Wiesz maxi moze masz racje, bo wnaszym wypadku zdrada to tylko jakby bolesny " dodatek" do calej sytuacji , problem jest bardziej zlozony, oni wykorzystali nas finansowo , zawiedli zaufanie i wiare w ludzi, bo zwiazek moze sie skonczyc zawsze, ludzie z jakis powodow odchodza, nie o tym chce pisac , ale skoro zwiazek wchodzi na dalszy etap , kiedy ktos w ramach pomocy bierze pieniadze, a nie jest to prezent , bo ma dola finansowego albo dlug, to czlowiek pomaga komus bliskiemu, ale kiedy prosisz o oddanie badz o pomoc w splacie kredytu, jak w moim wypadku, a facet spier.......a to to jest podlosc, manipulowania uczuciami ludzi dla korzysci materialnych jest przestepstwem karalnym, Wtedy wlasnie uswiadamiamy sobie jak niewiele znaczy slowo faceta-czlowieka. Ja w swoim zyciu pomagalam wiele, moze za...duzo. STAD NASZ BOL JEST WIEKSZY
262 2010-09-02 19:32:12 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-09-02 19:36:18)
Chce dodac jeszcze jedna wade do listy moich wad umieszczonych wczesniej.
Usprawiedliwienie: Mam odziedziczone po dalekich przodkach rolnikach (niestety tak dalekich, ze ani cierpliwosci do przyrody, ani hektarow, ani rodziny na wsi, do ktorej moglabym sie zwalic na tanie wakacje nie odziedziczylam) ..chlopskie myslenie.
Wada: odruchowo i z zyczliwosci podpowiadam domowemu "majsterkowiczowi" proste rozwiazanie zaczynajac moja wypowiedz od "czy nie latwiej by ci bylo...." albo "po co sie tak meczysz, przeciez prosciej jest...."
Fatalnie jesli pojawi sie wada sprzezona z powyzsza wada: mialam racje.
Reakcja partnera: wypowiedzi w formie syczacej: "robie tak bo lubie jak jest trudniej" "nie wtracaj mi sie do mojej roboty"(co uwazam za najbardziej uczciwe) albo "bo jestem jelop i wzielas sobie jelopa za meza"
Moja reakcja: w pozycji skulonej wycofywujac sie przy scianie unikam dalszych komentarzy
Moj drugi partner mowi zwyczajnie "ale Ty jestes madrutka"... no i ja sie czuje jak miss inteligencji a on nie odkreca srubokretem albo lyzeczka do kawy karnisza od sciany, bo go poprosilam o zawieszenie firanek.... i jak ja dostaje taka rade"na chlopski rozum" to jestem wdzieczna... bo chyba mam dystans do siebie i radzenia mi nie oceniam jako wytykania moich brakow w logicznym mysleniu.
Kazdy ma braki w logicznym mysleniu.
Zazdrość
mam tak samo, w swoich związkach zawsze doradzałam, dawałam rady a faceci tego nie lubią. Niestety w dzieciństwie nie zaznałam poczucia bezpieczeństwa i mam ogromną potrzebę "panowania" nad partnerem i te władcze zapędy maskuję chęcią "bycia pomocną" za wszelką cene.
a ja mam potrzebe by partner panowal nade mna... tak w 50%
niczego nie zalatwialam poprzez radzenie. To naprawde czysta chec pomocy.
i sama przyjmuje takie rady normalnie. Czasem smieje sie z siebie bo tak cos glupio chcialam zrobic.. Uwielbiam sie smiac. Sama sobie dostarczam powodow.
Nie lubie jak zwykla porade ktos traktuje jak walke plci czy konkurs inteligencji. Mam bardzo duzy dystans do siebie. Nie musze byc "gora" (zwlaszcza w lozku )
Bo przeciez porada to nic innego jak wymiana swoich mysli na temat....
Maxi, u mnie cały czas ten sam scenariusz ,mój P.Dupek nie kontaktuje się ze mną ,no bo i po co.Może sobie spokojnoe odpocząć od baby,która jak twierdził nie widziała jego potrzeb.A ja teraz już wiem w100 procentach,że był wiernie w siebie zapatrzonym "narcyzem"Potrzebującym chwalenia,aplauzu,wzdychania na jego widok,a ja miałam być tą szarą myszką,która może nawet nie powinna chodzić po tym świecie.Teraz już wiem,że od bardzo dawna byłam dla niego nikim,zerem,plamą na koszuli,którą trzeba zlikwidować.Tylko cały czas zadaje sobie to samo pytanie i wiele innych oczywiście,po co były te kłamstwa i dowody miłości skoro w nim tego uczucia już i tak nie było.Czy nie łatwiej po prostu powiedzieć całą prawde.Ale żeby to zrobić trzeba się zdobyć na odwage a on jak widać i wielu innych jej nie mają.Musieli by nabyć dobrych wojskowych szlifów,ale z takiej przedwojennej szkoły żeby załapać o co chodzi i co to honor,wierność i odwaga.I wiem co mówie bo wojskiem miałam do czynienia przez prawie połowe mojego życia.Pozdrawiam ciepło!
Wiesz Zuczku, facet odchodzi a Ty rozpatrujesz Wasz zwiazek wciaz pod katem myslenia o tym NIM.. a dlaczego, za co, a jaki byl, na co zasluzyl
marnotrawisz czas na ocenianie go i myslenie o nim a przeciez to jest czas wykradziony sobie samej.
To Zuczku jest Twoj czas...dla Ciebie. To o sobie powinnas myslec.... i piescic sie mysla kazdego dnia. Nie potrafisz moze tego, ale warto sie nauczyc.
Nie mysl juz o nim.. w kategoriach winy, zaslugiwania... no po prostu w zadnych kategoriach.
Nie ma go....
Pstryk...
i jestes tylko Ty.
Mnie tam wcale on nie interesuje i zlamanego zdania bym mu nie napisala... a do Ciebie pisze.
Jestes dla mnie wazna choc Cie nie znam.
Badz wazna dla siebie.
ja osobiście nie wybaczyłabym zdrady ...
jestem z chłopakiem rok czasu...
między nami jest 9 lat różnicy ...
gdyby mnie zdradził byłby koniec ...
pozdrawiam ...
nigdy nie mów nigdy...
gadula - nie mozna mówić nic na wyrost póki się samemu tego nie przeżyje, potem okazuje się nagle ze kochasz go nad życie i nie chcesz go stracić i robisz wszystko aby tylko był, niestety smutne
Zuczek- ja tez miałam trochę z wojskiem wspólnego, zazdrość ma rację, ciagle sie dołujemy, rozpamiętujem, analizujemy, wyciagamy rózne wnioski, ciagle w głowie siedzi on, on, on - nic niewarty psychicznie pokręcony, żałosny, kłamliwy Pan Dupek. Ja też tak mam niestety.
Gagula,też kiedyś byłam tego zdania,ale kiedy doświadczysz tego na własnej skórze..nie życzę ci tego,nikomu nie życze.Zima ma całkowitą racje"nigdy nie mów nigdy"
DZIEWCZYNE BARDZO WAM DZIĘKUJE ZA CIEPŁE SŁOWA,z wami lepiej niż po wizycie u psychologa..
Zmykam,bo jutro wczesna pobudka i ciężki dzień na mnie czeka.
Jeszcze raz wam dziękuje.
