Tamiraa - czyli wróciła, zainicjowała, ale się wycofała, nie widząc szans na osiągnięcie planowanego celu w 100%, jeszcze gorzej... no nie jest to kobieta, która chce odejść, a Skorpion nie pozwala, nijak.
Bert, scenariusze to ja napisałam na zasadzie "działania możliwe do podjęcia", być może na jakiś nie wpadłam, ale zrobiłam to w ramach porządkowania chaosu odżegnując się od oceniania, co dobre a co złe i co moim zdaniem Skorpion "powinien".
Skorpionowi chyba chodzi o to, że ludzie piszą, czego "nie powinien", a "co powinien" to już nie piszą, ze krytykują, ale nie konstruktywnie.
Racjonalizacja to zdrowy mechanizm obronny, który mamy w wyposażeniu fabrycznym jako jeden z iluś tam i służy ona do tego, żeby nam się psychika nie rozsypała. To, że ktoś racjonalizuje to norma i nie sądzę, żeby każda racjonalizacja to było aż oszukiwanie samego siebie, a nawet jeśli to bez tego oszukiwania byłby rozpad i nic dobrego. Czy Skorpion ma ten mechanizm rozbudowany nadmiernie, przerośnięty? Szczerze - nie mam takiego wrażenia.
Piszesz o bronieniu wizji dobrego faceta - co sugeruje, że Skorpion dobrym facetem nie jest i się oszukuje. Skoro nie jest to - co powinien był zrobić w jego sytuacji jakiś modelowy, wzorcowy "dobry facet"? Jaką decyzję powinien był podjąć? Sugerujesz, ze dokonał złego wyboru - zatem jaki był twoim zdaniem wybór dobry ?
Przy okazji dobry/zły to ocena moralna czy inne ujęcie mądrze/głupio?
Kochanka była do seksu - umowa była obustronna. Byli w podobnej sytuacji i wiedzieli o tym od początku. On też miał być "do seksu". I oboje emocjonalnie popłynęli.
Tyle, że on uważał umowę za nadal ważną, a ona ją jednostronnie unieważniła. Bo pokochała. Albo i nie - może uznała, że chce odejść od męża formalnie i faktycznie z nieznanego nam powodu i Skorpion był tym kandydatem pierwszego wyboru, czyli "może uda się przy nim zacumować, znany i w łóżku dobry"? Nie znam tej umownej Kasi, nic o niej nie wiem czyli nie zakładam, że musiała mieć przeczyste intencje i czyste uczucie nią kierowało. Mogła mieć. Mogła nie mieć.
Czy Skorpion żonę zranił to by chyba trzeba żony zapytać. Zarówno o to, czy w ogóle się czuje zraniona jak i o to, czym ewentualnie.
W ramach wchodzenia w czyjeś buty - gdybym miała około 50-ki, wyzerowane libido, a współżycie by mi się w psychice nierozerwalnie połączyło z chorobą czyli "za każdym razem mi się przypominało, że w środku już czegoś nie mam, to coś było chore i cholera wie czy przerzutów nie dało" [to autentyk] to jak słowo honoru nie wiem , czy bym czuła się zraniona tym, że mąż ma dyskretną kochankę i mi ten seks odpuścił jednocześnie gwarantując mi miłą codzienność, zachowanie tego, co dobre, zainteresowanie mną jako człowiekiem, poczucie bezpieczeństwa i masę innych rzeczy bardzo dla mnie ważnych. Może bym się zraniona czuła, ale dopuszczam możliwość, że to zranienie by nie było straszliwie bolesne albo i by nie wystąpiło. No nie wiem, zwyczajnie i po prostu.
Uczciwość małżeńską się przysięga w małżeństwie sakramentalnym. Ten wątek (wiary) jak na razie nie wypłynął jako problemowy dla Skorpiona.