wielka milosc, gdy zaczelo byc widoczne, ze ma ciagoty i te sie wzmacniaja. Pamietam jak dzis chwile, gdy z cala jasnoscia zrozumialam, ze jesli za niego wyjde, to na pewno nie bedzie lepiej, tylko gorzej, bo mimo, ze miedzy nami byla milosc, to on nie byl w stanie, czy nie chcial zajac sie tym problemem. Nie pijal codziennie, tylko w towarzystwie, ale wtedy za kazdym razem do dokladnego upicia sie, nie potrafil przerwac. To byl dla mnie za niebezpieczny objaw. Wtedy wiedzialam, ze jesli milosc nie byla u niego silniejsza niz nalog, to ja nie chce sobie marnowac zycia.
Nie pochodze z rodziny z alkoholowym problemem. Przykladam za to bardzo duza role do poziomu swiadomosci partnera. Ktos kto regularnie siega po alkohol i odurza ta swoja swiadomosc przestaje byc dla mnie atrakcyjny.Patrz na to to zupelnie swiadomie, trafiaj swiadome wybory. Pilnuj, zebys nie dorobila sie na razie z nim dzieci, bo sytuacja bylaby bardziej skomplikowana.
Ciekawi mnie też ten sposób wyboru partnera, który jak twierdzisz (i nie jesteś w tym odosobniona) jest podświadomie podyktowany doświadczeniami z przeszłości. Kurczę, ja wtedy nie miałam tej wiedzy na jego temat, nie przejewiał takich zachowań, bo najprawdopodobniej bym się z nim nie związała. Włącza mi się czerwona lampka, gdy ktoś wynagradza sobie stres używkami, rytualizuje to.
Mam dokładnie takie samo zdanie jak Ty, jeśli chodzi o poziom świadomości, obniżanie go na własne życzenie a atrakcyjność.
Czy uważasz, że sposób w jaki prowadzę rozmowę (a który tu przedstawiłam) wymaga obrony i otaczania się fosą? (...)
Z tego co napisałaś o reakcji Twego chłopaka wynika, że potraktował to jako atak na siebie, stąd moja propozycja.
Wypowiem się jako mężczyzna.
Uważam, że 2-3 piwa na tydzień to już wystarczająca ilość, chyba że idziecie na jakąś specjalną, piwną impreze. Co innego wypić lampkę wina do obiadu (jak to robią we Francji lub Włoszech), a co innego pić tyle piw, bo się lubi jego smak. Natomiast 2-3 piwa dziennie to już alkoholizm, przykro mi. Nie będę Ci pisał, co należy zrobić, sama podejmiesz najlepszą decyzję.
To, ze on to potraktowal jako atak, wcale nie swiadczy o tym, ze to atakiem bylo.
To jego osobista reakcja. Z tego jak jak Asja to przedstawia, wynika, ze on nie zamierza rezygnowac ze swojego zwyczaju, a ona po prostu prawdopodobnie nie jest tu gotowa na kompromisy i on to dobrze czuje, wiec obraca to jako atak.
Bo w sumie oczekiwanie, zeby on sie zmienil, jest jakims rodzajem ataku na jego poczucie samostanowienia, co by przedmiotem tych zmian nie mialo byc. Wiec o czym tu wogole mozna dyskutowac, gdy zadna ze stron nie chce zrezygnowac ze swojego stanowiska? Tu nie pomoga zadne zmiany formy.
Ale to jest wszystko gdybanie. Nie bylismy przy tym.
Ja uwazam, ze jesli nie toleruje sie alkoholu u partnera, to nie ma wogole o czym dyskutowac. Nie jest to temat o nieswiezych skarpetkach, tylko cos znacznie powazniejszego i dla mnie osobicie tez nie ma tu zadnych kompromisow.
Asja, jak to dziala z tym podswiadomym wyborem partnera, tego do konca wiem. Gdybym wiedziala, to bym niektorych tych, ktorzy sie przez moje zycie przewineli, nie wybrala.
Wiem tyle, ze tak jest.
