Oj tak, ja też czekam. Potrzebuję duzo mądrych słów, bo naprawdę Jestem coraz głupsza.
3,121 2011-04-16 11:07:23
3,122 2011-04-16 14:13:51 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-04-16 14:14:17)
No wlasnie, Niekochana... pobudka!
Taaa..... ja od piątej na nogach jestem kochane Kobiet pracująca jestem.
Teraz muszę zjeść obiadek, bo na śniadanie był tylko jogurcik. Nie zapomniałam - napiszę
3,123 2011-04-16 14:15:54
Taaa..... ja od piątej na nogach jestem kochane
Kobiet pracująca jestem.
Przegrałaś Kochana.. ja od 4:44
3,124 2011-04-16 14:24:00 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-04-16 14:24:28)
niekochana72 napisał/a:Taaa..... ja od piątej na nogach jestem kochane
Kobiet pracująca jestem.
Przegrałaś Kochana.. ja od 4:44
Ale ja za to dopiero się doczołgałam do domu
3,125 2011-04-16 14:30:46
Ale ja za to dopiero się doczołgałam do domu
A ja jeszcze w pracy tyram Znowu przegralas
3,126 2011-04-16 14:51:16
niekochana72 napisał/a:Ale ja za to dopiero się doczołgałam do domu
A ja jeszcze w pracy tyram
Znowu przegralas
No dobra - masz gorzej
3,127 2011-04-16 15:07:00
Witam..być w związku w którym jest sie zdradzanym o najgorsza rzecz..chociaz gdy człowiek kocha...drugą osobę stara sie mu wybaczac kazdy jego grzech..niestety rzeczywistość jest inna...jesli faceci zdradzają to znaczy ze juz mu nie wstarczamy...i szukają czegoś nowego czegoś innego u innych..ale najwaznijsze jest to ze zdrady nigdy sie nie wybacza...chociaz nie wiadomo jak by to bolało..nie woono pokazac facetowi ze wybaczasz mu to ze przespał sie z inną!! mentalność facetów jest prosta...zdradza obiecuje poprawe potem znowu zdradza i tak wkółko...to jest jak narkotyk ale podobnie jak z narkomani..z chorej miłosci tez mozna sie uleczyć...wystarczy tylko chcieć..
3,128 2011-04-16 16:00:03 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-04-16 16:15:54)
Witam..być w związku w którym jest sie zdradzanym o najgorsza rzecz..chociaz gdy człowiek kocha...drugą osobę stara sie mu wybaczac kazdy jego grzech..niestety rzeczywistość jest inna...jesli faceci zdradzają to znaczy ze juz mu nie wstarczamy...i szukają czegoś nowego czegoś innego u innych..ale najwaznijsze jest to ze zdrady nigdy sie nie wybacza...chociaz nie wiadomo jak by to bolało..nie woono pokazac facetowi ze wybaczasz mu to ze przespał sie z inną!! mentalność facetów jest prosta...zdradza obiecuje poprawe potem znowu zdradza i tak wkółko...to jest jak narkotyk ale podobnie jak z narkomani..z chorej miłosci tez mozna sie uleczyć...wystarczy tylko chcieć..
nie wszyscy faceci sa jednakowi
zdrade mozna wybaczyc i jest to nawet latwe do logicznego uzasadnienia...
czesto jednak wybaczamy nie dlatego, ze kochamy partnera tylko dlatego, ze boimy sie bez niego zyc
tak latwo rozpoznac powod naszego wybaczenia.... bo teksty "w imie milosci" "wspolnych lat" etc to tylko takie bajerowanie opini publicznej...
Jesli facet zdradza cie bo jest charakteropata, bez kregoslupa moralnego, chorym na uzaleznienia czlowiekiem itd... a Ty mu wybaczasz... to nie ma tu wcale milosci i nie bylo zadnej milosci... jest tylko wzajemne wspoluzaleznienie dawcy i biorcy, oprawcy i ofiary, charakteropaty i osoby "kochajacej za bardzo"
Najlepszy test na prawdziwa milosc w zwiazku z seksualnym utracjuszem to rozstanie na pewien czas.
Jesli ty boisz sie, ze stracisz kontrole nad nim.... to sorki ale to co do niego czujesz nie ma zwiazku z prawdziwa miloscia
Jesli on wykorzysta sytuacje do zdrady... no to chyba jasne.....
Osoby wspoluzaleznione maja rowniez dziwna potrzebe odcinania wszystkiego GRUBA KRESKA...
"Wbaczam Ci teraz, ale od tego momentu jak sie potkniesz to nie wybacze"... wtedy nie trzeba wybiegac wstecz i przypominac sobie, ze on poszedl do tej baby drugi... trzeci , czwarty....raz
To sie nie liczy, wtedy nie wiedzialam, nie postawilam grubej kreski, wiec on ma usprawiedliwienie na te kolejne razy... no bo nie byl uswiadomiony w konsekwencjach.... czyli zamazujemy tamto i zaczynamy od grubej kreski
Wygodniej nam nie wnikac w motywy takiego dzialania, jego charakteropatie i powazne braki w sferze emocjonalnej.... takie rzeczowe przeanalizowanie doprowadziloby nas do jednoznacznego wniosku "on ma cos nie tak pod sufitem" i naprawa tego nie zalezy od naszego wybaczenia... nie zalezy od naszego chcenia i sprytnego dzialania
...wiec nie wybaczamy by dac mu laske i szanse.... wybczamy bo boimy sie byc niekochane
Wierze, ze zdarzaja sie przypadki zdrady wybczalnej bez interwencji terapeutow...
Znam takie przypadki.
Median, dzieki temu jakie pytania zadajesz w innym watku, czuje sie bezpiecznie na tym padole ziemskim... Zawialo nomalnoscia, az milo!
Jakby ktos sie przypietruszyl w sprawie Twojego diagnozowania .. to sie nie poddawaj Trzymam kciuki
P.S. dziewczyna z mojej "grupy" na pytanie o wybaczenie odpowiedziala tak:
Wy***** go z domu i nie dalam zadnego wybaczenia. Nie wybaczam mu bo niby dlaczego mam wybaczyc. Mam go gdzies. On jest logicznie myslacym facetem po doktoracie, niech sobie sam znajdzie droge do mnie jesli mu zalezy. Ja tej drogi nie widze, moze on ma wiecej motywacji do szukania... TO JEGO BIZNES"
To bylo pol roku temu.
Facet nie znalazl w sobie motywacji
3,129 2011-04-16 17:43:01
Median, dzieki temu jakie pytania zadajesz w innym watku, czuje sie bezpiecznie na tym padole ziemskim...
Zawialo nomalnoscia, az milo!
Jakby ktos sie przypietruszyl w sprawie Twojego diagnozowania .. to sie nie poddawajTrzymam kciuki
Dziekuje Naprawde doceniam ta wypowiedz
3,130 2011-04-16 20:55:09
Jestem już kochane. Okazało się, że w lodówce mam tylko światło, więc co by nie umrzeć z głodu musiałam udać się na zakupy
Już piszę o mojej koleżance. Pozwolicie, że w punktach, bo pisałabym do rana
1. Po 3 latach małżeństwa (ona z dzieckiem w domu, psychicznie i finansowo uzależniona od męża) szanowny małżonek wdał się w romans ze znajomą ze studiów.
2. Oczywiście koleżanka po jakimś czasie zorientowała się, że coś jest "nie tak". Mąż zaprzeczał, kochanka (była konfrontacja) też. W końcu spraw się "rypła" - klasyka gatunku: sms-y i połączenia w komórce.
3. Awantury, wyprowadzka z sypialni i wszystko, co w tej sytuacji możliwe.
4. Koleżanka ze względu na uzależnienie od męża, "miłość", dobro dziecka itp postanowiła wybaczyć mężowi. On robił wszystko, żeby udowodnić, że zdrada już się nie powtórzy (komórka na wierzchu, sms-y dostępne dla żony, żadnych nocowań po szkoleniach poza domem), ale jednocześnie nadal psychicznie i finansowo - jej pełne uzależnienie (jak się wkurzył potrafił np zabrać jej telefon, komputer, musiała prosić o pieniądze na podstawowe zakupy). Jak się obraził, to potrafił się do niej nie odzywać 3 tygodnie!!! Ona natomiast nie potrafiła już nawiązać prawdziwej bliskości z nim.
