Iwona40 dzięki. Zgodzę się prawie ze wszystkim co napisałaś. W zasadzie tylko jedno zdanie wywołało we mnie protest: To ty Talerzyku wybierasz czy chcesz być z mężem czy nie, natomiast to co on myśli, czego chce to inna sprawa . Niby wybieram ja, ale wcześniej to on musiał wybrać. Na podstawie jego wyboru ja dokonałam swojego. Zdecydował się zostać, zerwać kontakt z tamtą i dzięki temu mamy teraz "szansę" spróbować odbudować nasze życie. I ważne jest w tym wszystkim to co myśli i chce On. Jeśli to co deklaruje mi teraz jest faktycznie tym co myśli to wydaje mi się, że może nam się udać. Jeśli natomiast znowu jest w tym góra kłamstw to wspólnej przyszłości już nie będzie, nawet jeśli ja bardzo tego chcę. Musimy po prostu chcieć tego razem.
After witaj. Dlatego właśnie mój oświat runął. Bo tak samo jak ty twierdzę (twierdziłam raczej), że jak się kogoś kocha szczerze to zdrada nie powinna mieć miejsca. Nigdy. Wierzyłam, że mój mąż kocha mnie w taki sposób, pozwolił bym w to uwierzyła a potem zabrał mi to. Od tak. Jak sam twierdzi bez powodu (w to nie wierzę). Bez mojej winy (jej jednak też szukam w sobie).
I teraz to właśnie ja dyktuje warunki. A mój warunek jest prosty: liczę od teraz tylko na szczerość. Mój mąż ma za zadanie odbudować naszą relację. Ja mu tego nie utrudniam wypominaniem, graniem na jego emocjach, ale też mu w tym nie pomagam, bo skoro nie ma w tym mojej winy…
Czekam i obserwuję. Jednak widzisz zimna suka ze mnie żadna...
Co do konsekwencji podkreśla, że wie co go czeka i jak może (choć wcale nie musi i nie znaczy, że będzie) wyglądać nasze życie. Wie, że ja mogę się nie zdobyć na wybaczenie i wie, że nie zapomnę nigdy. Wie, że jego starania mogę nie dać efektu, że zaufanie może się nie pojawić u mnie i uznam, że to nie ma to już sensu. Nie oszukuję go i nie daję żadnych złudnych nadziei. Uczciwie wyłożyłam karty na stół. Nie podejmuję żadnych decyzji na już, bo nie jestem na nie absolutnie gotowa. Dzięki temu mam czas by zrozumieć też siebie, powalczyć ze swoim słabościami, przewartościować swoje/nasze życie.
Ostatnia część Twojego postu chyba przedstawia wiele moich dzisiejszych obaw. Nie chodzi o ten test, ale o te kłamstwa. Nie chcę ich więcej w moim życiu. Czy spali? Nie – nie zdążyli po prostu jeszcze, zabrakło im jednego: czasu. Mój mąż przyznał, że nie wiem jak sprawy by się potoczyły, gdyby się nie wydało (czytaj: przespał by się bo…był ciekawy).
To, że nie spał z nią nie umniejsza jego winy ani mojego poczucia krzywdy.