dlaczego zdradzani sa glupi... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » dlaczego zdradzani sa glupi...

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 55 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 3,559 ]

131 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-08-02 10:15:19)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
pollyanna napisał/a:

w poprzednim związku (dokładne "lustrzane" odbicie tego - byłam kochana i ubóstwiana, facet miał klapki na oczach, a ja się dusiłam) poznałam, co oznacza NIE kochać.

To zabawne... tez kiedys dusilam sie w zwiazku, w ktorym bylam ubostwiana...
az odnalazlam wreszcie to moja prawdziwa patalogie milosci.
Potem druga namietna i wielka patologia.
...
czy to nic Ci nie mowi Pollyanno?
Co kaze nam wybierac taka milosc?
a zatem :Co to jest milosc?.. skoro nie moze jej rozpalic milosc uczciwego czlowieka.. a moze zrobic to zwykly dran?

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Ja to teraz odbieram w ten sposób, że uczę się na błędach.
Poznałam dwa rodziaje związków i miłości (vel pseudo-miłości...), wiem, co obydwa ze sobą niosą. Wiem, czego chcę i wiem, czego nie chcę. I to jest pozytywne w tym wszystkim smile Mogę być już tylko mądrzejsza (a jak nie będę? no to juz tylko moja wina!).
Rzecz jasna pojawia się pytanie: dlaczego ja muszę się sparzyć, żeby się czegoś nauczyć, dlaczego inni od razu trafiają dobrze? Tu mam dwie odpowiedzi: ja teraz mogę stworzyć dojrzały, odpowiedzialny związek, podczas gdy ci inni lewitują gdzieś pomiędzy obowiązkiem a przyzwyczajeniem. Odpowiedź druga: taka karma smile No trudno, los tak chciał i już. Nie zmienię tego, co się stało, mogę iść tylko do przodu, jeszcze trochę na oślep, ale wciąż do przodu. Wiedząc już, o co się potykam, teraz na pewno będę stąpać ostrożniej. I może pójdę wolniej, ale jest duża szansa, że mniej boleśnie...
Nie znam odpowiedzi na twoje pytanie, Zazdrości. Tego chyba nikt nie wie, bo teorię możemy poznać doskonale, ale między teorią a praktyką jest taka potworna przepaść...
Zastanawiam się też - w twoim przypadku to chyba nie działało... - czy związki z reguły nie idą "na przemian". Tzn. u mnie najpierw facet, na którego mogłam liczyć, który był dla mnie oparciem, który mnie bardzo kochał (7 lat ze mną, biedak, wytrzymał...); potem facet, którego ja głupio ubóstwiałam, któremu nerkę bym oddała, że nie wspomnę o mózgu, który samodzielnie sobie wyłuskałam i ofiarowałam na ołtarzu uwielbienia... Czy teraz - sparzona - nie powrócę do pierwszego typu, żeby szukać tam oparcia? Mam nadzieję, że nie... Chciałabym teraz wybrać mądrze, znaleźć złoty środek... Wciąż ze mnie niepoprawna idealistka wink Ale nie zmienię tego, i już. Taka jestem i taka zostanę. I dobrze mi z tym wink

133 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-08-02 18:14:05)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Mysle Pollyanno, ze kazdej z nas potrzebny czas na zadume i zastanowienie sie co nas pchnelo w ramiona drania i szczegolnie wazne, co powodowalo, ze przy nim trwalysmy nie dostajac za ta nerke nic... albo gorzej.
Odpowiedz na takie pytania postawione sobie w samotnosci, bez koniecznosci tlumaczenia sie przed innymi z naszej odpowiedzi, duzo powiedza  o naszym charakterze i naszych nazwijmy to patologiach big_smile
Lubie Cie Pollyanno. Mysle, ze podswiadomie szukasz tych odpowiedzi zagladajac na to forum. Jak my wszystkie. Chcialabym, zeby Twoj kolejny zwiazek nie byl oparty na "JA w relacji z innymi. JA w jego oczach. Jak zasluzyc albo co zrobic dla NIEGO" Zycze Ci by byl to zwiazek scisle partnerski gdzie bycie przy sobie to radocha z kazdego dnia.

Czego i sobie i wszystkim zycze.

134

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Oj, dziękuję, też bym chciała, nawet czynię kroki jakieś ku temu, ale powala mnie statystyka na kolana. Chyba po prostu nie ma odpowiedzi na postawione pytania, skoro rzecz arytmetycznie ujmując jest tylko 3% związków, w których panuje prawdziwa wzajemna miłość, więc pozostałe związki to układ, w którym kocha jedna osoba, a ta druga znajduje inne uczucia czy emocje, które kompensują brak miłości. To mi się układa nawet w logiczną całość i takie związki są narażone na potencjalny rozpad przy sprzyjających okolicznościach poznania kogoś innego. 

Zazdrości, napisałaś tak:.... "Czy potraficie oddzielic te dwa uczucia(jedno ze chce byc przez niego kochana, a drugie, ze go kocham)? .........." Nie potrafię tego oddzielić, bo kochałam i chciałam być kochana, czy to znaczy, że nie kochałam ? Uważasz, że miłość musi być bezwarunkowa ? Że nie powinno się oczekiwać bycia kochaną ? Chyba się zakręciłam w myśleniu.

135

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Juhu, dziewczyny, muszę się tym z wami podzielić smile
Może to nie jest odpowiedni wątek, ale w sumie czemu nie?
Przed chwilą mój były do mnie napisał. Pomimo tego, że rozstaliśmy się pół roku temu, wciąż jeszcze zostawił u mnie jakieś rzeczy (no wiecie, niewygodnie mu je było brać, więc zrobił sobie u mnie przechowalnię... Pomimo moich wyraźnych, grzecznych próśb, żeby je sobie zabrał). Teraz nie mieliśmy kontaktu już ponad miesiąc, ale nagle dziś sobie przypomniał, że już by mógł pewne graty pozabierać. I wiecie co? Z oburzeniem napisał, że jak to, że go wykasowałam z portalu społecznościowego? On tego nie rozumie, czy ja myślę, że dzięki temu zapomnę??? - to był cytat, hehe. Normalnie go nie poznaję! Nigdy takiego oburzenia u niego nie wyczuwałam. Chyba moje wymazanie go ze swojego życia (przynajmnie to "oficjalne", bo co się dzieje wewnątrz mnie, to już inna sprawa) dotknęło jego ego głębiej niż mogłabym przypuszczać. Ale mam frajdę!!! Mówię wam, świadomość, że zobaczyłby mnie jako super laskę, albo objętą z innym facetem, nie ma się nijak do tego, że zraniłam jego ego smile A dobrze mu tak! I tak się do niego nie odezwę, te rzeczy nie są mu do niczego potrzebne, więc nie są warte spotkania z nim.
I wiecie co jeszcze? Ja chyba naprawdę zapominam. No, zupełnie go nigdy nie zapomnę, ale zostaje we mnie tylko świadomość bycia z kimś, a nie jego obraz wciąż przed oczami. Leczę się??? smile

Druga rzecz - przeczytałam dziś króciutki, ale bardzo mądry artykuł.
Wiecie, że dla starożytnych Greków istniały tylko 2 rodzaje miłości? Eros i agape. Eros to miłość-namiętność, agape to miłość stabilna, pełna wzajemnych poświęceń. I nic pomiędzy... Tylko współcześnie mieszamy oba rodzaje, myślimy, że poprzez namiętność - eros - osiągniemy spokój i spełnienie - agape. Tymczasem na początku wszystkich boleśnie zakończonych związków stoji eros... Można przeżyć oba rodzaje miłości, ale... z dwoma facetami.
Podpisuję się pod tym wszystkimi łapkami. Choć trochę wierzę, że znajdę jakiś kompromis... Choćby kompromisek... Ale teraz zdecydowanie w drugą stronę - najpierw pewność, zaufanie, a potem poryw serca. Już będę ostrożniejsza.
Lilusia, to trochę odzwierciedla statystyki przez ciebie podane. Ale co z tego, że niektóre związki to układ? Jeśli tylko jest to układ wartościowy, który przynosi coś każdej ze stron, to co w tym złego?
No właśnie... czy ważne jest to, że jesteś szczęśliwy w ogóle, czy to, w jaki sposób jesteś szczęśliwy?

136

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Nie potrafię odejść od chłopaka który na każdym kroku mnie okłamuje. Nie potrafię, dlaczego? Bo czuję, że do końca życia bez niego będę sama. W gruncie rzeczy wmawiam sobie, że go kocham, że go pragnę. Gdy go nie widzę, szaleje za nim, tęsknię, wyobrażam sobie jaki jest cudowny. Gdy widzę? Bez szału. Nie umiemy rozmawiać. Ale seks jest fajny. A skąd wziąć seks jak go nie będzie?! Kto mnie przytuli, ukocha? Kto powie, że kocha? Przecież jestem gruba, brzydka, mało błyskotliwa. Nie przyciągam ludzi, nikogo nie interesuję. Trzymam się go rękami, nogami i waginą. Bo zwrócił na mnie uwagę! Nie umiem odejść, bo boję się, że już nikt nie spojrzy...

