Witajcie...ja już nie wiem,gdzie i do kogo pisać w mojej sprawie..po przedstawieniu mojej sytuacji - zazwyczaj pada odpowiedż - NIE WIEM CO BYM ZROBIŁ,CO BYM ZROBIŁA BĘDĄC NA TWOIM MIEJSCU.
Mianowice...byłem z żoną 2 lata po ślubie (łącznie 7 lat razem)... Związek zaczął się sypać jakiś rok temu..wieczne kłótnie,pomówienia i jeden fakt,który był jednym z powodów odejścia żony (tak myśle) pracowała praktycznie cały miesiąc,będąc w domu 2-4 dni w miesiącu co mnie bulwersowało i mówiłem o tym głośno..pozostaje problemy i kłótnie zamiataliśmy pod dywan i niestety nie rozwiązywaliśmy ich - a teraz wiem,że był to ogromny bląd.
3 tyg temu między nami wybuchła kłótnia,gdzie padło kilka mocnych słów z jeden i drugiej strony - żona nie wytrzymała,zabrała swoje rzeczy i wyszła z domu (mieszkaliśmy razem)...mijały dni bez kontaktu,gdzie to ja się odezwałem i zapytałem jak to ma nadal wygląać - odpowiedziałą,że potrzebuje czasu..dałem ten czas (3 tyg). W tym czasie znalazła sobie mieszkanie o którym mi powiedziała.
Po tym czasie dowiedziałem się od osób trzecich,że zona kogos ma..dlatego poprosiłem o spotkanie,które odbyło się wczoraj - rozmawialiśmy bardzo szczerze ze sobą,żona momentami się popłakała a temat innego faceta wręcz znegowała i dodałą,że jak ludzie mogą być taki wredni,a to że z kimś się dobrze dogaduje nie oznacza,że z nim jest itp.. dodałą,że niech sobie uważają co chcą,ale kiedyś udowodni,że to ona ma racje w tej kwestii.
Po długiej rozmowie powiedziałem,że dawanie temu związkowi czasu niczego nie przynosi,a żona odpowiedziała,że mam racje i najlepszą opcją będzie jeśli się rozstaniemy na stopie przyjacielskiej...NIE WYKLUCZA TEŻ,ŻE W PRZYSZŁOŚCI WSZySTKO WRÓCI DO NORMALNOŚCI I ZBUDUJEMY LEPSZY ZWIĄZEK.
Zapytałem takze o sprawę rozwodu - to powiedziała,że narazie rozwód nie jest jej potrzebny,ale z drugiej strony by chciała zebym ja się nie męczył...Na koniec rozmowy zapytałem czy mam sobie robić jakiekolwiek nadzieje ? odpowiedziala,ze lepiej nie bo będziemy sie wzajemnie tym ranic,a to nie oto chodzi.
Dodała,że jest jak najbardziej za tym,żeby sie spotykać,gdzieś wyjść itp..zaprosiłem ją wczoraj na święta wielkanocne i odpowiedziala,że jest jak najbardziej za tym..więc mam mieszane uczucia,bo tu mówi,że nie mam sobie robic nadzieji,a nie odrzuca żadnych moich propozycji?
LUDZIE PROSZE WAS O POMOC JESTEM TOTALNIE ROZŁOŻONY!!! a chcę to wszystko ratować