Jestesmy ukondycjowanymi istotami i zdecydowany wiekszosc naszych preferencji jest zakodowana w podswiadomosci.
Nabylismy swoje reakcje w dziecinstwie, zostaly one zakodowane w nas, nie tylko w mozgu, ale i w ciele i niejako zautomatyzowane. Odbywalo sie to w fazie, gdzie jeszcze nie bylo swiadomego rozpoznawania i oceny sytuacji, a wiec pozniej reakcje z tego wynikajace zostaja nieswiadome, bo nie ma zadnego linku do swiadomego rozpoznania, tej slawnej szarej masy odpowiedzialnej za swiadome myslenie, a nie za automatyczne reakcje.
W razie watpliwosci nieswiadome reakcje zawsze maja pierszenstwo.
Neurobiolodzy to lepiej tlumacza, mozesz sobie czegos poszukac. Sa rozne regiony mozgu i sa one roznie ukondycjonowane.
To normalny i konieczny proces, biologiczna konstrukcja, bo trudno na wszystko zawsze tylko swiadomie reagowac, zreszta jest to niewykonalne, swiadome procesy sa o wiele za powolne. Reagujemy na bodzce zmyslowe i laczymy to nieswiadomie z zakodowanymi reakcjami. Nasze odczucia traktujemy jako cos zupelnie niepodwazalnego i zazwyczaj nie wpada nam do glowy postawic niektore rzeczy pod znakiem zapytania, a wiec dzialamy automatycznie.
W ten sposob czujemy pociag do pewnych ludzi, a od innych nas odrzuca, to ma cos wspolnego z tym, czy sa jakies podobienstwa do osob z naszego dziecinstwa. Moga one byc tak subtelne, ze nigdy nie przyszloby nam do glowy, ze wybieramy sobie partnera z takimi cechami jak na przyklad nasz ojciec.
Ojca ocenilas swiadomie dopiero w pozniejszym wieku. Ale jako male dziecko byl on gwarantem Twojego przezycia, wiec bedziesz szukac podobnych cech jakie mial on. A dokladniej powiedziawszy oceniaja to Twoje nieswiadome kryteria, nawet, jesli sa to te same kryteria, ktore swiadomie odrzucasz. Nieswiadomie zakodowalas rowniez, ze przy takim czlowieku sie trwa. To robila Twoja matka, pozwala mu nawet na poniewieranie soba. Tu masz to polaczenie dwoch wzorcow zachowan.
Twoja swiadomosc reaguje na zewnetrzne dobrze widoczne objawy, te mozesz odrzucic.
Twoja podswiadomosc szuka czegos znajomego, co pozwoli Ci zyc w podobnej konstelacji, ktora sobie nieswiadomie przyswoilas, a ktora z punktu widzenia podswiadomosc byla ok, bo przeciez przezylas jako male dziecko.
Z pewnoscia Twoja podswiadomosc potrafi bezblednie rozpoznac glebiej siedzaca sklonnosc do nalogu, nawet gdy czlowiek przed Toba akurat nic nie pije i moze nigdy w zyciu nalogu nie rozwinie, albo ta sklonnosc bedzie sie przejawiac w mniej szkodliwych formach. Mozna sie tez uzaleznic od komputerow, od seksu i setki innych rzeczy.
Ja szukalam na przyklad psychopatow i narcystow, choc swiadomie tego nie chcialam, akurat mialam taki wzorzec przed oczami.
Moj obecny maz tez ma narcystyczne sklonnosci, ale o tym wie, sam jest terapeuta i potrafi to przeksztalcic w pozytywy, dzieki temu, ze jest swiadomym czlowiekiem. Tego, ze byl dla mnie atrakcyjny, nie moglam zmienic, ale mialam kontrole nad swoja decyzja, czy sie z nim wiazac, bo wtedy znalam juz te mechanizmy i potrafie rozpoznac narcyza zazwyczaj na pierwszy rzut oka. Zdecydowana ich wiekszosc juz nie bylaby dla mnie atrakcyjna jako partner, bo tu wlacza sie od razu tez i moja swiadoma ocena.