137

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
rozdiablona napisał/a:

Nie potrafię odejść od chłopaka który na każdym kroku mnie okłamuje. Nie potrafię, dlaczego? Bo czuję, że do końca życia bez niego będę sama. W gruncie rzeczy wmawiam sobie, że go kocham, że go pragnę. Gdy go nie widzę, szaleje za nim, tęsknię, wyobrażam sobie jaki jest cudowny. Gdy widzę? Bez szału. Nie umiemy rozmawiać. Ale seks jest fajny. A skąd wziąć seks jak go nie będzie?! Kto mnie przytuli, ukocha? Kto powie, że kocha? Przecież jestem gruba, brzydka, mało błyskotliwa. Nie przyciągam ludzi, nikogo nie interesuję. Trzymam się go rękami, nogami i waginą. Bo zwrócił na mnie uwagę! Nie umiem odejść, bo boję się, że już nikt nie spojrzy...

To sa przeszkody w Twojej glowie.... tylko Ty mozesz to zmienic. Musisz miec duzo samozaparcia.
Walcz o siebie Rozdiablona.

138 Ostatnio edytowany przez martita07 (2010-12-09 21:44:01)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

.

139 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-08-03 03:23:10)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Lilusia50 napisał/a:

Oj, dziękuję, też bym chciała, nawet czynię kroki jakieś ku temu, ale powala mnie statystyka na kolana. Chyba po prostu nie ma odpowiedzi na postawione pytania, skoro rzecz arytmetycznie ujmując jest tylko 3% związków, w których panuje prawdziwa wzajemna miłość, więc pozostałe związki to układ, w którym kocha jedna osoba, a ta druga znajduje inne uczucia czy emocje, które kompensują brak miłości. To mi się układa nawet w logiczną całość i takie związki są narażone na potencjalny rozpad przy sprzyjających okolicznościach poznania kogoś innego. 

Zazdrości, napisałaś tak:.... "Czy potraficie oddzielic te dwa uczucia(jedno ze chce byc przez niego kochana, a drugie, ze go kocham)? .........." Nie potrafię tego oddzielić, bo kochałam i chciałam być kochana, czy to znaczy, że nie kochałam ? Uważasz, że miłość musi być bezwarunkowa ? Że nie powinno się oczekiwać bycia kochaną ? Chyba się zakręciłam w myśleniu.

Bo moze Lilusiu tylko 3% partnerow jest uporana ze samym soba? Podniesiemy statystyki?
Mysle, ze milosc moze byc bezwarunkowa...
Jestem na kolejnym schodku samoleczenia.... Mysle, ze to co nam wmawiano poprzez literature, filmy amerykanskie, argentynskie telenowele etc to kult jakiegos cierpienia, milosci cierpiacej, zeby byla romantyczna musi byc okupiona lazami i cierpieniem... czym wiecej tego szajsu tym wiecej glorii i wznioslosci.... i jakies zmiany w mozgu, ktore powoduja euforie. I te euforyczne stany czujemy jako ta prawdziwa milosc.
A milosc prosta jest, cicha jest
sprawiedliwa jest
nie szuka poklasku... ktos juz to wiedzial wczesniej?
alez ja slepa bylam! Zaczynam kochac mojego meza inaczej. Jestesmy oddzielnie.
On wynajal sobie apartament.
Widze, ze ma cechy, za ktore go lubie, lubie z nim przebywac, smiac sie i rozmawiac godzinami. Uwielbiam seks z nim...to jest jak WOW!
Jego wady...hmm ... ma wady nie do zaakceptowania i te ktore moge akceptowac.
Ucze sie go kochac, ale trzymam na dystans. Jego wady sa powszechnie nie akceptowalne, to nie moje widzimisie.
Wiec on musi bardo sie starac zmienic to w sobie... wtedy moze bede gotowa na ponowna probe.
Juz inaczej go kocham. Nie zmieniam, nie pracuje nad nim, nie wychowywuje. Przycupnelam sobie i obserwuje.
Ciezko mi czasem bo ja czuje w sobie jakas powinnosc poswiecen, walki o wasze i nasze dobro, martylorogii kobiet... i tej milosci wielkiej, namietnej eforycznej do ktorej moze prowadzic tylko emocjonalna hustawka .... bo tylko ona sprawia ze raz na jakis czas czujemy sie na haju... wiec znosimy caly ten emocjonalny syf w gonitwie za uniesieniem... bo wydaje nam sie ze to wlasnie milosc
a milosc:
     Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.

? św. Paweł z Tarsu

140 Ostatnio edytowany przez pepitka (2010-08-03 10:16:12)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
rozdiablona napisał/a:

Nie potrafię odejść od chłopaka który na każdym kroku mnie okłamuje. Nie potrafię, dlaczego? Bo czuję, że do końca życia bez niego będę sama. W gruncie rzeczy wmawiam sobie, że go kocham, że go pragnę. Gdy go nie widzę, szaleje za nim, tęsknię, wyobrażam sobie jaki jest cudowny. Gdy widzę? Bez szału. Nie umiemy rozmawiać. Ale seks jest fajny. A skąd wziąć seks jak go nie będzie?! Kto mnie przytuli, ukocha? Kto powie, że kocha? Przecież jestem gruba, brzydka, mało błyskotliwa. Nie przyciągam ludzi, nikogo nie interesuję. Trzymam się go rękami, nogami i waginą. Bo zwrócił na mnie uwagę! Nie umiem odejść, bo boję się, że już nikt nie spojrzy...

Rozdiablona poniekąd Cię rozumiem. Ty chyba również tak jak ja tkwisz w toksycznym związku, w którym nie ma my, a jesteś Ty i On. Tzn. ja już obecnie jestem sama. Trudno mi trochę odnaleźć się w nowej sytuacji, kiedy nie mam nikogo kto mnie przytuli, zadzwoni etc.
Bywają dni kiedy czuję się szczęśliwa i wydaje mi się, że mogę na razie być sama. Najczęściej są to dni, kiedy jakoś aktywnie działam. Gdzieś jadę, biegam, odwiedzam rodzinkę, spotykam się z przyjaciółmi. Ale nierzadko, zwłaszcza rano i w ciągu dnia czuję się bardzo samotna i zdesperowana. Oddałabym wszystko, żeby mieć Kogokolwiek (kogokolwiek!, wiem najgorszy sposób myślenia). Żeby ktoś był, dbał o mnie, przytulał, wysłuchał, powiedział jaka jestem ważna. Ta tęsknota lubi sprowadzać się do bólu fizycznego, uciskania w żołądku.

Z drugiej strony wiem, że gdyby ktoś taki się pojawił to nie potrafiłabym mu zaufać. Potrzebuję jeszcze czasu. Stoję nad przepaścią i nie wiem czy skoczyć.

Wiem jedno - samotność w związku bywa równie bolesna co zwykła samotność.

Tak jak napisała Zazdrość: to wszystko jest tylko przeszkodą w naszej głowie. Moje zachowanie i potrzeby bywają automatyczne i nieprzemyślane. A ja chcę więcej rozsądku dla siebie, by wiedzieć czego naprawdę chcę i co jest dla mnie najlepsze.

Czytam sobie ten wątek i dopiero teraz uświadamiam sobie, że nigdy nie zastanawiałam się dogłębnie nad tym, czym dla mnie jest miłość i z kim tak naprawdę mogłabym być szczęśliwa... jak sobie wszystko poukładam w głowie to napiszę.

141

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Zazdrosc napisał/a:

Bo moze Lilusiu tylko 3% partnerow jest uporana ze samym soba? Podniesiemy statystyki?
Mysle, ze milosc moze byc bezwarunkowa...

Wiec on musi bardo sie starac zmienic to w sobie... wtedy moze bede gotowa na ponowna probe.
Juz inaczej go kocham. Nie zmieniam, nie pracuje nad nim, nie wychowywuje. Przycupnelam sobie i obserwuje.

Zazdrości, podniesiemy statystyki z pewnością ! Tylko nie chciałabym już wziąć pod skrzydełka kolejnego mężczyzny (zwierzątka), które zmieniałabym na moją modłę: żeby go oswajać, żeby zachowywał się według moich oczekiwań, żeby odczytywał moje myśli, żeby się domyślał moich oczekiwań, żeby ubierał się zgodnie z moim wzorcem modowym, żeby .... żeby .... żeby .... Ja chyba nie spotkałam po prostu faceta, który by do mnie pasował. Zawsze chciałam inaczej spędzać czas, miałam inne priorytety, inne zainteresowania, chciałam związku matriarchalnego, a miałam patriarchalny, wiodłam życie ze świetnym facetem, tyle, że nie dla mnie.
Tak trochę mnie na to myślenie natchnęła Twoja postawa. Jeśli masz faceta myślącego, może podejmie rękawicę, ale czy chciałabyś, aby on się zmienił ? Czy to możliwe na dłuższą metę ? Mnie się nie udało zmienić mojego faceta, więc poszedł w diabły mając mnie dość i mając dość mojego zmuszania go do myślenia i modyfikacji postępowania. Nie udało się. W gabinecie ginekologicznym usłyszałam: on wróci na pewno, tylko to już nie będzie to samo... i święta racja. Nie należy dopuszczać do odejścia, udając, że nic nas to nie obchodzi. Trzeba dbać o miłość. Daj mi Panie Boże faceta, a już teraz będę wiedziała, co z nim zrobić :-).
To moja najdłuższa i najtrudniejsza lekcja w życiu.  Stawiam sama sobie pałę za pałą, czasami jakiś plusik zarobię, obojętnieję na te sprawy, które wywoływały we mnie jeszcze niedawno rozpacz i fontanny łez. Od rozwodu się przecież nie umiera .... Obumiera się jednak z braku miłości !  Więc ćwiczę miłość do moich bliskich, do zwierzątek, do przyrody, do książek. Jeśli nawet musiałoby mi to wystarczyć do końca życia, to dam sobie już sama ze sobą radę. O ile uboższa bym była, gdybym tkwiła w dotychczasowym związku - nie odebrałabym należytego wykształcenia życiowego.

