pelaska21 napisał/a:dunkis...dlaczego mam wypluc te slowa?przeciez to normalne ze chciala bym sie stac bardziej obojetna i nie przejmowac sie wszystkim w okolo...tym bardziej czyms co tak bardzo boli:(
podejście do tematu jakie teraz zaprezentowałaś jest jak najbardziej słuszne, gdyż wyłączyłaś czynnik czasu, o który mi tak najbardziej chodziło w poprzedniej wypowiedzi. Życie jest zbyt krótkie, by ograniczać się jedynie do przeżywania bólu. Ból to równiez doświadczenie, które daje motywacje do przemyśelnia wielu rzeczy, naset swoich zachowań z perspektywy, do której możesz nie mieć dostępu nigdy więcej, oby. Wykorzystaj ten ból dla własnych celów, jeśli Ci się to uda, nie będziesz myśleć o tych chwilach wyłącznie jak o czarnej dziurze. Może to zabrzmi dziwnie, ale ból mnie nauczył innego spojrzenia na wiele rzeczy. Pewnie mnie by tu nie było gdyby nie on. O, nie nie mam zamiaru twierdzić, że jestem za to wdzięczny, musiałbym być masochistą, a nie jestem nim.
Polyanno, skoro nie chciałaś, ale jednak to zrobiłaś to wyłącznie w swoim imieniu napiszę. Ba może i nawet Ci sie narażę, zatem:
robiłam źle => bo robiłam za dużo
Ale nie powiem, że to, co robiłam, było złe.
Wyjdę od standardu. Wszystko bycie, nieobecność, rozłąka, wakacje, spojrzenie, każde słowo, kompletnie wszystko co się dzieje i co się nie wydarza, jest tym co dzieje się w związku i ma niego wpływa. Nie wiem czy musze to rozszerzać, ale pare przykładów można by na poczekaniu wytrzepać z rękawa, jak to bycie i nie bycia ze soba ma wpływa na związek i jak oddziaływuje. Zatem czasem robienie czegoś ponad bywa zgubne, może być to dobre - np. nadopiekuńczość - która w trakcie choroby może dać spełnienie dla kobiety, może być nienajlepiej odebrana przez mężczyznę. Wiem że wszystko zależy od sytuacji, ale przypuszczam, że i taką sobie potrafisz wyobrazić, gdy bombardujesz swoją gotowością niesienia pomocy, pytaniami o zdrowie, spełnianie życzeń, przeziębionego faceta, leżącego w łóżku. W końcu się wkurzy bo przyprawi go to o ból głowy większy niż wynikający z choroby. Nikt nie zaprzeczy temu że same czynności które wykonywałaś były złe, absolutnie, ale ich nadmiar może przycztłaczać. Rozszerzmy to, systematyczne, nawet świadome przejmowanie obowiązków jednego z partnerów w związku od drugiego, wynikającą choćby z obserwowanych u drugiej strony nieumiejętności w radzeniu sobie w efekcie wielokrotnie działa destruktywnie. Głupie wynoszenie śmieci - raz kobieta nie wyniesie, drugi raz, pomimo że facet prosi o to kobietę, twierdząć, że ma obiad do ugotowania, ma do posprzątania cały dom, zakupy na głowie a w dodatku lekcje dzieci do odrobienia, to gość się wkurzy i sam wyniesie i tak będzie robił ciągle. A potem będzie narzekał, że doszły mu kolejne obowiązki zawsze to musi robić - no dobra to był, żart odwróćcie role i powinno wam sie to odpowiednio poukładać. Czy samo w sobie wyrzucenie śmieci jest złe - nie.
Wracając do tego co powyżej robienie czegoś źle, albo dobrze nie jest wszystkim. A podsumowując wszystko to, co robimy w związku, te rzeczy złe (kłótnia, zazdrość, zdrada) czy dobre (kłótnia, zazdrość, opiekuńćzość), nadto fakt czy było ich za mało (szybki nuemrek, sms), czy za dużo (wykańczająca noc, całodobowe rozmowy) staje się rzeczą pomijalną, wobec istoty sprawy jest one wpłyną na związek.
Do nas należy ocena jak wpłyną, bo nawet zdrada może w finale okazać się, że otworzy oczy partnera. Zdrada jak nic innego by nie było w stanie spowoduje, że ujawnią się prawdziwe uczucia - pozytywne, w grunic rzeczy dające szanse na odbudowanie związku. Mało to zrdard jest opisanych przez osoby, któe tego żałują - co przyczynia się że nie powtarzają tego i wszystkie siły wkładają by odbudować swój związek. Poczytajcie temat, dość stary pt. zostałem zraniony przez przez żonę, choćby tylko pierwsz post.
To przykład faceta, który kochał na odległość, zarabiał pieniądze na przyszłośc rodziny - zony, tyrał, wszystko robiąc dla przyszłych dni spokojnego dostaniego życia. Dopiero zdrada jego żony (ponoć niefizyczna) uświadomiła go że nie dawał jej tego o co wciąż usilnie, niejednokrotnie prosiła przez łzy, o co były awantury i niesnaski, o to czego jej brakowało o czym mu krzyczała do ucha i błagała o więcej czułości, miłości i tego by był przy niej. Zdrada podziałała na niego tak, że gotowybył wszystko odmienić, poczuł że traci kogoś kogo zaniedbywał , ale kochał ponad wszystko, czuł że wszystko jest w stanie wybaczyć, obnażyły się mu przed oczami jego prawdziwe uczucia. Czy to niewystarczający przykład?
Polyanno, sama się przekonałaś że perfekcjonizm w Twoim życiu dobrze się nie przysłużył, a czy nie ujawniał się w Twoim partnerskim życiu, na tyle by również mógł stanowić pewnego rodzaju przeciążenie dla niektórych waszych sytuacji? Perfekcjonizm sam w sobie nie jest naganny - ale przesadny - może być nadzwyczaj uciążliwy. I nawet jeśli starasz się go ograniczać, on jest, a skoro jest, to wpływa na związek....