dlaczego zdradzani sa glupi... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » dlaczego zdradzani sa glupi...

Strony Poprzednia 1 2 3 4 55 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 3,559 ]

66

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

ale wiesz... znam facetów, którzy sa kochani... i pojada do swojej dziewczyny o każdej porze dnia i nocy.. a poza tym.. sa aktywni

uprawiają sport.. mają pasję.. zabiorą ja na walentynki np na zaprzęg psów husky... gdzies na narty.. cos szalonego

tacy ISTNIEJĄ... a mi się zawsze wydawało, że on musi być bad boyem aby byc ciekawym.. a to jest płytkie myslenie

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-07-15 06:33:43)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

moja przyjaciolka dowiedziala sie, ze ma rzerzaczke... sad
Zadzwonila z placzem.
W taki sposob dowiedziala sie o zdradzie meza, ktory co tydzien do kosciola na msze.... ech szkoda gadac.
ciezko nawet mowic o zdradzie... raczej o zdradach (zadne wiezi, emocje...ot seks z przypadkowymi dziewczynami).
Jakos roi sie wokol mnie od zdrad ostatnio. Jakis pogrom, czy co?

68

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

tak zdradzani są głupi.. bo nie chca pamiętać że zostali zdradzeni, oszukani, potraktowani jak smieć, tylko katują sie tymi miłymi wspomnieniami, uzalaja się nad swym nieszczęściem, płaczą i rozpaczają po stracie. nie chcą zaakceptować faktu, ze to juz koniec, łudza sie iluzją że wszystko jeszcze można naprawić, bo tęsknimy, zyc nie mozemy bez byłego. nie rozumiemy dlaczego nie dzwoni, nie odpowiada na SMS, nie przyjmujemy do swiadomości ze oni nie chcą mieć z nami kontaktu, że jesteśmy dla nich obce.
tak jestem głupia, bo zamiast zyć nadzieją na lepsze jutro, czepiam sie myśli że jeszcze wszystko sie naprawi. Bo boje sie samotności, czuje sie odstawiona na boczny tor. Bo były sobie jakoś radzi beze mnie a ja walcze by przetrwac każdy dzień. Bo ja nie moge zapomnieć, a on sobie świetnie radzi.
jestem głupia, bo zostałam zdradzona, w jednej chwili zostawiona, a ja chcę wybaczać..
jestem glupia, bo wybaczałam mu wielokrotnie przez te 18 lat małżeństwa,wyciągałam go z wielu problemow, byłam mu lojalną wierną zoną, a teraz się czuję winna..
jestem głupia, bo chciałam sie realizować, mieć swoje pasje, zrobiłam studia, miałam dobrą pracę, a nie powinnam... powinnam go wspierać w jego kryzysie wieku średniego, patrzeć mu ciągle w oczy, przytulać, zyć jego zyciem i caly czas powtarzać, jak bardzo go kocham i zyć bez niego nie mogę...

byłam głupia... jestem glupia.. powiedzcie mi to... walnijcie prosto między oczy.. niech boli

69

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

no jesteś głupia.. jak my wszystkie... każda z nas w pewnym momencie to czuła... a jeśli nie to tylko świadczy o jej mądrości:)

nie masz powodów do wyrzutów sumienia...nic nie mogłaś zrobić inaczej, nie mogłaś być lepszą żoną...nie musiałaś.. jesteś normalną kobietą którą ktoś skrzywdził... nie bierz na siebie odpowiedzialności za czyjąś decyzję.. za czyiś brak zaangażowania i brak odpowiedzialności

jesteś winna bo go kochałaś i wspierałaś.. jesteś winna bo pozwalasz mu na to, ze po wszystkim co zrobił.. niezależnie od okoliczności... ty dajesz mu się manipulować dalej bo dalej obwiniasz siebie... to były jego czyny... nie twoje.. i to on za nie odpowiada.. nie ty

70

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Ana37... Mam wrażenie, że czytam własne słowa w Twoim poście. Wypisz, wymaluj moje odczucia sprzed miesiąca, dwóch.
Ale nie myśl, że od tej pory zmądrzałam :-p Gdzie tam, dalej nie mogę zrozumieć, dlaczego to zrobił i jak się to mogło stać... Ech... głupota jest czasem niewybaczalna.
Ale przynajmniej nauczyłam się już z tym żyć.
Głowa do góry... Życie strasznie kopas w dupas, ale damy radę. Chociaż nie wierzyłam w to jeszcze jakiś czas temu, to już wiem, że z każdym dniem idę do przodu. Pomimo nieuleczalnej głupoty ;-)

71 Ostatnio edytowany przez martita07 (2010-12-09 21:49:30)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

.

72

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

wiem,że to forum dla kobiet,mężczyźni chyba nie odważyliby się publicznie pisać o swoich uczuciach smile,ale wiedzcie,że je mamy i też zdarza nam się cierpieć i jesteśmy zdradzani "Mówiła,ze kocha... a jak mówiła, ze kocha to znaczy ze mówiła a nie ze kocha..." pozdrawiam Zazdrość smile))

73

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

ale my tak otwarcie piszemy o swoich uczuciach bo jestesmy anonimowe...

wierze, że faceci je mają... tylko nie Ci których spotkałam.. albo przynajmniej nie w takim stopniu jakiego mozna oczekiwac od normalnego faceta:)

74

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Och tak... anonimowość dodaje odwagi. Ja osobiście nikomu z mych przyjaciół nie jestem jeszcze w stanie powiedzieć, że mnie zdradzał... Zbytnio się wstydzę.
A co do uczuć facetów... Właśnie to dla mnie jest najgorsze, że ja wiem, iż faceci je mają. Znam mnóstwo bliskich mi facetów, którzy uczucia mają i umieją je okazywać. I to jest piękne. I zarazem dobijające... że ja tak mieć nie mogłam i nie mogę. CO jest ze mną nie tak...? I znów powrót głupoty. Znów pytania: w czym jestem gorsza? Czym zawiniłam? Dlaczego ja sobie nie zasłużyłam na...? I czym sobie zasłużyłam na....? Ech... mogę wiedzieć, że to tylko głupota, ale i tak nie jestem w stanie wysnuć z tego wniosków.... Znów powrót depresji... I ZNÓW wychodzi na to, że bardziej głupia niż ten $&^*^ jestem....

75

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Na poczatku jestesmy zaslepione i co by nie zrobil ten "bad boy" wydaje nam sie ze to wcale nie bylo takie złe, a moze i bylo ale nam sie uda go jakos zmienic, gowno prawda... tak szczerze mowiac. Choc przyznam ze mezaczyzna ktory naprawde pokocha potrafi sie zmienic, potrafi uszanowac wole i sluchac drugiej osoby. Ale takich mezczyzna jest coraz mniej.. A Ty nie jestes glupia, choc czesto sobie tak mowimy, ale dochodze do wnioskow ze gdybysmy nie uczyly sie na bledach polenialibysmy je stale. A z kzdym takim ciosem czegos sie uczymy. I choc nie mowie ze moze to znow sie nie zdarzyc , ale napewno bedziesz bardziej ostrozniejsza, tak podswiadomie.
Gdzies czytalam ze przewaznie dziewczyny wybieraja partnerow podobnych do ojcow.
Zdarza sie tak owszem... Ale jesli ja wiedzialabym ze ten "on" jest taki jak moj ojciec.... Nie nigdy w zyciu. Najgorsze jest to ze wiazaemy sie z kims a czasem odpiero po kilku, nawet kilkunastu lataach wychodzi z tego kogos "demon" wiec nigdy nic nie wiadomo. Ale chce byc silna.. chce sobie radzic z zyciem, a co najwazniejsze chce zyc i zobaczyc co jescze mnie spotka, co przyniseie los. smile   I co by nie bylo wiem ze moze bedzie cieko, ale wytrzymam i dam rade smile

76 Ostatnio edytowany przez smutna25 (2010-07-21 16:33:09)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

ja nie bylam zdradzona, ale uderzona i pomiatana......a wlaściwie dalej jestem ze swojej głupoty
dlaczego boje sie odejść?
- bo żyje złudzeniami o tym jak dobrze było
- bo sama chyba nie wierzę w to co sie dzieje (zaczelam z nim byc nie ze wzgl na wyglad bo to zaden macho ale za to ze był dobrze wychowany, grzeczny, uprzejmy i pomocny - dziwiłam sie "jak mozna z kims sie tak swietnie porozumiewac?" ) prawde zaczynam dostrzegać - miłoy i dobry dla "innych, obcych (koledzy, znajomi z pracy, nawet obcy na ulicy)" a najblizsza rodzine czyli zone, matke, siostry, ojca mozna zeszmacic
- bo mam niskie poczucie wlasnej wartości - tzn wiem ze jestem atrakcyjna i wiele osób mi to mówi a wrecz (nie pisze z próżności tego) faceci do mnie lgną - co tez jest czesta przyczyną awantur z mężem, skończyłam dobre studia, mam dobrą prace, ludzie mnie lubią, mam kochającychsie rodziców i dobry przykald w domu

A teraz pytanie dlaczego mam tak niskie poczucie wlasnej wartości?
dziwne ale wydaje mi sie ze to po czesci zakorzenione z dziecinstwa (zawsze byłam nieśmiała) a po czesci to zasługa obecnego męża  - są slowa które usłyszałam od niego baaardzo dawno , niby pierdoły a siedzą mi w głowie - "miałem kiedyś ladniejsza dziewczynę od ciebie"  przy wzroscie 170 i wadze 53kg uslyszałam zebym nie nosila obcislych spodni bo nie każd dobrze w tym wyglada bo "nóżki powinny być jak strzałeczki" komentował pokazując manekina na wystawie....... teraz jak przytyłam 10kg i  mówi jaka jestem piękna i ze kiedys tak mówił bo był młody i głupi -  to podświadomie nie wierzę


A jaka jestem zła i nie dobra?

