Musisz odejść i to jak najszybciej dla własnego dobra, też byłam nałogowcem, wierz mi cięzko mi było z tym skończyć a kończyłam parę razy i teraz się zawziełam dla własnego dobra. Jeżeli tego nie zrobisz zniszczy Cię psychicznie, zdołuje, zmanipuluje wiedząc że zniesiesz wszystko, najgorsze upokorzenie i najwieksze cierpienie, wyssie z Ciebie ostatnią energię jak wampir energetyczny, on się Tobą zywi, jemu jest z Tobą wygodnie, uzależnił Ciebie od siebie i teraz czerpie jak najwięcej dla siebie, tak jak napisałaś wszystko mu kupiłaś bo kupujesz jego miłość, bo boisz się samotności, bo będąc z nim odciągasz od siebie te problemy które ciągle masz w sobie i ze soba, bo ciagle sie zastanawiasz jak być jeszcze lepszą, jeszcze bardziej dobrą, jeszcze bardziej pomocną, bo drżysz jakby się obraził i nie odzywał, wtedy jesteś w stanie wszystko mu wybaczyć i mimo że wina leży po jego stronie, bierzesz winę na siebie i upokarzasz sie byle Ci wybaczył, byle z Tobą był, bo tak bardzo boisz się zostać sama ze sobą, mam rację?
niespodzianka! oto i jestem
Witajcie dziewczynki
Takie zycie tez zalozylam konto na szympansji, ale takie osly pisza, ze przestalam sie logowac
Jak u Was? Widze po postach, ze humory dopisuja i bardzo dobrze. U mnie hustawka, raz lepiej, raz gorzej. Jutro robie sobie bilans 31 latki i bede miec znowu dola. Pojde sie uchlac ze znajomymi, moze kogos poznam i troche sie oderwe od czarnych mysli.
Caluje i sciskam strasznie mocnooooo
też jestem na tym portalu i piszą do mnie głównie ekshibicjonaliści, hej mediana kochana, etam młoda laska z Ciebie, bez przesady
no prosze Cie...
Dzięki wam bardzo dziewczyny, wszystkie macie rację.Wiem to ale czuję się jak ubezwłasnowolniona krowa.Tak jak przeczuwałam Maxi znasz ten temat.Ale wiesz jak ciężko jest odejść od kogoś kogo się kocha.TYm bardziej jeśli się wierzyło,że to już jest ten do końca życia.Nie mam już tak dużo czasu bo menopauza tuż tuż.Mam 45 lat i wrażenie,że to już była moja ostatnia próba.Po prostu tak się zawiodłam,że nikomu już nie zaufam.Facet to świnia, leń i manipulant. Przynajmniej ja na takich trafiam.I boję się tej zamiany cierpienia we dwoje na cierpienie w samotności.
916 2010-10-08 22:55:49 Ostatnio edytowany przez pepitka (2010-10-08 22:57:22)
Dołujmy się wspólnie. Pewnie. Dołujmy! Jesteśmy głupie, mamy krzywe nogi, zeza i nikt nigdy nas nie zechce już. Aha...
http://www.youtube.com/watch?v=z2ZcnZdeynk
"Nic się nie ułoży, wszystko się rozłoży:
917 2010-10-08 22:56:58 Ostatnio edytowany przez Median (2010-10-08 22:57:56)
pepitko, ja link do tego kawalka wrzucilam juz pare dni temu w ogole Żywioły mam od paru dni na playliscie i caly czas slucham ich plytki
Tak, wiem, wiem... Ale gdyby ktoś przeoczył, a myślę, że warto: )
Wysłuchałam i pośmiałam się.Dzięki.Od razu lżej na duszy
920 2010-10-08 23:10:37 Ostatnio edytowany przez maxi (2010-10-08 23:20:34)
Joma, jesteś młodą, fajną babką a jak wiesz to nie miłość jest tylko uzależnienie i chęć niesienia pomocy, to choroba z którą musisz walczyć, jeżeli nie dasz rady sama, musisz iść na terapię, są grupy wsparcia dla kobiet kochajacych za bardzo w każdym większym mieście, jeśli nie, nie wiem czy czytałaś kobiety które kochają za bardzo? To numer 1 dla Ciebie, jesteś wzorcowym przykładem takiej kobiety, ja jestem już prawie 1,5miesiąca bez wampira energetycznego i zaczełam czuć się ze sobą coraz lepiej, początki miałam cholernie ciężkie, nawet okłamywałam samą siebie, wierz mi czasem mnie kusi korci aby zadzwonić i usłyszeć choc głos mojego dręczyciela ale zawziełam się bo chcę życ wreszcie normalnie, chcę zrobić porządek ze sobą i swoim mysleniem, zmienić całkowicie myslenie, nie pomagać, nie kupować, stać się samolubną i najważniejszą osobą dla siebie, rozpieszczać siebie nie innych, zajmowac się sobą nie innymi, rozwijać zapomniane pasje, zainteresowania, duzo czytać, poznałam parę fajnych koleżanek, chodze na pogaduszki, czasem jakaś impreza i tak żyję z dnia na dzień ale się cieszę bo robię to tylko dla siebie i tak trzeba, to jedyna właściwa droga, nie ma innej, prosze Cię spakuj mu walizki i kopnij w to grube dupsko jak najdalej od siebie.
To nałóg jak palenie fajek albo alkoholizm, będzie Ci cholernie ciężko, wiem to po sobie, ale zapewniam Cię mozna siebie polubić, jestem tego przykładem i rozumiem Cię bardzo dobrze, pisz zawsze jak Ci źle, wylewaj tu zale, ja zawsze pomogę.
921 2010-10-08 23:18:04 Ostatnio edytowany przez takie_życie (2010-10-08 23:36:35)
Joma na początek podsyłam ci te stronki, masz tam też miejsca gdzie możesz uzyskać pomoc
http://www.kobieceserca.pl/
http://www.dojrzewalnia.pl/
I dziewczyny ja uwielbiam to
http://www.youtube.com/watch?v=-X0aGQg_ … re=related
Wiem Maxi, czytałam tą książkę i wiele innych.Moim stałym hitem do poduszki jest książka Susan Forward" toksyczne namiętności."Bez niej już bym się poddała.Opisany tam" wybawca" to czysta ja.Drugim wsparciem jest "Toksyczna miłość" Pia Melody.Przez rok chodziłam też na grupę wsparcia , uczestniczyłam w warsztatach Eugenii Herzyk- guru fundacji "Kobiece serce".I- dupa.Wyjątkowo oporny ze mnie egzemplarz.Już nie mogę na siebie patrzeć w lustrze.Strasznie się juz upodliłam. I przyzwyczaiłam.Zauważyłam jak przez te wszystkie lata wzrasta moja tolerancja na rzeczy i zachowania niedopuszczalne.Tysiąc razy dziennie powtarzam sobie-jesteś skończoną idiotką.Przecież nie mozna nikogo zmusić do miłości ,czułości i troski.Ale on jest cwany.Wie ,że jestem porywcza i jak tylko robi się gorąco-znika i pozostawia mnie samą z moimi myślami.Czeka aż zatęsknię i z ulgą przyjmę jego powrót.Najlepiej byłoby gdyby nie wracał.Ale wie,że wystarczy,że na niego spojrzę.Rusza mnie.To jest bardzo atrakcyjny facet.Widzę jak baby na niego patrzą.Jak się usmiechnie ,wszystko załatwi.To jest bardzo ładny mężczyzna o bardzo brzydkim wnętrzu.Teraz też mnie czołga.Dwa dni temu pokłóciliśmy się.Wyszedł obrażony(podobno wymuszałam na nim wyznania) i do tej pory go nie ma.Cisza.Ale ja też się zawzięłam i do niego nie dzwonię.To jest tak jak pisałyście, muszę to załatwić sama ze sobą, zrezygnować z niego i być konsekwentna.Nasze rozstania i powroty to już historia wielostronicowa.Szlag by to trafił.
