Życie z niepijącym alkoholikiem - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Życie z niepijącym alkoholikiem

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 105 z 105 ]

66

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

Co prawda dyskusja poszła już znacznie dalej, ale chciałabym odnieść się do jednego z wcześniejszych postów.

aannaa napisał/a:

Długo nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że jestem alkoholiczka. Chciałam być taka jak inni. Życia sobie bez alkoholu nie wyobrażałam. Widziałam, że pije więcej niż znajomi. Zaczęłam unikać imprez i pić w samotności. Piłam codziennie, w weekendy następowała eskalacja. Warto wspomnieć, że kobiety dużo szybciej się uzależniają i u nich picie kasacyjnie powoduje większe spustoszenie. Głównie w psychice. Bałam się wszystkiego. Wszędzie lek co znów odwaliłam. Ze juz o mnie plotkuja, że mi prawo jazdy zabiorą, że zwolnia dyscyplinarnie. Wiecznie niewypana, ręce mi się trzesly, dbać o siebie przestalam.

Wciąż w naszym społeczeństwie pokutuje przekonanie, że alkoholik to ten, który śmierdzi i od którego nas odrzuca, jakby nie zdając sobie sprawy, że wiele osób zdecydowanie odstaje od stereotypu - pije w ukryciu, pełni dobre stanowiska, a przy tym... doskonale się maskuje. O sobie samych mówią, że "tylko" potrafią dobrze się bawić, są towarzyscy, a choć czasem na co dzień upijają się w czterech ścianach, a dopiero w weekendy robią to z innymi, to sami sobie udowadniają, że przecież są inni, przecież nie mają problemu, przecież wciąż potrafią sobie odmówić. Ludzie są bardzo schematyczni.
Przepraszam, że piszę w osobie trzeciej, ale chodzi mi między innymi o to, aby obalić ten fałszywy obraz.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

Istnieje pojęcie "alkoholicy wysoko funkcjonujący"

Jeśli by patrzeć na alkoholizm jako postawę społeczną, kogoś z marginesu, wedlug ogolnie panujacych schematów

To tez jest to margines, w szkole pamietam uczono mnie przynajmniej wink o tak zwanych przedziałach, ktore moga byc lewo stronnie lub prawostronnie, domkniete lub niedomkniete wink

Co do picia w ukryciu, hmm
Ciezki temat, na pewno świadczy o poziomie uzależnienia, moze tez świadczyć o izolacji, ktora ma wiele celów smile

To jest podobny myk, jak z tym ze ktos pije drogie trunki, to on jest ponad tym menelstwem

Droga jest ta sama, dla menela pijacego mózgozjeby czy dyrektora pijacego trunki z gornej półki, degradacja zdrowia fizycznego, zdrowia psychicznego,

Dostrzegam jedynie jakies światło, ze wiekszy ból gdy sie z wyższego stołka spada,
W pewnym sensie wydaje sie ze więcej się traci, wlasnie poprzez te schematy smile

Porownywanie jako narzedzie, zle używane jest zabójcze sad

Z drugiej strony, typowy menel, nie musi sie chowac, udawac, kombinować on juz po prostu nic nie ma do stracenia, tak dzialaja wszystkie te mechanizmy, osoba ustawiona lepiej spolecznie ma poprostu wiekszy wachlarz mozliwosci, w pewnym sensie moze dluzej sie oklamywac ze nie jest alkoholikiem

Jestem wlasnie na wczasach, nad polskim morzem, chyba wiekszosc alkoholizmu naszego kraju, wylegla na plaże,
Te restauracje ludzie z dziecmi siedza, obiad i alkohol, wieczor alkohol, plaza alkohol

Znacie pojecie zapewne "ludzie ludziom zgotowali ten los", a skad te schematy?

Jak gleboko siedzi pojecie szczescia, udanych wakacji, powiazane z alko, masakra dla mnie

68

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

pannapanna

musisz mieć świadomość jednej rzeczy: że w swoim życiu jesteś odpowiedzialna tylko za jedną osobę: SAMĄ SIEBIE (i za dziecko, jeśli jest).
Powinnaś więc w pierwszej kolejności ratować siebie i zadbać o siebie.

W naszym kraju panuje takie przekonanie, że to skrajny egoizm, bo przecież TRZEBA sobie pomagać, żona ma OBOWIĄZEK pomóc mężowi itp itd.

A gów** prawda!!

Można, owszem, komuś pomóc, wpierać, ale nie należy brać za taką osobę odpowiedzialności i poświęcać się dla niej.
Bo to nic nie da.

69

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

Witaj pannapanna, bardzo zaciekawił mnie Twój temat, bo jeszcze parę miesięcy temu miałam podobne dylematy.
Byłam przed 40, mój już były też. Poznaliśmy się przez przypadek, ja  1,5 roku po rozwodzie z dzieckiem, on po rozwodzie kilka lat, po niedawno zakończonym kolejnym związku.
Pił zawsze.
Po około roku, po kolejnej nieakceptowalnej przeze mnie sytuacji powiedziałam KONIEC, nie chcę tak żyć, co oczywiście mu zakomunikowałam. To było chyba wtedy jego dno, strata mnie i mojego dziecka. Poszedł na terapię, od razu. Ja miałam mnóstwo wątpliwości, nie chciałam szybkiego powrotu, chciałam dać jemu i sobie czas. Kontaktowaliśmy się prawie codziennie, głównie przez telefon, opowiadał mi jak to się zmienia, jak wszystko zrozumiał, jak chwalą go na terapii, same ochy i achy…..
Wszystko to służyło jednemu, miałam do niego wrócić. Najpierw mówił jak tęskni, później, że wszyscy na terapii mają kogoś kto ich wspiera a on mnie nie ma (mimo, ze codziennie rozmawialiśmy), później doszedł szantaż, ze on nie wie jak długo wytrzyma taką sytuację – czyli wracamy do siebie teraz, bo on już czekać nie będzie. Zaznaczę, ze trwało to miesiąc.
Wróciliśmy do siebie (niestety) i zaczęło się…..
Terapie przerwał po 3 miesiącach, twierdząc, że już go nudzi, że nic nowego już się tam nie dowie, szkoda czasu i kasy.
Zaczął mi wypominać jak go nie wspierałam w wielu sytuacjach, podaczas terapii również……
Przestaliśmy gdziekolwiek wychodzić, wyjeżdżać, nawet na wspólne (rodzinne) wyjazdy
Wrócił do swojej pasji (motory), która zaczęła mu zajmować każdą wolną chwilę – dla nas czasu brakowało. Tłumaczył się, że tak odreagowuje, ale zapewniał, ze zawsze o nas myśli 
Zaczął być zaborczy, buntował się jak małe dziecko, nieustannie domagał się przytulania, mówienia, ze go kocham…
Obrażał się, a że zawsze był małomówny trudno było dowiedzieć się o co chodzi.
Prosiłam o powrót na terapię, mówiłam, że mogę pójść z nim jeśli będzie taka potrzeba – zawsze odmowa.
Zerwałam 2 miesiące temu, po wielu rozmowach, które nic nie dały, ale mnie otworzyły oczy, że nic się nie zmieni, a będzie coraz gorzej.
Myślę sobie czasami, że ja chyba byłam za słaba, nie podołałam jego chorobie. Z drugiej jednak strony, chyba nie chciałam się z tym mierzyć, zbyt dużo miałam do stracenia.
Jestem po terapii dla KKZB, byłam na niej po rozwodzie, bo „umierałam” i chyba to, mnie uratowało przed kolejnym błędem

70

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

W kontekscie alkoholizmu, myślę że spokojnie mozna to przenieść na inne izmy, lacznie z realizmem wink

Nie jestem pewien autorstwa, tego tekstu, mniej wiecej idzie to tak

Żyć tak aby nie trzeba było o tym mówić wink
Mówić o życiu jak sie jest pytanym

71

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
Amethis napisał/a:

W kontekscie alkoholizmu, myślę że spokojnie mozna to przenieść na inne izmy, lacznie z realizmem wink

Nie jestem pewien autorstwa, tego tekstu, mniej wiecej idzie to tak

Żyć tak aby nie trzeba było o tym mówić wink
Mówić o życiu jak sie jest pytanym

Przepraszam, nie rozumiem tej wypowiedzi. Mogę poprosić o rozwinięcie?