- bo mam wlasne zdanie i wypowiadam je w obecnosci osób które mają odmienne zdanie (mąż " nie musisz komentować po co robić z siebie pajaca jak wszyscy myślą inaczej")
- bo skonczyłam dobre studia, mam dobra prace i dobrze zarabiam (a przeciez on jest lepszy mimo ze jest zykłym "robolem")
- bo wróciłam do nalogu papierosów
- bo uważam że obowiązki domowe (pranie sprażtanie gotowanie) należy dzieliś po połowie (chociaz i tak rzadko udaje mi sie wyegzekwować bo przeciez to babskie zajęcie a "ja jak mam sprzętać to wole posiedziec przy kompie" - jego słowa)
- bo nie akceptuję oglądania się za innymi kobietami w tym wirtualnie (a przeciez tylko pedaly nie oglądają) - dziwne bo znam facetów którzy tego nie robią
- bo "pie...do..le głupoty - jak każda baba"
- bo czasami do późna pracuje
- bo nie toleruję psiej siersci w samochodzie na siedzeniu
- bo (ktos juz omtym pisał) wymagam wlozenia nowego worka po wyniesieniu śmieci
- bo nie robie awantur publicznie ale czekam na rozmowe az bedziemy sami - czyli np rano wstaje i juz sie czepiam
- bo chce zeby mnie zauwazał w gronie znajomych (np na wyjezdzie kilkudniowym nie chce byc powietrzem)
- bo chce zrobic studia podyplomowe w innym miescie (jak to ja moge zosawic meza na 2 weekendy w miesiacu?)
- bo lubie tanczyć a on nie


ZAZDROŚĆ z Twoich postow duzo wyciągnęłam dla siebie - dziękuję

77

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Eh kobietki, właśnie wróciłam z urlopu - pierwszego, jako singielka, rozpakowałam walizy, które musiałam sama wtargać do domu, zrobiłam ekspresowe zakupy w ulubionym sklepiku, bo w lodówce miałam tylko światło, włączyłam pralkę, poleciałam do świeże kwiaty, żeby było mi kwiatowo, letnio i przyjemnie i siadłam w fotelu myśląc:
1. po raz pierwszy spędziłam urlop w moim własnym rytmie;
2. nie obchodziło mnie nic poza mną samą;
3. kładłam się spać i wstawałam, jak mi się chciało;
4. robiłam to, na co miałam ochotę;
5. nikt mi nie sączył nad głową toksycznych uwag;
6. nikt nie miał do mnie o nic pretensji;
7. nikt nie zmuszał mnie do chodzenia na ryby;
8. nikt nic ode mnie nie chciał w ogóle;
9. w lodówce nie musiałam mieć zapasu piwa na cały rok;
10. obleciałam lokalne targi w poszukiwaniu fajnych ciuszków;
11. wydałam na własne zachcianki kupę kasy z przewagą kupy;
12. z ciekawością przyglądałam się znajomym pozostającym w związkach, jak męczą się ze sobą, przepojeni wzajemnymi pretensjami.

Odpoczęłam, zrelaksowałam się jak byczysko, opaliłam się jak mulatka, grubą krechą odkreśliłam moje dotychczasowe życie i wystartowałam w nowe i nieznane. Pogoniłam moich dotychczasowych narzeczonych - dobiegaczy, nie są mi jak na razie zupełnie do niczego potrzebni, jutro popędzę do manikiurzystki i fryzjerki, żeby nabrać miejskiego szlifu, opadły ze mnie już najgorsze emocje, że nikt mnie nie kocha, że nie czuję się kochana, że nie ma przy mnie faceta, bo jeśli mam mieć kogoś tylko dlatego, żeby był, to wolę zostać sama. Teraz już nic nie MUSZĘ i nic nie POWINNAM, teraz tylko robię to, co CHCĘ. Nie przestałam przy tym myśleć, ale zaczęłam myśleć o SOBIE. Spadła ze mnie odpowiedzialność za cały dom i przyległości. Po prostu WYZWOLIŁAM się. Gruba KRECHA pod moim dotychczasowym życiem przydała mi się bardzo. Niemcy mówią: każdy koniec jest początkiem. Wróciłam z urlopu jako odmieniona i pewna siebie kobieta.

78

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

no dobra to teraz ja- LILUSIA TY WRÓCIŁAŚ Z URLOPU   ja dopiero sie wybieram a zeby było ciekawie - jedzie duża ekipa w tym ja singielka  rok temu rozwód , a zeby było ciekawiej wsród tego tłumu będzie mój były maż ze swoją nową panią.................. myśle sobie pojade bo :1-nikt mnie zmuszać nie będzie do zwiedzania, 2- nie bedę musiała robić sniadań, kolacji,3-bedę wiecznie uśmiechnięta, 4-będę robiła to na co będę miała ochotę5-będę kładła się spać i wstawała  wtedy kiedy będę chciała ................... i będę obserwować  jak szczęsliwy jest mój były mąż .............................. no bedzie dziewczyny o czym pisać po powrocie . Tak  jak Lilusia będę wypoczywać, opalać, i teraz już nic nie muszę i nic nie powinnam............ bo wiem że najwazniejsza jestem JA.

79

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Ciesze sie Lilusiu, ze bylas na urlopie... balam sie, ze wrocilas do meza... bo skomlal, prosil, plakal...
Normalnie kocham Cie, ze zajelas sie soba. JESTES WELKA!

80

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Lilusiu - normalnie zazdroszczę!
Brzmi jak wymarzone wakacje :-)
Hehe, i wychodzi na to, że faceci tylko nam przeszkadzają i uprzykszają życie ;-)

81

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

czesc dziewczyny co mam zrobic podejrzewam że mąż mnie mnie zdradza. niewiem może to tylko flirtowanie. wraca do domu o stałych porach i niby jest ok. znalazlam jednak w jego tel. kilka dziwnych sms ale to nic by nie znaczylo odkad zaczal chodzic do szkoly po kilku miesiacach zaczal sie dziwnie zachowywac-zamyslony niby w dolku z powodu szkoly wszystko mu przeszkadza. znalazlam meila od jakiejs kurwy i wzmianke o tym jaka to zrobila sie inna i zamyslona.niestety nie mam wgladu w jego poczte czy kom. bo wszystko chowa przedemna. chyba tylko dzieci powstrzymuja przed zrobieniem jakiegos drastycznego kroku co mi radzicie jak mu udowodnic ze jest niewporzadku

82

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Super Lilusia gratuluje takiego wypoczynku smile  Ja tez odetchnelam choc pojechalam na zbiory malin, ale too pomoglo mi jakos duchowo, zreszta w osatni weekend porwali mnie nad Chancze i moglam siedziec obserwowac meskie gorace ciala, usmiechc sie do kogo chce ahh wink po za tym rowniez nieźle sie opalilam wink A sprawa z moim bylym troche dziwna.... wrocilam( nie bylo mnie z 3 tygodnie) wiedzialam ze spotykal sie ze swoja nowa "kolezanka" w tym czasie. I wlasnie w poprzedni poniedzialek bylam z dziewczynami w pubie i on....  I ten jego wzrok... patrzyl na mnie juz calkiem inaczej z czyms takim w oczach, ale odworcilam glowe i dalej, a niech raz poczuje co ja czulam kiedy on tak robil. I w Niedziele bylam sobie na dyskotece widze ta jego nowa kolezanke sobie mysle.. noo pewnie on tez gdzies tu jest. A jakis czas poźniej... ona bawi sie bardzo dobrze z kim innym... a jego ie bylo. Hmm....   zastanawiajace , wink   

Desperatka, spokojnie... nie znalazlas jescze jakis naprawde obwiniajacych dowodow. Ale podejrzenia masz. Na Twoim miejscu , wogole na miejscu wszystkich podejrzliwych dziewczyn, zon, sama zajelabym sie "sledztwem" zeby wyadac sytuacje, bo jesli sie zacznie temat to nie dosc ze Ty staniesz sie bardziej podejrzliwa to on jesli ma cos na sumieniu zacznie bardziej to ukrywac. Wiec naprawde ja bym wybadala sprawe na swoja reke nie dajac nic po sobie znac. smile

83

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
88Yvonne88 napisał/a:

Desperatka, spokojnie... nie znalazlas jescze jakis naprawde obwiniajacych dowodow. Ale podejrzenia masz. Na Twoim miejscu , wogole na miejscu wszystkich podejrzliwych dziewczyn, zon, sama zajelabym sie "sledztwem" zeby wyadac sytuacje, bo jesli sie zacznie temat to nie dosc ze Ty staniesz sie bardziej podejrzliwa to on jesli ma cos na sumieniu zacznie bardziej to ukrywac. Wiec naprawde ja bym wybadala sprawe na swoja reke nie dajac nic po sobie znac. smile

Nie jest tak latwo nie dac nic po sobie znac. Ja, jak cala sprawa wyplynela, nie wytrzymalam ani minuty.
Mam nadzieje ze Ci sie uda Desperatka.

84

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

witam.z Tomkiem jestem już 3 lata 3 krotnie go zdradziłam czy powiedzieć mu o tym?dlaczego to zrobiłam?bo wyjechał na 2miesiace.poszłam kilka razy na inpreze ze znajomymi.poznałam takiego Radka i się stało.miałam okropne wyrzuty sumienia,ale później poznałam 2 innych.z tym ostatnim mam kontakt  chciałabym się z nim spotykać ,ale nie potrafię zostawić Tomka nie wiem czy on sobie poradzi z moim odejściem?on bardzo mnie kocha ja już raczej nic do niego nie czuje....

85 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-07-28 07:01:15)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
desperatka napisał/a:

chyba tylko dzieci powstrzymuja przed zrobieniem jakiegos drastycznego kroku co mi radzicie jak mu udowodnic ze jest niewporzadku

... tak zazwyczaj przenosimy zaraze nieumiejetnosci kochania. Pozwalamy dzieciom patrzec na nasze nieudane zycie, sluchac przeklenstw, czasem bicia, patrzec na lzy i klotnie rodzicow. Niech maja wzorek na przyszlosc. Moze i im zmarnujemy zycie, bo sami jestesmy chorzy to i niech nasze dzieci beda chore. A co tam!

