Inna kobieta - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 101 z 101 ]

66

Odp: Inna kobieta
Lady Loka napisał/a:
Motocyklistka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Ja zawsze powtarzam, nie ma przyjaźni damsko - męskiej.
Ciekawym natomiast jest to, jak wiele pan tutaj inaczej reaguje gdy to mężczyzna ma "przyjaciółkę" a inaczej gdy to kobita ma "przyjaciela"
W tym jednym przypadku jest to dupek/zdrajca który nie szanuje własnej kobiety, a w drugim..nie masz prawa wybierać jej znajomych, co za toksyk.

Nie byłabym taka jednoznaczna. Mam przyjaciela męskiego smile od około 15 chyba lat. Oboje jesteśmy z związkach, lubimy swoje drugie połówki. Nie ma chemii, zazdrości, ani nic takiego.

Mam tak samo smile
Tylko dla mnie kluczem jest to, że poznaliśmy się i nasza przyjaźń powstała zanim ktores z nas weszło w związek.

tak, unas dokładnie tak samo.
Nie byliśmy w związkach, kiedy się poznaliśmy, więc małżonkowie poznali nas już jako zaprzyjaźnione osoby.
i to właściwie jest jedna z cenniejszych moich znajomości.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Inna kobieta
Motocyklistka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Ja zawsze powtarzam, nie ma przyjaźni damsko - męskiej.
Ciekawym natomiast jest to, jak wiele pan tutaj inaczej reaguje gdy to mężczyzna ma "przyjaciółkę" a inaczej gdy to kobita ma "przyjaciela"
W tym jednym przypadku jest to dupek/zdrajca który nie szanuje własnej kobiety, a w drugim..nie masz prawa wybierać jej znajomych, co za toksyk.

Nie byłabym taka jednoznaczna. Mam przyjaciela męskiego smile od około 15 chyba lat. Oboje jesteśmy z związkach, lubimy swoje drugie połówki. Nie ma chemii, zazdrości, ani nic takiego.

Przyjaźń nierówna przyjaźni. Siedzisz codziennie z nim czacie czy na telefonie, zwierzasz się z każdej dupereli, w tym swoich problemach związkowych? Nie znasz też jego uczuć, więc możesz mówić tylko za siebie.
Nie można też mierzyć wszystkich swoją miarą.

68 Ostatnio edytowany przez Motocyklistka (2024-08-28 12:38:30)

Odp: Inna kobieta
wieka napisał/a:
Motocyklistka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Ja zawsze powtarzam, nie ma przyjaźni damsko - męskiej.
Ciekawym natomiast jest to, jak wiele pan tutaj inaczej reaguje gdy to mężczyzna ma "przyjaciółkę" a inaczej gdy to kobita ma "przyjaciela"
W tym jednym przypadku jest to dupek/zdrajca który nie szanuje własnej kobiety, a w drugim..nie masz prawa wybierać jej znajomych, co za toksyk.

Nie byłabym taka jednoznaczna. Mam przyjaciela męskiego smile od około 15 chyba lat. Oboje jesteśmy z związkach, lubimy swoje drugie połówki. Nie ma chemii, zazdrości, ani nic takiego.

Przyjaźń nierówna przyjaźni. Siedzisz codziennie z nim czacie czy na telefonie, zwierzasz się z każdej dupereli, w tym swoich problemach związkowych? Nie znasz też jego uczuć, więc możesz mówić tylko za siebie.
Nie można też mierzyć wszystkich swoją miarą.

nie siedzę codziennie na telefonie, bo oprócz tego, że mamy siebie, to mamy swoje rodziny i szanujemy to. Pomijam, że nie ma potrzeby wisieć na telefonie codziennie. Owszem, rozmawiamy o problemach związkowych, gdy potrzebuję poznać punkt widzenia mężyczny i on ma tak samo. Gdyby miał do mnie uczucia, któych nie powinien, to myślę, że okazałby to, jak byliśmy singlami. My zwyczajnie nie jesteśmy w swoim typie smile Natomiast przyajźń jest dość silna i co najważniejsze akceptowana przez nasze drugie połowy. Nie robimy zupełnie nic, aby wzbudzić jakiekolwiek obiekcje.
zupełnie zgadzam się, że nie można jedną miarą mierzyć. Dlatego nie zgadzam się, że nie ma przyjaźni damsko męskiej smile
Sytuacja autorki jest zupełnie inna i zachowania jej faceta nie pochwalam.

69

Odp: Inna kobieta

Co mu zależy, że prywatne sprawy jakby na to nie patrzeć obcej osoby? Jak jest czysty jak łza to niech pokaże co pisał. Bo jeżeli w chacie tam było coś o ściąganiu majteczek to masz prawo być zła i to bardzo. Ja bym w sumie pogonił kogoś takiego, nawet bym nie próbował tego ratować. Można mieć swoje tajemnice, ale trochę mniejszego kalibru.

70

Odp: Inna kobieta

Może przy kolegach się nie czuję tak fajnie, a zwróciła na niego uwagę jakaś spoko dziewczyna i mu się to podoba. Nie wiem, może podbiją mu to ego, że przykładowo może się jej do czegoś przysłużyć. Jak nie ma znajomych, to tym bardziej będzie ta samotność narastać i przy okazji może przestał czuć się atrakcyjnie. Ta dziewczyna mu właśnie może budować ego, bo na przykład daje mu dużo atencji, może się pytać o rady itp. Ja sam wolę pisać z randomowymi laskami, niż randomowymi facetami. Z facetami, to tylko takimi, których znam dłużej.

Jak znam dorosłych bardzo aktywnych graczy, to w 90% nie są to zadbani, aktrakcyjni ludzie. Szczególnie gracze ligi i tego typu gier, to wgl masakra. Nie wiem, czy ten chłopak należy do tego grona.
Z kolei laski, co grają często są dość atrakcyjne.

To co napisałem, to tylko moje doświadczenia, które nie muszą zdradą, bo tego to się chyba każdy domyślił tutaj, więc daje alternatywę. No ale takie coś i tak może prowadzić do zdrady ale nie musi.

71

Odp: Inna kobieta

Nie ma nic złego w posiadaniu znajomych płci przeciwnej, ale tutaj sytuacja wygląda na mało przejrzystą i uważam, że Autorka ma prawo czuć się zaniepokojona. Gdy powiedziała "SPRAWDZAM" to facet zachował się tak, jakby rzeczywiście miał coś na sumieniu. Może niekoniecznie już zdradę, ale pewne przekroczenie granic, zaangażowanie na poziomie, którego nie powinno być, niestosowne żarty?

Tak, tajemnic nie wypada rozgłaszać, ale tutaj na pierwszym planie powinna być bezwzględnie lojalność wobec partnerki.  O ile rozumiem, że można mieć tajemnicę typu "co bratowa mówiła o mężu", to angażowanie się w jakieś intymne zwierzenia obcej kobiety z gry i narażanie związku, by chronić jej prywatność, uważam za absurdalne.

72

Odp: Inna kobieta

Już nie jeden psycholog etc wypowiadał się że sms rozmowy czaty z inną osobą to zdrada .Jezeki ktoś poświęca innej osobie czas to porzuca swojego partnera i oddaje czas i innej osobie .Postaw sprawę jasno że ma skończyć z tym a jak ma zamiar kontynuować lub oszukiwać że koniec a po kryjomu to robić to musisz coś zadecydować .To nie jest normalne jeżeli zauważasz że on siada podekscytowany do kompa to już jest źle .Nie wiem jak daleko od siebie mieszkają .Ja na twoim miejscu nadzwyczajniej w świecie postarała się w czasie jego nieobecności o czym piszą .Jakas historia może mają swoje telefony sprawdź to .Potem postanowisz co dalej Ake takie akcje nie za normalne .Mozesz zasiać też intrygę wyjść gdzieś zadbać o siebie spóźnić się do domu nie odebrać tel .Zobaczysz jak zareaguje .Ndjlepiej byłoby gdyby on ja wykasował Ake czy on to zrobi .

73

Odp: Inna kobieta

Już nie jeden psycholog etc wypowiadał się że sms rozmowy czaty z inną osobą to zdrada .Jezeki ktoś poświęca innej osobie czas to porzuca swojego partnera i oddaje czas i innej osobie .Postaw sprawę jasno że ma skończyć z tym a jak ma zamiar kontynuować lub oszukiwać że koniec a po kryjomu to robić to musisz coś zadecydować .To nie jest normalne jeżeli zauważasz że on siada podekscytowany do kompa to już jest źle .Nie wiem jak daleko od siebie mieszkają .Ja na twoim miejscu nadzwyczajnie w świecie postarała się w czasie jego nieobecności sprawdzić podejrzeć o czym piszą .Jakas historia może mają swoje telefony sprawdź to .Potem postanowisz co dalej Ale takie akcje nie sa normalne może serce bolec  .Mozesz zasiać też intrygę wyjść gdzieś zadbać o siebie spóźnić się do domu nie odebrać tel .Zobaczysz jak zareaguje .Najlepiej byłoby gdyby on ja wykasował Ake czy on to zrobi .

74 Ostatnio edytowany przez Szmaragdowa_Lady (2024-09-01 21:16:32)

Odp: Inna kobieta

Jeśli kogokolwiek ciekawi ciąg dalszy historii, to... cóż, nie jest to z pewnością fascynująca kontynuacja.

