Termin czego?
KOORWA, ślubu! No wiesz - biała suknia, welon, Ave Maria i facet w sukience z kajdankami
Bosze.... nowy rodzaj psychofaga...
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » dlaczego zdradzani sa glupi...
Strony Poprzednia 1 … 53 54 55
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Termin czego?
KOORWA, ślubu! No wiesz - biała suknia, welon, Ave Maria i facet w sukience z kajdankami
Bosze.... nowy rodzaj psychofaga...
Tarantella napisał/a:Termin czego?
KOORWA, ślubu!
No wiesz - biała suknia, welon, Ave Maria i facet w sukience z kajdankami
![]()
Bosze.... nowy rodzaj psychofaga...
Naczelny psychofag się żeni? A miałam być druhenką ...
Dobra, już dobra, wjechałam w temat. Koorwa, miałam manicure-pedicure robić a siedzę tu jak ten jemioł i odleżyny na doopie hoduję.
niekochana72 napisał/a:Tarantella napisał/a:Termin czego?
KOORWA, ślubu!
No wiesz - biała suknia, welon, Ave Maria i facet w sukience z kajdankami
![]()
Bosze.... nowy rodzaj psychofaga...Naczelny psychofag się żeni? A miałam być druhenką ...
Dobra, już dobra, wjechałam w temat. Koorwa, miałam manicure-pedicure robić a siedzę tu jak ten jemioł i odleżyny na doopie hoduję.
Napiszę coś na prive. Tylko Adaś z daleka od kompa
aaaaaaaaaaa,
dziwnie się czuję ZNÓW tu wracając i znów pisząc na ten sam temat, ale skoro jeszcze jeszcze tu jesteście...;-)
Pisałam z rok temu,starając się stanąc na nogi po rozstaniu, zdradzie i takich tam.... I stanęłam.
Ten wątek był moją latarnią morską, drogowskazem i nie wiem, czym jeszcze.
Nie chcę się rozpisywać. Nie wracałam tu, bo oedrwanie się od użalania - nawet wirtualnego - było to dla mnie symbolem pójścia dalej, nie rozstrząsywania przeszłości itp.
Teraz napiszę tylko jedno: od czasu rozstania z byłym nie spodobał mi się żaden facet. Na żadnego nie spojrzałam. O seksie mowy nie było (to 1,5 roku). Nie myślę o eks, ale też o nikim innym. Faceci nie istnieją jako fececi. Otaczam się nimi jako kolegami, ale żaden nie jest "facetem" w moich oczach. Wstręt, nieufność, brak wiary w siebie. Czy któraś to zna? Bardzo się zaczynam martwić. Piszę to bardzo serio, dlatego wracam na wasze (nasze?) łamy...
Kochane, bardzo mi pomogłyście. Ale potem musiałam od was uciec, żeby nie myśleć, że potrzebuję czyjejś pomocy. Ale jednak potrzebuję...
A w ogóle.. choć to bardzo egoistyczne, żeby pisać dopiero teraz - cieszę się, że wciąż was widzę :-)
Cześć Polyanna,
Ty wyszłaś a zaraz po tobie weszłam ja. Zmiana warty. Sama się wygramoliłam z tego szajsu dopiero co i chyba będę żyć :-)
Też się boję takiego obrotu spraw. Dużo dziewczyn, z tego co widzę przechodzi taki aseksualny syndrom odstawienny. To jakiś zespół lęków, niechęci, braku zaufania ... u mnie to coś na zasadzie utraty wiary w ICH (mężczyzn) inteligencję, mądrość, dobroć. Dla nas seks to zawierzenie się komuś. A jak można siebie zawierzyć takim niewiarygodnym istotom. To chyba jednak przechodzi. U mnie już POWOLUTKU tak.
Zazdrości i Niekochanej to W OGÓLE przeszło
Trochę wyemigrowałyśmy na Grupę wsparcia a teraz i ja założyłam swój nowy wątek - zapraszam. Tu to tylko "dyżury" pełnimy.
Dzieki Tarantella,
potrzebowalam uslyszec pare slow pocieszenia.
Nie ukrywam, ze sie "reaktywowalam" pod wplywem 1 kieliszka wina za duzo, hihi
Generalnie okres po-eksowy juz dawno za mna, ale zostalo troche za duzo zalu we mnie.
No nic, trzeba isc dalej. Do nowego watku na przyklad
Trzymam za was wszystkie kciuki, super, ze wam sie udaje. Ja sie potwornie boje komus zaufac, a najbardziej przeraza mnie to, ze moze sie nigdy nie przelamie...? W koncu skads te slynne stare panny umierajace posrod stada kotow musza sie brac
No dobra - bacznosc, do pionu stanac.
Pozdrawiam was wszystkie serdecznie. Super babki z was.
właściwie to niewiem czego się boje bo moje rany są jeszcze bardzo świeże a jedno o czym myśle to jak zniknąć z tego świata
Zawsze myślałam że dam rady ze wszystkim ale jednak nie.
Ja się boję:
- życia w samotności
- że nie stanę na nogi po tym jak on spowodował mój upadek samooceny
- tego, że za zakrętem czeka mnie coś co mnie bardziej dobije
- zmarnowanych tych siedmiu lat
- ślepej miłości
A dlaczego dalej z nim jestem - sama nie wiem jak na to pytanie sobie odpowiedzieć.
Lepiej mi jak mogę poczytać wasze posty.
Zawsze myślałam że dam rady ze wszystkim ale jednak nie.
Ja się boję:
- życia w samotności
(...)
- ślepej miłościA dlaczego dalej z nim jestem - sama nie wiem jak na to pytanie sobie odpowiedzieć.
Lepiej mi jak mogę poczytać wasze posty.
No i masz problem kochana. Bo wiesz, strach upośledza nasze działania i nas uwstecznia. Czemu bowiem twierdzisz, że boisz się samotności i ślepej miłości skoro WŁAŚNIE w niej tkwisz?
Trzeba sobie powiedzieć prawdę w oczy...
