Trafilam tu gdy rozpaczliwie chcialam sie wyplakac. Poskarzyc na los. Poprosic o porade. Anonimowosc byla super sprawa. Moglam opisac cale ochydztwo mojej sytuacji, zenujaca historie. To bylo super. A potem moglam wrocic do pracy i udawac w biurze jak to wszystko OK w moim zyciu. No bo jak podac swoje prawdziwe nazwisko, imie i opowiedziec jak pozwalam sie facetowi upokorzyc, zeszmacic, traktowac jak dziwke, jak glupka.
Anonimowo mozna.
... Teraz zagladam czasem na to forum i czytam. I zal mi tych wszystkich glupich ludzi.
bo to my jestesmy glupi, nie lubimy sie, nie szanujemy i nie kochamy... i boimy sie ze ten jeden jedyny "dupek" co nam sie trafil to skarb, ktorego trzeba trzymac za wszelka sile. Niech nas bije, poniza, zdradza... my wszystko wybaczymy bo go kochamy...
a to pomylka my go nie kochamy... my tylko nie potrafimy odroznic milosci do "dupka" od braku milosci do samych siebie.
a brak milosci do siebie oznacza, ze:
- boimy sie ze go stracimy i zyc bez niego nie bedziemy juz mogly
- wybaczamy ochydzienstwa, niesprawiedliwosc, brak szacunku
- mowimy ze mamy nadzieje ze kiedys ON to zrozumie..... ale nawet przed soba nie chcemy sie przyznac, ze wydaje nam sie ze jak jego nie bedzie to juz nikogo nie bedzie... i splesniejemy w kacie. Udajemy wiec ze czekajemy az zrozumie. Przeciez zrozumiec moze bez nas w poblizu.
-zapominamy... mowimy "to ostatni raz" albo "tym razem wybaczam" ... a potem wypieramy z naszej swiadomosci ze cos takiego powiedzielismy
- BO TAK NAPRAWDE PANICZNIE BOIMY SIE ZE NIKT NAS JUZ NIE POKOCHA (takie do niczego jestesmy, brzydkie, grube, obwisle cycki, albo brak wyksztalcenia, biedne, albo moze stare)
Ja wlasnie odrabiam moja prace zyciowa.
Ucze sie jak kochac siebie. Wydawalo mi sie ze to mnie nie dotyczy. A jednak! Slepa bylam i biedna. Az mi zal siebie.
Napiszcie mi wszystkie zdradzone, pobite, porzucone, nieszanowane dziewczyny dlaczego tak walczycie o tego "PANA DUPKA"?
Ja powiem pierwsza.
Bo gruba jestem i wydaje mi sie ze nie jestem na tyle ladna by ktos na mnie zwrocil uwage... no i jeszcze pokochal
boje sie ze nie jestem rowniez zbyt madra... a interesuja mnie wylacznie inteligentni faceci
ON mowil, ze kocha.... no to myslama ze kocha tylko inaczej, i ze ja moze tego nie widze... a fakty co swiadcza przeciw niemu... no to nie wiem... moze przejaskrawiam? Wiec jak dluzej bedziemy razem to sie dopatrze wreszcie. I sie dopatrywalam czasami. Kwiaty przyniosl, usmiechnal sie do mnie... mama niby tez, ale na mame nie bylam taka napalona.
Mowil ze kocha... a jak mowi ze kocha to znaczy ze mowi, a nie ze kocha.
... i bardzo nie lubie byc niekochana. Normalnie panika. To nic ze zdradzil... ale powiedzial ze kocha i ze jestem najwazniejsza. To jak narkotyk. To nic ze sie zabijam, ale mam przez chwile przyjemnosc
a co z Wami nie tak?
potraficie zrobic sobie pranie mozgu?