72

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
aannaa napisał/a:
Amethis napisał/a:

W kontekscie alkoholizmu, myślę że spokojnie mozna to przenieść na inne izmy, lacznie z realizmem wink

Nie jestem pewien autorstwa, tego tekstu, mniej wiecej idzie to tak

Żyć tak aby nie trzeba było o tym mówić wink
Mówić o życiu jak sie jest pytanym

Przepraszam, nie rozumiem tej wypowiedzi. Mogę poprosić o rozwinięcie?


Sorry musze ogarnąć bo sam czasem nie wiem co piszę wink, zartuje oczywiście

Zauważ ze ludzie zrownoważeni emocjonalnie "dorosli emocjonalnie" w wiekszosci przypadków sa ludzmi za ktorymi sie "dąży, naśladuje" w jakims sensie, mowi sie o autorytetach
Popatrz na wszystkich z jakimis zawirowaniami, albo ich system wartosci opiera sie na zalewaniu otoczenia jak są wspaniali, lub w drugi biegun, jak im to źle nie jest, lub tez "jeczą" jak im bylo a jak im teraz jest, zawsze zwiazane jest to z utratą czegoś, lub usilnym utrzymywaniu poczucia bezpieczeństwa

Ta "woda" w przekazie jest dla mnie tylko wypelnieniem, naczynia w ktorym sa kamyczki, im mniej "kamyczków" tym wiecej wody smile

A te "kamyczki" mowią same za siebie, opowiadać o nich nie trzeba, i nie chodzi mi o dokonania zyciowe, dyplomy, stanowiska, kasióre na koncie, ludzie w wiekszosci potrzebują "laski" o ktorą potrzebuja sie wspierać, bez niej ich nie ma

Zabierz "laske" i nigdzie nie dojdzie, chodz i tak stał w miejscu

Wszystko sprowadza sie do "po owocach ich poznacie", o owoce warto pytać,

Mam nadzieje ze troche rozjasnilem sprawe, ja strasznymi skrotami czesto rzucam smile

73 Ostatnio edytowany przez pannapanna (2016-07-12 15:04:02)

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
rozczarowana78 napisał/a:

Witaj pannapanna, bardzo zaciekawił mnie Twój temat, bo jeszcze parę miesięcy temu miałam podobne dylematy.
Byłam przed 40, mój już były też. Poznaliśmy się przez przypadek, ja  1,5 roku po rozwodzie z dzieckiem, on po rozwodzie kilka lat, po niedawno zakończonym kolejnym związku.
Pił zawsze.
Po około roku, po kolejnej nieakceptowalnej przeze mnie sytuacji powiedziałam KONIEC, nie chcę tak żyć, co oczywiście mu zakomunikowałam. To było chyba wtedy jego dno, strata mnie i mojego dziecka. Poszedł na terapię, od razu. Ja miałam mnóstwo wątpliwości, nie chciałam szybkiego powrotu, chciałam dać jemu i sobie czas. Kontaktowaliśmy się prawie codziennie, głównie przez telefon, opowiadał mi jak to się zmienia, jak wszystko zrozumiał, jak chwalą go na terapii, same ochy i achy…..
Wszystko to służyło jednemu, miałam do niego wrócić. Najpierw mówił jak tęskni, później, że wszyscy na terapii mają kogoś kto ich wspiera a on mnie nie ma (mimo, ze codziennie rozmawialiśmy), później doszedł szantaż, ze on nie wie jak długo wytrzyma taką sytuację – czyli wracamy do siebie teraz, bo on już czekać nie będzie. Zaznaczę, ze trwało to miesiąc.
Wróciliśmy do siebie (niestety) i zaczęło się…..
Terapie przerwał po 3 miesiącach, twierdząc, że już go nudzi, że nic nowego już się tam nie dowie, szkoda czasu i kasy.
Zaczął mi wypominać jak go nie wspierałam w wielu sytuacjach, podaczas terapii również……
Przestaliśmy gdziekolwiek wychodzić, wyjeżdżać, nawet na wspólne (rodzinne) wyjazdy
Wrócił do swojej pasji (motory), która zaczęła mu zajmować każdą wolną chwilę – dla nas czasu brakowało. Tłumaczył się, że tak odreagowuje, ale zapewniał, ze zawsze o nas myśli 
Zaczął być zaborczy, buntował się jak małe dziecko, nieustannie domagał się przytulania, mówienia, ze go kocham…
Obrażał się, a że zawsze był małomówny trudno było dowiedzieć się o co chodzi.
Prosiłam o powrót na terapię, mówiłam, że mogę pójść z nim jeśli będzie taka potrzeba – zawsze odmowa.
Zerwałam 2 miesiące temu, po wielu rozmowach, które nic nie dały, ale mnie otworzyły oczy, że nic się nie zmieni, a będzie coraz gorzej.
Myślę sobie czasami, że ja chyba byłam za słaba, nie podołałam jego chorobie. Z drugiej jednak strony, chyba nie chciałam się z tym mierzyć, zbyt dużo miałam do stracenia.
Jestem po terapii dla KKZB, byłam na niej po rozwodzie, bo „umierałam” i chyba to, mnie uratowało przed kolejnym błędem

No i dokładnie słowo w słowo.
Tylko nie uważam że byłyśmy za słabe - to im jest za dobrze tak jak jest i ich walka o zdrowie jest pozorowana.
Zawsze znajdzie się jakaś kobieta co poznosi humorki albo mamusia co końcem końców wypierze gacie. Po co im prawdziwa zmiana??
A mu byłyśmy - jak ktoś napisał powyzej- pierwszoplanową widownią teatrzyku.
I jeszcze jedno - zniszczenia w ich mozgach są prawdziwe. To znaczy ze prawdopodobnie ani twój ani mój nigdy nie czuli do nas tego co my myslalysmy ze czuli. Wszystko na niby.