Czytaj kochana i wyciągaj wnioski - czy NAPRAWDĘ chcesz w takim stanie spędzić resztę życia?
Czy Cie to uszczęśliwia? Bo jeśli nie... to chyba COŚ trzeba z tym zrobić, no chyba, że wolisz sama siebie okłamywać - tak też można
mmarta, wiekszosc z nas boi sie samotnosci, zaluje przezytych wspolnie lat, ale czy to naprawde ma sens? Do tego potrzebne jest radykalne ciecie, a potem czas z oswojeniem sie z nowa sytuacja, z samotnoscia. I predzej czy pozniej okazuje sie, ze nie taki diabel straszny. Ja zawsze bede powtarzac, ze LEPIEJ BYC SAMEMU NIZ Z BYLE KIM tracic swoje najlepsze lata. Wiem, ze to banal, ale mamy tylko jedno zycie i na starosc fajnie byloby pomyslec, ze sie nie przejb**ło tego zycia.
W koncu skads te slynne stare panny umierajace posrod stada kotow musza sie brac
No wiesz Polyanno, jaki super nick, od razu wywołujący łzy i wzruszenie, ja nie starzeję się pośród stada kotów, mam tylko jednego, rasowego i arystokratycznego, który dał mi wiele więcej radości, niż mój ex. Wiem, wiem, wiem, co mi powiesz, że jak się nie chce przytulać człowieka, to się przytula kota. No i coś z prawdy w tym jest. Bo zwierzę kocha bezwarunkowo, za michę, za pogłaskanie, za dobre słowo. Nie widzisz podobieństwa ? Wielkiego podobieństwa ??? Faceci to takie zwierzątka, jeśli zaspokoisz ich podstawowe potrzeby, będą merdać ogonkiem na Twój widok. Naprawdę wolę, jak merda ogonkiem mój kot, niż facet z wybujałym ego, bo ten ostatni jeszcze ma psychikę, która mu podszeptuje równolegle działania wobec innej 'kotki'. Miejmy własną dumę, godność i honor wielkich i inteligentnych kobiet, które słaby gatunek wprawdzie tolerują, ale także mają własne zdanie i tor własny myślenia. Przeczytajcie, proszę biografię MAGDALENY SAMOZWANIEC, Juliusz Kossak, Jej ojciec miał flam i dam bez liku, ale przy swojej Maniusi z Kisielnickich (matki Marii Bzowskiej-Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i Magdaleny Samozwaniec i Jerzego Kossaka) pozostał do śmierci. Czy jest coś piękniejszego na świecie, niż wyniosła, mądra i inteligentna kobieta ???
Czy was tez dopadaja dni... gdzie sie wspomina??? U mnie minal ponad rok od rozstania... przeczytalam dzis kilka postow i nie wiem co sie stalo...
Zaczelam wspominac... i juz wiedzialam... i teraz siedze i rycze.
Jak czytam ilosc tych historii, rosnacych z kazdym dniem, a to przeciez tyko maluski procent... Brak slow. Ludzie sa bezwzgledni.
Majusiu, czerp radość ze wspomnień, na razie widzisz je wszystkie, a z upływem czasu pozostaną tylko te fajne, kolorowe i będziesz się cieszyła, że je masz, a jak będziesz babcią, to właśnie te wspomnienia dadzą Ci niewyczerpaną radość, wiem, wiem, że to czas, do którego nie sięgasz jeszcze, ale bez wspomnień trudno żyć. Teraz Cię jeszcze bolą, dlatego płaczesz, ale nabierzesz dystansu, zredukujesz ból i nabierzesz nowego spojrzenia. Ja też wypłakałam wiele nocy, wieczorów i weekendów. A dzisiaj jest mi już dobrze. Zamknęły się stare drzwi, otworzyły się nowe drzwi.
słońce123 napisał/a:....Kochne dziewczyn..zdradzone, niekochane, niepotrzebne nikomu,..... czytam to co piszecie przez łzy i ból.. wchodzęco dzień na Wasz post i... to nie tak,że my same nie umiemy myśleć o sobie.... ja.. mam super pracę (o jakiej inne mogą pomarzyć, super życie i przyjaciół ale... nie mam tego którego kocham .. tego drania który był z nią a ja byłam odskocznią, pocieszecielem...|
dlaczego tak jest że kochamy tych którym miłość nasza jest nie potrzebna.. a nas kochają ci na których nam nie zależy... nie znam odpowiedzi choć zawodowo skończyłam psycholiogię....ale teoria ma się nijak do serca....
Czesto jest tak, niestety. Natura ludzka jest pokrecona...
Jestem ciekawa jak rodzisz sobie z uczuciami po rozstaniu jako psycholog?
Pozdrawiam
Kochana pytasz jak sobie radzę jako psycholog.... przyznam że tu teoria nie ma zastosowania....
od rozstania z nim.. z tym co był dla mnie wszystkim minął prawie rok i prawie dałam radę, prawie zapomniałam a choćby tak mi się wydawało ale....kiedy się budzę w nocy myślę o nim a on jest teraz z nią,,, kiedy wstaję też o nim myślę,,,kiedy idę spać marzę o nim.... tak to wygląda życie praktyczne kobiety psychologa..... Tak to ja właśnie czuję... a innym udzielam rad jak się odnaleźć po rozstaniu a sama nie potrafię.....
Majusiu, czerp radość ze wspomnień, na razie widzisz je wszystkie, a z upływem czasu pozostaną tylko te fajne, kolorowe i będziesz się cieszyła, że je masz, a jak będziesz babcią, to właśnie te wspomnienia dadzą Ci niewyczerpaną radość, wiem, wiem, że to czas, do którego nie sięgasz jeszcze, ale bez wspomnień trudno żyć. Teraz Cię jeszcze bolą, dlatego płaczesz, ale nabierzesz dystansu, zredukujesz ból i nabierzesz nowego spojrzenia. Ja też wypłakałam wiele nocy, wieczorów i weekendów. A dzisiaj jest mi już dobrze. Zamknęły się stare drzwi, otworzyły się nowe drzwi.
