Witajcie,
Piszę ponieważ, nie wiem kompletnie jak poradzić sobie i zrozumieć obecną sytuację w której się znalazłam. Daawno temu ktoś tutaj bardzo mi pomógł doskonale rozgryzając zagadkę danej sytuacji.
Ale do rzeczy, zupełnie przez smutek jakiś głupi pomysł założyłam sobie konto na portalu.
Pisałam z wieloma mężczyznami, ale jakoś nie szczególnie mi odpowiadali wiedziałam i miałam swiadomośc realna, że to nie najlepsze miejsce do poznania kogokolwiek. Ale trafił się on- jak to zwykle bywa w tych opowieściach.
Nie zauroczył mnie niczym szczególnie z początku i też również olewałam te wszystkie wiadomośći odpowiadałam zdawkowo. Aż wkońcu pomyślałam czemu nie czemu nie zobaczyć może akurat to ktoś z kim nawiąże jakąś sensowną rozmowę. I tak troche popisywaliśmy aż wkońcu doszło do spotkania.
Pierwsze, drugie, trzecie, i wczoraj czwarte. Chłopak jest bardzo inteligentny, mądry jednak po przejściach jak ja czyli po rozwodzie, ma z tego związku córeczkę.
Ale nawiązując do sedna, na trzecim spotkaniu doszło poprostu między nami zupełnie nie planowanie do zbliżenia..
Myślałam,że jak to zazwyczaj bywa w przypadku mężczyn gdy takie rzeczy mają miejsce, zwinie się i po sprawie.
Jednak tak się nie stało, pisał każdego dnia z wyjątkiem jednego od tamtej pory. W między czasie rozchorowalam się widać że się przejmował potrafił nawet zwiększyć częstotliwość wiadomości coś dość rzadko zdarza mu się ( wychodzi z założenia że telefon służy do konkretnych celów i spraw)
Jednak nie proponował spotkania jak to zwykle bywało, więc pomyślałam że może on też czeka na trochę mojej inicjatywy.
Zgodził się, umówiliśmy się o 18, jednak napisał że nie wyrobi się i po krótce dopiero był o 19:30.
Bardzo dużo pracuje, wręcz myślę z moich obserwacji że może w grę wchodzić tutaj pracoholizm...Oprócz tego ma na głowie teraz przeprowadzkę, załatwienie formalności, chcę ruszyć biznes nowy. Ogólnie dużo się dzieję nawet wspomniał o urlopie na miesiąc czasu żeby pojechać sam ( strasznie mi się przykro zrobiło tak nie wiele się jeszcze poznaliśmy a on )
Rozumiem go że jest teraz zwariowany okres w jego życiu.
Jednak to wszystko jest tak dziwnie skrajne z jednej strony ten jego chłód nie potrafi okazywać mi troche czułości proste gesty przytulenie, pogłaskanie w trakcie dnia spontanicznie jak to powinno być na tym etapie znajomości zazwyczaj to ludzie odczuwają silna potrzebę bliskości, jednak spiąc obok niego potrafi całą noc być wtulony we mnie.
Mówi,że teraz jest na zakręcie swojego życia że chce sam poukladać swoje życie aby móc być oparciem drugiej osoby i abyśmy pozwolili tej relacji toczyć się. Tylko obawiam się jak może to iść skoro tak nie wiele mamy szans spędzania czasu ze sobą?Ile mogę też starać się być blisko niego?
Kiedy odwozi mnie do domu a zawsze to robi, nie potrafi nawet pocałować mnie w policzek jak zwykłe przyjacielskie pożegnanie. Bardzo się stresuję mówi że czego nie dotknie to nie wychodzi mu, że boi się ze mnie też zrani przez to wszystko a nie chciałby tego.
Chciałam mu pomóc być troche z nim w tym ciężkim okresie chodzby pomóc mu w pakowaniu rzeczy jednak on stwierdził że on zawsze wszystko sam,sam doszedł do wszystkiego i teraz też chce to sam załatwić.
Proszę doradźcie mi jak to wszystko ogarnąć myślami, bo mam taki mętlik w głowie...
Może ktoś z was spotkał się kiedyś z czymś takim...