74

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
pannapanna napisał/a:
rozczarowana78 napisał/a:

Witaj pannapanna, bardzo zaciekawił mnie Twój temat, bo jeszcze parę miesięcy temu miałam podobne dylematy.
Byłam przed 40, mój już były też. Poznaliśmy się przez przypadek, ja  1,5 roku po rozwodzie z dzieckiem, on po rozwodzie kilka lat, po niedawno zakończonym kolejnym związku.
Pił zawsze.
Po około roku, po kolejnej nieakceptowalnej przeze mnie sytuacji powiedziałam KONIEC, nie chcę tak żyć, co oczywiście mu zakomunikowałam. To było chyba wtedy jego dno, strata mnie i mojego dziecka. Poszedł na terapię, od razu. Ja miałam mnóstwo wątpliwości, nie chciałam szybkiego powrotu, chciałam dać jemu i sobie czas. Kontaktowaliśmy się prawie codziennie, głównie przez telefon, opowiadał mi jak to się zmienia, jak wszystko zrozumiał, jak chwalą go na terapii, same ochy i achy…..
Wszystko to służyło jednemu, miałam do niego wrócić. Najpierw mówił jak tęskni, później, że wszyscy na terapii mają kogoś kto ich wspiera a on mnie nie ma (mimo, ze codziennie rozmawialiśmy), później doszedł szantaż, ze on nie wie jak długo wytrzyma taką sytuację – czyli wracamy do siebie teraz, bo on już czekać nie będzie. Zaznaczę, ze trwało to miesiąc.
Wróciliśmy do siebie (niestety) i zaczęło się…..
Terapie przerwał po 3 miesiącach, twierdząc, że już go nudzi, że nic nowego już się tam nie dowie, szkoda czasu i kasy.
Zaczął mi wypominać jak go nie wspierałam w wielu sytuacjach, podaczas terapii również……
Przestaliśmy gdziekolwiek wychodzić, wyjeżdżać, nawet na wspólne (rodzinne) wyjazdy
Wrócił do swojej pasji (motory), która zaczęła mu zajmować każdą wolną chwilę – dla nas czasu brakowało. Tłumaczył się, że tak odreagowuje, ale zapewniał, ze zawsze o nas myśli 
Zaczął być zaborczy, buntował się jak małe dziecko, nieustannie domagał się przytulania, mówienia, ze go kocham…
Obrażał się, a że zawsze był małomówny trudno było dowiedzieć się o co chodzi.
Prosiłam o powrót na terapię, mówiłam, że mogę pójść z nim jeśli będzie taka potrzeba – zawsze odmowa.
Zerwałam 2 miesiące temu, po wielu rozmowach, które nic nie dały, ale mnie otworzyły oczy, że nic się nie zmieni, a będzie coraz gorzej.
Myślę sobie czasami, że ja chyba byłam za słaba, nie podołałam jego chorobie. Z drugiej jednak strony, chyba nie chciałam się z tym mierzyć, zbyt dużo miałam do stracenia.
Jestem po terapii dla KKZB, byłam na niej po rozwodzie, bo „umierałam” i chyba to, mnie uratowało przed kolejnym błędem

No i dokładnie słowo w słowo.
Tylko nie uważam że byłyśmy za słabe - to im jest za dobrze tak jak jest i ich walka o zdrowie jest pozorowana.
Zawsze znajdzie się jakaś kobieta co poznosi humorki albo mamusia co końcem końców wypierze gacie. Po co im prawdziwa zmiana??
A mu byłyśmy - jak ktoś napisał powyzej- pierwszoplanową widownią teatrzyku.
I jeszcze jedno - zniszczenia w ich mozgach są prawdziwe. To znaczy ze prawdopodobnie ani twój ani mój nigdy nie czuli do nas tego co my myslalysmy ze czuli. Wszystko na niby.

Nie wiem czy czuł, czy nie i już nigdy się nie dowiem .... ale wiesz ważniejsze jak ja się czułam przez prawie rok, a czułam się naprawdę kochana i ja i moje dziecko, był uczynny, miły, wyrozumiały, zabawny....kochałam go, jednak cały czas z tyłu głowy miałam jakąś czerwoną lampkę z powodu kilku sytuacji, które miały miejsce z powodu alkoholu, bacznie go obserwowałam.
Często słyszałam od niego, jak on to dla mnie wiele rzeczy zmienił - może i tak, ale chyba chciał, jeśli zmienił smile
Pod koniec miałam wrażenie, że to nie jest osoba, którą znałam, bałam się tego co będzie dalej i ten strach popchnął mnie do ostatecznej decyzji.

Usiądź na spokojnie i zastanów się jak widzisz was, siebie w tym związku za kilka, czy kilkanaście lat?
Ja sobie tego nie umiałam wyobrazić.....

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
rozczarowana78 napisał/a:
pannapanna napisał/a:
rozczarowana78 napisał/a:

Witaj pannapanna, bardzo zaciekawił mnie Twój temat, bo jeszcze parę miesięcy temu miałam podobne dylematy.
Byłam przed 40, mój już były też. Poznaliśmy się przez przypadek, ja  1,5 roku po rozwodzie z dzieckiem, on po rozwodzie kilka lat, po niedawno zakończonym kolejnym związku.
Pił zawsze.
Po około roku, po kolejnej nieakceptowalnej przeze mnie sytuacji powiedziałam KONIEC, nie chcę tak żyć, co oczywiście mu zakomunikowałam. To było chyba wtedy jego dno, strata mnie i mojego dziecka. Poszedł na terapię, od razu. Ja miałam mnóstwo wątpliwości, nie chciałam szybkiego powrotu, chciałam dać jemu i sobie czas. Kontaktowaliśmy się prawie codziennie, głównie przez telefon, opowiadał mi jak to się zmienia, jak wszystko zrozumiał, jak chwalą go na terapii, same ochy i achy…..
Wszystko to służyło jednemu, miałam do niego wrócić. Najpierw mówił jak tęskni, później, że wszyscy na terapii mają kogoś kto ich wspiera a on mnie nie ma (mimo, ze codziennie rozmawialiśmy), później doszedł szantaż, ze on nie wie jak długo wytrzyma taką sytuację – czyli wracamy do siebie teraz, bo on już czekać nie będzie. Zaznaczę, ze trwało to miesiąc.
Wróciliśmy do siebie (niestety) i zaczęło się…..
Terapie przerwał po 3 miesiącach, twierdząc, że już go nudzi, że nic nowego już się tam nie dowie, szkoda czasu i kasy.
Zaczął mi wypominać jak go nie wspierałam w wielu sytuacjach, podaczas terapii również……
Przestaliśmy gdziekolwiek wychodzić, wyjeżdżać, nawet na wspólne (rodzinne) wyjazdy
Wrócił do swojej pasji (motory), która zaczęła mu zajmować każdą wolną chwilę – dla nas czasu brakowało. Tłumaczył się, że tak odreagowuje, ale zapewniał, ze zawsze o nas myśli 
Zaczął być zaborczy, buntował się jak małe dziecko, nieustannie domagał się przytulania, mówienia, ze go kocham…
Obrażał się, a że zawsze był małomówny trudno było dowiedzieć się o co chodzi.
Prosiłam o powrót na terapię, mówiłam, że mogę pójść z nim jeśli będzie taka potrzeba – zawsze odmowa.
Zerwałam 2 miesiące temu, po wielu rozmowach, które nic nie dały, ale mnie otworzyły oczy, że nic się nie zmieni, a będzie coraz gorzej.
Myślę sobie czasami, że ja chyba byłam za słaba, nie podołałam jego chorobie. Z drugiej jednak strony, chyba nie chciałam się z tym mierzyć, zbyt dużo miałam do stracenia.
Jestem po terapii dla KKZB, byłam na niej po rozwodzie, bo „umierałam” i chyba to, mnie uratowało przed kolejnym błędem

No i dokładnie słowo w słowo.
Tylko nie uważam że byłyśmy za słabe - to im jest za dobrze tak jak jest i ich walka o zdrowie jest pozorowana.
Zawsze znajdzie się jakaś kobieta co poznosi humorki albo mamusia co końcem końców wypierze gacie. Po co im prawdziwa zmiana??
A mu byłyśmy - jak ktoś napisał powyzej- pierwszoplanową widownią teatrzyku.
I jeszcze jedno - zniszczenia w ich mozgach są prawdziwe. To znaczy ze prawdopodobnie ani twój ani mój nigdy nie czuli do nas tego co my myslalysmy ze czuli. Wszystko na niby.