Zgadza się tyle, że na czerpanie radości ze wspomnień przyjdzie czas za kilka lat...
Teraz to nie czas na rozpamętywanie tego co było wspaniałe ale analiza tego co było złe bo tylko dzięki temu uda się przetłumaczyć sobie, że jednak to nie bylo to... Sama teraz nadal cierpię po nim....choć minął prawie rok i...jest ciężko ale zaglądam tu i czytam co piszą kobiety takie jak my...oszukane, zdradzone i staram się za wszelką cenę jak przyjdzie ta chwila wspomnienia o nim..)) ponad wszystko pomyśleć o tej chwili kiedy odchodząc powiedział że ,,mu się znudziłam"...
Dziewczyny to my musimy kochać siebie.. i tylko siebie a nie tych co nas skrzywdzili i nie rozmyślajmy o tym co było miłe ale o tym co doprowadziło nas do rozpaczy bo ponoć od miłości do nienawiści to malusi krok... tak będzie łatwiej.
Czego ja się boję:
1) Boję się, że już nigdy nie będę taką samą kobietą jak przed związkiem z moim eks. Byłam wesołą, energiczną i towarzyską dziewczyną. Przyznam, że sama się podłożyłam. Byłam na każde jego zawołanie, zrezygnowałam z własnego życia tylko dla jego dobra i szczęścia. Mimo to zawiodłam, okazałam się tą nie idealną, nie wpasowaną w jego kanony piękna.
2) Boję się, że już nigdy nie będę w stanie uwolnić się od tego uzależnienia jakim był on.
3) Boję się, że nie potrafię uwolnić się od niszczących mnie wspomnień
4) Boję się, że już nigdy nie pokocham i nie zaufam komuś innemu
5) Boję się, że skoro dla niego okazałam się beznadziejną kobietą, bo nie potrafiłam się zmienić całkowicie jak on chciał, to następny facet (o ile taki będzie) też będzie mnie tak postrzegał.
6) Boję się samotności.Długo zajęło mi przyznanie się to tego, ale jestem gotowa przeciwstawić się tym lękom, choć wiem że będzie ciężko, wiem że muszę sobie dać radę. Dopiero teraz do mnie dochodzi, że minął miesiąc od mojego rozstania, a ja nadal żyję, na razie z pustką w sercu, ale żyję. Myślałam, że po jego odejściu po prostu przestanę istnieć, bo nie będę mogła oddychać bez niego. Jednak mogę... Mam jeszcze chwilę załamania, ale chcę być silna, chcę być taka jak przed związkiem z nim. Chcę odzyskać dawną siebie
Dokładnie tego samego się boję zdałam sobie sprawę że mój dupek miał za dobrze podałam mu całą siebie na tacy robiłam co tylko chciał wierząc że będzie dobrze ale nie było bo to ja musiałam sie dostosowywac do niego nie mogłam wyrazac swojego zdania bo nie zgadzało się ze zdaniem dupka fakt dużo sie nauczyłam przy nim i duzo mi pomógł ale to poniżanie wysmiewanie udowadnianie na kazdym kroku swojej wyższości jaki to on jest mądry inteligentny a przecież tylko średniaczek a ja po studiach i głupia. Za każdym razem jak była kłótnia to wychodziło w jego argumentach że to ja jestem ta zła a on biedna ofiara. Mój dupek dopiero sie wyprowadza a ja zostaje z dzieckiem i muszę sobie poradzić chcę odnaleźć w sobie dawną siebie zadowoloną zżycia kobietę teraz widzę zakompleksioną osóbkę która panicznie boi sie samotnosci że sobie nie poradzi.
Kochana pytasz jak sobie radzę jako psycholog.... przyznam że tu teoria nie ma zastosowania....
od rozstania z nim.. z tym co był dla mnie wszystkim minął prawie rok i prawie dałam radę, prawie zapomniałam a choćby tak mi się wydawało ale....kiedy się budzę w nocy myślę o nim a on jest teraz z nią,,, kiedy wstaję też o nim myślę,,,kiedy idę spać marzę o nim.... tak to wygląda życie praktyczne kobiety psychologa..... Tak to ja właśnie czuję... a innym udzielam rad jak się odnaleźć po rozstaniu a sama nie potrafię.....
może wróć do niego ? tylko po co. Może zamiast myśleć o nim pomyśl ilu facetów marzy by cię poznać ale ciężko to ci zauwazyć kiedy cały czas duchowo tkwisz tam gdzie twoje miejsce zostało zajęte.
może warto sobie coś postanowić w tym temacie
jestem warta ...,jestem ładna,wyjdę do kina , itd
juz nie jestem ... czerwonym kapturkiem tylko dorosłą kobietą wartą nie byle jakiego faceta a czekanie na księcia na białym koniu to tylko strata czasu.
pozdrawiam
POMÓŻCIE PLIIIIIIIIIISSS dowiedziałam się kilka tyg temu, ze mój eks jednak mnie zdradzał kiedy byliśmy jeszcze razem, mam na to dowód. i tu teraz moje pytanie...korci mnie niesamowicie by mu utrzeć tego zadartego nosa i mu o tym napisać maila i o tym co o nim myslę...bo on uważa że to moja wina że to ja schrzaniłąm itp...jak myslicie zaczpeiać. g..no czy lepiej odpuiścic sobie i pozwolic by nadał żył w przekonniu że jest świetny i bez winy..
do Ana37 - ja przeżywam dokładnie to samo co TY. Jestem w związku od 29 lat przypuszczam, że zdradzał mnie mąż od wielu lat - częste wyjazdy w delegacje , miejsca pracy jak najdalej od domu przważnie w innych miastach itd...
