dlaczego zdradzani sa glupi... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » dlaczego zdradzani sa glupi...

Strony Poprzednia 1 26 27 28 29 30 55 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,756 do 1,820 z 3,559 ]

1,756 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2010-11-23 14:45:27)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Zazdrosc napisał/a:

a czasem trzeba wejsc na forum i naapisac: "mam wszystko w dupie"... bo to brzmi jak: milion w rozumie smile

A czy ja jako walcząca feministka mogę napisać, że mam to wszystko.... z drugiej strony? big_smile
Bo tak czuję i choć jest lepiej niż wczoraj, to do gejzeru energii jeszcze daleko sad

Takaja: nie można jej po prostu stamtąd zabrać? Jeśli nie, to jeździjcie tam najczęściej jak się da - niech nabierze pewności, że na Was może liczyć. Skóra mi cierpnie, jak sobie pomyślę, co Ona biedna sama tam pewnie przechodzi. Musicie coś zrobić.
Bez izolacji pewnie nic się nie uda zdziałać. Może namówić ją na obdukcję, zgłoszenie sprawy na policję?
Jedno jest pewne - nie możecie tak tego zostawić.

Zobacz podobne tematy :

1,757 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-11-23 14:55:17)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Taka ja, mysle, ze po to wlasnie ta akcja z listem do kobiety kochajacej za bardzo...
mysle, ze jesli kobieta uwierzy, ze to nie jest normalne, i ze jest nas wiecej
i ze MOZE SIE UDAC z tym zwyciezyc to zaczna cos zmieniac
jak do tej pory cala literatura szkolna, uczy nas jak kocac za bardzo a tesciowe stoja na strazy prawa ich boskosci :Kobieta musi byc ulegla, musi znosic wszystkie upokorzenia... i ze WSZYSTKIE TAK MAJA
a ja chce powiedziec, ze nie wszystkie!
Bede miala dluzsza przerwe swiateczna wiec wtedy pokaze Wam co wymyslilam, zrobimy razem poprawki... i na 8 marca naprawde pojde w miasto! a mailem tez!
... i nie chodzi o wojne... tylko uswiadomienie kobietom, ze nie musza byc bite, ponizane etc przez kogos kogo kochaja...

nie za bardzo moge to odczytac w regulaminie, ale czy jakis MODERATOR moglby sie wypowiedziec na temat pozwolenia umieszczenia w takim liscie linku do "Grupa wsparcia..." ?

1,758

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Median WRÓĆ, tęskimy za Tobą, zawsze stawiałaś mnie do pionu a dzisiaj mam doła totalnego i płaczę za dupkiem, razem z deszczem, już mi hieny cmentarne i szewcy nie pomagają, buczę dziś nad sobą i swoim losem, ja też mam wyższe no i co z tego? w zasadzie to musiałam skończyć studia bo niby tu wszyscy mają oprócz sekretarek, eh to o niczym nie świadczy, napisz coś bo dziś głupieję
Takajka, jedź tam co jakiś czas tak z nienacka i słuchaj pod drzwiami, czy są awantury? bo siostra sama Ci nie powie, jest zagubiona i zastraszona i boi się swojego oprawcy, przyzwyczaiła się do chamstwa, kłótni,bicia, bluźnierstw w imię STRACHU przed samotnością i tego że nikt jej już nie będzie chciał, zabieraj ją na spacery i z nią rozmawiaj, mają dzieci?

1,759

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Maxi prosze nie płacz za nim nie warto, ponura pogoda wiem, deszcz za oknem. Może zrób sobie pyszna gorąca czekolade humor na pewno sie poprawi smile Jestem z Toba wirtualnie i bardzo mocno Cie przytulam. Usmiechnij sie, jesteś silną kobietką smile

Napisałam do mojej siostry co u niej. Oddzowniła po czasie, wyczułam po glosie, że jest nieciekawie, chociaz powiedziala mi, że jest ok wszystko. Umowiłam się z nia na piatek, powiedzialam jej, że musze z nia porozmawiać. Przekonana, że to u mnie cos nie tak, uświadomiłam ja, że u mnie wszystko w porządku i ze chce z nia pogadać. Musze psychicznie nastawić sie z nia na ta rozmowę. Tylko jak to zrobic? Jak zadac jej te pytanie, żeby sie otworzyła? Boje sie nie ukrywam. Moja druga siostra tez mieszka niedaleko niej, będzie tam jeździć i obserwować z ekipą, czy nic sie nie dzieje. Szkoda mi jej strasznie, bo nie wiem jak jej pomóc sad Jak juz sie otworzy z rozmową, to wtedy będzie dużo łatwiej, najgorzej zacząć. Na pewno polece jej nasze kochane forum i Was, to jej pomoże zrozumiec dużo, tyle pierwsze przełamanie tego Straszne sad

1,760 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2010-11-23 17:55:52)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Takaja napisał/a:

M
Napisałam do mojej siostry co u niej. Oddzowniła po czasie, wyczułam po glosie, że jest nieciekawie, chociaz powiedziala mi, że jest ok wszystko. Umowiłam się z nia na piatek, powiedzialam jej, że musze z nia porozmawiać. Przekonana, że to u mnie cos nie tak, uświadomiłam ja, że u mnie wszystko w porządku i ze chce z nia pogadać. Musze psychicznie nastawić sie z nia na ta rozmowę. Tylko jak to zrobic? Jak zadac jej te pytanie, żeby sie otworzyła? Boje sie nie ukrywam. Moja druga siostra tez mieszka niedaleko niej, będzie tam jeździć i obserwować z ekipą, czy nic sie nie dzieje. Szkoda mi jej strasznie, bo nie wiem jak jej pomóc sad Jak juz sie otworzy z rozmową, to wtedy będzie dużo łatwiej, najgorzej zacząć. Na pewno polece jej nasze kochane forum i Was, to jej pomoże zrozumiec dużo, tyle pierwsze przełamanie tego Straszne sad

Wiesz, co mi się przypomniało... Mieszkałam od urodzenia w tej samej kamienicy (przez przeszło 20 lat) w jednym z największych miast w Polsce. Mój ojciec pił i awanturował się odkąd pamiętam. I nie mówię tu o krzykach. Mówię o rzucaniu różnych rzeczy o ściany, wyrzucaniem zawartości szafek kuchennych na podłogę, awanturami idącymi w setki decybeli, znajdowaniu ojca leżącego spitego na klatce schodowej, bicie mamy, zastraszanie nas.  I wisienka na torcie: nasze okna (wysokie na 3 metry ) wychodziły na klatkę schodową - wracam kiedyś ze szkoły i cóż widzę: wszystkie rozbite, cała klatka schodowa pokryta odłamkami szkła.
I wiecie co - nikt z sąsiadów nigdy przez te 20 lat nie zadzwonił na policję. Co więcej - nikt nigdy nie zapytał mnie lub mojego młodszego brata, czy mogą nam jakoś pomóc. Właśnie dlatego ja zawsze reaguję. I w dupie mam, co o mnie mówią.
Zołza, feministka, pyskata - to moje kolejne imiona wink

1,761

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
niekochana72 napisał/a:

Wiesz, co mi się przypomniało... Mieszkałam od urodzenia w tej samej kamienicy (przez przeszło 20 lat) w jednym z największych miast w Polsce. Mój ojciec pił i awanturował się odkąd pamiętam. I nie mówię tu o krzykach. Mówię o rzucaniu różnych rzeczy o ściany, wyrzucaniem zawartości szafek kuchennych na podłogę, awanturami idącymi w setki decybeli, znajdowaniu ojca leżącego spitego na klatce schodowej, bicie mamy, zastraszanie nas.  I wisienka na torcie: nasze okna (wysokie na 3 metry ) wychodziły na klatkę schodową - wracam kiedyś ze szkoły i cóż widzę: wszystkie rozbite, cała klatka schodowa pokryta odłamkami szkła.
I wiecie co - nikt z sąsiadów nigdy przez te 20 lat nie zadzwonił na policję. Co więcej - nikt nigdy nie zapytał mnie lub mojego młodszego brata, czy mogą nam jakoś pomóc. Właśnie dlatego ja zawsze reaguję. I w dupie mam, co o mnie mówią.
Zołza, feministka, pyskata - to moje kolejne imiona wink

Ze mna bylo to samo, Niekochana. Ja mieszkalam w duzym miescie, w 3-pietrowym bloku, ktory z tylu mial piekny plac zabaw. Do tej pory sni mi sie ten plac zabaw, mimo, ze od wielu lat nie istnieje... Moj ojciec wracal pijany z pracy, a ja siedzialam na slizgawce czy drabinkach i patrzylam jak zapala sie swiatlo na klatce schodowej a on wchodzi zataczajac sie od sciany do sciany. Awanturowal sie rowniez bardzo glosno, ja i moj brat musielismy spac z rodzicami w tym samym pokoju i do tej pory pamietam przerazenie z jakim zasypialismy i zapach alkoholu w powietrzu... Moj ojciec zawsze krzyczal i wyzywal mame, mimo ze jego rodzice mieszkali z nami (a raczej my u nich), czasem zasypial na klatce schodowej, czasem nawet nie doszedl na gore, tylko znajdowalismy go obok piwnic, a czasem przynosili go koledzy z pracy, bez butow, portfela, bez kurtki... Raz zamknal sie w domu i zasnal, byl tak pijany, ze nie mozna go bylo dobudzic domofonem i pukaniem, wiec my z mama musielismy sie przespac u krewnych... I nigdy nikt nie zadzwonil po policje, nigdy nikt nie probowal nam pomoc, porozmawiac, mowili o nas, owszem, smiali sie i wytykali palcami... Wstydzilam sie kogokolwiek zaprosic do siebie do domu, bo nigdy nie wiedzialam, co zastane. Teraz mieszkam bardzo daleko od niego, mam swoj dom i nadal lapie sie na tym, ze zamiast od razu otworzyc drzwi, kiedy ktos puka, to zagladam najpierw do okna... Ucieklam z domu rodzinnego, ucieklam. Zostawilam studia, zostawilam mame, zostawilam fajnego chlopaka i ucieklam, prosto w ramiona nastepnego alkoholika, i trzymalam sie go az do niedawna, znosilam upokorzenie, znosilam zdrady, byle tylko nie byc sama... smiesze to takie, zycie jest smieszne...

1,762

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Bailey;Siedzę, czytam to co napisałaś. I płaczę. Płaczę nad sobą, płaczę nad Tobą i wszystkimi takimi jak my.

Dobra, już przestałam. Mam nadzieję, że dla Ciebie to już przeszłość. Ten "nowy" alkoholik. Poczytaj posty w tym wątku i w "Grupie wsparcia dla kochających..." zobaczysz, jak nas wiele...  Jeśli chcesz, to mogę Ci przesłać fajną literaturę, napisz na mojego mail'a.
Ściskam Cię mocno.

1,763

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Ja tez placze, bo odblokowalam stare uczucia z dziecinstwa... nie mialam pojecia, ze to, co sie stalo mialo tak ogromny na mnie wplyw... musze poczytac, dziekuje Ci, Niekochana... jakbym sie obudzila ze snu, jakbym odkryla jakas tajemnice...