Po tamtej całej dziwnej sytuacji postanowiliśmy porozmawiać. Tak, by każde zastanowiło się co jest według niego nie tak, a potem mieliśmy to omówić i ewentualnie wymyślić jakieś rozwiązania. Nie będę się wdawała w szczegóły, ale finalnie skończyło się tak, że póki co będziemy podchodzić do tego trochę bardziej luźno, czyli oboje damy sobie czas, by się poukładało lub nie. Żeby się dobrze zastanowił, czy on w ogóle jest gotów na taki związek, gdzie trzeba się naprawdę angażować i zrezygnować z pewnych rzeczy, jak na przykład wielogodzinnych pogawędek z innymi kobietami, ponieważ zaczynałam coraz bardziej odczuwać, że może on po prostu wszedł w ten związek za szybko. Że może to ten moment, gdy zaczyna pojawiać się potrzeba "wyszumienia się". Więc mieliśmy tak żyć jeszcze koło siebie, bez wielkich deklaracji związkowych. Choć on cały czas potem szukał kontaktu, przytulał, rozmawiał, proponował jakieś wspólne aktywności. Powiedział, że kocha, że jestem ważna. Zadeklarował się, że ograniczy kontakt z tamtą dziewczyną i że na poważnie to sobie przemyśli, czy jest gotów. Ja też postanowiłam, że spróbuję jeszcze raz z tym prawem jazdy. Nie czuję się dobrze za kierownicą, ale przyznałam rację, że faktycznie by nie zaszkodziło dać temu kolejną szansę.

No i gdy już myślałam, że może jest dla nas nadzieja, to wczoraj po południu kątem oka zauważyłam, że zalogował się na telefonie na tę platformę, na której pisze tylko z nią. Przy czym zarzekał się wcześniej, że on NIGDY nie pisał z nią na telefonie, że nie zamierza, że nie myśli o niej poza grą i nigdy się wcześniej nie umawiają.

Pewnie niektórzy z Was już się domyślają, dlaczego był zalogowany.

Wieczorem generalnie zapytał mnie, trochę złośliwie, czy może sobie pograć i oczywiście w domyśle popisać. Powiedziałam, że obiecał ograniczyć, więc okej. Niech pogra. Niestety wiadomo, co się raz zobaczy, tego się już nie da odzobaczyć. Więc z tyłu głowy wciąż miałam to, że w ciągu dnia się logował do tej platformy. Trochę źle się czułam, miałam takie niefajne przeczucie.

I finalnie stało się. Zapytałam go o to. Od razu pogorszył mu się humor, zmieniło nastawienie. Zaczął zaprzeczać. Usłyszałam, że to jest chore, że on już nie daje rady i generalnie znów się wszystko posypało. Poprosiłam go, by w takim razie pokazał mi tylko, że między poprzednią rozmową, a tą wczorajszą wieczorną nie ma żadnych wiadomości. Bez treści, tylko czas początku rozmowy. Że jeśli naprawdę nie pisał, to co mu szkodzi. Mi będzie głupio, będę go przepraszać, a do tego dostanę jakikolwiek powód, by mu jednak ufać.

I gdybym była naiwna, gdybym zaufała, to pewnie jeszcze bym go przepraszała. Ale jego zachowanie nie było takie, jak zazwyczaj, gdzie normalnie pewnie by mi po prostu pokazał, żeby przede wszystkim mieć spokój, ale też utrzeć mi nosa. Żeby udowodnić, że faktycznie mam nie po kolei w głowie.

A dziś rano przyznał się, że on faktycznie wszedł do niej napisać, podobno pisała do niego przez ten czas, gdy on się nie logował i chciał popatrzeć co, a przy okazji napisać, że później wpadnie. Stwierdził, że wcześniej zaprzeczył, ponieważ o tym… zapomniał. Zapomniał o tym, że pomyślał o dziewczynie, o której podobno nie myśli i wszedł napisać poza grą, choć podobno tego nie robi, i umówić się na pisanie wieczorem, mimo że zarzekał się, że tak o, piszą przy okazji gry.

Szczerze mówiąc już nawet nie chciało mi się kłócić. Powiedziałam mu tylko, że potraktował mnie fatalnie, że niemal zrobił ze mnie wariatkę. Że nie wierzę, że on nie pamięta. Że przecież nie jest idiotą i jak można nie pamiętać, że się do kogoś napisało tego dnia. Zwłaszcza, że przecież nie ma hord znajomych, z którymi codziennie gada. On generalnie stwierdził, że w sumie to nie obchodzi go, co ja myślę, bo przecież nawet nie jesteśmy teraz prawdziwą parą. I że sama mówiłam, by sobie przemyślał, czego chce.

No i cóż mogę dodać do tej smutnej opowieści.

Nie byłam ideałem w tym związku. Mieliśmy lepsze i gorsze chwile. Mam swoje wady, ale NIGDY nie wywinęłabym mu takiego numeru. Przez ten cały okres związku zdarzało się, że pisali do mnie jacyś faceci, zaczepiali mnie w pracy. Wszystkich ignorowałam. Niektóre znajomości wręcz ucięłam, jak ktoś nie umiał uszanować, że teraz jestem w związku. Bo kochałam.

A to właśnie dostałam w zamian. Naplucie w twarz.

Więc po kilku latach wspólnego mieszkania nadszedł koniec. Wiem, pewnie napiszecie: lepiej teraz, niż później. Pewnie macie rację. Mimo wszystko ciężko się rozstać z człowiekiem, z którym było się tak naprawdę jedną trzecią swojego życia. W dodatku rozstać z takiego gównianego powodu. Zajętej laski z gry, której on pewnie nigdy nie zobaczy na żywo, a teraz po prostu ma jakąś tam atencję z jej strony, dreszczyk początkowej fazy w relacji. Bo jest nowa, ciekawsza, a ja jestem stara, nudna i większość rzeczy już o mnie wie.

Dam sobie teraz na pewno kilka dni na pogodzenie się z tym wszystkim, na tę najgorszą żałobę, a potem muszę ogarnąć własne życie. Wyprowadzić się. Znaleźć pracę w nowym miejscu zamieszkania.
Nie wiem w sumie co tu jeszcze dodać.
Nie planowałam póki co nic więcej pisać, ale dzisiaj tyle skłębiło się we mnie emocji, że chciałam je gdzieś przelać. By w chwilach słabości móc przypomnieć sobie, jak się dzisiaj czułam. W realu nie mam za bardzo z kim o tym pogadać, więc przynajmniej mogę wyżalić się tutaj.

75 Ostatnio edytowany przez display (2024-09-02 08:37:48)

Odp: Inna kobieta

To banalne ale naprawdę dobrze,  że tak się stało teraz, a nie za kolejne x lat. Jesteś jeszcze młoda,  będziesz miała szanse poznać kogoś.  On wobec Ciebie jest totalnie nielojalny, nie warto marnować życia na kogoś takiego.  Na początku na pewno będzie Ci ciężko to zrozumiałe, ale z czasem będzie lepiej. Być może jeśli zobaczy, że nie żartujesz i naprawdę go zostawiasz to może się otrzasnie, ale czy to jest jakieś pocieszenie? Ja bym już nie zaufała,  zwłaszcza po słowach że "nie jesteście prawdziwą parą"

76 Ostatnio edytowany przez Szmaragdowa_Lady (2024-09-02 09:01:54)

Odp: Inna kobieta

Tak naprawdę najgorsze jest chyba to, że on mi się wydaje jakby innym człowiekiem. Nic do niego nie trafia, dla niego cała ta sytuacja tak naprawdę jest w porządku. I jasne, jakby od początku wszystko było klarowne, jakby nie poświęcał tamtej relacji tak dużo czasu, to pewnie dużo osób powiedziałoby, że jednak mam nie po kolei w głowie, że się tego wszystkiego czepiam. No ale tutaj według mnie cały czas zachowywał się po prostu dziwnie. Jak człowiek, który ma coś do ukrycia.

Najpierw twierdził, że to tylko granie w grze i pisanie przy okazji o nic nieznaczących pierdołach.
Potem, jak się przeniósł na tę inną platformę, to leciały teksty w stylu: "Co w tym złego, że teraz piszemy tutaj." "Tutaj się wygodniej pisze".
Zapytany wtedy dlaczego mówił, że piszą tylko w grze, odpowiedział, że no, gdy go pytałam, to tak właśnie było. Wtedy pisali jeszcze tylko tam.

Ta sprawa z czytaniem wiadomości.
Najpierw sam zaproponował, że mogę czytać, bo on nie ma nic do ukrycia, a jak go sprawdziłam, to nagle okazało się, że nie, nie mogę czytać. Bo ona mu pisze coś prywatnego.

Później deklarował, że to już nie przejdzie nigdzie indziej. Że nie będą rozmawiali na słuchawce, że nie znają swoich nazwisk, że nie robił tego i nie ma zamiaru wchodzić na przykład na telefonie, żeby do niej pisać. Przedwczoraj to właśnie zrobił. Został przyłapany. Tak jak pisałam, najpierw pełne zaprzeczenie. Potem tekst o rzekomym zapomnieniu, a później, że co w tym złego, że on wszedł przeczytać tylko jej wiadomości i napisać, że później wpadnie. Że napisał tylko coś i się wylogował. I NIC, totalnie NIC do niego nie trafia. Nie rozumie, że sam deklarował, że nie pisze na telefonie. Sam rzucał tekstami, że chyba nie sądzę, że on o niej myśli poza grą. Albo że się z nią umawia na to granie i pisanie. Że to tylko tak wychodzi, jak on się loguje i akurat ona też jest, to sobie gadają. Czy ja jestem wariatką, by uważać, że skoro tak mówił, to powinien się po prostu tego trzymać? Że według mnie on cal po calu przesuwa granicę i chce, żebym ja to akceptowała? On nigdy nie patrzy na całokształt. Próbuje rozdzielać to na poszczególne sytuacje i wtedy tak, mogłabym wyglądać jak jakaś paranoiczka, gdyby opowiedzieć tylko o takiej pojedynczej sytuacji.