Lilusia kocham Cię pocieszycielko, napisz jak układa się u Ciebie? Czy Pan Dupek wrócił? bo coś tam czytałam
Ano wrócił Maxuniu Kochana, i jest naprawdę extra, ale mimo przestróg Zazdrości, pakuję się wprost z łbem pod pociąg, już to naskórkowo czuję. Ale teraz jest mi dobrze. Chociaż nie do końca umiem zapomnieć, wymazać z pamięci, wybaczyć .... A z drugiej strony wiem, że czas leci na jego korzyść. Szkoda, że nie jestem facetem, ale dobrze, że mam 2 synów
Wiecie co babeczki - z tymi facetami to jest chyba tak - czym większy nieudacznik tym bardziej unosi się honorem - i nie rozumie naszej czystej chęci pomocy, podyktowanej uczuciami. Bo z tego co czytam co wy piszecie, jestem co do joty bardzo podobna. I już się zastanawiałam czy wy nie jesteście zodiakalnymi lwami jak ja. Niestety moją wadą jest to że lubię mieć wszystko pod kontrolą - tak tylko dla spokoju bez zagłębiania się (czasem) w szczegóły.Co oczywiście jego bardzo denerwowało. Zresztą przez te drobne kontrole (i intuicyjne pytania) odkryłam grę prowadzoną przez "ukochaną" osobę. A dziś ten "żuczek" unosi się gdy chcę poznać prawdę i tylko prawdę - jak ja śmie wnikać w to co on robił i robi - on ma prawo robić co chce - i tak to prawo stało się zdradą. A MY zakochane, kochające do granic wytrzymałości - z czasem zakładamy klapki. Różowe klapki miłości przez które nie dostrzegamy realiów jakie nam serwują Ci mężczyźni. Oni zaczynają uciekać przed naszymi uczuciami, zaborczością - a my ich gonimy, bo coraz bardziej jest ich nam brak. Dalej nosimy klapeczki miłośći - no bo przecież On mnie dziś przytulił, wycedził przez zęby "Kochanie" i był w łóżku - to znaczy że ON coś do mnie czuje - pewnie kocha. I tak sobie same robimy krzywdę. Bo my chcemy i potrzebujemy być kochane - i każdy mały gest z jego strony w naszym sercu rośnie na miarę nie wiadomo jakiego dzieła. Z czasem dochodzi przyzwyczajenie, i wtedy to widzimy już tylko tak - że to musi tak być. Ja Go kocham to się poświęcę, pójdę na kompromis ( tak by tylko było mu dobrze). Skaczemy jak nad kruchym jajkiem - a na koniec ON i tak pokazuję - sorry jestem zimny i twardy jak głaz - i nie potrzebnie tyle robiłaś - ja tego nie potrzebowałem - sama chciałaś itd. Więc nasze wady czy zalety mają się nijak do związku jeśli trafimy na chama i egoistę. A nasze łzy , cierpienie, lament podbudowuje tylko jego EGO.
jest naprawdę extra, ale mimo przestróg Zazdrości, pakuję się wprost z łbem pod pociąg, już to naskórkowo czuję. Ale teraz jest mi dobrze.
Oh Lilusiu, Ty "wariatko"... Kocham Cie!
Szalej! Narkotyzuj sie nim ile wlezie....
Wsluchuj sie jednak w te naskorkowe szepty by to co Ci teraz przynosi ukojenie nie stalo sie Twoja zmora.
Ciesze, ze jest Ci dobrze.
Ja Go kocham to się poświęcę, pójdę na kompromis ( tak by tylko było mu dobrze).
taaa... jak ktos mysli, ze to kompromis to..... no szkoda gadac...
nasze problemy dziewczyny zaczynaja sie nie wtedy gdy on odejdzie tylko wtedy gdy przyjmujemy taka definicje kompromisu...
wiem bo sama tak kiedys myslalam.
Przejdz Anja na moja strone rzeki, please
Zazdrosc - staram się powoli budzić z tej śpiączki farmakologicznej - jakiej zapewniały mi niby endorfiny szczęścia. Niestety czasem tak wyglądał mój kompromis - że myślałam co zrobić żeby On był zadowolony i żebym ja też jakoś wyszła na swoim. Stoję jeszcze twardo na moście - raz patrząc na uczucia (i pewnie przyzwyczajenie i strach przed nowym, i zmarnowany czas) - a następnie patrząc na realia jakie mogę mieć od innego człowieka ( mam nadzieje że owy się pojawi). Ale najpierw muszę się pogodzić z jednym by być w pełni otwarta na nowy związek - bez zapełniania tylko luki po kimś. A na dzień dzisiejszy na razie patrze w przeszłość - a może... Choć znajomi mi walą w głowę i mówią patrz na przyszłość - i pytają czy widzę Go z takim zachowaniem dalej w swoim życiu. Mam nadzieję że się w końcu ocknę... bo mam już dość tego cierpienia, przez człowieka który ma mnie głęboko w d... . A więc "MIŁOŚĆ" IS STUPID... a wraz z nią "MY". Sorki za to podsumowanie.
Zgadzam się w 100% z powyższym.
nie ma czegoś takiego jak zmarnowany czas... nawet jeśli związek był nieudany... to jest nasze doświadczenie
ja po prostu wiem jedno.. szukajmy ludzi na własnym poziomie.. także intelektualnym... znacznie łatwiej się dogadać... a od nieudaczników... budujących własne ego naszym kosztem... trzymajmy sie dziewczyny z daleka!
pamietajcie.. głupiec najpierw sprowadzi Cie do swojego poziomu a potem pokona doswiadczeniem... i to sie niestety tyczy równiez uczuć
ja po prostu wiem jedno.. szukajmy ludzi na własnym poziomie.. także intelektualnym... znacznie łatwiej się dogadać... a od nieudaczników... budujących własne ego naszym kosztem... trzymajmy sie dziewczyny z daleka!
Szczypto_Cukru - jaki piękny nick ....... osłodziłaś mi moje myślenie samą obecnością na tym forum .....
jest naprawdę extra, ale mimo przestróg Zazdrości, pakuję się wprost z łbem pod pociąg, już to naskórkowo czuję. Ale teraz jest mi dobrze.
Nie wiem, w jaki sposób wyrazić moją wdzięczność za otrzymywane od Zazdrosci słowa wsparcia, za Jej obecność na tym forum, za Jej połajanki, za Jej wskazówki drogi do samodzielnego egzystowania i myślenia. Mimo mojego wieku, chyba nikt dotychczas nie pokazywał mi tak szerokiej, świetlanej i pełnej zrozumienia dla SIEBIE SAMEJ drogi, jak Ona ....