Jeśli to możliwe to ja bym na twoim miejscu chyba sobie teraz wyjechała odpocząć od tego wszystkiego
I myśl sobie że przecież ty go już nie chcesz.
Nie wazne czy jest ładny czy brzydki, nie patrz tak na to, jest toksycznym manipulantem a Ty jesteś chora z uzależnienia i musisz byc na tyle silna aby tym razem powiedzieć DOŚĆ ale nie wiem czy dasz radę, bo tak jak napisałaś wszystko tolerujesz, ja tolerowałam nawet i to że był w łóżku z inną i potem ze mną i dalej z nim byłam choć wiedziałam o tamtej, choc czułam się totalnie upodlona, musisz zacząc robić coś dla siebie, pogodzić się z pustką która bedzie jakiś czas w Tobie jeżeli zdecydujesz się kopnąć go w tyłek, po jakimś czasie pustka się wypełni samotolerancją i akceptacją siebie a to już wielki sukces, jezeli się boisz siebie bo wiem jak to jest to może zdecydujesz się na indywidualne wizyty u specjalisty?
Wyjazd na razie nie realny.Jestem ciężko zapracowaną kobietą.Ale to dobrze.Mniej czasu na myślenie.Dzięki Ci takie_życie za linki.Właśnie zarejestrowałam się na warsztaty na Progressteronie w dojrzewalni.Trzeba coś ze sobą robić. Ale ta ostatnia rada?Uff ,ciężko ,ale OCZYWIŚCIE<ŻE GO NIE CHCĘ
Cieszę się że się przydały .
I wiecie co dziewczyny największy problem z tym wszystkim jest taki że można dużo wiedzieć, można dużo rozumieć, można bardzo dużo czytać, ale najtrudniej jest tą wiedzę zrealizować na co dzień, najtrudniej zacząć działać, ale w końcu trzeba może teraz nie widać poprawy ale nie od razu rzym zbudowano, więc założę się że poprzednie spotkania itp dały ci dużo joma tylko jeszcze tego nie dostrzegasz bo mimo wszystko w tym tkwisz, ale to już był jakiś krok ku lepszemu, najważniejsze by próbować stawiać kolejne, będę trzymać za ciebie kciuki.
Byłam i tam Maxi.Oprócz chudszego portfela.....null.Jestem świetnym teoretykiem, wiem wszystko, jestem zdiagnozowana tylko brak mi odtrutki i silnej woli.Już na samym początku powiedzieli mi,że nic z tego nie będzie jeśli i on nie bedzie chciał się zmienić.A on nie chce. Naprawdę czuję się jak cholerny alkoholik albo ćpun.A najśmieszniejsze jest to,że 3 lata temu nie rozumiałam kobiet mojego pokroju, to co teraz przeżywam było dla mnie abstrakcją i wsciekałam się,że głupie cipy sobie nie radzą .Bo ja to bym mu...ja bym go... i co? Któraś z Was napisała ,że syty głodnego nie zrozumie i to prawda.Ja już nawet z nikim nie rozmawiam bo normalne osoby z mojego otoczenia są mną zniesmaczone, nie rozumieją i nie żałują bo uważają że mam to wszystko na własne życzenie. A ja tak bardzo chciałabym aby się zdematerializował, zniknął z mojego życia.Czuję się już bardzo zmęczona.Widzę jak przybywa mi zmarszczek.Jestem w tym wszystkim bardzo samotna.Dzięki niemu nie mam już przyjaciół i rodziny.Odsuwałam się bo nikt go nie akceptował.Nawet z własną matką nie rozmawiam.Wierzyłam,że nie mają racji,że on jest dobry a oni chcą nas rozdzielić.I pustka wokół mnie.Wstydzę się przyznać do porażki.
A może po prostu przyznaj się do błędu i spróbuj odnowić stare kontakty, przynajmniej te które uważasz za wartościowe ??
Dziękuję Wam wszystkim za dobre słowo,zrozumienie i wsparcie.Będę tu do was zaglądać.Dobranoc
Takie_życie oni są trochę z innej bajki.Panują nad swoim życiem.Boję się,że nie zrozumieją.Ale kto wie?Dzięki za radę.W obecnym stanie ocierającym się o depresję uciekam raczej od ludzi.Wiesz jak to jest,łóżko,kołdra na głowie,mokra poduszka....
Jezeli to wszystko wiesz to najwyższy czas wprowadzić to w czyn, jestem tego zywym przykładem i Ty też możesz być, czy wolisz mieć zrujnowane zdrowie psychiczne, skołatane nerwy, wyzerowane poczucie własnej wartości i łasić się i żebrać u jego stóp o zainteresowanie i "chorą" miłość czy wolisz być zdrową, wartościową, cieszącą się sobą i życiem kobietą, nie uzależniającą swojej wartości od samca przy swoim boku? Wybór należy do Ciebie.
Witaj Joma !
Poruszyło mnie to co napisałaś w pierwszym poście, bardzo. Widać ile serca włożyłaś w tego człowieka, takie kobiety powinno się na rękach nosić. A sama widzisz co masz w zamian... Nie wiem co Ci pisać bo widać, że zdajesz sobie z wielu rzeczy sprawę tylko emocjonalnie nie możesz się wyzwolić. Tkwisz w tym nie dlatego, że chcesz tego co jest, tylko bardzo chcesz tego co CHCIAŁABYŚ żeby było. Żeby ten pan z ładną buźką dał Ci miłość, której potrzebujesz. On Ci tego nie da. Powiedz to sobie wyraźnie. Uświadom sobie, że ten człowiek nie jest Twoją drogą do szczęścia tylko intruzem w Twoim życiu, który szansę na szczęście konsekwentnie Ci zabiera. Pasożytuje na Tobie. Wyniszcza Cię. Jest świadom, że go kochasz i cynicznie to wykorzystuje. Przecież tego nie chcesz ! Chcesz miłości i widzisz przecież, że nie znajdujesz jej tam gdzie jej szukasz.
