Rezolutna, no właśnie w akceptacji tego faktu, że on NIE CHCE mam największe problemy. Okropnie uderza to w moje poczucie własnej wartości, choć przecież ono powinno być stabilne i niezależne od kogokolwiek "z zewnątrz"!
Nie mogę jednak zaakceptować faktu, że mieliśmy tak wiele wspólnego, tyle rzeczy do obgadania etc. a on tak łatwo to odrzucił!
Hejka Drogie moje:)
Tulipani, bardzo dobrze, że wykasowalas numer nie zapamietawszy go, ale z przystankiem to radzilabym wysiadac jeden wcześniej żeby jak najdalej być od tej przekletej dla Ciebie ulicy:)
Rezolutna, myślę nad tym co jeszcze może pomóc w zaakceptowaniu odrzucenia. Oprócz działającego cuda czasu, ale faktycznie to trwa. Nie wiem jednak czy jest na to recepta, bo to siedzi w konstrukcji psychiki u każdego innej. Mojego kumpla zostawiła dziewczyna, która kochał. Pytałam czy próbował do niej wrócić. Mówił, że probowal, ale, cytuję: "wylozyla na mnie chuja więc niech spierdala". Przepraszam za dosadnosc, ale cytowalam. U niektórych, i wydaje mi się, że niekoniecznie chodzi tu o różnice płci, nie występuje coś takiego jak idealizowanie, bo to w tym jest problem. Tylko trzeźwy osad sytuacji. Nie chce mnie, odrzucił mnie więc temat skończony. Nie należy analizować co jest ze mną nie tak, bo to co jednemu będzie przeszkadzać drugi pokocha. Tulipani dobrze kombinuje w przejawach zdrowego rozsądku, że nie ma znaczenia czy wie wystarczająco na dany temat. Jakby ja kochal to uwazalby, że wie wystarczająco a prawdopodobnie w ogóle nie przywiazywal do tego wagi. Odrzucenie jest przykre ale jest wspólne każdemu, bo każdy to przeżył bądź przezyje. Proste przesunięcie profilu w lewo na Tinderze jest odrzuceniem, nie wiemy kto i i którym momencie to robi dlatego nie przeżywamy. Trzeba to zaakceptować i bynajmniej nie wiązać bezpośrednio ze swoimi "wadami" (w cudzyslowie bo często doszukujemy się absurdów w sobie). Mi bardzo pomagalo pisanie w kółko tego co przykrego slyszalam (i to nie była tylko litania moich "wad"): nie kocham Cię i nie czuje nic poważnego. Do tego zapamietany w lustrze "hateful look" w moją stronę jak z głośno trzasnelam drzwiami od kabiny prysznicowej.. Nigdy więcej. Nie chce oznacza nie ma ochoty i cieszy się, że ma Was z głowy. Ta to wygląda, naprawde:( na pocieszenie powiem, że oni zawsze potem żałują. Oby to jak najpóźniej jednak to w was trafiło (jak już będziecie umialy wyłożyć chuja na nich). Smieciarze, that's all:)