86

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
natasza20 napisał/a:

witam.z Tomkiem jestem już 3 lata 3 krotnie go zdradziłam czy powiedzieć mu o tym?dlaczego to zrobiłam?bo wyjechał na 2miesiace.poszłam kilka razy na inpreze ze znajomymi.poznałam takiego Radka i się stało.miałam okropne wyrzuty sumienia,ale później poznałam 2 innych.z tym ostatnim mam kontakt  chciałabym się z nim spotykać ,ale nie potrafię zostawić Tomka nie wiem czy on sobie poradzi z moim odejściem?on bardzo mnie kocha ja już raczej nic do niego nie czuje....

Natasza ile Ty masz lat?

87

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Natasza... zostaw tego chlopaka w koncu i popatrz co robisz.. moze on zasluguje na naprawde fajna dziewczyne. A skoro zahcowalas sie jak zachowalas to od razu widac ze do zadnego z tych mezczyzn nie masz uczuc. ! Gdzies kiedys czytalam ze krzywdy wyrzadzone drugiemu czlowiekowi zycie nam oddaje podwojnie... .. :>

88

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
88Yvonne88 napisał/a:

Natasza... zostaw tego chlopaka w koncu i popatrz co robisz.. moze on zasluguje na naprawde fajna dziewczyne. A skoro zahcowalas sie jak zachowalas to od razu widac ze do zadnego z tych mezczyzn nie masz uczuc. ! Gdzies kiedys czytalam ze krzywdy wyrzadzone drugiemu czlowiekowi zycie nam oddaje podwojnie... .. :>

Dokladnie...
To po prostu KARMA>>>

89

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

O Zazdrości, tak marzę o chwili, kiedy mój EX-fiu... będzie skamlał i prosił, abym do niego wróciła ..... nawet nie wiesz, ile scenariuszy mam w głowie na taką okoliczność ......
1. pozwolę mu na to i będziemy żyli długo i szczęśliwie;
2. pozwolę mu na to i gdy zobaczy mój obecny dom, zbieleje mu oko, jak tu jest pięknie, gdy go nie ma;
3. pozwolę mu na to i stworzę pozory najfantastyczniejszego związku, zakończonego kosmicznym kopem w d....;
4. pozwolę mu na to i po 3 miesiącach wspaniałego wspólnego życia, cudownie seksownej bielizny i wyuzdanego seksu, obiadków złożonych z 4 dań, wystawię mu walizy przed dom;

Fantazjuję w tym temacie bezustannie, bo i tak wiem, że takiego związku, jak nasz już nie będzie w jego życiu, a z drugiej strony znam go i wiem, że ambicja i wybujałe 'ego' nie pozwoli mu na nawet na cień kontaktu. A może się mylę ? Zagryzam usta, odchudziłam się o 12 kg, zrobiłam się wylaszczoną zadbaną laską, jak nigdy wcześniej i tylko czekam, aby mnie teraz zobaczył, spotkał, żeby żałował, żeby gryzł glebę ze złości, żeby poczuł, co stracił ...... Pobożne życzenia spotkania się w kilkumilionowym mieście. I tak uważam, że popełnił największy błąd w swoim życiu, gdy rozeszły się nasze drogi. Już i tak mam małą satysfakcję, że  zmienił miejsce pracy po moim ostatnim mailu do niego sprzed ponad 2 miesięcy, że zawodowo nie jest w stanie funkcjonować zawodowo beze mnie. Zobaczymy, jak długo uda mu się mamić ludzi jego piękną gadką przy braku jakiegokolwiek dynamicznego działania, ponieważ działamy w tej samej branży na terenie jednej gminy, prawda okaże się naga bardzo szybko.
KTOSIU717 - to Twoja wielkość pozwoli Ci na stawienie czoła takiemu wyzwaniu, kurczę blade, nie wiem, czy ja miałabym tyle sił, aby stawić czoło takiemu wyzwaniu przed jakim stoisz ...... myślę, że ja ganiałabym tę wstrętną babę z parasolką dookoła najbliższego klombu i tak bym jej nawpi......ła, żeby jej nikt nie poznał (chociaż zastanawiam się, czy to raczej nie Twojego EKSIA powinnam była ganiać z tą parasolką).
POLYANNO, ja też dochodzę do wniosku, że spokojna, stabilna sytuacja (w naszej ocenie) zabija w nas czujność. Moja dobra znajoma powiedziałam, że faceta  trzeba pilnować, a ja uważałam, że długa smycz jest dobrym wyjściem z sytuacji i okazało się w moim przypadku, że zbyt długa smycz prowadzi do samozagłady ..... Ale dzisiaj wiem, że ci tak zwani mężczyźni przeszkadzają nam skutecznie w samorealizacji, jeśli okażą się tzw. PANAMI DUPKAMI szukającymi potwierdzenia swojej męskości w oczach innych kobiet.
Jak ja Was kocham, moje najwspanialsze NET-KOBIETKI !

90

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Zazdrość!! Jak Ty to wszystko trafnie ujęłaś w całość...

...porzucił mnie 13 lipca po 14 latach małżeństwa... świat się zawalił, rozstąpiła się ziemia, porwało mnie tsunami...
...a tak naprawdę właśnie do mnie dotarło, że ja po prostu boję się samotności...
Zawsze byłam samotna, bo męża nigdy nie było w domu...
Nigdy nie czułam się potrzebna, kochana, najważniejsza...
...ale zawsze mogłam powiedzieć, że jest...
Teraz już nie mogę tego zrobić. Boję się, że samotność mnie pochłonie, że stracę resztę lat, które mi jeszcze pozostały, że zmarnuję życie, przepuszczę je między palcami...a czasu nikt nie cofnie...i tak będę siedziała patrząc w okno na Odrę za drzewami...i nic więcej mnie już w życiu nie czeka...nie czeka...
Wiecie, nigdy nie byliśmy na wczasach, ani na Sylwestra, ani u wspólnych znajomych - nie mieliśmy takich...żadnej rozrywki, żadnej radości...
Myślałam, ze gorzej już być nie może...a jednak...
Gruba, samotna z cellulitem, rozstępami po ciąży i czterdziestoletnia...
Oto wizerunek porzuconej kobiety...

91

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

No i co strasznego Wiosenko sie stanie gdy zostaniemy sami ze soba, sam na sam? Czy to oznacza ze zycie zmarnowane?
Uwielbiam sie poznawac. Czasem to boli wiec placze. Odrabiam za moich rodzicow zalegla milosc do samej siebie.
Nie chodzi tu o egoizm. Chodzi o zauwazenie, ze jestem, mam potrzeby i ze musi byc sprawiedliwie..  Nie przymykam oka na zlo wyrzadzane mnie

92

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Wiesz masz rację, nie szanujemy siebie to jak oni mają nas szanować i kochać, gdy MY tego nie robimy.
Wiem co mówię...
Jestem zdradzana, bita i nie szanowana, sama przestałam to robić a mam 32 lata więc co będzie później?
Dziś w nocy przyszedł sms do mojego męża od kolejnej dziw... bo tak je nazywam. A może sama nie jestem lepsza. Kiedyś on był super facetem,czułam się kochana, teraz dosięgłam dna, kiedyś sama o takich jak ja mówiłam głupia, teraz jestem jedną z nich. Dlaczego z nim jestem... , bo jestem sama a mam 3 dzieci najmłodsze 5 mc i nie mam jak iść do pracy, nikt mi ich nie pomoże bo moja rodzina odwróciła się ode mnie właśnie przez niego. A nie mamy mieszkania tylko wynajmujemy. Do zeszłego roku było wszystko ok później już brak słów.
Szukam w sobie tej cholernej siły którą kiedyś miałam, nie wiem czy mi się uda...

93

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Wiosno najcudniejsza, ja też dowiedziałam się 13 lipca o rozstaniu, tylko w ubiegłym roku .... A dzisiaj pomimo jeszcze innych dalszych kłód, które mi rzucano pod nogi, wyrwałam do przodu, jak koń wyścigowy z klapkami na oczach, tylko że dzisiaj już widzę siebie samą, a klapki przesłaniają mi wszystko, co nie jest dla mnie dobre. Kiedyś widziałam i byłam ukierunkowana na wszystko poza sobą samą. A dzisiaj odwróciłam kolejność widzenia i eliminuję z pola widzenia to, co nie jest dla mnie dobre. I nie twierdzę, że to łatwy proces, bo tego się cały czas uczę, nawet jeśli stanę się odrobinę egotyczna, to z pełną świadomością, bo dotychczas poświęcałam swoją uwagę tylko innym, bliskim, kochanym. I doszłam dzięki takiemu postępowaniu do muru przed którym mnie postawiono i porzucono. Zdradzono i oszukano. Wyrządzono mi wiele niedobrych rzeczy, więc już teraz na to nie pozwolę. Dzisiaj z wielką mocą odczuwam mądrość powiedzenia, że uczymy się na własnych błędach. I wiem, że im prędzej nam życie wyrządzi krzywdę, tym lepiej dla nas samych. Po prostu prędzej zmądrzejemy, odrzucimy złudzenia i przestaniemy się same oszukiwać. To jest sedno mądrości życiowej i doświadczenia. A czterdziestka to bardzo piękny wiek w życiu kobiety.

94

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
wiosna69 napisał/a:

...a tak naprawdę właśnie do mnie dotarło, że ja po prostu boję się samotności...
Zawsze byłam samotna, bo męża nigdy nie było w domu...
Nigdy nie czułam się potrzebna, kochana, najważniejsza...
...ale zawsze mogłam powiedzieć, że jest...