5. Małymi kroczkami koleżanka "uwalniała się" od kajdan - praca, komórka, laptop. Po kolejnej kłótni "wyprowadziła się" z sypialni (zdarzały się "epizody" powrotu). Mąż oczywiście bardzo źle znosił jej samodzielność.
6. W tym roku, po 16 latach małżeństwa rozwiodła się. I powiedziała mi znamienne słowa:
"Powinnam od niego wtedy, po tej zdradzie odejść, rozwieść się. Straciłam 10 lat życia tkwiąc w związku, w którym oboje się raniliśmy. On mnie zranił zdradą i swoim postępowaniem przez te wszystkie lata, a ja tym, jak się zachowywałam, gdy postanowiłam wybaczyć zdradę. Bo przecież sama zdecydowałam, że z nim zostaję i wybaczę. I owszem jemu wybaczyłam, ale NIGDY NIE WYBACZYŁAM SOBIE. Czego sobie nie wybaczyłam? Ano tego, że z nim ZOSTAŁAM, ŻE MU WYBACZYŁAM - bo tak naprawdę czułam, że nie powinnam, że on na to nie zasłużył. "
Tak więc - warto chyba, żeby zastanowiły się nad tym wszystkie kobiety, które nie są pewne, jaką decyzję podjąć.
Czy warto poświęcić siebie? Ja nigdy nie miałam wątpliwości, że NIE.
3,131 2011-04-17 06:07:34
Nigdy nie warto poświęcać siebie. Należy się szanować, lubić i z głową podniesioną iść do przodu nie oglądając się za siebie.
3,132 2011-04-18 09:09:06 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-04-18 09:13:22)
Dziewczyny, kolejny weekend, kolejna klęska emocjonalna.
Jestem w oku cyklonu - poddawana gehennie kolejnych manipulacji, które mnie wycieńczają nerwowo.
Psychofag dzwoni, nawiedza mnie, roztacza wizje swojego oczyszczenia, naszej świetlanej przyszłości. Po chwili okazuje się, że nadal kombinuje z kochanką oraz (!!!) zameldował się na znanym portalu randkowym i wyhacza kolejne dziewczyny.
Siostry drogie, to nie jest tak, że ja jeszcze daję mu jakiekolwiek nadzieje, raczej na chwilę przez te wszystkie jego gadaniny, prośby, obietnice na krótką chwilę w moim mózgu otwiera się jakiś kanał, który był przeciez na niego otwarty przez wiele lat. I przez tę krótką chwilę temu śmieciowi udaje się wlać mi do mózgu tyle jadu, tak rozhuśtać moje emocje, że nie mogę się potem pozbierać przez wiele kolejnych dni. Jak to jest, że mimo całego doświadczenia i wiedzy mój umysł ciągle pozwala sobie na takie ryzykowne otwarcia na jego gadki. Wystarczają dosłownie minuty po zakończeniu kontaktu z nim i rozum bierze górę ale to co się tam tej toksyny wlało CAŁKOWICIE wytrąca mnie z równowagi. Za każdym razem jestem posądzana o jakąś rzekomą winę w tym wszystkim, co się stało i potem to mnie dręczy mimo woli. Podam Wam kilka przykłądów:
- że w pewnym momencie roztyłam się tak, że wstyd się było ze mną pokazać (79 kilo żywej wagi kobiecie nie przystoi, bo jednym z podstawowych obowiązków partnerów jest pilnowanie swojego wizerunku, żeby pozostawać atrakcyjnym dla drugiej strony, on łaskawie przyznaje, że i on w pewnym momencie też bardzo przytył ale przeciez się opamiętał i schudł a ja (cyt. dosłownie - "ciągle tylko wpierdalałam i wpierdalałam")
- że gdybym wtedy wyglądała tak atrakcyjnie jak teraz (59 kilo żywej wagi), to w ogóle nie obejrzałby się za inną,
- że ogląda nasze stare zdjęcia i wszędzie jestem naburmuszona, a on oczekiwał radosnej i "lekkiej duchem" partnerki,
- że byłam chorobliwie zazdrosna (wziąwszy pod uwagę kolejne sygnały o kolejnych kobietach, to rzeczywiście absurdalne, nieprawdaż?),
- że mam już tak skonstruowany umysł, że nie potrafię sie na niego nastroić pozytywnie i nawet teraz nie umiem do niego wyciągnąć ręki, kiedy on robi wszystko, żeby NAS ratować (nie zrobił nic po za gadaniem, ale to szczegół).
No i generalnie jestem, byłam i będę do dupy, ale on MIMO WSZYSTKO próbuje, bo (UWAGA) dojrzały partner wie, że życie nie jest czarno-białe, wszyscy na świecie się zdradzają i czas dorosnąć a nie ciągle schizować.
Po takim powpędzaniu mnie w winę, on czuje się już znacznie lepiej a ja wpadam w czarną dziurę i muszę przez kolejne dni budować w sobie swoje poczucie wartości i sama sobie udowadniać, że całe to kur*wo to może jednak nie była moja wina, że nie jestem grubą zrzędą, chorą zazdrośnicą, walniętą w mózg prześladowczynią biednego misia, którego swoją patologiczną niezdolnością do stworzenia zdrowego związku doprowadziłam do konieczności zdradzania mnie i zapędziłam w kozi róg niemożności dokonania wyboru pomiędzy dwoma światami, bo go tu na łańcuchu trzymałam.
Rany, niech nadejdzie wreszcie ta decyzja z banku, niech no ja sie uwolnię, ucieknę w miejsce, gdzie nie będzie miał dostępu do mojego umysłu, bo doprawdy idzie popaść w szaleństwo.
3,133 2011-04-18 09:56:42
Dziewczyny, kolejny weekend, kolejna klęska emocjonalna.
Jestem w oku cyklonu - poddawana gehennie kolejnych manipulacji, które mnie wycieńczają nerwowo.
Psychofag dzwoni, nawiedza mnie, roztacza wizje swojego oczyszczenia, naszej świetlanej przyszłości. Po chwili okazuje się, że nadal kombinuje z kochanką oraz (!!!) zameldował się na znanym portalu randkowym i wyhacza kolejne dziewczyny.
Siostry drogie, to nie jest tak, że ja jeszcze daję mu jakiekolwiek nadzieje, raczej na chwilę przez te wszystkie jego gadaniny, prośby, obietnice na krótką chwilę w moim mózgu otwiera się jakiś kanał, który był przeciez na niego otwarty przez wiele lat. I przez tę krótką chwilę temu śmieciowi udaje się wlać mi do mózgu tyle jadu, tak rozhuśtać moje emocje, że nie mogę się potem pozbierać przez wiele kolejnych dni. Jak to jest, że mimo całego doświadczenia i wiedzy mój umysł ciągle pozwala sobie na takie ryzykowne otwarcia na jego gadki. Wystarczają dosłownie minuty po zakończeniu kontaktu z nim i rozum bierze górę ale to co się tam tej toksyny wlało CAŁKOWICIE wytrąca mnie z równowagi. Za każdym razem jestem posądzana o jakąś rzekomą winę w tym wszystkim, co się stało i potem to mnie dręczy mimo woli. Podam Wam kilka przykłądów:
- że w pewnym momencie roztyłam się tak, że wstyd się było ze mną pokazać (79 kilo żywej wagi kobiecie nie przystoi, bo jednym z podstawowych obowiązków partnerów jest pilnowanie swojego wizerunku, żeby pozostawać atrakcyjnym dla drugiej strony, on łaskawie przyznaje, że i on w pewnym momencie też bardzo przytył ale przeciez się opamiętał i schudł a ja (cyt. dosłownie - "ciągle tylko wpierdalałam i wpierdalałam")
- że gdybym wtedy wyglądała tak atrakcyjnie jak teraz (59 kilo żywej wagi), to w ogóle nie obejrzałby się za inną,
- że ogląda nasze stare zdjęcia i wszędzie jestem naburmuszona, a on oczekiwał radosnej i "lekkiej duchem" partnerki,
- że byłam chorobliwie zazdrosna (wziąwszy pod uwagę kolejne sygnały o kolejnych kobietach, to rzeczywiście absurdalne, nieprawdaż?),
- że mam już tak skonstruowany umysł, że nie potrafię sie na niego nastroić pozytywnie i nawet teraz nie umiem do niego wyciągnąć ręki, kiedy on robi wszystko, żeby NAS ratować (nie zrobił nic po za gadaniem, ale to szczegół).No i generalnie jestem, byłam i będę do dupy, ale on MIMO WSZYSTKO próbuje, bo (UWAGA) dojrzały partner wie, że życie nie jest czarno-białe, wszyscy na świecie się zdradzają i czas dorosnąć a nie ciągle schizować.