jest dokładnie tak jak napisałaś. dajemy facetom sobą pomiatać,usługujemy im,jak gdyby oni to byli jakimiś krolami a my-jedynie służace. jesteśmy na każde ich zawołanie.gdy szanowny pan czegoś chce odrazu do niego lecimy a tylko dlatego żęby usłyszeć fałszywe słowa:"kacham cie najbardziej na świecie""jesteś najwspanialsza""na zawsze tylko ty""jestes mym powietrzem,bez ciebie nie potrafie normalnie żyć,jesteś wszystykim co mam,gdy strace siebie strace całą swoją wartość,bedę nikim,nędzarzem"dla takich słów jesteśmy w stanie poświecić wszystko,nawet życie,taka jest prawda. chodz nie raz slyszałyśmy z jego ust gdy tylko mu coś nie odpowiadało: " jesteś młoda,glupia,nie znasz sie na życiu,nie wiesz co to miłość,nie wiesz co to znaczy kochać,nie wiesz co to znaczy być wiernym,jak ja(chodz w rzeczywistości to on zdradza to on oszukuje).ja najbardziej na swiecie wycierpiałem i nikt nie moze równać sie z mym cierpieniem,ono było wieksze od wszystkich innych bóli.." ja usłyszałam po 2 miesiacach bycia razem :"korwa nadal jesteś uciżeniem nadal! nie chcesz sie odczepić"chodz jescze dzień wcześniej mówił ze jesem wszystkim ze tylko mnie kocha i juz zawsze na zawsze tak zostanie.słyszałam ze dla niego jestem jak narkotyk,uzaleznił sie odemnie i nie potrafi bezemnie zyć! to wszystko to oszustwa.nie wierzcie drogie kobietki w takie coś. owszem raz może sie facetowi "wymcknąć" złe słowo na nasz temat ale tylko raz! i to jeszcze musi nieżle sie napracować zebyśmy mogły wczbaczyć(chodź z reguły to jesteśmy naiwne i szybko wybaczamy gdy usłyszymy parę czułych słowek) nie 2 nie 3! nie dajcie tyle razy siebie poniżać-bedziecie żałować.my kobiety musimy byc ponad facetami! conajmniej o głowe(chodż w rzeczywistości są od nas wyżsi)wiecie o co chodzi?
CZYTAM ICZYTAM I CZYTAM WSZYSTKIE POSTY O NASZYCH ZRANIONYCH SERCACH, nasuwa mi sie jeden wniosek , :zdradzani nie sa glupi, to zdradzajacy sa totalnie glupi . Przeciez my wszystkie oddalysmy im seca, swoje dusze, swoje zycie aini poszli dalej i byc moze juz nigdy nie da im nikt tego co my, beda szukali, beda probowli co niektorzy wracac, beda porownywac... a po latach stwierdza, ze te kobiety, ktore skrzywdzili , zdradzili, byly tym co najlepsze im sie przytrafilo w zyciu. Czy my zdradzone jestesmy glupie, nie!!!!!!!Tylko ciezko nam sie podniesc i ktos patrzac z boku powie: glupia , bo przezywa faceta, jego zdrade , odejscie, ale tak pomysli czlowiek , ktory nigdy nie kochal , ktory nie wie co to milosc , lojalnosc i partnerstwo....
dokładnie.masz racje:) tak własnie jest. kiedyś tam w przyszłości ich sumienie które spało przez młodość wreszcie sie budzi i jest tak jak jest,próboja wszystko naprawiac,lecz zazwyczaj jest za późno na przeprosiny,a czasu nie cofną(chodż moze niektorzy faktycznie by bardzo chcieli)
281 2010-09-03 23:32:35 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-09-03 23:56:11)
a czy to nie jest tak, ze prowokujemy nasza postawa ofiary do przyjecia przez partnera roli oprawcy?
Moze nie zawsze... ale?
Jesli od pierwszej randki biore kredyty, daje sie nie szanowac, niedotrzymywac terminow, zdradzac, pozwalam nie pamietac o moich waznych sprawach, odmawiac seksu i odzywac sie bez szacunku....a w odpowiedzi na takie traktowanie zwiekszam starania w dwojnasob i nazywam to "walka"o zwiazek?
Mozna powiedziec, ze on jest dran... ale kto my jestesmy? zapewne troche pogiete psychicznie...co?
a potem zaczynamy nowy zwiazek jak juz nas totalnie zdeptano, albo porzucono... i kombinujemy latami co moglysmy zrobic wiecej zeby tak sie nie skonczylo... wiec wytezamy sily w tym kolejnym zwiazku by byc bardziej perfekcyjnym.
i guzik...
i mowimy jaki on byl glupi ze nas zostawil tak brutalnie dla takiej co nawet palcem nie ruszy by mu sie przypodobac.
a ta "walka o zwiazek" to jest niestety zbijanie w nas samych milosci do siebie. Takie to silne emocje, ze wydaja nam sie walka, bo moze instynktownie jaks zdroworozssadkowa czesc nas sie broni... ale my musimy zakatowac nasza psyche na smierc... bez zakatowania nie zadamy pytania typu : czy jak jest z nia od 2 miesiecy to juz jest zdrada?
"Czy on mnie kocha jak przyslal smsa ze teskni tuz przed jego uroczystoscia slubna? czy dacie mi jakies alii by mu wybaczyc? albo czy powinnam odejsc jak on mnie i nasze dzieci bije?
No i kto jest glupi?
Bo ja mysle ze ja.... niestety.
Czy uda mi sie zmienic tak by nie wrocic do tej patologi mysli i widzenia siebie?
dlaczego staramy sie nie dostrzegac, ze on zainteresowal sie nami zanim wystartowalysmy z tym calym wachlarzem uslug... po co to bylo?
no jedyne wytlumaczenie to to, sa nas cale rzesze "walczacych inaczej" wiec jesli moje uslugi materialne i emocjonalne nie beda najwyzszej jakosci to ON zmieni sobie uslugodawce...
szukamy uslugobiorcy i narzekamy, ze nie jest partnerem... to tez jakies pogiecie mysleniowe, prawda?
wiem ze ciezko sie pogodzic gdy wlasnie nas zdeptano, nasza wiare w ludzi, w milosc, wiernosc i jakiekolwiek wartosci... a tu sie trafi taka jak ja i dokopie jeszcze, mowiac ze jestesmy glupie...
bo jestesmy glupie, ale tez i bardzo dobre dla innych, uczuciowe, wrazliwe... takie kochane istotki... no to dlaczego do diabla sie nie kochamy.
Kocham Was tu wszystkich, szczerze ... i mowie Wam to bo boje sie ze sobie tego nie powiecie...
Dajecie mi sily do zycia bo wrazliwosci jest w Was wiecej niz w kimkolwiek innym.
a ja myślę, że najgorszą opcją w takiej sytuacji jest użalanie się nad sobą... wiem każda z nas potrzebuje okresu, żeby się wypłakać, wygadać, rozpamiętywać.. ale czasami na siłę robimy z siebie te SKRZYWDZONE i właśnie wiecznie ranione.. nie potrafimy zamknąć jakiegoś rozdziału.. wiecznie żyjąc przeszłością
słuchajcie jesteśmy silnymi kobietami, pełnymi życia, pasji, marzeń, inteligentnymi i świadomymi własnej wartości.. nie pozwólmy nikomu odebrać naszej tożsamości.. wiem, każdej z nas w związku zdarzyło się zgubić i zatracić dla jakiegoś debila... ale to wcale nie świadczy o tym, że jesteśmy gorsze...
dzięki za uznanie mojego nicka za słodki... chociaż dużo we mnie cynizmy i racjonalizmu:D
uzalanie sie nad soba to tkwienie nadal w zamknietym kregu swoich problemow, udawanie, ze jesesmy silne, piekne i niezalezne to udawanie przed soba.
Mysle, ze trzeba zdroworozsadkowo przyznac sie sobie samemu do zaburzen samooceny i "kochania za bardzo" i przyjac to jako fundament naszej pracy nad soba.
Prawie w kazdej wypowiedzi na tym forum widze problem "kochania za bardzo".... widze bo juz nie jestem slepa.... czasem chce otworzyc oczy komus. Reakcje sa rozne od calkowitego wypierania po zrozumienie. Ciezko sie samoleczyc. Nie zalezy to od inteligencji a raczej otwartosci.