1,764 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-11-23 18:40:28)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

bo rodzice nieswiadomie (wiec nalezy im to wybaczyc) robili nam krzywde
jesli dziecko widzi swoim czystym serduszkiem  to co dzieje sie w domu i widzi, ze MAMA MOWI ZE TAK WYGLADA MILOSC i pokazuje to dziecku kazdego dnia.. to nawet jak zakielkuje w dorosym zyciu takiego dziecka, ze cos bylo nie tak z jego dziecinstwem i ze milosc nie moze tak wygladac... to tak naprawde nie wie jak milosc powinna wygladac. to co jedynie moze sobie wyobrazac to milosc z ksiazek i filmow.
a wtedy wystarczy jeden popapraniec, ktory da nam slowo "kocham Cie" i sie gubimy, i myslimy, ze ktos nas kocha.. wiec jest inaczej sad
Bailey, strach przed byciem sama=strach przed "nikt na swiecie mnie nie kocha"... i jak sie dziwic, ze decydujemy sie na te kurczowe trzymanie partnera za... serce(?)
twoj partner zapewne intuicyjnie wiedzial, ze nie odejdziesz bo boisz sie, ze juz nikt Cie nie pokocha.. a jak nie byl pewien to zapewne przypominal Ci slowami typu "i tak sobie nie dasz rady, kto Cie zechce?, zginiesz beze mnie albo Cie wyzywal od szmat i innych dla uswiadomienia gdzie znajdujesz sie na drabinie spolecznej.
Musimy nauczyc sie wychwytywac od samego poczatku sygnaly, ktore daja nam charakteropaci... bo te sygnaaly sa tylko my nie umiemy ich rozpoznac.

jesli mialabym byc samotna do konca moich dni ale ocalic moja corke od "kochania za bardzo" -to PODEJMUJE WYZWANIE

1,765

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Zazdrosc napisał/a:

bo rodzice nieswiadomie (wiec nalezy im to wybaczyc) robili nam krzywde
jesli dziecko widzi swoim czystym serduszkiem  to co dzieje sie w domu i widzi, ze MAMA MOWI ZE TAK WYGLADA MILOSC i pokazuje to dziecku kazdego dnia.. to nawet jak zakielkuje w dorosym zyciu takiego dziecka, ze cos bylo nie tak z jego dziecinstwem i ze milosc nie moze tak wygladac... to tak naprawde nie wie jak milosc powinna wygladac. to co jedynie moze sobie wyobrazac to milosc z ksiazek i filmy.
a wtedy wystarczy jeden popapraniec, ktory da nam slowo "kocham Cie" i sie gubimy, i myslimy, ze ktos nas kocha.. wiec jest inaczej sad
Bailey, strach przed byciem sama=strach przed "nikt na swiecie mnie nie kocha"... i jak sie dziwic, ze sie decydujemy sie na te kurczowe trzymanie partnera za... serce(?)
twoj partner zapewne intuicyjnie wiedzial, ze nie odejdziesz bo boisz sie, ze juz nikt Cie nie pokocha.. a jak nie byl pewien to zapewne przypominal Ci slowami typu "i tak sobie nie dasz rady, kto Cie zechce?, zginiesz beze mnie albo Cie wyzywal od szmat i innych dla uswiadomienia gdzie znajdujesz sie na drabinie spolecznej.
Musimy nauczyc sie wychwytywac od samego poczatku sygnaly, ktore daja nam charakteropaci... bo te sygnaaly sa tylko my nie umiemy ich rozpoznac.

U mnie poszło to troszkę w inna stronę - wiedziałam, że to jest złe, że nie tak wygląda miłość, że ja nigdy tak nie chcę żyć.
Ale przez to, że moja mama była bezradna w tej sytuacji - ja musiałam być "dorosłym". I tak już mi zostało - miłość utożsamiałam z opiekowaniem się, z poświęcaniem się. Długo udawałam, że tak nie jest.
Teraz już nie oszukuję samej siebie. I staram nie być "tą na którą można zwalić wszystkie obowiązki świata".
Ciężko przestać być wielbłądem sad Na razie staram się zbliżyć choć do opcji: dromader wink

1,766

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Zazdrosc napisał/a:

bo rodzice nieswiadomie (wiec nalezy im to wybaczyc) robili nam krzywde

Ja do dziś się z tym nie uporałam sad Nie potrafię wybaczyć. Kocham ich, odwiedzam (nie za często), ale nie mogę zapomnieć, że byłam dla nich NIEWAŻNA. Dla ojca ważniejszy był alkohol, a dla mamy - ojciec.

Pamiętajcie o tym wszystkie, które chcecie wychowywać dzieci w takich warunkach.

Zazdrosc napisał/a:

jesli mialabym byc samotna do konca moich dni ale ocalic moja corke od "kochania za bardzo" -to PODEJMUJE WYZWANIE

Ja też. Zostaniemy jak te dwie zasuszone śliwki na dwóch krańcach świata wink Nie, to nie my.... My - dwie energiczne starsze panie gadające przy kubku kawy. Ja wolę białą, bez cukru. I opowiadamy sobie o naszych kochających w sam raz córkach.

1,767

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
niekochana72 napisał/a:

miłość utożsamiałam z opiekowaniem się, z poświęcaniem się. Długo udawałam, że tak nie jest.
Teraz już nie oszukuję samej siebie. I staram nie być "tą na którą można zwalić wszystkie obowiązki świata".
Ciężko przestać być wielbłądem sad Na razie staram się zbliżyć choć do opcji: dromader wink

ja tez... sad
witaj w swiecie dromaderow..

1,768

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

takaja
twoja siostra ma taką sytuacje jaką ja miealam,gdyby wtedy gdy on zawladnął moim zyciem ludzie nie odwrociliby sie ode mnie to uniknęlabym bardzo wielu przykrości. przeczytaj moj wpis ktory jest na poprzedniej stronie. ale nikt nie mial smialosci przeciwstawic sie jemu ja czuje ze pomimo iz bylam tak jak twoja siostra uzalezniona od dręczyciela, nie szukalam pomocy w rodzinie ani wsrod obcych bo wierzylam mu, albo zglupialam na jego punkcie no i wstydzilam sie  CO LUDZIE POWIEDZĄ , mysle ze gdybym mioala oparcie u moich siost wtedy pogonilabym go, ale on najpierw mnie odiziolowal od rodziny , zebym sie usamodzielnila a potem mnie ubezwlasnowolnil psychicznie, moze gdybys ty starala sie rozmawiac z siostrą i wytlumaczyla jej ze to nie wstyd pogonic dupka to zrozumialaby ze nic dobrego z takiego związku nie wyniknie. postaraj sie ją przekonac ze jestescie razem z nią i ze jej nie opuscicie jak bedzie bez dupka. Do mnie do dzis nikt z rodziny sie nie oddzywa , mam dzieci i wnuki ale moja corka ktora mieszka ze mną tez lubi mi dupka wypomniec a tej mojej najmlodszej ktora jest dzieckiem dupka nie lubi sama mi to powiedziala. a siostrzyczki nie chcą mnie znać . ja tak sie gryze i męcze, kazdy ma mi wiele do zarzucenia ale wiem ile dupek im krzywdy wyrządzil .
moze twoja siostra bedzie mądrzejsza niz ja i pogoni dupka w diably, a ty bądz dobrą i wyrozumiałą siostrą to moze ją uratujesz.
pozdrawiam cie i twoją siostre.
ciesze sie ze znalazlam to forum bo tylko tu nikt mnie nie beszta i wszyscy rozumieją ze mozna tak sie zaplątac w zyciu, i ze ze strachu czlowiek pozwala sie maltretowac.

1,769

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Zazdrosc napisał/a:

bo rodzice nieswiadomie (wiec nalezy im to wybaczyc) robili nam krzywde
jesli dziecko widzi swoim czystym serduszkiem  to co dzieje sie w domu i widzi, ze MAMA MOWI ZE TAK WYGLADA MILOSC i pokazuje to dziecku kazdego dnia.. to nawet jak zakielkuje w dorosym zyciu takiego dziecka, ze cos bylo nie tak z jego dziecinstwem i ze milosc nie moze tak wygladac... to tak naprawde nie wie jak milosc powinna wygladac. to co jedynie moze sobie wyobrazac to milosc z ksiazek i filmow.
a wtedy wystarczy jeden popapraniec, ktory da nam slowo "kocham Cie" i sie gubimy, i myslimy, ze ktos nas kocha.. wiec jest inaczej sad
Bailey, strach przed byciem sama=strach przed "nikt na swiecie mnie nie kocha"... i jak sie dziwic, ze decydujemy sie na te kurczowe trzymanie partnera za... serce(?)
twoj partner zapewne intuicyjnie wiedzial, ze nie odejdziesz bo boisz sie, ze juz nikt Cie nie pokocha.. a jak nie byl pewien to zapewne przypominal Ci slowami typu "i tak sobie nie dasz rady, kto Cie zechce?, zginiesz beze mnie albo Cie wyzywal od szmat i innych dla uswiadomienia gdzie znajdujesz sie na drabinie spolecznej.
Musimy nauczyc sie wychwytywac od samego poczatku sygnaly, ktore daja nam charakteropaci... bo te sygnaaly sa tylko my nie umiemy ich rozpoznac.

jesli mialabym byc samotna do konca moich dni ale ocalic moja corke od "kochania za bardzo" -to PODEJMUJE WYZWANIE

jak mogli to robic nieswiadomie? przeciez widzieli jak cierpielismy... ojciec szalal po domu, wyzywal matke, a my z bratem trzymalismy sie jej spodnicy... ja bylam starsza, wiec stawalam w jej obronie, ale nieraz mi sie za to oberwalo... czy nie widzial co rbi, nie slyszal naszego placzu i blagania, by przestal? moja mama nie miala w nikim wsparcia, nikt sie za nia wstawil, tylko ja, ale wiedziala, ze to pieklo, nigdy nie twierdzila, ze tak wyglada milosc... starala sie, bysmy dobrze radzili sobie w szkole, by miec szanse na lepsze zycie, by sie wyrwac z tego koszmaru... ja zaczelam studia, ale przy pierwszej nadarzajacej sie okazji ucieklam stamtad, daleko...ale zgadzam sie z reszta Twojego postu, ze kiedy uslyszalam od pierwszego lepszego faceta "kocham cie" to rzucilam sie w jego ramiona...on wiedzial, ze jesli dowiem sie o jego zdradach to odejde, dlatego je ukrywal tak dobrze, dowiedzialam sie lata pozniej, odeszlam kilka razy, ale za kazdym razem kiedy pozwalalam mu sie znow do mnie zblizyc bylam coraz mniejsza i mniej pewna siebie...nie powinnam byla dawac kolejnych szans, ale je dalam, tylko nie wiem dokladnie dlaczego? czy dlatego, iz wierzylam, ze cos sie zmieni? czy dlatego, ze balam sie byc sama? chyba ten drugi powod pasuje do mojej osobowosci....czego moj ojciec nie zdolal we mnie zniszczyc to jego robote dokonczyl moj byly maz...
nie chce byc samotna do konca swoich dni, ale nie chce tez powtarzac dawnych bledow, tylko jak tego nie zrobic, jesli takie zachowanie jest w nas tak bardzo zakorzenione?

