Boje sie to "wylać na papier " ale cóż, co mi zostało, wiec w wielkim skrócie.
2 letni związek , B. Była ciepła , kochająca , czuła i ogólnie ideał, Piekna dziewczyna.
J, raczej zimny facet , pokazujacy uczucia lecz bez przesady, normalny. B to akceptowała , rozumiała to i nie wymagała cały czas , zebym mowil ze kocham . Wydaje mi sie, ze jestem taki bo w domu kazdy byl zajęty , kazdy miał swoje sprawy i byl z nimi sam. Ja ogólnie jesyem za to wdzięczny, czuje sie jakos jak na swój wiek dorosle i "normalne " problemy nie sa dla mnie dołujące i trudne, po prostu daje sobie z nimi rade i wiem ze beda. . B psychicznie była słaba , starałem sie byc jej psychologiem , mysle, ze sie udawało. Troszkę zszedłem z tematu.
Dla J była to pierwsza miłość , pierwsza dziewczyna, pierwsza we wsuztskim. Zaczelo sie sypać . Poznała prwna dziewczynę , od tego czasu było coraz gorzej , była dla knie jakaś inna, wiedziałem, ze nie ma żadnego faceta na moim miejscu, wydaje mi sie, ze jej koleżanka porobiła jej w głowie. Zostawiła przez SMS, po prostu. J walczył jak głupi, była nieugięta, upadłem, sięgnąłem totalnego dna , zaczelo sie jeżdżenie pod jej dom czy czasami kogoś tam nie ma , w głowie totalny mętlik. Napisała, ze nie potrafi ze mna zyc, ze jestem dla niej nikim, ze sie wypaliła ale kocha ? W ogole nie rozumiem tej sytuacji. Trafiłem do szpitala , byc moze ze stresu, tak wstępnie usłyszałem od lekarza bo wypisałem sie na własne życzenie, bol był taki, ze straciłem czucie w obydwu rękach, napisała jak sie czuje , odpowiedziałem , ze w porządku , widziała od mojej siostry , ze wypisałem sie na własne życznie, napisała , ze zrobiłem złe . Po tej wiadomości kontakt sie urwał. Po wielu próbach odpuściłem wszelki kontakt, to było jakis Miesiax temu, so tej pory cisza .
Nie potrafie zrozumieć tego, ze tak po prostu odpuściła , byłem pewny, ze kocha. Teraz juz sam nie wiem czy kochała czy jej sie wydawało ?Nie piłem alkoholu w ogole, jedynie w sylwestra, oczywiście sie zaczelo ale nie wciągnęło mnie to. Nie potrafie tego ogarnąć jak tak po prostu to sie wydarzyło, ze nas juz nie ma, nie ma juz tego co było i ze skoczyło sie to w taki sposób.
Jestem w dołku , wrocilem do sportu , bieg, ćwiczenia ,odstawiłem papierosy. czuje, ze sie zmieniłem w środku , zimny J juz nie istnieje , nadal okropnie kocha B , mysli, tęskni.
Przez pewien moment było troszkę lepiej , tydzien temu kupowałem na stacji cos do picia , oczywiście podczas nocnych jazd , weszła ona , z jakims chłopakiem , nie mam pojęcia kto to był, wyglądał na młodszego ode knie , byłem dla niej powietrzem , powiedziała do niego co chce i poszła do łazienki.
Brakuje mi juz sił zeby z tym walczyć, po tym spotkaniu czuje sie znowu jak totalny śmieć , nie mam do siebie szacunku i jesyem dla siebie dnem, moja samoocena nadal jest poniżej dna, zawsze była na dnie, teraz jest poniżej.
Jestem tym juz okropnie zmeczony, czesto brakuje energi zeby z tym walczyć.
Boje sie pomysleć , przeczytać od was, ze ona mnie juz nie kocha, ze ma kogoś innego, wiem, ze to bedzie dla knie okropny cios, nie potrafie sobie tego wyobrazic.
Wiadomosc mega chaotyczna, przepraszam, ale w głowie tyle mysli, tyle bólu ze nie umiem juz zlozyc jednego zdania ze składnia.