Ja też byłam i w pewnym stopniu wciąż jestem emocjonalnie uzależniona. Nie dałam z siebie tyle co Ty, ale też kochałam całą sobą, dlatego teraz przechodzę męki. Miałam to wielkie szczęście, że dupek nareszcie sam poszedł i to podziałało jak kubeł zimnej wody. Uświadomienie sobie jak bardzo ma mnie za nic w przeciwieństwie do tego co twierdził zabolało cholernie, ale było bodźcem żeby zejść z drogi, ktora do nikąd nie prowadzi. Jest ciężko, tęsknię, ale za falszywym wyobrażeniem czegoś, które on mi dawał, a nie za kłamliwym draniem, którym jest. Dlatego choć skręca mnie w środku nie chcę go więcej widzieć na me piękne oczęta. Ty też taki kubeł dostajesz notorycznie, może trochę mniejszy kubełek, ale widzisz jak Cię traktuje. Nie jak kochający facet bynajmniej. Nie dawaj tak się oblewać lodowatą wodą. Powiedz sobie wyraźnie, że nie tego potrzebujesz. Nie chcesz go takim jaki dla Ciebie jest. Odetnij się. Będziesz cierpiała, będziesz wyła, ale poczujesz prędzej czy później ulgę. Dopiero po jakimś czasie bez niego zobaczysz jasno jak bardzo nieszczęśliwa byłaś z nim. Docenisz życie bez takiej pijawki i będziesz się cieszyć, że spuściłaś ją w kiblu.
Median, dobrze widzieć, że humorek dopisuje 30 tka to piękny wiek, więc bez tragizmu tutaj proszę
)
Cóż, ja się nie mogę pochwalić dobrą formą, tkwię w jakimś zamrożeniu, na nic nie mam ochoty, ale mówię sobie, że bywają takie dni po to, żeby w końcu złapać wiatr w żagle Zbieram siły
Fajka, jesteś bardzo fajną i mądrą kobietą, wiecie kobitki jestem na tym forum niedługo ale fakt dzień w dzień i jeszcze niedawno umierałam za panem dupkiem, swiata za nim nie widziałam, ale po przeczytaniu morza historii ze zrozumieniem, bo to najważniejsze, po przeczytaniu mnóstwo waszych opinii i rad, odżyłam i wiem tylko jedno, to banał ale tak jest: chcieć to móc, a ja bardzo chcę, to forum to była dla mnie ostatnia deska ratunku, coś czego uczepiłam się rozpaczliwie i co mi naprawdę pomogło bardziej jak wizyta u specjalisty i zażywane psychotropy, wiem ze to moja jedyna droga na wyzdrowienie, na uleczenie mojej chorej duszy, jaką jest własnie kochanie za bardzo, poświęcanie siebie dla innych, dbanie o faceta, opiekowanie się nim i troszczenie aby miał jak najlepiej, zamiast o siebie a potem jak odchodzi jest dziura, pustka, nic, null ale my to SAME wytworzyłyśmy. SAME MAMY WEWNĘTRZNĄ PUSTKĘ na własne życzenie, dbajmy tylko o siebie, kochajmy siebie, opiekujmy się sobą, rozpieszczajmy siebie, będę to ciagle pisać na okrągło, buziaki dziewczyny, dziś mam fajną imprezkę, odezwę sie potem.
Witajcie dziewczyny. Fajka każde Twoje słowo to prawda.Podobnie jak Maxi bardzo trafnie opisujesz to co dzieje się w moim życiu.Nie potrafię rozstać się ze swoim wyobrażeniem co by było gdyby...Już dawno nakręciłam swój film pod tytułem " i żyli długo i szczęśliwie".Tylko w realu nic nie zażarło.Moje wyobrażenia takie miłe i wypieszczone nie sprawdziły się .Ten jedyny okazał się zimnym draniem niewartym mojego uczucia.Ciągle przekracza moje granice(bez rękoczynów) i manipuluje mną.Zryczałam się jak czytałam Twój post Fajka.Sama w nim obiektywna prawda.Dziękuję za dobre słowo.
935 2010-10-09 12:12:45 Ostatnio edytowany przez Fajka (2010-10-09 12:35:54)
Dzięki Maxi Niestety, jak większość kobiet tutaj mam pewien podstawowy problem- dużo rzeczy dobrze rozumiem a co odczuwam to odczuwam i tak. Jestem umówiona dziś ze znajomymi, których bardzo lubię, fantastyczni i zyczliwi ludzie a jednak mam ochotę odwołać swoją obeność. Bo ciągle czuję jakby przejechał po mnie traktor i chowam się jak ślimak do swojej skorupki. Codziennie gdy kładę się spać z uczuciem drzazgi tkwiącej w sercu mam nadzieję, że rano otworzę oczy i tego już nie będzie. A poranki są ciągle takie same. Jedno jest pewne- są o niebo lepsze niż choćby dwa miesiące temu. Już nie chce mi się płakać, że nie zasnęłam na zawsze i nie ogarnia mnie paniczne przerażenie na myśl, że muszę żyć bez swojego narkotyku.
Wniosek jaki z tego wyciągam to to, że jednak tendencja jest zwyżkowa i każdy dzień przybliża mnie do pełnej równowagi
Szlag mnie trafia jednak jak co jakiś czas łapię się na zastanawianiu czy dupkowi mnie brakuje. Po pierwsze- już dowiódł wystarczająco, że nie a po drugie- w ogóle nie powinno mnie to obchodzić !! To co dzieje się w mojej głowie to jest nieporozumienie, tracę przez to szacunek do siebie samej...
Mnie też forum niesamowicie pomaga. Bardzo Was wszystkie lubię i cieszę się, że cierpimy i cieszymy się na przemian wspólnie
Nie mogę doczekać się dnia aż orzekniemy wszystkie zgodnym chórem, że dupkom nie poświęcamy już nawet milimetra uwagi i żyje nam się najlepiej jak się da !
Edit: Joma, bo ze swoim wyobrażeniem rozstać się najtrudniej. Ja szósty miesiąc po zaliczeniu kopa w tyłek wracam do wyobrażenia i najchętniej obgryzłabym ściany z rozpaczy, że się nie ziściło. Ponieważ oszczędzam zęby i ściany zamiast tego siadam wypluta z energii i tępo gapię się przed siebie. Super. Tylko, że obecność dupka nie zmieniłaby faktu, że to wyobrażenie było fikcją, że moje potrzeby przy nim nie byłyby zaspokojone nigdy i w ogóle. Wprawdzie gdy odchodził chciałam zapaść się pod ziemię i nie wyjść na powierzchnię już nigdy z powrotem, bo jak to życ bez niego? Ale teraz stwierdzam, że lepiej znoszę zawiedzioną nadzieję całkiem sama niż z nim prezentującym olewacki stosunek do sprawy. Lepiej zaliczyć jeden cios raz a porządnie i dać się ranie zagoić niż dawać się poszturchiwać w nieskończoność. Droga do wyleczenia się nie jest krótka ani łatwa, ale nie zacznie się w ogóle dopóki siedzi się w chorym układzie i nadstawia te swoje poobijane policzki.