Nie wiem czy czuł, czy nie i już nigdy się nie dowiem .... ale wiesz ważniejsze jak ja się czułam przez prawie rok, a czułam się naprawdę kochana i ja i moje dziecko, był uczynny, miły, wyrozumiały, zabawny....kochałam go, jednak cały czas z tyłu głowy miałam jakąś czerwoną lampkę z powodu kilku sytuacji, które miały miejsce z powodu alkoholu, bacznie go obserwowałam.
Często słyszałam od niego, jak on to dla mnie wiele rzeczy zmienił - może i tak, ale chyba chciał, jeśli zmienił smile
Pod koniec miałam wrażenie, że to nie jest osoba, którą znałam, bałam się tego co będzie dalej i ten strach popchnął mnie do ostatecznej decyzji.

Usiądź na spokojnie i zastanów się jak widzisz was, siebie w tym związku za kilka, czy kilkanaście lat?
Ja sobie tego nie umiałam wyobrazić.....



rozczarowana78 nie mysl ze bylas za slaba aby mierzyc sie z jego piciem,na to niema mocnych,sa co najwyzej wspoluzaleznieni ktorzy tona razem z pijacym.
Alkoholizm to forma samobojstwa czyli zmierzanie do smierci.Jesli ktos jest w obszarze smierci to kazdy kto heroicznie wlazi tam na pomoc polegnie .
Terapeuci nie lecza ludzi bez wlasnej ochrony bez odpowiedniego bhp jaka sa superwizje.A kobieta alkoholika ktora mysli ze wlasna piersia go wydobedzie z czelusci umierania,niestety wczesniej czy pozniej bedzie umierac razem z nim na swoj sposob,zacznie chorowac ,rozne dolegliwosci somatyczne a z czasem depresja,nerwica,brak sensu zycia,nowotwory.

Tworzenie zwiazku za cene wlasnego zycia to nie jest wlasciwy kierunek do szczescia.

76

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

Witaj, lektura do poczytania woydyllo.pl, żona Wiktra Osiatyńskiego Nie pijącego alkoholika.

Jesteś współuzależniona,proponuję samej iśc na terapie i skupić sie na sobie.
Gdy alkoholik przstaje pić to na terapię powinna iść całą rodzina, bo chorzy są wszyscy. Nie zwlekaj bo ważą się Twoje losy i masz swoje życie w swoich rękach. Jak myslisz ze coś sie zmieni jak Ty będziesz chodziła na paluszkach i będziesz cicho, to bardzo się mylisz. Nic sie nie zmieni. Przykre ale prawdziwe. Widzę powyżej dużo wartościowych wypowiedzi, skorzystaj z nich jesli życie Twoje i Twoich dzieci jest dla Ciebie coś warte.

Ja się łudziłam przez kilka lat, że alkoholik się zmieni i ze go uratuje bo moja miłość mu pomoże... szczerze? niestety w tej chorobie moze alkoholikowi pomoc tylko on sam i chęć jego do zmiany a nie moja czy Twoja czy wszystkich świętych.
Nie czekaj szkoda życia.

Dziś jestem szczęśliwą kobietą i moje dzieci również. Żyję sama i robię co chcę  w domu wink

Życzę Tobie powdzenia i trafnych wyborów.

Hej

77

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

Mój alkoholik sam juz zadecydował swoim postępowaniem. Można powiedzieć ze nie mam już z tym problemu bo się ulotnil.
WIEM że dobrze że się tak stalo ale OCZYWIŚCIE CZUJE SIĘ FATALNIE. Wiem że do niego nic nie dotarło. Jest przekonany że ja zła go wykorzystywałam i denerwowałam. On ma czysciutkie sumienie. Nawet po tym jak mi obronił tylek wśród wspólnych znajomych, co się dla mnie niewiele różni od zdrady.
Nie tęskni. ... bo za czym...
Wiem że nie było dobrego wyjścia.
On pił zanim mnie poznał.
Mogłam go mieć pijanego albo w duposcicsku, innej opcji nie było - i tu i tu stracona sprawa.

78

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

Wiecie co... Tak sobie czytam i zastanawiam się nad jedną rzeczą.  Nie podoba mi się określenie "chorzy" w stosunku do rodziny osoby uzaleznionej.  To w jakiś sposób piętnuje, wywołuje poczucie wstydu i poczucia winy. Nawet "współuzalenienie" źle się kojarzy. To trochę jak "współwinny".  A to na pewno nie jest potrzebne osobom, które chcą jakoś temu alkoholikowi pomóc, a przede wszystkim pomóc sobie.

Ktoś  powinien w końcu wymyślić jakiś bardziej przyjazny termin dla osob żyjących w otoczeniu alkoholika bo ja osobiscie ( a mam  wrażenie, że bardzo wiele innych osob również) nie chce byc postrrzegana jako osoba CHORA NA WSPÓŁUZALEŻNIENIE.

Nie mam problemu z terminem DDA, bo ten jest calkowicie neutralny, ale na miłość boską nikt nie powie na przykład zgwałconej kobiecie - idź na terapię bo ty jesteś CHORA  na traumę pourazową.

Ja wiem, że ludzie z reguły chcą dobrze i sama nieraz uzywam terminu "wspoluzaleznienie" ale to nie jest dobry termin.

Dlatego uwazam, ze tak jak ktos wymyslil i rozpowszechnil terrmin DDA tak ktos powinien rozpowszechnic jakis "OOA" dla zachowania neutralnosci.
(Osoba z Otoczenia Alkocholika )

79

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

Możesz być DDA, a nie być współuzależniona. Myślę, że oba terminy dobrze oddają sens problemu i nie ma co się oburzać.

80

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

Iceni a ja myślę  że od przebywania z alkoholikiem tak bardzo dostajesz w głowę ze śmiało to można nazwać chorobą albo wspoluzaleznieniem.
Gdyby to nie była choroba to każda z nas by kopnęła swojego w dupe zaraz po 1 akcji.
Poza tym nazwa choroba motywuje do leczenia.
Ja się zastanawiam czy powinnam iść na terapię skoro on juz odszedł. ...
Czy liczyć na to że następny będzie jakimś cudem normalny.

81

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

pannapanna, na cud nie ma co liczyć wink
a drogi są dwie - albo terapia, albo praca samodzielna z sobą, co z definicji jest trudniejsze, bo czasem się błądzi po omacku.
tak czy inaczej - warto - dla lepszego późniejszego życia smile

82 Ostatnio edytowany przez pannapanna (2016-07-15 13:34:06)

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

Jeszcze się pożalę skoro już zaczęłam.  Zazwonilam do niego czy może przyjechać spotkać się z dziećmi,  które nota bene bardzo się do niego przywiązały i go pokochały. Codziennie za nim płaczą a mi trudno na to patrzyć.
Dla nich on był jak ojciec, ale ciągle od niego słyszałam że się dla nich poświęca a potem one mu gowno dadzą.
No więc powiedział że chcę go wykorzystać, że będzie jeździł a sam nic z tego nie będzie miał.
Czy tak reaguje normalny człowiek?
Czasem się zastanawiam z jakim potworem spędziłam tyle czasu!
A moze to wcale nie alkoholizm, może on jest po prostu wstrętnym złym człowiekiem?
Ale po co mu był związek? ?

