Halo... Haloooo... Haloo
Tutaj autor tego tematu 
Wypraszam sobie wszystkie wiadomości mówiące o tym, że temat jest umarły - taki nie jest! tylko był w stanie snu zimowego i teraz się obudził.
Przy tworzeniu tego tematu założyłem sobie, że będę pisał o swoich postępach zrealizowanych jak i tych niezrealizowanych. Jest to dla mnie jako pewnego rodzaju długoterminowy pamiętnik, do którego będę wracał i sprawdzał jak szły mi te sprawy w określonym wieku mojego żywota 
Może kogoś z wcześniej wypowiadających się będzie to trochę interesowało albo... po prostu ktoś wpadnie na ten temat przy porannej kawie nie mając nic lepszego do roboty 
Tak więc dzisiaj mając 25 lat
Mijają (prawie) 4 lata od momentu założenia tego tematu...
Założenie było takie, że miałem tutaj pisać raz na pół roku a widzę, że swój ostatni wpis miał miejsce ponad 2 lata temu tak więc lekki fail.
Po prostu kompletnie nic się nie działo na tyle ciekawego abym mógł napisać, raczej codzienność, życie zwykłego szarego człowieka ale powróciłem, przeczytałem posty od nowa by zrobić porównanie itp.
Tak czytam ten temat, jego tytuł - pytanie było do kobiet czy mogłyby się związać z osobą taką jak ja czyli niedosłyszącą, jąkającą się itp. aby wiedzieć czy mam szansę u płci przeciwnej.
Wiadomo odpowiedzi bywały, że tak nie ma problemu super wszystko gra, trawa rośnie, słońce świeci nic tylko z uśmiechem przejść przez życie. Przykłady, które były tu podawane (np. związki osób niepełnosprawnych z pełnosprawnymi) dały mi do myślenia, że w sumie każdy może mieć związek.
W tym roku będę kończył 26 lat i w sumie nigdy nie byłem w normalnym związku.
Pamiętam, że jak byłem w I czy II kl. szkoły średniej to już wtedy wiedziałem, że nigdy w tym związku nie będę - ale nie dlatego, że sobie tak postanowiłem. Nie dlatego, że tak sobie wmówiłem - ja to po prostu czułem, tak jak można wyczuć to czy będzie padał deszcz czy też nie. Po prostu już wtedy czułem, że nigdy nie będę mieć dziewczyny itp.
Co prawda miałem tam jakąś koleżankę, z którą się tam spotykałem... No ale to nie był normalny związek, raczej zwykłe widywanie się przez 2 miesiące itp. tak więc nie zaliczam tego
ew. można to podciągnąć pod koleżeństwo tak więc już jest sukces, którego przez wiele lat nie było!
W sumie nie dziwię się, że nie mam dziewczyny. Tak sobie myślałem o tym ostatnio.
Za mądry nie jestem, za inteligentny też nie, bogaty nie jestem, przystojny zbytnio także nie, jestem nudny jak flaki z olejem, nie daję w ogóle emocji do tego jeszcze ta niepełnosprawność drugiego stopnia... dobra może przestanę już wyliczać (wystarczy) - tak więc nie mam kompletnie nic do zaoferowania takiej dziewczynie. Nie mam co się dziwić.
Nawet jakbym jakimś cudem miał tę dziewczynę to... co miałbym z nią robić? jestem tak pasywny i bierny, że jakby dama nie wykazywała inicjatywy to ten związek by umarł w ciągu 10 minut
nie mam kompletnie pomysłu na spędzanie czasu z dziewczynami, co kino obiad? co dalej? całymi miesiącami spacery albo wspólne filmy? nie wiem 
Niepełnosprawny a sytuacja na rynku pracy.
Trzeba być niepełnosprawnym aby to zrozumieć. To jak człowiek niepełnosprawny jest traktowany w tym kraju to tylko sobie strzelić w łeb i dobranoc.
Patrzyłem ostatnio na swoje CV - co pół roku (średnio) zmieniam pracę tak więc tylko sobie wyobrazcie jak to wygląda.