Po takim powpędzaniu mnie w winę, on czuje się już znacznie lepiej a ja wpadam w czarną dziurę i muszę przez kolejne dni budować w sobie swoje poczucie wartości i sama sobie udowadniać, że całe to kur*wo to może jednak nie była moja wina, że nie jestem grubą zrzędą, chorą zazdrośnicą, walniętą w mózg prześladowczynią biednego misia, którego swoją patologiczną niezdolnością do stworzenia zdrowego związku doprowadziłam do konieczności zdradzania mnie i zapędziłam w kozi róg niemożności dokonania wyboru pomiędzy dwoma światami, bo go tu na łańcuchu trzymałam.
Rany, niech nadejdzie wreszcie ta decyzja z banku, niech no ja sie uwolnię, ucieknę w miejsce, gdzie nie będzie miał dostępu do mojego umysłu, bo doprawdy idzie popaść w szaleństwo.
Uwielbiam Cie czytac, zaczelam dzis ale juz ide spac jutro dokoncze (jestem na polkuli pln)
Nie daj sie dziadowi, ja tez mojego pogonilam, dzwoni i skowycze a jego reklama jest na wszystkich portalach i w Polsce i w USA teraz juz dziala globalnie!
Taki sam dupek jak Twoj.
Czasmi go idealizuje w mojej glowie, szczegolnie po tym jak dzwoni ale zaraz wchodze tu na forum i znowu zaczynam o nim myslec tak jak powinnam, ze to kawal bezdusznego smiecia, ktory szuka nowej ofiary.
Ja tez slyszalam ze jestem gruba, raz mi to wypomnial w towarzystwie, myslalam ze sie zapadne pod ziemie, obrocilam to w rzart ale zadra siedziala mi mocno w sercu. Teraz go nie ma, widze wzrok mezczyzn na ulicy i jak sie za mna ogladaja czuje sie atrakcyjna przy nim czulam sie jak popychadlo.
3,134 2011-04-18 12:48:17 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-04-18 12:48:54)
Tarantello kochana.
Dlaczego Ty w ogóle z nim rozmawiasz na te tematy? Jeśli dobrze rozumiem, to Ty tylko czekasz na decyzję z banku - tak? Tak więc nie sĄ Tobie do niczego potrzebne rozmowy, spotkania i słuchanie wynurzeń psychofaga - tak?
No więc - DLACZEGO? Dlaczego zgadzasz się, żeby Cię niszczył, pastwił się nad Tobą?????? Bo jak inaczej nazwać to, co on do Ciebie mówi? Każda normalna kobieta po pierwszym zdaniu zakończyłaby jego monolog. I nie piszę tego z "wydumanej wiedzy", wierz mi - przećwiczyłam to wielokrotnie.
Podczas ostatniej odbytej dyskusji (kilka miesięcy temu) powiedziałam: "Ty masz swoje zdanie na temat sytuacji, ja mam swoje. Wyraźnie widać, że nie znajdziemy dla nich wspólnego mianownika. Tak więc w tym momencie kończę jakiekolwiek dyskusje n ten temat. Więcej nie będziemy do tego wracać". I bronię tego jak NIEPODLEGŁOŚCI. Gdy padało PIERWSZE zdanie "w temacie" przerywałam mu i mówiłam:"Nie będę rozmawiać na ten temat." Jak nie skutkowało - odwracałam się na pięcie i wychodziłam. Wszystko spokojnym, grzecznym i stanowczym tonem. Wierz mi - z czasem robi się z tego "nawykowa" rekcja, a przeciwnik widzi, że nie ma sensu drążenie tematu. KONSEKWENCJA I SPOKÓJ - tylko to Cię może uratować.
Jeśli dzwoni - po prostu nie odbieraj. I nie czaruj, że może Ci chcieć przekazać jakieś mega ważne informacje - czekasz na decyzję z banku, a nie od niego - tak?
Poza tym weź pod uwagę, że jak on się zorientuje, że ma na Ciebie jeszcze tak duży wpływ - może przeciągać sprawę mieszkania. A jeśli zorientuje się, że jesteś zdecydowana i nie odpuścisz - poszuka innego łupu.
Sorki kochana z oschły ton, ale pamiętaj - ON SIĘ ŻYWI TWOJĄ SŁABOŚCIĄ.
3,135 2011-04-18 14:58:20 Ostatnio edytowany przez maxi (2011-04-18 14:59:28)
Hej dziewczyny, polecam ksiązkę Elizabeth Gilbert - Jedz, módl się, kochaj i napiszcie do siebie taki lub podobny list jak bohaterka książki i czytajcie sobie codziennie przed lustrem
"Jestem przy Tobie. Kocham Cię. Nie przeszkadza mi, że musisz przepłakać całą noc, i zostanę z tobą.
Jeśli znów potrzebny Ci lek, nie wahaj się, weź go...ja i tak będę Cię kochać taką jaką jesteś. Jeśli nie
potrzebujesz leku, też będę Cię kochać. Nie ma niczego, co mogłoby odebrać Ci moją miłość. Będę Cię
chronić aż do końca, a i po śmierci wciąż będę Cię chronić. Mam większą moc niż Przygnębienie i Rozpacz
i więcej odwagi niż Samotność, Ból, Smutek i nic nigdy nie wyczerpie moich sił. Jestem Twoim Przyjacielem."
3,136 2011-04-19 05:11:34 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-04-19 05:13:11)
No i generalnie jestem, byłam i będę do dupy, ale on MIMO WSZYSTKO próbuje, bo (UWAGA) dojrzały partner wie, że życie nie jest czarno-białe, wszyscy na świecie się zdradzają i czas dorosnąć a nie ciągle schizować..
No to przynajmniej wiadomo , ze jest dojrzaly...:D odpowiednio dobiera kolory, a ty taka niedojrzala i nie widzisz szarosci.... a moze on zdradzal, zeby przemycac leki ratujace zycie sierotom? albo robil to z czysto altruistycznych powodow zeby ochronic innego zonatego mezczyzne przed tamta kobieta? Poswiecil sie!
Ubawilam sie setnie czytajac czym sprowokowalas swojego M do zdrady.
Musze Ci powiedziec, ze oni wszyscy sa bardzo pomyslowi gdy grunt im sie pali pod nogami
Mnie moj M uderzyl bo:
-ja go sprowokowalam, mowiac NIE
-zrobil to dla NAS i dla naszej przyszlosci, by mnie zmienic (chodzilo o to, ze nie poparlam go w jego agresywnie slownym konflikcie z obcym czlowiekiem, tylko stalam zawstydzona i chcialam sie zapasc pod ziemie)
-zrobil to bo mial nadzieje, ze jak ja go zobacze takiego szalejacego to nigdy nie odejde ( mam to na pismie!)
-bo PRAWDZIWI mezczyzni sa wybuchowi.
Dlaczego mnie zdradzano:
-bo on jest PRAWDZIWYM mezczyzna a prawdziwy mezczyzna jest jurny (wiec chyba poped seksualny jest u niego jak biegunka.... no nie da rady sie powstrzymac, zeby nie wiem co! bo narobi w gatki)
-bo kazdy mezczyzna zdradza, tylko on jest ZBYT uczciwy wiec sie wydalo
-bo on mnie kocha duchowo i fizycznie tylko ja go nie rozumiem, ze go cignie TYLKO fizycznie...
Tekst o "prawdziwym mezczyznie" dodal mi skrzydel...
Od tamtej pory na kazda propozycje seksu mowie mu, ze jestem PRAWDZIWA kobieta, i jako prawdziwa kobieta chce miec seks z facetem, ktory pragnie tylko mnie.
Prawdziwa kobieta rowniez nie lubi byc bita i nie szanowana.