Świetnie, że zauważyłaś tę podstawową rzecz, do której często nie chcemy się przyznać.
Że jesteśmy / byłyśmy z kimś tylko dlatego, że "był". Że miałyśmy to poczucie, że nie jesteśmy same, że ktoś obok nas trwa, jest, egzystuje... Albo przynajmniej udaje, że jest... Bo ile razy on jest tylko fizycznie, albo na papierku czy na wizytówce na drzwiach.
Ale mimo to akceptujemy taki stan i uważamy, że skoro tak jest, to jest tak dobrze.
Głupie my, głupie, głupie!
Myślę, że zauważenie tego stanu - że byłyśmy z kimś, bo on "był" - to pierwszy krok do stanięcia na nogi. Drugi - o wiele gorszy - to zaakceptowanie tego faktu i pogodzenie się z nim.
Dopiero potem można uczyć się żyć od nowa.

Ja znów na małej fali depresyjnej, dowiedziałam się, że kolejny z dobrych znajomych mojego eks się żeni. Mój nigdy mi nawet nie dał pierścionka, tłumacząc często, że nikt z jego znajomych się jeszcze nie ożenił, więc czemu on ma być pierwszy... A teraz wychodzi na to, że będzie ostatni... Tylko czemu nie ze mną? I widzicie, mimo że ostatnio troche zmądrzałam, znów topię się w irracjonalnych pytaniach. Na które i tak znam odpowiedź, ale nie chcę ciągle jej do siebie dopuścić...

95

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Lilusia50 napisał/a:

. A czterdziestka to bardzo piękny wiek w życiu kobiety.

YEAH!!!

96

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
pollyanna napisał/a:

Ja znów na małej fali depresyjnej, dowiedziałam się, że kolejny z dobrych znajomych mojego eks się żeni. Mój nigdy mi nawet nie dał pierścionka, tłumacząc często, że nikt z jego znajomych się jeszcze nie ożenił, więc czemu on ma być pierwszy... A teraz wychodzi na to, że będzie ostatni... Tylko czemu nie ze mną? I widzicie, mimo że ostatnio troche zmądrzałam, znów topię się w irracjonalnych pytaniach. Na które i tak znam odpowiedź, ale nie chcę ciągle jej do siebie dopuścić...

HAHA ale Ci walnal wytlumaczenie... Moj sie oswiadczyl ale bez pierscionka. Mielismy cos kupic razem ale nic z tego nie wyszlo. Za to ja mu kupilam zareczynowa obraczke - z diamentem, a jakze!
Po zerwaniu gapil sie jak wol na malowane wrota, jak kazalam mu ja zwrocic. Chyba mial zamiar dalej w niej chodzic, kasztan jeden...
BOZE, nadal nie wierze w to jakim okazal sie pacanem!!!

97

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
pollyanna napisał/a:

Tylko czemu nie ze mną? I widzicie, mimo że ostatnio troche zmądrzałam, znów topię się w irracjonalnych pytaniach. Na które i tak znam odpowiedź, ale nie chcę ciągle jej do siebie dopuścić...

Polyanno, ja też doszukiwałam się w sobie przyczyn dla których rozpadł się mój związek. Wygrzebywałam głęboką dziurę w sercu, poszukując w sobie zła i wad. Zadawałam sobie nieustannie pytanie, w czym ta druga kobieta jest lepsza ode mnie. Dołowałam się dniem i nocą. Rozgrzebywałam w myślach wiele sytuacji, zachowań, zdarzeń, analizowałam swoje życie w zwolnionym tempie. Ryczałam, bo wspomnienia bolały. Aż powoli do mnie dotarło i zrozumiałam, że przyczyna nie leżała we mnie, tylko w myśleniu PANA DUPKA, w jego charakterze, w durnym pojmowaniu rzeczywistości, w jego egoizmie i bezduszności. I też to zadane przez Ciebie pytanie towarzyszyło mi długo: dlaczego on jest z nią, a nie ze mną ..... A dzisiaj błogosławię tę sytuację, że już nie przy mnie jest taki PAN DUPEK, tylko przy tamtej.

98

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Dziewczyny czytając ten wątek doszłam do wniosku że, najlepsze co mnie spotkało w życiu to rozpad mojego związku. Czy boję się być sama? Pewnie i to strasznie.  Boję się że, już nigdy nikt mnie nie przytuli, że do nikogo nie powiem juz Kocham, że nieporadzę sobie w życiu, nie dama rady z rachunkami, a co mam zrobić jak popsuje mi się samochód, co się robi jak zaleje mieszkanie, czy będę jeszcze szczęśliwa. Ale myślę sobie że, ten strach motywuje mnie do działania. No bo przecież nie usiądę i nie będę czekać na koniec świata. Człowiek uczy się przez całe życie a nauką jest także pokonywanie trudności życiowych. A jak z czymś nie dam sobie rady? No przecież są jeszcze przyjaciele, znajomi który na pewno pomogą. Nie ma takiej rzeczy której nie można zrobić, są tylko lepsze i gorsze rozwiązania. Mam dopiero 29 lat i co z tego że, większość koleżanek właśnie się żeni, rodzi dzieci a mnie krew zalewa na ten widok. W każdej sytuacji należy znaleź pozytywne strony: przez nerwy schudłam 10 kilo, mam dużo wolnego czasu który mogę poświęcic na czytanie książek, nie muszę myć ubikacji codziennie, itp.
A co do tego że, jesteśmy głupie to zgadzam się w 100%, bo co za idiotka cieszy się z tego że facet jest i nie widzi jaki jest. To tak jakby kupic sobie nową szminkę, wymarzony kolor ale już nie zwracać uwagę na to że jest kiepskiej firmy, rozmazuje się , śmierdzi, bo i tak cieszymy się że, ją mamy.
A faceta powinnismy doceniac za to jaki jest a nie tylko chalić Boga za to że, jest.

99

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Lilusia50 napisał/a:

Polyanno, ja też doszukiwałam się w sobie przyczyn dla których rozpadł się mój związek. Wygrzebywałam głęboką dziurę w sercu, poszukując w sobie zła i wad. Zadawałam sobie nieustannie pytanie, w czym ta druga kobieta jest lepsza ode mnie. Dołowałam się dniem i nocą. Rozgrzebywałam w myślach wiele sytuacji, zachowań, zdarzeń, analizowałam swoje życie w zwolnionym tempie. Ryczałam, bo wspomnienia bolały. Aż powoli do mnie dotarło i zrozumiałam, że przyczyna nie leżała we mnie, tylko w myśleniu PANA DUPKA, w jego charakterze, w durnym pojmowaniu rzeczywistości, w jego egoizmie i bezduszności. I też to zadane przez Ciebie pytanie towarzyszyło mi długo: dlaczego on jest z nią, a nie ze mną ..... A dzisiaj błogosławię tę sytuację, że już nie przy mnie jest taki PAN DUPEK, tylko przy tamtej.

Polyanna/Lilusia50
To grzebanie w sobie i doszukiwanie sie wad jest powszechne; myslenie, ze nie jestem warta milosci, bo zla/niemila/wredna/brzydka/za malo sie staram itp...
A przeciez jestesmy warte - to tylko on okazal sie egoista, niedojrzalym emocjonalnie, niezdolnym do stworzenia prawdziwej wiezi...
Kobitki, pozwolmy sobie zyc! Same wpedzamy sie w to male piekielko...

Ja dzis tez jestem wdzieczna za to ze przypaletala sie ta druga - bo jak nie ona, to bylaby przeciez inna. Nadal tkwilabym w tym chorym zwiazku, bez nadzieji na szczescie w przyszlosci...
A tak mam swoja szanse - okupiona cierpieniem, co prawda, ale mam ja przed soba. A szczescie, coraz czesciej odnosze wrazenie, jest na wyciagniecie reki...
Musze tylko miec oczy szeroko otwarte i po nie siegnac smile

100

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Nell999, odkrywamy wszystkie te same prawdy życiowe, szkoda, że nie możemy wyciągnąć tych wniosków z doświadczeń innych kobiet, może wtedy udałoby się unikać rozczarowań, ale czy osiągnęłybyśmy wówczas ten etap myślenia, że zaczniemy kochać siebie ? Że mężczyzna już nie przesłoni nam bezwarunkowo całego świata ? I jednak paradoksem jest, że uwsteczniając się mentalnie znalazłam ponownie wartości wyższe  i zasady stanowiące o wartości człowieka. Mojej własnej wartości, bo dotychczas dawałam sobie wmówić i dawałam się mentalnie zmanipulować, że kobieta zawsze coś MUSI, bo życie ją skazuje na drugoligowe rozgrywki. W pierwszej lidze oczywiście grają tylko faceci. Tak, jakby płeć determinowała jakość życia. O jakże PANOWIE DUPKOWIE się mylą. Chciałabym, żeby wreszcie zabrakło bardzo łatwowiernych kobiet, którym facet jest w stanie zafundować życiową jazdę bez trzymanki w dół.

101 Ostatnio edytowany przez nell999 (2010-07-30 17:40:09)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Lilusia50 napisał/a:

Nell999, odkrywamy wszystkie te same prawdy życiowe, szkoda, że nie możemy wyciągnąć tych wniosków z doświadczeń innych kobiet, może wtedy udałoby się unikać rozczarowań, ale czy osiągnęłybyśmy wówczas ten etap myślenia, że zaczniemy kochać siebie ? Że mężczyzna już nie przesłoni nam bezwarunkowo całego świata ? I jednak paradoksem jest, że uwsteczniając się mentalnie znalazłam ponownie wartości wyższe  i zasady stanowiące o wartości człowieka. Mojej własnej wartości, bo dotychczas dawałam sobie wmówić i dawałam się mentalnie zmanipulować, że kobieta zawsze coś MUSI, bo życie ją skazuje na drugoligowe rozgrywki. W pierwszej lidze oczywiście grają tylko faceci. Tak, jakby płeć determinowała jakość życia. O jakże PANOWIE DUPKOWIE się mylą. Chciałabym, żeby wreszcie zabrakło bardzo łatwowiernych kobiet, którym facet jest w stanie zafundować życiową jazdę bez trzymanki w dół.