Od wielu ludzi słyszałem: ,,łeee ty masz to orzeczenie o niepełnosprawności to masz super, pracodawcy będą się o ciebie zabijali bo chcą zatrudniać tylko tych z orzeczeniem"
- Zgodzę się jeżeli mówimy tutaj o pracy typu kopanie rowów albo budka z kebabem, to tak orzeczenie stawia Cie na pierwszym miejscu.
Jeżeli zaś ubiegasz się do pracy w międzynarodowej firmie z oddziałami w każdym kraju i miliardowymi obrotami to jako pracownik niepełnosprawny jesteś zwykłym śmieciem.
A to dlatego, że takie wielkie przedsiębiorstwa stawiają nacisk tylko na statystyki i efektywność. Pracodawca z obrotem w miliardach € rocznie ma gdzieś dofinansowanie od państwa na niepełnosprawnych pracowników. Oni nie potrzebują tych orzeczeń a mało tego - niepełnosprawni mają dodatkowe przywileje w miejscach pracy i wtedy bardzo często słyszy się ,,panu podziękujemy" albo ,,może pan tu pracować ale na najsłabszym stanowisku" i jest super....
Hobby
Ostatnio sobie uświadomiłem, że nie mam ani jednego hobby 
A podobno posiadanie zainteresowań ułatwia znalezienie kobiety.
Nie wiem dlaczego ale nic mnie kompletnie nie interesuje, nic a nic, nie mam zainteresowań - nie wiem dlaczego tak jest?
Ostatnio szukałem czegoś czym bym się zajął. Myślałem o Tenisie - odbijanie piłki przez godzinę, monotonne i nudne, co ludzie w tym widzą?
Albo pływanie! - no ale... pływanie w kółko po basenie, przecież to jest nudne po 10 minutach...
To może chodzenie po górach? no ile można, dwa trzy szczyty i już starczy mi, nie chcę więcej.
Zastanawiam się jakie mógłbym mieć hobby, naprawdę ale nic nie mogę znalezć bo wszystko mi się wydaje takie... proste... zwykłe... nudne...
Znajomi
Dobra dosyć tego narzekania, teraz czas napisać coś pozytywnego 
Wcześniej przez wiele lat nie miałem w ogóle znajomych, w ostatnim czasie znalazłem grupkę kilku osób, z którymi normalnie się widujemy razem. Co prawda takie spotkania organizujemy raz (maks 2) w miesiącu ale mi to w zupełności wystarcza 
Cały ten temat...
Czytałem te posty wszystkie i widzę co się zmieniło, przez te prawie 4 lata zupełnie mi się zmieniła psychika
Jąkanie - kiedyś non-stop, dzisiaj w ogóle się nie jąkam, nic zero
potrafię mówić płynnie i z dykcją, cudownie.
Kobiety - wcześniej nie potrafiłem z nimi rozmawiać. Teraz nie mam żadnego problemu
np. jak jestem w pracy gdzieś tam wchodzę do kuchni to jestem w stanie normalnie porozmawiać ze współpracowniczką, powygłupiać się, pośmiać razem, pożartować - żaden problem, kiedyś nie do przeskoczenia heh.
Swój postęp w kontaktach międzyludzkich zawdzięczam dzięki pracy. Po prostu pracowanie wśród ludzi i codzienna komunikacja z nimi sprawiła, że przestałem się jąkać/zacinać a zacząłem normalnie rozmawiać.
Tak sobie wspominam czasy studiów (jak zakładałem ten temat) normalnie... koszmar... Nie potrafiłem mówić... jedno zdanie na 5 słów sprawiało mi tortury, 20x się zacinałem i 5x jąkałem by wypowiedzieć jedno zdanie... szkoda bo przez to mam słabe wspomnienia ze studiów, niby najlepszego okresu w życiu heh.
Tak patrzę na ten temat, jakie kiedyś miałem problemy, dzisiaj już rozwiązane.
Za to dzisiaj mam inne problemy, nowe, większe, w większej ilości, z którymi sam muszę sobie radzić...