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
pannapanna napisał/a:

Jeszcze się pożalę skoro już zaczęłam.  Zazwonilam do niego czy może przyjechać spotkać się z dziećmi,  które nota bene bardzo się do niego przywiązały i go pokochały. Codziennie za nim płaczą a mi trudno na to patrzyć.
Dla nich on był jak ojciec, ale ciągle od niego słyszałam że się dla nich poświęca a potem one mu gowno dadzą.
No więc powiedział że chcę go wykorzystać, że będzie jeździł a sam nic z tego nie będzie miał.
Czy tak reaguje normalny człowiek?
Czasem się zastanawiam z jakim potworem spędziłam tyle czasu!
A moze to wcale nie alkoholizm, może on jest po prostu wstrętnym złym człowiekiem?
Ale po co mu był związek? ?


Daj mu czas i pozostaw to jemu jak sobie zorganizuje bycie ojcem i czy wogole bedzie chcial cokolwiek w tej sprawie zrobic,to nalezy do niego.Na sile i tak nic ie wskórasz.Nie utrudniaj ale i nie rob nic na sile.
Alkoholizm rowniez biologicznie powoduje zmiany osobowosci pewne uszkodzenia w polaczeniach neuronowych,to wszystko skutkuje okreslonymi zachowaniami.
Dobrze ze poszedl dał szanse Tobie i sobie.

Moim zdaniem napewno powinnas szukac dla siebie rozwoju czy to poprzez terapie czy to poprzez literature.Np polecam Ci ksiazke Melody Beattie Koniec współuzaleznienia sa 2 czesci.
Jesli sie nie uporasz ze soba nie naprawisz tego co cie wpedzilo w zwiazek z uzaleznionym to masz duze szanse ze nastepny tez bedzie z podobnego obszaru.Liczyc na cud albo zadbac o wlasny rozwoj?Wybierz .

84

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
Iceni napisał/a:

Wiecie co... Tak sobie czytam i zastanawiam się nad jedną rzeczą.  Nie podoba mi się określenie "chorzy" w stosunku do rodziny osoby uzaleznionej.  To w jakiś sposób piętnuje, wywołuje poczucie wstydu i poczucia winy. Nawet "współuzalenienie" źle się kojarzy. To trochę jak "współwinny".  A to na pewno nie jest potrzebne osobom, które chcą jakoś temu alkoholikowi pomóc, a przede wszystkim pomóc sobie.

Ktoś  powinien w końcu wymyślić jakiś bardziej przyjazny termin dla osob żyjących w otoczeniu alkoholika bo ja osobiscie ( a mam  wrażenie, że bardzo wiele innych osob również) nie chce byc postrrzegana jako osoba CHORA NA WSPÓŁUZALEŻNIENIE.

Nie mam problemu z terminem DDA, bo ten jest calkowicie neutralny, ale na miłość boską nikt nie powie na przykład zgwałconej kobiecie - idź na terapię bo ty jesteś CHORA  na traumę pourazową.

Ja wiem, że ludzie z reguły chcą dobrze i sama nieraz uzywam terminu "wspoluzaleznienie" ale to nie jest dobry termin.

Dlatego uwazam, ze tak jak ktos wymyslil i rozpowszechnil terrmin DDA tak ktos powinien rozpowszechnic jakis "OOA" dla zachowania neutralnosci.
(Osoba z Otoczenia Alkocholika )

Jaka różnica w tej zmianie byla by, co by ona wprowadzała

na pierwszy rzut oka, dla mnie wprowadzała by tylko przesunięcie odpowiedzialnosci, rzeklbym zrzucenie odpowiedzialnosci, na kogoś, coś

Dla osób bardziej świadomych i tak te same prawdy o danej osobie by pokazywała

Dla mnie to trochę jak "białe rekawiczki"

Albo jestem swiadomy/-ona i biore odpowiedzialnosc za siebie, albo sie migam

Ja mam świadomość ze nikt zwłaszcza do nie swojego "smrodu", nie chce sie przyznawać,  tylko czy tak jest w stu procentach, nie sądzę

A to troche takie, to nie moja wina, ewentualnie jak cos nie tak, to wybaczcie ja na to wplywu nie mialem/-em

Bądźmy sprawiedliwi w ocenie,

Wole być swiadomy uzależnienia, i tworzyć zwiazek ze świadomą "wspoluzależnienia" osobą

A całe tlumy udajacych piekne, zakochane pary, mama daleko w poważaniu, ich wybór, z samokłamywania dostałem mozliwosc wyjść, i skorzystałem

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
Iceni napisał/a:

Wiecie co... Tak sobie czytam i zastanawiam się nad jedną rzeczą.  Nie podoba mi się określenie "chorzy" w stosunku do rodziny osoby uzaleznionej.  To w jakiś sposób piętnuje, wywołuje poczucie wstydu i poczucia winy. Nawet "współuzalenienie" źle się kojarzy. To trochę jak "współwinny".  A to na pewno nie jest potrzebne osobom, które chcą jakoś temu alkoholikowi pomóc, a przede wszystkim pomóc sobie.

Ktoś  powinien w końcu wymyślić jakiś bardziej przyjazny termin dla osob żyjących w otoczeniu alkoholika bo ja osobiscie ( a mam  wrażenie, że bardzo wiele innych osob również) nie chce byc postrrzegana jako osoba CHORA NA WSPÓŁUZALEŻNIENIE.

Nie mam problemu z terminem DDA, bo ten jest calkowicie neutralny, ale na miłość boską nikt nie powie na przykład zgwałconej kobiecie - idź na terapię bo ty jesteś CHORA  na traumę pourazową.

Ja wiem, że ludzie z reguły chcą dobrze i sama nieraz uzywam terminu "wspoluzaleznienie" ale to nie jest dobry termin.

Dlatego uwazam, ze tak jak ktos wymyslil i rozpowszechnil terrmin DDA tak ktos powinien rozpowszechnic jakis "OOA" dla zachowania neutralnosci.
(Osoba z Otoczenia Alkocholika )

Niestety alkoholizm robi ogromne spustoszenie u osob najblizszych,zony,dzieci,rodzicow.
Mysle ze termin wspoluzaleznienie dobrze okresla stan rzeczy i daje obraz dla osob ktore zyja z alkoholikiem a same sa nie pijace.Juz sama nazwa daje do zrozumienia ze jest cos co trzeba zobaczyc i zmienic i ze to nie jest tak ze alkoholik pije a  reszta rodziny wspiera go i ratuje i tak powinni postepowac.

Przemysl sobie dlaczego tak naprawde ten termin Cie razi.

86

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

Amethis znamienne jest to że tak jak trzeba posiadać określone cechy żeby się uzależnić tak trzeba mieć predyspozycje żeby się wspoluzaleznic.
Także być może wspoluzaleznienie jest predyspozycją wrodzoną i taka osobą szuka w życiu miejsca koło osoby uzaleznionej? Wtedy śmiało to można nazwać chorobą i leczyć nawet jesli aktualnie nie jest się w związku.