Nikt nam nie odbierze poczucia wlasnej warosci (po za rodzicami w dziecinstwie) Jesli ktos takie poczucie ma nikt mu tego nie odbierze. Bo jak? Pierwsze klamstwo... i koniec... jak ktos z poczuciem wlasnej wartosci bedzie tkwil w toksycznym zwiazku latami lub mesiacami.
Mysle, ze zagladaja tu rozne osobowosci. Wszystkie jestesmy piekne, pelne marzen, inteligentne... czasem jednak brak poczucia wlasnej wartosci nie pozwala korzystac z pelni zycia.
Moze trzeba tak ciach ciach i wywalic karty na stol przed samym soba apotem isc do psychologa albo poszukac na internecie co to jest ta psychiczna dolegliwosc "kochac za bardo"
Wtedy do tej inteligencji, urody i marzen dodamy pelnie zycia.
285 2010-09-04 09:01:33 Ostatnio edytowany przez slodka1970 (2010-09-04 09:15:00)
PRAWDA-BRAK POCZUCIA WARTOSCI . Zawsze towrzyszyl mi strach , cale 5 lat. Strach , ze odejdzie , ze bede sama, ze wroce do poczatku, ze bedzie pustka i mimo, ze wiedzialam, ze klamie to z nim bylam, nie wiedzialam tylko , ze jego klamastwa sa az tak wielkie, naprawde nie wiedzialam , to wyszlo po latach , w tym rooku. A dzis pisze te slowa i juz wiem, ze on nie szanowal mnie , bo sama sie nie szanowalam, pozwalalam mu na ponizanie, ne upodlenie, bo chec bycia z kims byla wieksza niz moja wlasna wartosc. A efekt jest taki , ze sama zostalam z calym balaganem , zrania duma i rozdartym sercem. Bylam tak zaslepiona, ze gotowa bylam walczyc do upadlego . Kiedys moja mama, osoba jeszacze mloda pelna zycia i dobry obserwator powiedziala mi wprost :on cie nie chce. Zabolalo , ale stalam przy nim wierna jak pies, aon mnie" kopal' i na to pozwalalam. Myslalam sobie , ze ona nie rozumie tego , ma 59lat i cale zycie jest z tata, a ich milosc widac na kazdym kroku. Myslalam, ze moje trwanie w takim zwiazku to byla walka o uczucia, bo ponoc o zwiazek trzeba walczyc kazdego dnia, starac sie, ale oszukiwalam sama siebie, bo KOCHALAM ZA BARDZO, a dzieki wam wszystkim zrozumialam, ze byla chora milosc. Teraz chce sie wyleczyc nie z milosci, bo milosc mam w sercu i kazdy zclowiek , ktory byl w moim zyciu ma tam swoje miejsce, nawet ojciec mojego syna. Chce sie wyleczyc z obsesji , ktora wydawala mi sie miloscia....
286 2010-09-04 09:31:34 Ostatnio edytowany przez maxi (2010-09-04 09:33:45)
Jeżeli kiedykolwiek któraś z nas dała się "opętać"męzczyźnie, to źródłem wszystkiego nie jest miłość tylko strach, strach przed samotnością, strach przed byciem niekochaną, strach przed byciem niedocenianą, strach przed zlekceważeniem i wreszcie strach przed opuszczeniem. Kochamy w nadziei że męzczyzna uśmierzy nasze lęki. Te lęki a wraz z nimi obsesje pogłębiają się aż w końcu darzenie miłością po to aby ją otrzymać staje się siłą napedową naszego zycia. A skoro strategia nie przynosi efektów, próbujemy jeszcze raz, jeszcze mocniej i zaczynamy kochać za bardzo. Pozwoliłam sobie powołując się na ksiązkę - Kobiety które kochają za bardzo - przybliżyć poruszony przez Zazdrość problem. Ja jako pierwsza napiszę tu że jestem właśnie taką kobietą i się do tego przyznaję, wiem też ze moje związki rozpadały się własnie przez kochanie za bardzo, przez pomaganie za bardzo czasem wbrew niemu, przez rozgrzeszanie exów ze złych humorów, znieczulicy, wybuchów złosci starajac sie być ich terapeutką, przez mówienie wszystkim przyjaciołom, rodzinie o jego problemach, jego myslach, jego uczuciach - on,on,on, przez to ze myslałam że zmienię jego charakter, zachowanie, postawy gdy bedę miła, czuła, atrakcyjna,dobra, ze może za mało jestem dobra, że za mało się staram bo moze trzeba wiecej. Taką kobietą byłam i nadal jestem ale już bez faceta, wiem doskonale że muszę zmienić siebie aby mieć "normalny"następny związek, poniewaz do tej pory bedąc taką kobetą dawałam ciche przyzwolenie na brak szacunku, oszukiwanie, wykorzystywanie psychiczne i finansowe, ranienie,cierpienie - zamierzam iść na terapię aby pomóc sobie
Sorki słodka jestem druga:-)
Obsesja to jest bardzo dobre słowo na tego typu "schorzenie"
Ja po rozstaniu z moim eks już toksycznym.. owszem wygadałam się, wyryczałam... i odżyłam.. kogokolwiek nie spotykam mówi mi, ze wypiękniałam... stałam się inna osobą.. bardziej pewną siebie.. pewną tego na jakim jestem poziomie i jaka wartość sobą przedstawiam:) bez problemu znalazłam dobra satysfakcjonująca mnie pracę, schudłam, zadbałam o siebie
i powiem wam..BYŁO WARTO...było warto mieć taki 4-letni związek, żeby teraz wiedzieć co "straciłam"....
Zazdrość masz rację mówiąc o tych skrajnościach ale nie do końca się z Tobą zgodzę a propos systemu.. poczucie własnej wartości można stracić zawsze.. np zostając zwolnionym z pracy, spotykając nieodpowiednich ludzi (socjopatów np) ... a mówienie sobie "jestem super" każdego ranka jest według mnie taką samospełniającą się wróżbą... motywującym i z czasem poprawiającym nasze odbieranie siebie działaniem... nie chodzi o to, żeby popadać ze skrajności w skrajność.. ale o to, żeby wiedzieć i CZUĆ, że jest się kimś wartościowym
288 2010-09-04 09:44:13 Ostatnio edytowany przez Mau3 (2010-09-04 09:44:53)
Kochamy za bardzo.Zapominamy o sobie.Jeśli my nie będziemy siebie szanować, to nie tylko nasz facet ale cały świat też nie będzie.itd.,itd.:) Ale co z tego, skoro często właśnie wdeptujemy w takie toksyczne związki i dopiero po dobrej nauczce opamiętujemy się i zaczynamy myśleć rozsądnie o sobie. Zajrzyjcie na http://www.byłeżony.pl/ .Jedyna pociecha, że nie tylko my tak działamy Inne kobiety też tak samo brną w takie związki.:)
289 2010-09-04 09:57:58 Ostatnio edytowany przez slodka1970 (2010-09-04 10:05:41)
Oj, maxi, bylam przed Ttoba , pierwsza powiedzialam dziS:KOCHALAM ZA BARDZO. Wogole czy to byla milosc? Pewnie od milosci sie zaczelo , a kiedy odrzucili nas to OBSESJA stalo sie zatrzymanie tego kogos na sile, pomaganie na sile , zebranie o uczucia, forsa itd. Nie bylam soba bylam ponozkiem, w ktory pan i wladca wytarl sobie stopy, po kolejnym dniu albo po kolejnej probie zdobycia jakiejs kobiety(tak bylo w moim wypadku). ....maxi ma racje mowiac , ze robimy to ciagle od nowa, ja drugi raz pozwililam facetowi na zabranie sibie zycia, a wlasciwie oddalam mu swoje zycie za free.... co z tym zrobimy?