Widocznie prawdziwa kobieta nie moze zyc w zwiazku z prawdziwym mezczyzna
3,137 2011-04-19 10:26:20
Za każdym razem jestem posądzana o jakąś rzekomą winę w tym wszystkim, co się stało i potem to mnie dręczy mimo woli. Podam Wam kilka przykłądów:
- że w pewnym momencie roztyłam się tak, że wstyd się było ze mną pokazać (79 kilo żywej wagi kobiecie nie przystoi, bo jednym z podstawowych obowiązków partnerów jest pilnowanie swojego wizerunku, żeby pozostawać atrakcyjnym dla drugiej strony, on łaskawie przyznaje, że i on w pewnym momencie też bardzo przytył ale przeciez się opamiętał i schudł a ja (cyt. dosłownie - "ciągle tylko wpierdalałam i wpierdalałam")
- że gdybym wtedy wyglądała tak atrakcyjnie jak teraz (59 kilo żywej wagi), to w ogóle nie obejrzałby się za inną,
- że ogląda nasze stare zdjęcia i wszędzie jestem naburmuszona, a on oczekiwał radosnej i "lekkiej duchem" partnerki,
- że byłam chorobliwie zazdrosna (wziąwszy pod uwagę kolejne sygnały o kolejnych kobietach, to rzeczywiście absurdalne, nieprawdaż?),
- że mam już tak skonstruowany umysł, że nie potrafię sie na niego nastroić pozytywnie i nawet teraz nie umiem do niego wyciągnąć ręki, kiedy on robi wszystko, żeby NAS ratować (nie zrobił nic po za gadaniem, ale to szczegół).
Tarantello, zawsze możesz powiedzieć mu też, że właśnie taka jesteś: gruba, zrzędliwa, a przede wszystkim źle do niego nastawiona i właśnie dlatego Wam nie wyszło i nie warto dłużej rozstrząsać tematu waszego BYŁEGO związku. Nie wszystkim pisane jest dogadać się w życiu- on potrzebuje wysmukłego, rozpromienionego dziewczęcia, Ty kogoś kto będzie chciał kobiety wrednej, wiecznie złej i naburmuszonej.
Oczywiście piszę to z przekąsem Jego słów w ogóle nie bierz do siebie- wiesz przecież, że gada tak żeby Cię zmanipulować.
3,138 2011-04-19 10:50:11
No więc - DLACZEGO? Dlaczego zgadzasz się, żeby Cię niszczył, pastwił się nad Tobą?????? Bo jak inaczej nazwać to, co on do Ciebie mówi? Każda normalna kobieta po pierwszym zdaniu zakończyłaby jego monolog.
NORMALNA KOBIETA to pewnie by tak i uczyniła, ale nienormalna słucha i myśli - kurczę, ale spier**łam jemu i sobie życie. Gdybym była zadbańsza, więcej się uśmiechała, była bardziej tolerancyjna, to miałabym chłopa jak malowanie. A tak? Zniszczyłam w nim to co najlepsze.
Ja to kocham w sobie obserwować wszystkie te truizmy i prawidłowości, które wyczytałam na forum i w literaturze fachowej. Wiem to wszystko, mam świadomość jego zagrywek i moich mechanizmów myślowych ale to sie dzieje samo.
Spoko, dziś już napisałam do niego, że miarka definitywnie się przebrała i kategorycznie zakazałam mu kontaktów ze mną. Koniec z telefonami, koniec z nachodzeniem, koniec z dręczeniem.
Wydajcie na mnie wyrok i powieście o świcie, jak się znów złamię.
Zazdrość,
Ty to nieustająco potrafisz mi zrobić dobrze
3,139 2011-04-19 10:56:30
Tarantello, zawsze możesz powiedzieć mu też, że właśnie taka jesteś: gruba, zrzędliwa, a przede wszystkim źle do niego nastawiona i właśnie dlatego Wam nie wyszło i nie warto dłużej rozstrząsać tematu waszego BYŁEGO związku.
Widzisz, Fajka, problem polega na tym, że ... już nie jestem gruba i to go najbardziej boli w dole. On zawsze lubiał szczupłe i jak mnie teraz widzi to dostaje autospermotoksykozy.
A! I zapomniałam o jeszcze jednym jego złotym tekście:
"Boże! Masz teraz takie boskie ciało. Gdybyś ty tak wyglądała półtora roku temu, to nie musiałbym się za żadną oglądać."
Ja, pierdzielę. Co za gnój!
3,140 2011-04-19 11:47:50 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-04-19 11:51:36)
Spoko, dziś już napisałam do niego, że miarka definitywnie się przebrała i kategorycznie zakazałam mu kontaktów ze mną. Koniec z telefonami, koniec z nachodzeniem, koniec z dręczeniem.
Taką właśnie "Cię chcę"
Wydajcie na mnie wyrok i powieście o świcie, jak się znów złamię.
Z mojej strony masz to jak w banku
Zazdrość,
Ty to nieustająco potrafisz mi zrobić dobrze
Zgadzam się w 200%.
Że on gnój? No co Ty - jak napisał któraś mądra kobietka (bardzo mi się to spodobało): DNO I 3 METRY MUŁU.
3,141 2011-04-19 17:19:44 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-04-19 17:20:31)
Ile razy to jeszcze powtórzę? DOBRZE, ŻE WAS MAM.
Wróciłam do domu po pracy, chciałm sprzątać, chciałam myc okna, chciałam ... Nic mi się nie chce.
Ciągle kotłuje mi się po głowie - "gruba", "naburmuszona", "chorobliwie zazdrosna", "roszczeniowa", "zaborcza", "nietolerancyjna", "ostrzegałem cię, że jesteś gruba i nieznośna, ale ty nie słuchałaś, wierdalałaś dalej", "już dawno chciałem od ciebie odejść", "partnerzy muszą dbać o swoją atrakcyjność, intelekt to nie wszystko"
a zaraz potem:
"jesteś wszystkim, czego potrzebuję", "zrozumiałem, że cię kocham i tylko ty mi jesteś potrzebna", "wypełniasz mnie na wszystkich płaszczyznach", "masz takie boskie ciało", "może pójdziemy na spacer na Pola Mokotowskie - tam gdzie się poznaliśmy", "brakuje mi codzienności z tobą, twojego ciepła", "tylko z tobą chcę się zestarzeć"
i jeszcze:
"ta kobieta z Sympatii to tylko przyjaciółka, anioł, który ze mną rozmawia, to tylko taki rodzaj terapii", "nie nadinterpretuj czegoś, co nie jest tego warte - zapisałem się na Sympatię tylko po to, żeby poznac jakichś nowych ludzi", "blondi już nie jest moją kochanką, ale ona ciągle dzwoni, nie mogę jej tak poprostu dać z buta"
i znów:
"gruba", "naburmuszona", "chorobliwie zazdrosna", "roszczeniowa", "zaborcza", "nietolerancyjna", "ostrzegałem cię, że jesteś gruba i nieznośna, ale ty nie słuchałaś, wierdalałaś dalej", "już dawno chciałem od ciebie odejść", "partnerzy muszą dbać o swoją atrakcyjność, intelekt to nie wszystko"
I tak na okrągło, cały dzień. To jak azjatycka tortura.
3,142 2011-04-19 18:31:54 Ostatnio edytowany przez Anhedonia (2011-04-19 18:32:34)
Że on gnój? No co Ty - jak napisał któraś mądra kobietka (bardzo mi się to spodobało): DNO I 3 METRY MUŁU.
I WODOROSTY...
Tarantello - skoro JUŻ wiesz, że to jest kłamliwy patafian, po co wspominasz jego słowa? One są tyle warte co ich autor, czyli z przeproszeniem - WIELKIE G...
Ty najlepiej wiesz ile jesteś warta.