Bądź silna Widzisz, że wszystkie tu jojczymy, że źle, że niedobrze, że tęsknimy a to za tym, a to za tamtym, ale też każdej z nas pospadały w końcu z oczu klapki i dociera do nas, że te układy były poniżej naszej godności. Ja nieraz miałam ochotę spalić się ze wstydu, że dałam się traktować jak głupia. W imię czego ?? Nikt nie jest taki wyjątkowy (może poza Jonnym Deppem) żeby godzić się na jego obecność w naszym życiu, nie mówiąc o nadskakiwaniu mu, podczas gdy on nas traktuje jak wycieraczkę !
Przeczytałam wasze "życiorysy" i choć to straszne jest mi trochę lżej,że nie jestem sama.Najgorsza jest ta niemoc .Nic mi się nie chce robić.Nie mam z kim pogadać ani do kogo pójść.Patrzę tępym wzrokiem na gary w zlewie na nie posprzątane mieszkanie i nie mogę się zmobilizować.Podobnie jak ty Fajka myślę i myślę.Mój demon wreszcie po dwóch dniach raczył się pojawić .Zimno i obojętnie powiedział cześć, oznajmił,że wróci bardzo późno bo remontuje dach na domu swojej byłej(poprosiła go o to),wypił kawę i tyle go widziałam.Poryczałam sie jak wyszedł ale potem poczytałam wasze historie i trochę mi lepiej.Macie rację muszę go pogonić.To nie ma żadnego sensu.Powoli przygotowuję się psychicznie do tej decyzji( może zresztą sam pójdzie-bo wszystko na to wskazuje.-jak naprawi ten dach to będzie miał gdzie mieszkać bo do tej pory nie miał tzw.warunków)Widzę po jego butnej minie i agresywnym zachowaniu ,że szykuje się do odlotu.Już mu nie jestem potrzebna.Może zresztą stąd ta jego oschłośc i ciągłe awantury-pretekst aby powiedzieć baj, nie pasujemy do siebie.Czasami mam wrażenie,że on nigdy nie przebolał rozpadu swojego poprzedniego zwiazku(żona go zdradziła- no jesli był dla niej taki jak dla mnie to wcale się nie dziwię)Bardzo kocha swoje dzieci i chyba chce do nich wrócić.Ja byłam tylko taką zapchajdziurą, odskocznią po traumie rozwodu.Na siłę chciał kogoś mieć.Trafiłam się ja i zebrałam całą jego złość i nienawiść do kobiet.Stałam się swojego rodzaju chłopcem do bicia.3 lata wspólnego życia .Byłam dla niego opiekunką, żywicielką i terapeutką.Super układ.Tylko mnie wtym układzie nie było, nie byłam ważna.Ale terapia się"udała".Facet otrzepał pióra,wyleczył się z depresji i wraca do domu.To moje spekulacje.Ale daj Boże aby tak było.Tak jak piszecie, pozbawił mnie zdrowia, urody(strasznie się zapusciłam-odrosty, nadwaga itp)i radości życia.Czas z ty skończyć. Już wiem ,że miłości nie można kupić,że nie można nikogo do niej zmusić ani zachęcić.To już zysk.Czegoś się jednak frajerka nauczyła.
Joma przeczytałam Twój post, smutna historia. Na pewno znajdziesz tu bratnie dusze, dziewczyny są takie kochane. Napisałas, że przez ten związek straciłaś zdrowie, urodę i radość życia. Tak sobie pomyślałam, że jesli tracimy to przez jakąś chorobę to staramy się wyleczyć wszystkimi sposobami, za wszelką cenę i do tego jak najszybciej. Byle by zwalczyć i przepędzić chorobę. Dlaczego nie potrafimy w ten sam sposób potraktować faceta, który doprowadza do takiego stanu. Myślę, że najlepszym wyjściem w Twojej sytuacji jest pozbycie sie tego "pasożyta", przepraszam za to określenie, ale takie nasuwa mi się po lekturze Twojego postu. I jestem przekonana, że powróci zdrowie i radośc życia. Będzie cięzko, momentami bardzo cięzko, ale w czym gorsza może być samotnośc od tego co masz teraz?
Hej dziewczyny ale was dzisiaj wymiotło , a ja nie chciałam sama siedzieć
939 2010-10-10 02:01:04 Ostatnio edytowany przez Median (2010-10-10 02:03:41)
Witam Dziewczyny,
impreze mialam super, polowa kolesi w klubie moja, wszystkie trzy numery powedrowaly do kosza
Powiem tak (mam nadzieje, ze moderatorki mnie nie zamorduja) - WALIC dupkow
Bylam AZ TAK DLA NIEGO WAZNA, ze nie zlozyl mi zyczen... mam go gdzies! niech sie buja w swoim swiecie, na swojej hustawce
Fajka, jesteś bardzo fajną i mądrą kobietą, wiecie kobitki jestem na tym forum niedługo ale fakt dzień w dzień i jeszcze niedawno umierałam za panem dupkiem, swiata za nim nie widziałam, ale po przeczytaniu morza historii ze zrozumieniem, bo to najważniejsze, po przeczytaniu mnóstwo waszych opinii i rad, odżyłam i wiem tylko jedno, to banał ale tak jest: chcieć to móc, a ja bardzo chcę, to forum to była dla mnie ostatnia deska ratunku, coś czego uczepiłam się rozpaczliwie i co mi naprawdę pomogło bardziej jak wizyta u specjalisty i zażywane psychotropy, wiem ze to moja jedyna droga na wyzdrowienie, na uleczenie mojej chorej duszy, jaką jest własnie kochanie za bardzo, poświęcanie siebie dla innych, dbanie o faceta, opiekowanie się nim i troszczenie aby miał jak najlepiej, zamiast o siebie a potem jak odchodzi jest dziura, pustka, nic, null ale my to SAME wytworzyłyśmy. SAME MAMY WEWNĘTRZNĄ PUSTKĘ na własne życzenie, dbajmy tylko o siebie, kochajmy siebie, opiekujmy się sobą, rozpieszczajmy siebie, będę to ciagle pisać na okrągło, buziaki dziewczyny, dziś mam fajną imprezkę, odezwę sie potem.
Dzieki Maxi... dojrzalas
Tak sie ciesze, ze nie wiem co...
jakbys wylazla z jakiejs brudnej wody, co?