142 Ostatnio edytowany przez pepitka (2010-08-03 21:29:56)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Jestem młoda ciałem, ale stara duchem. Przez ostatnie cztery lata wydarzyło się w moim życiu tak dużo złych rzeczy - za dużo. Teraz nie potrafię ich udźwignąć. Nie potrafię o siebie zawalczyć, choć codziennie mówię sobie, że muszę. Muszę, bo jeśli czegoś nie zmienię w swoim życiu, to zostanie ze mnie wrak. Nie wiem od czego zacząć.

Kiedyś byłam wesoła i pogodna, taka dusza towarzystwa... teraz jestem swoim przeciwieństwem. Nie umiem rozmawiać z rodziną, z sama sobą też,nie rozumiem siebie. Wszystko mnie denerwuje i irytuje. Wkurzam się, że bo nie potrafię się skupić na ważnych sprawach i wszystko lega w gruzach. Ciągle myślę, myślę, myślę i analizuje i dołuję się. Nie mogę na siebie patrzeć w lustrze.

I bardzo bym chciała dla kogoś być, ale chyba nie potrafię. Z każdym dniem umieram na nowo. Nie tak sobie wyobrażałam młodość. Popadłam w jakąś depresję. Sama siebie ranię. Siedzę w pokoju i płaczę. Nie potrafię czytać książek do końca. Nie potrafię się ogarnąć. Wypalam papieros za papierosem, choć kiedyś nie znosiłam palenia.

Poza tym ta statystyka... 3%.. wierzę, że statystyki się mylą. Mam wrażenie, że wszyscy są dookoła szczęśliwi, tylko ze mną coś jest nie tak... Znów miewam myśli samobójcze.
Nie wiem jak się otrząsnąć z tego koszmaru smutnych myśli, które mnie ciągle nawiedzają, jak się uwolnić od toksycznych ludzi, jak być szczęśliwą.

Nie wierzę w psychologów, czy mogę pomóc sama sobie i jak?
Chciałabym cofnąć czas... wiele rzeczy zrobić inaczej.
Jestem wielką pustką, balonem wypełnionym negatywnymi emocjami.

Nie potrafię cieszyć się tym co mam, czuję się sama, zła na siebie. Zachowuje się dziecinnie.
Pielęgnuje w sobie wszystkie złe wspomnienia - one wypierają wszystko co zdarzyło się pozytywnego.

Bardzo chciałabym, żeby ktokolwiek mnie przytulił sad

143

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

LILUSIA- moja ty mądra kobieto........................ też dzisiaj miałam doła.............................

144

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
pepitka napisał/a:

Bardzo chciałabym, żeby ktokolwiek mnie przytulił sad

Przytulam Cie Pepitko

145

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Dziękuję Zazdrości;)
Lepiej mi. Bezpieczniej;)

146

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

zazrości - twoje analizy przypominają mi to, co i mnie chodziło po głowie, ale bałam się na głos wypowiedzieć:
-że część winy za rozpad mojego małżeństwa, za ten ogrom bólu, ponoszę też ja. Dlatego, że pozwalałam na to wszystko, co mnie spotykało, że nie wytyczałam wyrażnych granic, że byłam zbyt miękka, a za mało "męska" w podejmowaniu samodzielnych decyzji
-że byłam tchórzem i dla wygody i bezpieczeństwa finansowego tkwiłam w takim układzie, w którym byłam stłamszona, upokorzona, niekochana i nieszanowana
-że byłam dumna z tego, że "wytresowałam" sobie męża, zmuszając jego i siebie do sztuczności
-że nie lubiłam jego, bo chyba nie lubiłam siebie taką jaka byłam
-że dla paru chwil dobrego seksu (tak mi się przynajmniej wydaje-on był moim jedynym) zmarnowałam 18 lat
-że dbałam i myślałam o wszystkich, a nie o sobie

na tym etapie mam wrażenie dryfowania po otwartym morzu......nie wiem, gdzie mnie wyrzuci - może roztrzaskam się o skały, może utonę, ale może dotrę do jakiejś rajskiej wyspy ?

147

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

dziewczyny- dziękuję że jesteście. MaRryla- za to że tak pięknie  napisałaś  to co mi też chodziło po głowie ale też bałam się to powiedzieć na głos,Lilusia- za  to co napisałaś- od rozwodu sie nie umiera ale obumiera się od samotności,wszystko to prawda................... ale ja wieczna optymistka wierzę że kiedyś  będzie dobrze  MUSI BYĆ  bo jesteśmy silne a to jest kolejna lekcja życia którą musimy odrobić.............. chociaż boli . Dzisiaj środa słonko świeci, piję sobie ranną kawkę w łóżku cisza spokój moje dziecko przyszło się właśnie przytulić i już wiem że dziś będzie fajnie

148 Ostatnio edytowany przez pollyanna (2010-08-04 11:44:34)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Lilusia50 napisał/a:

Daj mi Panie Boże faceta, a już teraz będę wiedziała, co z nim zrobić :-).

Hi hi :-)

Lilusia50 napisał/a:

Obumiera się jednak z braku miłości !  Więc ćwiczę miłość do moich bliskich, do zwierzątek, do przyrody, do książek.

Krótko podsumowując ten wątek - najpierw ćwiczymy miłość do samego siebie!
Baczność i do wykonania zadania marsz!
Bo z braku miłości do samego siebie obumiera się najbardziej!

Buziaki, dziewczyny!
Dzięki, że jesteście, dzięki, że jest to forum, w ogóle czołobitne dzięki za wszystko.
Jeeeee, wychodzę na prostą chyba smile Trwało to dokładnie, co do dnia właściwie, 5 miesięcy. 5 miesięcy krzyku, bólu, niejedzenia, astmy, napadów duszności i strasznego kaszlu, wymiotów z rana, stanów niemal przedzawałowych, smutku, depresji, upijania się, marudzenia, ryczenia do poduszki i na środku ulicy, czepiania się każdego rękawa, który został mi podsunięty, rzucania się na oślep i wątpienia we wszystko, że o rachunkach za telefon i psychologa nie wspomnę...
Ale - jest dobrze! A może nawet lepiej? Bo mądrzejsza jestem, silniejsza, bardziej wierzę w siebie.
A więc kolejne podsumowanie - może być tylko lepiej! I wierzę głęboko, że do tego samego wniosku dojdzie każda z was. Już niedługo, obiecuję!

149

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Podobno potrzeba na zagojenie ran, polowy czasu naszego zwiazku. Czyli po 22 latach malzenstwa dojde do siebie za 11 lat hmm

Jeszcze jeden powod by toksyczne zwiazki konczyc jak najszybciej. Bo one i tak sie zakoncza... ale czy smierc musi nas rozdzielic? Czy on musi mnie rzeczywiscie zatluc?

150

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
pollyanna napisał/a:
Lilusia50 napisał/a:

Daj mi Panie Boże faceta, a już teraz będę wiedziała, co z nim zrobić :-).

Hi hi :-)

Lilusia50 napisał/a:

Obumiera się jednak z braku miłości !  Więc ćwiczę miłość do moich bliskich, do zwierzątek, do przyrody, do książek.

Krótko podsumowując ten wątek - najpierw ćwiczymy miłość do samego siebie!
Baczność i do wykonania zadania marsz!
Bo z braku miłości do samego siebie obumiera się najbardziej!

Buziaki, dziewczyny!
Dzięki, że jesteście, dzięki, że jest to forum, w ogóle czołobitne dzięki za wszystko.
Jeeeee, wychodzę na prostą chyba smile Trwało to dokładnie, co do dnia właściwie, 5 miesięcy. 5 miesięcy krzyku, bólu, niejedzenia, astmy, napadów duszności i strasznego kaszlu, wymiotów z rana, stanów niemal przedzawałowych, smutku, depresji, upijania się, marudzenia, ryczenia do poduszki i na środku ulicy, czepiania się każdego rękawa, który został mi podsunięty, rzucania się na oślep i wątpienia we wszystko, że o rachunkach za telefon i psychologa nie wspomnę...
Ale - jest dobrze! A może nawet lepiej? Bo mądrzejsza jestem, silniejsza, bardziej wierzę w siebie.
A więc kolejne podsumowanie - może być tylko lepiej! I wierzę głęboko, że do tego samego wniosku dojdzie każda z was. Już niedługo, obiecuję!

Martwie sie o ciebie Pollyanno
zycze wszystkiego dobrego ale mam jakies takie podskorna intuicje, ze Ty caly swiat chcesz przekonac a najbardziej siebie sama, ze juz jest wszystko ok...
Badz czujna sama dla siebie.