Co a propos, na marginesie, bo mi się skojarzyło z tym wątkiem.
Wątek jest the best, choć tematyka pozornie smutna ;P
Ponieważ w tych wszystkich pytaniach i próbach odpowiedzi, z konsekwencją godną lepszej sprawy, my, kobiety, gubimy siebie. Ważne staje się nie to, co ja, ale to co myślą inni, czują, odrzucają, szanują. Ze strachu, roztrzepania czy wręcz niefrasobliwej bezmyślności przeoczyłyśmy tak brzemienny w skutki fakt, iż naszym najbardziej bezwzględnym i podstępnym wrogiem w życiu jest nie kto inny, tylko my same. Dzieje się tak prawie w każdych okolicznościach - niezależnie od tego, czy jesteśmy bierne i zakompleksione, czy wzbudzamy powszechny podziw, czy boimy się, że na wszystko już jest za późno i przegrałyśmy życie, czy też cieszymy się, że ciągle niesie ono nas wznoszącą się falą. A przecież gdzieś tam w głębi serca pragniemy odnieść życiowy sukces. Intuicyjnie czujemy, że nie jest nim ani torebka od Gucciego, ani wakacje na Dominikanie, o których przeczytałyśmy w kolorowej gazecie, ani nawet nie mąż na "złotym łańcuchu". Nie święty spokój, nie dach nad głową i pewność lichej emerytury. Sukces, na którym naprawdę powinno nam zależeć, to odnalezienie samej siebie. Pogodzenie się z samą sobą i traktowanie siebie, a nie innych, jako punkt odniesienia do tego, co w życiu najistotniejsze. W naszym życiu.
To czego nie zrobię dla siebie sama, tego nie zrobi za mnie i dla mnie nikt inny. Nawet jeśli jestem przekonana, że już wiem, o co mi w życiu chodzi, że wszelkie z tym związane rozterki i perturbacje mam za sobą, nadal muszę być czujna. To dopiero początek.
Z jednym "ale" - ciągle jeszcze nie nauczyłyśmy się, że nie warto i nie należy, dla naszego wspólnego dobra, traktować mężczyzny jako punktu odniesienia, tego, co dla nas, kobiet, jest i powinno być najważniejsze. Dom, rodzina, zawód, przyjaźń, plany na życie. Najpierw moje, a dopiero potem jego i moje, czyli nasze wspólne plany. To zdrowa dla nas i uczciwa wobec niego kolejność.
Niestety, prawie nikt nas wcześniej nie ostrzegł, że bycie za wszelką cenę "miłą dziewczynką", a potem "szlachetną panią" to najlepsza droga do osobowościowego zatracenia. Odtąd już zawsze będziesz dla innych, nie dla siebie.
(Małgorzata Domagalik - Siostrzane uczucia)
Słodka nie wiem z jakiego jesteś miasta, jestem ze stolicy i w poniedziałek idę na terapie grupową dla kobiet kochajacych za bardzo, wejdz w kobieceserca.pl i znajdziesz tam potrzebne informacje
Dzieki maxi, ale niestety mieszkam na wsi za Lowiczem, tutaj terapia nie wchodzi w gre, praca nie pozwala mi na wyjazdy zbyt czeste nie dam rady pogodzic pracy i wyjazdow np. do Lodzi, kiedys mieszkalam w warszawie zanim pan dupek nr jeden nie zabral mi nadzieji na zycie, moze nie powinnam sie wtedy wyprowadzac, ale tak sie stalo. Tak czy inaczej musze sobie radzic. dzieki za propozycje.
Słodka ja zdecydowanie wolałabym mieszkać na wsi, np obudzić sie rano sama z daleka od wszystkich dupków tego swiata, usiąść na ganku z poranną kawką, słuchać ciszy, odpoczywać, takie mi się marzy sielankowe życie, oczywiście wiem że trzeba sie napracować, że z Twojej strony to wygląda inaczej, słuchaj może wypozyczysz tą książkę - kobiety które kochają za bardzo - Robin Norwood i od tego zacznij, jeśli chcesz mogę Ci też pisać czego waznego dla siebie się dowiedziałam na terapii.
294 2010-09-04 11:54:09 Ostatnio edytowany przez slodka1970 (2010-09-04 11:55:48)
Jak dasz rade to bardzo prosze. Ja bardzo lubie wies, szczegolnie letni swit, czasem to czwarta czy piata rano, wychodze na balkon z kaw i mysle. A kiedy wracam z pracy , przychodzi wieczor to tez balkon a wokol cisza i rechot zab. Lubie swoj swiat.
No to sie duzo z tą kawą nie pomyliłam, zazdroszczę Ci w pozytywnym tego słowa znaczeniu:-)
Ja po rozstaniu z moim eks już toksycznym.. owszem wygadałam się, wyryczałam... i odżyłam.. kogokolwiek nie spotykam mówi mi, ze wypiękniałam... stałam się inna osobą.. bardziej pewną siebie.. pewną tego na jakim jestem poziomie i jaka wartość sobą przedstawiam:) bez problemu znalazłam dobra satysfakcjonująca mnie pracę, schudłam, zadbałam o siebie
a ja bylam "odzyta" i piekna w ocenie znajomych w trakcie toksycznego zwiazku
Zazdrość masz rację mówiąc o tych skrajnościach ale nie do końca się z Tobą zgodzę a propos systemu.. poczucie własnej wartości można stracić zawsze.. np zostając zwolnionym z pracy, spotykając nieodpowiednich ludzi (socjopatów np) ...
hmmm... myslalam o tym
ale tak na logike czy ktos kto jest zdrowy i ma niezachwiane poczucie wartosci bedzie szukal po zwolnieniu z pracy, winy w sobie? Watpie?
a socjopaci.... czyz nie wybieraja sobie specjalnej ofiary?
Ja stalam sie czujna na moje zachowania.... boje sie powiedziec ze jestem juz inna (diabel nie spi) Stalam sie uwaznym obserwatorem samej siebie.
a mówienie sobie "jestem super" każdego ranka jest według mnie taką samospełniającą się wróżbą...
Oh, Yeah!
Teraz chce sie wyleczyc nie z milosci, bo milosc mam w sercu i kazdy zclowiek , ktory byl w moim zyciu ma tam swoje miejsce, nawet ojciec mojego syna.
taaa... ojciec moich dzieci...
Nie oddalabym czasu mojej poniewierki emocjonalnej za dzieci.
Zeby to byly wlasnie one... musialam to przejsc.
... dlatego nie zaluje...
Poczułam się jak zdrożony żołnierz na poniewierce .... Ale dla dzieci zrobiłabym bardzo wiele (ale nie wszystko). Dobrze, że nie muszę.
Ojciec mojego dziecka zranil mnie okrutnie , mnie i mojego syna, ale bedzie w moim sercu mial choc mala komoreczke, katek , bo dzieki niemu mam Krzysia... moze to brzmi dziwnie, lecz to mowi moje serce i rozum chyba tez, bo wiecej okazji by miec dziecko nie bylo, moj obecny -byly mial fiola na tym punkcie, zadnych dzieci, teraz sie nie dziwie, nie o tym mialo byc . Wydaje mi sie , ze kazdy czlowiek , ktory pojawia sie w naszym zyciu , gleboko w sercu zostaje, ......