87

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
pannapanna napisał/a:

Amethis znamienne jest to że tak jak trzeba posiadać określone cechy żeby się uzależnić tak trzeba mieć predyspozycje żeby się wspoluzaleznic.
Także być może wspoluzaleznienie jest predyspozycją wrodzoną i taka osobą szuka w życiu miejsca koło osoby uzaleznionej? Wtedy śmiało to można nazwać chorobą i leczyć nawet jesli aktualnie nie jest się w związku.

Ja jestem DDA, nigdy nie byłam uzależniona od jakiejś substancji, ale mam tendencje do uzależnienia behawioralnego. Zostało mi to przekazane w genach i poprzez wychowanie (pewnie wdruki zachowań). Ja muszę się do końca życia pilnować wink.

88

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

Lillka co to jest uzależnienie behawioralne?

89 Ostatnio edytowany przez Lillka-15 (2016-07-15 15:44:37)

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
pannapanna napisał/a:

Lillka co to jest uzależnienie behawioralne?

Od ludzi, emocji dokładnie, np. KKZB tak mają.
Dlatego bardzo irytują mnie na forum wypowiedzi kobiet/mężczyzn, którzy swoich ex partnerów (np. zaburzonych) opisują jako potworów, jedyne osoby złe w relacji, nie widząc tego, że partnerów nie wybiera się przypadkowo i jeśli utknęliśmy w takim związku, to znaczy, że i my mamy jakiś problem. Najczęściej są to uzależnienia behawioralne. Aby zaistniał związek toksyczny musi być jeden partner, który manipuluje, a drugi jest na tę manipulacje podatny ("gen" uzależnienia).

90 Ostatnio edytowany przez Iceni (2016-07-15 16:10:39)

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
agnieszka-pietrzyk napisał/a:

Niestety alkoholizm robi ogromne spustoszenie u osob najblizszych,zony,dzieci,rodzicow.
Mysle ze termin wspoluzaleznienie dobrze okresla stan rzeczy i daje obraz dla osob ktore zyja z alkoholikiem a same sa nie pijace.Juz sama nazwa daje do zrozumienia ze jest cos co trzeba zobaczyc i zmienic i ze to nie jest tak ze alkoholik pije a  reszta rodziny wspiera go i ratuje i tak powinni postepowac.

Przemysl sobie dlaczego tak naprawde ten termin Cie razi.

Razi mnie, poniewaz problem wspoluzaleznienia dotyka NIE TYLKO partnerów alkoholikow ale tez innych osob z jego rodziny - to moze byc matka, siostra, brat czy nawet przyjaciel. A slowo "wspoluzalezniony" nie oddaje wszystkich aspektow - od meza-pijaka sie mozna wypowadzic, ale zupelnie inaczej bedzie w przypadku chocby brata-pijaka.
Rrazi mnie slowo "wspołuzależnienie" bo to piętnuje taką osobę. Zwala na nią część winy za to, że pijak pije. Bo przecież ona też jest "chora"  a zwalać winę na tę drugą osobę potrafią doskonale sami pijacy. Naprawdę nie sądzę żeby trzeba było komuś jeszcze dokopywać i sprawiać, by czuł się jeszcze bardziej winny.

A przedrostek "współ" sugeruje, ze osoba ta miala udzial w uzależnieniu - a przecież to jest zjawisko WTÓRNE.

To nie jest "wspoludzial" tylko REAKCJA na nałóg.

Wracajac do mojego przykładu to tak, jakby zgwałconą kobiete nazwać "współgwałcicielem".

Osoby takie (poza nielicznymi wyjatkami) nie sa zadnymi "wspol-" sa tylko i wylacznie ofiarami tego nalogu.

Podobnie jak w syndromie sztokholmskim - czy ofiara jest "wspolporywaczem" bo odczuwa sympatie do osoby przeslasowcy? Czy to tylko skutek wczesniejszych przezyc?

Dlatego mnie razi to "wspol-".

Poza tym sam przedrostek wskazuje na cos rownorzednego - a przecież ten syndrom moze trwać latami po rozstaniu wiec nijak  ma sie do jakiegokolwiek "wspol-"

91

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
pannapanna napisał/a:

Amethis znamienne jest to że tak jak trzeba posiadać określone cechy żeby się uzależnić tak trzeba mieć predyspozycje żeby się wspoluzaleznic.
Także być może wspoluzaleznienie jest predyspozycją wrodzoną i taka osobą szuka w życiu miejsca koło osoby uzaleznionej? Wtedy śmiało to można nazwać chorobą i leczyć nawet jesli aktualnie nie jest się w związku.

Ktoś to wymyślił powiedzenie, pewnie z fizyki przyklad pociągniety, że

"Plus z minusem, sie przyciąga"

Myślę ze wiele związków tak egzystuje, teraz co ten minus kryje a co plus, to w kontekscie tematu rozmowy chyba nie trzeba specjalisty zeby sobie projekcje w miare poprawną zrobić smile

Czy wrodzone nie wiem, wydaje mi sie natomiast że cześć tego "wrodzenia" w pierwszych latach, się "wradza"
5 letnie dzieci, juz gratyfikacje potrafia przesuwać, czyli kłamać, wyssały to z mlekiem matki, nie sądzę

Ciężko jest sie trzymać zasady "fifhty-fifthy", nawiazujac do tego "genu" wink

92

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
Lillka-15 napisał/a:
pannapanna napisał/a:

Lillka co to jest uzależnienie behawioralne?

Od ludzi, emocji dokładnie, np. KKZB tak mają.
Dlatego bardzo irytują mnie na forum wypowiedzi kobiet/mężczyzn, którzy swoich ex partnerów (np. zaburzonych) opisują jako potworów, jedyne osoby złe w relacji, nie widząc tego, że partnerów nie wybiera się przypadkowo i jeśli utknęliśmy w takim związku, to znaczy, że i my mamy jakiś problem. Najczęściej są to uzależnienia behawioralne. Aby zaistniał związek toksyczny musi być jeden partner, który manipuluje, a drugi jest na tę manipulacje podatny ("gen" uzależnienia).

Widzisz, Lilka, ja KKZB nie jestem, a się pierdo** z tym związkiem już pół roku!
Sama nie wiem czemu, serio, no po prostu już mnie z nim nic nie trzyma, powiem więcej - to JA dzwonię, żeby się pogodzić. ja WIEM że to głupie i nielogiczne, ale to robię!
nic nie tracę  tracąc ten związek (oprócz super sexu) i wiem, że to nie możliwe cokolwiek z nim zbudować. Ale w tym tkwię. Czemu?? nie wiem. nie rozumiem tego...

93

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
pannapanna napisał/a:
Lillka-15 napisał/a:
pannapanna napisał/a:

Lillka co to jest uzależnienie behawioralne?

Od ludzi, emocji dokładnie, np. KKZB tak mają.
Dlatego bardzo irytują mnie na forum wypowiedzi kobiet/mężczyzn, którzy swoich ex partnerów (np. zaburzonych) opisują jako potworów, jedyne osoby złe w relacji, nie widząc tego, że partnerów nie wybiera się przypadkowo i jeśli utknęliśmy w takim związku, to znaczy, że i my mamy jakiś problem. Najczęściej są to uzależnienia behawioralne. Aby zaistniał związek toksyczny musi być jeden partner, który manipuluje, a drugi jest na tę manipulacje podatny ("gen" uzależnienia).