Mozna do tych swoich reakcji dotrzec, ale to wymaga bardzo bacznej obserwacji samego siebie, o tym zreszta na pewno wiesz, bo robilas terapie.
Nasza podswiadomosc reaguje na minimalne bodzce, ktorych swiadomie nie zauwazamy i uruchamia w nas rozne procesy, ktore prowadza do naszych wyborow. My jako swiadomi ludzie wlaczamy sie do tego procesu bardzo pozno.
Niestety, tylko nam sie wydaje, ze mamy wolna wole. Zazwyczaj jestesmy niewolnikami naszego ukondycjonowania.
Sa dwie mozliwosci zmiany ukondycjonowan - albo zmuszaja nas do tego zewnetrzne warunki, wtedy nabywamy nowych ukondycjonowan nieswiadomie, dostosowujac sie chca nie chcac do nowych sytuacji. To jest biologiczny proces, wspolny ze zwierzetami.
Albo robimy to swiadomie poprzez dokladna obserwacje siebie, rozpoznanie schematow i swiadoma zmiane w swoim zachowaniu. Do tego ostatnego potrzebny jest nieodurzony umysl.
Cześć, proszę Was o opinię.
Jestem z moim chłopakiem od pad dwóch lat, mieszkamy razem, ja mam 28, on 27 lat. Mój chłopak, jak to mówi "uwielbia smak piwa", dlatego niemal codziennie po pracy wypija po 2-3, choć bywają takie dni, że wcale po nie nie sięga.
Istotne jest, że ja jestem DDA po terapii. Przez 18 lat mojego życia byłam świadkiem jak mój ojciec po pijaku tłucze moją matkę. Aktualnie jest niepijacym alkoholikiem (od jakichś sześciu lat, chociaż zdarzało mu się w ciągu tego czasu kilka wpadek, do regularnego picia nie wrócił). Ja nie mamy z ojcem typowych relacji ojciec-córka, raczej poprawne.
Mój partner zna moją historię. Dla mnie takie rytualne picie zahacza o nałóg, ale może ze względu na swoje doświadczenia przesadzam? Nie jestem przewrażliwiona, wręcz przeciwnie, racjonalnie podchodzę życia. Nie demonizuję picia alkoholu, sama sięgam po niego okazjonalnie, ale nie codziennie.
Nie wymagam od partnera, żeby zmienił się na moją modłę, nie tak wygląda związek. Proszę go jedynie o ograniczenie. On jest osobą o mocnym charakterze, twierdzi, że nie zrezygnuje z tego. Nie wymagam rezygnacji, wydaje mi się jednak, że mnie nie rozumie. Nie lubię zapachu alkoholu w takich ilościach, nie pociąga mnie to i nie bawi.Mam trochę żalu o to, że nie wiedziałam tego na początku naszego związku. Jeśli miałabym opisać częstotliwość to wtedy piliśmy raz lub dwa w tygodniu, np. wino do posilku, wiec sami widzicie różnice.
Proszę o Wasze zdanie, zarówno osoby z podobnymi doświadczeniami, jak i takie ze świeżym oglądem sytuacji. Pozdrawiam.
Witaj - nie nic nie przesadzasz,ponieważ zawsze zaczyna się od 1 czy 2 piw,a to że czasami nie wypije ani jednego nie świadczy o niczym. Kuj żelazo póki gorące,a zwłaszcza,że chłopak zna Twoją historię,powinien wystrzegać się picia nawet piwa, skoro wie co przeszłaś.Porozmawiaj z nim,przypomnij mu jeszcze jak wyglądało wcześniej Twoje życie, że nie chcesz przechodzić przez to po raz drugi,jeśli się dostosuje do tego i powstrzyma się,to znaczy,że mu na Tobie zależy,jeśli nie - no cóż ja bym mimo wszystko nie ryzykowała związywać się na stałe. Znam takie sprawy też z innej strony, przechodziłam to samo w domu. A decyzja należy do Ciebie.