Oj, poczytałam i otworzyłam oczy ze zdumienia. Myślałam, że tylko ja trafiam na toksycznych facetów. A tu proszę, masę kobiet ma takie same problemy. Też ze wszystkich sił sie starałam zadowolić mojego pana, kochałam, wspierałam, byłam na każde zawołanie. I nagle się okazało, że On jednak nie chce się wiazać na stałe, że chce spotykac sie też z innymi kobietami. Zreszta robil to cały czas. Świat runął. Nic mnie nie cieszy, nie umiem nawet udac przed nastoletnim synem, że wszystko jest okey siły by sie pozbierać.
301 2010-09-05 09:04:33 Ostatnio edytowany przez slodka1970 (2010-09-05 09:37:46)
Czytaj kobieto i zdobywaj sile do walki ,bo w tych slowach jest sila, slowa dodaja energii.Czasem brutalnie pokazuja nasza totalna bezmyslnosc, czasem wesolo wytykaja bledy , ale chetnie tu wracam w chwilach zwatpienia, bo to jest nasze zycie, moje i twoje i wielu innch , ktore tu sa i ktore niebawem dolacza, bo , ze dpolacza to badz pewna, kazdego dnia pojawia sie jakas nowa zdradzona, upodlona dusza. Rozbieramy nasze problemy na czesci , analizujemy i szukamy rozwiazanie. Latwiej zniesc bol w gromadzie, choc lez w poduszke i nieprzespanych nocy nikt od ciebie nie wezmie....
Zobaczysz że dasz radę, takie są początki że cierpimy, rozpaczamy, przezywamy po 100 razy każde swoje słowo, co zrobiłysmy źle co nie tak że odszedł, a to nie my zawiniłysmy trafiając na nieuczciwego, kłamliwego dupka, zawiniłysmy tylko tym że za bardzo kochałyśmy, za bardzo pomagałyśmy, starając się być na każdy ich gwizdek, wniosek jest prosty: musimy zmienić swoje myslenie i skierować je na JA JESTEM NAJWAŻNIEJSZA. Jeżeli chodzi o mnie to pierwsze kroki juz poczyniłam, wczoraj kupiłam sobie całą masę ciuchów, eh czuję się znacznie lepiej choć portfel ledwo dyszy, dziś idę na długi spacer z psem, potem odwiedzę koleżankę i takie drobne przyjemności zacznij sobie Monia sprawiać, uwierz mi poczujesz się lepiej, a analizy dlaczego odszedł? zostaw, bo facetów nigdy nie zrozumiesz, trzymaj się kochana.
maxi ... widze, ze juz nie placzesz, a moze udajesz przed sama soba?Ale dobrze , ja jeszcze za bardzo nie moge ruszyc w swiat, ten facet a wlasciwie milosc do niego trzyma mnie w miejscu i te ciagle rozterki , czy dobrze robie...
jeszcze za bardzo nie moge ruszyc w swiat, ten facet a wlasciwie milosc do niego trzyma mnie w miejscu i te ciagle rozterki , czy dobrze robie...
Oj słodka ja jestem na takim samym etapie jak Ty...zaczęłam już normalnie funkcjonować,gdy znów pojawił się on...napisał,że jest mu zle...i czy może pogadać,bo nie ma z nim...więc zaraz zadzwoniłam:(nie wiem,ąle nie potrafie przejść obojetnie,gdy on ma doła,pomimo,że on tak bardzo ranił ja nie potrafie być obojętna wobec jego uczuć...nie chce żeby był smutny itp...:(ale z drugiej strony jest już 2 miesiące po rozstaniu i czuje się lepiej,nie myśle już cały czas,nie rozpamiętuje.Zaczęłam wychodzić z domku,robić coś dla siebie,ale niestety dla niego sentyment nadal czuje i nie chce żeby cierpiał...na początku robiłam jak kuba bogu,tak bóg kubie...na złość jemu,a teraz gdy emocje opadły smutno mi,gdy jemu jest zle i mięknie mi serducho:(
Dobrze robisz, nie rozpamietuj, skup sie na walce o swoje, słodka ja też płaczę, głownie w nocy ale staram się go sobie zochydzić, znienawidzieć, przypominając sobie tylko złe chwile z nim i jego złe słowa, to drań był, mały psychicznie pokręcony człowieczek z kompleksami które za wszelką cenę starałam się w nim stłamsić, bo on taki biedniutki, z kazdą chorobą, złym samopoczuciem zwracał się do mnie, wydzwaniał 3 razy dziennie a ja siedziałam w necie i szukałam linków, które potem mu podsyłałam na gotowe aby broń boze nie szukał bo się zmęczy, to tylko jeden z takich opisów co dla niego robiłam, teraz znalazł inną, mości sobie z nią gniazdko, uważa ze znalazł tą jedyną, że jak zbudują wszystko od podstaw to będą szczęsliwi po grób i ok niech tak bedzie, ja wiem że to tylko marzenia i fantazje, a realia i rzeczywistość okazują się zgoła inne, to wszystko mnie boli ale gdybym stale o tym myslała i płakała tobym zwariowała a jeszcze troszkę chcę pozyć na tym porabanym swiecie
Z drugiej strony mówię sobie - po co mam płakać za kimś kto ma mnie w d...ie, oczywiscie zdarza mi sie płakać, tęsknić to jest silniejsze ode mnie, ale myslę że brakuje mi teraz kogoś z kim mogłabym iść na spacer, do kina, na pizzę, czy nawet do łózka, tak jak chodziłam z nim, brakuje mi naszych długich rozmów - tego najbardziej, dlatego jestem na forum, bo nie mam z kim o tym pogadać, o swoich rozterkach, zalu, smutku, skrzywdzeniu, tak masz racje anonimowość pomaga
Ilonta - wydaje mi sie że źle robisz, też tak miałam, myslę ze z jego strony jest to szantaz emocjonalny-chce mieć Cie w zapasie, na wypadek jak mu nie wyjdzie z kimś innym, a dlaczego masz byc jego terapeutką? kimś po kogo siegnie na półkę jak mu się nudzi? tylko zero kontaktu pozwala zapomnieć o kimś kto nas skrzywdził, i nie oszukujmy się że jest nam smutno i chcemy go pocieszyć, robimy to bo chcemy mieć nadal kontakt, bo się nadal łudzimy, tylko po co?
307 2010-09-05 10:22:38 Ostatnio edytowany przez slodka1970 (2010-09-05 10:40:19)
maxi ...jak dlugo jestes po rozstaniu? Ja dwa tygodnie od ostanirj rozmowy, normalnej i takiej nic nie zapowiadajacej. ON mi nie powiedzial ,ze konczy , porostu przestal sie odzywac , gdyby bylo blizej pewnie juz bym tam byla, atak tkwie tutaj i mysle....czas niewazny, to zwykl;yoszust i tyle, ale sa chwile ze go tlumacze , ze moze ciagle jest zagubiony, zona zostawila go z dwiema malutkimi corkami, probuja zrozumiec ale to powinno go nauczyc traktowac ludzi godnie anie oszukiawc, nie bede myslec , bo .....zwariuje
Słodka a może poprostu powinnaś się do niego odezwać i zapytać konkretnie co się stało?!