1,770

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
bailey napisał/a:
Zazdrosc napisał/a:

bo rodzice nieswiadomie (wiec nalezy im to wybaczyc) robili nam krzywde
jesli dziecko widzi swoim czystym serduszkiem  to co dzieje sie w domu i widzi, ze MAMA MOWI ZE TAK WYGLADA MILOSC i pokazuje to dziecku kazdego dnia.. to nawet jak zakielkuje w dorosym zyciu takiego dziecka, ze cos bylo nie tak z jego dziecinstwem i ze milosc nie moze tak wygladac... to tak naprawde nie wie jak milosc powinna wygladac. to co jedynie moze sobie wyobrazac to milosc z ksiazek i filmow.
a wtedy wystarczy jeden popapraniec, ktory da nam slowo "kocham Cie" i sie gubimy, i myslimy, ze ktos nas kocha.. wiec jest inaczej sad
Bailey, strach przed byciem sama=strach przed "nikt na swiecie mnie nie kocha"... i jak sie dziwic, ze decydujemy sie na te kurczowe trzymanie partnera za... serce(?)
twoj partner zapewne intuicyjnie wiedzial, ze nie odejdziesz bo boisz sie, ze juz nikt Cie nie pokocha.. a jak nie byl pewien to zapewne przypominal Ci slowami typu "i tak sobie nie dasz rady, kto Cie zechce?, zginiesz beze mnie albo Cie wyzywal od szmat i innych dla uswiadomienia gdzie znajdujesz sie na drabinie spolecznej.
Musimy nauczyc sie wychwytywac od samego poczatku sygnaly, ktore daja nam charakteropaci... bo te sygnaaly sa tylko my nie umiemy ich rozpoznac.

jesli mialabym byc samotna do konca moich dni ale ocalic moja corke od "kochania za bardzo" -to PODEJMUJE WYZWANIE

jak mogli to robic nieswiadomie? przeciez widzieli jak cierpielismy... ojciec szalal po domu, wyzywal matke, a my z bratem trzymalismy sie jej spodnicy... ja bylam starsza, wiec stawalam w jej obronie, ale nieraz mi sie za to oberwalo... czy nie widzial co rbi, nie slyszal naszego placzu i blagania, by przestal? moja mama nie miala w nikim wsparcia, nikt sie za nia wstawil, tylko ja, ale wiedziala, ze to pieklo, nigdy nie twierdzila, ze tak wyglada milosc... starala sie, bysmy dobrze radzili sobie w szkole, by miec szanse na lepsze zycie, by sie wyrwac z tego koszmaru... ja zaczelam studia, ale przy pierwszej nadarzajacej sie okazji ucieklam stamtad, daleko...ale zgadzam sie z reszta Twojego postu, ze kiedy uslyszalam od pierwszego lepszego faceta "kocham cie" to rzucilam sie w jego ramiona...on wiedzial, ze jesli dowiem sie o jego zdradach to odejde, dlatego je ukrywal tak dobrze, dowiedzialam sie lata pozniej, odeszlam kilka razy, ale za kazdym razem kiedy pozwalalam mu sie znow do mnie zblizyc bylam coraz mniejsza i mniej pewna siebie...nie powinnam byla dawac kolejnych szans, ale je dalam, tylko nie wiem dokladnie dlaczego? czy dlatego, iz wierzylam, ze cos sie zmieni? czy dlatego, ze balam sie byc sama? chyba ten drugi powod pasuje do mojej osobowosci....czego moj ojciec nie zdolal we mnie zniszczyc to jego robote dokonczyl moj byly maz...
nie chce byc samotna do konca swoich dni, ale nie chce tez powtarzac dawnych bledow, tylko jak tego nie zrobic, jesli takie zachowanie jest w nas tak bardzo zakorzenione?

Bailey: wyślę Ci sporo literatury w formie elektro, tylko napisz na mojego maila. Poczytasz, zobaczysz, jak to wszystko działa u nas DDA I DDD.

1,771

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

To wszystko po prostu mnie przeraża, Wasze Kochane historie i moja własna.
Są momenty gdy uczucie niesprawiedliwości uderza tak mocno, że brak mi tchu.
Co ja złego komu zrobiłam za dziecka, że potem musiałam przejść niejedno piekło z mężczyzną, wiele upokorzeń i bólu.
Chwilami tylko to we mnie dominuje.

1,772

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Niekochana, dziekuje ci stokrotnie, musialam sprawdzic, co te skroty oznaczaja... juz wyslalam ci maila...
Zielony_Domek - ja tutaj jestem nowa, od kilku dni czytam Wasze posty i na poczatku jak czytalam, to zapominalam mrugac oczami, balam sie, ze jak mrugne, to to wszystko mi zniknie sprzed oczu, ze to nieprawda, zeby tyle osob czulo co ja czuje... czytalam swoje wlasne slowa... potem zaczelam plakac, wyc, bo czulam sie nagle, jak mala dziewczynka i zdalam sobie sprawe, ze to, co sie stalo w moim dziecinstwie i malzenstwie bardzo na mnie wplynelo, ze moze wreszcie znajde jakies odpowiedzi... to wszystko bardzo boli i masz racje, poczucie niesprawiedliwosci jest ogromne, ale chyba stad tez czerpie determinacje, by zmienic swoj los, by wreszcie stac sie pania mojego losu i mojej przyszlosci i przestac dawac sie poniewierac...

1,773

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
bailey napisał/a:

Niekochana, dziekuje ci stokrotnie, musialam sprawdzic, co te skroty oznaczaja... juz wyslalam ci maila...
Zielony_Domek - ja tutaj jestem nowa, od kilku dni czytam Wasze posty i na poczatku jak czytalam, to zapominalam mrugac oczami, balam sie, ze jak mrugne, to to wszystko mi zniknie sprzed oczu, ze to nieprawda, zeby tyle osob czulo co ja czuje... czytalam swoje wlasne slowa... potem zaczelam plakac, wyc, bo czulam sie nagle, jak mala dziewczynka i zdalam sobie sprawe, ze to, co sie stalo w moim dziecinstwie i malzenstwie bardzo na mnie wplynelo, ze moze wreszcie znajde jakies odpowiedzi... to wszystko bardzo boli i masz racje, poczucie niesprawiedliwosci jest ogromne, ale chyba stad tez czerpie determinacje, by zmienic swoj los, by wreszcie stac sie pania mojego losu i mojej przyszlosci i przestac dawac sie poniewierac...

Maile już powoli fruną wink
Ja miałam to samo - teraz jestem pełna nadziei.

1,774 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-11-24 02:47:06)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
bailey napisał/a:
Zazdrosc napisał/a:

bo rodzice nieswiadomie (wiec nalezy im to wybaczyc) robili nam krzywde
jesli dziecko widzi swoim czystym serduszkiem  to co dzieje sie w domu i widzi, ze MAMA MOWI ZE TAK WYGLADA MILOSC i pokazuje to dziecku kazdego dnia.. to nawet jak zakielkuje w dorosym zyciu takiego dziecka, ze cos bylo nie tak z jego dziecinstwem i ze milosc nie moze tak wygladac... to tak naprawde nie wie jak milosc powinna wygladac. to co jedynie moze sobie wyobrazac to milosc z ksiazek i filmow.
a wtedy wystarczy jeden popapraniec, ktory da nam slowo "kocham Cie" i sie gubimy, i myslimy, ze ktos nas kocha.. wiec jest inaczej sad
Bailey, strach przed byciem sama=strach przed "nikt na swiecie mnie nie kocha"... i jak sie dziwic, ze decydujemy sie na te kurczowe trzymanie partnera za... serce(?)
twoj partner zapewne intuicyjnie wiedzial, ze nie odejdziesz bo boisz sie, ze juz nikt Cie nie pokocha.. a jak nie byl pewien to zapewne przypominal Ci slowami typu "i tak sobie nie dasz rady, kto Cie zechce?, zginiesz beze mnie albo Cie wyzywal od szmat i innych dla uswiadomienia gdzie znajdujesz sie na drabinie spolecznej.
Musimy nauczyc sie wychwytywac od samego poczatku sygnaly, ktore daja nam charakteropaci... bo te sygnaaly sa tylko my nie umiemy ich rozpoznac.

jesli mialabym byc samotna do konca moich dni ale ocalic moja corke od "kochania za bardzo" -to PODEJMUJE WYZWANIE

jak mogli to robic nieswiadomie? przeciez widzieli jak cierpielismy... ojciec szalal po domu, wyzywal matke, a my z bratem trzymalismy sie jej spodnicy... ja bylam starsza, wiec stawalam w jej obronie, ale nieraz mi sie za to oberwalo... czy nie widzial co rbi, nie slyszal naszego placzu i blagania, by przestal? moja mama nie miala w nikim wsparcia, nikt sie za nia wstawil, tylko ja, ale wiedziala, ze to pieklo, nigdy nie twierdzila, ze tak wyglada milosc... starala sie, bysmy dobrze radzili sobie w szkole, by miec szanse na lepsze zycie, by sie wyrwac z tego koszmaru... ja zaczelam studia, ale przy pierwszej nadarzajacej sie okazji ucieklam stamtad, daleko...ale zgadzam sie z reszta Twojego postu, ze kiedy uslyszalam od pierwszego lepszego faceta "kocham cie" to rzucilam sie w jego ramiona...on wiedzial, ze jesli dowiem sie o jego zdradach to odejde, dlatego je ukrywal tak dobrze, dowiedzialam sie lata pozniej, odeszlam kilka razy, ale za kazdym razem kiedy pozwalalam mu sie znow do mnie zblizyc bylam coraz mniejsza i mniej pewna siebie...nie powinnam byla dawac kolejnych szans, ale je dalam, tylko nie wiem dokladnie dlaczego? czy dlatego, iz wierzylam, ze cos sie zmieni? czy dlatego, ze balam sie byc sama? chyba ten drugi powod pasuje do mojej osobowosci....czego moj ojciec nie zdolal we mnie zniszczyc to jego robote dokonczyl moj byly maz...
nie chce byc samotna do konca swoich dni, ale nie chce tez powtarzac dawnych bledow, tylko jak tego nie zrobic, jesli takie zachowanie jest w nas tak bardzo zakorzenione?

ojciec byl chorym czlowiekiem a matka wspoluzalezniona. Mysle, ze mama nie potrafila realnie okreslic powodow dla ktorego byla przy ojcu, nie uswiadamiala sobie ze prawdziwym powodem moze byc jej walka o  bycie kochana i niezaspokojony glod milosci... wiec wynajdywala tlumaczenia przed innymi i dla siebie... ze to dla Waszego dobra, bo moze jak nie pil to byl dobrym ojcem, albo kiedys dawno temu byl dobrym ojcem, i ze dzieciom nie wolno odbierac ojca, no i ze wreszcie finansowo sobie nie poradzi bez niego.
Nie zdawala sobie pewnie tez sprawy, ze gdyby zsumowala kazdego dnia chwile, w ktorych myslala o nim, chwile w ktorych sie z nim klocila, chwie kiedy przez niego plakala, chwile, w ktorych po nim sprzatala... to bylyby to chwile spedzone z Wami. Ona nie wiedziala, ze zabiera te chwile Wam i oddaje jemu. Po prostu nie wiedziala.