pierwszy raz gdy jego zdrada (po 25 latach związku) wyszła na jaw zupełnie przypadkiem był w związku z kobietą ( poznaną na portalu randkowym) ponad dwa lata żył z nią i ze mną -wszystko runęło mi na głowę ,byłam wściekła , rozżalona, dotknięta do żywego, totalny szok - oczywiście do niczego się nie przyznawał - wynajęłam agencję -udowodniłam - nigdy nie pryznał się otwacie , chciałam się rozstać on - przekonywał, że kocha nie wyobraża sobie życia bezemnie ,że to było wynikiem kryzysu w naszym małżeństwie.Zaczęliśmy chodzić na terapię - zaczeliśmy powoli rozmawiać o tym - starał się coś naprawiać ale trwało to krótko-kilka miesięcy. Starałam się zapomnieć , wybaczyć , mocno nad sobą pracowałam winiąc siebie w połowie za jego zdradę ( bez powodu by tego niezrobił !!!!!!)Moja głupota nie miała granic - ale dałam nam drugą szansę ,łączyło nas 25 lat życia -myślałam każdy może zbłądzić. Po roku miał bardzo poważny wypadek samochodowy - niestety ze swojej winy-Rozpięłam nad nim skrzydła opieki. Pracowałam,prałam gotowałam, nadskakiwałam ................ Teraz mija dwa lata od wypadku . Już doświadczona jego zdradą inaczej patrzyłam na jego zachowania - uważniej - i nie pomyliłam się zdradza mnie ponownie od półtora roku jest związany z inną kobietą (również poznaną na portalu randkowym)Teraz już świat mi się nie zawalił przyjęłam to inaczej ( tak jakbym się tego spodziewała podświadomie wiedziałam jak zdradził raz zrobi to znowu - nie było to dla mnie już nowością -to było kwetią czasu - a jednak boli). Oczywiście nie przyznaje się do zdrady ale ja mam dowody niezbite, on je lekceważy - wypiera się- jak zwykle. Cierpię na własne życzenie i dzięki swojej głupocie -tak bardzo go kochałam, za szybko wszystko wybaczałam, byłam za bardzo pobłażliwa . Teraz wiem że się z nim rozstanę - mimo to że łączą nas dzieci, wnuki,lata życia ,nie dlatego że mnie znowu zdradził ale dlatego,że jest między nami pustka .Ja już mu nie zaufam to co robi jest obrzydliwe.Mąż jest zimny,oschły i obcy , teraz wiem ,że jego "dobre chęci" to były tylko pozory i chęć wygodnego życia - a ja? Ja jestem jego wentylem bezpieczeństwa . Nie wiem jak dalej będę żyć ale wiem jedno nie mogę żyć dalej w upodleniu i kłamstwie. Dzięki takim jak TY podniosicie mnie na duchu i napełniacie nadzieją. Przywracacie poczucie dumy i odwagi do dalszego życia . DZIĘKI WAM ZA TO, również i Tobie.
do reńka: Nigdy nie daj sobie wmówić, że zdrada i oszukiwanie kogoś to "normalne rzeczy". Nie przechodź nad tym do porządku dziennego. Są osoby, którym robienie takich rzeczy służy wyłącznie do znęcania się psychicznego nad partnerem. Związek, w którym żyjesz to patologia, wytłumaczenie tego stanu rzeczy może leżeć zupełnie gdzie indziej. Wejdź na stronę aftermath-surviving-psychopathy.org przeczytaj charakterystyki i porównaj z Twoją sytuacją. Może tam znajdziesz odpowiedź.
POMÓŻCIE PLIIIIIIIIIISSS dowiedziałam się kilka tyg temu, ze mój eks jednak mnie zdradzał kiedy byliśmy jeszcze razem, mam na to dowód. i tu teraz moje pytanie...korci mnie niesamowicie by mu utrzeć tego zadartego nosa i mu o tym napisać maila i o tym co o nim myslę...bo on uważa że to moja wina że to ja schrzaniłąm itp...jak myslicie zaczpeiać. g..no czy lepiej odpuiścic sobie i pozwolic by nadał żył w przekonniu że jest świetny i bez winy..
żyjesz jak widze ciągle ze swoim eks? jego emocje i uczucia są dla ciebie najwazniejsze na świecie??
po proostu uświadom sobie - ten facet nie jest wart, żebys o nim myslała
żebys poświęcała mu czas
żebys dbała o jego uczucia....
reńka
pora zacząć zyć z szacunkiem dla samej siebie, rpawda?
Witam wszystkich zdradzonych,
Jestem nowa, Dołączam do Was, zdradzonych. Forum czytam od kilku tygodni. Niektóre wpisy bardzo mi pomagają, niektóre jątrzą rany.
O zdradach mojego męża dowiedziałam się 3 m-ce temu. Próbuję TO wszystko jakoś sobie poukładać w głowie, przechodzę przez skrajne nastroje, targają mną silne, negatywne emocje, chociaż przyznaję, że coraz częściej mój umysł daje mi chwile wytchnienia. Ja i mój mąż nadal mieszkamy razem, chodzimy na terapię rodzinną - próbujemy znaleźć dla nas najlepsze rozwiązanie (rozstanie lub wspólna przyszłość).
Nie wiem, czy z tego powodu jestem głupia.
3majcie się.
Witam wszystkich zdradzonych,
Jestem nowa, Dołączam do Was, zdradzonych. Forum czytam od kilku tygodni. Niektóre wpisy bardzo mi pomagają, niektóre jątrzą rany.
O zdradach mojego męża dowiedziałam się 3 m-ce temu. Próbuję TO wszystko jakoś sobie poukładać w głowie, przechodzę przez skrajne nastroje, targają mną silne, negatywne emocje, chociaż przyznaję, że coraz częściej mój umysł daje mi chwile wytchnienia. Ja i mój mąż nadal mieszkamy razem, chodzimy na terapię rodzinną - próbujemy znaleźć dla nas najlepsze rozwiązanie (rozstanie lub wspólna przyszłość).
Nie wiem, czy z tego powodu jestem głupia.
3majcie się.
zdradach?
Przyszłość napisał/a:Witam wszystkich zdradzonych,
Jestem nowa, Dołączam do Was, zdradzonych. Forum czytam od kilku tygodni. Niektóre wpisy bardzo mi pomagają, niektóre jątrzą rany.