Wynosimy to z domu, nasze matki byly tak wychowywane i ich matki... I daly nam po sobie te spuscizne a raczej to brzemie do dzwigania czy ciagniecia za soba przez zycie.
Chlopczyk to szczescie w rodzinie, trzeba o niego dbac i mu uslugiwac - PHI!!!
A dziewczynka ma byc skromna, zapominac o swoich potrzebach, ma byc wierna i zdolna do poswiecen - ona i jej potrzeby na ostatnim miejscu... Ideal kobiety, "Matka-Polka", swieta Teresa z Kaltuty, aniol....
Czasami chcialabym byc mezczyzna i miec wszystko w d****... Ale musialabym tez nosic mozg w spodniach a juz na taka zamiane to ja nie ide wink

102

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Macie dziewczyny racje takie usłużne wychowanie wynosi się z domu. Mój ojciec pił, bił, poniżał ale mama ciągle trwała i trwa. Ostatnio powiedziła że, nie kocha mojego ojca jest z nim z przyzwyczajenia ale i tak będzie z nim bo czuje sie za niego odpowiedzialna. I jak tu być normalnym i zdrowo kochać?

103

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
kasienka22 napisał/a:

I jak tu być normalnym i zdrowo kochać?

Jesteś normalna, bo widzisz tę patologię i zdajesz sobie sprawę, że coś tu nie gra...
I to chyba pierwszy krok do tego, żebyś ty sama wybrała mądrze?

104

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Świetny watek - podnosi na duchu, jak żaden inny wink
Właśnie z kimś się rozstałam, po prawie trzech latach. Czy sobie z tym radzę - niekoniecznie. Niekoniecznie tak jakbym chciała. Udaję na zewnątrz silną. Doszukuje się błędów w sobie, choć wiem, że to mój facet zawinił, właściwie w każdej sprawie.
Ale nie... ja tłumaczę się, bo przecież to moja wina. Bo przecież za mało się starałam, bo mogłam dawać od siebie mniej, albo dawałam od siebie za dużo - co mogło go przytłaczać. Nie dzwoniłam, gdy miałam ochotę albo potrzebę, bo przecież i tak ta rozmowa przerodziła by się w rozmowę o jego problemach, albo zwyczajnie by nie oddzwonił, nie odebrał.
Cały on. jednego dnia kocha, a potem milczy dniami, tygodniami. A potem znów kocha. Etc.

Szukam winy w sobie, cały czas. Przecież wiadomo: jestem brzydka, łatwo wybaczam, nie złoszczę się, współczuje, wszystko robię dla drugiej osoby, ale nie dla siebie itp. No cholera jasna...

A teraz czytam sobie ten wątek i dochodzi do nie prawda oczywista - to nie ze mną jest coś nie tak, tylko najczęściej z facetami których sobie wybieram.

Bo ja:
- wcale nie jestem brzydka, mam ładne włosy, duże oczy, fajną figurę;
- bo mężczyźni i kobiety prawią mi komplementy (ja ja zawsze myślę, że to ironia;));
- znam się na książkach, oglądam dobre filmy, jestem rozeznana w każdej muzyce, piszę niezłe opowiadania i wiersze.

Zaczynam w siebie wierzyć.

Mój jedyny problem polega na tym, że usilnie szukam kogoś kto zapełni pustkę. Bez drugiej osoby znów zaczynam się czuć mniej warta. Chcę najpierw nauczyć się kochać siebie całą, a dopiero potem pokochać kogoś zdrową miłością.

Ałć ;P

105

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Jeśli widzimy, że coś nie gra, to już jest pierwszy krok do przemyślenia sobie własnej lekcji życiowej, aby w naszym życiu coś zmienić. A przy okazji pomóc tym, którzy gdzieś sens bycia zagubili. Chociaż wieloletnie trwanie w jakiejś patologii czyni powoli tę patologię normalnością, na którą się godzimy. Obudźmy się ! I obudźmy tych, którzy mają smutne życie. Nie trzeba się z tym godzić, rozwiązanie jest, chociaż na początku trochę trudne, bo widzimy zwykle najpierw same schody, ale cel, do którego pójdziemy wynagrodzi nam wszystko !

106

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
pepitka napisał/a:

A teraz czytam sobie ten wątek i dochodzi do nie prawda oczywista - to nie ze mną jest coś nie tak, tylko najczęściej z facetami których sobie wybieram.

Nie nie nie nie nie!
To właśnie z tobą jest coś nie tak (i z nami wszystkimi, o to chodzi). Bo zgadzałaś się na bycie z nieodpowiednim facetem, bo tolerowałaś jego zachowania. On niech sobie będzie dupkiem żołędnym, to jego sprawa - ale my to musimy zauważać, zdawać sobie z tego sprawę i kopnąć w dupę, kiedy jest jeszcze czas.
I na tym polega nasze "coś nie tak".
Ale już mądrzejemy, prawda? smile

Zazdrości, ten wątek jest dla mnie światełkiem w tunelu.
Wierz mi albo nie, ale od niego zaczęła się moja wewnętrzna przemiana i walka o nowe, lepsze jutro. Hihi, ale to patetycznie zabrzmiało wink Ale ja ostatnio cała patetyczna jestem...

107 Ostatnio edytowany przez pepitka (2010-07-30 11:24:12)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Już kopnęłam delikwenta w tyłek, tylko źle mi z myślą, że ja taka zła kobieta jestem, a nie współczująca, wybaczająca. Chore.:(
Kocham Cię za tego dupka żołędnego wink

108

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

pepitka- też chciałam pustkę zapełnić kimś innym  ............. na poczatku było fajnie rozmowy przytulanie  nawet chciałm zmienić swój charakter a jest bardzo trudny chciałam iść z tym człowiekiem spokojnie przez zycie ale nagle kiedy już myślałaś że jest dobrze  coś sie stało do dziś na wszelkie próby kontaktu echo zapadł sie pod ziemię więc siedzę sobie i myślę nie można się zmieniać dla faceta to on powinien zmienić się dla nas, nie mozna robic z siebie kogoś kim się nie jest  i jest tak jak piszesz - jestem ładna , zgrabna, mam znajomych...............i wreszcie wiem czego chcę od życia- zmieniłam całkowicie swój wygląd ze słodkiej blond idiotki na pewną siebie kobietę, schudłam pomimo że jem normalnie i nie jestem na diecie cud,  mam czas dla siebie a nie tylko zakupy i zabawianie lordzika, i wiem że całe zycie jeszcze przede mną  z facet czy bez  ............ trudno ich strata pozdrawiam Was wszystkie

109

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

LILUSIA - moja Ty mądra kobieto,  dam radę  pojechać na wakacje i zamierzam się super bawić szczegóły opiszę po powrocie ale jeszcze pare dni póki co dziś dzień szaleństw- zakupy ............... ponieważ schudłam Bóg JEST CUDOWNY a wcale tego nie planowałam chcę sobie dzis kupić bikiniiiiiii takie odlotowe  zaszaleć i kupić sobie wszystkie ciuchy nowe na wyjazd  , przez cały pobyt zamierzam się tylko bawić wypoczywać śmiać się i bacznie obserwować ........................ a najważniejsze całkiem nowa ja mi sie podoba  już nie słodka idiotka tylko pewna siebie kobieta JAK JA SIĘ CIESZĘ ŻE JESTEM Z WAMI to już jest mój mały nałóg .................

110

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Ktosiu wink Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić i z całego serca Ci tego życzę.
Pewność siebie i zdrowy egoizm to podstawia spełnionej kobiety.

111

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Dziewczyny jesteście najukochańsze na świecie:))...Bardzo się ucieszyłam kiedy przeczytałam to co napisałyście Ty Zazdrość, Lilusia 50 i Pollyanna:)
Jednak nie zmienia to faktu, że dla mnie samotność jest straszna. Uwielbiam życie rodzinne, przytulanie i pełną chatę...Wiem, że mój mąż, to dupek nie zasługujący na mnie... który sprawił, że czuję się jak człowiek gorszej kategorii, odrzucona i wybrakowana...sama nie wiem dlaczego...to chyba odpowiedz na temat Zazdrości:)...jestem zdradzona i głupia...
Nie wiem... może kiedyś mi to minie...
Nie jestem nieoczytana, mało kontaktowa czy brzydka, ale ciało i figurę mam straszne...wstydzę się za siebie...a tak bardzo chciałabym rozpocząć nowe życie...
...Boże... dochodzę do wniosku, ze tak naprawdę to mam gdzieś swojego męża...JA NIE CHCĘ BYĆ TYLKO SAMOTNA!!!

Oszalałam...
wink))

112 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-07-30 16:58:44)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
pollyanna napisał/a:
kasienka22 napisał/a:

I jak tu być normalnym i zdrowo kochać?

Jesteś normalna, bo widzisz tę patologię i zdajesz sobie sprawę, że coś tu nie gra...
I to chyba pierwszy krok do tego, żebyś ty sama wybrała mądrze?

a mnie sie wydaje, ze fakt, iz zdaje sobie sprawe, ze to byla patologia powinien dawac tylko sygnal, ze z nia moze byc cos nie tak.
I moze nie potrafi sama dojsc do tego co jest nie tak bo ciezko byc swoim psychologiem.
Jak "ciezkie" emocjonalnie dziecinstwo nie jest jeszcze sygnalem ostrzegawczym, to potem bija na alarm, trabia, swieca wszystkimi swiatlami...takie sygnaly jak: kolejni partnerzy nie fair wobec nas, ciagle wybaczanie im w imie poswiecenia dla milosci.
Niestety lwia wiekszosc kobiet nie widzi tych sygnalow nawet jak nam znajomi w twarz powiedza. ... blokada jakas czy co(?) wypieramy sie wtedy i udajemy. Czesc z nas juz za wczasu dba o image partnera i ukrywa przed znajomymi pobicie, alkoholizm, oszustwa, zdrady i inne niegodziwosci.