Nie wyobrazasz sobie ile czasu ja poswiecilam na plakanie, na rozmowy, na klotnie, na prosby, na myslenie, na zalatwianie czegos dla niego albo za niego, na uslugiwanie mu... Boze jaka ja bylam glupia...okradlam moje dzieci z czasu dla nich. Sama podlicz sobie swoje zmarnowane chwile na walke z wiatrakami...
a moglyby to by tak cudowne i wesole chwile.
Moze jestem w swojej bezsilnosci zbyt ostra ale za kazdym razem kiedy ktos mowi, ze zostaje z katem, dewiantem, alkoholikiem, charakteropata etc DLA DOBRA DZIECI... to ogarnia mnie pusty smiech....
daltego potrzebne sa takie glosy.. dzieci z patologicznych domow, zeby dzisiejsze matki uslyszaly, ze SWIAT JUZ IM NIE WIERZY W TO, ZE POSWIECAJA SIE DLA DOBRA DZIECI....

1,775

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Zazdrosc napisał/a:

[ojciec byl chorym czlowiekiem a matka wspoluzalezniona. Mysle, ze mama nie potrafila realnie okreslic powodow dla ktorego byla przy ojcu, nie uswiadamiala sobie ze prawdziwym powodem moze byc jej walka o  bycie kochana i niezaspokojony glod milosci... wiec wynajdywala tlumaczenia przed innymi i dla siebie... ze to dla Waszego dobra, bo moze jak nie pil to byl dobrym ojcem, albo kiedys dawno temu byl dobrym ojcem, i ze dzieciom nie wolno odbierac ojca, no i ze wreszcie finansowo sobie nie poradzi bez niego.
Nie zdawala sobie pewnie tez sprawy, ze gdyby zsumowala kazdego dnia chwile, w ktorych myslala o nim, chwile w ktorych sie z nim klocila, chwie kiedy przez niego plakala, chwile, w ktorych po nim sprzatala... to bylyby to chwile spedzone z Wami. Ona nie wiedziala, ze zabiera te chwile Wam i oddaje jemu. Po prostu nie wiedziala.

Nie wyobrazasz sobie ile czasu ja poswiecilam na plakanie, na rozmowy, na klotnie, na prosby, na myslenie, na zalatwianie czegos dla niego albo za niego, na uslugiwanie mu... Boze jaka ja bylam glupia...okradlam moje dzieci z czasu dla nich. Sama podlicz sobie swoje zmarnowane chwile na walke z wiatrakami...
a moglyby to by tak cudowne i wesole chwile.
Moze jestem w swojej bezsilnosci zbyt ostra ale za kazdym razem kiedy ktos mowi, ze zostaje z katem, dewiantem, alkoholikiem, charakteropata etc DLA DOBRA DZIECI... to ogarnia mnie pusty smiech....
daltego potrzebne sa takie glosy.. dzieci z patologicznych domow, zeby dzisiejsze matki uslyszaly, ze SWIAT JUZ IM NIE WIERZY W TO, ZE POSWIECAJA SIE DLA DOBRA DZIECI....

musialam kilka razy przeczytac Twoje slowa, bo kazde dalo mi do myslenia...nawet nie wiesz, ile w nich jest prawdy, mojej prawdy, ktora dopiero odkrywam...bardzo sie boje to wszystko objac w calosc, to jest przerazajace... moja mama nie miala dokad uciec, pochodzila z takiego samego domu, dotknietego alkoholizmem i bieda... wtedy czasy byly inne, kobiety nie mialy szansy na niezaleznosc finansowa, kiedy na swiecie byly juz dzieci, mysle, ze utknela w tym bagnie a my razem z nia... nigdy go nie tlumaczyla, wrecz przeciwnie, plakala bo byla wrazliwa, a nam pekaly male serca, zalila sie i cierpiala...teraz kiedy z nia czasem rozmawiam, odczuwam w niej tyle zalu, jest zgorzkniala, bo nigdy nie miala prawdziwego domu i odkad wie o moich problemach malzenskich czesto pada slowo klatwa... ona chyba tego do konca nie rozumie, ze patologiczne dziecinstwo wnosi sie w dorosle zycie i wpada sie w sidla powtarzajacej sie historii... ja tez do konca tego nie rozumiem, ale powoli niektore moje zachowania nabieraja sensu... poczytalam wczoraj jedna z ksiazek na temat DDA, ktore przeslala mi Niekochana (jestem niezmiernie wdzieczna!) i plakalam jak dziecko... dlugo nie moglam potem zasnac, a kiedy juz zasnelam snilo mi sie, ze bylam bardzo chora, probowalam wejsc po schodach do domu, w ktorym mieszkalam z rodzicami, i nie moglam, osunela sie na ziemie, zegnalam sie z bliskimi i wiedzialam, ze umieram...poczytalam dzis o tym w senniku, podobno to moze oznaczac pragnienie wprowadzenia w zycie radykalnych zmian, lub pragnienie zamkniecia pewnego rozdzialu w zyciu i tak sie wlasnie czuje, czuje, ze czesc mnie wczoraj umarla, dzis jestem rozdrazniona ale rowniez lzejsza, bo wreszcie zaczelam rozumiec, ze to co sie ze mna stalo mozna ubrac slowa, wylumaczyc i nabiera sensu...
ja spedzialam wiele lat z czlowiekiem, ktory pil i mnie zdradzal, ktorego myslalam, ze kocham, i z ktorym zostalam przez tyle czasu nie wiedzac w sumie co mnie przy nim trzymalo...teraz mysle, ze powtarzalam blad mojej mamy...kiedys ucieklam z domu rodzinnego a teraz udalo mi sie uciec od nastepnego dewianta, jak to okreslilas, z tym, ze martwi mnie to, ze podczas gdy jako dziecko nie przyczynilam sie do upadku mojej rodziny gdzie ojciec byl alkoholikiem, to jako dorosla osoba przyczynilam sie do upadku mojego malzenstwa, poniewaz mialam tyle problemow emocjonalnych i wnioslam je w nasz zwiazek, nie bedac nawet tego swiadoma...moj maz czesto mi powtarzal, ze jestem niedostepna, ze nie okazuje mu uczuc, ze nie wie, na czym stoi... zdradzal i potem blagal bym go wziela z powrotem, ze popelnil blad, ze kocha mnie bezgranicznie... mowil, ze czul sie niekochany, odrzucony, ze bylam z nim tylko z przyzwyczajenia...nie tlumacze jego zdrady, ale teraz rozumiem, ze odrzucilam go, bo nie potrafilam mu pokazac swojego prawdziwego oblicza, balam sie otworzyc i zamknelam sie w swojej skorupie... to jest straszne, ze alkoholizm mojego ojca tak bardzo mnie zniszczyl... ta ksiazka na temat DDA to ksiazka o mnie, nie pamietam beztroskiego dziecinstwa, bo go nie bylo... jedyne beztroskie chwile jakie jestem sobie w stanie przypomniec, to kiedy z bratem i mama spedzalismy wakacje na wsi, kiedy nie bylo przy nas ojca, nie bylo awantur, kiedy bawilismy sie w sadzie jak dzieci, szlismy zmeczeni ale szczeliwi spac, na policzkach mielismy rumience a nie lzy...w szkole bylam osoba cicha, niesmiala, uczylam sie dobrze, a w domu uciekalam w swiat marzen, wykreowalam inna rzeczywistosc i dzieki niej przezylam awantury i terror w domu...
nigdy o tym nie myslalam w ten sposob, dopiero twoje slowa mi to uswiadomily - ja tez okradlam moje dzieci z czasu... ile czasu spedzilam czekajac na meza, ktory po pracy ladowal albo w pubie albo u kolegow, ile czasu spedzilam na plakaniu i uzalaniu sie nad soba, ile czasu zmarnowalam na to wszystko, czasu, ktory powinna bylam spedzic z dziecmi, zaspokajajac ich potrzeby i zapewniajac im bezpieczny i stabilny dom...

1,776

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

AMEN, Bailey

1,777

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
bailey napisał/a:

czuje, ze czesc mnie wczoraj umarla, dzis jestem rozdrazniona ale rowniez lzejsza, bo wreszcie zaczelam rozumiec, ze to co sie ze mna stalo mozna ubrac slowa, wylumaczyc i nabiera sensu...

Mysle Bailey, ze wlasnie o to tym zdaniem dokladnie wyrazilas powod dla ktorego wszystkie jestesmy na tym forum big_smile
Ubralas jako pierwsza w slowa to co kazda z nas czuje big_smile

Jestem zazdrosna, ze to ja tego nie napisalam... a przeciez czulam tak smile

1,778 Ostatnio edytowany przez hardy_man (2010-11-24 12:42:20)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Chłopcy którzy wyrastali w takich domach powielają schemat ojca-tyrana-alkoholika*
Mają w głowie wzór jak uciekać od problemów, najgorzej jak trafi się para, zarówno kobieta jak i mężczyzna i oboje z takich trudnych rodzin.

Ja chyba mam ogromne szczęście że w ostatniej chwili przerwałem pętle swojego związku, gdzie oboje pochodzimy z takich właśnie rodzin. A byłem o krok od małżeństwa i założenia rodziny, strasznie się cieszę że tego nie ciągnę dalej.

Jakby ktoś nas spotkał kiedyś na ulicy to pozornie normalni ludzie, inteligentni, na zewnątrz uśmiechnięci, itp, a w głowie taki koszmar, którego nie byliśmy świadomi skąd i dlaczego.

Książki które czytam niesamowicie otworzył mi oczy. Mam nadziej że to punkt kulminacyjny, coś pęknie i będzie już tylko lepiej.

Także drogie dziewczyny, marna to pewnie dla Was pociecha, ale mężczyźni również przechodzą przez to bagno i cierpią nie mniej.


*nie potrzebne skreślić

1,779 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-11-24 12:58:09)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
hardy_man napisał/a:

Także drogie dziewczyny, marna to pewnie dla Was pociecha, ale mężczyźni również przechodzą przez to bagno i cierpią nie mniej.

Problem jest  bezplciowy big_smile albo moze powinnam napisac ponadplciowy
Czesto panowie tu zagladajacy mysla, ze jest to forum feministyczne, nienawidzace mezczyzn a wystarczy troche logiki by zrozumiec, ze wiekszosc to kobiety" po przejsciach" z mezczyznami... i statystyka tego forum jest taka a nie inna...
dlatego musisz ze zrozumieniem traktowac nasze wpisy przeciwko mezczyznom.
Dawno temu probowalam, walczyc o to by slowo "mezczyzna" zastepowac slowem "partner" bo sytuacje bywaja rozne i czasem to kobieta ma wiecej na sumieniu... i wtedy wypowiedzi bylyby bardziej obiektywne...
no ale nie chodzi tu przeciez o obiektywizm w nazewnictwie tylko w widzeniu problemu...
... wiec jak widzisz nie jest dla zadnej kobiety z forum niewygodne, ze jestes mezczyzna... Twoj problem sie liczy. Kazdy ma problemy bez wzgledu na plec smile

1,780 Ostatnio edytowany przez hardy_man (2010-11-24 13:07:25)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Doskonale rozumiem wszystko co piszecie. Osobiście nie widzę tu zbyt wiele agresjii do mężczyzn, zostałem przyjęty lepiej niż się spodziewałem, co patrząc na to co z facetami każda z Was przechodzi zasługuje na duży szacunek że potraficie ugryźć się w język i jeszcze takim jak ja doradzać.

