Brak przyjaciół to jedno, a macie jakieś doświadczenia z fatalnymi, złośliwymi pracodawcami? Takimi, którzy są wyjątkowo negatywnie nastawieni do znakomitych fachowców i bezczelnie podcinają im skrzydła? Ja poznałam (w opowieściach) kilku takich, od których trzeba było szybciutko uciekać (z wilczym biletem na ogół, bo mimo swojej niekompetencji, pracodawcy owi, nie wiedzieć czemu, nie tolerowali picia na umór w pracy). W ostatnich dwóch latach było takich okrrropnych pracodawców trzech lub czterech, już mi się rachunek myli. Ileż stracili pozbywając się takiego wymiatacza w zawodzie, ech durni...
Dziewczyny, ja nie mogę. Miałam dziś od rana fatalny zaryczany (huśtawkowy) dzień. Jednak jak z Wami jestem - od razu lżej.
No to jedziemy po bandzie (zazdrość to umie wywołać temat!):
1) Zero kumpli - bo, jak nam wiadomo, umarli. Ciebie to zdziwiło? A mnie widzisz ani trochę - no ludzie generalnie umierają, więc czemu tu się dziwić, że akurat w jednej łódzkich dzielnic śmiertelność trochę wyższa? Jego zapewnienia, że życie miał tak intensywne, że nie zdołał "nażyć" innych przyjaciół poza umarlakami mi starczyło. Czaaaasem tylko przychodziła refleksja: "Cholerka, ja mam jedną przyjaciłkę jeszcze z podstawówki (żyje), drugą z liceum (żyje), trzecią ze studiów (żyje), czwartą z Gliwic (żyje) i dwie baaardzo bliskie koleżanki z pracy (też na tamten świat się nie wybierają oprócz dni, kiedy mają okres). A temu biedakowi tak wszystkich wykosiło. Biedny mój malutki Miś - ma tylko mnie." Logiczne? Logiczne!
2) Wszyscy pracodawcy (plus cała masa nielojalnych kumpli z byłych miejsc pracy) - to dopiero była zgraja podstępnych fiutów. Jeden nawet podstępnie wygrał z nim sprawę sądową i do tej pory ściąga mu z zarobków haracz. Nie było miejsca pracy, z którego odchodziłby w przyjacielskiej albo przynajmniej NORMALNEJ atmosferze. Zawsze z aferą, porzuceniem miejsca pracy albo wzajemnymi pogróżkami. No więc jaki Miś? Biedny Miś, Miś z pechem do ludzi, którzy na każdym kroku wykorzystywali jego pomysły, lojalność i odddanie sprawie, żeby w podły sposób pogrążyć go. Ale Tarantella wynagrodzi Misiowi te lata upodleń.
3) Wszystkie poprzednie partnerki to: ALBO wredne pazerne suki, ALBO wariatki, ALBO leniwe krowy. Tyle moje poprzedniczki, a moja ... równoległa następczyni (czyt. kochanka) to była (cytuję dosłownie) mała pusta dziwka, która go najpierw sprowokowała (bo chciała zarwać dyrektora) a potem swołocz nie chciała go wypuścić z łapsk, bo się jej spodobała wizja bycia dyrektorową. Jaki miś? Biedny Miś, do utulenia, pocieszenia i pokazania - Tarantella będzie lepsza, ba! najlepsza ze wszystkich dotychczasowych i przyszłych. Całuję jedno oczko Misia-Rysia, całuję drugie oczko Misia-Rysia.
4) Dzieci (które mają o ojcu najgorsze możliwe mniemanie) to: córka - fałszywa wariatka taka sama jak jej matka, syn - niedorozwój bez celu w życiu i przyszłości z zaburzeniami osobowości.
5) Rodzice (którzy są już zmęczeni przedstawianiem im co cztery/pięć lat nowej synowej i płaceniem długów syna więc wymsknie im się częstokroć coś niepochlebnego o synu) to: matka - zeschizowana wariatka na prochach po przebytym epizodzie alkoholowym więc z głową ma nie wporządku, ojciec - niezrównoważony obiekt z domieszką pantoflarstwa.
Tu trzeba sobie zadać pytanie - dlaczego świat socjopaty pełen jest tylu złych, schorowanych psyciatrycznie lub zmarłych osobników? A no po to, żebyśmy my nie dały wiary żadnemu złemu słowu, które potencjalnie możemy usłyszeć o pscyhofagu z ust dowolnej osoby z jego otoczenia (oprócz umarlaków, bo oni zawsze psychofaga kochali i cenili ... póki żyli).
Takie deprecjonowanie i dyskredytowanie ABSOLUTNIE WSZYSTKICH, którzy kiedykolwiek mieli z nim do czynienia to oczywisty sygnał, że na całym bożym świecie nie ma ani jednej osoby, która mogłaby o nim powiedzieć cokolwiek pochlebnego (teraz to ja jestem mądrala nie?). No a jak powiec coś niepochlebnego - wiadomo - wariat, perfidny łotr, mszcząca się pierwsza/druga/trzecia żona, zawistny były kumpel.
Pasuje do Waszych Misiów?