Borówka90 napisał/a:Kurde, to nie jest tak, że 12 lat się bujałam z lovelasem i powsinogą. Jemu odbiło dokładnie 2,5 miesiąca temu.
Wcześniej ewentualne problemy to ja generowałam, bo byłam tą bardziej rozrywkową, wychodzącą na miasto, do mnie jacyś faceci pisali, podrywali itp. On był skupiony na firmie, bardzo dużo pracował, a wolny czas spędzaliśmy na podróżach. Mamy za sobą wieloletnie leczenie w klinice leczenia niepłodności (ponad 200 tys zł, które w całości sfinansował). I to ja "odbijałam" sobie psychicznie nieudane leczenie balangami z koleżankami, i on bywał zazdrosny o to, starał się bardziej chyba przez to.
A teraz, mając pewniaka - bo żona w ciąży,
Hola, hola. Momencik.
Czyli ty wcześniej odwalałaś akcje i było to ok, ale jak musiałaś zwolnić tempo, a on zaczął robić coś podobnego co ty serwowałaś jemu całymi latami, to nagle ola boga i dramat?
I te twoje wzmianki o czujności dot. ewentualnej możliwości zdrady, 'awaryjny' telefon z zalogowanym akurat mailem (ta....jasne.....), trzepanie kieszeni....i ty się dziwisz, że koleś kłamie/nie mówi wszystkiego na temat gdzie był i z kim?
Nie, sorry, ale ta cała historia mi się nie klei jakoś. Raczej jest tak samo jak było i on prowadzi takie samo życie jak dawniej. Tylko ty musiałaś zwolnić i możesz zobaczyć jak wasze życie i związek wygląda w praktyce patrząc na niego niejako z boku. Tylko hormony i ciąża działają jak krzywe zwierciadło. Jeśli ty całymi latami zachowywałaś się w taki sposób (jak to wspomniałaś), to jakim prawem oczekujesz od niego czegoś, czego sama mu nie dawałaś? Bo zaszłaś w ciążę? Sorry, ale to jednak trochę mało.
Związek macie dynamiczny. Oparty na pasjach, adrenalinie i zazdrości. Dostajesz aktualnie to samo, co okazywałaś swojemu partnerowi latami. Ot i cała historia. A on u swoich znajomych ma to, czego nie dostaje u ciebie: wsparcie, poczucie wolności (nie myl tego ze statusem 'wolny/żonaty') i odskoczni od codziennych kontroli.
Nie nie, to absolutnie nie tak. Cokolwiek ja robiłam, a nie były to romanse - to on o tym wiedział, wiedział gdzie wychodzę, z kim, odbierał mnie w nocy z różnych wydarzeń jeżeli nie brał w nich udziału. Gdy cokolwiek mu nie pasowało, np. osoba,.która usiłowała jakoś mnie poznać czy cokolwiek - ja ucinałam takie znajomości i tyle, bo były one mi niepotrzebne. Gdy z kimś rozmawiałam, kolegą z liceum czy z pracy i jemu to nie pasowało, też ucinałam takie kontakty, bo nie miały one dla mnie większego znaczenia. Zawsze priorytetem był dla mnie nasz związek i staranie się by było w nim jak najlepiej.
A wspierałam go we wszystkim, dzięki mnie zbudował firmę, poświęciłam swoją karierę na rzecz leczenia, ograniczyłam godziny pracy by zadbać o dom, gdy on rozwijał biznes. Nigdy nie zabraniałam mu żadnych wyjść z kumplami, spotkań, sportowych wydarzeń- ale czym innym są spotkania z obcymi, atrakcyjnymi, wolnymi kobietami, gdy ja siedzę w domu z brzuchem i walczę z obniżonym poczuciem wartości, bo moje ciało się zmienia.