1,781

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Bailey, Zazdrość, hardy - pięknie piszecie, wyrażając w słowach nasze myśli. Wiecie, bo tego się nie wypieram, że ja też pochodzę z dysfunkcyjnej rodziny, ojciec alkoholik, matka zapracowana, niedostępna, chłodna i my dwie z siostrą biegające z kluczem po podwórku, ojciec często kradł nam nasze drobne oszczędności, sprzedawał kożuszki i inne lepsze nasze ubrania aby mieć na wódkę, często lądował na schodach przed wycieraczką lub w piwnicy i tam pił, dzięki matce która pracowała po 12 godz nie głodowałyśmy ale miałyśmy zbyt dużo czasu dla siebie, już jako nastolatka nadmiernie interesowałam się chłopakami, latałam na spotkania, czasem umawiając się z trzema w jednym miejscu, na dyspoteki, na prywatki, często rano mijałam się z ojcem na schodach po całonocnej potańcówce, moja siostra nie miała żadnych znajomych, uczyła się bardzo dobrze, była zamknięta w sobie i chłodna emocjonalnie, obecnie widzę wyraźnie że wpadając z jednego związku w drugi  chciałam pokazać, zademonstrować swoją obecność w taki sposób, bo raniło to bardzo moją matkę. Obie z siostrą miałyśmy trudne, toksyczne związki z osobami niedojrzałymi emocjonalnie, raniącymi, zdradzającymi, a ja dodatkowo musiałam czuć adrenalinę czyli huśtawkę emocjonalną góra-dół, wiele kłótni i wiele powrotów, tak wyglądal mój każdy związek, były mąż mojej siostry ciągle ją poniżał mówiąc - ale jesteś gruba, nie mogę się na Ciebie patrzeć, ale jesteś głupia, brzydka itp. Teraz ma nowego partnera, ale również ciężki przypadek i też DDA.

1,782

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Niekochana72,jestem po pierwszym spotkaniu,nie mogę ci dużo napisać-Zazdrość napewno wie o czym mówie,obowiązują pewene zasady.Wiem jedno ,że nie ma podstaw żeby komplikować sobie życie.I jedno zdanie ,który utkwiło mi w pamięci- "nie można upaść niżej niż na ręce Pana Boga".I już czekam na kolejny wtorek,bo chce posłuchać o problemach innych i opowiedzieć o swoich.Wiesz jak urosłam kiedy 40letni mężczyzna mówił o swoich słabościach bez skrępowania i zażenowania?Ale miał w tym cel,chciał żebym i ja się otworzyła i udało mu się,chwała mu za to!Pozdrawiam

1,783

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Bailey, Mardy, Maxi, Niekochana i wszyscy z syndomem DDA (w tym oczywiście ja) - jak czytam historię Waszych domów rodzinnych... buuuu... wszystko takie znajome, takie bliskie... A potem nasze dorosłe życie - takie podobne w błędach, w przeżyciach, choć  nie mamy ze sobą nic wspólnego... oprócz tego cholernego DDA!
Nie wiem dlaczego, ale w tej chwili jestem ściekła. Nawet nie wiem na kogo/na co?
Ale jednego jestem pewna: skoro już znam mój problem, to od tej chwili nie ma usprawiedliwienia smile Będę nad nim pracować, bo chcę w końcu żyć godnie. Lepiej późno niż wcale. Amen (jak to mówi Zazdrość).

1,784

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
zuczek70 napisał/a:

Niekochana72,jestem po pierwszym spotkaniu,nie mogę ci dużo napisać-Zazdrość napewno wie o czym mówie,obowiązują pewene zasady.Wiem jedno ,że nie ma podstaw żeby komplikować sobie życie.I jedno zdanie ,który utkwiło mi w pamięci- "nie można upaść niżej niż na ręce Pana Boga".I już czekam na kolejny wtorek,bo chce posłuchać o problemach innych i opowiedzieć o swoich.Wiesz jak urosłam kiedy 40letni mężczyzna mówił o swoich słabościach bez skrępowania i zażenowania?Ale miał w tym cel,chciał żebym i ja się otworzyła i udało mu się,chwała mu za to!Pozdrawiam

Nie mozna upasc nizej, Zuczku smile

1,785

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
zuczek70 napisał/a:

Niekochana72,jestem po pierwszym spotkaniu,nie mogę ci dużo napisać-Zazdrość napewno wie o czym mówie,obowiązują pewene zasady.Wiem jedno ,że nie ma podstaw żeby komplikować sobie życie.I jedno zdanie ,który utkwiło mi w pamięci- "nie można upaść niżej niż na ręce Pana Boga".I już czekam na kolejny wtorek,bo chce posłuchać o problemach innych i opowiedzieć o swoich.Wiesz jak urosłam kiedy 40letni mężczyzna mówił o swoich słabościach bez skrępowania i zażenowania?Ale miał w tym cel,chciał żebym i ja się otworzyła i udało mu się,chwała mu za to!Pozdrawiam

Mnie chodziło tylko o 'atmosferę'. Sama nie wiem, czego się boję.
Dupa, kłamię. Wcale się nie boję. Ja się wstydzę. Tylko czego tak naprawdę?

1,786

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Ja też potwornie się wstydziłam,ale uwierz mi jak posłuchałam tego faceta,który z tak rozbrajającą szczerością mówił o swoim życiu ,to szczena mi opadała i musiałam ją podtrzymywać.A tak prawde mówiąc nie musisz nic mówić,wystarczy,że tam będziesz ,to od ciebie zależy kiedy się otworzysz,nic na siłe.Na własnej skórze musisz sprawdzić czy dobrze czujesz się w takiej grupie.Tu na forum jest ci dobrze więc może i tam się odnajdziesz,spróbuj,to ten mały kroczek do przodu,zawsze możesz się wycofać.Powodzenia.

1,787 Ostatnio edytowany przez gazia (2010-11-24 21:24:39)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Wyglądam jak z pod mostu i miała bym iść sie uzewnetrzniać przed obcymi ludźmi? Nie, ja nie poszła bym na takie spotkanie .

1,788

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
gazia napisał/a:

Wyglądam jak z pod mostu i miała bym iść sie uzewnetrzniać przed obcymi ludźmi? Nie, ja nie poszła bym na takie spotkanie .

Gazia - uwierz mi brzydzę się przemocą, ale pojadę do Ciebie (gdziekolwiek mieszkasz) i kopnę w ... dla opamiętania.
A tak w ogóle - ja mieszkam między dwoma mostami wink

1,789

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

A ja chętnie poszłabym na takie spotkanie. Mimo iz nie jestem DDA, to nie radzę sobie zupełnie w związkach.

1,790

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
gazia napisał/a:

Wyglądam jak z pod mostu i miała bym iść sie uzewnetrzniać przed obcymi ludźmi? Nie, ja nie poszła bym na takie spotkanie .

nie musisz sie uzewnetrzniac... posluchasz tylko, a jak zechcesz to cos powiesz
.. i spoko tam sa same spod mostu, brzydkie, glupie i do niczego... i nie moga jesc paczkow... jako i ja smile

1,791

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Przestaniecie babsztyle,jesteśmy piękne i urocze.
A tak na marginesie  to ja mieszkam pomiędzy trzema jeziorami i nie ma ani jednego mostu.
Gazia ale pierdoły opowiadasz zaraz cię smyrne i zmienisz zdanie.Buziaczki

1,792

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Maxi
kochana, co u Ciebie? Dajesz sobie radę? Cisza w eterze, czy coś eks nagabuje?

1,793

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Monia139 napisał/a:

A ja chętnie poszłabym na takie spotkanie. Mimo iz nie jestem DDA, to nie radzę sobie zupełnie w związkach.

Właśnie, i to nie tylko związkach damsko-męskich. Przyjaźń też mi nijak nie wychodzi. Rozwaliłam przyjaźń z 35 letnim stażem (piszę o tym w wątku "wolna wola czy samowola..."). Bo jestem głupia i czepiam się? Tak mi ciężko się pozbierać! i czy przyjaciół też można kochać za bardzo? Zawsze trzeba ustępować? Być wyrozumiałym i dobrodusznym?

1,794

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Anhedonia napisał/a:
Monia139 napisał/a:

A ja chętnie poszłabym na takie spotkanie. Mimo iz nie jestem DDA, to nie radzę sobie zupełnie w związkach.

Właśnie, i to nie tylko związkach damsko-męskich. Przyjaźń też mi nijak nie wychodzi. Rozwaliłam przyjaźń z 35 letnim stażem (piszę o tym w wątku "wolna wola czy samowola..."). Bo jestem głupia i czepiam się? Tak mi ciężko się pozbierać! i czy przyjaciół też można kochać za bardzo? Zawsze trzeba ustępować? Być wyrozumiałym i dobrodusznym?

Pewnie, że tak - kochana. Wszystkich można kochać za bardzo. Nawet przyjaciela, dziecko i psa. Widziałaś te gruba psy i koty? One też są kochane za bardzo. Ciągnąc to karkołomne porównanie - postanowiłam odchudzić M. wink

1,795 Ostatnio edytowany przez Fajka (2010-11-27 11:16:33)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
niekochana72 napisał/a:

Wszystkich można kochać za bardzo. Nawet przyjaciela, dziecko i psa. Widziałaś te gruba psy i koty? One też są kochane za bardzo. Ciągnąc to karkołomne porównanie - postanowiłam odchudzić M. wink

Hahahaha, dobre wink
Może kupię sobie rybkę, którą będę tuczyć dla zaspokojenia zchorowanych uczuć własnych, żeby już nie robić więcej z siebie emocjonalnej paprotki przyczepionej korzonkami do jakiegoś nędznego osobnika płci przeciwnej big_smile wink
Gazia, wszystko co piszesz piszesz z takim jajem, że ja widzę już, że w dechę z Ciebie baba. Nie rozumiem skąd tyle samopotępienia zatem. No doceń że siebie kobieto ! smile Czasem łatwiej się otworzyć przed obcymi ludźmi właśnie. Nie musisz się martwić co o Tobie sobie pomyślą bo ich nie znasz, co Cię więc obchodzi co tam sobie będą myśleć wink Nie martw się o zdanie innych, o innych zapomnij, rób to co Tobie jest potrzebne smile

1,796

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Monia, u mnie różnie, ex się nie odzywa i ja też nie, postanowiłam jednak mu wybaczyć, napisałam długiego maila jeszcze nie wysłałam bo ciekawa jestem co o tym sądzicie, gdzieś przeczytałam że, brak przebaczenia dowodzi braku granic. Kto nie przebacza trwa w zalezności od winowajcy. Uwolnienie dłuznika oznacza, że juz niczego od niego nie chcemy. Uwalnijąc jego, uwalniamy również siebie.
Nie jesteśmy w stanie zmienić drugiego czlowieka. Zaakceptowanie drugiej osoby taką, jaką jest, uszanowanie jej wyborów i stawianie jej wobec konsekwencji tych wyborów jest najlepszą drogą. Postepując tak, robimy uzytek z naszej rzeczywistej mocy, a przestajemy uzurpować sobie tę, której i tak nie mamy. Tu chylę czoło przed Niekochaną, bo ona jasno wytyczyla granice i tak jak np:
Przed wytyczeniem granic mówimy - Przestań na mnie wrzeszczeć. Zachowuj się jak człowiek.
to po wytyczeniu granic mozemy powiedzieć - Możesz krzyczeć, ale ja zmieniam pomieszczenie bądź przeprowadzam sie do drugiego pokoju.
Przed wytyczeniem granic mówimy - To poniżające ogladać gołe baby w internecie, obnażać się przed kamerą, co za swintuch z ciebie.
A po wytyczeniu granic - Nie mam zamiaru dzielic się tobą z nagimi kobietami na zdjeciach. Do ciebie należy decyzja. Moge dzielic sypialnię tylko z kimś, kogo ja interesuję. zastanów sie i wybieraj.