O zdradach mojego męża dowiedziałam się 3 m-ce temu. Próbuję TO wszystko jakoś sobie poukładać w głowie, przechodzę przez skrajne nastroje, targają mną silne, negatywne emocje, chociaż przyznaję, że coraz częściej mój umysł daje mi chwile wytchnienia. Ja i mój mąż nadal mieszkamy razem, chodzimy na terapię rodzinną - próbujemy znaleźć dla nas najlepsze rozwiązanie (rozstanie lub wspólna przyszłość).
Nie wiem, czy z tego powodu jestem głupia.
3majcie się.zdradach?
Tak, zdradach...były dwie.
To skomplikowane :-(
Jestem glupia, bo ja chce wszystko naprawic a on nie wie czy chce. Stoi w rozkroku jedna noga tu druga z nia, mysli, duma. A ja na kleczkach, kajam sie, prosze, czekam, klecze sobie po prostu w tym g.... i co sie wychyle to bach w leb....
Tak zdradzani sa glupi
Nie rozumiem tego dziewczyny. Jako kobieta zdradzona której zawalił sie Swiat nie mogę zrozumieć waszego podejścia. Nie wierze ze to postawa wynikająca z miłości wiary w wasze związki. Uważam ze to postawa wynikająca z tchorzostwa w którym uważacie ze lepiej znane gowno od nieznanej przyszłości.
A ja jestem pewna jednego. Wszystko. Wszystko musi być lepsze niż to w czym jesteście.
Mówicie o facetach którzy was nie chcą. Którzy nie zamierzają niczego naprawiać. Dla których jesteście balastem przeszkoda zbędnym przedmiotem który komplikuje ich życie.
A wy uparcie mówicie o naprawianiu o miłości o wspólnej przyszłości.
Nie da sie zachować przeszłości. Nie da sie do niej wróci.
Pytanie tylko ile lat stracicie żeby sobie uświadomić ze coś sie w czasie w jakim jesteście wypalilo.
Każde okrutne słowo. Każde zachowanie. Wszystko zapamietacie. I do was wróci.....
Nie rozumiem. Czemu uparcie sol nie widzisz tego co sie wokół ciebie dzieje.
Endaluzjo, nie widzisz, a wiesz dlaczego?, bo z tego co wiem, jesteś dalej z mężem, wygrałaś i nie tkwisz w tym syfie, które nam zgotowali mężowie, narzeczeni itp. Od huśtawek emocjonalnych, wracają, ale jednak nie, a może jednak tak i tak w kółko,a my myślimy, przepraszam, ja myślę o sobie,że jestem nic niewarta, zdeptał moją kobiecość, poczucie godności, zniszczył wszystko, już nikt tego nie odbuduje, ech nie mam siły na nawet pisać i tłumaczyć. Masz prawo nie rozumieć.......
Niby ja...
On zdeptal?? Jak mógł zdeptac coś co należy do ciebie? Czemu nie wierzysz w to ile jesteś warta...
Jak to nikt tego nie odbuduje..
A ty?? Ty odbudujesz. Możesz. Ty to masz.
Nie wiem, po prostu tak jest, nie zrozumiesz tego widocznie jak facet może zdeptać silną kobietę. Właśnie dupek tak jak pisała autorka wątku, może uwierz, ja byłam zawsze wesołą dziewczyną, znałam wszystkie, albo wszystkie skecze z kabaretów, wszyscy śmiali z tego jak umiem parodiować, flirtowałam, ubierałam się seksownie i takie tam, nie chce mi się opowiadać , a teraz od 17go podjęłam nową pracę, z nikim nie gadam, siedzę uczę się programu komp i wypieprzam do do domu, bo jestem jednym wielkim smutasem mają mnie mnie za dziwaczkę, nie podejmuję żadnych rozmów z nikim, bo po co. Kochanka męża napisała mi w święta smsa że, jej nowa teściowa notabene jeszcze moja ją uwielbia, pogadały sobie jak dwie przyjaciółki, a ja mam spierdalać i że jestem starym próchnem, ona jest młoda i ma zajebiste ciało. Moja córka powiedziała,że babcia w życiu by o mnie słowa nie powiedziała złego, bo mnie szanuje i szanowała zawsze, ale i tak myślę,że jestem do niczego wiem ile jest w ty wszystkim prawdy, taka jestem zdeptana, endaluzja, ciesz się, że nie trafiłaś na taką kochankę jak ja.
Niby ja. Ale to nie jest twoja kochanka.
To jakaś idiotka która myśli ze jak dupę okrągła wystawi to Swiat leży u jej stop.
Niby ja. Czy ty z nim jesteś? Nadal?
Czy już nie?
NibynieJA,
Jesteś zranioną kobietą, której cały dotychczasowy świat rozpadł się na kawałki i to, że w tej chwili nie masz ochoty na "bycie duszą towarzystwa" w najmniejszym stopniu nie określa Ciebie. Olej to jak Cię postrzegają w tej chwili inni ludzie, skup się na sobie i na swoich potrzebach. Jeśli w tej chwili jesteś na etapie wielkiego smutku, pozwól mu przejść przez Twój umysł i duszę.
Co do zachowania kochanki, jest ono przeze mnie odczytywane jako jej zupełny brak pewności siebie i zdecydowanie Ciebie traktuje jak rywalkę, której trzeba "podciąć skrzydła". Masz rację, że jest to wyjątkowo perfidna sucz z zerowym poziomem empatii.
Ja rozmawiałam z obydwiema kochankami mojego męża - to tak naprawdę również oszukane przez niego kobiety.
Ja też jestem głupia bo czekam na coś co mi obiecał. Nie będę się wdawała w szczegóły. Tłumaczę sobie to w ten sposób,że dotrzyma słowa bo ma w tym interes.
Ale za chwilę mam wątpliwości.
Bo już nie wierzę.
Nie wiem gdzie mam o tym napisać i nie chcę zakładać nowego, kolejnego wątku bo takich jak ja jest wiele.
On mnie zdradził i odszedł do swojej kochanki.