Do tego akcja z przedwczoraj. Wtedy, gdy wieczorem z nią pisał. Czułam się jakoś dziwnie, gdy byliśmy w jednym pomieszczeniu jak to robił, więc uznałam, że pójdę do innego pokoju. On od razu zaczął dopytywać, że dlaczego wychodzę etc. Powiedziałam, że jakoś mam teraz złe skojarzenia z tą relacją i chyba musi minąć jakiś czas, zanim się jakkolwiek oswoję. Zachowywał się, jakby mu było trochę głupio. A gdy byłam sama, zaczął do mnie trochę pisać, zaczepiać mnie. Wcześniej, gdzieś tam pomiędzy rozmowami o naszym związku, wspomniałam, że brakuje mi tego, że ze mną rzadko próbuje flirtować. Uznał, że spróbuje częściej. I kiedy spróbował? PISZĄC Z NIĄ, o czym doskonale wiedziałam, zaczął próbować w wiadomościach ze mną flirtować. Pierwszy raz poczułam jakieś takie obrzydzenie, niechęć do niego. Powiedziałam mu nawet potem, że jak kobieta miałaby się nie wiem, wkręcić w takie pikantne rozmowy, wiedząc, że czekając na kolejny tekst facet pisze z inną, o którą w dodatku dopiero co była jakaś sprzeczka? Albo nakręcać faceta, żeby miał erekcję podczas odpisywania tamtej kobiecie? W dodatku zanim wyszłam, to mnie tak naprawdę ignorował, skupiał się na pisaniu z nią. A jak poszłam gdzieś indziej, to zagadywał, jakby to miała być dla mnie jakaś forma rekompensaty.

Nie wiem sama.
Czy to ja jestem jakaś dziwna, że dla mnie takie rzeczy są nie do zaakceptowania?

77 Ostatnio edytowany przez Herne (2024-09-02 10:24:20)

Odp: Inna kobieta
Szmaragdowa_Lady napisał/a:

Nie wiem sama.
Czy to ja jestem jakaś dziwna, że dla mnie takie rzeczy są nie do zaakceptowania?

Nie jesteś dziwna.
Jeżeli sytuacja jest dwuznaczna i mało przejrzysta, występuje tutaj jakiś dziwny, niejasny układ i dana osoba nie chce go przerwać, to cóż. Nie pozostaje nic innego jak się ewakuować.
Jeżeli jest się z kimś w jakiejkolwiek relacji, absolutną podstawą jest lojalność w stosunku do partnera.

78 Ostatnio edytowany przez Legat (2024-09-02 14:25:54)

Odp: Inna kobieta

Rozejdźcie się. To twoje zgorzknienie, nawet dla osoby z boku jest trudne do zniesienia. Niepotrzebnie to wszystko w kółko roztrzasasz. Rozmowy były, nic to nie dało, bo dac nie mogło. Pewne granice lojalności zostały przekroczone.
Nie odpowiada ci rola jaką on ci wyznaczył w tym układzie. No to trzeba po męsku (nie mylic z płcią) pójść swoją drogą i szukać swojego szczęścia gdzie indziej. A nie ciągle wypominać i obracąc się w kółko. Sama widzisz, że to niczego nie zmienia.

Odp: Inna kobieta
Legat napisał/a:

Rozejdźcie się. To twoje zgorzknienie, nawet dla osoby z boku jest trudne do zniesienia. Niepotrzebnie to wszystko w kółko roztrzasasz. Rozmowy były, nic to nie dało, bo dac nie mogło. Pewne granice lojalności zostały przekroczone.
Nie odpowiada ci rola jaką on ci wyznaczył w tym układzie. No to trzeba po męsku (nie mylic z płcią) pójść swoją drogą i szukać swojego szczęścia gdzie indziej. A nie ciągle wypominać i obracąc się w kółko. Sama widzisz, że to niczego nie zmienia.

Dlaczego uważasz, że jestem zgorzkniała? Pytam całkiem serio. Bo moim zdaniem jestem po prostu smutna, sfrustrowana z bezsilności i zmęczona tą sytuacją. To mój pierwszy taki poważny związek. Nie jest łatwo się pogodzić z rozstaniem tak z dnia na dzień.

Rozmowę mieliśmy, bo wspólnie ustaliliśmy, że porozmawiamy, żeby każdy mógł spokojnie powiedzieć drugiemu co czuje. Bez kłótni.

A że finalnie wyszło jak wyszło.

Z nim już nie zamierzam o tym rozmawiać, bo znam doskonale jego stanowisko. On według siebie nic niewłaściwego nie zrobił. To ja jestem ta zła, bo mi przeszkadza jego relacją z tamtą kobietą. Wiem, że go nie przekonam do swoich racji. Co bym nie powiedziała, on nie zobaczy tego moimi oczami.

Tylko momentami jest mi mega smutno i próbuję zrozumieć, dlaczego nie mógł po prostu zachować się inaczej. Pomyśleć jak ja coś odbiorę. Postawić mnie wyżej niż jakąś internetową relację.

80 Ostatnio edytowany przez Herne (2024-09-02 14:47:54)

Odp: Inna kobieta
Szmaragdowa_Lady napisał/a:

On według siebie nic niewłaściwego nie zrobił. To ja jestem ta zła, bo mi przeszkadza jego relacją z tamtą kobietą.

Standardowa śpiewka smile

Odpuść, szkoda Twojego czasu. Przeżyj prawidłowo żałobę po związku, wyciągnij odpowiednie wnioski z tej relacji i idź dalej w świat o wiele silniejsza.

81 Ostatnio edytowany przez Szmaragdowa_Lady (2024-09-02 15:21:21)

Odp: Inna kobieta

Próbuję to wszystko sobie spokojnie poukładać. Zastanowić się też nad tym, co ja robiłam źle. Od niego usłyszałam ostatnio, że mi to przeszkadza tylko dlatego, że jestem bardzo zakompleksiona.

Mam kompleksy, przyznaję, a najbardziej miałam na początku związku. Bardzo przerażała mnie wtedy wizja rozstania. Na pewno czasem dawało mu się to we znaki. Jednak minęły lata, trochę dojrzałam. Nasza relacja się też zmieniła przez ten czas. Teraz już mnie nie przeraża wizja samotności. Jestem gotowa się rozstać, skoro nam się nie układa.

Mimo to uważam, że mocno pewne siebie kobiety też nie chciałyby, by ich partner tak postępował. Zwłaszcza, że nie jestem jakąś chorą zazdrośnicą. Wiele razy widziałam, jak zerkał na spacerze na jakieś dziewczyny, patrzył się którejś ukradkiem na tyłek. Jak się w internecie zatrzymywał na dłużej na jakimś roznegliżowanym zdjęciu. Nigdy nie miałam z tym problemu, nigdy mu nic takiego nie wypomniałam. Nawet czasem sobie żartowałam, żeby sobie popatrzył, jak byłam w pobliżu i wtedy szybciej scrollował, albo razem z nim komentowałam, że jakaś kobieta dobrze wygląda.

On ogólnie jest takim typem człowieka, że dla niego każda próba wpłynięcia na jego zachowanie jest jak atak na jego suwerenność. Woli zrobić trochę na przekór, żeby nie czuć, że się komuś podporządkował.

82

Odp: Inna kobieta
Szmaragdowa_Lady napisał/a:

Próbuję to wszystko sobie spokojnie poukładać. Zastanowić się też nad tym, co ja robiłam źle. Od niego usłyszałam ostatnio, że mi to przeszkadza tylko dlatego, że jestem bardzo zakompleksiona.

Mam kompleksy, przyznaję, a najbardziej miałam na początku związku. Bardzo przerażała mnie wtedy wizja rozstania. Na pewno czasem dawało mu się to we znaki. Jednak minęły lata, trochę dojrzałam. Nasza relacja się też zmieniła przez ten czas. Teraz już mnie nie przeraża wizja samotności. Jestem gotowa się rozstać, skoro nam się nie układa.

Mimo to uważam, że mocno pewne siebie kobiety też nie chciałyby, by ich partner tak postępował. Zwłaszcza, że nie jestem jakąś chorą zazdrośnicą. Wiele razy widziałam, jak zerkał na spacerze na jakieś dziewczyny, patrzył się którejś ukradkiem na tyłek. Jak się w internecie zatrzymywał na dłużej na jakimś roznegliżowanym zdjęciu. Nigdy nie miałam z tym problemu, nigdy mu nic takiego nie wypomniałam. Nawet czasem sobie żartowałam, żeby sobie popatrzył, jak byłam w pobliżu i wtedy szybciej scrollował, albo razem z nim komentowałam, że jakaś kobieta dobrze wygląda.

On ogólnie jest takim typem człowieka, że dla niego każda próba wpłynięcia na jego zachowanie jest jak atak na jego suwerenność. Woli zrobić trochę na przekór, żeby nie czuć, że się komuś podporządkował.

Ja jestem pewna siebie i gdyby moj maz zmienil sie w takiego przyglupa, to bym mu dawno wywalila szmaty za okno i pozmieniala zamki. To twoj chlop ma kompleksy jesli juz i widac, ze lubi patrzec jak ciebie boli i ci przykro. Pomyleniec. Kobiety mylsla, ze sa takie "cool" dziewczyny z sasiedztwa jak rzekomo nie przeszkadza im jak sie ich facet oglada za innymi i lajkuje gole dupy w ich towarzystwie. Tymczasem prawda jest taka, ze przez kompleksy u obydwu stron nie szanujecie same siebie i wasi faceci tez was nie szanuja, co widac w tym watku.