Uważam ze to nie szantaż emocjonalny tylko zdrowe wytyczenie granic, władanie tym czym rzeczywiscie władać mozemy - czyli sobą - i rezygnacja z kontrolowania drugiej osoby, co Wy na to?

1,797 Ostatnio edytowany przez Fajka (2010-11-27 12:14:51)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Zgadzam się z tym Maxi. W stu procentach. Już myślałam o tym nieraz,ostatnio, w ramach rachunku sumienia. I nie chodzi tylko o wytyczanie granic względem siebie,co jest ważne, ale też o to na ile mogę przekraczać granice tej drugiej osoby. Przyglądam się sobie (z politowaniem) jak w byłych związkach z biegiem czasu zmieniałam się w gderającą babę, bo facet zaczynał traktować mnie bardzo "nie tak", twierdząc równocześnie, że jestem dlań ważna a ja, rozdarta jak ta sosna,  chciałam za wszelką cenę wytłumaczyć mu, że skoro się liczę to tak przecież nie można wink W zasadzie to można. Tak naprawdę to jakie ja mam prawo mówić dorosłemu człowiekowi, że ma postępować tak czy inaczej ? Nie mam żadnego prawa. Jedyne do czego mam prawo to się na to zwyczajnie względem siebie nie godzić czyli obrócić się na pięcie i się "wypisać" z takiego układu. Aż głupio mi, że dopiero teraz na to wpadłam wink Ale lepiej późno niż później wink

Edit: Maxi, odnośnie listu i jego wysyłania- to zależy od Twojego podejścia, ale skoro pytasz co sądzimy ja uważam tak, że ten Twój eks pokazał względem Ciebie taki brak klasy i poszanowania, że na Twoim miejscu nie miałabym ochoty adresować do niego już żadnych słów. Chyba, że Ci to pomoże. Może jednak wystarczy Ci samo napisanie listu, bez wysyłania, i wybaczenie "w duchu" dla uwolnienia samej siebie ?
W ogóle myślałam sobie parę razy czytając Twoje posty, że chyba jesteś za dobra kobieta naprawdę skoro po tym co Ci zaserwował jeszcze miękniesz na tyle, że go od czasu do czasu wysłuchujesz jak ma ochotę się wyjęczęć jak mu źle i niedobrze. Dobre serduszko jest bardzo ważne, ale niektórzy naprawdę nie zasługują na to.

1,798

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
maxi napisał/a:

Nie jesteśmy w stanie zmienić drugiego czlowieka. Zaakceptowanie drugiej osoby taką, jaką jest, uszanowanie jej wyborów i stawianie jej wobec konsekwencji tych wyborów jest najlepszą drogą. Postepując tak, robimy uzytek z naszej rzeczywistej mocy, a przestajemy uzurpować sobie tę, której i tak nie mamy. Tu chylę czoło przed Niekochaną, bo ona jasno wytyczyla granice i tak jak np:
Przed wytyczeniem granic mówimy - Przestań na mnie wrzeszczeć. Zachowuj się jak człowiek.
to po wytyczeniu granic mozemy powiedzieć - Możesz krzyczeć, ale ja zmieniam pomieszczenie bądź przeprowadzam sie do drugiego pokoju.
Przed wytyczeniem granic mówimy - To poniżające ogladać gołe baby w internecie, obnażać się przed kamerą, co za swintuch z ciebie.
A po wytyczeniu granic - Nie mam zamiaru dzielic się tobą z nagimi kobietami na zdjeciach. Do ciebie należy decyzja. Moge dzielic sypialnię tylko z kimś, kogo ja interesuję. zastanów sie i wybieraj.

Uważam ze to nie szantaż emocjonalny tylko zdrowe wytyczenie granic, władanie tym czym rzeczywiscie władać mozemy - czyli sobą - i rezygnacja z kontrolowania drugiej osoby, co Wy na to?

Maxi, zanim zaczęłam stosować (intuicyjnie zresztą) wprowadzanie granic też byłam gderającą żoną. Kochająca i gderająca za bardzo. Doktoryzowałam się w aluzjach i robieniu min. Ale w końcu dałam spokój - i nie będę ściemniać, że taka byłam szlachetna. Nie, początkowo zrobiłam to tylko dlatego, że szkoda mi było własnych nerwów. Bo ja mam pamięć jak słoń - tą dobrą i tą "złą". Pamiętam całe życie. Jestem przyjacielem wiernym jak pies, przysługi mnie oddane pamiętam do końca życia, długi oddaję z nawiązką. Ale jak mnie skrzywdzi ktoś, komu ufałam - masakra. Zaufania nie potrafię odbudować - może to nie dobrze, ale taka już jestem. Nie ukrywam się - mówię wprost i kończy się bliskość.
Odnośnie wybaczania po rozstaniu - jestem już na takim etapie, że dopuszczam tą myśl do siebie. Ale żeby była jasność - wszystko zależy od kalibru winy. Są pewne czyny, których nie wybaczyłabym. Trudno też wybaczać komuś, kto nie poczuwa się do winy, prawda? 
Tak jak piszecie - moim zdaniem też wybaczenie pozwala nam się uwolnić. Znacie to "maglowanie" problemu w głowie. Ja mam specjalizację w tym zakresie big_smile Teraz napiszę zdanie, za które moja polonistka zlałaby mnie po tyłku wink Wybaczając "robię sobie miejsce" w głowie i sercu na inne, lepsze emocje. Powoli zbliżam się do tego momentu - nie wiem tylko, jak zareaguje M. Wydaje mi się, że on nie radzi sobie z tą całą sytuacją. Jest mi go szkoda, bo jest zamknięty na innych ludzi. Na ich opinie, rady - każdą radę traktuje jak personalny atak na siebie.

1,799

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Fajka masz rację, tylko widzisz ja zastanawiałam się czy nie zrobić tego dla siebie aby zamknąć pewien rozdział ze spokojem i bez nienawiści i iść dalej, moze rzeczywiście zostawię tego maila bez wysyłania, mam już takich listów sporo. Tak on mi zrobił duzo swinstw ale ja mogłam tego nie akceptować, mogłam jak napisałaś zerwać taki chory układ, jednak nie zrobiłam tego bo się bałam że już nikt mnie nie pokocha, ze bedę samotna, że zwariuję ze sobą, że w dzieciństwie nie miałam miłości i dlatego tą moją "chorą" miłość przelałam na niego, razem z nadmierną pomocą, troską, wsparciem, a on później juz tego wcale nie chciał, dusił się w tej mojej dobroci, w moich prezentach, wałówkach, obiadkach, nawet w sexie, a ja byłam coraz lepsza i lepsza bo myslałam że tym go zdobedę, że jego zyciem i jego sprawami zapełnię wewnętrzną pustkę. Tak sie nie stało bo stać się nie mogło. To mój "głód miłości" wszystko popsuł, dlatego teraz nie szukam, bo nie czuję się jeszcze ze sobą tak komfortowo, bo boję się w jakiejś cześci powielic swój schemat, bo nie chcę byc zraniona, bo chcę sie siebie uczyć i się poznawać. Wczesniej tak sobie myslałam juz po rozstaniu że jak nie bedę kogoś znowu miała to oszaleję ze sobą, nie mogłam ze sobą wytrzymać tak mnie nosiło, miałam nawet mysli samobójcze a teraz po terapii i na forum i indywidualnej na jaką chodzę myslę inaczej, trochę chyba dojrzałam, bo niedawno pomyslałam sobie ze jak nawet nigdy już nikogo nie będę miała to trudno, da się z tym zyć, oprócz świąt i sylwka, moja mama też jest sama juz tyle lat i mnóstwo jest samotnych ludzi, najwyżej ja do nich dołączę. Szczerze powiem że pierwszy raz w życiu odkąd skończyłam 16lat jestem sama bez faceta i dlatego jest mi tak trudno bo to jest dla mnie nowa sytuacja.

1,800

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

niekochana72 przepraszam za prywatę , ale czy Ty nie jesteś skorpionem. Post wyżej - jakbym czytała o swoim charakterze.

Pozdrawiam

1,801

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Byłam swoim największym wrogiem i największą żebraczką, bo żebrałam o uczucie.

1,802

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Graka, cóż, jak Niekochana będzie trzecią skorpionicą o takim podejściu jakie opisuje, to przyjdzie mi naprawdę uwierzyć, że coś w tych znakach zodiaku jest wink

Maxi, dlatego jak pisałam, wszystko zależy od Twojego podejścia i tego co Tobie jest potrzebne smile Może wysłanie listu jest właśnie czymś co pozwoli Ci odczuć, że co miało być powiedziane zostało powiedziane. Ja w mojej szarpaninie emocjonalnej też musiałam się we własnych oczach wręcz zniżyć do jakiegoś tam kroku, ale wiedziałam, że to mi jest potrzebne. U mnie to nie była próba pożegnania tylko gest wyciągnięcia ręki. I ten gest wyciągnięcia ręki okazał się być aktem pożegnania właśnie. Zrobiłam to wyłącznie dla siebie nie bacząc na to co sobie tamten bufon pomyśli przy okazji, bo czułam, że to dla mnie konieczne i owszem, było, bardzo bardzo. Czasem godzinna rozmowa potrafi powiedzieć nam o drugim człowieku więcej niż parę miesięcy znajomości, tak u mnie było. Mnie to było potrzebne by pozbyć się złudzenia a przyjrzeć się z kim mam naprawdę do czynienia. Tobie wysłanie listu może być potrzebne do czegoś zupełnie innego, ale czasem taki właśnie niby mały kroczek może okazać się krokiem milowym.
A co do umiejętności bycia samej- nigdy, przenigdy wcześniej nie miałam z tym problemów. Dlatego ten kłopot, który się we mnie pojawił jest dla mnie takim zaskoczeniem i stanowi ciężki orzech do zgryzienia. Poczułam coś takiego tuż przed poznaniem dupka dlatego w pewnym trudnym momencie zacisnęłam się na tej znajomości jak kleszcze i panicznie bałam się puścić, choć tak naprawdę relacja z tamtym człowiekiem obfitowała jedynie w wielkie szkody wewnętrzne, jedyne co zaznałam z jego strony to pasmo przykrości. I tak je łykałam jedna po drugiej. Teraz przeraża mnie to co widzę za sobą, przeraża mnie to do czego ja się doprowadziłam. I to co przeżyłam potem, co pisujesz Maxi, myślałam, że sama ze sobą zwariuję, miotałam się po domu i nie umiałam wytrzymać w swoim towarzystwie, sama we własnej skórze. Jedyne czego jestem w tej chwili pewna to podobnie jak u Ciebie, że związek jest ostatnią potrzebną mi rzeczą. Dopiero co powoli przypominam sobie kim byłam, bo czuję się tak jakbym w pewnym momencie zatraciła własną tożsamość. Jeszcze się nie odnalazłam, jeszcze czasem oblatuje mnie strach, poczucie zagubienia, miewam złe nawyki myśleniowe, ale powoli czuję jakbym wracała do domu... i jest naprawdę fajnie.