151

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Jestem czujna i wszystko jeszcze nie jest w porządku i jeszcze długo zapewne nie będzie - o ile kiedykolwiek, bo zniszczono we mnie część wiary w ludzi, ufność, nadzieję. Ale nie całą!
Ale chyba dotarłam już do etapu, kiedy nie chcę nikogo o niczym przekonywać, tylko zaakceptowałam to, co się stało, nie walczę z całym światem i idę sobie powoli dalej. Powoli, powolutku, ale bez poczucia, że cały świat sprzysiągł się przeciw mnie.
Chcę wam dodać optymizmu - nawet jeśli ktoś nas złamie, to jest w nas tyle siły, żeby zacząć się prostować.
Chociaż czasem w to wątpicie, to naprawdę nastanie taki czas, kiedy zaczniecie powolutku, powoluteńku prostować się w górę, w stronę słońca...
Ja jeszcze nie jestem zupełnie otwarta, nie jestem gotowa na kolejny związek, ale już wierzę, że to się może udać. I widzę swoją dawną ślepotę. I to, że to ja powinnam była dawno odejść, a nie ślepo wierzyć, że góry mogę przenosić (czytaj: zmienić innego człowieka na swój obraz...). I przede wszystkim nie obwiniam się już z jego wad.
Idę zaraz na spotkanie - może ostatnie? - z psychologiem, który pomagał mi się podnosić. Ciekawa jestem, czy on też będzie miał takie wrażenie o mnie.
Wiary, wiary w siebie nam wszystkim życzę!

152

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

słodko-gorzki posmak czuję,
kiedy czasem was czytuję

poważnie można się zastanowić skąd sie biorą w nas takie pokłady naiwności i wiary jednocześnie....- niepoprawne optymistki? skąd czerpiemy siły, żeby wciąż same siebie przekonywać, że cokolwiek by się nie stało, to jeszcze może być kiedyś lepiej!
też taka jestem.....
hmm

153

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Ja też taka jestem, choć może popełniam błąd.
Mąż mnie zdradził po 10 latach małżeństwa i świat mi się zawalił. Kilka miesięcy walczyłam o utrzymanie małżeństwa i jesteśmy razem. Jest tak jak dawniej. Ale tu chyba zadziałała jakaś wyższa siła, może Bóg, nie wiem. Walczyłam dla dzieci i w imię wspólnych naprawdę pięknych lat, które wciąż miałam w pamięci mimo zdrady.

154

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Zazdrości, masz rację, że Pollyanna musi być czuja, ale ile ona dodaje mi sił, gdy czytam Jej posty, bo widzę huśtawkę, na której jeszcze siedzi, mnie też tak jeszcze buja od śmiechu do łez .... od bólu do ekstazy ...... ale już też mam więcej fajnych chwil i spokoju emocjonalnego. I jeszcze wiem, że nic się w życiu nie dzieje bez przyczyny, rozwiodłam się i teraz następuje nowa era, i wiem, że takie rzeczy to tylko w "erze" ..... wierzę bardzo, bardzo mocno, że zostawiłam za sobą kawał życia po  to, aby poczuć się świadomą kobietą, w uśpionym stanie jakiejś emocjonalnej  hibernacji dożyłabym może gromadki wnuków, ale ilu rzeczy nie byłabym świadoma ? Nie przeżyłabym cierpienia i bólu, które mnie wyswobodziły z letargu, z wygodnego życia na jałowym biegu, albo raczej na wstecznym biegu. Ruszam do przodu, powoli poznaję się sama taką, jaką się nie znałam, może są inne sposoby na poznanie życia, ale widocznie ja musiałam przeżyć traumę rozwodu, aby dojrzeć siebie, swoje potrzeby i swoje EGO. Widocznie potrzebny był mi taki solidny kopniak w d....ę. I znam te wszystkie okruchy szczęścia, których też się czepiałam, żeby przeżyć swoje cierpienie. Z tego cierpienia czerpię teraz profity, bo nikt mi nie trzeszczy za uchem, nikt nie ma do mnie wyimaginowanych pretensji, nikt mi nie zabiera kołdry, nikt mi nie pierdzi w łóżku, nikt nie targa skrzynek piwa do domu i nikt już na pewno mnie więcej nie walnie w ucho, ani psychicznie ani fizycznie. A ja się czułam taka kochana ..... gdy miałam to wszystko cha cha cha ..... Ja po prostu byłam bezmyślną marionetką w rękach tego faceta. I godziłam się na to wszystko. Rozwód był czarną dziurą, w którą wpadłam i jeszcze tę dziurę rozgrzebywałam własnymi rękami, jeszcze ryłam bezmyślnie głębiej i głębiej dążąc do samozagłady z powodu jakiegoś PANA DUPKA, który mnie porzucił. I rozpaczliwie chciałam, żeby wrócił. Tylko po co ? Na Boga, po co ? Włączyło mi się myślenie. Dziękuję Wam, bo to Wy włączyłyście we mnie ten pstryczek. I chociaż miewam jeszcze dołki, podobnie jak KTOSIA717, ale to efekt uboczny myślenia. Przeciwwaga psychiczna.

155

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Lilusia50 napisał/a:

Ja po prostu byłam bezmyślną marionetką w rękach tego faceta. I godziłam się na to wszystko. Rozwód był czarną dziurą, w którą wpadłam i jeszcze tę dziurę rozgrzebywałam własnymi rękami, jeszcze ryłam bezmyślnie głębiej i głębiej dążąc do samozagłady z powodu jakiegoś PANA DUPKA, który mnie porzucił. I rozpaczliwie chciałam, żeby wrócił. Tylko po co ? Na Boga, po co ? Włączyło mi się myślenie. Dziękuję Wam, bo to Wy włączyłyście we mnie ten pstryczek. I chociaż miewam jeszcze dołki, podobnie jak KTOSIA717, ale to efekt uboczny myślenia. Przeciwwaga psychiczna.

Lilusia, świetnie napisane:) Aż znów we mnie włączył się optymizm i ten pstryczek myślenia.
Zdarza się jeszcze, że  w pokoju jest ciemno i na pstryczek nie mogę natrafić, ale wiem, że  w końcu intuicyjnie nauczę się gdzie on jest:)

156

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

jeżeli już o pstryczkach mowa : da się wyłączyć wyobraźnię ???? bo mi nieustannie i natrętnie włączają się obrazki typu: a oni teraz się całują, a on ja teraz obejmuje i patrzą przytuleni i wpatrzeni w zachód słońca, a ona mu słodzi jaki to on jest męski i wspaniały, a on ją za to TAK KOCHAAAAA.......
brrrr
jak to  wyłączyć?????????????????????
bo zakrawa na masochizm sad
też tak macie?

157

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Od mojego traumatycznego doswiadczenia 24 sierpnia minie rok, a obrazki sa jak zywe. Najgorsze jest to, ze boje sie, ze za rok, dwa, piec wciaz bede czuc to samo rozczarowanie, smutek, upokorzenie, pustke w sercu, ze moj maz mimo tych wysilkow wciaz bedzie tym obcym, a ja bede sie zastanawiac, czy dobrze zrobilam zostajac z nim.

158

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Miałam tak, ale siłą woli wyłączyłam takie myślenie. Wyobraziłam sobie, że w sprzyjających okolicznościach też bym się miziała z kolejnym chłoptasiem, gdybym chciała i to nic wielkiego. Każda z nas, gdyby wykazała jakąś inicjatywę znalazłaby chętnego do pocałunków w świetle księżyca i romantycznych spacerów. Serce boli, gdy myśli się, że nasz ukochany jest w stanie zrobić coś takiego  kimś innym, ale  takiej sytuacji najlepiej się nad tym nie zastanawiać, bo to do niczego dobrego nie prowadzi, tylko frustruje.

159

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

chciałabym w tym przypadku umieć sobie powiedzieć jak Scarlet O'Hara : pomyślę o tym jutro, ale to się dzieje jakby niezależnie ode mnie - kiedy widzę na ulicy przytuloną parę-widzę ich, każda drobna brunetka (hm-moje zupełne przeciwieństwo!) to ONA!
zadręczam się tym, wiem. I nie wiem co jest teraz we mnie silniejsze - czy gniew i złość, czy ból i zranione serce...................

160

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Maryla ja w niektóre dni też tak mam. Takie myślenie sprawia, że czuję się kompletnym zerem, czuję się niekobieca, gorsza...

161

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

dziewczyny każda z nas tak ma......................

162

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
MaRyla71 napisał/a:

jeżeli już o pstryczkach mowa : da się wyłączyć wyobraźnię ???? bo mi nieustannie i natrętnie włączają się obrazki typu: a oni teraz się całują, a on ja teraz obejmuje i patrzą przytuleni i wpatrzeni w zachód słońca, a ona mu słodzi jaki to on jest męski i wspaniały, a on ją za to TAK KOCHAAAAA.......
brrrr
jak to  wyłączyć?????????????????????
bo zakrawa na masochizm sad
też tak macie?

Zastanawialam sie co kolejne partnerki mojego bylegomeza widza w nim... a wlasciwie dlaczego one NIE WIDZA tego co ja...