On nie tylko czuje, ale doskonale wie, że nie jest to kwestia, w której może oczekiwać, że ustąpię, w takim stopniu jakby on chciał. Rozmawialiśmy o tym wielokrotnie na początku związku. Mówiłam otwarcie, że będę zwiewać od ludzi przejawiających nałogowe ciągoty, nie ważne do czego.
Zdaję sobie jednak sprawę, że związek to nie relacja, w której jedna strona spełnia życzenia drugiej, więc jestem skłonna do kompromisów. 2-3 piwa tygodniowo ok, ale nie dziennie...
w pewnych kwestiach nie ma i nie powinno byc kompromisow.
a jakby Cie bil, to tez bys szla na kompromis,ze moze Cie bic np. w co druga sobote miesiaca?
w pewnych kwestiach nie ma i nie powinno byc kompromisow.
a jakby Cie bil, to tez bys szla na kompromis,ze moze Cie bic np. w co druga sobote miesiaca?
Oczywiście, że nie. Jeśli się podchodzi z głową do alkoholu to wszystko jest dla ludzi, nie porównujmy tego z biciem.
_v_ napisał/a:w pewnych kwestiach nie ma i nie powinno byc kompromisow.
a jakby Cie bil, to tez bys szla na kompromis,ze moze Cie bic np. w co druga sobote miesiaca?
Oczywiście, że nie. Jeśli się podchodzi z głową do alkoholu to wszystko jest dla ludzi, nie porównujmy tego z biciem.
Tylko w konsekwencji ustepstwa z alkoholem, mozesz sie doczekac pstryczka kiedyś, to też weź w rozwagę
Jeśli za bardzo z głową do tego bedziw podchodzil, pisalas chyba o stanowczosci, czy twardej postawie, na co sie to przekuje w przyszłości
Jakie narzedzie pojdzie pierwsze w ruch, aadze ze to ktore najlepiej działa
Moge sie mylić
Autorko wątku
Masz tylko jeden sposób, żeby sprawdzić, czy Twoj facet ma problem z alkoholem. Poproś go, żeby nie pił przez jakis dłuższy czas- powiedzmy dwa tygodnie, czy miesiąc. Jeśli będzie się wykręcał, że tego nie zrobi, bo lubi piwo lub będzie próbował wytrzymac, ale nie da rady, to już masz odpowiedz- wiej jak najdalej od niego i nawet się nie odwracaj.
A co sądzicie o osobie, która wypija przeważnie tylko w weekendy, drinka, lub lampkę wina, a później okazuje się, że w różnych miejscach w domu pochowane są już puste butelki po wódce? Takie małe np. setki.
A to znaczy, że w tym domu mieszka alkoholik. Tylko tyle.
Tak myślałam, jestem przerażona, i po części sama jestem temu winna, bo sama w weekend wypijałam z nim tą lampkę wina lub kupnego drinka. Później napiszę więcej. Na razie jestem w szoku. Co mogę teraz zrobić?
Jak zaczęłam czytać dwie pierwsze strony to oniemiałam. Dwa, trzy piwa dziennie to nie problem? Chyba żartujecie. Jeśli ktoś reguluje sobie nastrój piwem i inaczej nie potrafi to jest alkoholikiem. Ja np. reguluje sobie nastrój papierosami i nie mydlę ludziom oczu, że palę ale nie jestem uzależniona.
Zresztą, jak można wytrzymać z kimś kto codziennie zmienia swój stan świadomości w "roślinę"? O czym z kimś takim gadać?
Byłam kiedyś w związku z kolesiem, który codziennie jarał marysie, jak się okazało od 14 roku życia. Na początku palił przy mnie rzadko. Krył się.
Nie byłam w stanie znieść jego codziennych odlotów. Sorry, ale coś jest bardzo nie tak z kimś kto codziennie musi się wyłączać z życia poprzez nałóg.
Teraz ma narzeczoną, po psychologii, jara więcej od niego - tak mówi. I tak codziennie w swej miłości jarają.
Facet skrajny narcyz. Taki zryty już mózg emocjonalnie, choć jeszcze sprawny intelektualnie - dzieci uczy.