1,803

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Fajka no właśnie to jak postepowałyśmy i jak siebie nie lubiłyśmy przekształciło się teraz w coś pozytywnego. Ja właśnie dzięki niemu wiem jak nie powinien wyglądać związek, dzięki rozstaniu polubiłam siebie, dojrzałam emocjonalnie, zmadrzałam, wiem czego chcę w zyciu a czego nie chcę, więc w jakiś sposób przyczynił się do tego kim jestem teraz, rozwinęłam się, gdyby tego nie było tkwiłabym nadal w tym toksycznym związku, zgadzając się na wszystko co mnie tak raniło, przecież ja to wszystko wiedziałam, ale trwałam bo nie umiałam z tym zerwać, bo się tak cholernie bałam zostać sama ze  sobą w czterech ścianach, chcę mu za to podziekować, wydaje mi się to potrzebne. Jak pierwszy raz znalazłam sie na tym forum było we mnie mnóstwo złości i nienawiści do niego i do tamtej, chciałam się mścić, a mogłam. Na tą zemstę czekałam rok i teraz mimo ze juz bym mogła to nie chcę, mało tego chcę mu zyczyć szczęścia i nie jest to wymuszone ale tak czuję. Przez te parę miesięcy stałam się inną osobą, bo nie ma już we mnie nienawiści, jest zyczliwość, dziwię sie z jednej strony że tak jest ale to prawda, nie oczekuję z jego strony zadnego odzewu i jeśli to zrobię to tylko dla siebie.

1,804

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
graka napisał/a:

niekochana72 przepraszam za prywatę , ale czy Ty nie jesteś skorpionem. Post wyżej - jakbym czytała o swoim charakterze.

Pozdrawiam

Jestem Strzelcem, jutro mam urodziny big_smile
Ale przez całe życie dokoła mnie pełno było życzliwych Skorpionów. Dobrze się z nimi dogaduję wink

1,805

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
maxi napisał/a:

postanowiłam jednak mu wybaczyć, napisałam długiego maila jeszcze nie wysłałam bo ciekawa jestem co o tym sądzicie, gdzieś przeczytałam że, brak przebaczenia dowodzi braku granic. Kto nie przebacza trwa w zalezności od winowajcy. Uwolnienie dłuznika oznacza, że juz niczego od niego nie chcemy. Uwalnijąc jego, uwalniamy również siebie.

jesli tylko nie ma ukrytego drugiego dna tylko szczera chec wybaczenia i zamkniecia za soba drzwi to OK
Ja kiedy tez napisalam maila z "wybaczeniem" ale niestety teraz juz wiem ze sie oszukiwalam gleboko w sercu mialam nadzieje ze to go obudzi, ze sie ocknie... i zyli dlugo i szczesliwie. Byla to niestety kolejna proba dotarcia do niego. Teraz przestalam mowic za duzo. Mowienie (w dowolnej formie big_smile elektronicznej, na papierze czerpanym tez) ograniczam do krotkich komunikatow. Tymi komunikatami jednoczesnie oznajmiam moje granice. Faceci nie maja cierpliwosci do czytania dlugich wypowiedzi a ja unikam ponownych prob wytlumaczenia, dotarcia... i "zeby mnie zrozumial"... Jego biznes czy mnie rozumie. Ma prawo mnie nie rozumiec. Jego decyzja czy pasuje mu jako JA z moimi granicami, czy nie. Ja juz nie bede przybierac ksztaltu pod niego... cieczą jestem?

maxi napisał/a:

Nie jesteśmy w stanie zmienić drugiego czlowieka. Zaakceptowanie drugiej osoby taką, jaką jest, uszanowanie jej wyborów i stawianie jej wobec konsekwencji tych wyborów jest najlepszą drogą. Postepując tak, robimy uzytek z naszej rzeczywistej mocy, a przestajemy uzurpować sobie tę, której i tak nie mamy. Tu chylę czoło przed Niekochaną, bo ona jasno wytyczyla granice i tak jak np:
Przed wytyczeniem granic mówimy - Przestań na mnie wrzeszczeć. Zachowuj się jak człowiek.
to po wytyczeniu granic mozemy powiedzieć - Możesz krzyczeć, ale ja zmieniam pomieszczenie bądź przeprowadzam sie do drugiego pokoju.
Przed wytyczeniem granic mówimy - To poniżające ogladać gołe baby w internecie, obnażać się przed kamerą, co za swintuch z ciebie.
A po wytyczeniu granic - Nie mam zamiaru dzielic się tobą z nagimi kobietami na zdjeciach. Do ciebie należy decyzja. Moge dzielic sypialnię tylko z kimś, kogo ja interesuję. zastanów sie i wybieraj.

Uważam ze to nie szantaż emocjonalny tylko zdrowe wytyczenie granic, władanie tym czym rzeczywiscie władać mozemy - czyli sobą - i rezygnacja z kontrolowania drugiej osoby, co Wy na to?

dokladnie Maxi! tak jest.
alez to dluga droga byla od "zmienie go......................" az ....................do bede szanowac go "takim jaki jest"
Tylko zeby szanowac  partnera musimy najpierw okreslic wlasne granice, to kim jestem, co lubie i co jest dla mnie akceptowalne a co nie.
Wiesz, Maxi ja juz setki razy pisalam o tym wczesniej..... i tak sobie mysle, ze moje obawy co do intencji dlugiego maila sa bezpodstawne... Ty juz zaczynasz tworzyc swoje granice i" murek".
Ktos kto zaczyna pisac o wytyczaniu granic juz duzo wie na temat siebie smile

1,806

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
maxi napisał/a:

... gdyby tego nie było tkwiłabym nadal w tym toksycznym związku, zgadzając się na wszystko co mnie tak raniło, przecież ja to wszystko wiedziałam, ale trwałam bo nie umiałam z tym zerwać, bo się tak cholernie bałam zostać sama ze  sobą w czterech ścianach...
Jak pierwszy raz znalazłam sie na tym forum było we mnie mnóstwo złości i nienawiści do niego i do tamtej, chciałam się mścić...

Powiem szczerze, że podziwiam dojrzałość jaką osiągnęłyście i wręcz zazdroszczę. Niby pracuję nad sobą, ale wciąż boję się, że się cofnę:(
Ze wstydem muszę przyznać, że chyba mi jeszcze daleko do etapu który osiągnęłyście, bo ja wciąż mam w sobie złość i nienawiść. A jakbym mogła tobym się mściła sad

1,807

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
niekochana72 napisał/a:

Jestem Strzelcem, jutro mam urodziny  wink

Zatem Kochana - Niekochana - wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, spełnienia planów i zamierzeń i wyprostowania ścieżek życiowych big_smile I dziękuję serdecznie za rady i ustawianie do pionu, bo daje mi to siłę, aby trwać big_smile

1,808

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

a mscij sie i tup nogami big_smile ... kiedys i tak zrozumiesz, ze sobie robisz krzywde ta zemsta.
Szukanie zemsty i pielegnowanie nienawisci i zlosci do niego to wciaz ZAJMOWANIE SIE NIM
czy warto zajmowac sie nim w jakiejkolwiek formie? Czyz nie lepiej ta pasje i zacieklosc uzyc do odbudowania siebie? smile

nie kop lezacego... przeciez on moralnie polegl big_smile..

a ja jestem rakiem nieborakiem smile  ... kobiety wszystkich znakow laczcie sie .... ha ha

1,809

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

O ba. wista wio, łatwo powiedzieć smile wiem, że jestem głupia. Rozumieć to jedno a wprowadzać w życie to drugie. Założyłam sobie kaganiec na pysk i owszem tupię ze złości ile wlezie - ale tak żeby nie widział. Pasję i zaciekłość próbuję nakierować na siebie - wczoraj byłam na szkoleniu, dla siebie właśnie, bo jeszcze niedawno bym się wyślizgała z niego:) Tylko mam teraz załamkę przez te cholerne sądy i chcę czy nie, muszę się o cholerę potykać a wszystko wtedy wraca... niestety

1,810 Ostatnio edytowany przez maxi (2010-11-27 15:39:45)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Niekochana zyczę Ci abyś pozostała taką jaką jesteś, bo bardzo duzo dla siebie zrobilaś, wczesniej robiłaś tylko dla innych, zyczę Ci walki i wytrwałości w szukaniu drogi zyciowej i wartościowego partnera kiedy juz nadejdzie ten właściwy czas.
Zazdrość - dziękuję, Ty pierwsza własnie w tym wątku pokazałaś mi swiatło w tunelu i podążyłam za nim, jeszcze idę ale przez najgorsze mroki i ciemności się przedarłam, wszystkim dziewczynom które tu są bardzo dziękuję, od mściwej i wściekłej kobiety po zranieniu i odrzuceniu, stałam sie miła i życzliwa, to dużo, jeszcze raz wielkie dzięki.


jestem rybką typową, zawsze mam dylemat w która stronę popłynąć

1,811

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Anhedonia napisał/a:
niekochana72 napisał/a:

Jestem Strzelcem, jutro mam urodziny  wink

Zatem Kochana - Niekochana - wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, spełnienia planów i zamierzeń i wyprostowania ścieżek życiowych big_smile I dziękuję serdecznie za rady i ustawianie do pionu, bo daje mi to siłę, aby trwać big_smile

Bardzo dziękuję za życzenia. Pierwszy raz kupiłam tort o smaku, jaki najbardziej lubię JA. Nie lubi bitej śmietany - to niech ją sobie WYGRZEBUJE. To moje urodziny, a nie jego. Bardzo jestem ciekawa, czego mi będzie życzył? Rozsądku? big_smile

Zazdrości: przypuszczałam, żeś Rak. To połączenie ciepła i stanowczości wink
Maxi: dzięki za piękne życzenia. Takie właśnie mam plany wink Tak, rybki są zdecydowanie niezdecydowane big_smile Ale jak już obiorą dobry kierunek, to nic i nikt ich nie zatrzyma. W końcu jesteś babką z ikrą big_smile

1,812

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Niekochana- najlepszego ! smile Samych dobrodziejstw, uśmiechu i dużo pomyslności smile Strzelca znam kuzynkę- strasznie silna bestia ! Herod baba ! Pozazdrościć ! wink

Anhedonia- ja Cię rozumiem, wiem jak Cię to męczy bo jestem złośnica potworna jadowita, ale ostatnio co się złoszczę i zaczynam kipieć to powtarzam sobie, że złość piękności szkodzi.  Ponieważ i tak już bardzo kiepsko z urodą stoję, traktuję to poważnie i jakoś mnie to trochę uspokaja, naprawdę wink
Ale, że cholerę- jak mówisz- widujesz to nie zazdroszczę, to trochę utrudnia trzymać fason....

1,813

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Fajka napisał/a:

Niekochana- najlepszego ! smile Samych dobrodziejstw, uśmiechu i dużo pomyslności smile

Dziękuję bardzo.

Fajka napisał/a:

Anhedonia- ja Cię rozumiem, wiem jak Cię to męczy bo jestem złośnica potworna jadowita, ale ostatnio co się złoszczę i zaczynam kipieć to powtarzam sobie, że złość piękności szkodzi.  Ponieważ i tak już bardzo kiepsko z urodą stoję, traktuję to poważnie i jakoś mnie to trochę uspokaja, naprawdę

Dziewczyny i jak Was nie kochać? Nie znam faceta (no, może jednego) których w najgorszych momentach wymyśla takie błyskotliwe odpowiedzi. Dlatego jesteśmy silniejsze, bo umiemy złapać dystans.
Ściskam Was mocno.