Maxi...masz racje...widocznie bardziej kocham jego,niż siebie...i to jest złe:(
nie odbiera telefonow , nie odpisuje na smsy i e-maile, wszystko , zwykly tchorz.././
Od ostatniego kontaktu niecały tydzień, pokłócilismy sie bardzo, pralismy brudy, na koniec stwierdził że moja osobistą porazką jest to ze wybrał inną a ja mu na to ze jest załosnym dupkiem, zerwałam z nim w lutym ale na skutek jego smsów i telefonów i przyjazdów do mnie ciagneło sie to do lipca tak jak dawniej a więc były spacery, pizza, kino,sex, obiadki itp potem w lipcu miał jechać ze mną na urlop a pojechał do niej, jeszcze po jego urlopie kontakt mielismy bo nadal się łudziłam że coś zmienię ale stał się zupełnie innym człowiekiem, obcym, chłodnym, teraz wiem że stwierdził ze sex z tamta tez jest dobry, więc zerwał ze mną wszelkie kontakty nawet przyjacielskie czy kolezenskie, w czasie kiedy przyjeżdzał do mnie i chodzilismy do łózka, chodził tez z tamtą, na moje pytanie dlaczego tak robił z dwiema, wkurzył się ze mam inna mentalność i inaczej postrzegam rzeczywistość, smieszne? moralność jest jedna, może dla facetów inna niz dla kobiet? nie wiem, wiem tylko jedno że mnie tak zdrada nie boli jak jego kłamstwa i wykorzystywanie mnie dla swojej wygody, aby jemu było dobrze, czuję sie oszukana i wykorzystana.
to uczucia nami rzadza , nadzieja w sercu , ze moze sie zmeini robi z nas niewolnice , tkwimy przy telefonie i czekamy, bo nie mozemy zniesc mysli , ze on zostawil nas jak smiecia.Ide do kosciola jak cos wymysle , to sie odezwe..
Dzięki Maxi i słodka za słowa otuchy. Wiesz, że mnie też najbardziej boli, że bylam okłamywana. Nie mieliśmy slubu, więc nie musiał nic ukrywać. Mógł odejśc w każdej chwili. Ale widocznie niektórzy faceci już tacy są. Muszą mieć naraz więcej niż jedną kobietę. Tylko po co? Jest mi cholernie cięzko, bo było cudownie i nic tego nie zapowiadało. A teraz czuje sie jak cholerna idiotka. Oszukana i ponizona.
313 2010-09-05 12:47:13 Ostatnio edytowany przez maxi (2010-09-05 12:53:59)
Wiem, ja też sie tak czuję, rozumiem Cię, nie trafiłysmy na tych facetów z górnej półki, tylko na dupków. Ale my jesteśmy wartościowe bo dawałysmy miłość, czułość, wsparcie i pomoc, mamy to w sobie i nikt nam tego nie zabierze, a taki dupek co ma? Nic pustkę emocjonalną. Nie martw się, postaraj na to spojrzeć jak na nauczkę, doświadczenie od losu - JAKICH FACETÓW POWINNYSMY UNIKAC!!!! Tego się juz nauczyłyśmy Monia
Ja też odkryłam jego zdradę czytając smsy w jego tel, kobiety mają bardzo silną intuicję a inną kobietę wyczuwają od razu.
Załuję tylko, że nie zapisałam numeru do tej drugiej kobiety. Zadzwoniłabym i uprzedziła, co z Niego za dupek. Pewnie tez mysli, że jest tą jedyną, tą na zawsze. Wiem, że takich facetów nalezy unikać. Ale jak? Skąd wiadomo, że ten akurat facet będzie zdradzał? Byliśmy wolni, On z dorosłymi dziećmi, ja z nastolatkiem. Dwa mieszkania w dwóch miastach. Weekendy raz u mnie, raz u Niego. Wieczorami i nocami skype. To On planował wspólną przyszłośc, On zasypywał mnie smsami, wyjeżdzając ode mnie dzwonił po 3 minutach, że juz tęskni. Czułam się jakbym wygrała los na loterii, że w końcu i do mnie uśmiechnęło się szczęscie. I co? Teraz jestem na samym dnie rozpaczy. Tym bardziej, że od razu Mu powiedziałam, że jesteśmy wolni, więc nie będziemy sie oszukiwać, że kiedys przez to przeszłam i nie chcę trafić znowu w takie piekło. I dokładnie zrobił odwrotnie niż prosiłam.
Tylko co by to Ci dało jakbyś do niej zadzwoniła? Ona by Ci nie uwierzyła bo ma klapki na oczach, a on by zrobił z Ciebie wariatkę, niezrównoważoną emocjonalnie a może by w inny sposób się na Tobie mścił? Nie zniżaj się do jego poziomu, widocznie nie znałaś go wcale a on sie tak dobrze kamuflował, zastanawiałam się kiedyś nad zemstą, bo ja mogłabym się zemścić, tylko po co? Samo zycie sie na nich zemści, bo oni się nie zmienią, bedą dalej tacy jacy są, bedą powielać te same schematy, bo im jest tak dobrze i wygodnie.
Dobrze, ze ten numer Ci przpadl,Monia139, powiem wiecej, bardzo dobrze, bo ja to zrobilam,rozmawia z nia , widzialysmy sie, ale to nic nie dalol, osobiste wycieczki tu nie po moga, tylko sie ponizylam , bo pognalam za facetem 300km i co , zostal z nia miesiac, a pozniej go wywalila, wrocil, tylko po co. Minelo piec miesiecy a on znowu poszedl sobie bez slowa , a zostawil upokorzenia i bol, takie zycie. Odzsedl bez slowa, zostawil mi dlugi i unika odpowiedzialnosci,. Ja nikomu nie bede doradzac co ma zrobic, bo twoja potrzeba bycia znim, moze byc wieksza niz wszystko, a kiedy sie odezwie, to przyjmiesz go z otwartymi ramionami , bo go kochasz. JA tez tak zrobilam dwa razy, na szczescie nie bede juz musiala sie zastanawiac nad trzecim , bo odszedl bez slowa czyli ostatecznie. Mimo bolu nie wiem co by bylo,bo to zwykly oszust i naciagacz, ale jest w sercu.takze MONIA pomysl otym spokojnie, choc wiem, ze sie nie da, wiec krzycz, placz, spal jego rzeczy, tylko nie zalamuj sie.
Maxi, ja nie chciałam się mścić. Po prostu wiem, że nie tylko mnie oszukuje. I kłamie inną pewnie też zakochaną kobietę. I jestem ciekawa jakie bajki Jej opowiadał, gdy spędzał weekend u mnie, lub gdy bylismy na wczasach. Jeżeli jest mądrą i wartościową kobietą to na pewno by uwierzyła. Powiem Ci, że ja byłabym wdzięczna za taki telefon. Jestem wściekła na siebie, bo chyba po raz pierwszy dbałam tak bardzo o faceta. Nawet jak byłam u Niego to prasowałam, sprzątałam Jego pedantyczne mieszkanko, chociaz nie cierpie tego robic. Wszystko po to, by był szczęśliwy. Tak kocham za bardzo. Ale od dziś będę z tym uczuciem walczyć. Nie zadzwonię, nie napiszę. Jemu na tym już nie zalezy, ale nie dam Mu satysfakcji, nie będzie wiedział, że cierpię tak bardzo. Maxi, jak Twój zareagował gdy Mu powiedziałaś o przeczytanych smsach? mam nadzieję, ze to nie jest zbyt osobiste pytanie.
