Problem dotyczy mojej współlokatorki,pisze z mojego konta,żeby nie zakładać własnego,bo sprawa jest dla niej pilna.
Miesiąc temu poznałam chłopaka i od tamtej pory spotykamy się.Na początku było wszystko fajnie,do czasu ostatniego weekendu.Chłopak od początku podobał mi się i nadal podoba,ale on jak twierdzi zakochał się i kocha mnie.Często mi to powtarza.Dla mnie ten związek jest fajny,lubię się z nim spotykać,spędzać czas,jest jakaś chemia,ale dla mnie to nie jest jakaś miłość na całe życie,niczego poważniejszego do niego nie czuję.Wydawało mi się jednak,że wszystko szło w dobrym kierunku dopóki w ostatni weekend nie przedstawił mnie swojemu koledze.Tzn. przedstawiał mnie różnym swoim kolegom,ale tylko z tym mam taką sytuację.Nie ukrywam,że poczułam do niego silną miętę,silniejszą niż do mojego chłopaka.Dużo się razem śmialiśmy,wygłupialiśmy,jest przystojny i zabawny.Spotkaliśmy się we trójkę u mnie,potem poszliśmy na imprezę,po imprezie jeszcze spędziliśmy cały ranek u mnie,a potem całe po południe,bo kolega nie chciał wracać do domu.Także spędziliśmy razem około 20 godzin i była okazja,żeby się w miarę poznać.Ten kolega był dla mnie bardzo miły i troszczył się czasem o mnie bardziej niż mój chłopak.Zwariowałam na jego punkcie i pomimo,że mojemu chłopakowi nic nie brakuje to gdybym teraz nie spotykała się z żadnym z nich i mogłabym wybrać to wybrałabym tego kolegę.Wiem,że on nie ma dziewczyny.Najchętniej zapomniałabym o tym koledze i chciałabym,żeby z chłopakiem było tak jak dawniej,ale zupełnie mi odbiło i ciągle myślę tylko o tym koledze,o tym jaki jest przystojny,miły,zabawny,pomocny.Mój chłopak też jest przystojny i miły,ale nie ma takiego poczucia humoru i z tą opiekuńczością to też u niego ciężko,czasem na imprezie potrafił mnie olać,a kolega,którego znałam kilka godzin był przy mnie.Ten kolega od początku do mnie zarywał,ja w sumie do niego też,ale to miało być tylko na żarty,a wpadłam po uszy.Na imprezie obaj mnie adorowali.Na początku to nawet mój chłopak śmiał się z tego naszego niby flirtu,nawet na imprezie kolega zaproponował trójkącik i chłopak powiedział,że nie ma nic przeciwko,ale potem był zazdrosny.Pytał mi się czy on mi się podoba,ale zaprzeczyłam.Mój chłopak podoba mi się,ale niczego właściwie nie czuję,a jak ten kolega na mnie patrzył,jak się do mnie uśmiechał to nogi się pode mną uginały.Na samą myśl o nim mam szybsze bicie serca i czuję motyle w brzuchu.Nie chciałam tego,nie spodziewałam się takiego obrotu spraw,ale nie mogę nad tym zapanować,tym bardziej,że mój chłopak często mi opowiada,że z nim gdzieś idzie,że coś razem robią.Z tym kolegą nie mam żadnego kontaktu,nie mamy do siebie nr ani nic,jedynie wie,że gdzie mieszkam,ale od tamtej pory,czyli przez te kilka dni,nie widzieliśmy się,a ja szaleję z tęsknoty.Proszę,nie oceniajcie mnie źle,nie chciałam tego,ale każdemu może się zdarzyć.Najchętniej to naprawdę żyłabym z nimi w trójkącie,bo obu ich uwielbiam i podobają mi się i nie chodzi mi tutaj o seks,tylko o ogólne bliskie relacje w każdej sferze,ale wiem,że mój chłopak by na to nie poszedł,bo jest bardzo zazdrosny,dlatego chciałabym chociaż jakoś poznać bliżej tego kolegę,spędzić jeszcze trochę czasu,ale nie mam na to wpływu.Co powinnam Waszym zdaniem zrobić?Wszyscy mamy powyżej 20 lat.