163

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Bea16 napisał/a:

Miałam tak, ale siłą woli wyłączyłam takie myślenie. Wyobraziłam sobie, że w sprzyjających okolicznościach też bym się miziała z kolejnym chłoptasiem, gdybym chciała i to nic wielkiego. Każda z nas, gdyby wykazała jakąś inicjatywę znalazłaby chętnego do pocałunków w świetle księżyca i romantycznych spacerów. Serce boli, gdy myśli się, że nasz ukochany jest w stanie zrobić coś takiego  kimś innym, ale  takiej sytuacji najlepiej się nad tym nie zastanawiać, bo to do niczego dobrego nie prowadzi, tylko frustruje.

Oczywiscie, zebysmy znalazly. Zwlaszcza zonatych ha ha ha

164

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
MaRyla71 napisał/a:

jeżeli już o pstryczkach mowa : da się wyłączyć wyobraźnię ???? bo mi nieustannie i natrętnie włączają się obrazki typu: a oni teraz się całują, a on ja teraz obejmuje i patrzą przytuleni i wpatrzeni w zachód słońca, a ona mu słodzi jaki to on jest męski i wspaniały, a on ją za to TAK KOCHAAAAA.......
brrrr
jak to  wyłączyć?????????????????????
bo zakrawa na masochizm sad
też tak macie?

Też tak mam, do tego jeszcze dodaję sobie scenerię mojego własnego domu (w podziale majątku przypadł exowi), moje łóżko, pościel, porcelanę do śniadania na tarasie, szarpię sobie trzewia takim myśleniem, kaleczę moje ego, ale już powoli umiem sobie z tym radzić, pozwalam przepłynąć tym podstępnym myślom przez moją głowę i zaczynam myśleć o przyjemnych rzeczach, odwracam sama swoją uwagę od pesymistycznego, złego, dołującego myślenia. Powoli przestaje boleć. I przestanie. Szkoda, że to nie ja odfrunęłam w ramiona innego faceta.  Ale mam satysfakcję, że żyłam godnie, uczciwie i nikogo nie skrzywdziłam. Wróci do mnie ta dobra energia, życie odda mi to, co sama dobrego zrobiłam. A ex wyrządził mi krzywdę, porzucił miłość, mnie i rodzinę i odpowiedzialność dla własnej przyjemności. Za takie rzeczy przyjdzie kiedyś zapłacić. W życiu, jak w sklepie. Bilans musi wyjść na zero :-).

165

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Zazdrosc napisał/a:

Zastanawialam sie co kolejne partnerki mojego bylegomeza widza w nim... a wlasciwie dlaczego one NIE WIDZA tego co ja...

Widzą to samo, co Ty, skoro nie mogą u jego boku pozostać na dłużej, na początku każdy związek uskrzydla, wydaje nam się, że Pana Boga za nogi, ja się unoszę zawsze 20 cm nad chodnikiem, nie chodzę, tylko fruwam, świat jest w różowych barwach. Tylko to trwa zwykle bardzo krótko, potem opadam na ziemię jak grucha z drzewa. Rzeczywistość wali mnie między oczy i już wtedy widzę wszystko. I one też widzą.

166

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
pepitka napisał/a:

Maryla ja w niektóre dni też tak mam. Takie myślenie sprawia, że czuję się kompletnym zerem, czuję się niekobieca, gorsza...

Pepitko, ale to Twoja wyobraźnia robi Ci psikusy, pozwalasz sobie na to. Spójrz w lustro i zobacz się, jaka jesteś, Ty się przeglądasz jeszcze w krzywym zwierciadle skrzywdzonej kobiety, wyjdziesz z tego zaklętego kręgu, tylko jeżeli chcesz być szczęśliwa to musisz uwierzyć, że na szczęśliwe życie zasługujesz !!! Pomyśl, ile masz dobrych cech, nawet tych najdrobniejszych, zobaczysz, że to będzie bardzo dłuuuuuuuuga lista. Zasługujesz na szczęście. Nie pozwól sobie odebrać takiego przekonania, bo inaczej utwierdzasz się w wierze, że jest inaczej.

167

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Zazdrosc napisał/a:

Zastanawialam sie co kolejne partnerki mojego bylegomeza widza w nim... a wlasciwie dlaczego one NIE WIDZA tego co ja...

cichooo, nie przeszkadzaj im, one są na etapie odkrywania smile

fajny temacik, aż się usmiecham czasami jak czytem te posty.

co do całowania to zgłaszam swoją kandydaturę będę całował w świetle księżyca, na pustyni, przy świecah, w wannie, na łące, pod kołdrą, na tarasie zamku, w biegu i godzinami oparty o płacząc wierzbę, na śniegu też, dziko i namiętnie, delikatnie muskał usta i wypijał resztę oddechu, słone usta od morskiej fali i słodkie od lodów pod warunkiem, że to bedzie moja żona.

Ale dość tego. Słuchajcie wyjadaczki znające na wskroś mężczyzn, pojawił się dziś, nowy temat nowej osoby "ZAŁAMANA.... jestem w trakcie rozwodu i kogoś poznałam... ALE????" założyła go monia89, znajdźcie trochę w sobie litości i napiszcie jej co i jak, żal mi się zrobiło strasznie dziewczynki, a facet może jej tylko namieszać.

168

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

też zyłam godnie uczciwie i to nie ja odeszłam i to nie ja raniłam ............... mogę codziennie rano spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie- nikt przez ciebie nie płacze , ale też łapie się na tym że jeżeli wejdę kiedyś w jakiś nowy związek  to ja będę teraz zdradzać , oszukiwać .............. wiem wiem chore ale właśnie jestem na etapie takim i zaczyna się siebie bać miłego dnia dziewczyny

169 Ostatnio edytowany przez pollyanna (2010-08-05 11:13:46)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Moje drogie (i drogi),
ten wątek to etapy rozstania w pigułce.
Przerobiłyśmy już autoanalizę "czego się boję, trwając w chorym układzie", "czego on we mnie nie lubił", "za co lubię siebie"...
To teraz czas na kolejny etap:
Co dało mi rozstanie z nim?

A więc do rzeczy:
- widzę SIEBIE. Nie istnieję już przez jego pryzmat, ale samodzielnie - teraz JA to JA, a nie ja+on. Oczywiście, że wiąże się to z dobrymi i gorszymi momentami, ale nikt mi nie obiecywał, że będzie łatwo w życiu, więc tego nie wymagam. Zresztą powiedzmy sobie szczerze, dzięki pokonywaniu przeciwności czujemy, że żyjemy, i tylko walcząc z przeciwnościami mamy poczucie, że idziemy dalej.
- zauważam swoje potrzeby, nie podporządkowywuję wszystkiego jego wymaganiom, a dzięki temu o wiele więcej rzeczy sprawia mi radość (nie robię już rzeczy dlatego, że muszę, ale dlatego, że chcę)
- jeśli coś kupuję, to dla siebie (kiedyś zdarzało się, że po przyniesieniu zakupów do domu albo po powrocie z jakiegoś wyjazdu jedyne, co znajdowałam, to były rzeczy kupione dla niego, żeby sprawić mu radość... o sobie jakimś cudem zapominałam...)
- odkryłam, że mam o wiele więcej znajomych, niż przypuszczałam; część z nich to prawdziwi przyjaciele, którzy potrafią przytulić, pogłaskać, pocieszyć, albo skrzyczeć mnie za głupotę, kiedy trzeba
- o wiele częściej zaczynam się śmiać! To niesamowite, ale wcześniej - wiodąc niby "szczęśliwe" życie - śmiałam się o wiele mniej i z mniejszej ilości rzeczy... A teraz robiąc to, co sprawia mi przyjemność, mogę się śmiać o wiele częściej
- wyjeżdżam ze znajomymi bez wyrzutów sumienia. Kiedyś też tak chciałam, ale musieliśmy zostać, bo "nigdzie nie jedziemy, jest tyle rzeczy do zrobienia, najpierw potniemy drzewo, skosimy trawę, a ty chcesz gdzieś jeździć, nie ma czasu"... No i co z tego, że trawa mi sięga po kolana? jak nie dzisiaj, to jutro się skosi, a ja nie będę się ograniczać kosiarką!
- rozkładam namiot 2x szybciej bez niego niż z nim...
- nikt nie zostawia pustych woreczków i reklamówek po całym domu
- potrzeba sprzątania zmniejszyła się +/- pięciokrotnie... Jak to jest, że niektórzy faceci tak brudzą???
- teraz trochę hipokryzji: moge siedzieć na kanapie z nogami na stoliku smile kiedyś na to nie mogłam sobie pozwolić, bo goniłam mojego eks za to, że to robi wink
- idę sobie powolutku przed siebie, nie szukam zbędnych związków, które "zapchałyby" pustkę po nim i dzięki temu wiem, że kiedy już spotkam kogoś - będę do potencjalnego związku o wiele lepiej przygotowana... Moj eks zrobił odwrotnie, rzucił się do nieperspektywicznego związku i wiem, że teraz tego bardzo żałuje (a mi go wcale nie żal, hehe).

A co straciłam przez rostanie?
No cóż... będę szczera... NIC!!! Z ręką na sercu dziewczyny, naprawdę nie widzę nic a nic, co bym traciła! Ciężko nagle żyć samemu, ale to nie jest równoznaczne z utraceniem czegoś cennego. Po prostu straciłam zapchajdziurę, ot co.

