Nie jestem zdesperowana, Krejzi.
Gdybym była, to bym teraz poleciała do niego jak na skrzydłach, a tego nie zrobiłam.
WIEM, czasem popełniam głupstwa - wciąż uczę się ich nie popełniać.
WIEM, przez te dwa miesiące trafiło się dwóch facetów, ale spójrzmy na to ile czasu rzeczywiście jestem na forum i że przez większość tych dwóch lat nic takiego nie pisałam.
Wyciągnęłam wnioski. Tym razem jakby się facet od początku mocno nie starał, to bym z nim nie gadała ani się nie spotykała. Sęk w tym, że on się starał przez cały miesiąc. Starał się do momentu, gdy nie zaczęłam na poważnie tematu o tym, co dalej. Nie mogłam przewidzieć, że to aż tyle zmieni. Sam mi jakiś czas temu pisał, że czuje do mnie coś więcej, sam to nakręcał. Na spotkaniach podobnie.
Mówiłam Wam wtedy, że do tego pierwszego nie będę już pisać, jeśli on nie napisze i NIE PISAŁAM. Minął już sporo ponad miesiąc odkąd nie mam z nim kontaktu. Czyli posłuchałam rad i samej siebie. I dałam sobie z nim spokój.
Moim problemem jedynie jest to, że czasem wciąż za bardzo staram się wejść w czyjąś skórę i tę osobę usprawiedliwiam. Że może nie ma czasu, może podchodzi do czegoś inaczej, może się boi, może coś tam. Wiem skąd to się u mnie bierze, zwalczam to i powoli się udaje.
Gdybym była jak mówisz i rzucała się na każdego, to byłabym w związku od stycznia zeszłego roku, gdy poznałam po zerwaniu pierwszego chłopaka. Był fajny, świetnie się rozmawiało, ON CHCIAŁ, ale nie czułam tego czegoś i dałam mu spokój. Od tamtej pory było jeszcze kilku takich i każdemu grzecznie odmawiałam. Nie sądzę, by tak wyglądała zdesperowana osoba. Ale może tak mnie odbieracie, nie wiem.
I żeby nie było, ja nadal mam go za fajnego faceta i WCIĄŻ to powtarzam, wszędzie.
Po prostu zrobiło mi się przykro, że tak mi wygadywał, jaka to ja ważna nie jestem, a nadal siedzi na portalach. To wszystko. A jeśli napisałam gdzieś o nim coś złego, to poproszę cytat, bo naprawdę nic takiego nie pamiętam.
Kolejna sprawa. Potrzebuję nieco więcej czasu, by sobie kogoś w pełni odpuścić.
Obserwuję, wyciągam wnioski, analizuję całą sytuację i podejmuję ostateczną decyzję, gdy jestem jej PEWNA. Nie chciałabym po tygodniu czegoś żałować. Mówiłam, że do końca tego tygodnia poczekam i zobaczę, czy on rzeczywiście zachowuje się jak ktoś, kto chce spróbować. Jeśli nie, to odpuszczę. To takie dziwne, że nie chcę wykonywać tak radykalnego kroku pod wpływem emocji? Bo gdybym miała coś zrobić teraz, to bym mu powiedziała, że nie chce mi się w to bawić. Ale jednak poświęciłam temu ponad miesiąc mojego życia. Jak poświęcę jeszcze parę dni, to nic mi się nie stanie.
Nie oczekuję, że zrozumiesz.
Ale stwierdziłam, że się ustosunkuję, bo trochę mnie ubodły Twoje słowa.
Chociaż oczywiście nie mam nic przeciwko, że byłaś dosadna.