Słodka, czytałam Twoją historię. Powiem Ci, i sorki za taką szczerość, że ten facet który tak z Toba pogrywał nie był godny tych szans, które Mu dawałas. A już facet, który zostawia kobiecie z dzieckim długi w bankach, to nic nie warty egoista. Tacy bazują i zyją na koszt kobiet, które bardzo chcą być kochane. Mam nadzieje, że kopniesz go w zadek jak jeszcze raz zapuka do Twoich drzwi.
Sam sie kopnal w tylek i poszedlw diably.Monia nie uwierzylabys na 100%, kiedy zona mojego eks zadzwonila do mnie nie uwierzylam, pozwala mnie za swiadka w sprawie oszustwa, bo byl ze mna, a z tamta wzial slub a ja nadal bylam przy nim i go bronilam. TO OSKARZENIE WYCOFALA, a ja dzis wiem, ze miala racje, to taki slodkiMOTYLEK, TU PRZYSIADZIE, TAM COS SKUBNIE, A JAK PRZYJDZIE ZAWIERUCHA TO POPROSTU SPIER...... Nie przeklinam . ale czasem mam dosc.
Słodka, może mamy inne charaktery? Jeju, tyle przeszłaś z tym facetem. Nie miesci mi sie w głowie, że faceci moga być aż tak podli. Tydzień temu, dokładnie w niedzielę po rozmowie, kiedy było jasne, że czeka mnie rozstanie pierwszy raz w życiu urżnęłam się w samotności. Potem jednak przyjechały do mnie moje przyjaciółki i urżnęły sie ze mną. Chciały jechac do Jego miejsowości i porysowac Mu Jego piekny, wypucowany samochód. Dobrze, że byłysmy zbyt nawalone by wprowadzic te słowa w czyn. Samotnośc boli, ale mnie bardziej bolało, gdy zastanawiałam sie, dlaczego dzwoni tylko pare razy dziennie, a nie kilkadziesiat. Bolało, gdy nie mógł przyjechać, bo nie wiedziałam czy faktycznie pracuje, czy naprawdę spedza czas ze swoimi dorosłymi dziecmi, czy to zwykłe kłamstwo. Myslę, że teraz będę smutna, zapłakana, bardzo nieszczęsliwa ale nie będę sie zadręczała wpatrując się w milczący telefon.
321 2010-09-05 16:36:40 Ostatnio edytowany przez maxi (2010-09-05 16:55:41)
Jak przeczytałam te smsy od tamtej to musiałam je skasować, potem widocznie rozmawiał z nią i sie kapnał, był wsciekły na mnie ze go zawłaszczam i wchodzę w jego prywatność, standard, a potem tłumaczył się ze to tylko koleżanka z innego miasta z którą dobrze mu się rozmawia parę razy dziennie! taki palant, prawdy nie powiedział, badałam dalej i wybadałam, bo ja mam bardzo wyczuloną intuicję, wszystkie sygnały odczytuję w mig, nawet taki ze jak pytałam która godzina a siedział koło mnie to wstawał, wyciągał komórkę i dopiero mi mówił, oczywistym dla mnie jest że nie chciał abym zobaczyła czy ma jakieś wiadomości lub nieodebrane telefony, bo jak był u mnie telefon zawsze miał wyciszony, to samo jak jechalismy na wczasy, od takich znaków aż się roiło, ale cóż ja się domyslałam ale on prawdy nie mówił, kłamał jak najety dla swojej wygody, aby zjeść ciastko i mieć ciastko.
A dlaczego musimy posuwać się do takich zachowań? - bo faceci kłamią!!!
Też byłam głupia bo jeździłam co drugi dzień do jego pracy z wałówkami - a to leczo a to spagetti, szok!!!najpierw pół dnia pichciłam, potem godzinę jazdy autobusem, 10min spotkania bo ma duzo pracy i znowu godzina jazdy srodkami lokomocji, jak sobie o tym pomyslę, to zbiera mi się na wymioty, chyba tylko kobieta moze być tak głupia i tak się poswięcać dla faceta, bo o przypadku odwrotnym nie słyszałam, masakra!!!!
Jeju, Maxi. U mnie było identycznie z tymi smsami. Nawet nie fatygował się, aby je wykasować. Nie przyszło Mu do głowy, że sprawdzę komórkę. A korciło mnie juz wcześniej, bo telefon dzwonił nawet o szóstej rano, gdy spałam u Niego w mieszkaniu. Oczywiście nie odbierał. Nie mógł wyłączyć dżwieku bo w trakcie dyzuru musi byc pod telefonem. Smsy tez przychodziły i nawet mi parę pokazał, ale tylko te o jakiś głupich konkursach. Dopiero jak wrocilismy z wczasów i szykował się do lekarza, którego ja nawiasem mowiąc Mu załatwiłam, cos mnie tkneło i sprawdziłam jego pocztę. Byłam w takim szoku, że nie pamiętam nawet treści tych smów. Zapamietałam tylko, że były o tęsknocie i o radości z bliskiego spotkania. Kazałam Mu zabrac rzeczy i się wynosić. Oczywiście były tłumaczenia, że to tylko znajoma itp. Przez dwa tygodnie jeszcze to trwalo, Jego tłumaczenia, że tylko ja, że nie ma innej kobiety. A potem nagle, ze musimy przystopowac bo to za szybko sie potoczyło. Może do mnie przyjeżdżać, ale tak bez zobowiązań. Jakby wczesniej nie planował wspólnej przyszłości. Ale wczoraj w nocy wszystko przemyślałam, poczytałam te fora i koniec. Mówię stanowcze "nie" dla toksycznych związków. Będę się uczyć nie kochac za bardzo. Nie wiem tylko, jak trafić na uczciwego faceta, próbowac bez końca? Na to mam za duzo lat. Jak sobie radzisz po rozstaniu?
324 2010-09-05 17:33:58 Ostatnio edytowany przez slodka1970 (2010-09-05 17:44:00)
maxi ..moze ten sam facet, moj robil to samo, kiedy przyjezdzal do mnie mial wylaczony albo wlaczony w zamknietym aucie, akiedy jechal do siebie to na weekendy wylaczal go albo znowu auto i wylaczony, ale my jestesmy pogiete. JESTEM W TOTALNYM SZOKU.bo moj syn wszedl na generacje gg na jego strone, nie chcial mi powiedziec o co chodzi az wkoncu mi pokazal wpisy i cala reszte, wykasowalam numer eks ze znajomych mego dziecka on jest nienormalny.
Monia , widac,ze oni postepuja identycznie wszyscy, klamia i tak dalej . Beda to robic , ja po przejrzeniu kilku wpisow na blogu oniemialam, to nie mnie jest potrzebna terapia a jemu. a niektore byly w czasie jego pobytu w moim domu. zabic go to malo. Ciesze sie z jednego zaczyna miec problemu w lozku , rozmawialismy o jego problemach, jego stres zabija.. bo ile kobiet mozna zaspokoic i sie nie pomulic w chwili uniesienia. Jedza jestem , ale juz mi sie smiac chce z tego wszystkiego.
Maxi, a z tą wałowka, którą Mu woziłaś do pracy to faktycznie poświęcenie. Masz racje, że tylko kobieta jest zdolna do czegos takiego. Mój R. był tak nauczony przez byłą zonę do usługiwania, że szczena Mu opadła gdy po raz pierwszy spałam u Niego i nie zrobiłam obiadu jak wrócił z pracy.