3,143 2011-04-19 19:19:56
Taką właśnie "Cię chcę"
Czuje, jak rosnie we mnie zlosc
3,144 2011-04-19 19:20:10
Tarantello - jeśli już koniecznie chcesz sobie coś zapamiętać, to proszę bardzo:
"Jesteś wspaniałą, mądrą i dobrą kobietą. Jeśli chodzi o tzw. powłokę zewnętrzną - jest dla mnie osobiście (jako żem nadal hetero) zupełnie nieistotna. W ogóle mnie nie obchodzi, czy jesteś gruba, chuda czy w sam raz; niska czy wysoka, pomarszczona czy gładka jak pupka niemowlaczka. Nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia, bo nie na takich podstawach buduję relacje. Tak więc bądź taka, w jakiej "powłoce" czujesz się szczęśliwa. Tylko to jest ważne. Bardzo się cieszę, że miałam okazję Cię poznać, choć okoliczności mogłyby być bardziej sprzyjające
Wniosłaś tyle energii, woli walki i ukochanej przeze mnie autoironii do tego wątku - bardzo Ci za to dziękuję. Jestem pewna, że już niedługo osiągniesz spokój i szczęście (jakkolwiek je sobie wyobrażasz). Liczę na dalszą, owocną współpracę w wyciąganiu z dołka, kopaniu w tyłek lub głaskaniu po główce ".
Wyznanie to popełniłam ja - niekochana
3,145 2011-04-19 19:22:26
niekochana72 napisał/a:Taką właśnie "Cię chcę"
Czuje, jak rosnie we mnie zlosc
No nie bądź taka - te dodatkowe "zimowe" 5 kg powoduje, że wystarczy mnie dla wszystkich
3,146 2011-04-19 19:24:15
Tak, Zazdrość wszystkim umie zrobić dobrze (tylko "prawdziwemu mężczyźnie" nie chce - ale to nie znaczy, że nie umie).
Ja chyba też jestem prawdziwą kobietą. Mój "jedyny" MUSIAŁ iść do innej pani, nie CHCIAŁ, tylko właśnie MUSIAŁ. I na pewno nie zgadniecie dlaczego. Bo ja go do tego zmusiłam. Okazuje się, że "wynalazłam panią", której nie znałam, zmusiłam ją, żeby polubiła "prawdziwego mężczyznę" (to nie mogło być łatwe - doceńcie), cały czas jej nie znając i, teoretycznie, nie mając pojęcia o jej istnieniu, a "prawdziwy" poddał się (bardzo niechętnie) temu lubieniu i w końcu, na siłę, ostatecznie, bez przekonania też panią lubić zaczął. Dlaczego? Bo nie miał innego wyjścia...
Tak... dno, 3 metry mułu, wodorosty i Rów Mariański.
Tarantella, nie schizujesz, też tak miałam. Na moje nieszczęście nigdy nie byłam tak gruba, żeby się czepiać, ale...Cała reszta w moim wykonaniu to beznadzieja. Mimo tego żyć beze mnie nie potrafi. Ja nie ogarniam tej pokrętnej logiki.
Jest mi źle, nie podoba mi się, to robię tak, żeby się poprawiło (np. rozwodzę się ze "złym"). Nie męczę siebie i "złego". Poprawiam sobie i jemu. To proste. Niełatwe, ale wykonalne. Sobie poprawiłam na pewno, a co ze "złym"? To zależy od niego. Nareszcie coś w jego życiu zależy od niego. Powinien to docenić. Dorosłem i mogę decydować o sobie. To powinno być cudowne uczucie. Dlaczego nie dla wszystkich jest?
3,147 2011-04-19 20:05:05
Mój "jedyny" MUSIAŁ iść do innej pani, nie CHCIAŁ, tylko właśnie MUSIAŁ.(...)
Na moje nieszczęście nigdy nie byłam tak gruba, żeby się czepiać, ale...Cała reszta w moim wykonaniu to beznadzieja. Mimo tego żyć beze mnie nie potrafi. Ja nie ogarniam tej pokrętnej logiki.Nareszcie coś w jego życiu zależy od niego. Powinien to docenić. Dorosłem i mogę decydować o sobie. To powinno być cudowne uczucie. Dlaczego nie dla wszystkich jest?
No moja kochana - musiał, bo jak w piosence "czy te oczy mogą kłamać?" - "Ona już wie, już zna te historie, że żona go nie rozumie, że wcale ze sobą nie śpią..." Biedny misio no i tym nie rozumieniem go zmusiłaś...
A kto Ci powiedział, że on CHCIAŁ dorosnąć - przecież on tylko chciał rządzić/krytykować/oceniać a nie brać odpowiedzialność za życie, siebie i przyległości. No przecież NIE marzył o tym żeby ponosić konsekwencje swoich wyborów - on marzył o tym, byś bezsilna i ślozy lejąca błagała go na kolanach o powrót! A Ty, zawsze nie rozumiejąca żona, znów go zawiodłaś. Czyżbyś zrozumiała, że też jesteś człowiekiem i jako taki swoje prawa masz? Np. do szacunku dla samej siebie O
3,148 2011-04-19 20:47:03
Niekochana... pozwole sobie (jak na ROZPIESZCZONA JEDYNACZKE przystalo ) zapytac czy mi tez moglabys wystawic taka sliczna laurke jak Tarantelli?
3,149 2011-04-19 21:18:03 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-04-19 21:18:30)
Niekochana... pozwole sobie (jak na ROZPIESZCZONA JEDYNACZKE przystalo
) zapytac czy mi tez moglabys wystawic taka sliczna laurke jak Tarantelli?
Wyszeptam ( może wybełkotam ) Ci osobiście do ucha
3,150 2011-04-19 21:21:52
Median napisał/a:Niekochana... pozwole sobie (jak na ROZPIESZCZONA JEDYNACZKE przystalo
) zapytac czy mi tez moglabys wystawic taka sliczna laurke jak Tarantelli?
Wyszeptam ( może wybełkotam
) Ci osobiście do ucha
wiesz Ty co?! Belkotac to mi moze pierwszy lepszy fiutek
3,151 2011-04-19 21:30:07
pierwszy lepszy fiutek
![]()
A tego akurat brak na stanie
3,152 2011-04-19 21:35:56
Nosz kurde!!!!! Podcinasz korzonki mojemu kielkujacemu poczuciu kobiecosci i pewnosci siebie pfffff...
No ja rozumiem, ze Maxi, ze Monia139, ze Zazdrosc, ze Anhedonia, ze Kriss, ze Fajka, ze Takie Zycie. Bo Marynarka to do mnie zawsze z czuloscia
...ale Ty?!?! Ty?!
3,153 2011-04-19 21:44:27
Nosz kurde!!!!!
Podcinasz korzonki mojemu kielkujacemu poczuciu kobiecosci i pewnosci siebie pfffff...
No ja rozumiem, ze Maxi, ze Monia139, ze Zazdrosc, ze Anhedonia, ze Kriss, ze Fajka, ze Takie Zycie. Bo Marynarka to do mnie zawsze z czuloscia
...ale Ty?!?! Ty?!
Nie rozumiem Że one wszystkie "mają na stanie"?
3,154 2011-04-19 21:45:50
nie, ze to po nich predzej bym sie spodziewala powyrywania korzonkow, a nie po Tobie
3,155 2011-04-19 21:46:04
No co jak co ale mi nic nie stanie, przykro mi
3,156 2011-04-19 21:46:59
o patrz, nawet Takie zycie wylazla jak glista z dziurki
3,157 2011-04-19 21:49:15
No co jak co ale mi nic nie stanie, przykro mi
Popłakałam się ze śmiechu.
WIOSNA!!!
Glista, dziurka - mnie znów się kojarzy
3,158 2011-04-19 21:49:51
oj tam od razu glizda
właśnie skończyłam pracować, bo miałam zadanie domowe z pracy niestety i teraz się relaksuję
a wy dziewczynki tu o wadze dziś mówiłyście, i co mi tam pochwalę się przez całe może burzliwe życie przez ostatnie pół roku ubyło mi 11 kg
:):):) a myślałam że nigdy nie doczekam takiego dnia
:):)
3,159 2011-04-19 21:52:14 Ostatnio edytowany przez Median (2011-04-19 21:52:30)
hmm... nastepna, co powoduje u mnie frustracje Z jednej strony Ci gratuluje, bo to masa kg, a z drugiej zazdroszcze baaardzo
Niekochana - Ty na pewno psychotropow nie bierzesz...
3,160 2011-04-19 21:57:17
hmm... nastepna, co powoduje u mnie frustracje
Z jednej strony Ci gratuluje, bo to masa kg, a z drugiej zazdroszcze baaardzo
Niekochana - Ty na pewno psychotropow nie bierzesz...