Po jakimś czasie doszedł do wniosku,że jednak nadal mnie kocha ale od tamtej nie odszedł.
Mamy córkę niby odwiedza nas ,dzieli nas trochę kilometrów, ale wiem,że przyjeżdża do mnie .
Wydawało mi się,że go znałam ,że on tak na dwa fronty nie potrafiłby a jednak.
Teraz dla odmiany oszukuje tamtą.
A jestem jeszcze głupia dlatego bo nie umiem znaleźć w sobie tyle siły,żeby do końca się od niego uwolnić ,że zgodziłam się na coś co mnie teraz strasznie męczy tutaj chodzi o sprawy majątkowe.
Ja wiem jakie są rozwiązania. Ale gdybym chciała postawić na swoim byłaby wielka wojna między nami.
Ja jestem taka,że wolę żyć z ludźmi w zgodzie.
Rozmawiam z nim normalnie tak jakby się nic nie stało.
skarbonka do czasu do czasu...
sama jestem na etapie rozstania po wielu latach i od kiedy przyszłam na to forum i czytam ...i czytam to widzę jakie popełniamy błędy, a potem jest ...katastrofa a my na dnie rozpaczy
i mówię tutaj również o sobie...
banał, banał ale prawdziwy - strasznie prawdziwy
nie da się, żyć wbrew sobie, no nie da...
wcześniej czy później się zemści, już to wiem...i tylko naszych lat i życia szkoda
mnie to wszystko zaczyna się już układać w głowie mam tylko nadzieję, że wystarczy mi sił aby iść przed siebie a nie dreptać w miejscu i wmawiać sobie ...a jakoś to będzie albo nie jest tak źle, czy inni mają gorzej
Dlaczego zdradzani sa głupi? Bo miłość jest ślepa, bo my na naszego partnera i nasz związek patrzymy zupełnie inaczej niz widzą to osoby z boku. My nie dostrzegamy wad, nie dostrzegamy tego, że jest coś złego, że robimy głupie rzeczy tylko po to by zatrzymać przy sobie tego dupka jak to nazwała autorka. Ja również weszłam do grona kobiet, porzuconych, porzucił mnie maż, ale dlaczego do samego końca nie wiem, nie mam dowodów ani nawet najmniejszych oznak jego zdrady, w syumie wszędzie sie ich doszukuje, wiem, że porzucił nas- rodzinę dla wygodnego życia, dla kolegów i imprez. Jak się z tym czuje? Cholernie źle, czuje ból i nienawiśćdo niego, do tej cholernej odległoiści jaka nas podzieliła bo tu w tym państwie cięzko o pracę. Czuję się jak mały robaczek wgnieciony w ziemię, mimio, że jestem osobą po studiach, czuję się nikim.Walczyłam o nas chciałam zacząć od nowa, a on wielki Pan obrósł w piórka bo wyjechal za granice i mysli, że jest panem i władcą. Mimo to kocham dalej...nie wiem czy nadejdzie ten czas, że mi to minie, że zrozumiem, że poczuje sie jeszcze szczęśliwą spełnioną kobietą. Teraz własnie jestem zdradzonym głupkiem, który patrzy oczyma zakochanej nastolatki :(
i zdradzasz siebie wiosno
najbardziej
wiesz, dlaczego nie jest z tobą, wiesz co wybrał
paradoksalnie -miał prawo wybrać
a ty masz prawo - także wybrać
wybieraj świadomie
stan, w jakim jesteś teraz jest także twoim wyborem
możesz się zatrzymać w miejscu,
albo możesz pójsć do przodu
wszystko jest mozliwe
Ja już nie kocham
Ale strasznie mnie wkurza ta jego pewność siebie to,że jemu się wydaje,że pstryknie palcami i może mnie mieć.
On sobie nie wyobraża ,że ja przestanę z nim kontakt utrzymywać - jego słowa.
A ja chcę ale na razie jeszcze mam cel w tym kontaktowaniu się z nim.
I dlatego jestem głupia bo nie umiem się jemu przeciwstawić , nie umiem właśnie jak napisałam znaleźć w sobie tyle siły.
No właśnie ciężko jest żyć wbrew sobie. Stoję w miejscu na swoje własne życzenie.
Ale do czasu
a ja już wiem,że to mówienie sobie...jestem głupia jest dla nas takim, no usprawiedliwieniem ...
bo trudniej coś zmienić
bo trudniej ruszyć z miejsca i iść przed siebie
powiemy sobie - jestem głupia no cóż wiem...i nadal tkwimy w swoim zafajdanym grajdołku
znam to, też należę chyba jeszcze do tego schematu ale chcę z tego wyjść
a ja już wiem,że to mówienie sobie...jestem głupia jest dla nas takim, no usprawiedliwieniem ...
bo trudniej coś zmienić
bo trudniej ruszyć z miejsca i iść przed siebiepowiemy sobie - jestem głupia no cóż wiem...i nadal tkwimy w swoim zafajdanym grajdołku
znam to, też należę chyba jeszcze do tego schematu ale chcę z tego wyjść
Coś w tym jest co napisałaś. To w pewien sposób usprawiedliwienie siebie przed strachem jaki niesie ze sobą przysłość, boimy sie być samotne, odczuwamy, że nie stać nas na nic lepszego skoro mężczyzna którego kochamy zdradził nas, zostawił....odszedł. Może ten strach i tkwienie w "zafajdanym grajdołku" powoduje myslenie, a może zrozumie, może wróci, może zaczekam na niego? Bo przeciez wie, że kocham, że wybaczę. To jest nasza głupota tego nie ma co ukrywać, ale zrozumiemy to chyba po czasie, gdy staniemy na nogi i same sobie powiemy DOŚĆ! ON NIE JEST WART MOICH LEZ
Zazdrość ,jesteś mądrą kobietą.Twój wątek powinien trwać.