Jakim jezykiem rozmawac z taka osoba? Jak jej powiedziec, ze robi sobie krzywde... zanim splodzi potomstwo, zanim rozbije czyjas rodzine, zanim zniszczy sie emocjonalnie.
Czy takie osoby musza siegnac dna jak alkoholik by sie moc odbic i wyjsc z tego?
Ja siegnelam mojego dna upokorzen... odbilam sie i pre do przodu w pracy nad soba.
Zagladam tu na forum, zeby czytac o Waszych upokorzeniach i nie zapomniec o moich... to jak AA big_smile
Jednoczesnie widze BARDZO WYRAZNIE WIDZE z Waszych wypowiedzi jak daleko jestescie od Waszego dna... zal mi, ze musicie spasc jeszcze nizej... i ze nic nie moge pomoc bo mnie nikt nie rozumie. Nawet jak w twarz powiem... normalnie jak z alkoholizmem, zadne gadanie nic nie pomaga.
Czlowiek sam musi zrozumiec ze z nim cos nie tak i ze CHCE ZMIANY SIEBIE... nie zmiany partnera, zmiany siebie.
Bo to my jestesmy najwieksza patologia naszego zycia, a co gorsza patologia naszych dzieci.
Zmienic siebie to nie znaczy, seksowna bielizna, fryzjer.... mowie o naszym mysleniu.
Kochac sie to nie znaczy byc egoista, Szanowac sie to nie znaczy, obrazac sie jak ktos nas wyzwie.
Ciezko samemu sobie pomoc, nawet jak jest sie psychologiem. Najlepszy chirurg sie nie zoperuje.

A ten watek jest jak AA. Zagladamy tu bo sie wspieramy w trwaniu przy naszym zdrowieniu. Sluchamy innych, anonimowo... nabieramy sily na kolejny dzien.
Potrzebne mi jestescie kobiety ze wszystkimi Waszymi problemami, kochanki, zdradzone, bite, oszukiwane, niesprawiedliwie kochane.
W KUPIE SILA big_smile

113 Ostatnio edytowany przez pollyanna (2010-07-30 16:55:56)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Zazdrości,
to nie tak.
Ja myślę, że większość z nas już zrozumiała dużo. Ale jest ogromna przepaść między tym, czego się dowiedziałyśmy, a aplikowaniem tego w codziennym życiu.
Na razie chyba się oswajamy z tym, czego się dowiedziałyśmy. I dopiero pomalutku uczymy się z tym żyć.
Nie martw się, myślę, że większość z nas (i chyba nie mówię tutaj tylko za siebie) jest już na dobrej drodze... Tylko że ta droga nie jest prosta i usłana różami, więc jeszcze trochę potykamy się o kamienie, ale wciąż idziemy dalej.

114

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Wiosna, jak mozesz o sobie napisac, ze cialo i figure masz straszna, prosze Cie. Mysle, ze przez to wszystko zbyt krytycznie na siebie patrzysz.
Co to wogle znaczy straszne. Kazda normalna kobieta ma defekty ,o ktorych wie ale to nie straszne.
Ja tez mialabym ochote to , czy tamto zmienic, ale mimo to czuje sie dobrze w swoim ciele.
Ty tak samo, prosze spojrz inaczej na siebie

115

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Zazdrosc, Ty uderzasz w samo sedno sprawy, musimy zmienic siebie.
Czytam Cie od dluzszego czasu i wiem , ze masz racje.
Czytam tez Kobiece serca, jestem nawet w kontakcie z jednym z psychologow z tego portalu.
Jak czuje , ze bedza dopadac mnie "shizy" jak mowi moj maz , to staram sie czytac "przebudzenie" Anthonego de Mello, polecam.
No i czytam Ciebie, bo w moich oczach jestes naprawde madra kobieta. Mowie tak dlatego, ze tak mysle nic wiecej

116 Ostatnio edytowany przez pepitka (2010-07-30 17:38:33)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
pollyanna napisał/a:

Zazdrości,
to nie tak.
Ja myślę, że większość z nas już zrozumiała dużo. Ale jest ogromna przepaść między tym, czego się dowiedziałyśmy, a aplikowaniem tego w codziennym życiu.
Na razie chyba się oswajamy z tym, czego się dowiedziałyśmy. I dopiero pomalutku uczymy się z tym żyć.
Nie martw się, myślę, że większość z nas (i chyba nie mówię tutaj tylko za siebie) jest już na dobrej drodze... Tylko że ta droga nie jest prosta i usłana różami, więc jeszcze trochę potykamy się o kamienie, ale wciąż idziemy dalej.

O tak, najgorzej zaaplikować to w codziennym życiu. Przynajmniej na początku. Uświadomić sobie problem to jedno, podjąć jakąś decyzje odnośnie swojego partnera, zmiany siebie to drugie, ale zacząć ten bieg nowych zdarzeń - to trzecie - najtrudniejsze.

Ja  obecnie tkwię usilnie w punkcie drugim, i jest on dla mnie stały, constans, jak w fizyce. Pewne rzeczy mam już uświadomione, pewne rzeczy czekają aż wezmę się w garść i wcielę w życie, tylko motywacji brak. Musi mnie ktoś kopnąć w tyłek, bo sama siebie od tyłu nie podejdę.

Ach:(

smile
Zastanawiam się nad jednym tylko - skąd w nas kobietach taka niemoc emocjonalna jakaś, poplątanie, popapranie. Skąd tyle kompleksów i skąd nieumiejętność mówienia: nie.
Nasze zachowanie, takie a nie inne, skądś się wykluło i ja właśnie nad tym rozmyślam.

Mam taki swój wzór - przyjaciółkę, nie jest może piękna, ale ładna - to tu nie najważniejsze, imponuje mi jej samodzielność, to, że potrafi powiedzieć każdemu prawdę, że ma swoje zdanie i umie je wyrażać, nie zważając na krytykę innych, nie boi się skarcić chłopaka za złe zachowanie, tylko mu je wypomieć, chyba nie boi się być sama.. Zazdroszczę jej tego. Wiem, że zawsze sobie poradzić, też chciałabym taka być.

A tak na sam koniec, bo pomaga:


Ponieważ w tych wszystkich pytaniach i próbach odpowiedzi, z konsekwencją godną lepszej sprawy, my, kobiety, gubimy siebie. Ważne staje się nie to, co ja, ale to co myślą inni, czują, odrzucają, szanują. Ze strachu, roztrzepania czy wręcz niefrasobliwej bezmyślności przeoczyłyśmy tak brzemienny w skutki fakt, iż naszym najbardziej bezwzględnym i podstępnym wrogiem w życiu jest nie kto inny, tylko my same. Dzieje się tak prawie w każdych okolicznościach - niezależnie od tego, czy jesteśmy bierne i zakompleksione, czy wzbudzamy powszechny podziw, czy boimy się, że na wszystko już jest za późno i przegrałyśmy życie, czy też cieszymy się, że ciągle niesie ono nas wznoszącą się falą. A przecież gdzieś tam w głębi serca pragniemy odnieść życiowy sukces. Intuicyjnie czujemy, że nie jest nim ani torebka od Gucciego, ani wakacje na Dominikanie, o których przeczytałyśmy w kolorowej gazecie, ani nawet nie mąż na "złotym łańcuchu". Nie święty spokój, nie dach nad głową i pewność lichej emerytury. Sukces, na którym naprawdę powinno nam zależeć, to odnalezienie samej siebie. Pogodzenie się z samą sobą i traktowanie siebie, a nie innych, jako punkt odniesienia do tego, co w życiu najistotniejsze. W naszym życiu.

To czego nie zrobię dla siebie sama, tego nie zrobi za mnie i dla mnie nikt inny. Nawet jeśli jestem przekonana, że już wiem, o co mi w życiu chodzi, że wszelkie z tym związane rozterki i perturbacje mam za sobą, nadal muszę być czujna. To dopiero początek.

Z jednym "ale" - ciągle jeszcze nie nauczyłyśmy się, że nie warto i nie należy, dla naszego wspólnego dobra, traktować mężczyzny jako punktu odniesienia, tego, co dla nas, kobiet, jest i powinno być najważniejsze. Dom, rodzina, zawód, przyjaźń, plany na życie. Najpierw moje, a dopiero potem jego i moje, czyli nasze wspólne plany. To zdrowa dla nas i uczciwa wobec niego kolejność.

Niestety, prawie nikt nas wcześniej nie ostrzegł, że bycie za wszelką cenę "miłą dziewczynką", a potem "szlachetną panią" to najlepsza droga do osobowościowego zatracenia. Odtąd już zawsze będziesz dla innych, nie dla siebie.

(Małgorzata Domagalik - Siostrzane uczucia)

117 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-07-30 18:12:43)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Mysle ze wiekszosc z nas zrozumiala, ze TRZEBA cos zmienic.
Tylko czy aby chodzi zawsze o nasza glowe? czy tylko o pozory zmiany (nowy ciuch, opalenizna, nowa fryzura) tak dlugo jak istnieje w nas choc cien pragnenia "A niech nas zobaczy, takie ladne, wychudzone, pewne siebie i mu oko zbieleje"... tak dlugo jestesmy dalekie od celu jakim jest nasze zdrowe myslenie.