Tak myślałam, jestem przerażona, i po części sama jestem temu winna, bo sama w weekend wypijałam z nim tą lampkę wina lub kupnego drinka. Później napiszę więcej. Na razie jestem w szoku. Co mogę teraz zrobić?
Nie jestes po zadnej części winna, jego decyzji, to są jego decyzje in jego realne zachowania, rownie dobrze mogłabyś tej lampki z nim nie pić, i sytuacja byla by taka sama
Smiem twierdzić ze te weekendowe okazyjki, do wspolnej chwili szczescia, byly z jego inicjatywy?
Jak zaczęłam czytać dwie pierwsze strony to oniemiałam. Dwa, trzy piwa dziennie to nie problem? Chyba żartujecie. Jeśli ktoś reguluje sobie nastrój piwem i inaczej nie potrafi to jest alkoholikiem. Ja np. reguluje sobie nastrój papierosami i nie mydlę ludziom oczu, że palę ale nie jestem uzależniona.
Zresztą, jak można wytrzymać z kimś kto codziennie zmienia swój stan świadomości w "roślinę"? O czym z kimś takim gadać?
ale chyba wiekszosc napisala, ze problem?
Z drugiej strony nie popadasz w skrajnosc z ta roslina? Po dwoch piwach stan swiadomosci drastycznie sie nie zmienia. Ba, w ogole sie nie zmienia. No chyba, ze ktos pije duszkiem litr piwa na pusty zoladek. Chodzi o to, ze z czasem z tych niewinnych dwoch piwek robi sie cztery, piec...bo tolerancja organizmu na alkohol rosnie.
A co sądzicie o osobie, która wypija przeważnie tylko w weekendy, drinka, lub lampkę wina, a później okazuje się, że w różnych miejscach w domu pochowane są już puste butelki po wódce? Takie małe np. setki.
Słyszałam takie określenie: cichy alkoholik.
Po dwóch wchodzi się w relaks, raczej sztuczny i właśnie od tego się człowiek uzależnia. Jest się sztucznie zadowolonym.
Poza tym co taki facet pokaże swoim dzieciom?
Jak to mówi Rutkowski, specjalista od uzależnień - zaczynasz pić codziennie i w ten sposób wydrążasz sobie rowek, z czasem jest coraz większy...
Amethis, te weekendowe okazyjki, to faktycznie jego pomysły. Co wcale mnie nie usprawiedliwia, mogłam przecież nie pić z nim tego drinka czy wina.
Dawniej, było tak że w każdy wolny dzień od pracy musiał się napić, jak wracaliśmy z kąd do domu, to nie ważne która to była godz, musiał iść do sklepu po piwo, kiedy nadchodził weekend, aż mi się nie chciało wracać z pracy do domu, czekałam tylko z niepokojem kiedy znów się napije. Kiedy byliśmy u jego rodziców, zawsze była wódka jak się kończyła to kolejna, lub po niej wino lub piwo. Mój mąż często kończył, imprezę nad sedesem, rano teściowa zawsze twierdziła, że coś mu zaszkodziło. Jak odjezdzaliśmy do domu, to jeszcze dostawał od nich na drogę piwo (żeby miał co wypić po powrócie )
W końcu miarka się przebrała, wrócił kiedyś pijany, kiedy zwróciłam mu uwagę, wyszedł z domu i poszedł jeszcze dopić, w takim stanie poszedł do pracy, gdzie spóźnił się parę godzin, ponieważ usnął w tramwaju. Koledzy byli na niego źli, ale go kryli. Położyli spać a rano wrócił do domu. Poczekałam, aż się wyspała , później powiedziałam wkoncu dosyć, chciałam żeby się wyprowadził , i że nie chcę w tym domu więcej żadnego alkoholu. Przez dłuższy czas, był spokój, a później sama niewiem jak to się zaczęło, kupił wino nalał nam po lampce, za tydz znowu. Innym razem był drink, taka mała buteleczka rozlana no pół, myślałam, że wszystko jest ok. W końcu jak raz kiedy się napijemy, to nic się nie stanie. W końcu to picie zaczęło powtarzać się w każdy weekend, ja często nie dopijałam, tej lampki wina, więc On to robił za mnie. Z czasem zauważyłam, że on ledwie napije się łyka a już zaczyna bełkotać, zaczęłam zwracać mu na to uwagę, twierdził, że tak ma bo jest zmęczony. Nieraz żartem mówiłam, że pewnie na boku popija coś innego, bo jak może tak wyglądać po wypiciu paru łyków 4% drinka, to się śmiał ze mnie, że wymyślam. I tak myślałam, aż do wczoraj, kiedy przypadkowo znalazłam w łazience, małą butelkę po wódce, oczywiście wypierał się, że niewie co to za butelka, ale kiedy zaczęłam naciskać przyznał się, że dzień wcześniej ją wypił, i to przeze mnie musi się ukrywać, bo jak by pił normalnie to by mi to przeszkadzało. Powiem jeszcz. że tą wódkę pił o 1 w nocy, kiedy wróciliśmy do domu. Bo byliśmy odebrać dziecko które właśnie wróciło z obozu. Ja poszłam się myć a on szybko nalał nam drinka, w miedzy czasie, musiał w łazience wypić prosto z butelki tą wódkę. Przyznał, że to nie poraz pierwszy.
