Husky, z kim Ty byłaś?
A na marginesie, widzę, że złość z Ciebie wychodzi, oby tak dalej, nie powstrzymuj się
Przeczytałam Twój post i, choć wiem, że wiek nie odwzorowuje dojrzałości, pomyslałam: ile ten człowiek ma lat? Ale widzisz, że narcyz do kwadratu, prawda? Dzisiaj ja, Pan, będę dla Ciebie dobry, niewolnico. I żeby wyglądał jeszcze jak Grey w filmowej adaptacji, może i da się na taki układ przystać, ale pod warunkiem, że poza sypialnią Cię szanuje a tu tego nie widzę. Dobrze, że z tego wyszłaś 
Aguś, wszystko w swoim czasie. Spokojnie. Ostatnio spotkałam się z przekonaniem, które bardzo wzięłam do siebie, że dusza ma plan co chce przeżyc i jak ukształtować siebie. I jeśli na poziomie duchowym moje wewnętrzne 'ja' postanowiło, że mam dostać po dupie, bo tak bardzo będę chciała tej miłości i stabilizacji i w kolejnym związku zrozumieć pewne prawdy, to jest to po coś i nie moge z tym walczyć. Od razu sprostuję, nie chodzi tu o to, by ustawiać się w roli ofiary i mówić sobie: nie mam na nic wpływu, to przeznaczenie, wszystko jest zaplanowane. Owszem, tak jest, ale ja tu jestem po to, żeby wyciągać wnioski z tego, co się stało i mądrzeć na przyszłość. I zyć przede wszystkim - bez względu na to czy będę smiac sie czy płakac przez to życie. Wiesz, to tak, jak ta anegdota o tym jak profesor pokazuje studentom naczynie i wrzuca do niego rózne rzeczy i z każdym razem pyta czy słoik jest pełen. Życie jest po to, by przekonaniami, doświadczeniami, dobrymi i złymi wypełnić ten swój własny słoik. I to jest Twoje bogactwo
I rzecz tkwi w tym, by wierzyć, że jesteś cenna, wartościowa przez to, co Cię tworzy, kim jesteś i skąd pochodzisz, co przeżyłaś i nie oddawac tego słoika choćby do obejrzenia w byle jakie ręce, tylko w te właściwe, które docenią skarb, jaki masz w sobie
Mężu, nawet jeśli miała jakąś fobię, nie mogłeś nic na to poradzić. Wiesz dlaczego? Bo nic o tym nie wiedziałeś, ona nie ufała Ci a tyle, by o tym opowiedzieć. Dlatego nie myśl o tym a już w ogóle nie czuj ani grama winy.
Ten stan niepokoju występuje, bo masz kontakt z eks. Rzadki, ale jednak. I przez to myślisz co u niej i czy w porządku, skoro się nie odzywa. Nie odciąłeś się jeszcze emocjonalnie.
Vero, to ja Ci podrzucę pytania jeszcze. Tęsknisz za człowiekiem, który wyrzucił Ciebie i waszą relację na śmietnik, bo tak mu było wygodnie? Bo nie spełniałaś jego wymyślonych standardów? Zrozum, że to dobrze, że stało się to teraz niż kiedyś. Wiesz jaki jest kolejny krok? Karmisz jego ego. Błagasz o powrót a on łaskawie się zgadza albo i nie. Macie miesiąc miodowy, a potem Panu znów coś nie odpowiada i sytuacja się powtarza. Cenę płacisz Ty a raczej Twoje topniejące poczucie wartości. Uwierz mi, wiem jak jest na tym etapie. Byłam w związku z narcyzem. Potem spotkałam na swojej drodze kobietę, która była moją następczynią i którą udało mi się wyciągnąć z tamtej relacji i teraz jesteśmy dobrymi kumpelami. I mimo tego, czym karmiła ją nasza wspólna eks, że się zmieniła, że jest cudownie - to się nie dzieje, bo narcyz potrzebuje terapii a nie zdecyduje się na nią. I co, tęsknisz za człowiekiem, któremu tak na Tobie zależy, że nawet nie zapyta jak się czujesz, jak Ci pomóc? Był przy Tobie w trudnych chwilach czy raczej obwiniał o wyimaginowane kwestie czy się usprawiedliwiał dlaczego być nie może? Co Ty miałaś z tej znajomości? Za czym tak tęsknisz? Odpowiedź na to pytanie jest kluczem, bo będziesz wiedziała co musisz dać sobie
I wiem, że myślisz o wspólnych planach. Uwierz, każdy tu miał jakieś, mniej lub bardziej wybiegające w przyszłość. Ale widzisz, to, że nie będziesz ich miała z nim, nie znaczy, że w ogóle. To jest ten czas, żebyś odnalazła siebie. Wybaczyła sobie ten brak opieki nad sobą, brak dbałości o swoje emocje. Jak pogrzebiesz głębiej, będziesz wiedziała kto kiedyś zadecydował, że wiążesz się z osobami, które nie dają Ci miłości, akceptacji, partnerstwa, kto nie zadbał o Twoje potrzeby. I nie obwiniaj tej osoby, to już się stało, mleko się rozlało - ważne jest to, co z tym zrobisz. Ale uprzedzam, odkąd to wiesz, bierzesz odpowiedzialność za siebie i to, aby te potrzeby zaspokoić sama, ok? Bo w drugiej osobie tego nie znajdziesz. Ona nie ma ratować twojego świata, być wybawicielem, dawać Ci miłości i uwagi, bo Ty coś dla niej zrobisz ale osobą, która też ma potrzeby, lekcje do przepracowania i z którą stworzysz związek oparty na wzajemnym wsparciu, zachęcaniu do działań, dbałości o siebie nawzajem. To jest dojrzała relacja - związek osób, które wiedzą, że są niedoskonałe, starają sie pracować nad sobą i zachęcać partnera do takiej samej pracy. Przypraw to miłością obupólną i będziesz miała relację, do której każdy dąży. I na to powinnaś się zgadzac, na nic mniej.