83 Ostatnio edytowany przez Szmaragdowa_Lady (2024-09-02 19:44:22)

Odp: Inna kobieta

Akurat jeśli chodzi o samo popatrzenie na inne kobiety, jakieś zdjęcie losowo natrafione w internecie, czy nawet obejrzenie sobie od czasu do czasu porno, to naprawdę mi to nie przeszkadza. Mi też się zdarza powiedzieć, że jakiś inny mężczyzna, np. aktor jest bardzo przystojny i przyznać, że miło się na niego patrzy. Dopóki to nie jest nagminne i nie towarzyszą temu jakieś obrzydliwe komentarze, to myślę, że wszystko w porządku. A też czasem bywa, że sobie dyskutujemy, która aktorka jest według nas ładniejsza i dlaczego.

Ale to, co teraz się dzieje, to już dla mnie zbyt wiele.

P.S. Bardzo proszę o to, żeby osoby wypowiadające się tutaj go nie wyzywały. Doceniam Wasz czas, który poświęcacie na rozmowę ze mną i porady, ale mimo tego, co się stało, jest to ważny dla mnie człowiek i źle mi się czyta, gdy jest porównywany do śmieci, albo nazywany pomyleńcem.

84

Odp: Inna kobieta
Szmaragdowa_Lady napisał/a:

On ogólnie jest takim typem człowieka, że dla niego każda próba wpłynięcia na jego zachowanie jest jak atak na jego suwerenność. Woli zrobić trochę na przekór, żeby nie czuć, że się komuś podporządkował.

Nie chciałabym być na miejscu twojego chłopaka, tego czy innego, bo jesteś jak matka a nie kobieta. Postawić cię tylko na postumencie, byś mogła dzielić i rządzić i okalać z każdej strony tego biednego miśka przytłaczając zarazem. I tu nie chodzi o to, że on pisze z kimś a nie powinien, tylko o twoją osobowość.

85 Ostatnio edytowany przez Szmaragdowa_Lady (2024-09-02 20:14:51)

Odp: Inna kobieta
Samba napisał/a:

Nie chciałabym być na miejscu twojego chłopaka, tego czy innego, bo jesteś jak matka a nie kobieta. Postawić cię tylko na postumencie, byś mogła dzielić i rządzić i okalać z każdej strony tego biednego miśka przytłaczając zarazem. I tu nie chodzi o to, że on pisze z kimś a nie powinien, tylko o twoją osobowość.

Powiem szczerze. Dla mnie to pierwsza w życiu relacja z osobą niepełnosprawną. Na początku było mi często trochę niezręcznie, gdy nie wiedziałam jak się zachować. Kiedy proponować pomoc tak, by nie wejść w rolę matki, ani by nie sprawić mu przykrości. By nie czuł się mniej męski tylko dlatego, że nie wymieni sam żarówki.

Z perspektywy lat uważam, że bardzo ciężko jest to sobie jednoznacznie rozgraniczyć, gdy w wielu sytuacjach najpierw muszę upewnić się, że jemu będzie wygodnie. Nigdy przedtem nie zastanawiałam się nad tym, jak wysokie są chodniki, albo w jak wielu miejscach nie ma windy. A teraz, gdy rezerwujemy hotel, kupujemy bilety do kina, idziemy do restauracji, jego potrzeby są zawsze priorytetem i dostosowuję się do nich. Nawet jak układam zakupy w lodówce, to automatycznie myślę, do czego on powinien mieć dostęp i te daję na niższą półkę.

Wiem, że czasem robiłam wręcz za dużo. On przyzwyczaił się, że jak mnie o coś poprosi, to ja to zrobię i trochę to wykorzystywał, a mi głupio było odmawiać. W ten sposób wytworzył się u mnie jakiś taki odruch opiekuńczości. Nie będę zaprzeczać, że czasem ten tryb wchodził mi za mocno. Zdaję sobie z tego sprawę.

Ale czy jestem taką kiepską dziewczyną?
Wydaje mi się, że nie.

86

Odp: Inna kobieta

Smutno się to czyta. Być może Twój partner zadurzył się w tej kobiecie. Nie ma takich możliwości w realu dlatego odpłynął gdy nadarzyła się atencja że strony kogoś innego. Myślę, że nie ma to już znaczenia, natomiast ma znaczenie to, że Wasz zawiązek nie jest dla niego priorytetem. Nie ma według mnie też niepełnosprawność znaczenia, gdyż nie wynikła ona nagle tylko była czymś od początku z czym się mierzyliście. Swoją drogą dziwne, że Twój partner woli jakąś wirtualną fascynację niż realny związek. Być może tamta kobieta to fantazja, która się nie zrealizuje. Ty natomiast będąc z osobą niepełnosprawną musisz twardo stąpać po ziemi. Być może jesteś opiekunką ,przyjacielem , potencjalnym kierowcą. Tamta kobieta fantazją z którą trudno Ci konkurować.

87 Ostatnio edytowany przez Szmaragdowa_Lady (2024-09-10 12:03:20)

Odp: Inna kobieta

Nie wiem co ja mam ze sobą teraz robić, więc przyjdę się Wam jeszcze wygadać.
Może mi wylejecie kubeł zimnej wody na głowę. Jestem gotowa na krytykę. Choć nie wiem, czy komukolwiek będzie się w ogóle chciało to wszystko przeczytać.

Od tamtej pory wydarzyło się kilka rzeczy.

Na jakiś czas zawarliśmy pokój, bo póki co i tak byliśmy zmuszeni mieszkać razem. Spędziliśmy tak kilka dni ze sobą bez ciągłych nerwów, traktowaliśmy siebie normalnie. Atmosfera się poprawiła i momentami było naprawdę super. W ich trakcie usłyszałam, że on by mnie przecież i tak nie wypuścił, że obiecuje ograniczyć pisanie z nią i że mnie więcej nie okłamie w kwestii tamtej relacji. Prosił, żebym mu zaufała.

Dzień po tym, gdy obiecał nie kłamać, byliśmy poza domem i on zrobił nagle zdjęcie jakiemuś napisowi na murze. On praktycznie nigdy nie robi niczemu zdjęć, więc go zapytałam z ciekawości, czemu je zrobił, co ten napis znaczy. Szybko odpowiedział, że nic, że tak tylko zrobił. No ale znam go tyle lat, że wyczułam ściemę od razu. Wpisałam ten tekst w necie i wyskoczyło mi, że ma on związek z tą grą, w którą gra i pisze z tą dziewczyną. Dopiero jak mu to wygarnęłam, to przyznał, że to go rozśmieszyło i chciał zrobić zdjęcie, by jej wysłać. Oczywiście wkurzyłam się, wyrzuciłam mu, że przecież dopiero co obiecał nie kłamać. On przeprosił. Powiedział, że to był odruch, że mu teraz głupio. No to ja powiedziałam, że jak mam mu ufać, jak on mnie znów okłamał z jej powodu? Że jak on może mówić, że tamta relacja nie wpływa źle na nasz związek, skoro skłania go do kolejnych kłamstw?

Widziałam, że mu faktycznie mega głupio, więc dałam mu tylko do zrozumienia, że jeśli teraz chce mojego zaufania, to ma się o nie postarać, bo na ten moment mu po prostu nie ufam. On zapytał co mógłby robić według mnie, żeby to zaufanie odzyskać. Zwykle jak mnie ktoś raz porządnie zawiódł, to już po prostu kończyłam znajomość, więc ciężko mi było odpowiedzieć na to pytanie, ale coś tam zasugerowałam. On się zgodził, że okej, będzie to robił.

Następnego dnia poszłam z nim na śniadanie. Dziwnie się czułam przy jego rodzinie po tym, co się znów między nami stało, a wszyscy przyjechali na taki niedzielny obiad. Nie za bardzo miałam siły na towarzystwo, co mu zresztą powiedziałam. No ale zapytał, czy przyjdę z nim zjeść, to poszłam. Ale jak już byłam, to bardzo mało się do mnie odzywał, głównie rozmawiał ze swoją siostrą i coś patrzył na telefonie. Potem się przesiadł w inne miejsce, a ja czułam, że już mam na razie dość towarzystwa i poszłam do pokoju odetchnąć. W tym zjadłam też sama w pokoju obiad, o co on miał później do mnie pretensje. Choć najpierw zapytałam go, czy posiedzi ze mną przy stole jak będę jeść, ale odmówił. A potem ktoś z rodziny go zapytał o to, co ja tak siedzę w pokoju i on uznał, że musi świecić przed innymi oczami, że zachowałam się chamsko etc. Prawdę mówiąc on ciągle tak robi, że bierze jedzenie i idzie do pokoju, więc nie sądziłam, że może się o to przyczepić. Zwłaszcza, że dawałam do zrozumienia, że nie jest mi łatwo siedzieć i prowadzić jakieś pogawędki.

Od tego momentu już był cały czas oschły, niemiły. Poszłam nawet potem do niego, wyciągnęłam rękę na zgodę, ale powiedział, że nie jest zainteresowany i że mogłam przyjść wcześniej. A wieczorem, jak przyszedł do pokoju, to się pokłóciliśmy. Po części przez to, że był nieprzyjemny jak coś do niego mówiłam, po części niestety przeze mnie, bo straciłam panowanie nad emocjami. Już nie mogłam znieść myśli, że kolejny raz będzie tak samo. On znów pójdzie siedzieć na cały wieczór do innego pokoju, nie będzie się odzywał. Mój błąd, bo mogłam jakoś przełknąć to i odpuścić. Nie prowokować niepotrzebnie, nie zaczepiać. Mam ogólnie z tym problem i jestem tego świadoma, że ciężko mi odpuścić, jak się mocno zdenerwuję. Padło trochę niefajnych słów z obu stron. Ja za swoje go później przeprosiłam. On mnie nie.