Rozpieszczaj sie!.. i nie daj sobie robic krzywdy...
Zazdrość dziękuję:-), Twoje słowa są dla mnie szczególnie cenne bo jesteś dla mnie "guru" tego forum i czytam każdą Twoją opinię ze zrozumieniem, tak masz rację dojrzałam wreszcie i zaczęłam rozpieszczać siebie, zaczęłam cieszyć się z małych rzeczy, patrzeć na wszystko trochę inaczej i nawet samotności się już tak nie boję, bo nawet jak nie będę miała już żadnego wartościowego faceta to i tak mam siebie, nie szukam na siłę, w zasadzie to wcale nie szukam, bedzie to będzie a jak nie to też nie koniec świata, przyjmuję rzeczy takimi jakimi są na zasadzie TAK JEST JAK JEST - to moje motto - pełna akceptacja.
Median - cieszę się że tak dobrze się bawiłaś, ja numeru jego nie wyrzuciłam, mam wszystkie jego smsy, maile, zdjęcia ale nie czytam i nie patrzę, są i nic więcej, on pisze że mogę w każdej chwili zadzwonić, ze chce się spotkać, ale ja nie chcę, nie rozpaczam już, wiem że gdzieś tam jest i ma swoje życie a ja tu mam swoje i już.
Joma44- ja też byłam taką zapchajdziurką po jego rozwodzie, zona się z nim rozwiodła przez jego alkoholizm i zabrała mu wszystko łącznie z mieszkaniem, nie miał i nie ma nic, ale wtedy byłam ja, tak jak TY zebrałam całą jego nienawiść do kobiet i do świata, mimo że właśnie byłam jego zywicielką, opiekunką, terapeutką i pocieszycielką, jak nabrał wiatru w żagle, dostał pracę do której go motywowałam kopnał mnie w cztery litery i znalazł sobie inną, w zasadzie to przez krótki czas był z nami dwiema i tyle, myslę że nadszedł dla Ciebie czas zmian, zasiedziałaś się i czas coś zrobić że swoim życiem, będzie bolało ale najbardziej na początku, bo proces wychodzenia z nałogu i uzależnienia jest ciężki i trudny, ale nie ma pomiłuj, musisz to zrobić dla swojego zdrowia psychicznego, przetnij to zdecydowanym ruchem a nie piszesz ze się do tego zbierasz, możesz sie tak jeszcze rok zbierać aż on Cię kopnie w tyłek, ale wtedy będziesz gorzej rozpaczała, jeśli teraz wskażesz mu drzwi bedziesz z siebie dumna, wierzę w Ciebie, po prostu to zrób.
Median, super !!! Mówiłam, że 30 to piękne lata !
Takie życie, wymiotło nas, ale nie na długo, ja już czuwam z powortem
Też się mimo niechęci ruszyłam z domu i dobrze Zaliczyłam pokaz mody, umówiłam się na darmowy profesjonalny makijaż, odbyłam szybki kurs decopuage'u i mam w domu pierwsze własnoręcznie zrobione kolczyki ah ah
Chyba połknęłam bakcyla bo chętnie wyprodukowałabym więcej
Zazdrość, nie miałam okazji powiedzieć, jestem fanką Twoich postów :) Mądrość z nich płynie. Krótko i węzłowato uderzasz w samo sedno.
cześć wszystkim , nie zaglądałam tu wczoraj bo leczyłam się po imprezie . Koleżanka zaprosila mnie na imprezę zamkniętą . Było beznadziejnie , ja nie mogłam sie cieszyć z wyjścia bo mialam doła , ludzie mnie wkurzali swoim szczęściem i nie mogłam patrzeć na pary ściskają się .... zmieniłysmy lokal , po dwóch piwach zaczełam sie bawić , uśmiechnełam się nawet .
Potanczyłam i chyba taka beznadziejna nie byłam bo adoratorzy sie też znaleźli .
Wyobraźcie sobie ,ża na sam koniec jak wracałam z toalety ( to był lokal dwupoziomowy )zobaczyłam męża jak dobrze się bawi z jakąs laską . Zmieszał się jak mnie zobaczył . Nie było widać po nich żeby sie znali parę godzin . Poczułam się okropnie . Na tyle baletów w mieście musieliśmky wybrać oboje akurat te !! Najgorsze w tym wszystkim było to ,że znów mnie skłamał . Napisał w cięgu dnia ,że już po pracy nie wraca do domu bo idze jeździć nz taksówce . Po co ?? Po co on tak kłamie ??? Nie ma odwagi ,żeby napisać idę się bawić ???? Nie rozumiem tego ?? Na noc do domu też nie wrócił !!! Nienawidze go !!!
Ja się dołowalam przez pół imprezy a on się świetnie bawił . Wyobraźcie sobie ,że przyczepił się do mnie facet , który jak się okazało miał tak samo na imię jak mój maż i ten sam rocznik . PORAŻKA !!! A jak usłyszałam od niego ,że jest po rowodzie bo zdradził żonę to miałam mu ochotę walnąć !!!! faceci są beznadziejni !!!!!!!
944 2010-10-10 10:20:14 Ostatnio edytowany przez takie_życie (2010-10-10 10:20:58)
Hejka dziewczyny też wczoraj wyszłam ze znajomymi, ale jakoś nie było mi przez to lepiej i mimo wszystko jak wróciłam załapałam doła, chyba dla mnie jeszcze trochę za wcześnie na wychodzenie.
Mała olej go po prostu tzw ciepłym moczem heh zacznij myśleć o sobie wiem że to trudne, ale pamiętaj małymi kroczkami ale do przodu. A co do ściskających się par ja muszę oglądać moją siostrę z narzeczonym i to codziennie to dopiero jest koszmar, aż ich wyzywam że mają się tyle nie ściskać
Mała, skoro jest jak jest to w miarę możliwości postaraj się w ogóle nie traktować poważnie tego co on mówi i nie zastanawiać się po co kłamie. Po prostu kłamie, niektórzy tacy już są i co poradzisz. Skup się na sobie a jego gadanie traktuj jak mało istotne brzęczenie, nie będziesz zaprzątać sobie tym głowy i będzie odrobinę lżej
Takie_życie dobrze ,że ja nie widze tego na codzień , choć jest mi przykro jak widzę rodziców razem trzymających się za rękę jak przychodzą po dzieci do szkoły . Staram się o nim nie myśleć i powtarzam sobie ,że będzie mi lepiej bez tego palanta .
jestem taka sama jak wy wszystkie i Joma , za dużo dalam od siebie , poświęciłam naprawę duzo . Włożyłam dużo siły w ten związek , walczyłam za każdym razem ja o nas ....i nic nie dostałam w zamian , no dwie rzeczy : ból i wielkie rozczarowanie !
Podziwiam Was wszystkie ,że macie w sobie tyle siły !!!!!