Wiele z nas potrzebuje porządnego kopa ,aby zacząć tak na prawdę myśleć.Nie jest łatwo w naszej relacji coś zmienić.Jak się jest młodym
i nowo poślubionym po dziwnym dzieciństwie ,którego się nie rozumie i nie drąży (psychologia i wnętrze człowieka ,dla bogatych wszak jest)
trudno się odnależć i coś zrozumieć ,a najmniej nas samych.Zgadzamy się być ofiarami ,ponieważ nie jesteśmy na tyle uświadomionymi przez dom i państwo kobietami ,co facetom można ,a co nie .Sama dostawałam od mamy lanie i to porządne,parę dni nie mogłam siedzieć bez poduszki.
Znaczy się przygotowała sama kochająca rodzicielka ciekawy grunt dla potencjalnego łobuza.Fakt .Dokonała moja mama wspaniałego czynu.
Męczę się 32 lata ,znoszę cięgi ,wyzwiska ,rózgi i te inne (nie wspomnę teraz o wszystkim ),bo po prostu nareszcie mimo przeciwnościom losu,wychowaniu postanowiłam żyć normalnie.
Kurcze, czemu my się tak na głupka wplątujemy w takie relacje? Nie mam pojęcia, smutne jest to, że jak się wchodzi w te związki to mnóstwo z nas jest fajnymi, zaradnymi babkami, ladnymi, wysportowanymi i pachnącymi. I nagle jeżeli ten facet jest półfacetem, siejącym toksynami i z ego taki niskim, że tylko waląc w nas może sobie z nim poradzić, okazuje sie że te fajne babeczki robią się zachukane, rezygnują z swoich planów, marzeń w imię utrzymania znajomości, bycia razem, bliskości. Podróże ze znajomymi schodzą na dalszy plan, spotkania towarzyskie nie istnieją, bo siedziesz z taki niczym w domu, robisz mu jeść i patrzycie sobie glęboko w oczy. a na koniec on zostawia tą swoją kobietą dla innej albo dlatego, ze czuje się stłamszone. A my się budzimy nagle z ręką w nocniku i zadajemy sobie jedno pytanie: Jak do tego mogło dojść? żeby się dać tak ograbić z własnego życia, a potem zostać tak wystrychniętem na dudka!
Świeta racja
bonbon napisał/a:Kurcze, czemu my się tak na głupka wplątujemy w takie relacje? Nie mam pojęcia, smutne jest to, że jak się wchodzi w te związki to mnóstwo z nas jest fajnymi, zaradnymi babkami, ladnymi, wysportowanymi i pachnącymi. I nagle jeżeli ten facet jest półfacetem, siejącym toksynami i z ego taki niskim, że tylko waląc w nas może sobie z nim poradzić, okazuje sie że te fajne babeczki robią się zachukane, rezygnują z swoich planów, marzeń w imię utrzymania znajomości, bycia razem, bliskości. Podróże ze znajomymi schodzą na dalszy plan, spotkania towarzyskie nie istnieją, bo siedziesz z taki niczym w domu, robisz mu jeść i patrzycie sobie glęboko w oczy. a na koniec on zostawia tą swoją kobietą dla innej albo dlatego, ze czuje się stłamszone. A my się budzimy nagle z ręką w nocniku i zadajemy sobie jedno pytanie: Jak do tego mogło dojść? żeby się dać tak ograbić z własnego życia, a potem zostać tak wystrychniętem na dudka!
Świeta racja
nie do konca swieta,
u mnie jest odwrotnie... z zakompleksionej grubaski stalam sie elegancka kobieta, ktora wie czego chce... ale moj M stweirdzil, ze sie zmienilam na gorsze i poszedl szukac pocieszenia u zahukanej i glupiutkiej blondyneczki...
hmm, ale do napisania swojej historii sie jeszcze przymierzam, dla mnie jeszcze za swierze to wszystko (3 tygodnie jak sie dowiedzialam....)
mk.margo, ja na początku byłam swietna, usmiechnieta, pełna zycia, pewna siebie dziewczyna...a teraz...jestem wyniszczona psychicznie, "zdeptana", smutna, ponura nie widzaca w sobie zycia dziewczyna...ale musze w koncu zebrac sily i sie odbic od tego dna
mk.margo, ja na początku byłam swietna, usmiechnieta, pełna zycia, pewna siebie dziewczyna...a teraz...jestem wyniszczona psychicznie, "zdeptana", smutna, ponura nie widzaca w sobie zycia dziewczyna...ale musze w koncu zebrac sily i sie odbic od tego dna
Doskonale cie rozumiem, Anetsien. Akurat jestem w tym samym miejscu co ty... i miotam sie jak glupia. Z tej pewnej siebie kobitki zrobila sie smutna, cicha olbrzymka, ktora czasem traci panowanie nad soba.
On chce wrocic, ze to niby byl blad, ze chcieli to zakonczyc juz dawno (ale nie skonczyli), ze nie chce stracic tego co tyle lat budowalismy. Mysle sobie "moze dam mu szanse"
ale z drugiej strony nie wiem czy tego chce? czy chce go miec przy sobie? czy nie bede czekac na ten dzien kiedy to wszystko ostatecznie rypnie? wtedy bedzie jeszcze gorzej sie pozbierac. Teraz wiem ze moge, ale jest jedno wielkie ALE
jest 8 lat malzenstwa i dwoje malych dzieci i gdyby nie one juz by byl koniec.
To jest okropna hustawka nastrojow, ktora przyprawia mnie o mdlosci.
przez niego poczulam sie niechciana, nie warta tego by ze mna zyc...
ehhh
Ja często myślę dlaczego jestem taką idiotką? dlaczego tak mi zależy? po mi to wszystko?