Przez cały następny dzień odezwał się do mnie ze trzy razy, tylko jak chciał, żeby coś tam zrobić. Ja większość dnia spędziłam w łóżku i nie inicjowałam sama z siebie żadnej rozmowy z nim. Mam problemy z układem pokarmowym i niestety jak jestem narażona na dużą ilość stresu, to potem źle się czuję, więc ten dzień dla mnie był naprawdę masakryczny.

No ale do brzegu.

Wieczorem on usiadł i odpalił sobie grę. Tę, w której sobie gada z koleżanką. Do tamtej pory nadal traktował mnie tak samo, czyli praktycznie wcale się nie odzywał. Jak zaczął pisać z nią, to coś tam od czasu do czasu do mnie powiedział, pokazał jakiś śmieszny filmik. Ja go nie zaczepiałam, nic sama nie zaczynałam mówić, żeby znów nie zarzucił mi, że ja nad nim wiszę, gdy on z nią rozmawia. Tylko im dłużej trwała ta jego rozmowa z tamtą dziewczyną, tym gorzej się zaczynałam czuć. Bo mnie przez dobę praktycznie całkowicie unikał, a potem siedział i gadał z nią. Po około trzech godzinach gry nagle popatrzył na mnie i zapytał, czy ja chcę z nim coś porobić. Nie wytrzymałam. Tak mi się zrobiło źle, że jak już się nagadał, to dopiero pyta mnie o wspólne spędzenie czasu, że mu to wygarnęłam. Planowałam tylko odmówić, ale popatrzyłam na niego i pękłam. On zaczął się śmiać, twierdzić, że wiedział, że to tak będzie wyglądać, że nic to by nie dało, żeby ograniczył, bo ja i tak będę miała z tym problem. Nie docierało do niego, że to nie był normalny dzień, że jak między nami jest źle i nie chce ze mną nic robić, nie rozmawia ze mną, traktuje oschle, to jak ja mam się czuć, gdy tego samego dnia pisze z nią, uśmiecha się do komputera etc.? W międzyczasie, gdy mu to wszystko mówiłam, to się rozpłakałam. On tylko parsknął śmiechem, rzucił „ja pierd***” i wyszedł z pokoju. 

Nie planowałam ani razu tego robić, do tej pory się powstrzymywałam, ale jak to i tak się całkowicie posypało, to weszłam sprawdzić o czym on z nią pisał. Żeby sobie chociaż nie wkręcać później dziwnych scenariuszy, bo i tak było kiepsko z moją psychiką na tamten moment. Włączyłam jego komputer i… okazało się, że nie przestał w ogóle pisać. Że jak się roześmiał, gdy się rozpłakałam, i wyszedł, to poszedł dalej z nią pisać na telefonie. Widziałam raptem kilka wiadomości, które cały czas wskakiwały, jak do siebie na bieżąco pisali. Jakieś takie luźne żarciki. Nic zdrożnego, przyznaję, ale sam fakt, że ja tu płaczę w pokoju, a on wybucha śmiechem, wychodzi i śmieszkuje z inną kobietą. W dodatku znów pisał na telefonie, choć przecież się zarzekał, że tego nie robi.

Wrócił do pokoju, to mu od razu dałam do zrozumienia, że wiem, że dalej z nią pisał.  A on nic sobie z tego nie robił, że ja wiem, i uznał, że to ja się zachowałam źle w tej sytuacji. Że to ja skopałam sprawę. Dodał też, że on wcale nie roześmiał się z tego, że płakałam, tylko z tego, co przy okazji mówiłam, bo według niego to była absurdalna sytuacja. Bo on mi zaproponował, żeby coś porobić, a ja się rozpłakałam. Uznał, że to też moja wina, że poszedł pisać jeszcze na telefonie, bo ja go do tego sprowokowałam. Że gdybym się nie rozpłakała, to by nie musiał wyjść z pokoju. Ja generalnie byłam pewna, że on z nią skończył rozmowę zanim zaproponował mi wspólne spędzenie czasu. Na zarzucenie mu, że miał nie pisać na telefonie, a znów to zrobił, odparł, że jednak się wycofuje z tej deklaracji, bo i tak była głupia.

No i tak to jest teraz między nami.
On sobie nie ma nic do zarzucenia. To ja jestem teraz ta zła.
A ja sobie wyrzucam, że chciałam dać jeszcze szansę, bo tyle lat spędziliśmy razem. Myślałam, że skoro mówił mi znów takie rzeczy, to zachowa się inaczej.
Czy według Was ta sytuacja to naprawdę moja wina?

W tym tygodniu wyjeżdżam stąd na jakiś czas, więc chciałabym odpocząć, ale też sobie ostatecznie poukładać to wszystko.
Wiem, że mam nad czym pracować.

88

Odp: Inna kobieta

Ech typowe związkowe bagienko, w które chcesz wciągnąć ludzi z tego forum. Takie związki jak wasze, (niestety) trwają latami. Są gierki, są humorki - ciągłe falowanie.
Wiadomo już, że nic z tym nie zrobisz, niczego nie zmienisz, tylko będziesz takim męczybułą.
Mnie osobiście by było szkoda czasu na coś takiego. No ale widzę, że są takie związki i ciągle babrają się w takich bagienkach. Czas od czasu pokazując innym żenujące sceny swoich gierek.

89 Ostatnio edytowany przez Szmaragdowa_Lady (2024-09-10 12:33:44)

Odp: Inna kobieta
Legat napisał/a:

Ech typowe związkowe bagienko, w które chcesz wciągnąć ludzi z tego forum. Takie związki jak wasze, (niestety) trwają latami. Są gierki, są humorki - ciągłe falowanie.
Wiadomo już, że nic z tym nie zrobisz, niczego nie zmienisz, tylko będziesz takim męczybułą.
Mnie osobiście by było szkoda czasu na coś takiego. No ale widzę, że są takie związki i ciągle babrają się w takich bagienkach. Czas od czasu pokazując innym żenujące sceny swoich gierek.

Zdaję sobie sprawę z tego, że ta sytuacja stała się mocno toksyczna. Ciężko jest mi odpuścić, gdy mi mocno zależy. Zwłaszcza, że nie mam za bardzo bliskich osób i utrata kolejnej jest mocno bolesna. Dużo razem przeszliśmy, zaczęliśmy być razem w bardzo młodym wieku i dojrzewaliśmy razem przez te lata. No, przynajmniej na pewnych polach, bo w niektórych kwestiach jeszcze długa droga przed nami. Jak sami zresztą widzicie.

Piszę tu, bo Wy nie jesteście zaangażowani emocjonalnie, więc umiecie ocenić takie sytuacje na trzeźwo.
Jeśli robię jakieś rzeczy mocno źle, to chciałabym dla własnego dobra nauczyć się robić inaczej.
I szczerze chciałabym przerwać ten krąg zniszczenia.

90 Ostatnio edytowany przez Herne (2024-09-10 14:40:54)

Odp: Inna kobieta
Szmaragdowa_Lady napisał/a:

I szczerze chciałabym przerwać ten krąg zniszczenia.

I nikt tego nie zrobi za Ciebie.

Wyraźnie widać, że Twój partner odpłynął sobie w siną dal. Ile jeszcze zamierzasz wytrzymać i, co ważniejsze - w imię czego chcesz to wytrzymać?

Szmaragdowa_Lady napisał/a:

On sobie nie ma nic do zarzucenia. To ja jestem teraz ta zła

Oczywiście, że nie będzie miał sobie nic do zarzucenia smile
Nie będzie miał sobie nic do zarzucenia jak się spotkają na zapoznawczej kawce.
Nie będzie miał sobie nic do zarzucenia jak się zaczną regularniej i częściej spotykać.
Nie będzie miał sobie nic do zarzucenia jak relacja popłynie sobie dalej i np skończy się "przypadkowym" seksem.

Taki typ człowieka, bez żadnej refleksji co do wpływu Jego zachowania i tworzenia dziwnych układów z "koleżankami" na Waszą relację smile.

91 Ostatnio edytowany przez Szmaragdowa_Lady (2024-09-10 13:58:47)

Odp: Inna kobieta

Dość mocno edytowałam post, więc oznaczam cały jako EDIT:

Tak naprawdę, to ja nie uważam, że on się z nią kiedykolwiek spotka. Myślę, że to pozostanie internetową znajomością.
Tylko cała ta otoczka wyszła naprawdę źle. Te deklaracje bez pokrycia, kłamstwa, tyle godzin pisania z nią.
Nie sądziłam, że jest między nami aż tak kiepsko, że nawet coś takiego może nas powalić na łopatki.

No i ta sytuacja z wczoraj, gdy się rozpłakałam, a on mnie wyśmiał i wyszedł kontynuować rozmowę z nią.
Może niepotrzebnie coś powiedziałam, niepotrzebnie okazałam wzburzenie, pewnie nawet powiedziałam w emocjach coś niezbyt mądrego, ale czy to serio jest okej? Czy inni ludzie też tak robią i to ze mną jest coś nie tak, że mnie to zabolało? Nie wyobrażam sobie, bym miała wyjść do innego pokoju i sobie śmieszkować z innym facetem, wiedząc, że on siedzi zdołowany sam. Ja wiem, jak faceci postrzegają często płacz kobiet, jako manipulację etc. Tylko mi serio było już naprawdę źle. Zresztą od paru tygodni jest źle i łatwo doprowadzić mnie do takiego stanu, bo widzę, że nam się już tak bardzo posypało, że nie ma za bardzo czego zbierać.
On z całą pewnością mówił, że to ja w tej sytuacji wczorajszej zachowałam się kiepsko, a on był okej. Że nawet był miły i zaproponował, by coś porobić, jak skończył grać, a to że wyszedł dokończyć rozmowę na telefonie w innym pokoju, to była moja wina. Cały czas utrzymywał takie zdanie, więc zaczęłam się nad tym zastanawiać.