Jade zaraz na cmentarz do naszego pierwszego dziecka i już wiem jaki to bedzie dla mnie dół , ale musze jechać .
Mała, wszystkie zainwestowałyśmy za dużo w nasze związki i byłyśmy za dobre.Niestety nie zostało to docenione.Jednak mężczyźni są inni niż my.Prawie nigdy nie dorastają.Ktoś kiedyś powiedział,że" faceci rozwijają się umysłowo do 7 roku życia a potem już tylko rosną" i to jest prawda.Na pewno czeka Cię jeszcze dużo ciężkich chwil ale masz dziecko, nie jesteś sama i to jest twoim pocieszeniem.Na męża raczej nie możesz już liczyć.Nie sprawdził się jako mąż i ojciec.Najwyrażniej nie dorósł do życia rodzinnego.Popełnił również czyn niewybaczalny-zdradzając cię.To kompletny brak szacunku i znak obojętności.Przeszłam przez to 15 lat temu i nigdy nie zapomniałam.Oczywiście już dawno nie boli.Ale nie da sie tego wybaczyć i zapomnieć.Za każdym razem jak dziecko mi chorowało , nie było pieniędzy na leki lub było nieszczęśliwe, odsuwałam od siebie ostre narzędzia jak przychodził go odwiedzać bo bałam się,że coś mu zrobię. Tak jak wy miałam mordercze sny.Mało tego stałam się podejrzliwa i nieufna wobec mężczyzn,nienawidziłam ich.Wybierałam takich mocno zakochanych a potem niszczyłam ich.Teraz sama doświadczam podobnego zachowania.Zakochałam się i jestem niszczona przez porzuconego.Paradoks.Niestety zdrada to jest trauma która odbija się czkawką przez całe życie.Ale poradzisz sobie tak jak ja sobie poradziłam.Mam dom ,dziecko z problemami emocjonalnymi, i jakoś przędę.Ale nie jest łatwo.Wy dziewczyny macie jedną przewagę nade mną .JESTEŚCIE MŁODE.To ważne.Bo całe życie jeszcze przed wami.Jesteście mądre,silne i odpowiedzialne i na pewno znajdziecie kogoś wartego waszych uczuć.Kogoś kto was doceni.U mnie niestety gorzej.Panowie w moim wieku wolą was a ja jestem w typie 60 latków.Masakra.Ale trzeba wierzyć,mimo wszystko,że życie szykuje nam jakąś miłą niespodziankę.
948 2010-10-10 13:45:07 Ostatnio edytowany przez takie_życie (2010-10-10 13:45:28)
Tak trochę wejdę z tematem, ale oglądaliście może "Akademię ćwoków" ?? Bo to też temat o tym co tutaj w sumie .
Boże nie, akademię ćwoków? ale nazwa, joma nie jest ważne która ile ma lat bo cały czas kręcisz się przy jednym - mieć faceta za wszelką cenę, nie ważne jakiego byle mieć, uważasz że facet przy boku kobiety podwyższa jej wartość, że to samo szczęście jest i wszystko czego chcemy a nic na siłę, wszystkie tutaj uczymy się teraz czegoś nowego, czegoś co przez lata nie wiedziałyśmy że trzeba sie uczyć, nie wiedziałyśmy że tak trzeba, zapatrzone w innych i pomagające innym a mianowicie - jak polubić, jak pokochać SIEBIE, zrozum jeżeli to nam się uda staniemy sie dla siebie przyjaciółmi a nie wrogami i nawet jak bedziemy same nie będzie nam to bardzo przeszkadzało, a facet jeżeli nie szukając sie jakiś fajny trafi będzie wtedy tylko dodatkiem i może wtedy być różnie, możesz właśnie Ty pierwsza poznać kogoś fajnego jeżeli dasz sobie szansę, moim zdaniem aby już nie robić błędów takich jakie robiłyśmy, należy skupić sie na sobie, jeżeli nie zrobisz porządku ze sobą nastepny Twój związek bedzie taki sam jak obecny.
Hahaha a właśnie taka nazwa
Oni przekształcają beznadziejnego, niewiernego, myślącego tylko o sobie faceta w rycerza w lśniącej zbroi (heh przynajmniej z założenia), ja osobiście obejrzałam z ciekawości, i w sumie to bardziej mi chodzi o dziewczyny tych facetów, nie wszystkie ale większość to piękne, miłe dziewczyny które naprawdę zasługują na kogoś lepszego tak jak i wy.
Joma to że masz trochę więcej lat nie znaczy że ciebie nic już w nim nie czeka, bo to nieprawda, ale należy pamiętać że w życiu są piękne tylko chwile i to dla tych chwil warto żyć.
Maxi i takie_życie macie rację i jesteście mądrzejsze niz ja byłam.Żyłam wiele lat(12) sama z dzieckiem więc wiem jak to jest, ciężko pracowałam,uczyłam się do 36 roku życia, w swoim zawodzie osiągnęłam wszystko,zbudowałam dom,kupiłam sobie samochód, mam dwa psy, duży ogród w którym pracuję od rana do świtu i to kocham, teraz znowu się rozbudowuję.Mam mnóstwo zainteresowań.Wiecznie podnosze swoje kwalifikacje, zwiedziłam pół świata ,interesuję się ezoteryką, niczego sobie nie odmawiam.Wszystko to osiągnęłam sama bez mężczyzny.Sama się utrzymuję i dotychczas bardzo instrumentalnie traktowałam panów więc nie do końca jest prawdą,ze muszę mieć kogoś za wszelką cenę. Naprawdę świetnie sobie radzę.Po prostu chyba pierwszy raz w życiu tak mocno wtopiłam.Znam swoją wartość ale jestem zwierzęciem stadnym i nie chcę być sama.To nie tak że facet obok mnie ma podwyższać moją wartość.Pokochałam niebogatego kierowcę po zawodówce ,zaprosiłam go pod swój dach i oczekiwałam wzajemności bo to mi deklarował na poczatku.Oczekiwałam,że po połowie będziemy wkładać w nasz związek ale tak się nie stało ..Różni ludzie są na tym świeci-jednym jest dobrze samym ze sobą inni potrzebują towarzystwa.Ja zaliczam się do tych drugich.Oczywiście jestem przygotowana na to ,że będę sama i świat się nie zawali ale jednak szkoda mi tych marzeń o życiu we dwoje.Wolę budzić się w czyichś ramionach niż sama.Wolę z kimś oglądać filmy, podróżować ,przegadać pół nocy.Tyle,że te pragnienia osłabiły mnie na tyle,że pozwoliłam na przekroczenie swoich granic, zadanie sobie bólu i cierpienia. Ale to jest tak trochę jak z dziećmi.Sprawiają nam kłopoty,płaczemy przez nie ale życia sobie bez nich nie wyobrażamy.Każdy chce być kochany ale nie każdy umie kochać.A samotność choćby okraszona samorozwojem jest straszna .I trudno ją polubić -tak mówią starzy ludzie i coś w tym jest.Gdybyśmy chciały być same to nie płakałybyśmy tak za tymi dupkami którzy nas zdradzili i porzucili.