1,814

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Zazdrosc napisał/a:

1. PRACA
Median, tak jak kiedys gdzies napisalam... kobieta gadajaca z bogami niczego sie nie boi....
wiec ja osobiscie aplikowalam o prace do ktorej sie kompletnie nie nadaje, na niczym sie nie znam i za wysokie progi jak dla mnie.
Na pytanie o moje ostatnio zdobyte umiejetnosci powiedzialam "kotlety" po czym dodalam, ze dopadl mnie taki marazm zawodowy ze po za kotletami to chyba juz niczego dobrze nie robie...
Mam ta prace... moja szefowa jest "kobieta po przejsciach"
Uwierz, ze jak juz do niczego sie nie nadajesz to trzeba startowac do pracy do ktorej wg siebie sie nie nadajesz a ktora bylaby spelnieniem Twoich marzen (realnych marzen bo nie mowie o pracy tlumacza przysieglego z jezyka ktorego nie znasz)
Pierwsza rzecz to CV i cover letter musza byc dobre. Masz kogos kto obiektywnie sprawdzi czy to co Ty napisalas jest dobre?
Jesli nie, sluze swoja pomoca.
2. SLOMIANY ZAPAL
cos co mnie sie przytrafialo przez cale zycie. Niektore rzeczy gdzies trwaja latami w tle nowych slomianych zapalow....
Mialam do siebie zal o to...
Moja corka tez jest taka (krew z krwi kosc z kosci)...
Trzeba miec zdrowe podejscie do sprawy. Nie mialam madrego rodzica ktory by mi emocjonalnie towarzyszyl w moim zyciu, ale jestem towarzyszka dla swojej corki.
Powiem zatem Tobie to co jej mowie a nikt mi niestety nie powiedzial tego w dziecinstwie.
Są ludzie monotematyczni, ktorzy maja jedna lub dwie pasje w zyciu i rozwiajaj swoje zainteresowania w tym kierunku.
Są ludzie tacy jak my ciekawi swiata, ktorzy chca sprobowac wszystkiego ale nie maja w sobie parcia by byc w tym ekspertem
Dzieki temu w odroznieniu od monotematycznych mamy wiele umiejetnosci. Moze nie zdobywamy slawy... bo nie dla slawy siegamy po kolejny slomiany zapal.
Policz sobie ile nauczylas sie przez swoje slomiane zapaly.
Ja mam pokazna liste swoich umiejetnosci. W niczym nie jestem WIELKA I SLAWNA ha ha ha... ale na wypadek W dam sobie rade. Moge nawet role uprawiac. Jestem przystosowana przez moje slomiane zapaly do zmian. A taki swiatowej slawy filatelista... nie przetrwa smile
Moja corka tez juz ma spora liste umiejetnosci.
3. PRZYJACIELE
cos czego nie warto szukac na sile w chwili dolka emocjonalnego.
Masz nas. Wirtualnie tylo... ale przytulamy Cie.
4. WYKSZTALCENIE
brak wyzszego wyksztalcenie kobiety jakos doluje... a mezczyzni chyba nic z tego sobie nie robia.
Moze jest to kwestia poczucia posiadania sily... cwiczymy swoja sile tam gdzie mozemy? Nie wiem.
Brak wyksztalcenia jest dolegliwoscia, ktora bardzo latwo wyleczyc.... wcale bym sie tym nie przejmowala.
Warto zmusic sie do czegos(jesli totalnie nadal nie wiesz co robic), zeby miec papierek i juz. Wybierz cos latwego, albo cos co juz zaczelas i musisz tylko dokonczyc.
5. PSYCHIATRA
nie wypowiadam sie bom nie pani Gozdzikowa
czasem pomaga sen... moze dlatego te leki otumaniajace? Moze psychiatra ocenil, ze potrzebujesz sie rozluznic?
6. FORUM
piszesz ze nie pojawiasz sie na forum bo nie potrafisz niczego konstruktywnego doradzic.
naucz sie dostawac Median... a nie tylko dawac
Widzisz tu jest tak jak w gronie wirtualnych przyjaciol. Dzis ja doradzam bo mi lepiej... ale ktoregos dnia bedzie mi zle i Ty mi doradzisz.
Chyba chodzi o to by po przyjacielsku wirtualnie wziac kogos za reke a innym razem opietruszyc za glupoty...

Witajcie,
Maxi zawiodlam Cie, przepraszam, ze mnie nie bylo, kiedy mnie potrzebowalas sad

Zazdrosci dziekuje za caly post i przepraszam, ze dopiero dzis odpisuje, nie moglam wczesniej. Nie wiem co sie ze mna dzieje hmm

Nie wstydze sie braku wyzszego wyksztalcenia, bo nie uwazam, zeby wlasnie ono bylo wyznacznikiem wartosci czlowieka. Tylko po prostu trudniej o robote. Wiadomo - pracodawca czytajac cv dwoch osob, z czego jedna ma srednie wiadomo, ze wybierze ta, ktora ma wyzsze, nawet jesli praca bedzie polegac na czyszczeniu kibli. Ale tak, jak napisalam - nie odczuwam w zwiazku z tym wstydu czy kompleksow, tylko zwyklego wkurwa wink
Slomiany zapal - masz racje tylko, ze jak ktos jest do wszystkiego to jest do niczego wink Moj slomiany zapal mnie krzywdzi, bo nie umiem sie odnales, choc prawda jest to, ze wbrew pozorom ktos taki jest bardziej elastyczny (niestety nie dla pracodawcy).

Co do brania. Ja sie po prostu wstydze brac, wole dawac. Paru osobom uratowalam np zdrowie dzieki temu, ze stanelam na glowie i zawsze robilam to, bo... bo tak trzeba. Nie oczekujac nic w zamian, ale sama wstydze sie prosic. Taki charakter. Wiec jesli nie potrafie nic dac to zle mi z tym, najzwyczajniej w swiecie sie siebie wtedy wstydze.

Dziewczyny... powoli dojrzeje do decyzji o wyjezdzie z kraju. Znajomy mieszka w Holandii dwa lata, radzi sobie bez napinki. Sciagnal swoja siostre we wrzesniu i ona tez daje rade. Poza tym mam znajomego holendra, ktorego znam juz nascie lat i on tez oferuje mi swoja pomoc. I tak sobie mysle, ze chyba schowam honor do kieszeni i pojade (praca oczywiscie fizyczna). Bede tam nikim, ale przyznajmniej cos odloze. Tutaj tez jestem nikim i musze sie ciagle szarpac o to, jak przezyc...mam tego naprawde dosc. Oprocz rodzicow i psa nic mnie tu nie trzyma. Brak jakichkolwiek perspektyw. Obecna praca (3lata) tak mi dala popalic, tak zniszczyla we mnie poczucie wlasnej wartosci, ze musze ja w sobie odnalesc w inny sposob.
Zrobilam sobie liste + i -

+:
kasa (szybciej splace tutejsze kredyty)
pojade ze sprawdzona agencja pracy, wiec bez wiekszego stresu (no powiedzmy, bo stres zawsze jakis jest)
mysle, ze bede miec jakies dni wolne wiec obejrze sobie "inny" swiat smile
poznam nowych ludzi
bede zmuszona do mowienia po angielsku (bo ja sie strasznie wstydze mowic smile )
mam tam znajomego, ktory w razie problemow mam nadzieje, ze pomoze
mam znajomego holendra, ktory w razie problemow, mam nadzieje, ze pomoze (tak wiec zupelnie sama tam nie bede). Licze rowniez na to, ze dzieki niemu nie bede obracac sie w towarzystwie tylko i wylacznie polakow.
nic mnie tu nie trzyma (dzieci, mąż/facet, praca)

-:
na samam mysl o rodzicach i psie zaczynam tesknic
agencja pracy organizuje mieszkanie (nie wiadomo jakie warunki, chociaz siostra znajomego trafila bardzo dobrze, ale wiadomo ze roznie moze byc), ale nie gwarantuje stalej pracy. Oczywiscie w razie braku zatrudnienia odwozi grzecznie do polski.
nie umiem walczyc, rozpychac sie łokciami i boje sie, ze zaczne panikowac, ze sobie nie poradze (to przez ta moja kiepska samoocene)
mam nadzieje, ze dam rade i nie wroce z dlugami...

Dojrzeje to decyzji coraz bardziej..

1,815

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Median, mam wrażenie, że to jest dobry pomysł. Muszę się przyznać, że dość długo myślałam o Tobie od poprzedniego posta.
Dużo Ci się zwaliło na raz na głowę, a sytuacja z pracą w naszym kochanym kraju nie jest prosta i to bez względu na wykształcenie.
Nie przejmuj się, że praca fizyczna - pomyśl, że to tylko chwilowe. A zarobione pieniądze (pomimo, że szczęścia nie dają - pozwolą złapać trochę pewności siebie).
Odnośnie tęsknoty - to nieuniknione. Na szczęście jest skype, który daje możliwość prawie realnego kontaktu.
Ściskam Cię mocno, zastanów się i podejmij najlepszą dla Ciebie decyzję.

1,816

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Dziekuje smile
Mysle, zastanawiam sie, czytam fora dot polakow tam pracujacych i...dalej mysle. I cos czuje, ze pojade. A juz tak zartobliwie - tam jest wiecej mezczyzn niz kobiet i do tego wysokich hihihi smile

1,817

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Median uważam że to w Twojej sytuacji najlepszy pomysł, jesteś jakby na rozdrożu, pełna watpliwości i powoli dopada Cię depresja, szczególnie jeśli chodzi o pracę, może tam poznasz fajnego Holendra i jak sie juz ustawisz w jakiejś willi z basenikiem to zaprosisz koleżanki z netkobiety ale z tego wątku i wypijemy jakiegoś drinusia na brzegu Twojego basenu rozwalając się na leżaczkach i słuchając w tle muzyczki z Twojego zajefajnego domku, a drineczki i przegryzki bedzie podawał jakiś ładny mulacik, extra jedź malutka

1,818

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
maxi napisał/a:

Median uważam że to w Twojej sytuacji najlepszy pomysł, jesteś jakby na rozdrożu, pełna watpliwości i powoli dopada Cię depresja, szczególnie jeśli chodzi o pracę, może tam poznasz fajnego Holendra i jak sie juz ustawisz w jakiejś willi z basenikiem to zaprosisz koleżanki z netkobiety ale z tego wątku i wypijemy jakiegoś drinusia na brzegu Twojego basenu rozwalając się na leżaczkach i słuchając w tle muzyczki z Twojego zajefajnego domku, a drineczki i przegryzki bedzie podawał jakiś ładny mulacik, extra jedź malutka

Jestem za. Piszę się na tą wizualizację wink

1,819

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

hłe hłe... to musialby byc dyrektor fabryki, w ktorej bede stac na tasmie smile Ale dzieki, jak zwykle nie zawiodlyscie smile

1,820

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

E tam a skąd wiesz czy tam kogos nie poznasz poza pracą? przed wyjazdem zrób się na bóstwo, kup najseksowniejsze ciuchy, stringi mini i stanik mini i w drogę!!!!!!!!!!!!! Tez bym tak chciała, odcinam się od wszystkiego i wista wio w świat!!!!!

Posty [ 1,756 do 1,820 z 3,559 ]

Strony Poprzednia 1 26 27 28 29 30 55 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » dlaczego zdradzani sa glupi...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024