Widzisz, Lilka, ja KKZB nie jestem, a się pierdo** z tym związkiem już pół roku!
Sama nie wiem czemu, serio, no po prostu już mnie z nim nic nie trzyma, powiem więcej - to JA dzwonię, żeby się pogodzić. ja WIEM że to głupie i nielogiczne, ale to robię!
nic nie tracę  tracąc ten związek (oprócz super sexu) i wiem, że to nie możliwe cokolwiek z nim zbudować. Ale w tym tkwię. Czemu?? nie wiem. nie rozumiem tego...

Wszystko jest logiczne smile wytlumaczalne
Logicznie piszesz,o lęku przed nową znajomością, calym tym "staraniu" ktore by mogło lub musiało nastąpić, kwestia wagi, wielość świadomości w pozostalych sprawach nie ma tej "wagi" jak cos co Cie trzyma, blokuje, wedlug mnie
W dodatku "super seks", nie znam Cię, natomiast z wlasnych obserwacji, i kilku par w otoczeniu widzę, ze mimo iz związki powinny sie rozpaść, trzyma ich lęk przed nowym, w tym przypadku sa to osoby które, zwiazały sie młodo, bez doświadczeń z poza związku
Większość tych osob, mowie o kobietach, są z dość widocznym moralnym kieracie,

Oczywiście nie mamawiam do niczego, jakas taka zależność obserwuje, być może lokalnie występująca smile

94

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
Amethis napisał/a:
pannapanna napisał/a:
Lillka-15 napisał/a:

Od ludzi, emocji dokładnie, np. KKZB tak mają.
Dlatego bardzo irytują mnie na forum wypowiedzi kobiet/mężczyzn, którzy swoich ex partnerów (np. zaburzonych) opisują jako potworów, jedyne osoby złe w relacji, nie widząc tego, że partnerów nie wybiera się przypadkowo i jeśli utknęliśmy w takim związku, to znaczy, że i my mamy jakiś problem. Najczęściej są to uzależnienia behawioralne. Aby zaistniał związek toksyczny musi być jeden partner, który manipuluje, a drugi jest na tę manipulacje podatny ("gen" uzależnienia).

Widzisz, Lilka, ja KKZB nie jestem, a się pierdo** z tym związkiem już pół roku!
Sama nie wiem czemu, serio, no po prostu już mnie z nim nic nie trzyma, powiem więcej - to JA dzwonię, żeby się pogodzić. ja WIEM że to głupie i nielogiczne, ale to robię!
nic nie tracę  tracąc ten związek (oprócz super sexu) i wiem, że to nie możliwe cokolwiek z nim zbudować. Ale w tym tkwię. Czemu?? nie wiem. nie rozumiem tego...

Wszystko jest logiczne smile wytlumaczalne
Logicznie piszesz,o lęku przed nową znajomością, calym tym "staraniu" ktore by mogło lub musiało nastąpić, kwestia wagi, wielość świadomości w pozostalych sprawach nie ma tej "wagi" jak cos co Cie trzyma, blokuje, wedlug mnie
W dodatku "super seks", nie znam Cię, natomiast z wlasnych obserwacji, i kilku par w otoczeniu widzę, ze mimo iz związki powinny sie rozpaść, trzyma ich lęk przed nowym, w tym przypadku sa to osoby które, zwiazały sie młodo, bez doświadczeń z poza związku
Większość tych osob, mowie o kobietach, są z dość widocznym moralnym kieracie,

Oczywiście nie mamawiam do niczego, jakas taka zależność obserwuje, być może lokalnie występująca smile

Zastanawiam się czy toksyczne związki nie uzależniają bardziej niż zdrowe??

95

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

Ja sądzę ze nie ma różnicy, jesli nawet jest, w intensywnosci uzaleznienia smile

Bo nie problem w uzaleznieniu, tylko w osobie ktora sie uzależniła, bo jest jakis czynnik kyory trzyma mimo swiadomosci konsekwencji

Mowia i piszą, żeby błędne koło nawyku, czy jak to tam sobie naziemy, przerwać
Wystarczy przestać wykonywać czynność na koncu tego "błędnego" koła smile, ktora wzmacnia ta sytuacje

Gdzies kiedys wyczytałem, ze uzaleznienie mozna obejść prostym trickiem, znalesc to coś co mozna wstawic w aktualne miejsce,/zastąpić , czyms co daje mocniejsze wzmocnienie smile

Mozna jeszcze obserwować wzmocnienia u siebie, i swiadomie rezygnować z ich używania smile

Dlatego sądzę ze i tak sprowadza sie to "uzaleznianie bardziej" do osoby podatnej

96

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

Aktualizacja.
Mój alkoholik zabrał swoje zabawki i odszedł.
Tak szczerze to mu się nie dziwię,  nin przez ten cały burdel sama zaczęłam się zachowywać jak wariatka. Było tyle niewytlumaczonych spraw między nami ze jedno zdanie zmieniało sielanke w koszmar.
Na koniec usłyszałam stek wyzwisk pid swoim adresem.
Jak to głupia i zakochana osoba - cierpię.
Mam takie momenty że myślę że wystarczy wykonać jeden telefon, spotkać się, wytłumaczyć i będzie ok.
Ale wiem że gdyby jemu zależało to on by ten telefon wykonał. A wiem że nie wykona bo on taki jest.
Poza tym być może już kogoś ma na oku?
Swoją drogą- poszedl na aa i już nawet po 3 tyg widziałam duże zmiany. Także,  może to faktycznie działa?
Zostałam zaproszona na randkę przez kogoś innego. Bije się z myślami czy iść.  Boje się ze ten nowy się okaże fajny (bo wszystko na to wskazuje) wink

97

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

myśli rodzą emocje big_smile
jak rządzą emocje to chyba niezbyt dobrze wink

po sobie osobiście widzę, że podstawowy problem to komunikacja, cóż z tego że na trzeźwo, jak obydwie strony jadą swoimi schematami, wyszlifowanymi przez lata

pozbyć się tego gófna, lekko nie jest, zwłaszcza jak umysł kręci figla

był czas na początku że sam chciałem wyjść i nie wracać, w miarę zmiany świadomości, postrzegania,
rozróżnienia pokory od upokorzenia, dzieją się nie przewidywalne rzeczy big_smile

ważne żeby z skrajności w skrajność nie dać sobie skakać
ja korzystałem z pomocy jej terapeutki, bo nie było szans przez te zasieki nie wytłumaczonych spraw inaczej przejść

jeśli jest chęć współpracy po obydwu stronach, to już według mnie to już jakiś sukces, bo o gotowości to  na pewno nie świadczy

gotowość wychodzi w "praniu" wspólne życie, wspólne sprzątanie tego bajzlu

bijesz się z myślami, próbujesz reżyserkę, ja bym się wstrzymał osobiście dla własnego spokoju myśli big_smile

98

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
Amethis napisał/a:

bijesz się z myślami, próbujesz reżyserkę, ja bym się wstrzymał osobiście dla własnego spokoju myśli big_smile

Amethis nie wiesz jak bardzo mam posprzatane mieszkanie żeby tylko o tym nie myśleć.
Najbardziej boli mnie to że jemu zależało mniej niż myślałam i chyba nie byłam taka ważna jak twierdził.
On sobie doskonale daje rade z rozstaniem! Nowe ciuszki, kino, spotkania z kumplami. Grrrrr...
Pójdę na te randkę i będę się super bawić!

