Elle88 napisał/a:@Hapi, obejrzyj sobie trochę na necie, albo poczytaj o 'rolach' jakie odgrywane są w rodzinach przez wszystkich jej członków - zwłaszcza w rodzinach z problemem alkoholowym, zacznij np. od "Toksyczny wstyd" John Bradshow - tam jest to dość dobrze wyjaśnione z przykładami. O co w tym "teatrzyku" chodzi, po co to i jakie potrzeby Rodziców zapewnia w pośredni sposób.
W sumie w większości rodzin każdy ma przydzieloną z góry rolę i ciężko to potem odkręcić, trochę jak z opinią w szkole 
Looknij w wolnym czasie, pomoże Ci nabrać dystansu.
W sumie najgorsza rola, wbrew pozorom, to rola - opiekuna i "gwiazdy" w rodzinie. Wbrew pozorom, bo najwięcej się od takiej osoby wymaga. No, może poza kozłem ofiarnym 
To jest ciekawe bo potem w podobne role się wchodzi w związku, oczywiście jak nie przepracujesz tematu.
Okej, obejrzę sobie. Dzisiaj już się nie nadaję do głębokich przemyśleń, ale postaram się jutro coś zobaczyć. Dziękuję
Generalnie to powiedziałabym o sobie, że miałam dwie role. Kozioł ofiarny oraz opiekun. Jak wiadomo, jedno nie wyklucza drugiego. Zawsze jak mama popiła i wszyscy się od niej odwracali, to przychodziła do mnie, żebym pożyczyła kasę na fajki, żebym zrobiła coś do jedzenia, pogadała, pomogła. A gdy wracało wszystko do normalności, to oczywiście wciąż miała mnie gdzieś, bo rodzeństwo ważniejsze, mimo że ją wyzywali, czasem też potrafili poszarpać, uderzyć. Więc dla niej byłam tym opiekunem przede wszystkim. Opiekunem, który tracił całą wartość, gdy nie potrzebowała opieki.
A kozłem ofiarnym, bo jako jedynej to mi się dostawało za wszystko. Tylko tu bardziej ze strony ojca. Ile razy podniósł na mnie rękę, to nie jestem w stanie zliczyć. Latami się go później bałam, brzydziłam, nienawidziłam. Przez to też bałam się chłopaków, bliskości z nimi. Nie czułam się przy nich bezpiecznie. Chyba, że na odległość, jak sobie z kimś klikałam.
Wiem co to ze mną zrobiło, że to przez to latami wybierałam chłopaków, którzy byli takimi smutnymi, zagubionymi chłopcami, potrzebującymi uwagi oraz opieki. Ale jak ktoś czytał kiedykolwiek mój pierwszy temat na forum, to sam mógłby powiedzieć, że jestem teraz jak inna osoba. Wiele zmieniłam. I mam nadzieję, że jeszcze więcej zmienię, bo jak widzę kierunek, w którym podąża moje rodzeństwo, to mrozi mi krew w żyłach.
santapietruszka napisał/a:Może trochę czasami przesadzasz... ale dzięki 
No czasem przesadzam, ale tym razem nie
Proszę 