Witajcie, dawno nie było mnie na tym forum, ale potrzebuję porady, bo zgłupiałem dziś.
W połowie listopada poznałem przez portal randkowy dziewczynę, rok młodsza ode mnie, po rozwodzie jak ja, z dwójką dzieci, sam mam córkę. Udało nam się spotkać w środę mniej więcej tydzień po pierwszej wiadomości, ponieważ w środy akurat były mąż zabiera na noc dzieci do siebie. Pierwsze spotkanie było ok, wypiliśmy po kieliszku grzanego wina i od po nim zapytałem się czy będzie miała ochotę na kolejne spotkanie. Powiedziała, że tak i od razu umówiliśmy się na piątek. Zabrałem ją do restauracji, miło spędziliśmy wieczór przy kolacji i butelce wina. Na drugi dzień sama zaproponowała spotkanie, ponieważ w ten weekend miała nie mieć dzieci, spotkaliśmy się na szybkiej kawie i spędziliśmy ciut więcej czasu niż planowaliśmy. Już na tym spotkaniu zaproponowała, żebym wpadł do niej jutro bo dzieci dopiero w poniedziałek będą jak były mąż je odwiezie po szkole. Zrobiłem jej niespodziankę, zamówiłem sushi i z taką o to kolacją pojechałem do niej. Ustaliliśmy, że możemy widywać się w środy i w co drugi weekend, kiedy nie ma jej dzieci - spoko, sam mam córkę i też się zajmuje nią, ot - normalne planowanie dwojga dojrzałych ludzi, którzy mają jakąś przeszłość za sobą. Na kolejnym spotkaniu (środa) widzieliśmy się znowu u niej, zrobiłem jej kolację, rozmawialiśmy do północy prawie, przy czym musiałem już wracać, bo ona wstaje po 5-tej do pracy.
Pierwszy zgrzyt: w piątek spotkała się z przyjaciółką, po spotkaniu z nią niewiadomo skąd wysmarowała mi wiadomość z pewnymi pretensjami, że ja zamierzam chyba się bawić w dom, a ona jest na to niegotowa jeszcze itp. Ja w szoku, ale dobra. Jakoś wyjaśniliśmy sytuacje, czułem w kościach, że to szprycha jej przyjaciółki (psycholog...). Wyjaśniliśmy sobie kwestie, dalej piszemy, ona pierwsza się odzywa itp. Mieliśmy spotkać się w środę do kina, zrobiłem jej niespodziankę, zdobyłem bilety na pewne wydarzenie kulturalne i zabrałem ją. Była zaskoczona, świetnie się bawiła. Wczoraj się widzieliśmy - jak się okazuje - chyba ostatni raz, u niej w domu. Zrobiła kolacje, ja kupiłem wino, rozmawialiśmy jak zawsze o wszystkim, od zwykłych rzeczy do problemów różnych itp. Wychodząc zapytałem kiedy się zobaczymy, ona że w środę jak zwykle, następny weekend ma dzieci, więc potem środa i dopiero po świętach. W sylwestra jest sama, poruszyliśmy temat, że chętnie bym spędził z nią razem. Ona, że chętnie, tylko jej jakaś inna przyjaciółka spotyka się z jakimś typem i jak jej nie wyjdzie z nim, to będzie chciała się nią zająć i z nią spędzi. Ja na to, że ok, możemy w większym gronie. Usłyszałem, że nie chce narazie mnie przedstawiać jakimś swoim przyjaciółkom bo za wcześnie itd. Ok. Choć o moim istnieniu wiedziały one, jej siostra, a nawet rodzice.
Trochę o niej: od początku gra w otwarte karty, mąż ją zdradził i zostawił z dwójką małych dzieci, bardzo to przeżyła i przeżywa chyba do dziś. Robi jej problemy, nie płaci na czas alimentów, szantażuje w różnych kwestiach itp. Okropny typ. Po rozwodzie związała się z jakimś gościem, była z nim kilka miesięcy, ale doszła do wniosku, że on nie ma czasu dla niej, tylko przyjeżdżał, żeby pobzykać. Zakończyła to, bo nie chciała być opcją, zresztą gość od razu poznał inną kobietę i związał się. Kolejna jej relacja też była nieudana, spotykała się z gościem dwa miesiące, kiedy w końcu poszła z nim do łóżka, on się więcej nie odezwał do niej. Stąd jej ostrożność i zachowanie na dystans. Od początku mówiła mi, żebym nie liczył na to, że ona szynko się otworzy, pójdzie do łóżka ze mną itp. Że dla niej nawet przytulenie czy sama myśl o tym wywołuje blokadę, chce powoli się poznawać i zacząć od koleżeństwa/przyjaźni. Zaakceptowałem to, nie naciskałem na nią w żaden sposób. Nie było tak, że nie było między nami żadnego kontaktu fizycznego, bo starałem się ten dystans skracać i jej opór przełamywać, a to za rękę złapałem, dotknąłem ją czy siedząc razem na kanapie po prostu objąłem ją ręką i lekko przytuliłem. Ciągle powtarzała, że ma opory psychiczne i blokady, że sparzyła się nie tylko na małżeństwie, ale na dwóch kolejnych facetach i nie ma już do nich zaufania za grosz. Cud był, że odważyła się założyć ponownie konto na portalu randkowym i odpowiedziała na moją wiadomość. Nie naciskałem na nią, spotykaliśmy się, chciałem, żeby stopniowo przełamywała swoje bariery. Okazywałem jej zainteresowanie i troskę, zrozumienie w sprawach dzieci itp. Ba, na Mikołajki poza wyjściem kulturalnym (co było moim prezentem), dałem też po drobiazgu dla jej dzieci, ot - domek z piernika do składania, żeby dzieciaki miały zabawę i żeby wspólnie mogła z nimi kreatywnie spędzić czas.