Czy mężczyźni po prostu ogółem patrzą na takie sytuacje inaczej i to my kobiety się tak mocno przejmujemy?
Bo mi ryło banię myślenie, że u niej wywołuje uśmiech żarcikami, a ja płaczę.
Wiem, jestem dość emocjonalna. Mam też barwną wyobraźnię. Czasem bardzo tego u siebie nie lubię.

92 Ostatnio edytowany przez Samba (2024-09-10 14:49:17)

Odp: Inna kobieta
Szmaragdowa_Lady napisał/a:

Z perspektywy lat uważam, że bardzo ciężko jest to sobie jednoznacznie rozgraniczyć, gdy w wielu sytuacjach najpierw muszę upewnić się, że jemu będzie wygodnie.

Że jemu będzie wygodnie... A kiedy on tobie zapewnił jakąś wygodę? Powiedział komplement, kupił kwiaty, zabrał na fajną randkę?
Bo na razie widać tylko to co widać - przechodzony związek, w którym facet jest tak pewny swojej dziewczyny, ze nie robi dla niej i z nią NIC. O zaręczynach też nie rozmawiał, bo ich z tobą nie chce. Może koleżankę poprosi kiedyś o rękę, o, zobacz ile on dla niej robi, żeby lepiej się poczuła - robi foty, które jej wysyła. Żartuje z nią, itp.

Zostawić go w cholerę to najlepsze co możesz zrobić dla siebie. Czy naprawdę masz aż tak niskie mniemanie o sobie, że trzymasz się kurczowo niepełnosprawnego introwertyka mającego cię dalece gdzieś?

93

Odp: Inna kobieta

Zostaw w końcu tego toksyka.

94 Ostatnio edytowany przez Halina3.1 (2024-09-11 12:47:20)

Odp: Inna kobieta

Ależ jesteś durna już ci ludzie mówili co z niego za ziółko i co powinnaś zrobić ale to jak grochem o ścianę. Na takich ludzi szkoda czasu, bo i tak dalej będą robić te same głupoty a później się żalić.
Przeciez z tego związku nic już nie zostało oprócz wzajemnej niechęci a ty na siłę w tym tkwisz. Nie szanujesz siebie i ten facet też cię nie szanuje, pokazał ci gdzie twoje miejsce  - masz się zamknąć i być na zawołanie. Matko-opiekunko-służka a nie partnerka. Od tego ma tamta a jak tamta mu się znudzi to zajdzie sobie kolejną. A ty będziesz zawsze tylko się frustrować, zaglądać mu przez ramię z kim teraz pisze i nie będziesz mogła mu ufać. Jesteś na dobrej drodze do zmarnowania sobie życia i stania się żoną która notorycznie zdradza mąż a ona przymyka oczy.

95 Ostatnio edytowany przez Szmaragdowa_Lady (2024-09-11 20:54:47)

Odp: Inna kobieta

Mimo wszystko nie mogę się zgodzić co do tego, że on dba tylko i wyłącznie o własną wygodę, choć na pewno jest nauczony tego, że bliscy ludzie często proponują, że mu w czymś pomogą. Jeśli chodzi o wyjazdy, randki i tym podobne, no to owszem, na pierwszym miejscu zawsze jest sprawdzenie, czy on tam w ogóle wjedzie wózkiem i czy będzie mu komfortowo, ale nie mam z tym problemu. Rozumiem to i akceptuję taki stan rzeczy. Zresztą gdyby mi to przeszkadzało, to bezsensu byłoby wiązać się z osobą niepełnosprawną.

Co do robienia dla siebie wzajemnie różnych rzeczy, no to nie ma co ukrywać, że ja rzeczywiście robię więcej. Zwłaszcza takich małych rzeczy, jak zaparzenie herbaty, czy zrobienie kanapki w środku nocy. Jednak wiem, że jak będzie mi zależało, by iść na jakiś koncert, to on pójdzie ze mną, choć nie lubi jakiegoś zespołu. Obejrzy ze mną serial, czy film, który mu się nie podoba, żeby sprawić mi przyjemność. Wiem też, że nie zależy mu na dawaniu sobie prezentów, ale pamięta o każdej rocznicy, świętach, czy urodzinach. No i on od początku związku zarabiał lepiej ode mnie, więc najczęściej gdy ja robiłam zakupy i gotowałam, to on postanowił, że w zamian będzie płacił więcej. A gdy rok temu przez kilka miesięcy nie mogłam znaleźć nowej pracy, utrzymywał mnie przez cały ten czas. Oczywiście ja w zamian się zajmowałam takimi codziennymi sprawami, ale jednak. Pod tym względem zawsze mogłam na niego liczyć.

Jednocześnie jestem świadoma, że to za mało, że w związku nie może być takich bezsensownych kłamstw, niejasnych sytuacji, tak wielkich problemów z komunikacją. Mam wrażenie, że on bardzo szybko traci do mnie cierpliwość, że często go denerwuję. A temat tej znajomej z gry to w ogóle go strasznie odpala. Wydaje mi się, że ja tak naprawdę nie za bardzo mogę czegoś wymagać w tej relacji. Że jakbym dawała konkretne ultimatum, postawiła czasem sprawę na ostrzu noża, to byśmy się po prostu rozstali. Zresztą nawet to, że jakiś tydzień zajęło mu zaproponowanie, że ograniczy ten kontakt, wiele o nas mówi. Sądzę, że on chciał wziąć mnie na przeczekanie, myślał, że minie kilka dni i przestanę się czepiać, a on będzie dalej pisał z nią godzinami.

Ostatnio boleśnie uświadomiłam sobie, że niestety zdecydowanie za szybko odpuszczam. Nie umiem egzekwować swoich praw w związku. Czasem rzucę jakiegoś straszaka, zdenerwuję się, ale finalnie on na przykład rzuci przeprosiny i tyle. Wiem, że to moja wina. Powinnam być twardsza. On z kolei nie jest takim partnerem, który przyjdzie z bukietem kwiatów i powalczy. Przeprosi, a potem czeka aż mi przejdzie. Chyba zawsze tak między nami było. Czasem bardzo mnie to wkurzało i przez to atmosfera zaczynała znów wrzeć, jak on nagle zachowywał się, jakby nic się nie stało. Ja tak nie umiałam. Chciałam chyba gdzieś w środku, by potem było jakoś inaczej, lepiej. Żeby czuć, że krzywdy zostały w jakiś sposób zrekompensowane.

Wiem, że dużo rzeczy muszę sobie poukładać, przewartościować własne życie. Na pewno nie ułatwia mi takich decyzji fakt, że tak naprawdę z bliskich osób, to mam tylko jego i siostrę. Z rodzicami nie mam kontaktu, więcej rodzeństwa nie posiadam, a z dalszą rodziną niezbyt się znam.

W niedzielę wyjeżdżam, więc pewnie będzie mi łatwiej, jak nie będziemy się widzieć każdego dnia. Będę mogła odpocząć od tego bałaganu w głowie. Tylko teraz wiadomo, ciężko o tym nie myśleć, jak to jest wszystko takie świeże. Zwłaszcza, że on ostatnio powiedział, że nie zamierza już wracać więcej do tego tematu i że nie będziemy o tym więcej rozmawiać, więc jestem z tym niejako sama. Jemu dużo łatwiej przychodzi wyłączenie się na takie rzeczy, potrafi się odciąć i tyle nie myśleć.

Generalnie zapytałam go dzisiaj jeszcze, czy zamierza nadal ograniczać kontakt z tą koleżanką, gdy mnie nie będzie. On się bardzo wkurzył, że znów zaczynam, że chciał mieć jeden normalny dzień i złośliwie odparł, że będzie pisał, ile będzie chciał i że nie zamierza mi nic deklarować. Normalnie bym nie pytała, ale przez ostatnie dni dawał do zrozumienia, że chyba wierzy, że to się nam jakoś uda ogarnąć. No i na wieść o wyjeździe powiedział, że fajnie, że trochę od siebie odpoczniemy, że nam się to przyda, ale że ma nadzieję, że nie będę tam dłużej niż tydzień. Więc chciałam wiedzieć, czego mogę się po nim spodziewać pod moją nieobecność. Żeby potem znów nie płakać, a w odpowiedzi usłyszeć, że przecież nic nie obiecywał.

No i w sumie to tyle z moich najnowszych przemyśleń.
I tak, ja wiem, że to najpewniej po prostu koniec, tylko muszę jeszcze oswoić się z tą myślą.

96

Odp: Inna kobieta
Szmaragdowa_Lady napisał/a:

Ostatnio boleśnie uświadomiłam sobie, że niestety zdecydowanie za szybko odpuszczam. Nie umiem egzekwować swoich praw w związku. Czasem rzucę jakiegoś straszaka, zdenerwuję się, ale finalnie on na przykład rzuci przeprosiny i tyle. Wiem, że to moja wina. Powinnam być twardsza.

Jeśli tak jest, to zdecydowanie powinnaś to zmienić, bo brak konsekwencji powoduje, że Twoje granice są nie tylko stale naruszane, ale stopniowo będzie próbował jeszcze bardziej je przesuwać, a Ty przyzwyczajona do pewnych zachowań możesz tego nawet nie zauważyć.

Szmaragdowa_Lady napisał/a:

On z kolei nie jest takim partnerem, który przyjdzie z bukietem kwiatów i powalczy. Przeprosi, a potem czeka aż mi przejdzie. Chyba zawsze tak między nami było. Czasem bardzo mnie to wkurzało i przez to atmosfera zaczynała znów wrzeć, jak on nagle zachowywał się, jakby nic się nie stało. Ja tak nie umiałam. Chciałam chyba gdzieś w środku, by potem było jakoś inaczej, lepiej. Żeby czuć, że krzywdy zostały w jakiś sposób zrekompensowane.