Joma masz rację, z tym tylko że nie wiem czy my płaczemy za dupkami bo nas zdradzili i porzucili czy bardziej nad sobą że byłysmy tak łatwowierne i tak dałysmy się wkręcić, to fajnie że masz tak liczne zainteresowania i moc pracy, masz co robić i fajnie, oczywiście ze każda z nas wolałaby mieć kogoś wartościowego i uczciwego ale zdaję sobie z tego sprawę że nic na siłę, sama wiesz po licznych terapiach, kursach, czytaniu ksiązek psychologicznych ze trzeba zrobić porzadek ze sobą i będę to powtarzać do znudzenia, a jesli kogoś poznamy to jeszcze lepiej ale wtedy może będziemy ostrożniej wybierać, może nauczone smutnym doświadczeniem będziemy bardziej z rozwagą odbierać liczne sygnały czy to jest ten czy znowu nastepny dupek.
Hej Joma wystarczy przeczytać moją historię by stwierdzić że mądra to ja akurat nie jestem ale człowiek uczy się cały czas, czasami nienawidzę i siebie i jego, ale nie potrafię tego wszystkiego co było żałować, żałować tego że pokochało się tak mocno, tak całym sercem, myślę że to była miłość mojego życia ale nie mogę się tym cały czas zadręczać, muszę iść do przodu, po prostu muszę bo się to źle dla mnie skończy.
Joma, jak czytam co piszesz o sobie jestem w szoku, że tak silne, przebojowe, zaradne kobiety są w stanie złamać się pod wpływem faceta, który nie dorasta im do odcisków na piętach. Ze mną było tak, że jak już pisałam byłam pogubiona, w cholernej zapaści, czułam wręcz wstręt do siebie a dupek ze swoją (rzekomą) miłością stanowił dla mnie wówczas jakoby jasne światło w czarnym tunelu (jak się okazało był światłem pędzącej lokomotywy, która przejechała mnie z hukiem na lepką miazgę )
A co do Twojej sytuacji- dziwne to, że gość, któremu trafiłaś się jak ślepej kurze ziarno zdaje się w ogóle tego nie doceniać... pewnych rzeczy w życiu nie pojmę...
Maxi, Twoje posty o samowystarczalności pasują jak ulał do mojego przypadku, masz we wszystkim 100% racji, czytam to i czytam, głową kiwam, myślę 'jasne!' a potem i tak wyję jak wilk do księżyca, że ja już nie mogę sama, nie chcę, mam dość... dziś miałam mieć Dzień Pierwszy Wielkiej Rekonwalescencji a tu wieje Wielką Klapą, no nic, odraczam rozprawę ze sobą na jutro. (to szczegół, że gadam tak co dzień od dwóch tygodni)
Nie jestesmy tu przecież aby kogoś osądzać tylko sobie wzajemnie pomagać, ja trafiłam na to forum w chwili ogromnej rozpaczy i czytając szczególnie ten właśnie wątek oraz posty pomagające mi to przetrwać uzyskałam pomoc, nie myslałam że tak mi wszystkie pomożecie i teraz jak się lekko z tego otrzasnęłam chcę pomagać innym, kobietom i facetom którzy chcą sobie pomóc, ponieważ sie tu własnie znaleźli w chwili depresji, niektórym piszę trochę ostrzej aby szeroko otworzyć im oczy, aby uzmysłowić pewne rzeczy, które są najważniejsze lub ważne. Myslę że taka samoakceptacja, lubienie siebie jest tu priorytetem, nawet jeżeli kiedyś poznamy kogoś kto znowu sprawi nam ból będzie nam łatwiej znieść kolejne rozstanie bo nie będziemy mieć tej wewnętrznej pustki, którą teraz mamy i którą powoli zapełniamy szacunkiem i właśnie akceptacją siebie, tak myslę.
Maxi, Ty nasza skarbnico mądrości. Jak dobrze, że Jesteś. Rozstałam się definitywnie z R. Dzisiaj jestem pewną siebie i dumną kobietą, bo wiem, ze dobrze zrobiłam. Koniec z manipulacją i kłamstwami, nie dam się więcej nabrać. Pewnie najbliższe tygodnie będą czarną dziurą i rozpaczą, ale tym razem wytrwam. Amen.
Joma, jak ja Cię podziwiam, że tyle osiągnęłaś, że Jesteś taka zaradna. Chciałabym być chociaż troche taka. Niestety nie jestem.
Fajka, Twoje posty sa super. Uwielbiam je czytać.
Monia jak to definitywnie...???
Median, wróciłas??? Super. Jak tam imprezka?
Noooo definitywnie tym razem. Bo wiesz po tym wyjeździe dałam sie znowu zmanipulowac i rozum mi odebrało. Ale wrócił na szczęście. I mam nadzieję, ze tym razem będę silna. Telefon póki co wyłączony, Skype odinstalowany. Na kartce spisane za i przeciw.
Monia na stronie nr 37 napisalam, jaka byla impreza
Dobrze, ze sobie zrobilas za i przeciw. Oby tym razem starczylo Ci samozaparcia
Median, super, że imprezka się udała. Trzy numery telefonów??? Dlaczego nie mieszkam w Wawie?
Jak ja bym chciała miec znowu 31 lat. Czuję się taka stara:(
Tym razem musi sie udac, inaczej stracę do siebie ta resztkę szacunku, która gdzies jeszcze tli się we mnie.
Ile masz lat? Mysle, ze niewiele wiecej ode mnie Poza tym mysle, ze wiek tu nie ma nic do rzeczy. Mam dopiero 31 a czuje sie jakby mi zycie przelatywalo przez palce i nie wiem co mam z tym zrobic, jak je zlapac.
Co do tych numerow telefonow to coz... wszystkie symbolicznie podarlam wychodzac z knajpy. Zaden z kolesi nawet przez chwile nie spowodowal, ze chcialabym miec cos z nim wspolnego Uwierz, jakosc naprawde marna. Wlasnie sie tego obawialam - ze po J. ciezko mi bedzie sie odnalesc. Oni sa po prostu malo ciekawi, cholera no!
Median, niedawno skończyłam 39. Po prostu kiedyś myslałam, że w tym wieku będę u szczytu kariery, bedę miała cudownego meża, trójkę uroczych dzieciaczków, dom z kominkiem. Nic z tych marzeń nie wyszło, a odczuwam dokładnie to samo co Ty, jak \zycie przelatuje mi przez palce.