Wczoraj: zrobiła ten obiad/kolację?, zjedliśmy, otworzyliśmy wino i rozmawialiśmy sobie. Jak zawsze dużo niestety było w tej rozmowie o jej byłym i problemach jakie tworzy jej ciągle. To, że ma nieprzepracowany ten związek, to widzę to jak na dłoni i doskonale to wiem. Chciałem dać jej tyle czasu, ile będzie potrzeba. Zwierzyła się, że myśli o tym, żeby pójść na jakąś terapię do psychologa, bo ma ciągle blokady i nie potrafi po prostu się otworzyć na coś więcej... Zażartowałem, że jeśli to tylko pomoże to sam jej zasponsoruję te wizyty. Wychodząc od niej powiedziała coś takiego, że nie czuje chemii pomiędzy nami, nie potrafi się przełamać, myślała, że jak będzie to "na jej terenie" to będzie jej łatwiej przekroczyć jakieś granice. Ale póki co to się nie dzieje.
Wracając do przyjaciółki. Otóż to jej jakaś najbliższa jest, podobno jest wściekła na nią, że ta w ogóle zapraszała mnie do siebie do mieszkania, że miała postawić sobie granice w relacji z facetem, a je przekroczyła. To ona doradziła jej, że skoro poprzednie jej relacje zaczynały się od czegoś więcej, czy "szybkiego" pójścia do łóżka (czy 2 miesiące to tak szybko..?), to teraz niech postawi na rozwój wydarzeń i zacznie od dłuższego poznania się. Dla mnie to było ok, nie mam ciśnienia, a uważam, że dziewczyna jest naprawdę warta takiego poświęcenia. Mieliśmy wczorajszy wieczór spędzić we dwoje do końca, ale w pewnym momencie oznajmiła mi, że ma jeszcze jedno spotkanie. I zrobiła w tym miejscu pauzę. To się zapytałem, ale jakie, o co chodzi? Z tą przyjaciółką właśnie, bo wczoraj się nie widziały a jej obiecała, dlatego zaprosiła mnie na 16-tą, żeby gdzieś około 20-21 jeszcze wpaść do niej (mieszkają w tym samym bloku). Byłem zaskoczony, no ale ok, skoro tak... Dziś rozmawiałem o tym z przyjaciółką i powiedziała mi, że w jej ocenie to była zagrywka, bo czekała na moją reakcję. Inaczej by powiedziała wprost, że spotykam się z Kasią/Basią/Joasią, a powiedziała to tak, żebym dociekał z kim. Po spotkaniu odwiedziła na chwilę przyjaciółkę.
Dziś rano zadzwoniła do mnie, przeprosiła na stępie, ale oznajmiła, że związku z tego nie będzie. Ona nie może się przełamać, ma blokady w sobie i musi iść do psychologa z tym. Nie wie czy to brak chemii między nami, czy jak się jej do końca nie podobam jednak czy o co chodzi. Tak naprawdę od rozstania z mężem nie była sama, zawsze się kręcił ktoś przy niej, najpierw ten gość co parę miesięcy z nim była, potem tamten i mniej więcej "płynnie" ja się pojawiłem. Nie miała czasu pobyć sama. "Kazała mi" odwiesić konto na portalu randkowym i umawiać się dalej z innymi, nie chce mnie blokować, nie chce abym czekał na nią i tracił czas czy okazję do poznania jakiejś innej interesującej kobiety. Podziękowała za wspólnie spędzony czas, było naprawdę przyjemnie jej, ale nie jest gotowa na żadną relację teraz.
Teraz uprzedzając trolli - nie, nie jestem cipa, "było się z nią przelizać", nie wytworzyłeś emocji, nie było chemii między wami.
Ja myślę, że była, inaczej nie spotykałaby się ze mną kilka razym nie odzywała sama. W środę miała sytuację, że córka chciała zostać w domu z nią, a ta mimo wszystko ją "odprawiła" do byłego męża, żeby się spotkać ze mną. Miała potem kaca moralnego, ale powiedziałem jej, że rozumiem, że dzieci są i będą zawsze dla niej najważniejsze i żeby następnym razem po prostu mi powiedziała, że jest taka sytuacja, zrozumiem przecież i przełożymy spotkanie. Nie mam 16 lat, żeby się wkurzać, że dziewczyna nie ma czasu dla mnie, bo ma ważniejsze sprawy przecież. Miała do tej pory toksyczne relacje, mąż ją zdradził, kolejny tylko pukał i nic więcej. Chciałem jej pokazać, że są jeszcze mężczyżni warci uwagi, którym nie tylko na seksie zależy, ale też na związku. Ja dojrzałem do tego, żeby wejść w nowy. Miałem przed nią krótsze relacje, w tym z seksem itp. Ale to nie było to. Byłem i jestem świadomy dziesiątek problemów, jakie są przy spotykaniu się z samotną matką z dziećmi, jej ograniczonego czasu, jej strachu przed zranieniem, wejściem w nową relację i rozczarowaniem. Chciałem, żeby wszystko potoczyło się normalnie, w swoim tempie, bez poganiania jej czy zmuszania do czegokolwiek. Teraz czuje się jak oszukany idiota.
Nie wiem co z tym zrobić. Z jednej strony słyszę - olej ją, nie zachowała się w porządku wobec Ciebie, nie jest warta takiego faceta. Nie mam problemu z kobietami, jestem przystojny, zaradny, dobrze się ubieram i nieźle zarabiam. Mogę szybko znaleźć sobie jakąś nową i z nią rozwijać relacje, to nie koniec świata dla mnie. Ale z jakiegoś powodu zależy mi na tamtej... mimo wszystkich czerwonych flag i jej przeszłości.