To jest zupełnie naturalne, że irytuje Cię, kiedy nie widzisz w nim nawet cienia refleksji. Przypuszczam przy tym, że jeśli zaczynasz mówić o czymś, co powinno się było zdarzyć, bo tak robią ludzie, którzy mają w sobie choć elementarne wyczucie i poczucie przyzwoitości, ale się nie zdarzyło, to zaraz słyszysz, że się po prostu czepiasz.

Szmaragdowa_Lady napisał/a:

(...) Zwłaszcza, że on ostatnio powiedział, że nie zamierza już wracać więcej do tego tematu i że nie będziemy o tym więcej rozmawiać, więc jestem z tym niejako sama.

Oczywiście, że najlepiej mu do tego nie wracać, tak jest zawsze najłatwiej, a jak jest trudno, to najlepiej temat uciąć i po sprawie. Tylko do czego to prowadzi? Pytanie jest oczywiście retoryczne, zwłaszcza, że sama doskonale widzisz do czego. Pomijam przy tym, że to co on stosuje, to nie jest nic innego jak emocjonalna przemoc. 

Szmaragdowa_Lady napisał/a:

Generalnie zapytałam go dzisiaj jeszcze, czy zamierza nadal ograniczać kontakt z tą koleżanką, gdy mnie nie będzie. On się bardzo wkurzył, że znów zaczynam, że chciał mieć jeden normalny dzień i złośliwie odparł, że będzie pisał, ile będzie chciał i że nie zamierza mi nic deklarować. Normalnie bym nie pytała, ale przez ostatnie dni dawał do zrozumienia, że chyba wierzy, że to się nam jakoś uda ogarnąć. No i na wieść o wyjeździe powiedział, że fajnie, że trochę od siebie odpoczniemy, że nam się to przyda, ale że ma nadzieję, że nie będę tam dłużej niż tydzień. Więc chciałam wiedzieć, czego mogę się po nim spodziewać pod moją nieobecność. Żeby potem znów nie płakać, a w odpowiedzi usłyszeć, że przecież nic nie obiecywał.

Nadepnęłaś na czuły punkt. Ta gwałtowana reakcja mówi sama za siebie.

97

Odp: Inna kobieta

On po prostu wie,  że może robić co chce a Ty i tak go nie zostawisz. Zastanawia mnie tylko jak bardzo niska samoocenę masz żeby płaszczyć się przez niepełnosprawnym facetem który w dodatku nie ma szacunku ani do Ciebie ani do waszego związku. Będzie chciał Cię zatrzymać bo jesteś mu potrzebna do opieki nad nim ale oczywiście musisz z nim być na jego zasadach. 

Źle że nie masz znajomych,  przyjaciół i tylko z nim siedzisz cały czas bo on nawet nie musi się starać o Ciebie,  gdybyś miała koleżanki,  kolegów, jakiś świat poza nim to może zrozumiałby że nie jest pępkiem tego świata.

98 Ostatnio edytowany przez Szmaragdowa_Lady (2024-09-12 16:16:38)

Odp: Inna kobieta

Będzie długo, ale minęły mi już te najbardziej gwałtowne emocje, strach przed samotnością i odruch, by koniecznie ratować ten związek, więc teraz mózg wszedł w tryb analizowania całego tego bałaganu. Wiem, że pewnie niewielu osobom będzie się chciało czytać te moje wynurzenia, ale zauważyłam, że jak je sobie spisuję, to wyraźniej widzę pewne rzeczy, więc póki co zamierzam to kontynuować.

Zdaję sobie z tego sprawę, że pozwoliłam na przesuwanie granic i jestem naprawdę zła na samą siebie, że do tego dopuściłam. Nic dziwnego, że on się niespecjalnie przejmował moją złością, jak wiedział, że finalnie nie poniesie żadnych konsekwencji. Nawet teraz, jak wyszedł do innego pokoju, by z nią popisać. Zostawił mnie roztrzęsioną, a z nią pisał żarciki i na koniec miał tupet powiedzieć, że to była moja wina, bo gdybym się nie rozpłakała i nie zaczęła gadać głupot, to on mógłby dokończyć rozmowę w pokoju. 

Nie chodzi nawet o refleksje, ponieważ ja wiem, że on nad tym później myśli. Pewnie nie zawsze, ale raczej dość często. Czasem bywało, że dopiero po wielu godzinach, jak sobie przemyślał moje argumenty, to przyszedł przeprosić i przyznać mi rację. Co nie zmienia faktu, że poza tym praktycznie nigdy nic nie robi. Mimo że czasem przez jakąś sytuację czułam się koszmarnie. Na przykład zrobił coś niefajnego, szedł w zaparte, że ja przesadzam, że nic się nie stało, co sprawiało, że czułam się coraz gorzej. Była kłótnia, przestawaliśmy ze sobą gadać i on po kilku godzinach, albo następnego dnia przychodził powiedzieć, że jednak to nie było fajne i przeprasza. Oczywiście super, że doszedł do takiego wniosku, ale w odwrotnej sytuacji poza przeprosinami najpewniej bym nad nim łaziła jakiś czas i spełniała każdą jego zachciankę. On z kolei nie ma zbytnio takiego odruchu, by komuś coś wynagrodzić. Dla niego przeprosiny to jest wystarczająco, a jak czasem się o to wkurzałam i mu mówiłam, że po czymś takim powinien się chyba trochę bardziej postarać, to reagował nerwowo. Bo przecież przeprosił, więc albo wybaczam, albo nie. Moja sprawa. Teraz ma być już normalnie, jakby się nic nie stało.

Powiem szczerze, że ja czasem faktycznie męczę gitarę. Jestem z tych ludzi, którzy często za mocno się wkręcają w dyskusję i chcą, żeby gadać tak długo, aż się uda dojść do jakiegoś porozumienia, nawet jeśli wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że to byłaby droga przez mękę. Nie lubię przerwać w trakcie, jak nadal jest źle, jak się nie potrafimy dogadać ze sobą. Głównie dlatego, że wiem, że to i tak wróci, że to tylko odkładanie na później. Choć z czasem zauważyłam, że w niektórych sytuacjach to pomagało, że on na trochę wyszedł, żeby ochłonąć. Wściekałam się, ale potem i moje emocje przygasały i łatwiej było pomyśleć zanim coś powiedziałam. Starałam się nad tym pracować w ostatnim czasie. Pewnie z różnym skutkiem, ale może kiedyś uda mi się to w sobie zbalansować.

Niemniej on według mnie bardzo przesadza w drugą stronę. Zaczynając od tego, że większość rozmów o jakichkolwiek problemach zaczynałam ja. On ich unikał jak ognia odkąd pamiętam. Zawsze był argument przeciw. Teraz nie chce sobie psuć humoru, teraz jest za późna godzina, dziś jest niewyspany, albo w tej chwili nie wie co na ten temat powiedzieć i musi najpierw pomyśleć. Często słyszałam, że pogadamy o tym innym razem, ale prawda była taka, że w większości przypadków wracaliśmy do tematu tylko wtedy, gdy ja do niego wróciłam.

Do tego wczoraj mega mnie zdenerwował, ponieważ tak jak pisałam, gdy w ciągu dnia zapytałam czy wciąż będzie ograniczał pisanie pod moją nieobecność, to się wściekł, że chciał mieć normalny dzień etc. Potem cały dzień miał zły humor i nie chciał ze mną gadać. A ja się przejęłam nim, że może faktycznie niepotrzebnie pytałam, że rzeczywiście ostatnio cały czas ten syf wypływa i byłam dla niego miła, mimo że on był oschły, a przecież mi też nie jest łatwo. Po czym w nocy on zaczął gadać. Bo on chciał zapytać, czy ja mu przeglądałam ostatnio wiadomości z tą dziewczyną. Przyznam ze wstydem, że najpierw zaprzeczyłam. Teraz właściwie nie wiem nawet dlaczego. Chyba miałam dość słuchania jaka to ze mnie paranoiczka i jak to ja nigdy jemu nie ufałam, więc cokolwiek by nie zrobił, to ja i tak byłabym podejrzliwa i zła o tę znajomość. Jakieś pół godziny później przyznałam się, że owszem, sprawdziłam dwa razy, czy chodzi z nią pisać na telefonie. No i że przeczytałam jakąś część wiadomości. Głupie i żałosne, tak. On uznał, że go bardzo rozczarowałam i że ja mu nigdy nie będę ufać.

No ale oczywiście ON MÓGŁ zacząć rozmowę na te tematy. A potem, jak ten temat się trochę rozwinął, to nagle stwierdził, że przecież jest już tak późno, a jutro trzeba pracować i w sumie ja byłam znów ta zła, bo nie daję mu spać. Bo gadam w nocy do niego. Usłyszałam, że na szczęście jeszcze tylko jeden dzień i on w końcu odpocznie. Choć przecież to on zaczął tym razem. On, który cały dzień był zły na mnie, że ja śmiałam wracać do tej sprawy.

Z dzisiejszych przemyśleń mam jeszcze jedno. Być może ja wpadłam teraz w jakąś paranoję, faktycznie moje odruchy w ostatnich dniach nie są zdrowe i za dużo energii poświęcałam na myślenie o tym jego koleżeństwie, ale w takim razie on od dawna jest paranoikiem. Dlaczego tak uważam? Ponieważ już któryś raz padło, że on się często czuje przy mnie, że ja go kontroluję, że przeze mnie ma wrażenie, jakby robił coś złego, że może dlatego nie powiedział o tej znajomości wcześniej, bo ja bym i tak się czepiała.