99

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
pannapanna napisał/a:
Amethis napisał/a:

bijesz się z myślami, próbujesz reżyserkę, ja bym się wstrzymał osobiście dla własnego spokoju myśli big_smile

Amethis nie wiesz jak bardzo mam posprzatane mieszkanie żeby tylko o tym nie myśleć.
Najbardziej boli mnie to że jemu zależało mniej niż myślałam i chyba nie byłam taka ważna jak twierdził.
On sobie doskonale daje rade z rozstaniem! Nowe ciuszki, kino, spotkania z kumplami. Grrrrr...
Pójdę na te randkę i będę się super bawić!

Wiesz, przeczytalem sobie ten wątek jeszcze raz na spokojnie,
Wedlug mojego "uzaleznionego" umysłu, i odbioru tego co piszesz,
Sklaniam sie jednak na randkę smile

Wiem tez, żeby nie poprawiac sobie samopoczucia w afekcie zemsty, zawiedzenia na kimś
Bedzie obraz zamazany, i moze byc kolejny zonk

Jak mowi stare przysłowie, trzeba 8 razy upasc zeby 9 raz wstać wink
Nie sadze tez zeby po takim czasie, i tylko 3 miesiacach terapii, wiele.sie zmieniło, to co opisujesz to w moim mniemaniu taka golizna bez alkoholu, latwo zranic, do piersi przytulic, i robic tak zeby nie "plakało"

Ze wspoluzaleznione sie "reperuja" w trakcie terapii to zauwazylem, ale zeby facet ciuszkami sobie samoocene podnosil, to srednio zrozumiale, bo to alkoholizmu nie leczy, najwyzej na krótko

Pewnej kolezancr zasugeruje właśnie "to jest odbijanie od dna", moze sie na haczyk zlapie smile

Milego Wieczoru, Spokojnosci

Ps, jak chata wypicowana, to az sie prosi odpocząć smile

100

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

Z kolei mój alkoholik niepijący od 6 lat zaczyna się łamać. Okropnie się tego słucha, cała zestresowana chodzę i boję się tego dnia.

101

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
emma25 napisał/a:

Z kolei mój alkoholik niepijący od 6 lat zaczyna się łamać. Okropnie się tego słucha, cała zestresowana chodzę i boję się tego dnia.

Pozostawiony sam sobie, czy robiac cos ze sobą do takich wnioskow dochodzi?

102 Ostatnio edytowany przez emma25 (2016-08-12 09:05:11)

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
Amethis napisał/a:
emma25 napisał/a:

Z kolei mój alkoholik niepijący od 6 lat zaczyna się łamać. Okropnie się tego słucha, cała zestresowana chodzę i boję się tego dnia.

Pozostawiony sam sobie, czy robiac cos ze sobą do takich wnioskow dochodzi?

Sam zdecydował aby skończyć z piciem. Nie chodził na żadne terapie, nie brał żadnych leków, nie chodził na spotkania, a jego matka w owym czasie też niespecjalne się nim interesowała. Długo ta decyzja w nim dojrzewała, przyszedł nowy rok i o takie postanowienie o nie piciu. Bardzo go podziwiam. Ale widzę jaki jest nieszczęśliwy, jak mu tego brakuje. Substytuty nie pomagają. Brakuje mu tego uczucia odprężenia. Jakieś imprezy czy wesela, znajomi podchodzą i proponują. Powinien unikać takich imprez.. ale czasem zwyczajnie się nie da. Mówi że bardzo boi się zacząć pić jednocześnie bardzo pragnąc znów poczuć się 'jak kiedyś'.

103

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
emma25 napisał/a:

Substytuty nie pomagają. Brakuje mu tego uczucia odprężenia.

a są jakieś zamienniki, alkoholu?? nie szkodliwe/ nie uzależniające

jest n!-możliwości na odprężenie bez udziału alkoholu, na własną rękę to graniczące z cudem, żeby przełamać nawyk utrwalony i wyrobiony

104

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem

U mnie było całkiem podobnie. Też ciągłe fochy, że nie chce z nim spędzać czasu, że go już nie kocham i inne takie. Strasznie mnie to drażniło. Nie byłam w stanie nic zrobić. Tym bardziej zrobić sama. Co gorsza z czasem zaczęła się przejawiać chorobliwa zazdrość - czy ja przypadkiem z kimś się jeszcze nie widuję? Nie mam kogoś na boku?
Chwilami miałam na prawdę dość. Totalnie. Ale nie chciałam się poddawać tak łatwo. Bo bywały chwile kiedy było nam na prawdę dobrze. To zachowanie pojawiło się niedawno.
Wtedy postanowiłam, że zaciągnę go poprostu na terapie. Wybrałam Centrum Terapii Krajna - miał ktoś już styczność? Poleca ktoś?
Jak narazie, idzie nam dobrze. Szczere rozmowy, przepracowanie tego wszystkiego razem.
W końcu możemy poznać wzajemnie nasze perspektywy i zrozumieć się lepiej.
Wierze, że nam się uda.

105 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-11-26 13:20:33)

Odp: Życie z niepijącym alkoholikiem
Dagmarawiw napisał/a:

U mnie było całkiem podobnie. Też ciągłe fochy, że nie chce z nim spędzać czasu, że go już nie kocham i inne takie. Strasznie mnie to drażniło. Nie byłam w stanie nic zrobić. Tym bardziej zrobić sama. Co gorsza z czasem zaczęła się przejawiać chorobliwa zazdrość - czy ja przypadkiem z kimś się jeszcze nie widuję? Nie mam kogoś na boku?
Chwilami miałam na prawdę dość. Totalnie. Ale nie chciałam się poddawać tak łatwo. Bo bywały chwile kiedy było nam na prawdę dobrze. To zachowanie pojawiło się niedawno.
Wtedy postanowiłam, że zaciągnę go poprostu na terapie. Wybrałam Centrum Terapii Krajna - miał ktoś już styczność? Poleca ktoś?
Jak narazie, idzie nam dobrze. Szczere rozmowy, przepracowanie tego wszystkiego razem.
W końcu możemy poznać wzajemnie nasze perspektywy i zrozumieć się lepiej.
Wierze, że nam się uda.

WCT - Krajna akurat osobiście nie znam ,ale wygląda na full wypas ośrodek jeżeli nawet w części robią to co obiecują to spokojnie.Miejmy nadzieje że to nie ukryta reklama tego ośrodka i spamowanie - czasem się to zdarza więc nie obruszaj się.
To co się z wami dziej i z Twoim mężem nie jest niczym wyjątkowym i niezwykły po odstawaniu alkoholu .
Po prostu róbcie to co robicie i co zaleca sugeruje terapia ,nie leczcie się nawzajem nie ingerujcie w to co każde ma z osobna do przepracowania w sobie bo każde z was leczy się na pierwszym miejscu dla siebie na drugim miejscu dla więzi i miłości .
Chodzi o to żeby się na wzajem nie kontrolować i nie osądzać oceniać postępów w leczeni drugiej osoby w tym bo rywalizacja i presja niszą więź ,jest to dalej toksyczna relacja ,która cudownie nie przestaje działać po odstawieniu alkoholu.
Super że nie boicie się rozmawiać,nauka tego i ćwiczenie się po jakimś czasie to przyjemność i fajna sprawa .
Trzymam za was kciuki chociaż mam tylko dwa smile  życzę szczęści wolności w miłości tylko tyle mogę
Pozdrawiam.

Posty [ 66 do 105 z 105 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Życie z niepijącym alkoholikiem

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024