Sama ostatnio zlapalam sie na takiej mysli. Chcialam pieknie wygladac bo on mial wpasc.... Po co? Skoro caly dzien "zalatwialam" chwasty w moim ogrodku. Zamordowalam wielki worek chwastow, to dlaczego mialabym wygladac jak seks-bomba a nie seryjny morderca. Dla niego?... Chore. A worek z chwastami stal i by sie smial ze mnie za te przebieranki.
Wrocilam z lazienki do ogrodka i konczylam moja robote.
Mowil, ze mnie kocha, ze chce wrocic, ze zrobi wszystko... etc etc... Czy moj wyglad w czyms przeszkodzil? Dwudniowe wlosy, kolana w ziemi, twarzowe rekawiczki....
Wieczorem bylam piekna... umyta, pachnaca w nowej koszulce... on juz tego nie widzial. I co z tego?
JA dla siebie...
Puscilam do siebie w lustrze oko i powiedzialam "ale laska jestes"
i to jest zdrowe, choc moglo sie zle skonczyc gdybym nie wrocila do tego ogrodka.
Moja fajnosc nie polega na mojej wspanialomyslnosci w wybaczaniu, uslugach, czy moim wygladzie etc
Moja fajnosc odkrywam powoli i mam juz kilka punktow.
Gdy szukam tych punktow nie mysle o MNIE W RELACJI Z INNYMI, tylko o mnie samej w domu (to ulatwia, bo z reguly JA ta w relacji z innymi to JA CHORA)
Ta ja fajna i sama w domu to:
- muzyka... kocham muzyke, wszystko jak leci pop rock, klasyczna, hip hop...
- zapachy... lubie zapachy, moj dom pachnie (wczoraj sernikiem... wanilia)
- dobra herbata z dobrej porcelany. Mam jedna filizanke (droga jak diabli... ) dla mnie.
- lubie byc pracowita
- lubie byc leniwa
- jak jestem leniwa to nie mysle o rzeczach do zrobienia a jak jestem pracowita to nie mysle ze chce wreszcie odpoczac Poukladalam sie.
- uwielbiam moje dzieci. Ale sa fajne! Madre, dowcipne.... Codziennie gadamy i smiejemy sie. Lubie o nich myslec gdy jestem sama. Czasem smieje sie sama do siebie na te mysli.
- jestem dowcipna... mam poczucie humoru. Smieje sie z siebie i do siebie
- gadam z moimi kotami... mowie do nich po nazwisku Mr Kowalski (swojego nazwiska nie wyjawie tongue) Oba samce przyjely moje nazwisko big_smile
- uwielbiam uczyc sie nowych rzeczy, robic cos nowego... ciagle wyzwania... to mnie podnieca, pobudza, ciekawi.
- kocham moich przyjaciol, sa wspaniali
- Lubie Was net kobietki i tesknie za Wami, i czytam o Was, odpisuje na prywatne maile i martwie sie.

to na tyle.. choc jest wiecej

118 Ostatnio edytowany przez pepitka (2010-07-30 18:00:37)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

O droga Zazdrości, jak Ty dajesz ludziom do myślenia - uszczególniając - nam kobietkom, na zakrętach życia.
Największa racja właśnie w tym, żeby nie robić to dla innych, ale dla siebie. Nie chodzi faktycznie o to, by przejść gruntowną metamorfozę żeby... komuś coś udowodnić, tylko, żeby czuć się pewniej, dla siebie, siebie samej.

Nie zawsze mam ochotę na makijaż, ba! rzadko go robię, nie zawsze rankiem roczesuje włosy, bo tego nie lubię, nie zawsze wyglądam olśniewająco, ale jeśli chcę potrafię. Lubię siebie za to jaka jestem. A za co siebie lubię, to napiszę, a co... w końcu to swoista autoterapia:

- za poczucie humoru;
- za to, że jestem niepowtarzalna;
- za to, że wiem kto to Dostojewski, Daniel Steel i Kabaret Mumio;
- za to, że piszę niezłe wiersze;
- za to, że mam piękne wspomnienia dzieciństwa pachnące ciepłym ciastem, babcią siwowłosą i zbożem;
- za to, że mam świetną intuicję;
- za to, że mam duże oczy;
- za to, że mam różnorodne doświadczenia;
- za to, że jestem i że walczę z weltschmerz (ból istnienia);
- za to, że znalazłam miejsce pełne fajnych kobiet, czyli to forum.

A jeśli któraś z was ma ochotę, to chętnie prześlę na maila parę ebooków, które uświadamiają wink

119

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
pollyanna napisał/a:

Zazdrości,
to nie tak.
Ja myślę, że większość z nas już zrozumiała dużo. Ale jest ogromna przepaść między tym, czego się dowiedziałyśmy, a aplikowaniem tego w codziennym życiu.
Na razie chyba się oswajamy z tym, czego się dowiedziałyśmy. I dopiero pomalutku uczymy się z tym żyć.
Nie martw się, myślę, że większość z nas (i chyba nie mówię tutaj tylko za siebie) jest już na dobrej drodze... Tylko że ta droga nie jest prosta i usłana różami, więc jeszcze trochę potykamy się o kamienie, ale wciąż idziemy dalej.

Zdanie sobie sprawy z problemu i przyznanie sie do niego to juz polowa sukcesu - a zatem wiekszosc z nas ma juz za soba ten obiecujacy poczatek... Teraz tylko trzeba probowac jakos wcielic w zycie te postanowiena.
Bo przeciez nie swiadczy o czlowieku jego upadek ale to czy sie podnosi...

120

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
nell999 napisał/a:

Bo przeciez nie swiadczy o czlowieku jego upadek ale to czy sie podnosi...

O! Nobla jej :-)
Każda z nas jakoś upadła i co?
I nic.
Czy to powód do wstydu? Do czucia się poniżoną?
Nie.
Dobra, teraz kłamałam. Bo ja osobiście czuję się poniżona i wstydzę się.
Ale też wiem, że to jest złe. Walczę z tym. W pewien sposób walczę ze sobą - z tą słabą, podatną na wpływy faceta mną, która gdzieś tam głęboko trzyma się wszystkimi pazurami i nie chce puścić.
Ale ja ją wykurzę, zobaczycie! Już wiem, że to tylko jakaś zła mara, projekcja słabości, a nie ta prawdziwa ja. I jak już ją wykurzę, to zostanie ta silna, pewna siebie i świadoma swej wewnętrznej siły pollyanna. Zobaczycie!
A że trwa to u mnie dłużej niż medycyna zaleca? No cóż, najważniejsze, żeby było skuteczne.
Pomagajcie mi proszę ciągle swoimi postami, dają mi siłę do walki.
I też mogę napisać o sobie parę pozytywnych rzeczy:
- niezłe cycki mam (ha! a czemu nie mogłabym tego dać na pierwsze miejsce?? Fajne są i już!)
- do najgłupszych nie należę
- oczy mam ładne i duże (hehe, to chyba idzie w parze z cyckami, wiecie jak się mówi - "ona ma duże... oczy")
- z wyjątkiem obecnej huśtawki emocjonalnej, zadowolona ze swojego życia jestem - wszystko, czego chcę, udaje mi się osiągnąć
- przyjaciół mam cudownych i rodzinę, która mnie zawsze wspiera i na którą mogę liczyć w każdej chwili
- świetnie umiem chodzić na obcasach wink
- gotować umiem dobrze, ciasta piec i przetwory nawet robię wink

121 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-07-30 19:46:08)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
nell999 napisał/a:

Zdanie sobie sprawy z problemu i przyznanie sie do niego to juz polowa sukcesu - a zatem wiekszosc z nas ma juz za soba ten obiecujacy poczatek... Teraz tylko trzeba probowac jakos wcielic w zycie te postanowiena.
Bo przeciez nie swiadczy o czlowieku jego upadek ale to czy sie podnosi...

ale jak mam miec pewnosc, ze sie podnosze? Skoro jestem chodzaca patologia to moja ocena tez moze byc patologiczna... sad
Zwlaszcza, ze czytam o tym jak inni sie podnnosza i czuja ze sie podnosza, a to nieprawda... tylko oni tego nie widza.

Nie chce by swiadczyl o mnie moj upadek i chec podnoszeniasie z niego.
Tak naprawde nie wiem co chce by o mnie swiadczylo jako o czlowieku.... chyba tylko to bym sama dla siebie czula sie uczciwa i godnie mogla spojrzec mojemu sumieniu w oczy...bo ma wielkie oczy i dobry wzrok.
... i to moze byc swiadectwo przed Bogiem, bo ludzie tego nie zobacza.... i moze o to chodzi

122

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Hehe, Pollyanna z tymi cyckami i oczami rozbawilas mnie do lez. Bo spojrzalam na siebie i tez widze ta zaleznosc, hmmm mam duze oczy.
Mysle, ze Zazdrosc zaraza nas wszystkie swoim swietnym podejsciem do zycia.
Ciesze sie, ze jestem z WAMI

123 Ostatnio edytowany przez Bliźniaczka22 (2010-07-31 11:12:24)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Byłam głupia bo facet (pierwszy z którym się zwiazałam, pierwsza miłość) miał pełno lasek które do niego czuły miętę, ja byłam zazdrosna o nie itp, robiłam awantury, błagałam, dałam wybór albo ja albo one, pokazałam jak mi na nim zależy i tak mnie rzucił...a to ja powinnam była rzucić jego, a nie czekać na cud i łudzić się że kochany potwór się zmieni...
straciłam tylko nerwy, własne wartości, marzenia, szanse na pracę a teraz co mi zostało?
Walczę o siebie, by znów być tamtą dziewczyną wesołą pogodną, boję się zaufać, jestem samotna, popadłam w kompleksy, nie mam pracy, jestem bezrobotna ani stażu bo z małej mieściny jestem i kasy nie ma na staże...Jaka ja byłam głupia sama sobie zgotowałam cierpienie, zamiast odejść i kopnąć dziada, to dalam mu satysfakcje jakim to on jest świetnym menem że aż go kobieta błaga by był przy niej...

Najlepsze jest to że minęły już 4 miesiące od zerwania a wczoraj dostałam od debila meila, że on nigdy nie przestał mnie kochać, ale ma inna dziewczynę i jego życie się zmieniło nieodwracalnie i żebym go nie nazywała tchórzem itp...bo on nim nie jest... ha ha nie ma to jak męskie ego...

