Damariss,
Przeczytałam Twoją historię oraz rady osób, które w tym wątku się wypowiadały.
Z resztą właśnie takiego tematu na tym forum szukałam, ponieważ moja opowieść jest niemal w 100% podobna do Twojej.
Z tą różnicą jedynie, że trwa ona zaledwie od 2 miesięcy oraz tego, że jestem właśnie na etapie jej kończenia oraz bolesnego zbierania tego co pozostało mi z poczucia własnej wartości/godności.
Powiem Ci, że naprawdę NIE WARTO włazić w relację, która już od samego początku nie ma dobrych rokowań.
Jeżeli widzisz, że Tobie zaczyna zależeć, a jemu najwyraźniej nie, to odpowiedni moment by wykonać w tył zwrot i odejść ZANIM będzie za późno.
Czy wiesz jak przeważnie kończą się takie historie?
Tym właśnie, że Twoje poczucie własnej wartości praktycznie przestaje na jakiś czas istnieć, wciąż zastanawiasz się dlaczego on się nie zakochał, co w Tobie jest takiego odpychającego i czy mogłaś zrobić coś lepiej by sobie na tą miłość/uwagę/czułość jego zasłużyć.
Tak właśnie zakończyła się moja historia - nie było żadnego happy endu, nie docenił mnie, nie "przejrzał na oczy", nie powiedział: "byłem ślepcem":))
Od początku jasno i wyraźnie mówił, że kilka miesięcy temu rozstał się ze swoją wieloletnią dziewczyną, z którą ostatnie lata zwiazku były szarpaniną - Ona DDA, liczne awantury, sceny zazdrości, zerwania, powroty, dochodziło nawet do rękoczynów ( z dwóch stron) oraz wyswisk.
Wreszcie nastąpił koniec, ale ta znajomość jeszcze tak do końca nie wywietrzała mu z głowy ( ma z nią kontakt, niby "pomaga" w terapii na którą wreszcie poszła).
Mówił, że ma teraz zły okres w zyciu, sam nie wie czego chce i że właściwe potrzebuje "przestrzeni".
Machnęłam na to ręką, choć w głowie migotały mi czerwone światełka i cały czas słyszałam wewnętrzny głos, który mówił mi, żeby się w to nie pakować.
Widziałam, że mimo sporej różnicy wieku on jest niestabilny, niepoukładany, sam nie wie czego od życia chce oraz co w tym życiu robić - taki chłopczyk:)
Pomyśłam, że przecież tak wiele nas łączy, że NIEMOŻLIWE jest by się nie zakochał - znajomi, światopogląd, specyficzne zainteresowania, kuchnia, upodobania, fajne rozmowy, no i CUDOWNY seks.
Ja sama po trudnych związkach, z wielkim głodem miłości okłamywałam samą siebie, podświadomie wiedząc, że miłości z tego jednak nie będzie.
Najgorsze jednak było to, że to w sumie ja inicjowałam spotkania, że tak bardzo się poniżałam, że tęskniłam jak szalona.
Nie umiałam powstrzymać się przed okazywaniem mu czułości, zainteresowania, chciałam otoczyć opieką, pokazać, że jestem inna od jego byłej - stabilna, ambitna, normalna.
I skończyło się to tak, że on widząć moje zaangażowanie, napisał mi sms'a, że "nie chce się angażować, a widzi że ja to robię i że może damy sobie spokój".
Także autorko tego wątku, proszę Cię, daj sobie spokój z tym mężczyzną póki masz jeszcze możliwość.
Takie historie są do bólu przewidywalne i nie wyniknie z tego nic dobrego dla Ciebie.
Masz szansę zachować twarz, odciąć się i sama odejść - a wierz mi, to bardzo dużo znaczy.