After działam już... tylko narazie z małym dystansem się odcinam nie na już..powoli... kontaktu z mojej strony już nie ma..nie mam zamiaru juz wychodzić pierwszy z inicjatywą... bo robiłem to cały czas..
Teraz sprawę stawiam jasno i wyraźnie.. na spotkaniu mnie uświadomiła swoimi słowami...czego chce i po co.
Podczytuję wciąż Twój wątek z ukrycia, ale muszę cos dopisać - już nie mogę...
Djmateo, no sorry: albo sie odcinasz i już, albo tylko udajesz, ze to robisz i dalej ciągniesz wszystko... A widzę, że dalej ciągniesz... Widząc Twoja postawę mam mieszane odczucia, podejrzewam, ze podobnie to odbierają inni.
Jeszcze chwila a zaczniemy pisać Ci tak jak w tym watku do autora: http://www.netkobiety.pl/p2326135.html#p2326135
Pewnie pomyslisz, ze "łatwo wam pisać" - otóż nie. Ja, gdy zostałem porzucony (wyprowadzka) i zostałem zupełnie sam (bez żadnego powodu - nie było najmniejszych przesłanek za porzuceniem małżeństwa), "walczyłem" jeszcze przez troche ponad miesiąc. Ale po usłyszeniu paru "ciekawych" tekstów, zaobserwowaniu paru ciekawych sytuacji (samotne wizyty u "przyjaciela", konta na portalach randkowych itp.) - odpuściłem. I odciąłem się, ale nie tak jak Ty za pomocą "wykałaczki" - ja dobyłem ..."siekiery"! I odciąłem się definitywnie. Zerwałem kontakt i odzyskałem siebie. Obecnie mijają dwa lata bez żadnego kontaktu. Potrafisz tak? Czy wolisz tą "wykałaczką" udawać, że się odcinasz? Tyle tylko, że wkrótce zacznie być to irytujące...
P.S.
Tak juz na marginesie - dla oderwania sie od własnych problemów polecam Ci poczytanie tego wątku... Zobacz jak długo tam autor sie miota, walczy i ...drepcze w miejscu. I zobacz na ostatniej stronie ...epilog. Tak zazwyczaj takie historie się kończą. A im szybciej - tym lepiej...