124

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Bliźniaczko, racja potwory się nie zmieniają, my raczej też ich nie zmienimy. Nasze postępowanie z perspektywy czasu jest naprawdę głupie... takie zdesperowane kobietki.. Zazdrosne o wszystko, pokazujące, że tak bardzo im zależy, pamiętające o urodzinach, myślące tylko o Nim, a nasze Ja zawsze na drugim miejscu. Oby nasze doświadczenia nauczyły nas czegoś, bo być kobietą kochającą za bardzo, to straszna sprawa.

Ważne, że już go nie ma. Boli? Boli jak cholera. Wspomnienia są świeże. Ale układamy siebie na nowo szukając gdzieś po omacku, w ciemnościach tych dawnych dziewczyn - pewnych siebie, zadziornych, z własnym zdaniem, poczuciem humoru, wartościami.

125

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Racja pepitka, ja już postanowiłam teraz to ja w związku będę starać, dbać o siebie, a nie o "niego" bo widać facet jak ma dobrze to im się nudzi i sobie szukają nowej frajerki smile

126

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...
Zazdrosc napisał/a:

A niech nas zobaczy, takie ladne, wychudzone, pewne siebie i mu oko zbieleje"... tak dlugo jestesmy dalekie od celu jakim jest nasze zdrowe myslenie.

Sama ostatnio zlapalam sie na takiej mysli.

Po urlopie, wypoczęta, pieknie opalona, wylaszczona, odchudzona, w króciutkich sukienkach (w miejsce długich i maskujących nogi), wyglądam jak dwudziestokilkulatka. I ja też niestety ..... też mam nieodpartą chęć, żeby mnie zobaczył, więc przekładając słowa Zazdrości jestem znowu na dnie. Ale chyba nie do końca, byłam na GOLGOCIE, wlazłam na szczyt, zdechłam fizycznie i kondycyjnie, ciało nie chciało współpracować, bolało mnie wszystko, zryczałam się jak bóbr przy każdej stacji drogi krzyżowej, wywaliłam chyba cały mózg, emocje, serce i uczucia na kamienną drogę, przeszłam jakieś oczyszczenie duchowe i powaliła mnie na kolan myśl, że dochodzenie do normalności po rozpadzie związku może trwać tyle czasu, ile trwał związek .... nie dożyję więc już tej normalności, sądząc ze statystyki długości życia. Ale po powrocie przyleciałam do kompa i przeczytałam wyznania Charliego Chaplina, które czytam, jak mantrę. I jak długo to czytam, to trzymam się mojego nowego życia. Wahania emocji muszę przejść, jak dziecko odrę czy szkarlatynę,  moje nowe życie biegnie signusoidalnie i dlatego chcę Wam to też przesłać, przeczytajcie, a zrozumiecie, gdzie jest ten cel, o którym pisze Zazdrość  i do którego ja znowu na nowo podążam i będę podążać nieustannie, do skutku:

..."Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie,
że emocjonalny ból i cierpienie są tylko ostrzeżeniem dla mnie,
żebym nie żył wbrew własnej prawdzie.
Dziś wiem, że to się nazywa
AUTENTYCZNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem,
jak żenujące jest dla innych, gdy narzucam im własne pragnienia,
wiedząc, że ani nie nadszedł odpowiedni czas,
ani tamta osoba nie jest na to gotowa,
nawet jeśli byłem nią ja sam.
Dziś wiem, że to się nazywa
SZACUNKIEM DO SAMEGO SIEBIE.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem tęsknić za innym życiem i mogłem dostrzec,
że wszystko wokół mnie stanowi zaproszenie do rozwoju.
Dziś wiem, że to się nazywa
DOJRZAŁOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem,
że zawsze i we wszystkich okolicznościach
jestem we właściwym momencie i we właściwym miejscu
i że wszystko, co się dzieje, jest właściwe.
Od tamtej pory mogłem być spokojny.
Dziś wiem, że to się nazywa
WEWNĘTRZNĄ PEWNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem ograbiać się z wolnego czasu
i przestałem tworzyć kolejne wielkie plany na przyszłość.
Dziś robię tylko to, co sprawia mi radość i przyjemność,
co kocham i co sprawia, że moje serce się uśmiecha.
I robię to na swój sposób i we własnym tempie.
Dziś wiem, że to się nazywa
RZETELNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uwolniłem się
od tego wszystkiego, co nie było dla mnie zdrowe.
od potraw, ludzi, przedmiotów, sytuacji i od wszystkiego,
co wciąż odciągało mnie ode mnie samego.
Na początku nazywałem to ?zdrowym egoizmem?
Ale dziś wiem, że to
MIŁOŚĆ DO SAMEGO SIEBIE.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem chcieć zawsze mieć rację.
Dzięki temu rzadziej się myliłem.
Dziś wiem, że to się nazywa
SKROMNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
wzbraniałem się przed życiem w przeszłości
i troską o własną przyszłość.
Teraz żyję chwilą, w której dzieje się WSZYSTKO.
Żyję więc teraz każdym dniem i nazywam to
DOSKONAŁOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie,
że moje myślenie może uczynić ze mnie chorego nędznika.
Kiedy jednak zwróciłem się do sił mojego serca,
mój rozum zyskał ważnego wspólnika.
Ten związek nazywam dziś
MĄDROŚCIĄ SERCA.
Nie musimy już się obawiać sporów,
konfliktów i problemów z samymi sobą i z innymi,
ponieważ nawet gwiazdy wpadają na siebie, tworząc nowe światy.
Dziś wiem, że TO JEST WŁAŚNIE ŻYCIE!? ....

127

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Tam tara tam taram...
A wiecie co? To ja chyba wskoczyłam na wyższy level wink
Schudłam, jestem cuuudownie opalona, ubieram się fajnie (szafa pełna zwiewnych sukienek, których w końcu nie wstydzę się ubierać). Do super-laski trochę mi brakuje, ale nie jest źle wink
Ale w d... mam to czy on mnie zobaczy! Niech mu oko bieleje, siusiak wpada w rezonans, a co mnie to! Robię to dla siebie i dobrze mi z tym smile
Boli mnie to, co było, ale w teraźniejszości już nie ma dla niego miejsca. I już.

128

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Pollyanno, to znaczy, że jesteś ode mnie wiele kroków do przodu, może z racji dzielącej nas różnicy wieku, a może z racji większej dawki miłości, którą dostałaś jako dziecko, a może z racji mądrości życiowej, której masz więcej ode mnie. Mnie ogarnął dzisiaj niesamowity smutek, że jestem toksyczną matką, byle jaką żoną (już nie-żoną) i byle jaką porzuconą, zdradzoną i oszukaną kobietą. Chciałabym wyjść z tego zaklętego kręgu własnego myślenia. Mam wrażenie, że sama się zarażam własną toksyną. Sinusoida moich nastrojów jest wprost proporcjonalna do upływającego czasu.

129

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Glowa mi puchnie od myslenia....
Zastanawialyscie sie czy to co czulyscie do NICH.. to byla milosc?
Czy ta milosc to bylo tylko pragnienie bycia kochanym..
Czy przebywanie z NIM to byla przyjemnosc, zabawa, radosc?
Czy lubilyscie z NIM rozmawiac?
Czy potraficie oddzielic te dwa uczucia(jedno ze chce byc przez niego kochana, a drugie, ze go kocham)?
Co to do diaska milosc?
Kiedy dawanie milosci jest zdrowym dawaniem... a kiedy dajemy po to tylko by nas kochano?
Myslalyscie o tym kiedys?

130 Ostatnio edytowany przez pollyanna (2010-08-02 09:59:05)

Odp: dlaczego zdradzani sa glupi...

Zazdrości,
za dużo pytań jak na mnie.
Gdybyśmy zaczęły się tu i teraz zastanawiać czym jest miłość, to do emerytury byśmy nie skończyły. A i tak pewnie do żadnych wniosków byśmy nie doszły.
Jeśli chodzi o mnie - tak, wiem, że to była miłość. Może dlatego, że w poprzednim związku (dokładne "lustrzane" odbicie tego - byłam kochana i ubóstwiana, facet miał klapki na oczach, a ja się dusiłam) poznałam, co oznacza NIE kochać. Teraz za to byłam pewna. A że to toksyczna miłość była? No cóż...
Mimo wszystko wierzę jednak głęboko, że jeśli kochasz, to czujesz to i wiesz o tym. Bez żadnych wątpliwości, bez zawahania.

Lilusiu-kurcze, no co powiedzieć... Ja też mam wzloty i upadki, jeszcze wciąż mam chwile pochlipywania, zaciskania w gniewie pięści, czasami wycia. I uskarżania się po cichu na niesprawiedliwośc losu. Ale wiem, że samo to nie przejdzie - robię co się da, żeby z tego wyjść. Biorę sobie bardzo do serca rady Zazdrości i jeszcze raz podkreślam - pierwszym etapem jest zrozumienie, a potem dłuuugi okres aplikowania tego w życiu codziennym. Ja jestem gdzieś pomiędzy. I żeby pomóc sobie na 100%, robię co mogę - spotkania z mądrymi przyjaciółmi, baczne rozglądanie się dookoła, żeby zauważyć, że życie toczy się dalej i świat nie stanął w miejscu, odwiedzam psychologa i czytam was, moje drogie.
Ale masz rację - mam wspaniałą rodzinę, wspaniałych przyjaciół, więc jeśli chodzi o miłość, to wiem, że dookoła mnie jej nie zabraknie. Takie wsparcie daje naprawdę wiele. Ale z drugiej strony to też stwarza pułapki - wiedząc, czym jest kochająca rodzina, też chciałabym rozdawać miłość innym. Za każdą cenę. A to, że ktoś tego nie przyjął, jest jednym z najgorszych ciosów, jakie mogły na mnie spaść.
Ale na pewno nie zmniejszyło to pokładów miłości we mnie - wciąż chcę się nią dzielić i już naprawdę zaczynam wierzyć, że kiedyś mi się to uda smile

Posty [ 66 do 130 z 3,559 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 55 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » dlaczego zdradzani sa glupi...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024