Bardzo żałuję, że piłam z nim w te weekendy i byłam taka naiwna, wierzyłam, że to mu wystarcza. Gdybym odmawiała, może by do tego nie doszło a tak to sama go zachęcałam.
Jestem zrozpaczona, niewiem co mam robić, nie chcę tak żyć.
Bardzo boli, że ufałam, a on patrząc mi w oczy cały czas kłamał, wszystkiemu zaprzeczał.
Zastanawiam się też czy może trochę nie przesadzam, k końcu nie pił codziennie tylko w weekendy i dni wolne. Kiedyś teściowa mi powiedziała, że przecież jak chodzi do pracy to nie pije, pieniądze mi przynosi, to czego ja chcę.
Już sama niewiem może miała rację.
Bardzo boli, że ufałam, a on patrząc mi w oczy cały czas kłamał, wszystkiemu zaprzeczał.
Zastanawiam się też czy może trochę nie przesadzam, k końcu nie pił codziennie tylko w weekendy i dni wolne. Kiedyś teściowa mi powiedziała, że przecież jak chodzi do pracy to nie pije, pieniądze mi przynosi, to czego ja chcę.
Już sama niewiem może miała rację.
Żanetka ty sobie nie rób wyrzutów sumienia, ty nie jesteś uwikłana w nałóg więc ty możesz sobie wypić od czasu do czasu, Tego nawet nie zabraniają na terapiach dla współuzależnionych. On chciał pić i kombinował. Teściowej nie słuchaj, moi teściowie mieszali mi w głowie całe lata, w końcu nie wiedziałam już czy to co widzę to naprawdę widzę. Tez miałam wyrzuty sumienia, że czepiam się i oskarżam niewinnego męża, bo przecież (jak mówili mi teściowie) chodzi do pracy, po rowach nie leży, zakupy robi więc ma prawo odreagować lub się rozerwać, w końcu pracuje. Poszłam na terapię dla współuzależnionych (teraz chodzą moje dzieci) i stałam się wrogiem numer jeden dla rodziny męża. Teść podniósł na mnie rękę, zerwałam z nimi wszelkie kontakty. Pamiętaj teściowie nawet jak zauważą, że jednak z ich synem jest coś nie tak to będą zaprzeczać i podsuwać mu różne wytłumaczenia sytuacji i w końcu i tak będziesz winna. Idź na terapię do ośrodka leczenia uzależnień (terapia na koszt NFZ) w swojej gminie dostaniesz adres. Ratuj siebie i dzieci, bo alkoholik potrafi wciągnąć w swój świat nawet niepijących członków rodziny i będą zachowywać się tak jakby działali pod wpływem alkoholu.
żanetka napisał/a:A co sądzicie o osobie, która wypija przeważnie tylko w weekendy, drinka, lub lampkę wina, a później okazuje się, że w różnych miejscach w domu pochowane są już puste butelki po wódce? Takie małe np. setki.