Wrrrrróć...
Zagalopowałam się chyba trochę. Żeby było jasne - ostatni akapit odnoszący się to straty odnosi się do teraźniejszości. Miałam na myśli, co tracę, jeśli mogłabym znów/nadal być z nim. Więc odpowiedź jest jasna: nic.
Kochałam i byłam kiedyś kochana, ale żyłam z klapkami na oczach, kochałam go za to, jaki myślałam, że jest albo takiego, jakim chciałam, żeby był. Natomiast rzeczywistość była trochę inna i wiem już teraz, że on nigdy, przenigdy by się nie zmienił. Miłość własna była o niebo ważniejsza niż miłość do mnie. Dlatego teraz mogę konstatować jedynie teraźniejszość i nie będę odnosić się do przeszłości.

170 Ostatnio edytowany przez Dunkis (2010-08-05 13:17:24)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Czy Wrrrrrrrrróć.... to jakieś przyzwyczajenie , z jakiejś organizacji ?

Pollyanna to teraz zastanówmy się co dało jemu rozstanie z Tobą?

- przestał mieć wsparcie i osobę, dla kótrej mógł pokonywać trudności. Stracił możliwość wykazywania się przed kimś. Ma to zarówno dobre jak i złe strony
- został zmuszony do zauważania swoich potrzeb, które Ty za niego po cichutku realizowałaś, nie ma kogo podporządkowywać sobie- oj okaleczony on jest
- on musi robić rzeczy na które ani on, ani Ty wcześniej nie miałaś ochoty
- stracił kogoś kto realizuje jego potrzeby
- nie ma kogoś, kto by mu kupował potrzebne mu rzeczy - a co ważniejsze, znającą jego potrzeby, eksperta od tych spraw
- jego przyjaciele go nie głaszczą smile
- stracił kogoś kogo może skrzyczeć za głupoty
- on widzi usmiech tylko jak się z niego śmieją
- on ma kosiarkę dla siebie smile
- on sam rozkłada namiot 4 razy wolniej
- nie ma kto po nim zbierać woreczków
- ma wolny stolik by wywalić na nim nogi
- ma 6+1 razy więcej do sprzątania
- bo postawił na nieperspektywiczsdjalkkk.... cholera jakoś tak.

171 Ostatnio edytowany przez pollyanna (2010-08-05 14:42:12)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Jesteś cudny!!!
W życiu nie wpadłabym na popatrzenie na to z tej strony wink
To ja się jeszcze dowartościuję:
- przyjaciół nie ma prawie żadnych, bo z jego byłym najlepszym przyjaźnię się teraz ja (no cóż... tak się kończy sypianie "dla sportu" z dziewczyną swego przyjaciela...)
Więcej w sumie nawet pisać nie muszę.

Dunkis, jesteś wielki!!!!!

P.S. Swoją drogą, jest szansa, że wszystko powyższe też go trochę otrzeźwi, jeśli chodzi o życie. Czego mu życzę.
Na razie mam wrażenie, że swoje rozgoryczenie - najwidoczniej pójście najłatwiejszą drogą nie przyniosło oczekiwanych rezultatów (najłatwiejsza droga = ucieczka od problemów, niechęć ich rozwiązywania, uciekanie się do zdrad jako odskoczni od realnego życia) - przelewa trochę na mnie. Nagle się obudził, wydzwania i pisze w jakimś dziwnym, urażonym (???) tonie. Nie odbieram, nie odpisuję, nie jestem zainteresowana. Ale pozostaje wrażenie, że nie jest mu dobrze... Ludzie zadowoleni ze zmian nie piszą w takim tonie...

172

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

co dało mi rozstanie z nim:
-święty spokój
- zero sprzatania- sprzatam wtedy kiedy muszę  albo już mnie szlag trafia jak latają koty
-często wychodzę do znajomych
-czesto robię babskie wieczory REPUBLIKA KOBIET, kiedy to siadamy gadamy śmiejemy się  narzekamy, obgadujemy facetów ( tak się składa że tylko ja jedna na te 10 istot mi drogich jestem po rozwodzie) wiec one płacza  jęczą a ja wieczny uśmiech i spokój
-wiem kto jest moim przyjacielem a komu odpusciłam
-wreszcie nic nie muszę( robię zakupy wtedy kiedy chce, )
-jestem zupełnie inna już nie słodka idiotka tylko pewna siebie kobita
- o dobra na samym końcu też samotnośc  ale pomału pomalutku wychodzę z tego i wiem że dam radę

173 Ostatnio edytowany przez martita07 (2010-12-06 23:07:17)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

.

174

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Co mi dało rozstanie z nim, czyli SONG o pupie ......
Akceptuję moją samotność, chociaż jej nie wybrałam z własnej woli, tylko dostałam kopniaka w moje okrągłe cztery litery, w moją za mocno wystającą pupę ? (czy dostałam kopa, dlatego, że pupa wystawała i aż się sama o to prosiła ?).
Ta moja pupa zniosła dotychczas już tak wiele, siedziała w szkole, potem na wykładach, zawsze na twardych ławkach lub krzesłach, wlokłam moją pupę za mną do domu, gdy powłóczyłam ze zmęczenia nogami, moja pupa wytrzęsła się na wiejskich drogach, gdy pilnowałam budowy domu, moja pupa wiele razy oberwała i obiła się mocno nie raz i nie dwa, obiła się wielokrotnie ...... gdy waliłam się jak magma astralna na kanapę po całym pieczołowicie i pracowicie spędzonym dniu. Bo ja nigdy nie padałam na twarz. Aż wreszcie moja pupa zaliczyła takiego kosmicznego kopniaka od mojego ex, że od razu mnie oprzytomniło. I zadziałało !!! Zaczęłam myśleć ... dostałam piękny prezent od losu ... bo to największe szczęście, jakie mnie mogło spotkać po rozstaniu, że włączyła mi się głowa.

175

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

No i super. Bo to oznacza, że masz mądrą, doświadczoną, odporną na ciosy pupę.
Pozdrawiamy pupę!

176 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-11-02 07:21:21)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Co dalo mi rozstanie.... hmmm no chyba dostalam siebie w prezencie.
Najpierw nie chcialam patrzec na ten dar, odwracalam glowe i patrzylam zaplakanymi oczami za NIM.
Potem przygladalam sie sobie jakbym jakies UFO byla, czy cos w tym rodzaju.... no moze nie latajacy obiekt, ale na pewno niezidentyfikowany.
Kolejny etap to identyfikacja,  na szczescie nie zwlok,  tylko siebie .. najbardziej bolesny etap i udawadniajacy, ze czlowiek glownie z wody sie sklada.. a szczegolnie kobieta porzucona... Wylalam z siebie morze lez (nie biore odpowiedzialnosci za powodz w Polsce.) Wplynelam znaczaco na wzrost produkcji chusteczek higienicznych do nosa.
no i mam siebie w prezencie...juz cala "rozpakowana". Prezent jak prezent. Darowanemu koniowi nie zaglada sie w zeby... he he
Na poczatku nie wiedzialam do czego moge zastosowac ten prezent i co z nim zrobic. Teraz wiem i jest to moj najlepszy prezent jaki dostalam od kogokolwiek i kiedykolwiek w zyciu.
Jestem wdzieczna moim mezczyznom zycia... Dziekuje Wam.

Co mi sprawia najwieksza frajde.... oddech! Zwiekszyla mi sie chyba pojemnosc pluc big_smile Czuje jak moge teraz gleboko oddychac...

Znacie historie "jak to ze lnem bywalo" streszczenie: http://pl.shvoong.com/books/8216-tym-ja … by%C5%82o/
Jestem jak ten len co go krol kazal wrzucic do lochu, zatopic w fosie i tluc tak dlugo az nic z niego nie zostanie..... i jestem

177 Ostatnio edytowany przez martita07 (2010-12-06 23:02:35)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

.

178

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Co dało mi rozstanie...

-ach, do myślenia mi dużo dało; wcześniej mniej więcej wiedziałam czego chcę w związku, teraz wiem też czego z pewnością nie chcę;
-zmniejszył mi się próg tolerancji; już wiem gdzie są granice i wiem, że trzeba umieć je stawiać;
-zrozumiałam, że moje kłopoty w związkach nie są wcale winą mojego wyglądu, zewnętrzności, ale winą mojego charakteru i podejścia, a także winą tego, że nie potrafiłam rozpoznać, że to nie jest ktoś dla mnie;
-mam czas na te wszystkie zajęcia, które zaniedbywałam, gdy byłam z nim;
-widzę, że świat istnieje nadal, chociaż jestem sama; i ten świat może być dla mniej przyjazny, jeśli tylko będę tego chcieć;
-odnowiłam stare znajomości;
-już nie piję z jego powodu, taplałam się w alkoholu, żeby sobie ulżyć; żeby przeboleć nasze gorsze dni; teraz nie ma naszych gorszych dni;
-nie wyczekuje tęsknie przy telefonie, bo wiem, że nie zadzwoni; nie muszę się martwić tym czy zadzwoni i kiedy zadzwoni książe; nie muszę się martwić czy będzie miał czas, ochotę się widzieć;
-całe łóżko jest moje, nikt mnie nie spycha na bok, czy pod ścianę; nikt nie chrapie i nie puszcza bąków, udając, że ich nie puścił;
-nikt mi nie zaburza gospodarki emocjonalnej; wiem, że go nie ma; wcześniej odchodził i przychodził kiedy chciał;
-zaczęłam się udzielać w różnych stowarzyszeniach;
-ubieram się tak jak zawsze chciałam, a nie tak, żeby mu się na siłę podobać;
-dziwne, ale nabyłam pewność siebie;
-czuję się wolna, oddycham spokojnie, zasypiam spokojnie; mniej płaczę; coraz mniej mnie ściska w dołku.

