Hello kochani 
Przyciągnęliście mnie tutaj chyba.
Jak tam nastroje? Wszyscy zdrowi? Nic nie dolega? Eksowie i Eksie dawno zepchnięci w czeluście pamięci?
Tak myślałam, że temat nie umrze i dobrze, że pojawiają się nowe osoby, które z tych naszych postów coś sobie biorą. Korzystajcie do woli.
U mnie? Tylko pozytywnie
Jedyną taką dolinką jest to, że pochowałam tatę niedawno, który zawsze był dla mnie wielkim wsparciem, ale wiecie, i z tego można wyciągnąć coś pozytywnego: dla niego dobrze, bo już nie cierpi. A poza tym? Jeśli pytacie o życie sercowe, to powiem Wam, że jest ktoś, z kim ostatnio spędzam sporo czasu. Póki co, wzajemnie się poznajemy, nie spiesząc się, bo obie jesteśmy nieco zranione. I myślę, że to nam zostaje po poprzednich związkach: ostrożność, rozwaga, zwolnione tempo angażowania się.
Nie wiem czy to pod wpływem Mel, doświadczeń czy czego jeszcze, nabrałam zaufania do świata. Do świata, który da mi to, co dla mnie najlepsze w tej chwili. Dlatego nie boję się tego, co będzie, nie zamartwiam się. Temat dotyczy związków, więc skupię się bardziej na tym. Proszę, uwierzcie, że zasługujecie na szczęście i na bycie traktowanymi tak, jak tego pragniecie. Jesteście wszyscy ważni, wartościowi. Każdy z was jest w przepiękny sposób indywidualną kombinacją atomów. Nie wierzcie w dwie połówki, raczej w to, że "jak się chce, to można" (ale bez przesady w drugą stronę, chodzi mi o nadmierne dopasowywanie się). Ze mną było tak, że ja po rozstaniu w ogóle nie szukałam nikogo. Kobieta, która dziś, delikatnie mówiąc, miesza mi w głowie w pozytywny sposób, znalazła mnie sama przez wspólną koleżankę. Co ciekawe, pewnie miało to związek z prawem przyciągania, bo jakiś czas temu tej wspólnej koleżance wyznałam: wiesz, czuję, że ja poznam kogoś wartościowego właśnie dzięki Tobie
Druga sprawa, też związana z PP, kiedyś chciałam byłam zainteresowana pewną wspólnotą ekumeniczną. I co, okazuje się, że ona właśnie w niej działa. Przypadek?
To, co chciałam tu dziś po sobie zostawić, to wiara. Uwierzcie, kochani w to, że będzie dobrze. I zdarzy się ta wymarzona miłość, będzie szczęśliwy związek. Wątek pełen jest tego typu przykładów. Po prostu powiedzcie sobie, że na to zasługujecie. Bo niby dlaczego nie?
Człowiek sam siebie najsilniej powstrzymuje przed byciem szczęśliwym.
Tym, którzy na początku drogi są dopiero powiem, że z tego się wychodzi. Naprawdę. Nauczycie się rozumieć eks, wybaczyć sobie i jemu/jej. Zrozumiecie, że to nie była relacja oparta na miłości i zaufaniu. Przyjdzie taki dzień, że to do was dotrze. I wtedy z kopyta ruszycie na tę górę w walce ze sobą, żeby potem podziwiać widoki 
Jak zawsze, ściskam wszystkich mocno i życzę powodzenia. Dacie radę! 