Hej dziewczyny,
Maxi zgodziłaś się spotkać, uległaś, bo jeszcze za krótki czas upłynął od rozstania. Takie sytuacje będą Cie wzmacniać, chociaż teraz wydaje Ci się, że wcale tak nie jest. Denerwuje mnie to, jak on może rozmawiać z Tobą o niej, nie potrafie cały czas tego pojąć. Na co on liczy, że będziesz mu doradzać jak ma się starać o nią, żeby mu sie ułożyło czy co kurde mac?! Może następnym razem jak będzie Ci o niej opowiadał, to Ty mu opowiedz o tym, że kogoś poznałaś i Cie bardzo interesuje. A co? Skoro on taki, chciałabym widzieć jego minę jak mu mówisz, że pojawił się ktoś w Twoim życiu warty zainteresowania, że Cie zaprasza ciągle gdzieś, dobrze Tobie sie z nim rozmawia itd. Dowalić trzeba dupkowi, może skończy to bawienie się w przyjaźń i dojdzie do niego, że nie jest całym pępkiem świata.
Ja też nabroiłam na ten weekend. Przyjechały do mnie koleżanki, poszłyśmy potańczyć i poznałam tam brata chłopaka mojej koleżanki. Fajnie nam się gadało, tańczyliśmy i nagle, oświadczył mi, że ma narzeczoną. O losie złośliwy...Zaczął mi mówić jak z nia jest, ogólnie nie bardzo, same komplementy mi prawił, że nigdy nikogo takiego nie spotkał jak mnie, że nie pojmuje dlaczego jestem sama, to mu wyjaśniłam i zdystansowałam się do niego. Pomyślałam sobie, ale oni są płytcy. Zapytałam go skoro jest nie bardzo i Wam sie nie układa, to po co jesteście razem? Odpowiedział, że sam nie wie takie srata tata jak dla mnie.
Z czym nabroiłam kurde, że pozwoliłam dalej na to, abyśmy tańczyli razem, zdałam sobie sprawe jak strasznie brakuje mi kogoś bliskiego. Tylko, że ja nie chce zajętego faceta, wplątywać się w takie sytuacje, bo one do niczego dobrego nie prowadzą. Jednak pozwoliłam na to, wymieniłam się z nim nr tel i pisał do mnie. Nie odzywam sie pierwsza absolutnie, ale odpisuje mu i jestem zła na siebie, że tak robie. To jest właśnie wynik samotności, ale to ani mnie ani nikogo nie usprawiedliwia. Może się już więcej nie odezwie...swojego szczęścia na czyimś nieszczęściu nie zbuduje i nie chcę być powodem czyjegoś rozpadu związku. On chciał mnie pocałować, ale nie zgodziłam się na to. Pogmatwane to wszystko kurcze. Jego brat mówił mojej koleżance, że nie poznaje go, że on zawsze taki spokojny, a tu takie coś robi, że ma ponoć brać ślub w czerwcu. Szok! Eh...
Taka sytuacja dała mi do myślenia, o moim byłym. Cały czas myślałam, że na pewno byłam dla niego tą wyjątkową, że on był tylko zapatrzony we mnie. Teraz wiem, że nie można ufać, nigdy nie zaufam facetowi, po tej sytuacji i jak sie naoglądałam jak faceci maja po kilka lat swoje dziewczyny, a co potrafią robić. Nie potrafię im już ufać. Dzięki temu pozwoliło mi to trzeźwo spojrzeć na mojego M. i zdac sobie sprawe ile razy on musiał mnie tak robić w bambuko, że jednak ja dla niego nie byłam taka wyjątkowa jak sobie, to sama wymyśliłam.
Nakrzyczcie dziewczyny na mnie, postawcie do pionu, jak nie wplątać sie w tą sytuację, bo wstyd sie przyznać, ale gdzieś w środku chce żeby się do mnie odezwał. Nie chodzi mi o to, żeby między nami coś było, tylko brakuje mi kogoś z kim mogę się kumplować, razem gdzieś wyjść. Tylko czemu musi, to być zajęty facet? Czemu ten los jest taki okrutny? Sprawdza moją wytrzymałość czy co? 