Zdarza mi się złościć jeszcze na siebie, że w niektóre dni czuję się zdesperowana i oddałabym siebie komukolwiek, byleby tylko zapełnić powstałą we mnie pustkę. Ale takie myśli równie szybko odchodzą co i przychodzą.

179

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
pepitka napisał/a:

-całe łóżko jest moje, nikt mnie nie spycha na bok, czy pod ścianę; nikt nie chrapie i nie puszcza bąków, udając, że ich nie puścił;

HAHAHA wink Brawo!

180

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Wraz z wiekiem rosną szanse na miłość do grobowej deski :-). Śliczne :-).

181

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Lilusia50 napisał/a:

Wraz z wiekiem rosną szanse na miłość do grobowej deski :-). Śliczne :-).

tego mi trzeba było : )

182

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

hihihi big_smile
czy mam szansę na szczęśliwsze kolejne 40 lat?

183

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
MaRyla71 napisał/a:

hihihi big_smile
czy mam szansę na szczęśliwsze kolejne 40 lat?

MaRylko kochana, oczywiście, że tak, a wiesz dlaczego ? Bo dzisiaj mój ex po 4 miesiącach ciszy totalnej od sprawy podziału majątku i oświadczenia mi z nienacka, że ma kogoś i mnie zostawia, rozpisał się do mnie w pijackim widzie .... najpierw były jakieś sms-y o treści nieznanej, bo paluszki nie trafiały w klawiaturkę, potem przyszedł etap wyznawania mi miłości, że ja jestem jedyną .... itp. itd, potem nadszedł etap wyznań, że ma jakieś kobiety, a dalej to już mnie straszył ..... jak mnie zniszczy, jak unicestwi ...... mnie i moją firmę. Nie odpowiadałam na jego sms-y nie odbierałam telefonów, dzwoniących bez przerwy i na zmianę. Nie będę przytaczała na forum wyznań "poważnego" pana doktora ginekologa z Warszawy, bo jest zbyt rozpoznawalny w światku medycznym, ale odpisałam mu, że mieszkam już z dobrze wyszkolonym w Rosji pilotem wojskowym i jeśli ma zamiar dostać w ucho - to na własne życzenie, bo ja nie czytam jego sms-ów, tylko czyta je Zbyszek, mądry i odpowiedzialny człowiek. I zapadła cisza w eterze, nareszcie spokój, nareszcie uwieńczenie fajnej niedzieli zaburzonej przez faceta, który zostawił po wielu latach wspólnego życia Rodzinę, pogrążający nas w swoim alkoholizmie, porzucił odpowiedzialność, miłość, lojalność i wierność, przedkładając ponad wszystko własną przyjemność.
Więc walą nas ci faceci między oczy wtedy, gdy wydaje im się, że jesteśmy pozbawione męskiej opieki. Oczywiście to blef z mojej strony, ten pilot, chociaż jest taki gdzieś w tle ..... ale mam nareszcie spokój, bo exik myślał, że ja tak samotna, może potrzebująca (?) rzucę mu się ramiona, a tu gucio .... ciekawe, stadium faceta z wielkim wybujałym "ego" zmalało do rozmiarów zdechniętego balonika ....... Dziewczyny !!!! Stanowię najlepszy przykład, żeby nie wdawać się z jakiekolwiek próby kontaktu z byłym ...... Niech myśli teraz, że nie był całym moim światem (chociaż był), niech go pogrążą odmęty własnej próżności, niech żyje w świadomości, że nie jest jedynym, najważniejszym i nie zastąpionym. Bo tak nie jest. I co Ty Zazdrości na ten temat powiesz ???  Wiem, że jestem głupia, bo zostałam zdradzona, porzucona i okpiona. I do tego jeszcze wykorzystana, bo pozbawiono mnie na własne życzenie  lwiej części majątku wspólnego. Oh, jak warto było doczekać takich sms-ów. Wprawdzie fazy upojenia alkoholowego mojego EX przechodziłam prze z całą niedzielę, ale warto było !!! Dostał nie tylko w ucho, ale także po nosie. Czekam jego przebudzenia w trzeźwym świecie !! Gdy dotrze do niego, że ja już NIE JESTEM GŁUPIA ZDRADZONA i PORZUCONA. Bo zyskałam świadomość , którą dały mi NET-kobiety .....

184 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-08-11 04:42:48)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Lilusia50 napisał/a:

.. dzisiaj mój ex po 4 miesiącach ciszy totalnej od sprawy podziału majątku i oświadczenia mi z nienacka, że ma kogoś i mnie zostawia, rozpisał się do mnie w pijackim widzie .... najpierw były jakieś sms-y o treści nieznanej, bo paluszki nie trafiały w klawiaturkę, potem przyszedł etap wyznawania mi miłości, że ja jestem jedyną .... itp. itd, potem nadszedł etap wyznań, że ma jakieś kobiety, a dalej to już mnie straszył ..... jak mnie zniszczy, jak unicestwi ...... mnie i moją firmę.

Normalnie rece i cycki opadaja!
Satyr!
Pewnie oplul sie jak pisal o unicestwianiu.
Po rozstaniu ludzie roznie traca wode... jedni wyplakuja inni wypluwaja big_smile

Lilusia50 napisał/a:

Nie odpowiadałam na jego sms-y nie odbierałam telefonów, dzwoniących bez przerwy i na zmianę.

To dzwonila Twoja milosc, Twoje nadzieje, Twoj pieszczoszek... eh, zycie!


Lilusia50 napisał/a:

ale odpisałam mu, że mieszkam już z dobrze wyszkolonym w Rosji pilotem wojskowym i jeśli ma zamiar dostać w ucho - to na własne życzenie, bo ja nie czytam jego sms-ów, tylko czyta je Zbyszek, mądry i odpowiedzialny człowiek. I zapadła cisza w eterze, nareszcie spokój,

Czy moge kiedys posluzyc sie "Zbyszkiem pilotem" czy masz prawa autorskie big_smile
Wydaje mi sie, ze to swietny pomysl na swiety spokoj.

Lilusia50 napisał/a:

pogrążający nas w swoim alkoholizmie, porzucił odpowiedzialność, miłość, lojalność i wierność, przedkładając ponad wszystko własną przyjemność.

Tak to jest gdy wiazemy sie z przedstawicielem innego gatunku... jesli juz musimy to wdzieczniejsze sa koty (mam dwa)

Lilusia50 napisał/a:

ciekawe, stadium faceta z wielkim wybujałym "ego" zmalało do rozmiarów zdechniętego balonika .......

no i niech mu wszystko zmaleje do tych wymiarow, bedzie mial nad czym myslec bo zobaczyc moze juz mu sie nie udac tongue.

Lilusia50 napisał/a:

Dziewczyny !!!! Stanowię najlepszy przykład, żeby nie wdawać się z jakiekolwiek próby kontaktu z byłym ...... Niech myśli teraz, że nie był całym moim światem (chociaż był), niech go pogrążą odmęty własnej próżności, niech żyje w świadomości, że nie jest jedynym, najważniejszym i nie zastąpionym. Bo tak nie jest. I co Ty Zazdrości na ten temat powiesz ???  Wiem, że jestem głupia, bo zostałam zdradzona, porzucona i okpiona. I do tego jeszcze wykorzystana, bo pozbawiono mnie na własne życzenie  lwiej części majątku wspólnego.

Sa rozni BYLI i rozne kontakty...wazne, zeby znow nie klasc sie na oltarzu.... i zachowac dystans. Caly czas DYSTANS. Czasem facet musi wykorzystac, okrasc, zdradzic i okpic bysmy nabraly dystansu do siebie i do niego. Gdy jestesmy z nim w klatce, to gonimy jak ten chomik na karuzeli... duzo zmarnowanej lub zle wykorzystanej energii... (prad mozna by bylo produkowac)

Lilusia50 napisał/a:

Czekam jego przebudzenia w trzeźwym świecie !! Gdy dotrze do niego, że ja już NIE JESTEM GŁUPIA ZDRADZONA i PORZUCONA. Bo zyskałam świadomość , którą dały mi NET-kobiety .....

Ja tez kocham Was Net Babeczki....

Lilusiu napisalas: "Wiem, że jestem głupia, bo zostałam zdradzona, porzucona i okpiona"
i zaraz pod spodem "Gdy dotrze do niego, że ja już NIE JESTEM GŁUPIA ZDRADZONA i PORZUCONA. Bo zyskałam świadomość"
... i widze w Tobie zagubienie  miedzy tym co chcesz i tym co czujesz... normalnie, tak samo jak ja! .... trzymajmy sie swiatla i dobrej strony mocy big_smile
Dystans do siebie, do niego, do swiata
... i muzyka

185

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

... i takie wyjasnienie do tytulu watku...
Nie mialam na mysli ze zdradzeni sa glupi. Mialam na mysli, ze Ci ciagle i ciagle zdradzani sa glupii..

i jest to najcieplejsza, najslodsza, najbardziej uczuciowa glupota na swiecie... ale jednak glupota.