No tak, wierzę, że cięzko bedzie odnależc kogos, kto spełni Twoje oczekiwania. Widać, że J. podniósł poprzeczkę, mówiąc kolokwialnie. I masz rację, nie ma co szukać namiastki. Jestem zwolennikiem chemii w związku i tego, że trzeba nadawac na tej samej fali. Też mam takie obawy, że będzie mi cięzko znaleśc kogoś, kto dorówna R. Szczególnie w tej materii, która jest bardzo wązna w zwiazku. A R. bardzo podniósł poprzeczkę jesli chodzi o seks:)
Ech...no wlasnie...ten seks. Mam dokladnie tak samo, jak Ty. Bedzie baaardzo ciezko.
Czytam, co dziewczyny piszecie i hm...
Jeśli przez 15 lat małżeństwa nie dostawałam tego wszystkiego, czego Wam teraz brakuje, to jaki z tego wniosek?
Wersja optymistyczna: że podjęłam decyzję o zmianie na lepsze, a pesymistyczna: że przez 15 lat byłam skończoną idiotką?
Sama nie wiem, co jest bardziej prawdziwe...
lepiej sie pozniej zorientowac niz wcale. Przynajmniej masz szanse cos z tym zrobic.
Dlaczego ja nie trafiłam wcześniej na to forum? Tyle rzeczy byłoby łatwiejszych.
Jestem w takiej sytuacji, że nie bardzo mogę z kimś bliskim pogadać. Wspólny dom, wspólni znajomi, wspólny interes.
Chciałabym, żeby nasze rozstanie obyło się bez "masakry", ale wiecie, że to trudne. Na razie mamy pakt o nieagresji, ale nie wiem, jak długo M. wytrzyma.
Niekochana72, zdecydowanie wersja optymistyczna jest ciekawsza. Zawsze trzeba dążyc ku lepszemu.
Niekochana, rozstania zawsze sa trudne i bolesne. Na to nie ma skutecznej metody. Uwazam, ze każdy ma prawo do szczęścia. Odeszłam bardzo dawno temu od mojego męża, chociaz nic nie mogłam Mu zarzucic, jest naprawde dobrym facetem. Wtedy swiat Mu sie zawalił, a teraz jest bardzo szczęsliwy w drugim małżeństwie, odnalazł swoja drugą połówkę. Czy byłby taki szczęsliwy za mna? Bardzo w to wątpię.
W moim przypadku najtrudniejsze jest to, że nagle po 15 latach małżeństwa otrzymałam informację, że od początku nasz związek był jednym wielkim kłamstwem. Bo jak inaczej nazwać to, ze M. mówi teraz, że jego zdaniem od początku notorycznie go zdradzałam? Na dodatek to absolutna nieprawda.
I cóż ja sobie mam o tym pomyśleć? Że co on robił przez te 15 lat? Umartwiał się?
Przeczytalam to co napisałaś o swoim małżeństwie. Jesli Twój mąż ma zespół urojeniowy, to znaczy, że jest chory. Pewnie stąd wynika Jego zachowanie, czyli to co opisałas, chowanie paszportów, sprawdzanie telefonu, przypisywanie Tobie zdrady. Źle, ze nie chce się leczyć, bo pewnie jak każda choroba i ta będzie sie pogłębiać, więc może byc jeszcze gorzej. Naprawdę masz trudną sytuację.
Hej kobitki Stęskniłam się za Wami
Na początek najważniejsze: Median Wszystkiego co najlepsze. Życzę Ci abyś znalazła w końcu tą swoją drugą połówkę i była szczęśliwa, aby ból po straconej miłości, który nie pozwala normalnie funkcjonować jak najszybciej minął. Siły i wytrwałości w zapominaniu o J. Będzie dobrze zobaczysz. Wierze z całego serca, że znajdziesz kogoś o wiele lepszego niż był J. nawet w sprawie seksu Musi tak być i już !!!
Poczytałam sobie co piszecie i widzie, że każda prawie miała imprezowy weekendzik Super oby tak dalej
Ja też nie lepsza. Weekend spędziłam we Wrocku z moimi dwiema fajnymi kumpelami. Ja chyba juz zdrowieje Zaczynam się z każdym dniem coraz bardziej pewnie czuć. Czuje, że moje poczucie wartości, powoli zaczyna rosnąć
Szłyśmy na rynek Dostałyśmy od przypadkowych chłopaków róże. Jeden się uczepił mnie chciał numer tel, to mu podałam ale zły i imie też złe hehe
Fajnie sie poczułam, jeszcze nie ma ze mną takiej tragedii. Poszalałyśmy na zakupach, wieczorem byłyśmy w kilku clubach, poznałyśmy fajnych Francuzów. Z jednym sie skumałam i szlifowałam swój angielski
Fajnie było...Dzięki temu czuje się całkiem inaczej. Pomiędzy tym wszystkim biją się moje myśli o nim, tęsknota za nim, głupie wypatrywanie, że może gdzies go spotkam, ale staram sie to zwalczać poprzez otwieranie sie do ludzi. Z każdym dniem mówie sobie, że będzie lepiej a w sercu... czuje, że gdybysmy dostali choć jedną szanse jeszcze na spróbowanie być znowu razem, bez wahania bym się na to zgodziła. Bezsensu...czasem sama siebie nie rozumiem.
Dobrej nocki kobitki kochane...ide spać musze odespać nieprzespaną sobotnią noc, bo samopoczucie po wypiciu ogromnej ilości kamikaze jest straszne a jutro praca.
Cześć dziewczyny , właśnie spakowałam mojego męża i napisałam żeby nie wracał ,że nie wejdzie !!! Wyje nad swoim losem . Boże dlaczego to tak boli ??? Jego obojetnośc mnie dobija !!! Żyć mi się nie chce !!!!!!
Monia: dzięki. Dojrzałam już do decyzji, że teraz zawalczę o siebie i spokój mojej córki. Z własnego doświadczenia wiem, że dzieci wcale nie są szczęśliwe, gdy rodzice są ze sobą na siłę. Rzekomo dla ich dobra.
Ufff... Nie macie pojęcia, jak mi ulżyło, że w końcu się przed kimś "wygadałam".
Mała75, trzymaj się. Jestes bardzo dzielna, wiesz? Wierzę, że boli, ale jakoś trzeba to przetrwać. Nie bardzo wiem jak, bo sama przez to przechodzę, ale musimy wierzyć, że będzie lepiej. Nie jutro, nie za miesiąc, ale kiedys na pewno. Boimy się samotności, ale czy trwanie w beznadziejnym i toksycznym związku jest lepsze?
Mała, wiem, że to boli. I jeszcze pewnie będzie długo bolało.
Wczoraj byłam na "Jedz, módl się, kochaj" (sala była pełna kobiet, przeważnie bez mężczyzn). Polecam wszystkim film, naprawdę warto.
Jeden z cytatów utkwił mi w głowie: "Ruiny, to dobre miejsce do budowania na nowo"
Czego sobie i Wam życzę.