Słyszałam takie określenie: cichy alkoholik.
Hahha to dobre jest, byc może
Ja znam osobiście cichego alkoholika, wersji kanapowiec, a zona mu kontroluje ilosc wypijanego alkoholu, czasami sie zastanawiam czy zwiekszanie dawki to nie jest regulowanie jej emocji, poprzez wylaczanie goscia z "prądu"
No i jest cichy, i nic nie "buczy" i generalnie zycie jest piekne, przewidywalne, i spokojne
Coraz czesciej do kościółka bieżą wspolnie, modlic sie z trwogą do Boga, o jego zdrowie, bo zaczyna zrastac sie z tym fotelem, dobrze ze na satelite stać, to i sport non top, na tapecie,
Nawet żona hobby znalazła, oglada sport znim
To życie jest piekne, az zal szybko umierać, byle nie te choróbska, nosz kurde kawal chłopa
Nadciśnienie, cukrzyca, pod 2 zawalach, nerwowość
Ale od czasu do czasu pewnie w sypialni, jeszczbe zareaguje, kase do domu da, z lewizny przepije wszystko,
no zlota polska jesien wieku
Zeby czasem renty nie zabrali, przed komisja pocheleje wody z kilka dni, no komisjo, leki biore,.kupuje, do lekarza chodzę
Cisnienie masakra, to moze szpital na podratowanie zdrowia, az oczywiscie, bo ja o zdrowie dbam
Bardziej niz o pieniądze
I to jest realny przypadek, jakby ktos pytał, sadze ze nie jeden jedyny w tym kraju
Aha no i gosc prawie w dzien w dzien te dwa wypija, resztę ma w garażu, ale żona nie chce wiedziec po co gosc lata co chwile do garażu
Zwlaszcza ze w domu gniazdka przykrecic nie umie
Tak trzeba byc pijanym, zeby tego nie zrozumieć, nie zobaczyć, tylko Ona nie pije, nie spożywa
Nie wierze z to ze alkoholik tak robi, jak kolezanka piszę, alkoholik robi to dopiero jak zostaje przymuszany do zaprzestania picia
Wczesniej nie ma powodu
Azbestowa, dziękuję, że do mnie napisałaś, założyłam swój własny temat pt. Jak pomóc sobie. . .
Jeśli możesz to tam do mnie pisz, jestem załamana, czuje się oszukana. Jutro idę na terapię, ( chodzę już któryś rok ).
W tej chwili to myślę o rozstaniu.
Witaj. Sądzę, że twój partner ma problem z alkoholem. Może tak na "teraz" nie jest on duży, ale z czasem będzie się pogłębiał. Może być tak, że za rok będzie już za późno na pomoc.
Mój partner też lubi piwo czasami to jest po tydzień lub dwa po pracy 4-5 piw do tego sobota niedziela gril czy inne święto. Pomijając fakt ,że taki rytuał wciąga to jeszcze z paczką papierosów dziennie kosztuje.Oczywiście koledzy rodzina nie widzą w tym nic złego bo przecież po pracy się należy a jak weekend wolny to też trzeba odpocząć Kupowanie piwa i papierosów też jest tłumaczone tym np: odreagowanie bo niby się z nim kuce i to prze zemnie. Pociesza mnie to ,że ma hamulce ale jak chce je mieć np: bo musi iść do pracy albo jechać jako kierowca, czy zostać z dzieckiem jak mnie nie ma, też go męczy i po kilku dniach nie jest w stanie pić więc kiedyś te piwka się kończą. Jeżeli maż ma kontrolę nad tymi piwami, nie zaniedbuje obowiązków i , nie jest agresywny to jeszcze nic złego. Ja np: mam ,żal ,że jak czasami mamy gości czy gdzieś jedziemy też bym coś wypiła to muszę być opiekunem do dziecka ciągle lub kierowcą i też gadanie nic nie pomaga on jak ma smaki czy ma chęć wypicia to nie pomoże żadne gadanie a jest tylko gorzej
Strony Poprzednia 1 2 3 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » On za dużo pije czy ja przesadzam?
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024