186

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Zazdrosc napisał/a:

Gdy jestesmy z nim w klatce, to gonimy jak ten chomik na karuzeli... duzo zmarnowanej lub zle wykorzystanej energii... (prad mozna by bylo produkowac)

Ha ha, dla mnie zawsze widok chomika pedzacego na karuzeli byl jednym z najsmieszniejszych (tylko prosze nie donosci obroncom praw zwierzat!). Podsumowujac - z czego sie smiejecie? Z samych siebie sie smiejecie! sad

W nazwiązaniu do wszystkich aktualnych wątków Zazdrości - piszesz, że same stwarzamy takie sytuacje, poprzez swoją pozorną słabość staramy się rządzic facetami i to prowadzi do sytuacji, w jakich się nagle znajdujemy...
No dobrze, ale co, jeśli facet nie daje nam wyboru? Czy są wyjścia z takich sytuacji (oprócz wzięcia nóg za pas oczywiście)? Jeśli on nie akceptuje sytuacji, że ty za niego oddychać nie będziesz, wielbić, czcić i hołubić, więc ty to robisz, tym samym nakręcając jakąś chorą spiralę? Jeśli takiej energii nie da się mądrze wykorzystywać?
Jeśli ty dla niego wszystko, bo on tego oczekuje i wymaga, a nie dlatego, że sama chcesz? Albo inaczej - chcesz, bo on wymaga? Ale im bardziej się starasz, tym bardziej on tego nie dostrzega? Im bardziej nie dostrzega, tym bardziej rozgląda się dookoła... Ale jeśli nie spełnisz jego wymagań, to też zacznie się rozglądać gdzie indziej?
Wiem, wiem, najzdrowiej jest uciekać gdzie pieprz rośnie od takiego wampira energetycznego, ale teraz pytam o inne mądre rozwiązanie takiego konfliktu... Da się?

187

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Wydaje mi się, że to konflikt nie do rozwiązania. Za dużo w tym wszystkim sprzeczności - istny paradoks. Tak źle i tak źle. A dwa razy źle = do d... i czas zwiewać, wyciągnąć wnioski - w przyszłości nie dać się zamknąć w środku karuzeli - nie wpaść w koło, które nigdy się nie zamyka.

188

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Uciekłam, ale staram się wyciągnąć wnioski na przyszłość...
W końcu udało mi się wyrwać z tego zaklętego kręgu, ale pomimo znalezienia odpowiedzi na pytania typu "czemu ja" itp, od czasu do czasu wraca - teraz już czysto teoretyczne - pytanie "czy można było inaczej?".
Jak na razie nie znajduję pozytywnej odpowiedzi...

189 Ostatnio edytowany przez pepitka (2010-08-11 15:59:03)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
pollyanna napisał/a:

Uciekłam, ale staram się wyciągnąć wnioski na przyszłość...
W końcu udało mi się wyrwać z tego zaklętego kręgu, ale pomimo znalezienia odpowiedzi na pytania typu "czemu ja" itp, od czasu do czasu wraca - teraz już czysto teoretyczne - pytanie "czy można było inaczej?".
Jak na razie nie znajduję pozytywnej odpowiedzi...

Też łapie się jeszcze na tym, że w głowie kłębi mi się pytanie "czy można było inaczej"... ale wiąże się to znów z rozdrapywaniem ran i męczeniem swojej psychiki... staram się więc to pytanie odsunąć na jakiś boczny tron, nie zadręczać się. Nie mamy możliwości zmiany tego, co się stało, swojego postępowania i słów...

A jak już analizuje, to z myślą, że wnioski mogą się przydać na przyszłość.

To taka nasza smutna, kobieca przypadłość... lubujemy się w analizie, za dużo myślimy. W tym czasie obiekty naszych analiz zwyczajnie cieszą się życiem, bez udręki myślenia. Ach!

A propo myślenia kobiecego i braku pewnych pudełek... polecam to:

http://www.youtube.com/watch?v=aZBhyPiyeOs i wszystko jasne;)

190

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

czego ja sie boje...
tego ze juz nikogo nie pokocham
ze stracilam milosc mojego zycia(choc wcale nie bylam dobrze traktowana zawsze byl najpierw on potem ja)
tego ze jestem gruba brzydka i glupia i nikt na mnie juz nigdy nie zwroci uwagi
ze zachowuje sie jak dziecko ktore nie potrafi sobie poradzic z najprostszymi problemami
ze po 5 latach bycia praktycznie kazdego dnia razem zostalam sama i sama na siebie musze liczyc
ze nie bedzie juz kogos na kim bede mogla polegac
samotnosci
i wielkiego cierpienia

191

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

- przestań się bać to pokochasz
- może straciłaś miłość życia, ale dotychczasowego życia, myślisz, że to naprawdę była miłość, a może to tylko Ty dawałaś w swoim związku miłość
- jeśli tak o sobie tak będziesz myślała to tak będzie
- przychodzi taki moment czasmi, że wszyscy się tak czujemy
- poczytaj co piszą dziewczyny tutaj, one nie tracą, one zyskują - odnajdują siebie
- jasne że będziesz mogał on nie był jedynym człowiekiem na świecie
- każdy na swój sposób jest samotny, zawęź tylko granice
- ??? poczytaj forum

Polyanna, nie szkoda Ci czasu na teoretyzowanie?
Sparafrazuję pewnego bardzo mądgrego czarodzieja,
polyanno, a czy wiesz jak cofnąć te wszystkie rzeczy, które się wydarzyły, powiedz mi, a zrobię to.
Należy się skupić na rozwiązaniu, a nie marnować czasu na rozpamiętywanie. Co Ci do ta, wnioski już dawno wyciągnełaś, zatem?
Nie zmienisz przeszłości.

192

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

bez kitu nie mozna sie nad soba uzalac trzeba takiego kopniaka przyjac na klate...z czasem bede sie cieszyc ze czegos mnie to nauczylo i napewno uwierze w siebie jesli dam rade przejsc przez to sama to dam rade ze wszystkim...

193

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Dunkis napisał/a:

Sparafrazuję pewnego bardzo mądgrego czarodzieja,
polyanno, a czy wiesz jak cofnąć te wszystkie rzeczy, które się wydarzyły, powiedz mi, a zrobię to.

A nie, za żadne skarby bym nie cofnęła tego, co było smile
Nie dlatego, że mi ich żal, o, co to, co nie!
Ale dlatego, że wtedy groziłoby mi, że przeżyję je jeszcze raz. A teraz dzięki temu jestem o tyle mądrzejsza!

Dunkis napisał/a:

Należy się skupić na rozwiązaniu, a nie marnować czasu na rozpamiętywanie. Co Ci do ta, wnioski już dawno wyciągnełaś, zatem?
Nie zmienisz przeszłości.

Chyba nie do końca sprecyzowałam, o czym myslałam.
Tak jak napisałam - jest to czyste teoretyzowanie, nie rozpamiętuję już, nie chcę powracać do przeszłości. To nie są pytania z serii "co mogłam zrobić lepiej". Ewoluowałam już na tyle, że mogę sobie z godnością powiedzieć - robiłaś i tak za dużo, a temu frajerowi nie należała się nawet namiastka tego, co dla niego zrobiłaś tongue
Ale - z czystej ciekawości - zastanawiam się, czy z takiej, jak przedstawiona przeze mnie, sytuacji istnieje wyjście...
Prawdę mówiąc myślę, że nie, ale przecież TACY ludzie też tworzą szczęśliwe związki, więc w jaki sposób (chyba? a może zadawalają się w końcu czymkolwiek, bo dochodzą do wniosku, że i tak nikt nie jest dla nich wystarczająco dobry?).

Pelaska - choć wiem, że nie zabrzmi to teraz pocieszająco, ale im więcej kopniaków przyjmiesz, tym bardziej cię to uodporni w przyszłości...

194

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

spoko tylko niech ten czas leci szybciej...chciala bym byc juz uodporniona...

195 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-08-13 04:44:44)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
pollyanna napisał/a:

Tak jak napisałam - jest to czyste teoretyzowanie, nie rozpamiętuję już, nie chcę powracać do przeszłości. To nie są pytania z serii "co mogłam zrobić lepiej". Ewoluowałam już na tyle, że mogę sobie z godnością powiedzieć - robiłaś i tak za dużo, a temu frajerowi nie należała się nawet namiastka tego, co dla niego zrobiłaś tongue

Moze i robilas duzo ale zlej roboty... niestety.
Jesli cofamy sie w czasie, wspominamy co bylo to chyba tylko po to by rozwazyc jak lepiej mozna bylo wykorzystac ta cala energie poswiecona dla "frajera" co na to nie zaslugiwal.
Tak dlugo jak myslisz ze duzo i za duzo zrobilas tak dlugo jestes w pulapce.
Uswiadomienie sobie, ze ZLE robilas to poczatek sukcesu.

pollyanna napisał/a:

Pelaska - choć wiem, że nie zabrzmi to teraz pocieszająco, ale im więcej kopniaków przyjmiesz, tym bardziej cię to uodporni w przyszłości...

Nie musimy sie uodparniac... wystarczy, ze stracimy zaintersowanie tym co nam szkodzi.

Posty [ 131 do 195 z 3,559 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 55 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » dlaczego zdradzani sa glupi...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024