Więc myślałam nad tym i myślałam.

Pisałam Wam już, że faktycznie mamy specyficzną relację, że czasem jestem trochę bardziej jak matka, niż jak partnerka. Ale ostatni raz czytałam mu wiadomości z kimkolwiek wiele lat temu, gdy pisał z tamtą dziewczyną, z którą finalnie doszło do flirtu. Potem się pogodziliśmy, on przestał grać w tamtą grę, urwał kontakt. I ja go potem nie sprawdzałam. Bywało, że grał codziennie wiele godzin w tę grę, w której poznał nową koleżankę. Nie rozliczałam go z tego. Nie pytałam z kim pisze, ile, o czym. Nie przetrzepywałam mu komputera, czy telefonu. Zresztą ja nawet nie znam hasła do jego telefonu, choć on moje tak.

Podawał jako argument to, że jak on pisze z siostrą na przykład, to ja chcę patrzeć. Tak naprawdę to mnie w ogóle nie interesuje, pytam tylko dlatego, że on tak robi. Wystarczy, że usiądę i zacznę coś więcej klikać na klawiaturze, to od razu praktycznie pada pytanie co robię. Jak mówię, że piszę z siostrą, czy koleżankami, to bardzo często pyta, czy może popatrzeć o czym. Zwykle się zgadzałam, bo mi to nie przeszkadzało, nie zdradzałyśmy sobie żadnych tajemnic rządowych, ale potem liczyłam na wzajemność. A on bardzo często odmawiał, co mnie w sumie wkurzało. Bo on nie lubi pokazywać o czym pisze, ale lubi patrzeć o czym inni piszą.

Zresztą chyba największym dowodem, że go tak bardzo nie kontroluję jest fakt, że ja o tej jego znajomości dowiedziałam się w momencie, gdy gadał z nią już około miesiąca. I gdyby tamtego wieczoru się tak dziwnie nie zachował, to bym jeszcze długo nie wiedziała, bo teraz już wiem, że on nie planował mi o niej powiedzieć. A przecież bardzo często, gdy z nią gadał, przebywaliśmy w jednym pomieszczeniu. Moja nieufność i podejrzliwość teraz zaczęła się dopiero tamtego wieczoru. I powiedzmy sobie szczerze, która kobieta nie byłaby podejrzliwa, gdyby nagle dowiedziała się, że jej facet od kilku tygodni pisze z jakąś koleżanką poznaną w grze i nigdy nie wpadł na to, by o niej wspomnieć?

Mam jakichś znajomych, ale nie gadam z nimi po kilkanaście godzin tygodniowo. Choć na pewno mogłabym wychodzić czasem z jakąś koleżanką, zamiast tyle czasu przebywać w domu, gdy mam wolne. Postaram się to zmienić. Po prostu dość ciężko mi teraz znaleźć kogoś, z kim bym jakoś super się dogadywała i miała wielką chęć iść gdzieś razem na kawę. Jakbym mieszkała bliżej swojej rodzinnej miejscowości, to bym pewnie wpadała często do siostry. Nie jesteśmy sobie jakoś specjalnie bliskie, ale zawsze to jakaś odskocznia. Tyle, że przeprowadziłam się do niego i tutaj tak naprawdę zaczynałam ze wszystkim od zera. Jestem taką osobą, która łatwo nawiązuje z ludźmi taki pierwszy kontakt, nie jestem wstydliwa, potrafię zainicjować rozmowę. Poznałam w życiu masę ludzi, tylko rzadko się przywiązuję i ciężko mi nawiązać z kimkolwiek bliską relację. Ostatnio często myślę, że to przez to, że jestem praktycznie pośrodku, jeśli chodzi o bycie ekstrawertykiem i introwertykiem, i ciężko jest wpasować mnie w jakieś towarzystwo. Dla jednych jestem za spokojna, dla drugich za mało. Do tego wiele znajomych w moim wieku ma już dzieci, więc tematyka rozmów często schodzi właśnie na nie, co jest dla mnie momentami męczące. Wiem, że jak się jest matką, to świat mocno skupia się wokół potomstwa, nie winię ich za to. W towarzystwie innych matek nikt nie zwróciłby na to pewnie uwagi, pokazywałyby sobie zdjęcia bąbelków i wymieniały się doświadczeniem, ale ja jestem jakby poza tym.

Swoją drogą, właśnie mnie naszła taka myśl, że pewnie nie miałam takiego wielkiego parcia na szukanie koleżanek do wychodzenia, bo pewnie byłoby mi trochę głupio, że ja co kilka dni gdzieś wychodzę, a on siedzi w domu. Oczywiście to zdecydowanie nie jego wina, on bardzo często mnie zachęcał, bym wyszła z jakąś koleżanką. To jakiś mój problem. Kolejna rzecz do przepracowania.

Z tym, że ja potrafię sobie znaleźć zajęcie dla siebie. Mam całkiem sporo własnych zainteresowań i nie czekam tylko cały dzień w napięciu aż on zapyta, czy coś razem porobimy. Posiadam własną przestrzeń w życiu. Bywa, że on cały weekend gra w gry, a ja zajmuję się czymś swoim.

99 Ostatnio edytowany przez Szmaragdowa_Lady (2024-09-12 17:34:46)

Odp: Inna kobieta

Tak mi się właśnie przypomniało, że ktoś wyżej wspominał o komplementach, miałam się do tego odnieść, ale jakoś wypadło mi to z głowy, a w sumie jest to dość ważna kwestia. A więc, to nie jest tak, że on mnie nie komplementuje, jest dla mnie cały czas niemiły i w ogóle traktuje mnie jak podnóżek.

Dość często słyszę od niego, że jestem ładna, miła, dobrze gotuję etc. Chwali efekty mojego hobby. Niedawno nawet w jakiejś kłótni stwierdził, że ogólnie to jestem dobrą dziewczyną. Też sporo razem żartujemy, bo mamy podobne poczucie humoru. Także nie wszystko u nas było do niczego. Zresztą gdyby było, to nikt by chyba nie wytrzymał tyle lat, nie mając żadnych zobowiązań typu kredyt, dzieci itp.

Poprzedni post to taka ściana tekstu, że już wolałam dopisać to w nowym, żeby co chwilę nie edytować.

EDIT:
W razie, gdyby któryś z Panów wpadł zasugerować, że pewnie w takim razie ja jego nie komplementowałam i chłop się poczuł niedowartościowany, więc szukał atencji u innej kobiety, to od razu powiem, że ja też często mówiłam mu miłe rzeczy. Jest naprawdę przystojnym mężczyzną, choć sam tego nie dostrzega, a jego niepełnosprawność od samego początku mi nie przeszkadzała. Musiałam się z nią oswoić, fakt, ale nie odrzucała mnie w choćby najmniejszym stopniu, o czym mu wielokrotnie mówiłam i sądzę, że moje czyny to potwierdzały. Do tego jest inteligentny, wie sporo ciekawych rzeczy i bardzo lubię go słuchać.

EDIT2:
Muszę chyba cofnąć info o byciu dobrą dziewczyną, bo dziś usłyszałam, że według niego jestem kompletnie bezrefleksyjną osobą.
Raczej dobra dziewczyna nie posiada w definicji braku refleksji nad własnym zachowaniem?

Generalnie dziś jest dla mnie tak niemiły, że już przechodzi sam siebie. Emanuje z niego jakaś taka pogarda dla mnie, cały czas kpi, mówi, że nic go nie obchodzi co jeszcze mogłabym mieć mu do powiedzenia. W sumie to w pewnym sensie mi pomaga w całym procesie, bo żal, że zakończył się mój wieloletni związek, jest z dnia na dzień coraz mniejszy, a coraz wyraźniej widzę jakim on jest człowiekiem, gdy cokolwiek idzie nie po jego myśli. Przyznam szczerze, że nie sądziłam, że aż tak mnie potraktuje, bo mimo wszystko, mimo problemów, kłótni, rzucanych sobie wzajemnie niemiłych słów, ostatecznie zawsze starałam się o niego dbać i pokazywać, że mi zależy. Teraz też zresztą staram się traktować jego na tyle normalnie, na ile się da w tej pokręconej sytuacji. Nawet mu rano zrobiłam śniadanie. No ale cóż.

Pewnie coś w tym jest, że poznajesz człowieka po tym, jak coś kończy.

100

Odp: Inna kobieta
Szmaragdowa_Lady napisał/a:

Dość często słyszę od niego, że jestem ładna, miła, dobrze gotuję etc. Chwali efekty mojego hobby. Niedawno nawet w jakiejś kłótni stwierdził, że ogólnie to jestem dobrą dziewczyną. Też sporo razem żartujemy, bo mamy podobne poczucie humoru. Także nie wszystko u nas było do niczego. Zresztą gdyby było, to nikt by chyba nie wytrzymał tyle lat, nie mając żadnych zobowiązań typu kredyt, dzieci itp.


Dla mnie takie komplementy są co najwyżej letnie. Dobra dziewczyna... to prawie jak... dobry pies (tak się mówi do psa gdy ten coś dobrze zrobi). Ładna zaś to może być koleżanka z pracy... Itede.
Życzę tobie sprawnej ewakuacji.

101

Odp: Inna kobieta

Szmaragdowa wyjedź, odpocznij, zdystansuj się. A gdyby Twój partner był osobą pełnosprawną, pewna jesteś, że ta znajomość nie wyszłaby poza internet? Może wtedy dobra dziewczyna nie byłaby potrzebna, stałaby na drodze. Mam wątpliwości czy jest w ogóle szansa na rozwiązanie tej sytuacji poza rozstaniem. Za dużo złego się zadziało.

Posty [ 66 do 101 z 101 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024