Wiesz, że ja jestem "po drugiej stronie wagi"
Nie biorę psychotropów, ale mam psychola za ścianą To się liczy?
3,161 2011-04-19 21:59:02
hmmm.... to ten psychol za sciana niezle Ci podnosi libido
3,162 2011-04-19 22:01:45
hmmm.... to ten psychol za sciana niezle Ci podnosi libido
![]()
Nie, on zdecydowanie "studzi". Wyobrażasz sobie, co w takim razie by się działo bez studzenia?
1,5 ROKU CELIBATU Zaraz mnie wywalą z forum za "obsceny"
3,163 2011-04-19 22:03:21
hmmm.... to ten psychol za sciana niezle Ci podnosi libido
![]()
Nie, on zdecydowanie "studzi". Wyobrażasz sobie, co w takim razie by się działo bez studzenia?
1,5 ROKU CELIBATU Zaraz mnie wywalą z forum za "obsceny"
3,164 2011-04-19 22:04:04 Ostatnio edytowany przez Median (2011-04-19 22:05:28)
Chcialam tylko niesmialo powiedziec, ze ja jestem bardzo grzeczna i niesmiala i nie chcialabym za Ciebie swiecic oczami "w towarzystwie"...rosjan najlepiej
Ale obiecuje, ze w razie czego bede Cie bronic, jak lew
3,165 2011-04-19 22:05:16
Mi też nic nie stanie ani nic się nie połozy:-(
3,166 2011-04-19 22:06:33
Maxi, a jak Ty sie w ogole masz? Bardzo rzadko Cie tu widuje i nie wiem, czy to dobrze,czy niekoniecznie...
3,167 2011-04-19 22:07:28
Chcialam tylko niesmialo powiedziec, ze ja jestem bardzo grzeczna i niesmiala i nie chcialabym za Ciebie swiecic oczami "w towarzystwie"...rosjan najlepiej
Ale obiecuje, ze w razie czego bede Cie bronic, jak lew
Oki, czuję się zabezpieczona.
Muszę już spadać - buziaki.
Maxi - nawet Ty przeciwko mnie? Brutusico
3,168 2011-04-19 22:08:15
W ogóle mnie nie obchodzi, czy jesteś gruba, chuda czy w sam raz; niska czy wysoka, pomarszczona czy gładka jak pupka niemowlaczka. Nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia, bo nie na takich podstawach buduję relacje.
A dlaczego Twoim zdaniem to ma być bez wpływu na relacje między partnerami? Facet żeni się z kobietą zgrabną, a ta po ślubie przestaje dbać o siebie i szybciutko zamiast ładnej, fajnej laseczki, ma zapuszczoną, sfrustrowaną pomoc domową. Mi też by się to nie podobało. Faceci mają różne gusty, jednemu podoba się wieszak, innemu pulchna. Ja osobiście nie przepadam za tymi drugimi i sądzę, że gdyby nagle moja pani sobie wyhodowała ze 20 kg nadwagi, to miałoby to przełożenie na seks. A to z kolei ma przełożenie na wszystko inne.
3,169 2011-04-19 22:11:17
niekochana72 napisał/a:W ogóle mnie nie obchodzi, czy jesteś gruba, chuda czy w sam raz; niska czy wysoka, pomarszczona czy gładka jak pupka niemowlaczka. Nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia, bo nie na takich podstawach buduję relacje.
A dlaczego Twoim zdaniem to ma być bez wpływu na relacje między partnerami? Facet żeni się z kobietą zgrabną, a ta po ślubie przestaje dbać o siebie i szybciutko zamiast ładnej, fajnej laseczki, ma zapuszczoną, sfrustrowaną pomoc domową. Mi też by się to nie podobało. Faceci mają różne gusty, jednemu podoba się wieszak, innemu pulchna. Ja osobiście nie przepadam za tymi drugimi i sądzę, że gdyby nagle moja pani sobie wyhodowała ze 20 kg nadwagi, to miałoby to przełożenie na seks. A to z kolei ma przełożenie na wszystko inne.
Lupus, już parę razy zwróciłam Ci uwagę, że nie czytasz ze zrozumieniem.
Wyraziłam SWOJĄ opinię. A Twojej wcale nie jestem ciekawa.
3,170 2011-04-19 22:18:56
Lupus, przeciez Niekochana wyrazila opinie na temat swojego podejscia, a nie podejscia mezczyzn...
3,171 2011-04-19 22:19:03 Ostatnio edytowany przez Lupus (2011-04-19 22:20:15)
to nie czytaj
Szkoda, że nie potrafisz swojej wypowiedzi uzasadnić...
Median
a wydawało mi się, że tu chodzi o relacje męsko-damskie, ale może i damsko-damskie też, co kto lubi - ja tam tolerancyjny jestem
3,172 2011-04-19 22:21:37
Mi sie wydaje, ze chodzilo Niekochanej o relacje czysto przyjacielskie, bez wzgledu na plec
3,173 2011-04-19 22:22:03 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-04-19 22:25:34)
Lupus, czyli jak się domyślam - wilk stepowy, tak?
Drogi wilku. Szkoda tylko, że jak mój wilk stepowy miał przez dłuższy okres nadsiurcze (czytaj brzuch wiszący nad ...) wielkości piłki lekarskiej to wtedy nie poszłam w cholerę do innego nadsiurcza, tak jak on poszedł do innej waginy. Generalnie w ogóle szkoda, że nie poszłam zapolować na inne wilki, kiedy zorientowałam się, że mój prywatny beka i pierdzi jak mastodont, ma wszystkie zęby sztuczne (a robił z siebie takiego młodzieniaszka w skórze na harleyu), ma długi i ścigają go komornicy z całej Polski. Mi też na początku wydawał się "ładniejszy" a potem nagle jakoś tak "zbrzydł", ale ja kretyka kochałam go MIMO TO WSZYSTKO a on przez tych 10 kilo (bo teraz jestem dużó szczuplejsza niż, kiedy mnie poznał), no więc on tylko przez tą dyszkę kopnął mnie w dupę i poszedło do innej dupy.
Bo niektórzy, drogi wilku, mają nadzieję, że są atrakcyjni dla swojego partnera w 80% za swój charakter, intelekt, serce a tylko w 20% za wizję. Okazało się, że wilki stepowe mają odwrotne proporcje.
Ale może to dlatego, że (zacytuję sama siebie) nie każdy zawszały kundel może być wilkiem stepowym.
Ale cóż - homo homini deus homo homini lupus. Prawda wilku?
3,174 2011-04-19 22:25:21 Ostatnio edytowany przez Median (2011-04-19 22:26:18)
Jesli moge to pozwole sobie wtracic, ze uwazam iz Lupus ma troche racji - faceci to wzrokowcy niestety i nie dam sie przekonac, ze tak szlachetnie beda dzierzyc widok swojej utytej kobiety. Niestety wiekszosc mezczyzn woli szczuple kobiety i obruszanie sie na nich za to nie ma najmniejszego sensu. To sa tylko faceci, mysla "inaczej" Generalnie : kobiety mysla, faceci patrza.
3,175 2011-04-19 22:29:58
Lupus, czyli jak się domyślam - wilk stepowy, tak?
Nie, karpacki, wielki stepowe to stwory stadne, a wilk karpacki poluje samotnie
Bo niektórzy, drogi wilku, mają nadzieję, że są atrakcyjni dla swojego partnera w 80% za swój charakter, intelekt, serce a tylko w 20% za wizję.
A to dla mnie pewien dylemat... Sam nie wiem co by mi bardziej przeszkadzało - zapuszczenie fizyczne, czy intelektualne... To powiedzmy 50% na 50%
Mnie tam ani jego zęby, ani piłka lekarska, ani krzywe nogi i mizerny wzrost nie wadziły - pokochałam go za inne rzeczy, które okazały sie być fałszywką
A bo on był kurduplem ze sztucznymi zębami jak go poznałaś (no nie sądzę, żeby zmalał). To wiesz, on się nie zmienił...
