Hej Kamil, fajnie że jesteś 
Doris, wiesz, po rozstaniu, gdy już opadnie pierwsza fala emocji i się wypłaczesz, na ogół przychodzi taki power do działania. Wtedy postanawiamy, że "on jeszcze nie wie jak wiele stracił" i czytamy te wszystkie poradniki psychologiczne, obiecujemy sobie wziąć się za to, na co nie było czasu lub nie mogliśmy robic tego razem z partnerem. A potem zachłyśniesz się tą wolnością, ludźmi, miejscami i po pewnym czasie masz dość. To naturalne. Wtedy przychodzi dołek, wspomnienia wracają, poczucie beznadziejności masz w pakiecie i mysli, że teraz to już Cię nikt nie pokocha, bo on był... (wstaw tu sobie wszystkie zalety idealnego aceta). Nie patrzysz wówczas racjonalnie, tylko wciąż targają Tobą emocje. I tak będzie jeszcze nie raz. Nie pocieszę Cię w tej kwestii mówiac, że to Twój ostatni dołek. Może. Od Ciebie zależy, o ile nie będziesz powstrzymywac emocji. Liczy się to, żeby wstać z tego dołka, próbowac sie wygrzebac a jeśli nie, to Ci pomożemy. Żeby nie wpaśc w to głebiej, nie poddac sie rozpaczy i pesymizmowi, bo stąd prosta droga w dół. Też tak mam, że patrzę na jej zdjecie na messengerze i myśle: "no odezwij się", choć za chwilę przychodzi mysl czy ja naprawde tego chcę. Dlatego, że sobie powoli buduję świat bez niej. Nawet jeśli nie mam kazdej chwili wypełnionej i myślę codziennie czy jej dobrze, jak się czuje, to wczoraj zrozumiałam, że kontakt nie ma sensu. Ty zrobiłas co mogłaś. Teraz ruch należy do niego. To on powinien się obudzić i zobaczyć co traci. Jesli tego nie robi, to znaczy, że mu tak wygodnie samemu ze sobą. Wnioski pozostawiam Tobie. Wiesz, że to nie jest ten sympatyczny misio z poczatku waszej relacji, więc za kim tęsknisz? Co dawał Ci ten zwiazek pod koniec jego trwania? Gdzie były Twoje potrzeby? Myślisz, że gdybyście teraz wrócili do siebie, byłoby inaczej? Krótki miesiac miodowy, słodkie słówka a potem on uznałby, że Cię zdobył, więc nie musi się starać. I co, znów od poczatku? 8 tygodni to sporo, dumna jestem z Ciebie, że tak się trzymasz
Szkoda byłoby to teraz zaprzepaścić, nie sądzisz? :*
Zastanawiajace, że wszyscy mamy te same mysli: może się ogarnie, moze zatęskni, może zrozumie, może wróci? Moja teoria jest taka, że do głosu dochodzi nasza samoświadomość i stopniowo nabywana miłosć do siebie. Uważamy siebie za wartosiowe osoby, które dały tyle, ile mogły w związku i pragna tego, aby partner dał im tyle samo. Uważamy, że jesteśmy warci miłości. Stąd pojawia się nadzieja, że 'może'. I owszem, uwierzcie mi, że oni sie odezwą. Moja pierwsza partnerka, gdy złamałam się kilka dni po rozstaniu i napisałam do niej, odpisała mi wprost: lepiej mi bez Ciebie, bo mam to, tamto, i jeszcze kilka rzeczy fajnych jej się zdarzyło. To był ten moment, gdy się załamałam, że osoba, której poświeciłam 7 lat życia, w ten sposób się do mnie zwraca. Minął miesiąc, drugi, trzeci. Zaczełam się ogarniać, wychodzić ze skorupy, do ludzi. Pamiętam, to była wiosna. Powiedziałam sobie, że do maja, do mojej trzydziestki muszę się ogarnąć. Wtedy ona, nie pytajcie jak wyczuła moją siłę, zaczeła się odzywac. Raz czy drugi jej odpisalam, ale to już nie było to, wiecie? Bo miałam świadomość ile przeszłam, jak bardzo tamto rozstanie było bolesne. I po kilku smsach nawet nie pamiętam czy ja to skończylam czy ona. Chyba ja, bo nie widziałam potrzeby kontynuacji. Podsumowując, nawet jeśli wróci, napisze, to już nie będzie to samo. Bo kazdy dołek i kazda górka w tym stanie porozstaniowym nas naznacza. Nie wymażecie tego. Patrząc potem na waszą była/byłego będziecie mieli świadomość tych chwil.
Kamil, ten typ tak ma
Mówię o tych, co są uzależnieni od motylków. Musiałbys ciagle się starać, wychodzić z siebie, zaskakiwać, a kto ma na to czas i ochotę? czasem Ty tego potrzebujesz dla siebie, masz gorszy okres, czasem partner. Równowaga ma byc. Dumna jestem z Ciebie, że się nie złamałes i wykazałeś wewnętrzna siłą. Domyslam się jak wiele to Ciebie kosztowało.
Poza tym, kochany, metryczka: wiek/miejsce zamieszkania mniej wiecej i namiary na instagram 
Buziaki dla was :*