Jesteśmy razem ale jakby nie do końca...nie potrafię, wciąż nie potrafię. Powiedziałam, że to nie ma sensu bo zadręczam i siebie i Jego Niby jest dobrze aż nagle coś mi przypomina to co nam zrobił i świat się sypie na nowo. Wcześniej byłam trochę szalona, towarzyska, z fantastycznym poczuciem humoru ludzie mnie naprawdę lubili, mimo, że nie jestem laską (nigdy nie byłam) to facetom się podobałam zawsze, chyba mam w sobie to coś ;-), jestem po studiach, jakieś odpowiedzialne stanowisko miałam...a teraz zastanawiam się co do cholery było ze mną nie tak. Patrzę na siebie i widzę nieatrakcyjną babę, mało inteligentną, która nie ma żadnych zainteresowań, widzę żałosną kobietę a do cholery nigdy wcześniej tak o sobie nie myślałam...Ale kiedy jest "normalnie, dobrze" wciąż czuję (chyba niestety), że Go kocham a potem myślę, że jestem z Nim dla dzieci...i tak żyję od 9 miesięcy w takiej otchłani, która jednego dnia mnie wyrzuca z siebie żeby po kilku kolejnych znów mnie tam zabrać.Cholernie boli to, że to On był tym jedynym, tym którego sobie wzięłam, wybrałam a On wybrał mnie a potem trzask prask książe stał się głupi (powtarza to ciągle, głupi byłem) i wszystko jak domek z kart poszło w pi....I wciąż nie wiem czy potrafię żyć z Nim i z tym co się stało...A najgorsze jest to, że przez Niego moje poczucie wartości walnęło o podłoże i rozpadło się drobniej niż szklanki z duralexu...poczucie wartości osoby do tej pory pewnej siebie...a wystarczył jeden samolubny dupek żeby je tak załatwić, co z tego, że przeprasza i mówi, że już wie, co z tego skoro teraz ja nie wiem ani nie jestem pewna niczego, przecież Jemu nie mogę już ufać, niby jak to zrobić jak Cię okłamuje i nawet nie ma odwagi powiedzieć, ze coś jest nie tak. Jak Go pytam co Go we mnie denerwowało, co było nie tak to nawet nie umie (a może nie chce) odpowiedzieć bo mówi, ze nie wie...ech...nie wiem dlaczego jesteśmy takie głupie i na razie nie potrafię zmienić myślenia w sobie a wiem, ze od tego powinnam zacząć...
Zazdrość ,jesteś mądrą kobietą(...)
Wiele z nas potrzebuje porządnego kopa ,aby zacząć tak na prawdę myśleć.(...)(psychologia i wnętrze człowieka ,dla bogatych wszak jest)
trudno się odnależć i coś zrozumieć ,a najmniej nas samych.Zgadzamy się być ofiarami ,ponieważ nie jesteśmy na tyle uświadomionymi przez dom i państwo (!!!) kobietami ,co facetom można ,a co nie
(...)
Męczę się 32 lata ,znoszę cięgi ,wyzwiska ,rózgi i te inne (nie wspomnę teraz o wszystkim ),bo po prostu nareszcie mimo przeciwnościom losu,wychowaniu postanowiłam żyć normalnie.
GRUNT, że dojrzałaś do decyzji o ratowaniu siebie
Ale, "z drugiej strony" - nie mogę się zgodzić z takim szukaniem WYMÓWEK... a ponieważ miałam zaszczyt poznać Zazdrość, śmiem twierdzić, że i ona by kazała ZANIECHAĆ ich szukania w niedobrej mamusi i trudnym dzieciństwie. Bo każda z nas jest sobie "sterem i okrętem" w dzisiejszych czasach. Internet i książki pozwalają "PRZEROBIĆ" wszelkie problemy z przeszłości...
CZY czytałaś wątek od początku?
Znalazłaś w nim USPRAWIEDLIWIANIE się czynnikami zewnętrznymi (w/w niedoskonałą mamusią bądź trudnym dzieciństwem) za SWE wybory?... za swą bierność i wiernopoddaństwo w DOROSŁEJ egzystencji? Jak to wygląda Z BOKU?
Jaki super watek !
Przeczytalam kilka stron i sie podbudowalam.
Fajnie kobitky gadacie, daje do myslenie i do walki nad samym soba.
Ja tez bylam zdradzona (wybaczylam), uderzona pare razy (tez wybaczylam), niszczyl moje rzeczy (tez wuybaczalam i lecialam do sklepu kupic nowe za swoje pieniadze).
Po 3 latach przejrzalam na oczy i powiedzialam koniec. Ile pieniedzy i nerwow mnie kosztowal ten zwiazek. Nie wierze, ze mozna byc szczelisiwym zakochanym, zawsze bedzie jakies 'ale'. Chcialabym miec normalny, partnerski zwiazek. Najgorsze jest to ze moj ex, poza tym co zrobil byl 'partnerski'. Na zmiane gotowalismy, na zmiane sprzatlismy, na zmiane robilismy zakupy. Jak bylam chora, opeikowal sie, jak mialam nocna zmiane w pracy to wstalam i odbieral mnie o 4 rano.
Pewnie dlatego tak dlugo mi zajelo wyjscie z tego z zwiazku, bo on taki najgorszy nie byl. A ze uderzyl to i tak pewnie byla moja wina, bo go wkurzylam (tak sobie to tlumaczylam).
Ale dzisiaj wiem, ze nie ma zandego usprawiedliwiania dla przemocy fiznycznej czy psychicznej czy zadnej. Obecniej robie drugi kierunek studiow i zamierzam pracowac w organizacji, ktora wlasnie zajmuje sie przemoca domowa.
Kochana Anhedonio.Wiem,wiem,usprawiedliwiam się i to trochę nieudolnie.Robię to chyba dla samej siebie.Idę za chwilę na grupę wsparcia,więc
jak widzisz,zaczynam walczyć o siebie.Nie chcę się już cofać i udawać ,że ten problem mnie nie dotyczy.Lepiej zrozumieć póżno i zawalczyć ,jak
udawać ,że się nic nie dzieje.
Witam!
czy ktoś tu zagląda jeszcze , ze starych forumowiczow? Doszlam do ok 60 stron i czytam Was wtedy kiedy,moja przeszlosc daje mi w kosc ...
Ciekawa jestem jak teraz potoczyły sie Wasze losy, jak sie czujecie ...ktos tu jeszcze jest?
Strony Poprzednia 1 … 53 54 55
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » dlaczego zdradzani sa glupi...
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024