3,176 2011-04-19 23:37:24 Ostatnio edytowany przez marynarka (2011-04-19 23:38:36)
Lupus drogi mój, powiedz w imieniu męskiej części tego świata: czy to fakt, że facet żeniąc się między 20 a (załóżmy) 40 rokiem życia z damą (która, zakładam, podoba mu się więcej niż nieco) w leciech 20 - 40 wyobraża sobie (zgodnie z wiedzą, doświadczeniem, intuicją, dowodami naukowymi), że dama owa do końca dni nie zmieni się zewnętrznie nic a nic?
Czy krzyżuje palce za plecami taki dżentelmen składając przysięgę i dopowiada sobie: dopóki mi się będziesz podobała.
Człowieku, mężczyzno! Nie ma obowiązku może przytyć 20 kilo, ale koło dziewięćdziesiątki trudno mieć figurę (i zdrowie) nastolatki.
Czy facet żeniąc się nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie wskakuje w ramki ślubnego zdjęcia, tylko zaczyna brać udział w pewnym (czasami bardzo) dynamicznym procesie zwanym małżeństwem lub rodziną. Gdzie wydarzają się różne rzeczy: zmienia się ilość tej rodziny członków, ich wiek, prawa, obowiązki (do niektórych się dorasta, z innych, z czasem, można się zwolnić) i WYGLĄD! Człowiek- mężczyzna oczywiście nie "tatusieje" lub "dziadzieje" z czasem. On jest zawsze piękny, młody, zgrabny i zawsze ma poczucie humoru.
3,177 2011-04-20 00:45:55
A dlaczego Twoim zdaniem to ma być bez wpływu na relacje między partnerami? Facet żeni się z kobietą zgrabną, a ta po ślubie przestaje dbać o siebie i szybciutko zamiast ładnej, fajnej laseczki, ma zapuszczoną, sfrustrowaną pomoc domową. Mi też by się to nie podobało. Faceci mają różne gusty, jednemu podoba się wieszak, innemu pulchna.
No to sobie poczytałam na otrzeźwienie umysłu. Ja to jednak idealistka jestem przesadna. Zawsze mi się marzył człowiek, który jak pokocha mnie za to kim jestem to nie przestanie kochać nawet jak mi urwie nogę. I którego ja nie przestanę kochać nawet jak jemu urwie nogę. Bo z nogą czy bez nogi będzie tą OSOBĄ, którą pokochałam. A tu klops. Nawet jak ostaną mi się wszystkie kończyny i tak przyjdzie odstraszyć ukochanego, bo idąc tym tropem nawet jak się uda nie przytyć to się za to przyjdzie zmarszczyć. No i co zarzucić biednemu chłopu, żenił się z jędrną i gładką to z jakiej paki ma być wierny pomarszczonej.
Lupusie, a poważnie mówiąc w tym problem mężczyzn zdradzających tkwi, że im się właśnie WYDAJE, iż z laseczek została gratisowa pomoc domowa plus inne korzyści. I że to jest ok. Smutna degradacja kobiety dokonuje się w ich głowie, o czym zainteresowanej nie informują. O łaskawym przydzieleniu części obowiązków również innym paniom też nie Instytucja małżeństwa nie na tym polega, związek niesformalizowany również nie, że w pewnym momencie zrezygnujemy po cichu z jednego, ale inne dobra zostawimy. A na koniec powiemy głupiej babie, że sama sobie winna bo zbrzydła.
Można odejść, bo ktoś sobie np przytył czy wyłysiał- to już problem jaki kto ma system wartości, ale nie można usprawiedliwiać własnego kłamstwa, zdrady, oszukaństwa, wyzyskiwania czyiś uczuć i pracy w taki sposób.
3,178 2011-04-20 00:50:02
Lupus drogi mój, powiedz w imieniu męskiej części tego świata: czy to fakt, że facet żeniąc się między 20 a (załóżmy) 40 rokiem życia z damą (która, zakładam, podoba mu się więcej niż nieco) w leciech 20 - 40 wyobraża sobie (zgodnie z wiedzą, doświadczeniem, intuicją, dowodami naukowymi), że dama owa do końca dni nie zmieni się zewnętrznie nic a nic?
Czy krzyżuje palce za plecami taki dżentelmen składając przysięgę i dopowiada sobie: dopóki mi się będziesz podobała.
Najpierw coś Ci wyjasnię na moim przykładzie, dla mnie przysięga małżeńska nie ma żadnego znaczenia. To jak ślubowanie żolnierzy w PRL, gdzie musieli przyrzekać wierność sojuszowi ze Związkiem Radzieckim. I nikt tego nie traktował poważnie, ale każdy ślubował. Póki co nie da się w Polsce wstąpić w związek małżeński bez tej przysięgi, więc taką przymusową jej wersję trudno traktować poważnie.
Teraz do sedna Twej wypowiedzi. Odwracasz kota ogonem. Sugerujesz, że skoro przysięga, to już kobieta może się przerobić na ciocię ChrumChrum, a facet ma to po prostu akceptować. Każdy sobie zdaje sprawę, że 20 latka wygląda inaczej, inaczej 40 latka, a jeszcze inaczej 60 latka. Ale to nie znaczy, że gdy ślubuję ze zgrabną dajmy 30-latką, po 2 latach mam mieć w domu King Konga, zamiast zgrabnej 32-latki. Tak samo 60 latka też nie musi wyglądać jak monstrum, może być zadbaną 60-latką.
Szczerze i brutalnie - brzydzą mi się tłuste kobiety i w życiu bym z taką do łóżka nie poszedł. Tak samo jakbym nie poszedł z kobietą, która się nie myje.
Co do facetów, to nie wiążę się z facetami, więc nie będę się odnosił, za wysoki poziom abstrakcji dla mnie.
3,179 2011-04-20 00:59:49
Lupus drogi mój, powiedz w imieniu męskiej części tego świata: czy to fakt, że facet żeniąc się między 20 a (załóżmy) 40 rokiem życia z damą (która, zakładam, podoba mu się więcej niż nieco) w leciech 20 - 40 wyobraża sobie (zgodnie z wiedzą, doświadczeniem, intuicją, dowodami naukowymi), że dama owa do końca dni nie zmieni się zewnętrznie nic a nic?
Czy krzyżuje palce za plecami taki dżentelmen składając przysięgę i dopowiada sobie: dopóki mi się będziesz podobała.
Człowieku, mężczyzno! Nie ma obowiązku może przytyć 20 kilo, ale koło dziewięćdziesiątki trudno mieć figurę (i zdrowie) nastolatki.
Czy facet żeniąc się nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie wskakuje w ramki ślubnego zdjęcia, tylko zaczyna brać udział w pewnym (czasami bardzo) dynamicznym procesie zwanym małżeństwem lub rodziną. Gdzie wydarzają się różne rzeczy: zmienia się ilość tej rodziny członków, ich wiek, prawa, obowiązki (do niektórych się dorasta, z innych, z czasem, można się zwolnić) i WYGLĄD! Człowiek- mężczyzna oczywiście nie "tatusieje" lub "dziadzieje" z czasem. On jest zawsze piękny, młody, zgrabny i zawsze ma poczucie humoru.
hihihi ale sie usmialam, Swiete slowa! ale gdy Bog tworzyl kobiete to wyjal mezczyznie zebro z sercem i wstawil kobiecie. Wiec co sie dziwic ze oni kochaja inna czescia ciala.
3,180 2011-04-20 01:05:25
Najpierw coś Ci wyjasnię na moim przykładzie, dla mnie przysięga małżeńska nie ma żadnego znaczenia. To jak ślubowanie żolnierzy w PRL, gdzie musieli przyrzekać wierność sojuszowi ze Związkiem Radzieckim. I nikt tego nie traktował poważnie, ale każdy ślubował. Póki co nie da się w Polsce wstąpić w związek małżeński bez tej przysięgi, więc taką przymusową jej wersję trudno traktować poważnie.
No moj drogi! kladz sie!! odbedzie sie lincz!!
3,181 2011-04-20 01:11:09
Anitko
już ściągam majty i czekam na biczowanie
3,182 2011-04-20 05:10:30
Ile razy to jeszcze powtórzę? DOBRZE, ŻE WAS MAM.
Wróciłam do domu po pracy, chciałm sprzątać, chciałam myc okna, chciałam ... Nic mi się nie chce.
Ciągle kotłuje mi się po głowie - "gruba", "naburmuszona", "chorobliwie zazdrosna", "roszczeniowa", "zaborcza", "nietolerancyjna", "ostrzegałem cię, że jesteś gruba i nieznośna, ale ty nie słuchałaś, wierdalałaś dalej", "już dawno chciałem od ciebie odejść", "partnerzy muszą dbać o swoją atrakcyjność, intelekt to nie wszystko"a zaraz potem:
"jesteś wszystkim, czego potrzebuję", "zrozumiałem, że cię kocham i tylko ty mi jesteś potrzebna", "wypełniasz mnie na wszystkich płaszczyznach", "masz takie boskie ciało", "może pójdziemy na spacer na Pola Mokotowskie - tam gdzie się poznaliśmy", "brakuje mi codzienności z tobą, twojego ciepła", "tylko z tobą chcę się zestarzeć"
i jeszcze:
"ta kobieta z Sympatii to tylko przyjaciółka, anioł, który ze mną rozmawia, to tylko taki rodzaj terapii", "nie nadinterpretuj czegoś, co nie jest tego warte - zapisałem się na Sympatię tylko po to, żeby poznac jakichś nowych ludzi", "blondi już nie jest moją kochanką, ale ona ciągle dzwoni, nie mogę jej tak poprostu dać z buta"
i znów:
"gruba", "naburmuszona", "chorobliwie zazdrosna", "roszczeniowa", "zaborcza", "nietolerancyjna", "ostrzegałem cię, że jesteś gruba i nieznośna, ale ty nie słuchałaś, wierdalałaś dalej", "już dawno chciałem od ciebie odejść", "partnerzy muszą dbać o swoją atrakcyjność, intelekt to nie wszystko"I tak na okrągło, cały dzień. To jak azjatycka tortura.
Umarlam hahahahaha, tarzam sie po podlodze, przepraszam ale Ty jestes taka zabawna opisujac swoj dramat, ze nie moge sie powstrzymac. Hahaha ja Cie z checia przygarne zebys mi tak opowiadala w domu przy porannej kawie:))))
3,183 2011-04-20 11:44:19 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-04-20 11:47:24)
Tarantella napisał/a:Lupus, czyli jak się domyślam - wilk stepowy, tak?
Nie, karpacki, wielki stepowe to stwory stadne, a wilk karpacki poluje samotnie
No i już mi się podobasz.
A tak serio. Mam świadomość, że zapuszczenie, otłuszczenie i inne grzechy śmiertelne kobiet wobec mężczyzn są niefajne, Lupus. Nie ma wątpliwości, że facetowi znacznie bardziej odpowiada przejść się do klubu z laską niż z babą.
Problem w naszym przypadku polegał na czym innym. Ja dla niego w ogóle straciłam termin przydatności po roku-dwóch. Mój wilk stepowy (tak się zawsze przedstawiał, młotek, a nawet nie wiedział, to co Ty wiesz, że stepowy, to żaden tam zbuntowany samotnik), no więc moja podróbka wilka miała w swojej historii już pięć partnerek, którym robił dokładnie to samo - kilka lat stadnych a potem równoległe używanie innych pań. Domyślam się więc, że nawet gdybym była od początku do końca Angeliną Jolie to i tak znudziłby się mną i szukał czegoś INNEGO. Wiesz, ja już od dłuższego czasu czułam się przez niego tak bardzo niekochana i zaniedbywana, że po prostu nie znajdowałam motywacji do tego, żeby mu się podobać. Takie postępowanie wobec kobiety potrafi ją wpędzić w poważne kompleksy - no bo tak STRASZNIE KOCHAŁ aż tu nagle - narastająca pustka, ciągłe uciekanie w inne towarzystwo, w alkohol, w gry komputerowe. Ile można znosić narastającą obojętność, Wilku? Od początku naszego związku dostałam od niego JEDEN prezent, nigdy nie pamiętał o moich świętach, bukiety kwiatów (a i to wyżebrane) mogę policzyć na palcach dwóch rąk co jnajwyżej, bez nóg. Kobieta, żeby mieć power do bycia pociągającą też musi otrzymywać jakies dowody zainteresowania. A co jeśli jest z nich okradana i ciągle musi sie o nie prosić? Chyba to wszystko ze swoim ciałem robiłam mu na złość, moje ciało podświadomie ukarało go za obojętność, izolacjonizm, opryskliwość, ciągłe jego zmęczenie, ciągłe siedzenie w pracy, brak inicjatywy w zakresie wspólnego czasu.
Teraz już nikt nie dojdzie do tego, co było pierwsze - jajko czy kura. Jedno jednak nie ulega wątpliwości - nawet gdybym przytyła 100 kg, to i tak nie zasłużyłam na zdradę a co najwyżej na próbę rozwiązania naszego WZAJEMNEGO kryzysu, albo rozstanie się. Nie mogę zrozumieć, dlaczego nie potrafil postawić sprawy po męsku i oszczędzić mojej godności. Uwierz mi - kaliber zdrady, akty podłości i zwyrodnialstwa w tym co robił ze mną i innymi kobietami przez ostatnie dwa lata był WYJĄTKOWY. Nie da się tego podciągnąć pod zwykłe zagubienie biednego wilczka, który sie miotał między dwiema miłościami swojego zycia. To było autentyczne kure*stwo. I żadna moja przewina tego nie usprawiedliwia.
A teraz, drogi Lupusie, wyglądam naprawdę jak 45-lenia bogini. Wszystkie sklepy, wszystkie ciuchy, wszystkie szpilki, wszystkie kosmetyki są MOJE. Postanowiłam, że nie dam się więcej tak psychicznie zdegradować i nikomu nie dam tej satysfakcji, zeby swoje bydlęctwo usprawiedliwiał moim kosztem wpedzając mnie w poczucie winy.
A tak na marginesie - kurduplem z krzywymi nogami był od początku ale do zębów sie nie przyznał Natomiast w krótkim okresie po wspólnym zamieszkaniu zaczął z siebie wydawać fizjologiczne dźwięki, które doprowadzały mnie do mdłości. Ciekawe, dlaczego tego nie robił na pierwszej randce?
3,184 2011-04-21 05:21:35 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-04-21 05:35:21)
No dzieki Lupusowwi kolejny raz odkrylam jak ciezka dolegliwoscia jest "kochanie za bardzo".
Powinnam obydwu zdradzic zaraz przy pierwszych oznakach lysienia a popasc w rozpasanie po pierwszym kilogramie ponad norme....
.. a ja dusze kochalam... i to nie bylejaka dusze!... tylko taka kompletnie popaprana i powyginana na wszystkie strony...
Do repertuaru moich mow odtracajacych (bo z czestotliwoscia raz na tydzien mam prosby blagalne o seks) dodaje zatem:
"Przepraszam ale nie mam ochoty na seks z Tobac bo sie zaniedbales (wylysiales, pogrubiales, masz syf w domu, nie maswz pieniedzy, nie uprawiasz zadnego sportu i jesz smieciowe jedzenie)... A! i bym zapomniala, i nie czytasz ksiazek.
Tekst o smieciowym jedzeniu jest najbardziej zjadliwy bo on jest mezczyzna widzacym tylko dwa rozwiazania
1. Jesc smieciowe jedzenie
2. Nie jesc wcale
no i wtret o sporcie tez jest z tych ciezkiego kalibru bo sa tu rozwiaznia:
1. nie bede cwiczyl
2. bede cwiczyl od pierwszego (wkrotce, wnet)
o lysieniu juz nie wspomne... bo wlosy byly przedluzeniem jego meskosci... a teraz to musi sobie nabyc Alfa Romeo Giulietta zeby zniwelowac niedobory
... a na koniec PIENIADZE ... tu najbardziej popisalam sie jako osoba "kochajaca za bardzo"
Szkoda gadac! Powinnam powiedziec "spadaj dziadu"... a ja sie zakochalam
3,185 2011-04-21 15:33:39
Eh no, z opisu dolegliwości "kochających za bardzo" wywnioskowałam, iż kobiety k-z-b widząc deficyty partnera, żywią nadzieję, że ich wzniosła miłość przemieni ropuchę w księcia. A po sobie widzę, że to się jeszcze inaczej czasem odbywa- patrzy się na gadzinę, ale JUŻ się widzi księcia.
Istny koszmar.